Strona Główna PKP Poznań Poznań Ostrzeszów PKP Białystok Warszawa cennik PKP Biuro rzeczy znalezionych PKP Bydgoszcz bilet turystyczny PKP Bydgoszcz Galeria zdjęć PKP Cena biletu miesięcznego PKP Chełmża Toruń rozkład PKP Gliwice Opole Gł PKP gliwice-wrocław Główny pkp-gorzów wlkp-rozkład |
Widzisz posty znalezione dla zapytania: PKP bilety kupnoTemat: Leżeć w pociągu można tylko od Berlina Totalny absurd:Brak możliwości kupna jedneg biletu Namnożyło nam się przewoźników PKP i zamiast ułatwić podróż pasażerom, to ją totalnie utrudnili. Ba, w dodatku za większe pieniądze!!! PKP tworzy coraz więcej przesiadek. Na każdy pociąg z tych przesiadek pkp wystawia osobny bilet!!! i ... liczy od 1km należność za przejazd!!!! I tak jadąc z Malborka do Wrocławia, trzeba pokonać aż 3,4,5 przesiadek. Jeśli jedzie sie jednym rodzajem pociagu (pośpieszny, osobowy), to otrzymuje sie jeden bilet. Ale nie daj Boże, gdy połączenie wygląda tak: pospieszny, osobowy, pośpieszny lub tak: osobowy,pośpieszny,osobowy. Wtedy przeżywa sie szok. Cena biletu wzrasta o 40%!!!!! A trasa pociągu co do centymetra ta sama! Poza tym: 1. jeśli podczas przesiadki np. na stacji akurat stoi pociąg osobowy a mam bilet na pośpieszny - nie wolno mi pojechać tym osobowym! 2. mam bilet na droższy pociąg i szybciej jadący, ale nie wolno mi pojechać tańszym i jadącym wolniej 3. nie moge kupić jednego biletu na całą trasę z przesiadkami lecz na każdą przesiadkę muszę kupić osobny bilet, co znacznie podraża koszt 3. Mimo, że przesiadki są zmorą dla pasażerów to PKP ma to w głębokim poważaniu. Liczy sie dla nich tylko szmal, a nie pasażer. Wię pkp nadal zwieksza ilość przesiadek. 4. Większa ilość przesiadek znacząco wydłuża czas podróży. Dawniej z Malborka do Wrocławia jechało sie ok. 7 godzin. Dziś można jechać nawet 12 godzin. 5. Każda przesiadka liczona jest od 1 km, a nie jako ciąg kilometrów na całej trasie. To podraża bilet o 40%!!!! 6. Składy pociągów często sa tak krótkie, że pasażer nie ma miejsca nawet na korytarzu. Tak się dzieje szczególnie w okresach długich wekendów oraz w wakacje. 7. Zlikwidowano Warsy w pociągach. I tak: jadąc 500 km trasą, ale z konieczności z przesiadkami, pasażer nie ma prawa napić się w pociągu ciepłej herbaty czy kawy, albo zjeść coś na ciepło. Dodam,że piwo wcalenie musi tu być sprzedawane i nawet lepiej, aby nie było. Bo nie będzie pijanych pasażerów. 8. Za utrudnienia podróży: przesiadki, droższe bilety, spóźnienia pociagów, stres przez opóźnienia pociagów i obawa, czy zdąży sie na kolejną przesiadkę, tłok w pociągach, brud i smród, brak wody w toalecie, brak Warsów - za to wszystko PKP pobiera od nas... zwiększoną należnosć za bilety!!! 9. PKP celowo tak ustawia połączenia, by pasażer musiał kupować bilety u różnych przewoźników, bo inaczej to będzie musiał czekać na stacji przez wiele godzin! Czyli PKP znalazła świetny sposób na to, jak wyciągnać od pasażera pieniądze by obdarować nimi wszystkich przewoźników. Oto absurdy panujace na pkp. Dlaczego nikt bnie rozlicza tego monopolisty z tycg niedorzecznych poczynań??/ Temat: Slazacy podnosza glowe. Tu jest Polska i mówi się po polsku Aneta Dzienis 2009-08-26, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 21:12 W przeddzień wyjazdu na wakacje trafiłam na białostocki dworzec PKP. Stojąc w kolejce do kasy, zauważyłam przy sąsiednim okienku parę zdesperowanych obcokrajowców, którzy próbowali kupić dwa bilety do Wiednia, komunikując się z panią głównie w języku migowym. Logo: Interwencje Fot. studio Gazety Logo: Interwencje ZOBACZ TAKŻE * 94. Światowy Kongres Esperanto w Białymstoku w obiektywie (03-08-09, 15:24) SERWISY * Interwencje Oni mówili po angielsku, pomagając sobie rękoma, pani odpowiadała po polsku. Zapytałam, czy potrzebują pomocy. Odetchnęli, bo dziewczyna była studentką i bardzo zależało jej na zniżce przy kupnie biletu do Wiednia. Na moje pytanie, czy taka zniżka dziewczynie się należy, pani z okienka nr 5 najpierw nie zareagowała, a później warknęła "Proszę mi nie przeszkadzać". Włosi - którzy jak się później okazało wracali z kongresu esperanto - zerkali pytająco, więc ponowiłam pytanie. I się zaczęło. Od słowa do słowa pani z okienka coraz bardziej podnosiła głos (wprost proporcjonalnie zresztą do mojego rosnącego oburzenia). Usłyszałam: - Tu jest Polska i mówi się po polsku. Ja rozumiem po angielsku, ale nie mam ochoty rozmawiać. Jak pani potrzebuje, proszę się uczyć. Dowiedziałam się też, że mam "przestać się mądrzyć" i "iść się leczyć". Na nic nie zdały się moje tłumaczenia, że przecież pani pracuje w okienku obsługującym pociągi międzynarodowe, że od ładnych paru lat jesteśmy w Unii Europejskiej i nieznajomość języków obcych dobrze o nas nie świadczy. Bileterka ku przerażeniu Włochów - którzy koniec końców zapłacili za bilety normalne, nie doczekawszy się odpowiedzi, czy zniżka im się należy czy nie - zawyrokowała: "Doigrała się pani" i wezwała na mnie ochronę. A Włosi, powtarzając co chwila "sorry" i patrząc na mnie z żalem, pobiegli na pociąg. Panowie ochroniarze podzielili moje zdanie. Przez kolejne 45 minut kupowałam swój bilet. W jedną stronę. REKLAMY GOOGLE * Nocleg Wilno "Tanie Spanie ze Sniadaniem" Nacisnij teraz na nasza strone! www.aerodream.pl * Zarabiaj 300€ dziennie Darmowa i sprawdzona metoda. Zacznij zarabiać już dziś! 300euro-dziennie.pl * Narodowy Test IQ Rozwiąż test na iloraz inteligencji Sprawdź jaki uzyskasz wynik www.protestiq.pl Być może zapomniałabym o całej sprawie, gdyby nie doświadczenia zebrane podczas pobytu na holenderskich dworcach. Gdzie pracownicy mówią płynnie trzema językami. Z uśmiechem udzielają informacji, tłumacząc nawet po kilka razy, jak, gdzie i za ile się dostać. A cała operacja kupienia międzynarodowego biletu sprowadza się do paru kliknięć w komputer i samodzielnego wydruku biletu. Tam rozumieją, że nawet jeśli to Holandia, niderlandzkim jako Polka nie muszę się posługiwać. Oczywiście najłatwiej powiedzieć: i czemu się dziwię? Ale mi wciąż jest po prostu za taką naszą polską, zaściankową mentalność i panią z okienka nr 5 - wstyd. Temat: menele i smród na dworcu Kłodzko Miasto Nie uważam, że PKP musi upaść. PKP powinno wstać na nogi. Czy jeździłeś może czeskimi kolejami państwowymi? Dlaczego ich koleje nie upadły? Dlaczego z Czerveneho Kostelca można się łatwo i szybko dostać do sąsiednich miasteczek pociągiem, a jazdę koleją z Kłodzka do Kudowy można polecać tylko osobom, które mają za dużo czasu? Jeśli chodzi o dworzec we Wrocławiu, to nie wiem, czy pisząc "zobacz jak wygląda wrocławski Dworzec Główny, dworzec, który jest wizytówką całego regionu..." chciałeś go ocenić negatywnie, czy pozytywnie. Ja tyle godzin spędziłem na dworcu wrocławskim (zwłaszcza dojeżdżając na studia z Obornik Śląskich), że widzę, jak dużo się w nim zmieniło na lepsze. Gmach jest piękny - chyba najpiękniejszy dworzec w Polsce. Wnętrze zagospodarowane. Perony działają, tablice świetlne też. Kible wyremontowane. Kilka barów, sklepów takich i owakich. Komisariat policji. Zdarzają się męty, ale przez tyle lat nie dostałem jeszcze butelką w łeb na dworcu we Wrocku. A nawet kilka lat temu, kiedy chodziłem na studia na dworcu wrocławskim było inaczej (czyt. gorzej) niż obecnie - nie mówiąc o tym, jak było dziesięć czy kilkanaście lat temu. Od roku mieszkam w Szczecinie. Miasto 400-tysięczne, dworzec PKP nieciekawy. Za czasów prezydentury Jurczyka nikt palcem nie kiwnął, żeby chociaż oczyścić z zewnątrz ten budynek. Dopiero tegoroczne regaty "Tall Ships Races", które były punktem honoru dla władz i wizytówką miasta spowodowały, że wzięto się do remontu - niestety, dopiero na tydzień przed rozpoczęciem regat. Zdołano przynajmniej pospiesznie wyremontować i pomalować fasadę budynku, więc juz nie jest tak szpetnie. Mam nadzieję, że dalej coś z tego wyjdzie. Kilka lat temu Szczecin był strasznie zapóźniony za Wrocławiem, ale teraz widzę, że coś drgnęło i coraz więcej kamieniczek, kościołów i pięknych obiektów jest remontowanych. Co do Kłodzka - to nie wiem, co jeszcze mam tu dopowiedzieć - powiedziałem wszystko, co mnie spotkało tydzień temu na owym peronie podczas kupna biletu. Trzeba sprawę nagłośnić, dać do prasy miejskiej, zainteresować burmistrza i radnych. A co z PKP? Nie wiem. Jestem typem podróżnika, "obieżykrajem", który objechał (i dalej objeżdża) całą Polskę głównie koleją. I czasem zdarza się, że wysiadam np. na jakimś dziwnym dworcu i widzę ślady dawnej jego świetności. Np. byłem niedawno na dworcu PKP w Kamieńcu Ząbkowickim - wyszedłem, obejrzałem gmach dworca, perony, przejście podziemne... Zauważyłem stare znaki informacyjne, gdzie do przechowalni bagażu, gdzie do fryzjera dworcowego... Chciałoby się rzec - O tempora, o mores! Czemu nie jesteśmy w stanie dorównać Czechom, którzy zmodernizowali swoje koleje? Nie, kolej w Kotlinie Kłodzkiej nie może zniknąć - to byłaby hańba. Temat: PKS. Autobusem z klimą do Warszawy za 23 zł! Moje wrażenia z podróży Polonus Wschód Express Kilka dni temu przeczytałem na stronie PKS Wschód o uruchomieniu nowych połączeń Polonus Wschód Express z Lublina do Warszawy i z powrotem. Ponieważ pracuję w stolicy, bardzo ucieszyła mnie możliwość wypróbowania nowego sposobu powrotu do domu na weekend. Na dodatek nowy autobus i tylko 23 złote? Super. Do tego bilet będzie można kupić przez Internet, jak informuje strona PKS Wschód. Pełen zapału usiadłem rano, 18 września, do komputera, by kupić bilet na nowy autobus do Lublina. Niestety, choć na stronie www.pksbilety.pl połączenia Polonus Wschód już się pojawiły, opcja kupna biletu przez Internet była nieaktywna. To mnie trochę zniechęciło, bo oznaczało jazdę na Dworzec Zachodni PKS w Warszawie, stanie w kasie i stratę czasu. Ale cóż - mnie tak łatwo nie zniechęcą. Po pracy udałem się na Dworzec Zachodni. Niestety, nie zdążyłem na autobus o 16:55, ale trwając w swoim postanowieniu kupiłem bilet na 19:10. Udałem się na obiad i wróciłem na dworzec ok. 19. Autobus do Lublina nie pojawił się jednak o 19:10. O 19:20 z głośnika padł komunikat, iż "Autobus do Lublina z godziny 19:10 do tej pory nie powrócił z trasy". To mnie odrobinę już poruszyło, ale pomyślałem sobie: "Eee, dzisiaj inauguracja nowej trasy, na pewno podstawią inny autobus, przecież ludzie czekają". Cóż. Nie podstawili. Przez następne pół godziny nikt nie raczył poinformować zgromadzonych pasażerów co jest grane. Co też sprawiło, że większość się rozeszła, klnąc na PKS Wschód i Polonus Express. Ja twardo czekałem, również dlatego, że nie bardzo miałem inne wyjście (do busa bez rezerwacji bym się nie dopchał, a pociąg odjechał). Około 19:50, czterdzieści minut po czasie ogłoszono, iż "Autobus do Lublina z godziny 19:10 odjedzie o 20:10". "Tyle czekałem, to poczekam jeszcze te 20 minut" - stwierdziłem. Ostatecznie autobus zjawił się o 20:20. Okrągłe 70 minut po czasie, które spędziłem czekając na uroczym Dworcu Zachodnim. Naturalnie autobus nie był ani nowy, ani klimatyzowany. Był to kilkuletni autokar, lekko już zużyty i niezbyt pięknie pachnący. Chyba również nie do końca sprawny, bo jedna z kontrolek uparcie migała całą drogę, a na jednym z przystanków autobus nie chciał zapalić. Ruszyliśmy w drogę. Powoli, bo okazało się, że kierowca nie wie, gdzie znajdują się przystanek, na którym ma się zatrzymać w okolicy Dworca Centralnego. Poszukiwanie przystanka, mimo mojej szczerej chęci pomocy, nie zakończyło się powodzeniem. Po zaliczeniu dworca PKS przy stadionie i jeszcze jednego przystanku, wyjechaliśmy z Warszawy. Po drodze do Lublina zaliczyliśmy jeszcze kilkukilometrowy korek w Kołbieli (o to pretensji nie mam - norma) oraz kontrolę, która wlepiła kierowcy karę za wypuszczanie pasażerów w nieodpowiednim miejscu. Do stolicy Lubelszczyzny przybyłem po północy. Gdybym skorzystał z usług PKP, byłbym w domu około 20. Zatem szczerze i z pełną odpowiedzialnością nie polecam usług PKS Wschód i Polonus Wschód Express. Nie jest ani szybka, ani komfortowa i raczej nic, co PKS pisze na swojej stronie, nie jest prawdą. Stracicie tylko czas i nerwy. Temat: Prośba do SISKOM , sprawa aut. MZA humptyangel napisał: > nie kupią bo Lesio Ruta się nie zgodzi-a on jest wyrocznią dla HGW ws. komunika > cji. Marszałek Struzik ma apetyt na SKM Michał Kozak 14-11-2007, ostatnia aktualizacja 14-11-2007 04:53 Likwidację Szybkiej Kolei Miejskiej i połączenie jej z Kolejami Mazowieckimi zapowiada samorząd wojewódzki. Zdaniem marszałka Mazowsza Adama Struzika usprawni to przewozy kolejowe w stolicy. W listopadzie rząd zgodził się na przejęcie przez samorząd wszystkich udziałów w spółce Koleje Mazowieckie. Do tej pory 5 proc. posiadały w niej jeszcze PKP Przewozy Regionalne. – Czas skończyć z dwuwładzą w firmie. Chcemy odpowiadać za mazowieckie koleje sami – mówi Struzik. Do końca roku Mazowsze odkupi udziały za 1,2 mln zł. Za kolejne 175 mln zł samorządowcy staną się właścicielem dzierżawionego dziś od PKP taboru. Ma to być pierwszy krok przejęcia przez Urząd Marszałkowski lokalnych przewozów kolejowych na Mazowszu. Drugi to odkupienie od stolicy SKM.– Warszawa ma tramwaje, metro i autobusy, kolej może zostawić nam. Nie ma sensu przepychać się na torach, dlatego zaproponuję władzom Warszawy, by sprzedały nam SKM – mówi Struzik. Pomysł połączenia firm cieszy prezes Kolei Mazowieckich Halinę Sekitę: – Pozwoli to na budowę zintegrowanego systemu. Warszawa powinna mieć szybką kolej aglomeracyjną o wysokim standardzie. Możemy to zagwarantować.Innego zdania jest szef Zarządu Transportu Miejskiego. – Będę odradzał pani prezydent mechaniczną likwidację SKM – mówi dyrektor ZTM Leszek Ruta. – Do przewozu pasażerów po mieście potrzeba całkiem innego taboru niż na trasy podmiejskie. Pociągi muszą mieć m.in. więcej drzwi i miejsc stojących. Zamiast likwidować SKM, trzeba się zająć ujednoliceniem cen biletów i rozkładów jazdy obu spółek – proponuje. Władze miasta i województwa dyskutują, a tymczasem pasażerowie pociągów przeżywają gehennę. W poniedziałek rozpoczęła się przebudowa torów na Dworcu Wschodnim. Roboty zdezorganizowały ruch na linii średnicowej. Ponad 30 pociągów zniknęło z rozkładu jazdy, kilkadziesiąt jeździ zmienioną trasą. Dantejskie sceny rozgrywają się w wagonach i w niewielkim pawilonie Dworca Zachodniego, który na czas remontu stał się głównym punktem przesiadkowym dla pasażerów Kolei Mazowieckich. Zupełnie nieprzygotowany obsłużyć musi tysiące pasażerów. Kupno biletu w jednej z dwóch kas zajmuje kilkadziesiąt minut. – Do tego ścisku dochodzą niegrzeczni i niekompetentni konduktorzy i kontrolerzy – denerwuje się Mariusz Kubala, który do stolicy dojeżdża co dzień pociągami. Rozkład jazdy pociągów Kolei Mazowieckich www.mazowieckie.com.pl Źródło : Rzeczpospolita Temat: Od dziś pociągi kursują według nowego rozkładu Widziałem 2 razy jak z pociągu Łódź - Lublin z pociągu wysiadało 30 osób. To nie może być przypadek. Nie wiem czy te osoby jechały na całej trasie czy nie. To nie ma znaczenia. Jeżeli 1000 osób jechało pociągiem z Łodzi do Radomia, w Radomiu wysiadło 970 osób a do Lublina przyjechało 30 osób to trzeba zlikwidować ten pociąg na odc. Radom - Lublin. To teraz twierdzisz, że w 1990 roku pociąg Lublin - Łódź się nie opłacał? Bo już się pogubiłem. Ile razy byłeś w Lublinie, że wiesz lepiej ode mnie ile osób wysiadło z pociągu Łódź - Lublin? Czyli nadal twierdzisz, że 30 osób wysiadło z tego pociagu na peron a reszta w drugą stronę na tory żebym jak ich nie zobaczył? Likwidacja pociągu Łódź - Lublin przynajmniej na odcinku Radom - Lublin to bardzo dobre posunięcie pod wzgledem ekonomicznym i ekologicznym. Tak jeżeli wysiada 51 osób to ja bym to połączenie usunął. Jeżeli ty uważasz inaczej to co sądzisz o uruchomieniu pociągów np. na liniach Lublin - Biała Podlaska, Lublin - Siedlce, Lublin - Zamość, Lublin - Włodawa czy Lublin - Rzeszów? W każdym z tych pociągów zapewne znalazłoby się ze 30-50 osób. Czy to znaczy że te pociągi należy uruchomić natychmiast nie oglądając się na koszty? Przecież to kompletny absurd ekonomiczny i ekologiczny. Pociąg który wiezie ( wg ciebie) 1000 osób powinien być całkowicie bezdopłatowym ponieważ powinien on zarabiać na siebie i dawać duży zysk PKP. No chyba że połowa pasażerów to kolejarze, a druga połowa daje konduktorowi w łapę. Przykład szpitali pokazuje, że to jest całkowicie inna sytuacja, bo mieszkańcowi Przedborzy nie odmówią przyjęcia do szpitala wojewódzkiego, litości. Uważam, że podwyżki cen biletów PKP to krok w dobrym kierunku. Skoro pociąg wg ciebie jest takim luksusowym środkiem transportu w porównaniu z busem, to za ten luksus trzeba płacić. Albo niech płaci gmina, ale nie marszałek. Sprinter też się psuje, ale w przypadku kupna nowego Sprintera ( takiego jak jeździ na linii Lublin - Łódź) koszty napraw ponosi dealer ( bo jest gwarancja). Natomiast koszty napraw 20-letniej Bovy którą proponujesz ponosi sam przewożnik. To co, ma dokładać 5000 zł miesięcznie do tej Bovy? Absurd. Ten kto kupuje nowego Sprintera wcale nie działa z premedytacją na szkodę pasażerów. Nikt żadnego pasażera na siłę do Sprintera nie wciąga. Jeżeli komuś nie podoba się Sprinter to won ze Sprintera. Sprawa prosta. Nie ma obowiązku jeżdżenia Sprinterem. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że osoba produkująca wódkę działa na szkodę pijaków. A przecież nikt żadnemu pijakowi wódki na siłę do gardła nie wlewa. Do Rybnika wcale nie jedzie się pociągiem przez Jastrzębie-Zdrój. Chyba nigdy nie widziałeś mapy tamtego regionu. Gdyby PKP kierowały się twoją logiką, to pociągi z Krakowa do Warszawy jechałyby przez Katowice, Częstochowę i Łódź. Wodzisław Śląski, Jastrzębie Zdrój i Rybnik mają razem więcej mieszkańców niż Bielsko i Cieszyn. Co do połączenia Ostrawa - Kraków to można jechać przez Rybnik i Katowice. W ogóle nie orientujesz się w geografii Śląska. Temat: chwila na rozrachunek z samym sobą, emigrancie... Ograniczyc? W jaki sposob? W Uk wlasnie uwolnilem sie od polskich ograniczen, w Polsce biblioteka w moim rodzinnym miesice dysponowala budzetem rocznym na zakup nowych ksiazek okolo 130 pln...co za to kupic mozna to chyba kazdy wie, i jeszcze radni chcieli biblioteke zamknac, w UK w miescie gdzie mieszkam biblioteka miesci sie na 3 lub 4 pietrach, ksiazek z kazdej dziedziny setki, w ilus jezykach, nie tylko po angielsku, po polsku tez troche jest, jak i po arabsku, chinsku, japonsku i wielu innych jezykach, samouczki do nauki tych jezykow tez sa, przewodnikow turystycznych cala masa, moge sobie czytac co chce, i ja jestem ograniczony? z UK mam bezposrednie polaczenia lotnicze z calym swiatem, a z Polski to najpierw sie do tego Heathrow w UK wybrac zeby gdzies dalej poleciec. Anglia jest deszczowa? a to dobre, w poludniowych hrabstwach pada troche wiecej niz w Polsce, az 690 mm na rok, a w Polsce chyba 610 mm, i ciagle sie zastanawiam nad tymi water restrictions co to nakladaja co lato bo wody nie ma za duzo - tak to Anglia jest deszczowa. W Polsce sobie moglem pomarzyc o podrozach, o lepszym zyciu, pomarzyc jedynie, w UK moge sobie marzenia realizowac, dobre zarobki mi to pozwalaja...w Polsce moi znajomi w tym mym czasie jak wegetowali tak wegetuja, nie zrealizowali nic, bo z wyplat im starcza jedynie na skromne zycie, mi w UK jeszcze sporo zostaje a skromnie nie zyje, ja w pracy jestem ceniony, a w Polsce o ile juz te prace na czarno mialem to poszanowania zadnego i moi znajomi i rodzina tak samo nie maja, ci co w Polsce zostali...oni to oszczedzaja na wszystkim, chodza szukaja gdzie taniej, to w Polsce w aptece ludzie pytaja sie ile lek kosztuje i ze smutkiem odchodza z niewykupiona recepta bo im za drogo, ja w Uk ide do sklepy to nie patrze na ceny, klade w koszyk co mi trzeba i do kasy, a w Polsce co widze? znajomi gonia do biedronki bo tam pare groszy taniej, mieszkaja z rodzicami bo sami by nie dali rady sie utrzymac, tak ich wyplata ogranicza, a ja mam zycie takie jakie chcialem, ide do biblioteki, bire przewodniki lonelyplanet, czytam, kupno biletu na weekend gdzies po europie, jeszcze jak jest w poniedzialem bank holiday to pasuje, wziac jezcze jaki dzien wolny i poleciec, raptem pracuje na to dzien, dwa, co to jest? poza europe to juz trzeba poplanowac Liczy sie jakosc zycia, usmiechnieci ludzie na ulicy, nieznajomi mowia mi good morning, pociagiem jade to tam jest czysto, nikt mnie nie zaczepil, a w Polsce strach na dworzec pkp isc. A Gonzo czy tam Jas niech sie ogranicza w swoim swiecie jak to w UK jest niedobrze, jak tam Polakom zle, bija ich (a to we wroclawiu wlasnie murzyn pochlastal nozem Polakow), a swoa wiedze bierze z "londynczykow". Sukcesem jest to czego czlowiek w swoim zyciu doszedl, i ja w UK w 3 lata doszedlem daleko wiecej jak w Polsce przez 7 lat, bo w Polsce do niczego nie doszedlem, bo nie bylo jak a w UK szanse i to spore sa. Taki jest moj rozrachunek. Temat: "Wieniawski" nie pojedzie przez Radom? "Wieniawski" nie pojedzie przez Radom? To przykre, że w przedsiębiorstwie o nazwie PKP Przewozy Regionalne rozkłady jazdy układają ludzie, którzy chyba minęli się z powołaniem. Klub Miłośników Kolei dwa razy sugerował PKP PR zmiany w rozkładzie jazdy WIENIAWSKIEGO. PKP PR w ogóle się nawet nie ustosunkowała do naszych propozycji. Jedna z propozycji zakładała ponowne uruchomienie pociągu Lublin-Szczecin (nr 28200) śladem zlikwidowanego w 2003 roku połączenia o identycznej relacji. A więc połączenia nocnego, gdzie pociąg wyjeżdżałby z Lublina ok. godziny 21 i przyjeżdżałby do Szczecina ok. godziny 8 rano dnia następnego. Druga propozycja to zmiana godziny odjazdu WIENIAWSKIEGO na godzinnę poranną. Postulowaliśmy by WIENIAWSKI najpóźniej wyjeżdżał z Lublina o godz. 8 rano. Wypowiedź rzecznika PKP PR jest zgodna z prawdą, ale nie zawiera przyczyn takiego stanu faktycznego jaki mamy. PKP PR po prostu trudno się jest przyznać do błędów. Zatem wyjaśniamy. Obecnie z Lublina o godzinie 7.40 rano wyjeżdża pociąg GAŁCZYŃSKI (Lublin- Szczecin) spółki PKP IC. Jest to pociąg o kategorii TLK (tanie linie kolejowe). Spółka PKP IC oferuje znacznie lepszy standard wagonów, mało tego istnieje możliwość kupna w przedsprzedaży taniego biletu tj. za 27 złotych nawet do samego Szczecina, czas przejazdu pociągu do Poznania jest krótszy niż WIENIAWSKIEGO ponieważ jedzie po zmodernizowanych lub lepiej utrzymanych torach. Zatem normalnym jest, że główny potok pasażerski w kierunku Poznania i Szczecina wsiądzie właśnie do Gałczyńskiego. WIENIAWSKI wyjeżdża z Lublina o 10.30. Zatem już trzy godziny po odjeździe Gałczyńskiego. Jego czas przejazdu jest dłuższy, wagony gorszej jakości no i cena rynkowa bez żadnych promocji. Gołym okiem widać, że WIENIAWSKI przegrywa w konkurencji z GAŁCZYŃSKIM. O ile rozkład jazdy WIENIAWSKIEGO był rok temu latem narzucony, o tyle od grudnia 2006 r. mógł on już jeździć w bardziej dogodnych godzinach. PKP PR nie zrobiły nic ze swojej strony by to zmienić, mimo licznych próśb były głuche na głosy pasażerów i ludzi którzy tak jak my interesują się koleją. No i w końcu biuro marketingu PKP PR nie powiesiło ani jednej kartki chociażby formatu A4 na radomskim dw. PKP z informacją o połączeniu. Do tej pory wiele osób z przyzwyczajenia jeździ do Poznania przez Warszawę nie wiedząc, że WIENIAWSKI kursuje. Podsumowując. Wyraźnie widać, że głównym winowajcą obecnego stanu faktycznego są ludzie z PKP PR. Bowiem to, że PKP da pociąg nie oznacza wcale, że będzie nim jeździło wielu pasażerów. Kluczem do sukcesu każdego połączenia kolejowego jest rozkład jazdy, ułożony dla pasażerów, a nie dla kolejarzy. Temat: Przeżyłam koszmarną podróż. Niech PKP się wstydzi Podstawowe rady dla klientów PKP 1/Kupując bilet nie należy przed okienkiem kasowym stać w bezruchu - należy dreptać w miejscu. Dreptanie objawia się charakterystycznym mlaskaniem. Przerwanie dreptania MUSI skończyć się przyklejeniem butów na stałe do podłogi. Dalsza podróż będzie możliwa w skarpetach, no chyba, że wtedy również zapomnicie a dreptaniu - jezeli tak to dalej na bosaka. 2/Kupując bilet nie należy poganiać J.W. Pani Kasjerki. Jeżeli nie może w danym momencie przerwać robótki na drutach, to znaczy, że nie może i podejdzie z zaplecza jak będzie mogła. Poganianie J.W. Pani Kasjerki powoduje automatycznie wydłużenie czasu wydrukowania biletu z ustawowych 10 min./szt do około 20-30. Jakikolwiek błąd w treści biletu należy natychmiast wziąć na siebie - istnieje wtedy cień szansy na otrzymanie poprawnego. W żadnym wypadku nie należy zapominać o dreptaniu... 3/Jakiekolwiek planowanie czasu podróży, godziny odjazdu, ewentualnych przesiadek i połączeń na trasie świadczy o osobowościowym niedostosowaniu do narzuconych przez PKP wysokich standardów punktualności i regularności przewozów. 4/W związku z częstymi zmianami rozkładu jazdy, dostosowanymi i wychodzącymi na przeciw oczekiwaniom pasażerów, po kupieniu biletu należy upewnić się, czy pociąg, na który przed chwilą bilet kupiliśmy nadal jest w rozkładzie jazdy. Po wejściu do wagonu nie należy zajmować miejsca w przedziale bez upewnienia się, że tuż przed odjazdem nie zmieniono na wagonie wiszącej nań obskurnej blachy z oznaczeniem trasy przejazdu. 5/Zakupienie obowiązkowej miejscówki i oczekiwanie w zamian wolnego miejsca w pociągu jest podstawą do usunięcia z tegoż pociągu i skierowanie na obserwację psychiatryczną. 6/Oczekiwanie w przedziale chłodu latem a ciepła zimą powoduje skutki jak w p.5 7/Oczekiwanie w wagonie zapachu innego niż dwutygodniowe skarpety - j.w. 8/Oczekiwanie w toalecie zapachu innego niż dwutygodniowy mocz - także j.w. 9/Wchodzenie do toalety w obuwiu o podeszwie niższej niż 2,5 cm i z materiału niekwasoodpornego zwalnia PKP z jakichkolwiek roszczeń z tytułu zżarcia lica buta przez pływającą po podłodze klopa substancję. 10/ W trosce o dobre samopoczucie podróżnych w nocnych pociągach dalekobieżnych personel kontrolno-pokładowy w pastaci nadchodzących kolejno: młodszego konduktora, konduktora, starszego konduktora, kierownika pociągu, młodszego rewidenta, rewidenta i starszego rewidenta skutecznie uniemożliwi popadnięcie w nudny i bezsensowny sen. Sen, który odpłynie w siną dal razem z nadpływającą adrenaliną, kiedy ostatni kontrolujący, pan Nadrewident nie będzie w stanie odczytać treści biletu spod ptaszków, datowników, dziurek i iksów swoich poprzedników, stwierdzając autorytatywnie i ostatecznie niewazność naszego biletu i zmuszając do kupna nowego. Cena nowego biletu zostaje oczywiście powiększona o opłatę specjalną. 10/ Planowanie odpoczynku w pociągu ekspresowym jest równie nierealne jak w p.9. Bo choć liczba kontroli jest nieznacznie mniejsza, to przecież zapłacilismy dodatkową kwotę za charczące z przedziałowego głośnika komunikaty o starcie, międzylądowaniach, wypuszczeniu klap i rozjechaniu zająca. Pod tym względem nie do pokonania są TLK: Szszszs...trzrzrzr... Zzzzzzzzzzaaaaaałoga pokładowa wwwwwiiiita państwa na pokładzie pociągu szsz...chrchr...trzask. Życzymy przyjemnej podróży... Temat: PKP wchodzi w XXI wiek - jak przyjemnie spedzic 1/Kupując bilet nie należy przed okienkiem kasowym stać w bezruchu - należy dreptać w miejscu. Dreptanie objawia się charakterystycznym mlaskaniem. Przerwanie dreptania MUSI skończyć się przyklejeniem butów na stałe do podłogi. Dalsza podróż będzie możliwa w skarpetach, no chyba, że wtedy również zapomnicie a dreptaniu - jezeli tak to dalej na bosaka. 2/Kupując bilet nie należy poganiać J.W. Pani Kasjerki. Jeżeli nie może w danym momencie przerwać robótki na drutach, to znaczy, że nie może i podejdzie z zaplecza jak będzie mogła. Poganianie J.W. Pani Kasjerki powoduje automatycznie wydłużenie czasu wydrukowania biletu z ustawowych 10 min./szt do około 20-30. Jakikolwiek błąd w treści biletu należy natychmiast wziąć na siebie - istnieje wtedy cień szansy na otrzymanie poprawnego. W żadnym wypadku nie należy zapominać o dreptaniu... 3/Jakiekolwiek planowanie czasu podróży, godziny odjazdu, ewentualnych przesiadek i połączeń na trasie świadczy o osobowościowym niedostosowaniu do narzuconych przez PKP wysokich standardów punktualności i regularności przewozów. 4/W związku z częstymi zmianami rozkładu jazdy, dostosowanymi i wychodzącymi na przeciw oczekiwaniom pasażerów, po kupieniu biletu należy upewnić się, czy pociąg, na który przed chwilą bilet kupiliśmy nadal jest w rozkładzie jazdy. Po wejściu do wagonu nie należy zajmować miejsca w przedziale bez upewnienia się, że tuż przed odjazdem nie zmieniono na wagonie wiszącej nań obskurnej blachy z oznaczeniem trasy przejazdu. 5/Zakupienie obowiązkowej miejscówki i oczekiwanie w zamian wolnego miejsca w pociągu jest podstawą do usunięcia z tegoż pociągu i skierowanie na obserwację psychiatryczną. 6/Oczekiwanie w przedziale chłodu latem a ciepła zimą powoduje skutki jak w p.5 7/Oczekiwanie w wagonie zapachu innego niż dwutygodniowe skarpety - j.w. 8/Oczekiwanie w toalecie zapachu innego niż dwutygodniowy mocz - także j.w. 9/Wchodzenie do toalety w obuwiu o podeszwie niższej niż 2,5 cm i z materiału niekwasoodpornego zwalnia PKP z jakichkolwiek roszczeń z tytułu zżarcia lica buta przez pływającą po podłodze klopa substancję. 10/ W trosce o dobre samopoczucie podróżnych w nocnych pociągach dalekobieżnych personel kontrolno-pokładowy w pastaci nadchodzących kolejno: młodszego konduktora, konduktora, starszego konduktora, kierownika pociągu, młodszego rewidenta, rewidenta i starszego rewidenta skutecznie uniemożliwi popadnięcie w nudny i bezsensowny sen. Sen, który odpłynie w siną dal razem z nadpływającą adrenaliną, kiedy ostatni kontrolujący, pan Nadrewident nie będzie w stanie odczytać treści biletu spod ptaszków, datowników, dziurek i iksów swoich poprzedników, stwierdzając autorytatywnie i ostatecznie niewazność naszego biletu i zmuszając do kupna nowego. Cena nowego biletu zostaje oczywiście powiększona o opłatę specjalną. 10/ Planowanie odpoczynku w pociągu ekspresowym jest równie nierealne jak w p.9. Bo choć liczba kontroli jest nieznacznie mniejsza, to przecież zapłacilismy dodatkową kwotę za charczące z przedziałowego głośnika komunikaty o starcie, międzylądowaniach, wypuszczeniu klap i rozjechaniu zająca. Pod tym względem nie do pokonania są TLK: Szszszs...trzrzrzr... Zzzzzzzzzzaaaaaałoga pokładowa wwwwwiiiita państwa na pokładzie pociągu szsz...chrchr...trzask. Życzymy przyjemnej podróży... Temat: Lepsze czasy dla kolei w regionie Gość portalu: Gregor napisał(a): > Nie tyle przespalem, co po prostu nie mieszkam w Polsce:) Wiem, ale nie jesteś na bieżąco z różnych względów, nie tylko z tego :) > A koncesja, czy licen cja? Na jedno > wychodzi... Nie, nie wychodzi. Koncesje są uznaniowe, licencję po spełnieniu warunków _musisz_ otrzymać. Niby niewielki drobiazg, a spora różnica. > Ale nigdzie nie napisalem o kupnie 3, czy 50 biletow na 1 trasie! Ale tym się ten hipotetyczny scenariusz skończy. Nawet spółki grupy PKP nie potrafią się porozumieć w sprawie rozliczeń wzajemnych, a co tu mówić o styku samorząd/prywaciarze/państwo... > Wlascicielem linii > kolejowych jest w Polsce PLK. Placi sie wiec tej firmie za ich korzystanie. I n > ie oznacza to wcale, ze na 1 odcinku tylko 1 przewoznik ma prawo jezdzic! Nie, ale wynegocjowane stawki są różne, nie wspominając o tym że plany inwestycyjne PLK niekoniecznie muszą być zgodne z planami samorządu. O takim drobiazgu że w ten sposób dążysz do sytuacji w której PLK będzie dawać priorytet pociągom towarowym przed osobowymi nie wspominając... > Wrecz przeciwnie, konkurencja moze > podniesc standard > pociagow i utrzymac, czy wrecz obnizyc ceny biletow. Może, ale na obniżkę cen bym nie liczył. Samorzad wojewodztwa jest > wlascicielem > szynobusow, wiec moglby utworzyc spolke kolejowa i wozic nimi pasazerow na wlas > ny rachunek. Po wybudowaniu własnego zaplecza technicznego i zatrudnieniu i przeszkoleniu własnych kolejarzy. Normalnie złoty interes. :) > A to, > czy beda to wylacznie trasy wewnatrz regionu, czy tez np. Inowroclaw-Gniezno, t > o juz ich sprawa. No jakby niezupełnie. Cięcie pociągów na krótkie odcinki i zmuszanie pasażerów do kupowania więcej niż jednego biletu oznacza odpływ w stronę komunikacji autobusowej. Polacy cenią sobie jeden bilet i połączenia maksymalnie bezpośrednie. > Dam > Ci bardzo dobry przyklad. W Wlk Brytanii nie istnieje odpowiednik PKP (Kiedys b > yl British Rail). I z > Glasgow do Londynu (czyli trasa miedzy dwoma krajami) jest obslugiwana przez Sc > ot Rail, Virgin > Trains, GNER i bodajze First albo First Scotland. W samym Glasgow przewoznikiem > lokalnym (na trasach > miejskich i podmiejskich) jest SPT (Strathclyde Passenger Transport). I dziala > to wszystko calkiem > sprawnie, a pociagi sa nieporownywalne z naszym PKP (ostatnio Virgin wprowadzil > na trase Glasgow- > Londyn Pendolino, ktore kiedys PKP testowaly). Ale wcale nie wygląda to różowo w porównaniu z czasami British Rail (które zresztą w latach przed prywatyzacją zostało ostro pocięte, więc nic dziwnego że teraz pasażerów z powrotem przybywa) > Podobnie dzieje sie tez w Niemcz > ech, gdzie powoli > wchodza prywatni przewoznicy i pewnie w kilku innych krajach, o ktorych nie wie > m:)) Prywatni przewoźnicy w Niemczech, których jest multum od wielu lat zresztą, działają w porozumieniu z samorządami i biorą od nich dofianansowanie w przeważającej większości przypadków. I potrafią się rozliczać między sobą. W Polsce też działa coraz więcej prywatnych przewoźników. Ale wożą towary, bo to się opłaca. Przy obecnym sposobie finansowania przewozów pasażerskich żadna firma prywatna o zdrowych zmysłach się tym nie zajmie. > Efekt koncowy, to > lepsze warunki dla pasazerow. A chyba o to powinno chodzic... Lepszych warunków dla pasażerów nie da się osiągnąć bez zainwestowania w kolej czegoś więcej niż te ochłapy które państwo polskie na nią przeznacza, po prostu (zeszliśmy zdaje się do jednego _promila_ PKB). Drugim problemem jest to że bez wywalenia betonu z pekapu zwiększenie środków da niewiele. Temat: Od dziś pociągi kursują według nowego rozkładu Mentalnosc.. Nie twierdze, ze nie widziales 30 osob: uwazam jedynie, ze: a) z jednostkowych przypadkow nie mozna wnosic na temat calosci (co jest zgodne z logika formalna); b) nie wiesz, ze te osoby jechaly na calej trasie, a wczesniej nie wysiadaly / wsiadaly inne; c) bzdura jest twierdzenie, ze te 30 osob to wylacznie rodziny kolejarzy; d) nie jest prawda, iz pociag relacji Lodz - Lublin oplacal sie na poczatku lat 90 XX wieku; chyba, ze rok 2008 to tez jest dla Ciebie "poczatek XX wieku"? Owszem, niezle znam Lublin i jego renesansowe piekno. Nie znaczy to jednak, ze Ty jako Lublinianin masz racje w tym, co piszesz. Swe przekonania opierasz na tym, co sie Tobie wydaje - nie zas, na dowodach. Samemu popatrz: skoro PKP sie oplacalo kilkanascie lat po upadku PRL (zas przewoznikom autobusowym oplaca sie do dzis), to jednak nie jest to 30 osob... pomysl troche;) Likwidacja polaczenia Lodz - Lublin to blad PKP, i dzialanie na szkode tej firmy. Mozna dochodzic prawnie skutkow takowej decyzji (na gruncie kc, jako dzialanie na szkode przedsiebiorstwa, ktorym sie zarzadza). Widzisz, jesli wysiada 51 osob to Ty bys polaczenie usunal. A ja nie, poniewaz wiem, ze jest to polaczenie szalenie istotne; zas z faktu, ze 1, 2, 5, wysiadlo 51 osob - nie mozna niczego rozstrzygac. Swietnie, ze (przynajmniej teoretycznie) rozumiesz system doplat. Ale, czy umiesz zastosowac go w praktyce? Chyba niekoniecznie, skoro od 2210 czy 2212 wymagasz, aby byl bez doplatowym - skoro, ex definitione, wszystkie osobowe sklady (realizowane, najczesciej, przez EZT) sa wlasnie regulowane dofinansowaniami. Przyklad szpitali jest pokazaniem, jak dalece nieudolna jest pieniacka logika, jakiej uzywasz: jesli isc jej torem, to nalezy zlikwidowac szpitale wojewodzkie, poniewaz w miejscowosciach "X", "Y", "Z", nie ma szpitala - a placa na szpital wojewodzki. Dla Ciebie to rozwiazanie sensowne, dla mnie: idiotyzm. Podwyzki ceny biletow? Piekny pomysl! Pomijajac, ze w Niemczech kolej jest dofinansowana i relatywnie droga, to zobacz, jakie jest to przedsiebiorstwo oraz jakim jest standard uslug, jakie oferuje. Propozycja podwyzki cen biletow za TAKI standard, jaki oferuje PKP, to zenada i szczyt bezczelnosci. Odnosnie autobusow: milo, ze napisales, iz Sprinter TEZ sie psuje. Choc nadal nie widze korelacji, miedzy psuciem sie Irizarow a Sprinterow. Koszt przewozu osob tez nie jest drastycznie na korzysc Sprintera: skoro przy 25 osobach jest to ok. 10 - 13 - 15 l / 100 km, to 20 - 25 - 30 l / 50 - 55 osob jest takze oplacalne. Zas standard duzego pojazdu jest znacznie lepszy, niz Sprintera. Osoba obslugujaca trase Lodz - Lublin jest typowym "polaczkiem". Mogla skorzystac z leasingu na duzy autobus, lecz zdecydowala sie na kupno Sprinterow. Celowo i z premedytacja dzialajac na szkode pasazerow (komfort, wygoda, etc.), za to robiac - generalnie iluzoryczne - oszczednosci. Typowa mentalnosc "polaczka". Niestety. A Cieszyn... mapka niepotrzebna. Do Rybnika musialbys ponadto pojechac przez Jastrzebie - Zdroj (absurd), oraz Wodzislaw Slaski. Tymczasem z Cieszyna jedziesz do Bielska, nastepnie (przez Tychy) do Katowic. Zastanow sie, ktora trasa jest wazniejsza dla ludzi. Podpowiedz: Cieszyn i Bielsko (polaczenie z Krakowem, etc.) sa znacznie bardziej potrzebne, niz Wodzislaw Slaski, oraz Jastrzebie Zdroj (jestes fanem tego miejsca???). Pomysl nad tym. Temat: Jak pojemne są nasze tramwaje? Dzien Dobry! Ja sobie strzelam w stope? W niemieckich miastach tymi i innymi tramwajami jezdzi sie nader wygodnie. Wiem, bo w jednym z nich mam zaszczyt studiowac. Wiem, bo jestem milosnikiem komunikacji miejskiej i w niejednym miescie bylem tylko po to, by przestudiowac wlasnie uklady komunikacji miejskiej. Te tramwaje SA dobre i SPELNIAJA swoje zadanie. Niestety, ktos nie pomyslal i mamy w Combino wiecej siedzen niz bysmy chcieli. Ale dla chcacego nic trudnego - polowe siedzen mozna wyjac. Kto powiedzial, ze potrzebujemy tuzin nowych tramwajow? SAME TRAMWAJE. Tabor trzeba wymieniac. Polskie wagony typu 102N/Na z lat 70. sa juz na ukonczeniu, a ich remont, jak wykazaly ekspertyzy MPK (kwestionowane co prawda przez niektorych milosnikow...), bylby nieoplacalny. Uzywane tramwaje z Niemiec tez nie sa wyjsciem dlugofalowym - za 10 lat bedziemy musieli sie z nimi pozegnac, poza tym w Niemczech wlasciwie wszystkie miasta, z ktorych moglibysmy kupic te tramwaje (np. Duesseldorf, Frankfurt/M, etc.) juz posprzedawaly wszystko (lub prawie wszystko) co sie dalo. Usprawnianie komunikacji miejskiej nie sprowadza sie TYLKO do kupna nowego taboru, ale tabor jako taki jest najwazniejszym skladnikiem sprawnosci (takze ekonomicznej) kazdego systemu transportowego. Dlaczego PKP jest chore? Bo na zamykanych trasach kursuja 2 pociagi dziennie (przy takiej czestotliwosci tez bym sobie samochod kupil...), obslugiwane przez 30-40 letnie lokomotywy przeznaczone do ciezkich zadan przewozowych, a nie ciagniecia 2 pustawych wagonow z V=30km/h. Ale to nic tu nie ma do rzeczy. Nie jestem goracym zwolennikiem Combino, ale staram sie wszystkim uswiadomic, ze w momencie rozpisania przetargu i podpisywania umowy (bodaj 2000 czy 2001) byla to najlepsza alternatywa. Dlaczego? Po aferze z Tatrami RT6N1 kupionymi w 1997r. MPK naciskalo - zreszta bardzo slusznie - by nastepne tramwaje byly sprawdzonymi modelami, ktore kursuja juz w wielu miastach. Do przetargu stanely wowczas nastepujace firmy: Bombardier - dwa modele: Cityrunner (kursujace w: Graz, Linz, ok. 30-40szt. podowczas) i NGT6 (Krakow i chyba już Essen: 30szt.) Skoda - Anitra (wowczas prototyp, obecnie zamowiony przez Prage) HCP - blizej nieokreslony prototyp, do dzisiaj istniejacy tylko na papierze, jesli w ogole (nikt spoza HCP chyba go nie widzial) Siemens - Combino (wowczas kursujacy w: Poczdam, Amsterdam, Erfurt, Augsburg, Freiburg, Melbourne, Hiroszima, Bazylea, Nordhausen,Duesseldorf w liczbie sztuk ok. 200). Cenowo tramwaje (te istniejace - te nieistniejace odpadly, bo wymogiem przetargu bylo to, ze juz gdzies je kupiono) byly dosc zblizone do siebie. Troche tansze mialy byc jedynie NGT6, gdyby byly montowane w Krakowie, zas Cityrunner byl drozszy od Combino. W zadnym z istniejacych wowczas modeli zadnych wad nie zanotowano. Zadecydowano o kupnie Combino, albowiem model ten byl pojemniejszy od NGT6 (NGT6 mial np. tylko 4 pary drzwi), wyprodukowano go w najwiekszej ilosci egzemplarzy i byl bodaj najstarszym (tzn. najbardziej wyprobowanym) modelem ze wszystkich. Decyzja byla wiec logiczna i sprawiedliwa. Nikt nie mial zielonego pojecia o wadach konstrukcyjnych. Nawet w momencie przyjazdu Combino do Poznania wszyscy sie cieszyli, az tu nagle odkryto wade i gromy posypaly sie na dyrekcje MPK tak ze strony radnych jak i czytelnikow. Uwazam to za bezsensowna krytyke. MPK podjelo sluszna jak na owa sytuacje decyzje. Koszt tramwajow zostal zawyzony, albowiem nie wykupiono ubezpieczenia przeciwko wahaniom kursu walut (za tramwaje Poznan placi w euro). Ale czy w 2000 czy 2001r. wiedzielismy juz o wojnie w Iraku i w konsekwencji o poteznym wzroscie kursu euro? Zgoda - ubezpieczenie trzeba bylo wykupic. Ale poza tym MPK nie popelnilo w tym przetargu i w tej calej sprawie ZADNEGO bledu. Blad popelnil Siemens i to na ta firme trzeba sie zloscic. Co do norm - normy te wymyslono jeszcze za glebokiej komuny i sa to normy uzywane do potrzeb homologacyjnych przez Ministerstwo Infrastruktury,a nie "naciagane do potrzeb przetargu". Zgoda - moze nie jest to nazbyt przyjemne, ze pasazerowie sa tutaj oklamywani, co do pojemnosci tramwajow, ale jest to naprawde drobiazg. Chyba tylko Gazeta Wyborcza i jej korespondenci maja czas i ochote sie nad tym na co dzien zastanawiac. Combino maja podobna pojemnosc w porownaniu do innych tramwajow w Poznaniu. Podwyzki cen za bilety byly, sa i beda. W 1993r. bilet 10-min. kosztowal 1800zl, czyli 18gr. Tramwaje byly przepelnione, stare, autobusy - podobnie. Dzisiaj 2/3 taboru autobusowego jest niskopodlogowa, mamy wreszcie PST, ilosc wozokilometrow wykonywanych przez MPK pewnie tez wzrosla. Mamy nowe wiaty... I tak dalej. Za to wlasnie sie placi. Moim zdaniem komfort w poznanskiej komunikacji miejskiej wzrasta. Moze faktycznie MPK mogloby sie lepiej spisywac w porownaniu do tego, ile dostaje pieniedzy. Niemniej uwazam, ze komunikacja miejska w Poznaniu stoi na przyzwoitym poziomie w porownaniu z reszta kraju. Temat: bydgoszcz bedzie miala 2 nowe mosty, Torun tylko 1 Nigdzie ci nie przyznaję, że dostaliśmy więcej. Piszę tylko "może". Ja nie liczyłem ile u was kasy pójdzie na wasze MZK. Wiem ile warte są projekty transportu zbiorowego w Toruniu: ok 230 mln zł, z czego 70 to "odnowa transportu zbiorowego" a ponad 100 to BiT City. U was jest tramwaj na Fordon - grubo ponad 400 mln zł, z czego 200 dofinansowania. jak zawsze masz bledne dane hecer..... torun.gazeta.pl/torun/1,87119,6877830,BiT_City__czyli_szybka_kolej__ale_bez_torow.html Projekt BiT City, wpisany na listę inwestycji kluczowych unijnego programu Infrastruktura i Środowisko, ma kosztować 811 mln zł. Z Brukseli dostaniemy na niego ponad 338 mln zł. Podzielony jest na trzy części. Pierwsza warta ponad 151 mln zł dotyczy inwestycji tramwajowo-kolejowych w naszym mieście. Na jej realizację Unia przekaże ponad 71 mln zł. Resztę magistrat musi dołożyć z własnej kasy. Za te pieniądze władze Torunia chcą m.in. przebudować torowisko tramwajowe między Dworcem Miasto a ul. Chopina, zrewitalizować dworce kolejowe, wybudować tunel i drugi tor pod pl. Pokoju Toruńskiego oraz kupić 15 nowych tramwajów. Druga część zadania - warta ponad 208 mln zł, z czego Bruksela wyłoży ponad 93 mln zł - obejmuje stworzenie zintegrowanego systemu transportu publicznego i taryfowego w Toruniu i Bydgoszczy, kupno automatów do sprzedaży biletów oraz siedmiu nowoczesnych pociągów do obsługi trasy między obu miastami oraz budowę wiaduktu kolejowego w Solcu Kujawskim. Trzecia część projektu będzie realizowana w Bydgoszczy. Władze miasta przy wsparciu unijnych pieniędzy i Urzędu Marszałkowskiego za 451 mln zł (dofinansowanie z Brukseli sięgnie prawie 173 mln zł) chcą zbudować linię tramwajową do Fordonu oraz przebudować układ drogowy ul. Fordońskiej, Lewińskiego, Akademickiej i Andersa oraz stworzyć połączenie kolejowe między dworcem Bydgoszcz Główna a portem lotniczym. powiedz mi jakim cudem dofinansowanie tramwaju do fordonu wynioslo 200 baniek? pisales ze jeszcze 70 na tramwaj do pkp( dofinansowanie to tylko 10 milionow euro) wiec prawie 65 baniek musi dolozyc bydgoszcz... Byłbym niezmiernie wdzięczny gdybyś przedstawił jakieś dane. Cały czas mocno > mącisz na tym forum - sypiesz ogólnikami. Może jakieś liczby? macisz ty hecer, bo nie rozrozniasz programow, ile juz razy bredziles,z e tramwaj do pkp to jest z bit city, albo, z ew ramach bit city nic nie dostal grudziadz.... U nas całość to jest jakieś 200-230 baniek. U was - grubo ponad 500 baniek z grubsza sie zgadza...tylko, ze wasz wklad wlasny to okolo 100 baniek a nasz ponad 300....wiec dlaczego sie dziwisz,ze u nas sie wiecej zbuduje? bo damy ponad 3 razy wiecej wlasnej kasy.... Temat: Niezwykle drogie mieszkania w blokach Wrocław to niestety porażka, za 20 lat będzie lepi Gość portalu: W napisał(a): > Kończę tam studia, niestety miasto nie jest dla mnie atrakcyjne.Wolę wyjechać. > Powody: > 1-fatalny stan miasta.Spora jego część jest zdewastowana, wystarczy zobaczyć > okolice dworca PKP. Chyba nie widziałeś dzielnic w rodzaju Rogowska (wielowieżowiec), okolic Kromera, wrocławskich zabytków, tzw galeriowca naprzeciwko Poltegoru, wrocławskiego ZOO itd to dopiero dewastacja. > 2-brak zainteresowania podstawowymi potrzebami mieszkańców, dla władz miasta > ważniejsze są propagandowe starania o Expo, rynek niż na przykład renowacja > Śródmieścia. Niestety tu się myśli dvpą (przepraszam za wyrażenie) - zrewitalizowali budynek - co z tego? żule zostały. W Pniu np remontują budynek i sprzedają za ciezką kase (primo jest na kolejne remonty, sekundo gwarancja że zule nie zniszczą. Żuli przenosić na przedmieścia) - rekreacja: baseny szkolne (czyli miejskie) są po 16ej ZAMKNIETE - zamiast otworzyc je w godz 17-21, najlepszych dla tego biznesu, dla mieszkańcow, zgarnąc kase (np 5-7zł/h od osoby) baseny są zamkniete (a i tak wode trzeba grzac 24h itd) Bo po co? Lepiej jak basen jest po 12PLN, drożej niż w bogatych miastach w Niemczech Zachodnich - przynajmniej ktoś kto idzie we Wrocku na basen wie ze to luksus. hehe. > 3-komunikacja horror. Nie da się tego opisać. Musiałbym posiadać talent pisarsk > i> i napisać o tym książkę. Nie da, daloby sie napisac książkę - nikt tu np nie wpadł na coś takiego jak wydzielone pasy ruchu dla komunikacji miejskiej - pierszeństwo mają samochodziki. A potem majaczą że mają korki w mieście - bo przecież wiadomo że lepiej jak jedzie 30 samochodzików niż 1 autobus. Totalna nieudolność, nie potrafią zorganizować w mieście komunikacji MIEJSKIEJ - tu jak na wsi, wszyscy poruszają sie samochodami (bo po co wsiadac do tramwaju skoro a) i tak stoi w korku b) kosztuje podobnie (miasto nie wpadło na to że korki są uciązliwe dla mieszkanców i że najłatwiej je zlikwidować dając priorytet dla komunikacji miejskiej - w tym dotacje do biletów, zwłaszcza okresowych) > 4-ceny mieszkań. Niestety poza granicą finansową zwyczajnego człowieka. Po pros > t> u nie stać na kupno. Ceny to wypadkowa kilku spraw - fatalnej komunikacji - masz dwie dzielnice w miescie i kierunek Katy Wroc skad dojedziesz do centrum, reszta to porażka - brak planów zagospodarowania - prezydent jest zbyt zajęty toczeniem piany by coś z tym zrobić,podobno wzorcowy gospodarz miasta - toczenie piany, pusty marketing - mieszkania kupują fundusze inwestycyjne, Anglicy, Hiszpanie (w ok połowie transakcji na wrocławskim rynku nieruchomości uczestniczy ktoś z zagranicy), swoje zrobiło "wracajcie z Londynu do Wroclawia", podczas gdy szukający pracy rzadko znajdują tu prace za wiecej niz 2500-3000PLN, jest praca za 800-1000zł. - brak podaży - b.mało mieszkań sie buduje, ci co mają do sprzedania uzywane czekają widząc co sie dzieje. Ciekawe kto tu będzie sie osiedlał jak mieszkania będą po 2-3 tys euro za metr? I po co? Żeby pójść do pracy za góra 1 tyś euro? Miasto sie samo udławi swoim "sukcesem". Tu trzeba myslec co zrobic by - nie było korków (1 tramwaj ZAWSZE zajmie mniej miejsca niz 30-100 samochodow) - by była dobra komunikacja (w tym wiecej atrakcyjnych lokalizacji a w rezultacie) - tańsze mieszkania - by chcieli się tu osiedlać też ludzie którzy będą mieli pracować w róznych LGikach za 500-1000 euro. Jesli to sie nie stanie wkrótce - zobaczycie - okaże sie że żaden LGik tu nie bedzie chciał inwestowac bo nie będzie miał kogo zatrudnić, bo przy takich cenach mieszkań nikomu nie będzie sie opłacało tu przenieść dla pensji mniejszej niż 1-1,5k euro na ręke. - przydałoby sie tez zadbac o tak prozaiczne rzeczy jak basen dostepny na codzien - za kilka zeta, a nie podtrzymywanie oligopolu 5 basenów podczas gdy 7 szkolnych jest zamknietych na cztery spusty. Z tymi basenami to musiał to wymyslec ktos bardzo bogaty (albo głupi) zeby trzymać to zamknietę w "prime time". Miasto jest zdewastowane - to jeden dramat, ale tez słabo zarządzane - i to większy dramat. Prezydent jest może dobrym marketingowcem (a nawet b.dobrym) ale kiepskim zwykłym zarządcą, a takiego tez tu trzeba. Temat: mjut 02.09.2005.-16:56 02.09.2005.-16:56 Trochę zaniedbałem forum. Niby nie mam czasu,ale to nieprawda. Mam dużo czasu,tylko od rana potrafię się tak zgubić we wszystkim,że później już tylko gonię stracony czas.Od rana z poczuciem straty. Zawsze tak samo... Tydzień,jeśli chodzi o zespół był pracowity,bo poza poniedziałkiem,kiedy to ze skutkiem pozytywnym walczyliśmy o basowy piec,już codziennie zagraliśmy 2-3- godzinne próby. Pracowalismy głównie nad dwoma odmłodzonymi poprzez zmiany w aranżacji kawałkami. Teraz dużo lepiej brzmią,są bardziej spójne i wciągające.I bardziej psychodeliczne.Tak myślę. Dziś już tylko na nich będziemy się skupiali,o 19 próba. A jutro już odpoczynek i w niedzielę gramy przy kościele. Zapraszam jeszcze raz wszystkich(godzina 15:30). Z piecem do basu to było tak,że siedzieliśmy już w samochodzie taty Ś. i tata Ś. już prawie palił gumę na rozpoczęcie wyprawy po ten piec do Łomży. Wtedy to przyszedł sms ze sklepu w Łomży,że pieca już nie ma,że został sprzedany. Wysiedliśmy z samochodu,a że była 7 rano,to poszlismy po bułki. Słońce się unosiło coraz wyżej,a my zaczęliśmy główkować co teraz począć. No i zaczęliśmy szukać w necie adresów do sklepów muzycznych w Olsztynie i Toruniu. Zadzwoniliśmy wszędzie tam,ale mieliśmy zbyt mało pieniędzy na każdy z oferowanych przez te sklepy wzmacniaczy basowych.A podstawowy wymóg nasz,czyli wyjście liniowe (line out spełniały tylko te nieosiągalne dla nas. Pozostało Allegro. Około 11 wyczailiśmy coś fajnego. Piec niemieckiej firmy Warwick. Telefon,pierwsze ustalenia. Podjęta decyzja o kupnie i rozpoczęło się rozpaczliwe poszukiwanie transportu do Warszawy. Pytaliśmy wszystkich, tatów,dziadków i wujków i nikt nie chciał z nami pojechać. Zdesperowani trochę,zmęczeni upałem,myśleniem i bieganiem ciągłym poddaliśmy się na chwilę,ale tylko na moment,bo ja postanowiłem,że ten piec jeszcze tego dnia będzie w Działdowie (nazajutrz jego właściciel wyjeżdżał i moglibyśmy go kupić dopiero w sobotę,czyli jutro). Skołowaliśmy kasę na podróż,picie,kanapki i w drogę osobówką,we czwórkę. Podróż na wygłupach nam minęła. Momentami perwa na maksa,że aż wstyd podróżować. W Warszawie już zorientowaliśmy się,że możemy wysiąść gdzieś wcześniej,na jednej z małych stacji PKP,bo musieliśmy dotrzeć na Tarchomin. Zorientowaliśmy się jednak zbyt późno,bo już Tarchomin minęliśmy. Wysiedliśmy więc najszybciej jak się dało i później z buta w stronę Tarchomina,a następnie autobusami z pomocą jakiegoś starszego kolesia,który nam drogę wskazał. W końcu dotarliśmy na miejsce i jeszcze pomyliliśmy bloki,ale ostatecznie odnaleźliśmy się nawzajem z właścicielem wzmacniacza. Zaprosił nas do swojego wypasionego mieszkania z wypas-telewizorem,w wypasionym bloku. Krótka rozmowa,rozładowanie emocji,krótki test pieca,transakcja i powrót do domu. Na początek wypasiona winda i mniej wypasiona pani w windzie Później szybko na autobus.Hałas,światła i pełno samochodów jadących dla mnie zbyt szybko. Dzielenie się pierwszymi wrażeniami z zakupu,z wypas mieszkania i w ogóle. Sam dźwigał piec. Autobusem na Centralny,a tam bilety,woda,czipsy i już szybko na peron. Tam Sam nawinął z kolesiem,który miał gitarę na plecach. Okazał się być czynnym muzykiem z Elbląga,gitarzystą ze starzem wieloletnim,rozeznanym w realiach i w muzyce też,bo kumał nutki i harmonię. Zamierzał jechać tym samym pociągiem,a pociąg do Kołobrzegu jechał dość pusty,więc jechaliśmy z nim nawijając przez całą podróż o muzyce.Fajnie nawet było.Po północy byliśmy w Działdowie i już poszliśmy do domków swoich.Dobrze,że pojechaliśmy wszyscy. No i po za tym to już pisałem,że tydzień pracowity był. Zrobionych mamy 13 kawałków,plus dwa nie nasze,czyli 15. I to jest nasz repertuar na wrześniowe koncerty. Będziemy zmieniali setlistę,czasem gdzieś będziemy musieli z czegoś zrezygnować,ale wybierać będziemy zawsze spośród tych piętnastu właśnie. Przygotowaliśmy się najlepiej jak potrafimy No... A po próbach codziennie wieczorem spaceruję z Samem po mieście i rozmawiamy. No dobrze...czas zbierać się na próbę. Znów wszystkim życzę przyjemnego weekendu. Szkoła się zaczęła,jakby kto nie zauważył pat Temat: Nabijanie w korek - jak zniechęcić do MPK Nabijanie w korek - jak zniechęcić do MPK Muszę zgodzić się z tezami artykułu. Może więc w paru punktach moje myśli: 1. miasto Poznań zaczęło "zwijanie w sobie" komunikacji zbiorowej. Przypomnę, że do lat siedemdziesiątych generalne założenia były takie (piszę generalne, bo były takie czasy gdy po Poznaniu jeździły trolejbusy - pamięta to ktoś jeszcze?), że tramwaje dojeżdżają do gęściej zaludnionych krańców miasta, zaś autobusy nawet wyjeżdżają poza nie. Stąd pomysł szybkiego tramwaju i zbudowanie pętli na Górczynie (do tego czasu tramwaje skręcały z Głogowskiej w Sczanieckiej i nawracały na Bogusławskiego) czy na ulicy Warszawskiej. Ostatni lata osiemdziesiąte to było wstrzymanie dalszych prac nad owym systemem. Obecnie w wielu miejscach tego systemu wznowić się zwyczajnie nie da, bo miasto zezwoliło na taką organizację ruchu i zabudowy, że jest to praktycznie awykonalne. W przypadku autobusów niektórzy czytelnicy jeszcze bardziej się zdziwią że - na przykład - taka linia numer 60 powstała w 1949 roku i pozostała bez większych zmian do dziś mimo, że granice miasta dziś i 60 lat temu wyglądały zupełnie inaczej. 2. są dzisiaj takie miejsca które i tak wymuszają długi marsz albo poprzez "dzikie przejścia" - jeśli ktoś zdecyduje się na MPK, jednocześnie gwarantując znacznie lepszy i szybszy dojazd samochodem. Jeśli ktoś ma zamiar pojechać ze Strzeszyna Greckiego na ulice Główną (powiedzmy wysokość Blacharskiej) i nie korzystać z dzikich zabłoconych przejść przez tory kolejowe oraz marszy od jednego środka komunikacji do drugiego na odcinkach do 400 metrów to czeka go przejazd autobusem 64, 60, dalej tramwaj do Śródki i dalej autobus. Przy pomyślnym połączeniu zabierze mu to około godziny i piętnastu minut, miej pomyślnym - około dwóch. Jednocześnie samochód jadący po tej samej trasie jedzie od 20 do 40 minut. Jeśli ktoś musi pokonać tę trasę w jedną i drugą stronę MPK to najkorzystniej mu kupić bilet całodzienny. Jeśli ktoś jedzie raz czy dwa w roku to przeboleje. Jeśli codziennie do pracy to kupno samochodu jest po prostu wyjściem najracjonalniejszym. 3. czy w Poznaniu są badane potoki podróżnych i ich struktura? Śmiem twierdzić że nie. Dam przykład - jakbym był taksówkarzem to nic nie uradowałoby mnie więcej niż wysuwane raz po raz przez naszych macherów od komunikacji plany zmniejszenia częstotliwości lub wręcz zawieszenia w weekend kursowania linii tramwajowych 9 i 11. W te dni przyjeżdżają studenci zaoczni - duża ich liczba wysiada na dworcu PKP, a po zajęciach nań wraca. Już teraz studenci wolą się złożyć na taksówkę bo taniej (przypominam, że MPK jako jeden z nielicznych polskich przewoźników pobiera opłaty za nawet stosunkowo niewielki bagaż!), wygodniej i szybciej. Jeśli ktoś sądzi, że liczba studentów - którzy stanowią gros weekendowego potoku podróżnych tych linii - się zwiększy po zmniejszeniu częstotliwości kursowania to jest w kolosalnym błędzie. Podobnie jest z elewami na Golęcinie - kiedyś korzystanie przez nich z taksówek było rzadkością, obecnie czasem brak miejsca "pod czołgiem" bo mieszczą się tak tylko dwie-trzy. Ponieważ to wręcz bije po oczach to sądzę, że po prostu nikt tych potoków nie bada tylko "tak sobie sądzi". Temat: przyszła już pora na likwidację religii w szkołach 1. Te normy zostały stworzone przez samycyh serowarów. Zapoznaj się może z historią cechów i tzw. partaczy. Chyba nie odmówisz prawa producentowi do ustalenia jakiejś normy jakościowej? W naszym przypadku na straży tej normy stoi ten urząd. A ze zdania, które przytoczyłeś, wynika, że problem dotyczy nie sera p. Kluski, ale zakładu produkcyjnego. Dlaczego urząd tak mu odpowiedział - niech uzasadni, czemu są takie przepisy. Jak są bzdurne, można je zmienić. Zlikwidować też. > To sprawa między mną a klientami. Jeśli ich oszukam, to ode mnie odejdą. Żadne > leśne dziadki w ministerstwie nie są tutaj potrzebne. Stajesz na stanowisku minstrela, który mówi: mi tam żadna edukacja nie jest potrzebna, żadni bardowie nie będą mi mówić, co i jak mam śpiewać i jak będę chciał, to sobie przekręcę balladę o królu Arturze i już. Dla wyjaśnienia - w Walii bardowie musieli się uczyć kilkanaście lat różnych pieśni itd. na pamięć i tworzyli coś w rodzaju elitarnego cechu. Minstrele byli poza tym gronem. Jednak współistnieli razem, tak jak w sklepie masz oryginalny Panasonic i podróbkę Panasonix z gorszych materiałów. Konflikt nastąpiłby, gdyby Panasonix chciał sprzedawać swoje produkty pod logiem Panasonica. Panasonic ma swoje normy i przepisy i klienci mogliby mieć pretensje, że sprzedaje im złe wyroby. Do niego, a nie do Panasonixa. I to Panasonic straciłby klientów, a nie Panasonix. 2. Nie, nie, wielokrotnie piszesz "minister". A o tym, że to pani Kasia może podejmować decyzje, świadczy właśnie ta afera "lub czasopisma". Odpowiedzialność za nie poniesie minister, który podpisze podany dokument i nie zrozumie konsekwencji. Przecież nie musi znać prawa, a z wykształcenia może być bezrobotnym... I właśnie dlatego istnieje coś takiego, jak lobbowanie. 3. Klienci dokonują wyborów na podstawie albo prywatnych preferencji, albo korzystają z różnych rankingów. Te rankingi nie tworzą producenci, ale zupełnie inne instytucje albo media, więc twój argument, że szkoły mają uczyć, a nie porównywać się, jest chybiony, gdyż porównywać szkoły mają rodzice, mając do dyspozycji wzorzec ministerialny/państwowy i inne. Przecież chcesz wolnego wyboru, a na czymś musisz to oprzeć? Może ty nie potrzebujesz rankingu, ale inni ludzie tak - zobacz, jaką popularnością cieszą się rankingi szkół, które robi się obecnie. 4. Czy przed kupnem każdego produktu sprawdzasz, kto go zrobił, czy też interesuje cię jego jakość? A może pracodawca zatrudnił samych niewykwalifikowanych, którzy dopiero się uczą, a wcześniej byli murarzami, nauczycielami biologii albo gospodyniami domowymi? Zabraniasz pracodawcy wolnego wyboru pracowników? A co cię obchodzi czy wybrał ich demokratycznie czy rzucał kostką? 5. W cenie biletu masz nie tylko opłatę za twoją podróż, ale także za panią sprzątaczkę, która pracuje w jakimś biurze PKP, dozorcę muzeum kolejnictwa i smar do pociągu, którym nie jedziesz. Czy protestujesz, skoro te wydatki nie mają wpływu na twoją podróż? I powtarzam - nie "płacisz" za edukację czyichś dzieci, bo podatek, to nie jest OPŁATA. 6. Przykład z wojskiem chybiony, bo nie ma obowiązkowej służby wojskowej. Co do obowiązku szkolnego i nauki dotyczącego dzieci osób niebędących obywatelami polskimi, to nawet nie wiem. 7. Rodzice dzieci w UK mają prawo zabrać dzieci ze szkoły, jeśli im się nie podoba narzucony program i znaleźć sobie inną. I pewnie część rodziców, którzy byli ofiarami tego zdarzenia - tak zrobi. Konsekwencją dla ministerstwa jest teraz zły PR i obecnie trwają prace nad rozwiązaniem tego dylematu. 8. A co z pozostałymi przykładami wpływu ugrupowań religijnych na twoje dziecko? Temat: Studenci nie chcą zostawać w Łodzi trochę więcej innej prawdy o Warszawie > Po pierwsze, faktycznie, można tu zarobić więcej - średnio zarobki w Wawie > są uznawane za jedne z najwyższych w Polsce. Paradoksalnie jednak, mało kto > zwraca uwagę na to, że życie jest tu, pod wieloma względami, 1.5-3x droższe > niż w innych miastach (znajomy z Warszawy sprowadzał meble do mieszkania > z rodzinnego Lubina, bo razem z transportem wyszło go taniej niż te same > meble kupione na miejscu). Co do średnich zarobków - ok, zgadzam sie. Życie 3 razy droższe... ok! Możesz podac co konkretnie jest 3 razy droższe? Bo ja wiem tylko albo aż o: - nieruchomosciach - kupno mieszkań albo domów jak najbardziej choć wynajem już niekoniecznie - usługach - kosmetycznych, medycznych, stomatologicznych i wszelakich innych No ale co jeszcze? Mówisz życie 3 razy droższe. Ile w Łodzi kosztują nast. rzeczy (w nawiasie ceny Warszawskie): - bliety PKP - chyba pociąg z Warszawy do Łodzi kosztuje tyle samo co z Łodzi do Warszawy; - opłaty telefoniczne - zarówno UPC/chello, tepsa jak i mój TakTak nie róznicuje cen jeśli chodzi o geografię Polski; - wszelkie opłaty w bankach - chyba nie ma różnicy geograficznej między Warsazawą a Łodzią; odestki od kredytu i prowizje są w Łodzi niższe niż w Warszawie? - jajka (w Warszawie 4-5 zł za 12 szt.) - sok Hortex 2litrowy pomarańczowy - 5 zł - woda mineralna żywiec, muszynianka - ok. 2 zł - chleb - - udka z kurczaka 1kg - 6,5zł w normalnym sklepiku, 4 zł w tesco w stanie pełzającym - schab z kością - od 13 zł do 20 zł w zależnosci od lokalizacji - karton mleka - 1,8-2,5 zł - kilo pomidorów - 4 zł - kilo jabłek - 2 zł - jogurt Jogobella duża - 3-3,2 zł - ser żółty - od 11 do 21 zł/kg w zalezności od gatunku sera; są i po 50zł jak ktoś ma $$$ - ser bialy tłusty - ok 10 zł/kg - za bluze Pumy XXL w Decatholnie zapłaciłem w kwietniu 80zł - mleczko do czyszczenia CIF duży - 10-11zł za opakowanie - żel pod prysznic FA - 8zł - opakowanie nożyków Wilkinson 8 szt - ok. 10zł - czekolada Milka 3-3,5 zł - batonik "Grzesiek" - 1zł - pączek - 0,90 - 1,20 ale w Biklem kosztuje 4 zł - podstawowy 1-razowy bilet komunikacji miejskiej - 2,4 zł; między 9-14 kosztuje 2zł; - bilet 30-dniowy normalny na wszystkie linie miejskie - 66zl - piwo Okocim mocny butelka 2,80 - pasta do zębów blend-a-med 125 ml 8zł - tyg. Polityka - 4,50 - Gazeta Wyborcza - 2,80 - taksówka - średnie 5 zł za start + od 1,40 do 2,0 za km - karnet do siłowni - od 100 zł do normalnej po 300 euro po takiej ąę excluziv gdzie nie każdy byle z ulicy może wejść :)))) Takie cytuje z pamięci ceny jakie obowiązuja w sklepach w Warszawie. Bywają rzeczy droższe i sa miejsca gdzie można coś kupić zarówno i taniej i drożej. Kupiłem w Leclercu CIFa po 10 zł za butelkę a widziałem w kiosku koło swojego domu tę samą butelkę po 13 zł. Ok, jeśli Twoj znajomy z Lublina płaci nie 5 zl tylko 15 zł za 2-litrowy sok pomarańczowy to może powinien zmienić sklepy. Przypasuj to do Łodzi i określ na ile Warszawa jest droższa od Łodzi. > Oczywiście, można dzielić mieszkanie z innymi, ale w takim układzie - gdzie > ten sukces? Nie widze nic uwłaczającego w tym ze się mieszka z kims. > Poza tym, Warszawa, poza Starówką, Nowym Światem i kilkoma innymi miejscami > (np: Żoliborzem, na którym mieszkam obecnie) nie jest ciekawa. Woda tu > cuchnie, a na co drugim skrzyżowaniu wydobywa się smród z nieszczelnej > kanalizacji. Jaka woda? w kranach? gdzie cuchnie? mozesz podac adres skrzyżowania to osobiście podjadę rowerem i powącham? :)) ja mnóstwo razy jeżdziłem rowerem po Warszawie a węch mam czuły i jakoś nic nie czułem poza benzyną z samochodów > A tu najtańsze mieszkanie (20m2 kawalerka) to wydatek rzędu 800zł + z reguły > opłaty. Czyli może was mieszkanie kosztować 1200zł (z internetem na > przykład). Nie bardzo rozumiem reguł. Jesli Polacy wyjeżdżają do UK do pracy to mieszkają z reguły z kilku a nie mieszkają samotnie w 2-3 pokojowych mieszkaniach. Ale jak mogą mieszkać w Warszawie to koniecznie wmawia im się że musza to robić w kawalerkach lub co najmniej 2-pokojowych mieszkaniach. W Warszawie też można mieszkać w kilku. Z reguły z doświadczenia wiem że 3 os. w mieszkaniu 3 pokojowym to maks. najlepiej jest 2 osoby w 2-pokojowym. mieszkanie samemu w kawalerce jest po prostu za drogie. Bo za internet czy tel. stacjonarny płaci się ryczałtem przez co mniej wychodzi na 2 osoby, a prąd - w domu jest 1 pralka i lodówka niezależnie od tego ile osób w nim mieszka, prawda? > Ekhm, jeśli traficie na firmę i płacę rzędu 2500zł to zostaje Wam 1300zł na > miesiąc, nie jest źle, ale fajerwerków też nie ma. A co, jeśli dostaniecie > 1500? Jasne! Wielu ludziom marzyłoby się żeby zostawało im co miesiąc 1300 zł tych "nie-fajerwerków". Tyle że oprócz pieniędzy jest jeszcze coś takiego jak "nabywanie doświadczenia" lub praca zgodna z kwalifikacjami lub branżą która się lubi. Bardzo trudno dziś coś takiego uzyskać. > Pamiętać należy, że najzdolniejsi, ambitni i kreatywni - znajdą zawsze pracę. No to takie fajnie powiedziane, ale nieco górnolotne, bo chyba nie chodzi o to, aby zdobyć jakąkolwiek pracę... Znam niezdolnych, niembitnych i niekreatywnych ktorzy mimo wszystko mają pracę. Np. mój wujek alkoholik ktory jest piekarzem :)) nie jadam jego wyrobów, ale na brak pracy nie narzeka. pzdr Temat: Rz: Nie będą pracować w nocy Rz: Nie będą pracować w nocy Nie będą pracować w nocy www.rzeczpospolita.pl/dodatki/warszawa_070619/warszawa_a_1.html Remont torów w Al. Jerozolimskich sparaliżował stolicę. Wykonawca nie będzie jednak pracował na trzy zmiany, żeby skrócić okres zwężeń i objazdów. Według tramwajarzy to niemożliwe, bo obowiązuje cisza nocna Gigantyczne korki ustawiły się wczoraj na mostach: Świętokrzyskim i Śląsko-Dąbrowskim. Kilkadziesiąt minut trwał rano przejazd ul. Radzymińską, Waszyngtona i al. Zieleniecką. Po drugiej stronie Wisły nieprzejezdne były m.in. Towarowa, Wolska i Świętokrzyska. Policjant pilnie poszukiwany Największy chaos panował na praskim skrzyżowaniu przy Dworcu Wileńskim i pomniku "czterech śpiących". Kierowcy wjeżdżali na nie na pomarańczowym świetle, kompletnie blokując przejazd tramwajom. Ruchem bez skutku próbowali kierować pracownicy Tramwajów Warszawskich. - A gdzie jest policja?! Pewnie po wieśmaki pojechali - przekrzykiwali się pasażerowie w tramwaju linii 4. Mundurowi pojawili się, ale kilka godzin po porannym szczycie. - Nie możemy być wszędzie - tłumaczył później "Rz" naczelnik stołecznej drogówki Jacek Zalewski. - Wcześniej pilnowaliśmy, żeby kierowcy nie wjeżdżali na pas dla tramwajów na moście Śląsko-Dąbrowskim. Co okazało się największym zaskoczeniem? W Al. Jerozolimskich między pl. Zawiszy i rondem Waszyngtona nie było w czasie szczytu większych problemów z przejazdem -kierowcy unikali tej trasy jak ognia. Część z nich przesiadła się też do komunikacji miejskiej. - Mieliśmy więcej pasażerów w tramwajach i autobusach - ocenia dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego Leszek Ruta. -Wciągu najbliższych dni planujemy wydłużyć bus-pas w al. Solidarności do ul. Trockiej. Rozważamy wydzielenie pasa tylko dla tramwajów na ul. Młynarskiej na Woli - ujawnia. W ZTM opracowano też scenariusz ekstremalny: jeśli autobusy nie będą się w stanie przebić przez most Poniatowskiego, ratusz rozważa zamknięcie tej przeprawy dla samochodów (przejeżdża nią prawie 55 tys. aut na dobę). Na razie urzędnicy nie zmienili nawet wyszukiwarki połączeń na stronie www.ztm.waw.pl. Zapytany o najkrótszy przejazd z ronda Daszyńskiego na Grochów, system doradzał wczoraj skorzystanie... z tramwajów kursujących Al. Jerozolimskimi. W PKP się nie spieszą Wczorajsze doświadczenia pokazują, że najszybciej można dojechać do centrum pociągami Kolei Mazowieckich albo Szybkiej Kolei Miejskiej -pod Al. Jerozolimskimi. Już wiele osób zdecydowało się na kupno wspólnego biletu. -Tak, kupiłem. Przecież nie będę stał w korku - mówił reporterowi "Rz" Krzysztof Miterka na stacji Stadion. - I wciąż przeżywam szok estetyczny. W pociągu jest tak brudno, że strach opierać się o ściany. Prezes SKM Jerzy Obrębski powiedział nam wczoraj, że pociągi były przepełnione nawet poza szczytem. A w Kolejach Mazowieckich... nie wiedzą, czy pasażerów przybyło. Według rzeczniczki tej spółki Donaty Nowakowskiej dane spłyną dopiero za tydzień. Nocne prace denerwują mieszkańców Na przebudowę ponad 4 km torów wzdłuż Al. Jerozolimskich wykonawca ma czas do końca września. - Czy robotnicy nie mogliby pracować nocą? Wtedy remont zakończyłby się wcześniej - pytają nasi czytelnicy. Jak przekonuje dr Józef Suda z Politechniki Warszawskiej, remont powinien trwać jak najkrócej - dla zminimalizowania tzw. kosztów społecznych, czyli czasu i pieniędzy traconych przez warszawiaków w korkach. Podkreśla jednak, że nocne roboty mogą spowodować bunt mieszkańców. -Już wyobrażam sobie protesty np. lokatorów budynków przy wiadukcie mostu Poniatowskiego, gdybyśmy hałasowali między godz. 22 i 6 - mówi wiceprezes firmy ZUE Kraków Marcin Wiśniewski. - Wykonawca musi się uporać z remontem do końca września. Czy to zrobi za dnia czy w nocy, to nie nasza sprawa - ucina rzecznik Tramwajów Warszawskich Wojciech Szydłowski. Opowiada też o e-mailu, który otrzymał wczoraj. Mieszkanka stolicy zagroziła firmie sądem. Według niej to skandal, że robotnicy pracowali w niedzielę. Tylko nieliczne roboty będą prowadzone po zmierzchu - na przykład dzisiaj w nocy tramwajarze wysypali tłuczeń na tory przy Dworcu Centralnym. W wartym 82 mln zł kontrakcie z firmą ZUE tramwajarze przewidzieli bowiem tylko kary za niedotrzymanie terminu. Nie ma zaś nagród za skończenie przed czasem. Za skrócenie o kilka miesięcy remontu ronda Starzyńskiego p.o. prezydenta Kazimierz Marcinkiewicz zapłacił ponad 2 mln zł. KONRAD MAJSZYK, MACIEJ SZCZEPANIUK Jak podpisują kontrakty na świecie Liczenie kosztów społecznych to przy inwestycjach na Zachodzie standard. W 1994 roku trzęsienie ziemi zniszczyło estakadę na autostradzie w Los Angeles. Lokalne władze w ciągu 24 godzin podpisały wart 15 mln dolarów kontrakt na jej odbudowę w 160 dni. Umowa przewidywała po 200 tys. dolarów kary za każdy dzień zwłoki i 200 tys. dolarów ekstra za każdy dzień przyspieszenia. Prace skończyły się w 94 dni. Podatnicy dopłacili więc 18,8 mln dolarów, ale koszty zaoszczędzonego dzięki temu przez kierowców czasu, paliwa itd. szacuje się na 90 mln dolarów. A w Warszawie? Przygotowania do budowy mostu Północnego trwają od pięciu lat. Specjaliści szacują, że każdy rok opóźnienia kosztuje warszawskich kierowców 52 mln zł. Kontrakty podpisuje się zaś jak najdłuższe, żeby później nie można było wytykać inwestorom opóźnień. Przykład - w 2005 roku Tramwaje Warszawskie dały firmie ZUE Kraków na budowę 2,3 km torów na Bemowie prawie dwa lata. Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 146 rezultatów • 1, 2, 3 |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||