Strona Główna
PKP Poznań Poznań Ostrzeszów
PKP Białystok Warszawa cennik
PKP Biuro rzeczy znalezionych
PKP Bydgoszcz bilet turystyczny
PKP Bydgoszcz Galeria zdjęć
PKP Cena biletu miesięcznego
PKP Chełmża Toruń rozkład
PKP Gliwice Opole Gł
pkp-gorzów wlkp-rozkład
PKP Intercity kasy agencyjne
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zmierzchowe.htw.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: PKP przyjazdy pociągów Wrocław





    Temat: radom


    Zastanawiam się dlaczego pkp sukcesywnie wycofują pociągi z linii Tomaszów
    Maz.-Radom. Teraz nie ma juz tam żadnego pośpiecha, są raptem 3
    osobowe.Przecież możnaby wprowadzić poc. pospieszne Lublin-Łódź przez
    Radom,Drzewicę,Tomaszów,  nie wierzę że między tak dużymi miastami jak
    Lublin,Radom i Łodź nie znajdą się chętni do podróżowania.


    ===Dobrze, że o tym piszesz. Właśnie od dwóch dni kombinowałem, żeby znaleźć
    połączenie koleżance, która z Lublina chciała do Łodzi dojechać w sobotę na
    8.30. Żebyście widzieli jakie idiotyczne połączenia mi wychodziły (z netowej
    wyszukiwarki), niektóre z nich radziły, by z Lublina wyjechać już w piątek o
    22.25, w Radomiu przesiąść się do Warszawy, tam z kolei do Skierniewic, tam
    przesiadka do Koluszek i tam jeszcze jedna do Łodzi. A i tak spóźniała się o 20
    minut na jakieś spotkanie, a jechałaby ponad 10 godzin))). Bo gdyby inaczej:
    wyjechała KIEV EXPRESSem o 3.17, to na Wschodniej zmyka jej 16107 do Wrocławia,
    co prawda złapałaby go na Centralnej, ale tylko na dwie minuty, to zbyt
    ryzykowne. Akurat w wakacje nie jeździ 22101/0, który byłby idealny.
    No to powiedziała, że może podjechać do Radomia lub Skarżyska do rodziny,
    przenocować tam i rano pojechać do Łodzi. Myślę - dobra nasza, bo pamiętam, że
    zawsze był poranny kibel Radom - Łódź Fabryczna. A tu się okazuje, że
    województwa się nie dogadały i teraz ten ezt kursuje tylko z Drzewicy!!! To są
    te idiotyzmy, że PKP uruchamiają tylko do granic województw, a nie do stacji
    węzłowych (tak, jak szynobusy z Lublina najdalej do Rzeczycy, a nie do
    Rozwadowa, gdzie można się przesiąść w 3 kierunkach). Dlatego niewiele co
    jeździ z Drzewicy do Radomia. Druga sprawa to likwidacja albo przetrasowanie
    większości nocnych pospiesznych. I tak Lublin - Poznań lub sezonowy do
    Świnoujścia kursują przez Warszawę (a grupa z Kielc przez Częstochowę do Kutna,
    gdzie i tak łączy się z lubelską), ok, jest może szybciej (???). Ale Kołobrzegu
    przez Bydgoszcz już nie ma. Chyba pociągu z Łodzi do Zagórza też nie, albo
    jakoś inaczej jedzie.
    Ze Skarżyskiem też niewiele można było poradzić, bo tam akurat w soboty nie
    kursuje pierwsza osobówka do Tomaszowa Maz., a o godzinę późniejsze połaczenie
    i kolejna przesiadka w Koluszkach już tak zniechęciły koleżankę, że się wypięła
    na PKP. Jak chyba coraz większość ex-klientów tej firmy. Firma na pasażerów, to
    oni na nią.

    A co do pomysłu bezpośredniego połączenia Lublina z Łodzią, już wielokrotnie
    pytałem o to lubelskich kolejarzy. Były w przeszłości takie połączenia, tylko
    przez Warszawę. Dość przypomnieć że pierwsza relacja TELIMENY to była właśnie
    Lublin - Łódź Fabr. (tyle, że z Lublina po południu), wtedy też CHEŁMIANIN
    jeździł do Łodzi i było extra. Ale warszawiaków to zawsze wkurzało, że takt im
    psują spóźnienia z Lublina. A my im na to - to zlikwidujcie wąskie gardło
    (jeden tor na Pilawa - Otwock, były plany i już wycinano dzrzewa na miejsce na
    drugi tor). Ostatecznie mówili: możecie się przesiadać w Warszawie, macie
    pociąg co godzinę. Tyle, że oczywiście o żadnym skomunikowaniu nie może być
    mowy, bo zazwyczaj Łódź odjeżdża przed przyjazdem naszego. A teraz też jakiś
    mądry zawiesił na wakacje ten 22101, za to zostawili o godzinę wcześniejszy (po
    5.00!!!) 22501.

    Dlatego kto wie, czy taki Lublin - Łódź (nawet 3-4 wagony) nie byłby w sam raz.
    Zresztą w Dęblinie możnaby podłączać grupę z Terespola lub w Radomiu z Kielc i
    frekwencja by się uzbierała. Chyba też tak kiedyś było? ale to była grupa do
    pociągu kołobrzeskiego, aha i był jeszcze taki Kielce - Łódź, który w róznych
    rozkładach jeździł albo łącznicą z pominięciem Radomia, albo wjeżdżał do
    Radomia i tam zmieniał czoło.





    Temat: Rocznica elektryfikacji kolei wiedeńskiej
    Gazeta w Częstochowie

    Maszynista, który w sobotę, 21 stycznia, o godz. 13.52 przyprowadzi do
    Częstochowy pociąg pospieszny z Łodzi, dostanie kwiaty i dyplom. Tak jak to
    było dokładnie 50 lat temu

    Wówczas okazją był przyjazd do Częstochowy - o tej samej porze, choć nie z
    Łodzi, lecz Warszawy - pierwszego pociągu elektrycznego. "W Kamieńsku -
    pisał w 1956 r. reporter "Życia Częstochowy", który jechał nadzwyczajnym
    składem - mijamy ostatni parowóz prowadzący pociąg osobowy. Punktualnie co
    do minuty jesteśmy w Częstochowie. Na peronach nieprzebrane tłumy.
    Powitania, kwiaty, podziękowania... Przemawia przodownik pracy Józef
    Piórkowski...". Dalej mowa jest o tym, że o 14.28 wjechał na stację kolejny
    pociąg elektryczny: już planowy, relacji Warszawa - Stalinogród. To ostatnie
    miasto zwie się dziś Katowicami.

    - Wiedenka była pierwszą elektryfikowaną linią dalekobieżną w Polsce. To
    było wydarzenie dużej rangi, dlatego zdecydowaliśmy się o nim przypomnieć w
    dniu 50. rocznicy - mówi Ryszard Michalak, emerytowany pracownik kolejowej
    energetyki, jeden z organizatorów dzisiejszych obchodów.

    Przy peronie dworca Stradom ustawiony zostanie w sobotę PUSiO. - Czyli
    "pociąg utrzymania sieci i oświetlenia". Będzie można go zwiedzać. Drugą
    ciekawostką będzie wóz pomiarowy - mówi Włodzimierz Janiszewski z
    PKP-Energetyki.

    Z kolei zakład taboru PKP ma podstawić na Stradom elektrowóz. I jak zawsze
    przy takich okazjach będzie można zwiedzić muzeum kolejnictwa, działające
    dzięki Towarzystwu Przyjaciół Kolei-Warszawsko-Wiedeńskiej. Nowym eksponatem
    placówki jest ocalona przez Michalaka przed złomowaniem szafa z podstacji
    trakcyjnej przy ul. Rejtana. Wyprodukowały ją w 1954 r. Zakłady im. Józefa
    Stalina w Niemieckiej Republice Demokratycznej.

    Po doprowadzeniu sieci trakcyjnej do Częstochowy kontynuowano prace w
    kierunku Gliwic, które zakończono w 1957 r. Pozostałe linie naszego węzła
    elektryfikowano w latach: 1965 - do Herbów, 1973 - do Koniecpola i w 1974 -
    do Chorzewa Siemkowic.

    Pierwsze koleje elektryczne na obecnym terytorium Polski

    .  1898 - Wąbrzeźno-Wąbrzeźno Miasto na Pomorzu (3 km)

    .  1914 - pierwszy odcinek w Sudetach; Niemcy zelektryfikowali całą sieć w
    tym rejonie od Wrocławia po GĂśrlitz. Trakcję zdemontowali w 1945 r. Rosjanie
    i wywieźli wraz z lokomotywami jako łup wojenny

    .  1927 - Elektryczna Kolej Dojazdowa (wówczas prywatna) z Warszawy do
    Grodziska Mazowieckiego

    .  1936 - elektryfikacja warszawskiego węzła wraz z budową tunelu pod Al.
    Jerozolimskimi i mostu na Wiśle

    .  1953 - rozpoczęcie elektryfikacji pierwszej dalekobieżnej linii
    kolejowej, czyli "wiedenki"







    Temat: 'Retro' Wrocław - Jelcz -krótka relacja

    | dość niefajnie. Przytomności wprawdzie nie stracił, ale jego towarzysze
    | nie bardzo wiedzieli co robić. Żeby było jeszcze ciekawiej ani kierpoć
    | ani pracownik techniczny nic z mowy Wyspiarzy nie rozumieli, więc i tak
    | dobrze, że nie pojechałem od razu ze stacji w dalszą trasę tylko gapiłem
    | się na loka.

    No a czemu mieli rozumieć niby, Anglicy przyjeżdżają do Polski to
    niech już łaskawie się nauczą kilku podstawowych zwrotów albo kupią
    sobie słowniczek za 20zł, skoro 99% ludzi w naszym kraju mówi po
    polsku.


    Polecam wątek z okresu weekendu majowego i opis pociągów w Rumunii.
    Rozumiem, że do każdego kraju, do którego jedziesz, zabierasz słownik a
    najlepiej uczysz się podstawowych zwrotów (np. mam duszności, mam
    złamany nadgarstek itd) w danym języku.

    [...]

    | Z tego co wiem to starszemu panu nic się nie stało (złamany nadgarstek
    | to "nic" przy tym jak zleciał), ale od 10 biedny siedzi w szpitalu w
    | Oławie i czeka, aż ktoś z jego ekipy go stamtąd weźmie. Tak czy owak,
    | pewnie po tej przygodzie zniechęci się nieco do odwiedzin naszego
    | dzikiego kraju.

    Dzikiego kraju według ciebie, w którym pogotowie przyjechało po 10-15
    minutach, weź puknij się w swój pusty łeb i nie obrażaj Polaków.
    Najlepiej wyjedź sobie do Anglii i tam mów w swoim ulubionym
    angielskim tylko.


    Nie wiem w jakiej części Polski mieszkasz, ale we Wrocławiu jak moja
    żona *pilnie* potrzebowała pomocy lekarza to pani z pogotowia jasno
    powiedziała, że przewidziany czas przyjazdu to 2h i mam brać taksówkę (a
    żona nie była w stanie się ruszać). To że w Jelczu się udało wynika
    tylko z tego, że jedna z Oławskich karetek stacjonuje właśnie w Jelczu,
    1km od stacji.
    Weź się sam więc puknij w łeb i nie obrażaj mnie, bo nigdzie nie
    powiedziałem że kocham Anglię i język angielski. Po prostu przyjęło się,
    że to jest język którym komunikuje się trochę ludzi na świecie i tyle.
    Zatem moje wywody nie mają wielbić Anglików, tylko wskazują moje
    zażenowanie poziomem znajomości języka angielskiego w Polsce. Nie mówię,
    że każdy ma biegle znać ten język, ale jak widzę obcokrajowca muczącego
    w sklepie, bo pani nie zna słów 'beef' i 'cow', albo panią w okienku PKP
    która też nie rozumie ni w ząb z tego co się do niej mówi to jest mi po
    prostu głupio. Jakbyś chciał wiedzieć - w szpitalu żadna z osób
    zajmujących się rannym też nie znała angielskiego.

     Ja jestem Polakiem i nie pozwolę się obrażać z
     powodu tego że przyjechało kilku przygłupów z Anglii którym nie chce
     się nauczyć kilkudziesięciu podstawowych słów po polsku, ani nawet
     kupić słowniczka (w słowniczku jest wymowa fonetyczna także!).

    Słuchaj Polaku. Po większości Twoich postów widzę, że wolisz toczyć
    pianę, więc dalsza dyskusja nie ma sensu. Niemniej jednak przeczytaj
    sobie to, może coś da Ci do myślenia:
    Na tej grupie, jak sądzę, są miłośnicy kolei. I - co ciekawe - tacy
    ludzie żyją również w innych krajach. I jest sobie człowiek, który w
    wieku 80 lat przyjeżdża do Polski, do Wolsztyna, gdzie są
    "najpiękniejsze parowozy", gdzie "lokomotywa ma duszę" tylko po to, żeby
    przez tydzień gapić się na te lokomotywy i spełnić "największe marzenie
    swojego życia" jakim jest prowadzenie lokomotywy. Ale lepiej jest
    powiedzieć (tak jak kierpoć), żeby taki koleś siedział na d*, a nie
    jeździł pociągiem. Pewnie. W takim razie zacznij zbierać podpisy pod
    projektem zmiany konstytucji, tak aby w RP był zakaz używania języka
    angielskiego. Niech cały cywilizowany świat uczy się naszej mowy skoro
    chce zwiedzać nasz kraj i zostawiać tutaj swoje pieniądze. A pasjonaci?
    Takich to najlepiej zamknąć w domu wariatów.

    R.





    Temat: Wycieczka na Tarnowską szopę.
    Cześć!

    Troszkę spóźniona relacja ;-))
    Dnia.22.01.2002  postanowiliśmy się wybrać w składzie: ja, Piotrek Serwin, Jacek Jędrusik
    i Piotrek Starczewski do Tarnowa w celu
    zwiedzenia tamtejszej szopy.

    Oto zapis zdarzeń:
    Wychodzę z domu jeszcze w egipskich ciemnościach i udaje się w stronę Dw. Gł. w Krakowie
    na osobowy 1029 (
    odjazd 7:25, przyjazd do Tarnowa 8:53 ). Na torze postojowym dla lokomotyw stoi ET21-351 z
    pociągiem
    naprawczym. W tym czasie dworzec zaszczyciły swoją obecnością: EP09: 13, 45, 46, a
    także EU07-240 z ZT Wrocław ( ost. rew. 99.11.10 ).
    Wsiadam do jednostki EN57 635st + 012s , ofkors standardowy syf, wszystkie drzwi
    "międzyprzedziałowe" są
    wypchnięte z prowadnic i w poprzek blokują przejście. Siedzenia plastikowe, bez zagłówków
    parzą w pupę
    niemiłosiernie, nawet siadnięcie na kurtce i plecaku nic nie pomogło. Zapełnienie ponad
    80%. Do Tarnowa
    dojeżdżam poparzony i powyginany, ale planowo ;-). Na dworcu stoi Krakowski pług
    lemieszowy. Chwilę potem na
    peron 2 ( o ile to można nazwać peronem ) wjeżdża EU07 z Bhpumnem. Za jakieś 2 minuty
    przez peron 3 przejeżdża
    jakieś 50kmh dłuuuugie brutto z bykiem na czele. Robiąc taki hałas i harmider że szkoda
    gadać ( PKP to wie
    jak odstraszyć pasażerów ).
    O godzinie 9:53 wjeżdża osobowy 66120 z resztą ekipy na pokładzie. Po krótkiej rozmowie
    udajemy się drogą legalną na Tarnowską szopę. Bez problemu załatwiliśmy sobie zgodę u
    naczelnika, na
    zwiedzanie i fotografowanie perełek lokomotywowni.
    Sedno relacji. Na szopie stoją: ET21- 658, 484, 424, 447, 187, 337. Prawie wraki: (
    podobno
    są w odstawce i mają mieć NG ) 270, 228, 445, 580, 188, 258, 389. ET41 - 035, 060, 081,
    128, 091, 063, 015 ( Jego połowa A jest złączona z połową B 154, połowa B 015 stoi przed
    halą, a połowa A 154 stoi na hali z wyciągniętym silnikiem ). Ponadto ST43 - 068, 375 (
    pięknie odmalowana ) i truposze: 412, 385. Przed
    halą stała SM31-133 z napisem "ODWODNIONA". Było też całe mnóstwo stonek, ale numerów nie
    spisywałem. Stał też
    słynny kibel 001.
    Po doszczętnym zwiedzeniu terenów lokomotywowni udaliśmy się do miłej pani ( chyba )
    kierowniczki która
    udostępniła nam całą szafę dokumentów i książek ( a także całe pomieszczenie ze stołem i
    krzesłami :))
    lokomotyw które w stacjonowały w lokomotywowni Tarnów.
    Spisanie wszystkich przydatnych rzeczy zajęło nam ponad godzinę. Piotrek zapisał chyba z
    pół zeszytu, i tu
    odrazu prośba o wpisanie tego do Piovara ( trzeba się dzielić
    :--)) Na przeciwko głównego budynku szopy stoi skwaszony Ol 49 - 72, była nawet możliwość
    wejścia do środka,
    co jako jedyny z naszej grupy wykorzystałem., niestety żal serce
    ściska jak się słyszy że nie ma pieniędzy na renowację tego zabytku...
    Po tylu przygodach odczuliśmy głód , więc postanowiliśmy znaleźć jakiś jedynie słuszny
    bar,
    niestety nie uświadczyliśmy owego na dworcu. W jedynym jaki był, na byle zupę trzeba było
    czekać 30 minut, bo
    "przykro mi, jest pora obiadowa". Więc postanowiliśmy wyjść na miasto. Poszukiwania nie
    trwały długo, bo tuż obok
    dworca znajduje się dobry i tani bar o nieznanej mi nazwie ( zapomniałem ;). Spożyliśmy
    pierogi ruskie z cenie
    3 zł. brutto ( ze skwarkami ;-)). Najbardziej zafascynował mnie Piotrek który spożył dwie
    porcje pierogów
    + zapiekankę, i stwierdził wszem i wobec że "dalej jestem głodny" ;-))))))))))))))
    Po pochłonięciu tego i owego udaliśmy się na perony, aby złapać moją osobówkę do Krakowa.
    Mając jeszcze chwilę
    czasu, bacznie obserwowaliśmy byka, którego to maszynista sam sobie musiał podłączyć skład
    Eaosów, ponieważ
    nigdzie w pobliżu nie było mandarynki...
    W końcu nadszedł czas odjazdu, pożegnaliśmy się, ja pognałem do kibla w kiblu a reszta
    zfocić byka, który miał
    zaraz odjechać w stronę Mościc.
    Na szczęście w kiblu były gąbkowe siedzenia, na których da się jeszcze jakoś wytrzymać, i
    nawet nie parzą w
    pupę. Za to można sobie stopić podeszwę od buta na grzejniku pod siedzeniem ;-)
    To by było na tyle. Jeśli coś pominąłem to dorzućcie.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl



  • Strona 4 z 4 • Zostało znalezionych 117 rezultatów • 1, 2, 3, 4 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.