Strona Główna
pkt.pl Klienci indywidualni
pkpkrakow Warszawa przez Kielce
płaca informatyków
PKP Skierniewice
Plac zabaw Poznań
pl Bankowy Urząd Miasta
PKP Chełmża Toruń rozkład
PKO skup dewiz
PKP Suwałki Warszawa
Placek pijak
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • racot.htw.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: płacz roślin





    Temat: Może tego mi nie wywali..(ciekawe o ogrodach)
    Dzięki. Śmietniki niestety tam stać muszą bo to jest najbardziej oddalone
    miejsce od budynku. Na ściepe na ucywilizowanie nie mam co liczyć muszę to
    zrobić sama. Działka jest prostokątna mniej więcej 17-20m na ok 10-12m. To co
    obrasta mury to winobluszcz pięciolistkowy a wbrew pozorom wcale nie jest
    zacisznie bo jak wyrośnie wyżej to halny go zrzuca. Zamierzam przestawić się na
    trójklapowy. Ze ścianami jest tez problem bo elewacji (tej z oknami) nie
    wyremontuję (ze względu na gigantyczne koszty i inne palące potrzeby remontowe)
    a ta bez okien (obrośnięta) jest sąsiada i też z nią nic nie zrobią. Zostaje mi
    jedynie obsadzić ją czymś co się dobrze trzyma i zasłoni ją. Może poleciłabyś mi
    jakąś inną roślinę tylko w miarę wysoką i szybko rosnącą. A czy brzozę płaczącą
    szczepioną można gdzieś zamówić wysoką (taką 5 m mniej więcej - marzenie męża).
    POzdrawiam KAsia




    Temat: jarzębiaczek
    To parch, choroba dość pospolita atakująca nie tylko jarząby, ale też wiele
    innych drzew ozdobnych. Rodziny nią nie wytrujesz, ale jakość i soczystość
    owoców jest mniejsza. Rośliny należy opryskiwać wiosną Sportak Alpha, Saprol
    lub innymi fungicydami. Choroba bowiem z liści przenosi się na owoce.
    Jurek
    PS o drzewku - platanie jutro






    Temat: I co z tą oczyszczalnią??

    Aniolek nie bij sie w piers...wkoncu wszystko wyszlo z mojej strony...
    z drugiej strony osoba o wdziecznym nicku JA moglaby sie troche wykazac
    wiekszym poczuciem humoru w kontekscie lata za oknem...ale coz ludzie sa rozni
    i roznie interpretuja slowa , ktore naprawde w tym kontekscie nie powinny
    znaczyc nic co mogloby powodowac obraze kogokolwiek....

    ale teraz sedno.
    zrobilem maly wywiad w terenie i stwierdzilem ze woda ktora plynie do od strony
    Radlowa jest naprawde czysta..nawet w miejscach gdzie spadek jest wiekszy
    pokazal sie piasek......kurcze cud..tym bardziej ze jestem przyzwyczajony do
    widoku naszej "smródki" takiej ze tylko zbiera sie na placz...
    i nawet sa juz pierwsze rosliny wodne..tlen powrocil....hehehee..
    wszystko pieknie ladnie...ale z miasta idzie koryto juz scieku nieoczyszczonego
    i laczy sie to wszystko mniej wiecej na wysokosci 1/5 dlugosci walu od strony
    ulicy wankowicza.....i jak na razie zabiegi oczyszczania na nic , poniewaz
    dalej smródka wyglada i pachnie..oj sorki capi juz jak sciek za dawnych lat...



    Temat: Ratunku - Moja Strelicja Krölewska .......
    Może ją przestaw w jaśniejsze miejsce,wyobrażam sobie ze jest piękna,kiedyś
    pracowałam w miejscu gdzie było ich mnóstwo coś niesamowitego.Rozumiem cię że
    płakać ci się chce jak patrzysz na nia,mieć jeden z najpiękniejszych kwiatów
    świata w domu to coś,ja mam dużo kwiatów ale strelicja to roślina z wyższej
    półki.ciekawa jestem czy masz ją od nasionka,czy przez kupno sadzonki.Pytam bo
    właśnie posiałam.



    Temat: Urban i Papiez
    HE!!!!!
    W Pomrocznej placz ! Roslina ma mowic?



    Temat: dlaczego mozna jesc rosliny, a miesa juz nie?
    proste
    rosliny nie maja centalnego ukladu nerwowego, zyja, ale nie czuja bolu
    zwierzeta uklad nerw. maja i cierpia
    jak kolezanka uslyszy placz zabijanej marchewki, niech sie do ciebie, albo i
    mnie zglosi




    Temat: kropelki na lisciach difenbachii
    Płaczą chyba tylko młode rośliny. Ciekawe, że jak moja płakała zawsze padało :)




    Temat: "płaczące" kwiatki
    Płacze difenbachia i nie ma to nic wspólnego z deszczem ani u niej ani u innych
    roślin.



    Temat: Lew Lucjan i mala Hania
    Akcja bardzo fajna, tylko tekst nie bardzo.
    Moja córka otrzymała taką bajkę w szpitalu, jeśli ktoś ją czytał dziecku to wie
    o czym pisze. Nie podoba mi się niektóre slownictwo w tej bajce oraz dziecko
    było przestraszone.
    np.
    1. Niech ta głupia wróżka - uczymy dziecko że nie ma ludzi głupich a bajka
    wręcz zaprzecza temu.
    2. Wszędzie pięły się nieznane grożne rosliny o postrzepionych liściach.
    Niektóre z nich wspinały się po nogach łóżka i wyglądały jak węże.
    Ten tekst i inne podobne przestraszyły moją córke mimo prawie 6 lat
    3. Naprawdę trudno jest sprzeczać się z kimś, kto jest od nas trzy razy
    większy, ma wielkie zęby i ogromną grzywe.
    Uważam, ze ten tekst uczy podswiadomie dziecko milczenia i nie wyrazania
    własnej opini pod wpływem strachu, a dla mnie dziecko powinno wyrazać swoją
    opinię i obawy.
    Czlowiek dorosły także jest wielki dla dziecka, szczegolnie w szpitalu personel
    medyczny, który dziecko żle kojarzy i trzeba wiele, aby zaufało.
    4. Nie jestem kanapą, ty żółta kupo pluszu!
    5. Jak jesteś slepy to kup sobie okulary
    6. Masz wybór. Albo umrzeć z głodu, albo wyobrazić sobie, że to nalesniki z
    twarogiem.
    7. Strome zbocza, dzikie zwierzęta, trujące rośliny, bezdenne przepaście,
    krwiożercze owady, porwiste wichry.

    Jest wiele tekstow, ktore ja osobiście nie uważam za pouczajace dla dziecka,
    ponieważ swiat wyobrażni dziecki jest tak szeroki, że zależy w którą stronę
    skieruje te pouczające teksty.
    Moja corka była przestraszona tą bajką mimo, ze podczas czytania jej w
    szpitalu, tlumaczyłam jej i niestety skutek był odwrotny, zamiast zrozumieć
    sens, w nocy sprawdzała czy nie ma roslin, płakała i bała się.
    Po wyjściu do domu, prosiła aby bajeczkę oddać komuś innemu, nawet nie
    pozwoliła aby leżała z innymi bajkami na półce w jej pokoju.
    Niestety bajeczkę oddalismy dziewczynce 12 letniej, która także żle
    zaopiniowała jej tekst.
    Akcja super tylko tekst tej bajeczki i slownictwo zawarte w niej budzi
    wątpliwości.
    Przecież taka bajeczka otrzymana w szpitalu, nie bardzo uspakaja a nawet budzi
    lęki dzieci.




    Temat: Szkoła nr 7 cześć 26
    Nie wszystkie wierzby sa placzace... ale te placzace sa piekne... Kiedys w dziecinstwie byla taka jedna plozysta tuz niedaleko zwiazku
    wedkarskiego... Byla jakby z trzech pni zlozona... Jeden z nich prawie sie kladl na ziemi byl tak nisko... Wierzba byla wiekowa przynajmniej
    60 lat jak i nie wiecej... Dzieci sie wspinaly po tym lezacym pniu pochylonym po czesci nad tafla jeziora... Ktoregos roku nie wiem czy z
    powodu burzy czy wieku czy tez z obciazen jakie zostawily na pniu grupy dzieci... pien sie zlamal i drzewo po jakims czasie padlo i nastepnie
    zostalo wyciete... Fredek glowe daje ze drzewo pamietasz... Jak sie zjezdzalo tuz obok posesji Zwiazku wedkarskiego to sanki zjezdzaly
    pomiedzy krzakami dzikich roz po jednej stronie a drzewa akacji po drugiej... zjazd konczyl sie nad jeziorem wlasnie pod ta placzaca
    wierzba... Wierzby kochaja wode... w takiej okolicy jak dlugie to rosly by idealnie... Niewiele potrzeba zeby zasadzic wierzbe... wystarczy
    sadzonka zdrzewniala... nie konieczne nasiona... Zywotna roslina i rosnie szybko i wdziecznie wyglada... Brzozek bylo sporo kiedys przy
    moscie.. nie wiem jak teraz a le swego czsu to byl tam taki maly gaj... zielony gaj... Brzozki mozna zasadzic na czesc Brzozowskiego... a moze
    tak zasadzic drzwo na czesc kazdego nauczyciela siodemki naszych lat... z czasem jak drzewka by podrosly mozna by bylo nawet
    zmontowac cos w rodzaju tablicy przy drzewach nauczycieli ktorzy "odeszli" tak dla upamietnienie ich pamieci i ciezkiej nauczycielskiej
    pracy.... Bylo by naprzyklad drzewo Janiny Dabrowskiej... Brzozowskiego, Gajko, Serafina etc. etc. etc..... Moze mozna by bylo nawet po
    czesci zaangazowac w to szkole... Dzieciaki jak by posadzily drzewa to moze by i szanowaly lepiej.... ale moze wymysla



    Temat: semiwegetarianizm - co o nim sądzicie?
    > To ja mogę odpowiedzieć, ale najpierw odpowiedz mi czym karmi się zwierzęta?
    > Samą mączką kostną? Nie - zwierzęta karmi się w większości paszą i średnio
    > biorąc (w zależności od zwierzęcia) na "wyprodukowanie" 1 kg miesa zuzywa sie
    4
    > -
    > 12 kg paszy. Są to rolśliny, które trzeba uprawiać i zbierać.
    > Więc jeśli chodzi o śmierć, to mamy:
    >
    > * WEGETARIANIN - śmierć zwierząt zabitych przy uprawie roślin (powiedzmy razy
    > dwa, bo jedzą tych roślin więcej)
    > * ZWYKŁA DIETA - śmierć zwierząt zabitych przy uprawie roślin (tez jesz
    > rośliny) PLUS śmierć zwierząt (jesz mięso) PLUS śmierć zwierząt zabitych przy
    > uprawie roślin RAZY (średnio)8 (zwierzęta jedzą rośliny)
    >
    > Czy chcesz coś dodać?
    > W żaden sposób nie jesteś w stanie udowodnić, że wegetarianie zabijają więcej
    > zwierząt, bo jest to nieprawda. Wiem, czasami zdarzy sie ktoś "madry",
    > kto "jest w stanie udowodnić" bezsens wegetarianizmu, ale - zapewniam Cię -
    to
    > tylko pozory.
    >
    > Jakby nie patrzeć wegetarianizm jest dietą bardziej ekologiczną i etyczną niż
    > jedzenie mięsa. Przy okazji zdrowszą.
    >
    >
    > > Policz sobie, porównaj i dopiero rzucaj cyferkami. Aczkolwiek wątpię, czy
    > > znajdziesz taką statystykę, bo jak zauważyłam, to większość wegetarian ta
    > > kwestia mało co obchodzi.
    >
    > Mylisz sie - obchodzi. Tylko coś jeść niestety trzeba.
    >
    > > I nie zdziwię się, jeśli ci wyjdzie, że więcej zwierząt tą dietą zabiłeś n
    > iż
    > > ocaliłeś.
    >
    > wyżej masz dowód, że to bzdura.

    JAKI dowód? Twoje słowo? Żaden dowód. Konkrety proszę, badania, i to nie strony
    wegetariańskie, bo czasem takie bajdy tam znajduję, że płakać mi się chce ze
    śmiechu.

    Co do zdrowszej diety - co rok, to nowe "odkrycia" w żywieniu, więc
    niewykluczone, że za jakiś czas "odkryjemy" mięso na nowo. Nie sugeruj się modą.

    Co do etyki - i tak przez ciebie giną zwierzęta, co byś nie robił. Ważne jest
    JAK giną. Bo ucywilizowany ubój jest dla mnie humanitarniejszy niż trucie myszy
    na polu i skazywanie ich na powolne konanie.



    Temat: Płacz marchewki.
    Prosze znajdz mi marchewke z centralnym ukladem nerwowym chociaz podobnym jak
    ludzie i zwierzeta, dostaniesz Nobla. :-)))
    Kiedy zjadam jablko, gruszke, wisnie - nie zcinam drzewa. Czesto zbieramy
    plony, ktore moznaby porownac do zjawiska, kiedy normalnie zyjaca sobie krowka
    (nie zamknieta w klatce) podzieli sie swoim mlekiem. (ze krowy normalnie
    powinny dawac mleko tylko raz na rok, to chyba wiecie)
    Jedzac rosline, nie unicestwiam ekosystemu, nie robie luki w przyrodzie,
    zbieram tylko plony. Na moim oknie juz od paru miesiecy rosnie szczypiorek -
    urywam sobie co jakis czas jego plony, ale nie zabijam cebulki. Kiedy zabijesz
    swinie, nic z tego nie wyrosnie, unicestwiasz, nie ma dalszego rozwoju, z jej
    kosci nie wyrosnie nowe zwierze, z jej oczu i krwi nie obrodza nowe plony.
    Ja widze roznice i to baaardzo wielka.
    Wiem, ze rosliny sa bogate w percepcje, ale wiem tez, ze zycie czegokolwiek na
    ziemi ponosi zawsze jakies ofiary. Dla mnie, jako istoty humanitarnej, rozumnej
    i socjalnej, jest celem minimalizacja cierpienia istot czujacych i zaborczej
    eksploatacji planety, rezygnujac z tych rzeczy, na ile jet to fizycznie
    wykonalne dla normalnego czlowieka zyjacego w swiecie cywilizowanym, czyli np
    weganski sposob zycia, nie noszenie skor, futer, praca spoleczna na rzecz ludzi
    i zwierzat, ekologii, oszczednosc energii, stosowanie kosmetykow przyjaznych
    zwierzakom - itd, itp...

    Jezeli byloby dla mnie wykonalne fizycznie niespozywanie marchewki, a jej placz
    przeszywalby moje serce tak, jak przeszywa je placz zarzynanych zwierzat, (a
    nawet gdy cierpi milczac) wowczas nie jadlabym warzyw. Gdybym byla w stanie zyc
    niczym duch, nie niszczac niczego - tak bym zyla. Ale teraz jako czlowiek zyje
    na tyle, na ile potrafie w zgodzie i w szacunku dla matki Ziemii, a i nadal sie
    wiele rzeczy ucze. Mysle, ze temat "placz marchewki" jest troche smieszny,
    rownie dobrze moge zalozyc temat "zabieramy sloncu energie- swietokractwo".
    Watpie aby zalozyl go wegetarianin, raczej jakis miesozerca probujacy uspokoic
    swe sumienie.
    pozdrawiam :-)))




    Temat: difenbafia - ważne!!!!
    Basiu! to bzdury które wyczytałaś w pierdołowatych pismach dla niewiadomo kogo
    bo jak widać ze statystyk większość nakładów idzie na przemiał. Difenbachia
    posiada w swym soku kryształki szczawianów które wbijają się w błony śluzowe
    drażniąc je. Jest tu ZERO jakichkolwiek trucizn!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Pisałem o tym sto razy, a nawet zamieszczałem zdjęcia takich kryształków
    wykonane pod specjalnym mikroskopem. W polskiej prasie zamieściłem je tylko Ja,
    inni wolą straszyć! Niestety GŁUPOTA siejąca się w publikatorach nie zna
    granic, a czym bardziej sensacyjna wiadomość tym lepiej! Nic dziwnego, że masz
    takie przekonanie, ale JA mówię ci ze to nieprawda. Sok difenbachii ma
    działania jedynie drażniące na śluzówkę i dlatego w wielu językach nazywali ją
    niema rośliną. Bowiem plantatorzy w Brazylii i okolicach, kazali za karę żuć
    niewolnikom liście tych roślin co powodowało czasowa utratę mowy i trudności w
    przełykaniu. I tyle! W mieszkaniach prawie każda roślina jest tak „trująca” jak
    difenbachia, bronią się w ten sposób przed zjedzeniem, dotyczy to także roślin
    które rosną i u nas.
    Dufenbachie na pewno mogą spowodować stany podrażnienia śluzówek na przykład u
    dzieci, które często biorą liście lub kwiaty do ust. Jednak na płaczu się
    kończy, bo objawy podrażnienia ustępują zwykle szybko. Nieco gorzej z oczami bo
    stan zapalny może wymagać porady lekarskiej. Kryształki szczawinów zawiera
    także sok skapujący z końców liści (gutacja), jednak ma on ich bardzo mało.
    Autorom publikacji o roślinach trujących w mieszkaniu proponuje dokształcić
    się i to nie tylko co nieco, a dużo. Bowiem głupoty i nieprawda za często
    bytują na stronach pism ogrodniczych. Oprócz zarabiania forsy i składaniem na
    następnego cadilaczka macie bowiem za zadanie kształcenie społeczeństwa i to
    jest wasz obowiązek. Jeśli go nie stosujecie to jest wiele innych zawodów gdzie
    na cadilaczka zarobicie szybciej!
    Jurek




    Temat: Park
    Park
    Park Chopina nie jest co prawda największym, ale z pewnością najlepiej
    utrzymanym parkiem w Gliwicach. Ze względu na swoje położenie - w samym
    centrum miasta w pobliżu Palmiarni - to ulubione miejsce spacerów gliwiczan

    Doskonale wykorzystuje to magistrat, który latem organizuje tu wiele imprez
    plenerowych.

    - Zadbaliśmy o gustowne alejki, ogrodzenie i kamery, które strzegą
    bezpieczeństwa spacerowiczów - zachwala Andrzej Janik, szef Miejskiego Zarządu
    Usług Komunalnych, który opiekuje się gliwicką zielenią.

    Park Chopina na 5,5 ha. Posadzono tu prawie 650 drzew, w tym wiekowe dęby i
    platany. Dzieci mają swój plac zabaw, ptaki - poidełka, a miłośnicy muzyki
    poważnej - pomnik Fryderyka Chopina, który wybudowano w 1952 r. To właśnie
    temu pomnikowi park zawdzięcza swoją nazwę.

    W parku znajduje się jedyna na Śląsku Palmiarnia. Na 2 tys. m kw. rośnie ponad
    6 tys. roślin rozmieszczonych w czterech pawilonach tematycznych: roślin
    użytkowych, tropikalnych, historycznych i w pawilonie sukulentów. Można tam
    obejrzeć kanaryjskie palmy daktylowe, palmy podzwrotnikowe, rośliny użytkowe,
    a także akwaria z żółwiami, gady w terrariach czy egzotyczne papugi i kanarki.

    Historia Palmiarni sięga 1880 r., kiedy to na terenie XVII-wiecznego parku
    powstały pierwsze szklarnie o charakterze wystawienniczym. Mieszkańcy uzyskali
    do nich dostęp od 1930 r. Główną Palmiarnię otwarto w 1925 r. Najciekawszym
    elementem był pierwszy na Śląsku podgrzewany basen. Umieszczono w nim ciekawą
    roślinę wodną - Wiktorię Królewską (Victoria regia). Utworzono zoo, w którym
    znalazły się aligatory, węże, żółwie i małpy. W 1936 r. w zoo zamieszkały dwa
    małe pawiany, a z Ameryki Południowej sprowadzono anakondę.W 1945 r. obiekt
    zniszczono - ponownie udostępniono go trzy lata później.

    Teraz dyrekcja myśli o rozbudowaniu Palmiarni. Powstaną dwa nowe pawilony. W
    jednym z nich znajdzie się pierwsza w Polsce sztuczna rafa koralowa. W sześciu
    potężnych zbiornikach, z których każdy będzie miał po ok. 2 m sześc.
    pojemności, zmieści się aż 200 gatunków egzotycznych ryb. Drugi pawilon
    zarezerwowano dla roślin błotnych, których liście osiągają gigantyczne wymiary.

    Prace powinny zakończyć się za dwa, trzy lata.



    Temat: dlaczego mozna jesc rosliny, a miesa juz nie?
    No dobrze powiedzmy,że koleżanka nie jest taka głupia, tylko mnie wkurzyła. =)
    Dla mnie kwestia niejedzenia miesa jest tak oczywista,że niełatwo jest mi
    znaleźc jaki kolwiek argument. Tak jakoś wyszło,ze rozwinęła nam sie dyskusja
    na ten temat. I naprawdę wierzcie mi,że próbowałam jej to jakoś przedstawic.

    Ten argument może by ja przekonał. "rosliny nie maja centalnego ukladu
    nerwowego, zyja, ale nie czuja bolu zwierzeta uklad nerw. maja i cierpia"
    Jednak postanowiłam darowac sobie dyskusje na ten temat, bo nerwicy dostanę=)

    W dodatku, co najgorsze koleżanka jest baardzo katoliczka i mówi,że kościół na
    to pozwala i ona tylko w piątki nie je miesa. Ale poza tym zwierzęta służą do
    jedzenia...

    Moim zdaniem to kościół popełnił bład w interpretacji...
    "Wszystkie wielkie pisma religijne zachęcają człowieka do niestosowania
    przemocy wobec innych żywych istot. Stary Testament (Księga Wyjścia 20,13)
    poleca "Nie zabijaj". Niestety wielu ludzi interpretuje to przykazanie jakoby
    dotyczyło wyłącznie zakazu zabijania ludzi, nie zważając na fakt, że pierwotne
    hebrajskie "lo tirtzach" tłumaczy się wyraźnie jako "nie zabijaj". Natomiast w
    Księdze Rodzaju (1, 29) Bóg oznajmia: "Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą
    ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla
    was będą one pokarmem".
    Głównym argumentem dla wielu chrześcijan przyzwalającym na spożywanie mięsa
    jest wiara w to, że Chrystus też jadł mięso. Skrupulatne badania nad
    oryginalnymi rękopisami greckimi dowodzą, że większość słów tłumaczonych jako
    mięso [problem ten nie występuje w polskim przekładzie Ewangelii], oryginalnie
    brzmi "trophe", "brome" itp. co znaczy pokarm lub jedzenie. Nigdzie w Nowym
    Testamencie nie ma najmniejszej wzmianki o tym, że Chrystus jadł mięso. Słowo
    oznaczające w języku greckim mięso brzmi "kreas" i nigdzie nigdy nie zostało
    użyte w związku z Chrystusem. "
    www.republika.pl/weganizm/wegetarianizm.htm
    dzięki za wszystkie odpowiedzi=)

    Co do "płaczacych marchewek" hehe=) to jest odrębna dieta FRUTERIAŃSKA.
    Je się w niej tylko to,co już umarło. Na przykład jabłko, które umarło spadajac
    z drzewa. Bo jeśli je zerwiesz, to już jesteś mordercą tego biednego jabłka...



    Temat: czy jest jakis lek tylko na" miekkie serce"?
    Wrazliwość i "miekkie serce" to przecież dar i to, co wyróżnia ludzi (chociaż i
    zwierzęta uzewnętrzniają uczucia nazywane dumnie "wyższymi").
    Problemem może jest ta cienka granica, między empatią za którą idzie chęć
    niesienia pomocy, a nadwrażliwością, która odbiera siły, obezwładnia.
    Chyba musisz sam ocenić, na ile nie pozwala ci to funkcjonować, jak bardzo jest
    ci z tym po prostu zle.
    Dobrze to skonsultować z madrym psychologiem, albo psychiatrą, ale sama taka
    decyzja o pójściu do lekarza, to juz może byc własnie ten znak. Większość z nas
    sięga po pomoc, kiedy jest nam naprawde żle.
    NIE jest prawdą, że na psychotropach żyje się jak roslina. Trzeba tylko miec
    cierpliwość, zaufanie do lekarza i o siebie powalczyć.
    Miałam taki moment w zyciu, że wszystko mnie raniło. Kiedy włączyłam telewizor
    i w wiadomościach zobaczyłam martwe maleństwo wynoszone z gruzów zawalonego
    domu, to usiałdlam na podłodze i się po prostu poryczałam. Tak naprawdę, to
    była najbardziej ludzka reakcja, kiedy się widzi nieszczęście, które ludzie
    gotują innym ludziom, kiedy giną ci najsłabsi. Właściwie może wszyscy, którzy w
    tym momencie byli przed telewizorami powinni płakać na głos.
    Chociaż to nie ich kraj, nie ich dom i nie ich dziecko. A moze nawet bardziej
    dlatego.
    Ale za mna było tak, że taka emocja odbierała mi siłę, czułam się później, jak
    chora. Przekraczałam ta magiczna linię. Kiedy zaczęłam brać leki ta siła emocji
    troche puściła. Odczułam to jako ogromna ulgę. Nie stępiło mi to wrażliwości na
    nieszęścia. Nie uciekam od tego świata w magiczne zacisze. Może bardziej
    porusza mnie jednak życie, niż filmowa fabuła.
    Możesz spróbować coś z tym zrobić - polubic to w sobie, albo posiłowiac się
    trochę z życiem. Własciwie to chyba nasza własna mądrość podpowiada nam, tą
    najwłaściwszą z dróg (najwłaściwszą dla nas w tym miejscu i w tym czasie).
    A tak naprawdę, to powód do dumy, że jest się wśród tych, co się własnie
    martwią cudzą krzywdą, płaczą za kimś, kto odszedł...




    Temat: KRAKÓW-dr DREWNIAK z PROCHOWEJ????
    Absolutnie nie polecam nikomu tej baby.
    Byłam u niej z 10 miesięcznym wówczas synkiem, ponieważ pediatra stwierdziła,
    że jest trochę opóżniony w rozwoju ruchowym. Weszłam do gabinetu, pyta z
    jakiego powodu przyszłam. Więc zgodnie z prawdą mówię, że synek jeszcze nie
    siada, ale poza tym jest wszystko w porządku, moim zdaniem. Wymieniłam co już
    potrafi robić, bo wiem, że wywiad jest ważnym elementem do postawienia
    diagnozy. Ona na to że po co do niej przyszłam w takim razie. Odpowiedziałam,
    że po to aby się upewnić że wszystko jest w porządku.
    Od tego momentu zaczęło się udawadnianie, że nic nie jest w porządku.
    Stwierdziła:
    - nie siada
    - nie patrzy
    - nie reaguje
    - nie mówi !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    - całkowity niedorozwój intelektualny
    - rozwój psychiczny na poziomie jednego miesiąca
    - zez neurogenny
    Mówię, że byłam u okulisty, ktory stwierdził, że zez jest sprawą mięśni, do
    korygacji w odpowiednim wieku, podłoże neurologiczne wykluczone.
    Pani ,, doktor" na to mówi- okulista nie jest neurologiem i się nie zna!!!
    (dosłownie) - ona też nie jest jak chodzi o ścisłość...
    Powiedziała, że dziecko ma uszkodzony mózg, stąd zez i niedorozwój.
    W ogóle była tak miła, że wyszłam z płaczem z gabinetu.
    Pewnie bym się załamała tą diagnozą gdyby nie to, że po pierwsze jestem
    pielęgniarką, po drugie mam trójkę starszych dzieci i wydawało mi się
    nieprawdopodobne, abym nie zwróciła uwagi na to, że mam w domu kompletnie
    niedorozwinięte dziecko.
    Poprosiłam o skierowanie do innego neurologa, Który stwierdził, że dziecko
    jest w porządku. Powiedziała mi również: ,,Dziewczyno nie chodż na Prochową, bo
    stamtąd już niejedna matka przyszła z płaczem. Oni u każdego dziecka widzą
    autyzm lub porażenie mózgowe i niby je leczą, a naprawde chorych dzieci nie
    wyleczą." Myślę, że mogła mieć rację, bo gdybym nie wyszła wku.... z gabinetu
    dr Drewniak, pewnie została by zlecona rehabilitacja i nie wiadomo co i
    stwierdziliby, że dzięki temu dziecko jest zdrowe.
    Dzisiaj synek ma 22 miesiące. Chodzi, biega, skacze, mówi, wszystko rozumie,
    w ogóle jest bardzo mądry. Nie twierdzę, że zapowiada się na geniusza, ale na
    pewno nie na roślinę.
    Byłam u dwóch okulistów, obaj potwierdzili pierwszą diagnozę...
    Dodam, że na żadne wizyty, rehabilitacje z dzieckiem nie chodziłam.

    Gwoli sprawiedliwości dodam, że na Prochowej nie same idiotki są, byłam (6
    lat temu) u neurolog, która była normalna, Jest tam również dobra pani
    psycholog.




    Temat: Sprobojcie mnie przekonac ...
    > moze troche inaczej. duch jest ta czescia, ktora zawiaduje.

    Skad pewnosc? Udowodnij!
    Czy rozum (umyslowe procesy podejmowania decyzji etc.) to duch?

    > duch moze istniec samodzielnie,

    Skad pewnosc?

    > a jak cialo wyglada bez ducha, mozesz zobaczyc w kostnicy.

    Skad pewnosc, ze w martwym ciele nie ma ducha?
    Na pewno nie przebiegaja w nim biologiczne procesy zycia, ale czy to jest rownoznaczne z brakiem
    ducha? Hmmm... zbyt wiele domyslow przyjmujesz za pewnik

    Z drugiej strony, zalozywszy ze w martwym ciele nie ma ducha - skad pewnosc ze duch istnieje poza
    cialem a nie umiera wraz znim?

    > obserwuje zwierzeta codziennie. zadne znich nie lapie pedzla do malowania, nie
    > placze na widok zabijanych ludzi w telewizji, nie pisze poezji ...

    No prosze, jeszcze niedawno mowiles o pelnym cierpienia wzroku rannej sarny a teraz mowisz ze
    zwierzeta nie placza na widok zabijanych ludzi (swoja droga, dlaczego akurat ludzi, a nie zwierzat?)

    I dlaczego wyznacznikiem obecnosci ducha mialaby byc umiejetnosc korzystania z narzedzi tudziez
    zdolnosci tworcze? A wiesz ze koty potrafia jesc widelcem i nozem, ptaki wijac gniazda wykazuja sie
    spora pomyslowoscia zarowno jesli idzie o miejsce, sposob budowy jak i rodzaj materialow?
    Ze ryby potrafia sie uczyc, a delfiny maja wlasny jezyk?

    I dlaczego, do diaska, obecnosc tych wszystkich elementow ma swiadczyc w jakikolwiek sposob o
    duchu? Czy w takim razie czlowiek uposledzony, pedzacy zycie zywej rosliny jest ducha pozbawiony?
    Zatem sterylizacja uposledzonych, promowana swego czasu w niektorych krajach jest tym samym co
    sterylizacja zwierzat?

    Duch jest konstruktem teoretycznym, wyodrebniajacym (nazywajacym) pewien akpekt zycia (bycia
    zywym). Ale czy jakis odrebny byt, ktory mozna by nazwac "duchem" w ogole istnieje?
    Skad pewnosc? Bo komus "pokazal sie" Jezus, innemu "objawil" zmarly brat a pare innych osob widzialo
    tunel ze swiatlem?




    Temat: kto kupił mieszkanie na Zielonym Zaciszu??????????
    Zgadzam sie z Panem SB. To że nie udało się osiągnąć zielonego stanu
    przyjemnego dla oka to fakt, ale faktem jest też że nasadzenia w sierpniu
    byłyby kolejnymi pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.

    W związku z sytuacją pewnej zielonej niemocy która trwa chciałbym przekazać
    kilka uwag, które mam nadzieję zostaną rozważone, podczas wrześniowych nasadzeń:

    1. Nie ma sensu sadzić krzewów takich jak tuje na zewnątrz 6 piętrowego
    osiedla, gdyż rosną one wolno, są wrażliwe na rodzaj gleby i generalnie lubią
    schnąć co doskonale widzieliśmy. Według mnie w żadnym wypadku nie spełnią one
    swojej roli zielonego gęstgego wysokiego szpaleru mimo tego że są zielone
    również w zimie.

    2. Nie ma też sensu według mnie sadzić drzew egzotycznych typu czerwone buki
    jakie zostały zasadzone ponieważ są one drogie, wrażliwe na glebę, i na
    temperaturę oprócz tego że schną to również przemarzają zimą.

    3. Każda roślina przynajmniej na początku swojego okresu wzrostu potrzebuje
    dobrej gleby bogatej w sole mineralne. Trudno było sie spodzieważ że rośliny
    posadzone w piach po budowie będą bujnie rosły.

    W związku z powyższym proponuję
    Zakupić tradycyjne polskie drzewa w liczbie takiej aby starczyło na dwa rzędy
    drzew wzdłuż ogrodzenia tak jak jest to zrobione wokół bloków z płyty na całym
    praktycznie bródnie. Nie ma mowy o unikalnej w skali Warszawy kombinacji tuja,
    tuja, drzewo.
    Najlepszy byłby Klon, lub jego droższa ale bardziej wytrzymała i dłużej zielona
    wersja czyli Platan. Możliwy jest również zwykły buk, grab, wiąz itp.

    Za pieniądze zaoszczędzone na tym, że drzewa ze względu na swoją pospolitość
    nie bedą drogie najlepiej byłoby kupić torf i przygotować odpowiednią ziemię
    pod nasadzenia.

    Żadko odwiedzam to forum, ale jeżeli już to sie wypisuję.

    Jeżeli władze naszego osiedla są zainteresowane moimi spostrzeżeniami i uwagami
    to chętnie sie nimi podzielę osobiście i zaangażuje w miarę możliwości czasowych
    w realizację przedsięwzięcia.

    pozdrawiam
    Paweł




    Temat: Matyldo, czy mogę prosić o wyjaśnienie snu
    Matyldo, czy mogę prosić o wyjaśnienie snu
    Śniło mi się to kilka miesięcy temu.
    Przyjechałam autokarem na jakieś pole(to było coś w rodzaju wycieczki, gdzie
    byli moi znajomi ze szkól oraz moja mama). Pogoda była brzydka, nie padało,
    ale było szaro. Wysiedliśmy z tego autokaru, ja poszłam w stornę tego pola,
    nie pamiętam dokładnie co na nim rosło, jakieś niewysokie rośliny (może
    kapusta?). Szłam ścieżką, pomiędzy grządkami, było błoto, na ścieżce były
    deski, aby można było przejść po nich. Zostawiłam znajomych i poszłam w
    kierunku białego domu, który stał na końcu tej długiej ścieżki.Za domem był
    las. Szłam tą ścieżką i jakoś specjalnie się nie brudząc. Weszłam do domu, na
    pierwsze piętro. Był tam jasny nieduży pokój(białe ściany), z oknem, niedużym
    regałem, łóżko z białą pościelą i metalowymi ramami oraz to, co zapamiętałam
    najbardziej podłoga z desek, niezwykle czyta i błyszcząca, jakby z paneli.
    Nagle poczułam, że w pokoju jest jakaś zmora, nie widziałam jej, ale
    wiedziałam, że jest. Zaczęłam się z tym czymś szarpać, nie wiem co zrobiłam,
    ale to cos zaczęło uciekać. Widziałam jak w stronę drzwi stawia takie krwawe
    kroki, widziałam te krwaw ślady na podłodze, pojawiały się jeden po drugim.
    Za chwilę łóżko się wysunęło na środek pokoju i poczułam, że coś w pokoju
    jeszcze jest. Pchnęłam to lóżko, za nim jakby przezroczysty/niewidzialny był
    następny upiór. Trzymał się ramy lóżka. Nagle widziałam jak plecami rzuca się
    na ścianę i zostaje po nim następna krwawa plama. Wiem, że ego czegoś już nie
    ma. Cały czas się bałam będąc w tym pokoju. W trakcie tego wszystkiego, do
    pokoju przez okno wpadało słońce, było jasno i przytulnie. Tylko te ślady
    czerwone niszczyły porządek i czystość tego pokoiku. Był to męczący dla mnie
    sen.
    Ostatnio często śniło mi się także, że ktoś znajomy zadaje mi ból. Płaczę,
    proszę,aby tego nie robił, a on to robi mocniej. Uciska jakieś punkty na
    ciele, które bolą strasznie, i sprawiają, że ból mnie paralizuje. Często
    wtedy z płaczem pytam "dlaczego mi to robisz?" Nie uzyskuję odpowiedzi tylko
    jeszcze większy ból.
    Także często śni mi się, że mdleję. Stoje gdzieś, nagle czuję, jak tracę siły
    i osuwam się na podłogę. Na chwilkę tracę przytomnośc, nie wiem, co się
    dzieje, po któtkim czasie świadomośc powoli wraca, ale nie mam siły, aby
    wstać.
    Czy przyczyną tych powtarzających się snów, może być stres?
    Z góry pieknie dziękuję i pozdrawiam serdecznie



    Temat: praca kontra dziecko
    Musisz sobie odpowiedzieć na kilka pytań:
    -czy jeśli teraz nie wrócisz będziesz mogła wrócić np. za pół roku
    -czy Twoja pensja jest Wam niezbędna czy mąż jest w stanie utrzymać rodzinę
    -jak Ty sama się czujesz w domu (czy chcesz wracać do pracy?
    -i co też ważne jeśli pracowałaś do tej pory i sama zarabiałaś pieniądze czy
    nie będzie Ci przeszkadzać, że to mąż będzie dawał na wszystko pieniądze.
    Ja wróciłam do pracy na cały etat od razu po urlopie macierzyńskim. Moim
    dzieckiem opiekują się teściowie. I nie martw się, że dziecko nie będzie się
    rozwijać. Wierz mi, że dziadkowie mają na prawdę wielkie pokłady cierpliwości i
    miłości do wnuków. Ja myślę, że podświadomie bardziej się boisz tego jak Ty
    sobie poradzisz z tą sytuacją.
    Ja myślałam podobnie...bałam się, że Tomek nie będzie chciał wracać od dziadków
    do domu, że w końcu tak się do nich przyzwyczai, że będzie przy nas płakał itd.
    Nic bardziej mylnego...Ok. 18:00 Tomek już czeka pod drzwiami, bo wie, że za
    chwilę tata przyjedzie po niego a kiedy wracają do domu i otwieram im drzwi od
    razu wskakuje do mnie na ręce, ściska, całuje, przytula się itd. Potem przez
    cały wieczór nie odstępuje mnie na krok. A w weekendy rezygnuje nawet z drzemki
    w ciagu dnia, żeby tylko móc być z rodzicami (może dlatego, że to są jedyne
    wolne dni dla nas, wiec robimy wtedy masę ciekawych rzeczy: ostatnio
    jeździliśmy po sklepach z roślinami na balkon (Tomek szalał wśród krzewów i
    rododendronów) albo zabieraliśmy go nad Zalew Zegrzyński albo na lotnisko żeby
    pooglądać z bliska lądujące samoloty.
    Z własnego doświadczenia powiem Ci tak: o rozwój dziecka nie masz się co
    martwić, to matce jest trudniej pogodzić się z sytuacją, że przez większą część
    dnia jej dziecko jest pod opieką kogoś innego.

    Jeśli teraz masz dylemat czy wracać to mogę Ci powiedzieć, że później będzie
    jeszcze trudniej...

    Pozdrawiam i trzymam kciuki!:)
    Wioletta mama Tomka (1,5 roczku)




    Temat: tesciowa sie wtraca
    tesciowa sie wtraca
    Mam problem z tesciowa, a moze bede mowil niedlugo byla tesciowa bo jak tak
    dalej pojdzie to nie wytrzymam i zrobie wiele rzeczy po swojemu.
    Otoz mam zone, 14 letniego syna, dobrze prosperujaca firme , bardzo udane
    zycie towarzyskie.
    Zona, dobra kobieta, bardzo pracowita, podoba mi sie, domatorka. Nie jestem
    typem faceta, ktory tylko tym sie zadowoli. Od trzech lat mam babe do zabawy,
    przyjemnosci, mozna z nia konie krasc. Tak sie stalo, ze w ciaze zaszla i
    niefortunnie sie wszystko wydalo.
    Co ja przezylem to tylko ja wiem. Zona zwariowala, zaniedbala firme, a ja
    musialem zappieprzac tam od 6 do 21-22. Jak mialem firme na glowie to nie
    moglem kolo zony latac. Placz, lęki, paplanina bez sensu, psychiatra a
    ostatecznie szpital. Za duzo bylo tego na moja glowe, wiec tesciowa zajela sie
    zona. Aha, jak zonie tak odbilo to akurat konczyly sie ostateczne prace nad
    budowa naszego domu. wiec naprawde bylo mi ciezko, tez na zone nie moglem
    liczyc i czasami musialem sie zwijac z pracy aby pewne rzeczy kontrolowac.
    Jak zona wyszla ze szpitala, to wziela do nowego domu tesciowa, aby ja
    wyprowadzila na prosta. Po miesiacu tak ja wyprowadzila, ze zona ma teraz
    przeprany mozg. awantury. Powiedziala mi ostatnio zebym wypier... z tego domu,
    ze chce rozwodu i ze firma jest jej. To wszystko wina posranej mamuski. Dobra,
    rozwod moge jej dac, ale finansowe roszczenia to moze sobie wsadzic w cztery
    litery. To dzieki mnie tak dobrze stoimy, moji rodzice dali lokal, wylozyli
    kase na biznes w 92 roku, zona byla pracowita, biznes sie rozkrecil. Ale to
    ze jest dobrze i tesciowej tez jest dobrze zawdzieczja mnie, bo gdyby nie ja
    to by gowno mieli i corusia by jezdzila do mamusi na obiadki w m3 na parterze
    , a nie na przyzwoita dacze za miastem. To ja ten dom kupilem tesciowej bo jej
    sie podobalo, za kazdym razem jak tam bylem to kupowalem jej drogie rosliny
    wiec teraz niech mnie tu nie podkur.. i nie buntuje zony, bo jak mnie poniesie
    to tam pojade z pila i jej wszystko poscinam. I jeszcze absurdalnie,
    podslyszane przze mnie utyskiwanie tesciowej ze pijak jestem, jak wparowalem
    do tego salonu i ja zegrzmilem to zrobila sie mala, sama lubi se kielicha
    walnac. A wiadomo, kazdy normalny facet lubi se walnac, wiec niech o de mnie i
    moich kumpli sie odwala. Co do kochanki i naszego dziecka to materialnie jej
    na pewno pomoge, a jak wyjdzie z zona zle to nawet moze z nia sie jakos
    zalegalizuje, a argumenty, ze zona na mnie zarabia wrazenia na mnie nie robia,
    niech pamieta jedna i druga dzieki komu to wszystko ma.
    Pytanie, czy tesciowa ma prawo sie ladowac w nie swoje sprawy?



    Temat: Upadek cywilizacji ludzkiej na całego
    Bezrobocie w Polsce i b. NRD nie wzrosło z zera do 20%. Ono zostało UJAWNIONE po wprowadzeniu mechanizmu cenowego-jedynego racjonalnego sposobu kalkulacji. Oznacza to, że ludzie ci wcześniej "pracując" niczego faktycznie nie wytwarzali, a jedynie przejadali efekty pracy innych. Oczywiście jest to uproszczenie, nie uwględniające wielu niuansów (choćby monstrualnego etatyzmu i podatkowej grabieży), ale z grubsza tak to właśnie wygląda. Dlatego upadają gospodarki wszystkich krajów, w których wprowadzony jest socjalizm (własność państwowa dominuje). Nie ma prawdziwej własności, więc nie można wymieniać się "tytułami" (prawami) do tej własności. A jak nie ma wymiany, to nie ma i prawdziwych cen. Nie ma cen, nie ma prawdziwej kalkulacji. Nie ma kalkulacji-nie można oszacować zysków i strat. Na dłuższą metę taka pseudo-gospodarka socjalistyczna zużywa znacznie więcej zasobów niż rynkowa, błędne decyzje mnożą się w nieskończoność a nieefektywność jest nagradzana. Dodajmy do tego selekcję negatywną "najwyższych czynników" (głupota i bierność były kluczem do awansów) i powody rozkładu socjalizmu jawią się jak na dłoni. Dzisiaj w Europie czystego socjalizmu w zasadzie nie ma, kwitnie za to w najlepsze protekcjonizm. Ale, jak mawiał F. Bastiat "protekcjonizm, socjalizm i komunizm to ta sama roślina-tylko na różnych etapach rozwoju". Przejście do czystego socjalizmu jest więc raczej kwestią czasu. Nie na darmo K. Marks zauważył: "chcecie w jakimś kraju mieć socjalizm? Wystarczy najpierw wprowadzić tam demokrację". Państwa socjalnego dobrobytu a'la Europa Zachodnia nie mają przed sobą przyszłości-prędzej czy później załamią się pod własnym, pasożytniczym ciężarem. Nie są bowiem "stabilnym" systemem ekonomicznym i dotyka je bardzo dotkliwie problem "wspólnego pastwiska" i "dzierżawionej" (na czas między wyborami) władzy. Wszystko to znacznie zmniejsza możliwy do osiągnięcia dobrobyt-no, ale ludzie nie płaczą po 10 tys., których nie zarobili, tylko po setce, którą im ktoś skubnął z portfela



    Temat: 60 lat powstania Warszawskiego...

    Pięknie śpiewała to Ewa Demarczyk, a potem już niomu się nie udało.
    Baczyński dla swojej Basi.

    Pioseneczka

    Basi

    Kto mi odda moje zapatrzenie
    i mój cień, co za tobą odszedł?
    Ach, te dni jak zwierzęta mrucząc,
    jak rośliny - są coraz młodsze.

    I niedługo już - tacy maleńcy,
    na łupinie z orzecha stojąc,
    popłyniemy porom na opak
    jak na przekór wodnym słojom.

    Czerwień krwi dziecinnie się wyśni
    jako wzdęte policzki wiśni.
    Metal burz się wywiedzie na nowo
    zapienioną dmuchawca głową.

    A łez grzmot jak lawina kamieni
    w małe żuki zielone się zmieni
    i tak w wodę się chyląc na przemian
    popłyniemy nieostrożnie w zapomnienie,
    tylko płakać będą na ziemi
    zostawione przez nas nasze cienie.

    16 I 1942
    ********

    Niebo złote ci otworzę,
    w którym ciszy biała nić
    jak ogromny dźwięków orzech,
    który pęknie, aby żyć
    zielonymi listeczkami,
    śpiewem jezior, zmierzchu graniem,
    aż ukaże jądro mleczne
    ptasi świst.

    Ziemię twardą ci przemienię
    w mleczów miękkich płynny lot,
    wyprowadzę z rzeczy cienie,
    które prężą się jak kot,
    futrem iskrząc zwiną wszystko
    w barwy burz, w serduszka listków,
    w deszczów siwy splot.
    I powietrza drżące strugi
    jak z anielskiej strzechy dym
    zmienię ci w aleje długie,
    w brzóz przejrzystych śpiewny płyn
    aż zagrają jak wiolonczel
    żal - różowe światła pnącze,
    pszczelich skrzydeł hymn.

    Jeno wyjmij mi z tych oczu
    szkło bolesne - obraz dni,
    które czaszki białe toczy
    przez płonące łąki krwi.

    Jeno odmień czas kaleki,
    zakryj groby płaszczem rzeki,
    zetrzyj z włosów pył bitewny,
    tych lat gniewnych
    czarny pył.

    Miriam

    ps. Wczoraj grupa amerykańskich Żydów chciała wejść na teren cmentarza
    żydowskiego w Sulejowie, i została poszczuta psami, dzisiaj jest nieprzyjemnie,
    wyjaśnianie... dlaczego oni to zrobili, ci co szczuli? Powiedz!



    Temat: Lekarze zabili Łukasza
    Lekarze zabili Łukasza
    Łukasz Jaworski (17 l.) do warszawskiego Instytutu Matki i Dziecka trafił
    zdrowy. Miał przejść prosty zabieg szczęki. Po operacji jest rośliną. Nie ma
    dużych szans na przeżycie. Jego mózg już nie pracuje.
    - Lekarze zabili mi syna! - zalewa się łzami Małgorzata Jaworska z Radomia.
    Matka chłopaka wciąż nie może dojść do siebie. - Przyszliśmy przecież na
    łatwy zabieg!
    Łukasz miał przejść nieskomplikowany zabieg korekcji szczęki. Lekarze
    przekładali zabieg trzy dni. W końcu prof. Zofia Dudkiewicz wyznaczyła termin
    na poniedziałek, 11 lipca.O godz. 8 chłopak pojechał na salę operacyjną.
    Poddano go narkozie, z której się już nie wybudził.

    www.se.com.pl/se/index.jsp?place=mainLead&news_cat_id=40&news_id=64409&scroll_article_id=64409&layout=1&p
    age=text&list_position=1
    Dopiero o godz. 18 zdecydowano się przewieźć chłopca na intensywną terapię do
    Szpitala Wolskiego, choć OIOM jest oddalony o 500 m. Wezwano karetkę. - Z tym
    też były problemy. Kierowca nie chciał przewieźć Łukasza, dopóki nie dostanie
    od instytutu 250 zł za usługę - oburza się matka. - Kiedy już znalazły się
    pieniądze, zaczął biegać, próbując rozmienić pieniądze. To znowu kosztowało
    kolejne minuty. Być może na wagę życia Łukasza... - kończy łkając ojczym.
    Lekarz Szpitala Wolskiego po pierwszych oględzinach nie miał wątpliwości. -
    Przyznał, że Łukasz najprawdopodobniej nigdy już się nie obudzi - płacze
    zrozpaczona matka.O przebiegu operacji rodzice dowiedzieli się z karty
    szpitalnej wypisanej przez przeprowadzającą operację. Wynika z niej, że
    podczas zabiegu przecięto rurkę intubacyjną oraz naczynia krwionośne w gardle
    Łukasza. Chłopiec stracił 1,5 litra krwi, część przedostała się do płuc.




    Temat: Artykuł Kerstin
    Ja tez zabiorę głos, chociaż u nas sytuacja nie jest aż tak poważna,
    przynajmniej ostatnio, poza tym moje dziecko ma dopiero 4 m-ce i karmione jest
    wyłącznie piersią. Może jednak da to jakiś obraz co do sprawdzalności teorii
    dr. S. Bo u nas ta teoria tak jakby się sprawdzała ( trudny poród zakończony
    cc, ja przez 2 dni odchodziłam od zmysłów, bo nie wiedziałam co dzieje się z
    dzieckiem, stąd może tez moje przewrażliwienie na punkcie jego zdrowia,
    ponieważ dziecko było niespokojne i ciągle wymagało mojej uwagi, często przez
    parę godzin w nocy trzeba je było nosić na rękach, po 2,5 m-cach padałam już na
    nos byłam naprawdę skrajnie wyczerpana i sfrustrowana tym wszystkim, do tego ta
    fatalna dieta eliminacyjna, bo dziecko od początku miało problemy z cerą i
    kupami – jadłam już tylko ryz, indyka, ziemniaki, marchew. Właśnie w tym
    momencie pojawiły się atopowe zmiany na całych rączkach, sucha, czerwona i
    swędząca skóra na uszach i za oraz na szyi, stosowałyśmy Elocom a na twarz
    maści natłuszczające, z rączek zniknęło, ale sucha, zaczerwieniona skóra
    wszędzie została. Zwaliłam wszystko na dietę i zaczęłam ją trochę urozmaicać –
    głównie kasze, więcej warzyw, wieprzowina, dużo tłuszczy roślinnych
    (słonecznikowy), codziennie kapsułka oleju z ogórecznika, a cukier (teraz to
    sobie uświadamiam) tylko w dżemach niskosłodzonych. Może zbiegło się to z
    wiosną i z tym, że trochę się wyluzowałam, ale naprawdę jest lepiej, chociaż
    ciągle skóra na policzkach jest szorstka, zaczerwieniona, a po bokach wciąż są
    krostki, uszy czerwone od ciągania (obcinam b. krótko paznokcie, żeby się nie
    drapała), a podczas karmienia czy płaczu dostaje czerwonych plam na twarzy i
    szyi. Tyle o nas, mam parę pytań odnośnie diety.
    1.dlaczego można jeść wołowinę i cielęcinę, które są na każdej liście
    największych alergenów ( w Polsce) – może chodzi o inne zwyczaje żywieniowe w
    Niemczech, czy nie lepsza byłaby wieprzowina, chyba jest w miarę bezpieczna?
    2. z tym białkiem kurzym – chodziło o białko jaja kurzego, bo drób chyba można ?
    3..może macie jakiś pomysł na obiad z warzyw nie straczkowych, bo mi przychodzą
    na myśl tylko kotlety z fasoli, które bardzo lubiłam, ale roślin strączkowych
    na razie unikam (kolki). Soja i soczewica tez są fajne – można z nich dużo
    wykombinować.
    Pomimo, że teoria wydaje mi się prawdopodobna podchodzę do niej dość
    sceptycznie (która to już teoria), ale pewne zmiany w diecie nie zaszkodzą. Na
    razie zabieram małą na działkę, będziemy cieszyć się wiosną.
    pozdrawiam, Kasia




    Temat: ciekawość do pierwszy stopień do piekła
    Nawet nie macie pojecia, jak sie ciesze,ze was spotkałam i z kims moge o tym
    porozmawiac..bardzo dziekuje i prosze o pomoc, gdyz nie mam takiej wiedzy jak
    Wy.. macie racje z ta samospełniajaca sie przepoweiednią, ja w sumie tak mam od
    dziecka..cokolwiek pomysle,to za niedługi czas sie staje, wiem,ze sama
    sobie ,,gotuje'ten los..W polsce zawsze miałam prace,moze nie kokosy,ale nie
    było ,,biedy",wiedziałam za dziecka,ze kiedys bede mieszkała za
    granicą,chciałam tego bardzo i tak sie stało,jest wiele innych spraw,które sama
    napędziłam i sie wydarzyły..wiem, że to jest we mnie,i że sie cos stanie,jesli
    tego BARDZO chce..ale od długiego juz czasu mam jakos blokade,nie umiem sie z
    niej wyzwolić...pragnę teraz ,,tylko" znaleźc prace, i normalnie zyc,nie
    czuc,ze jestem juz tak ,,nisko",czyli na marnym zasiłku,który nie daje żadnych
    perspektyw..płaczę ostatnio z bezsilnośc, ale tak,zeby maz nie widział, bo nie
    chce go jeszcze dobijać,jest mu wystarczająco cięzko....jak wspomniałam,zawsze
    robiłam wszystko,zeby nie stało sie tak,jak jest..ten wyjazd miał nam pomóc, a
    jest niewesoło..marzyłam,ze nam sie polepszy,a nie mogę znaleźc pracy
    nigdzie,to powoduje,ze czuje sie tutaj bezwartosciowa i
    moje ,,pozytywne"myslenie gdzies uleciało,choc tak w sercu jeszcze tli sie
    nadzieja,ze zawsze wyjde z opresji cało,ze to chwilowe..znajomi zawsze
    mówili,ze tobie ewa zawsze sie wszystko udaje...Powiem jeszcze,ze ze jestem
    przwerazliwiona na punkcie niesprawiedliwosci na swiecie, złego traktowania
    ludzi,zwierząt, a nawet roslin, bardzo chciałabym POMAGAĆ,byc uzyteczna, zrobic
    cos sensownego w zyciu,cos,co nie pójdzie na marne,a moje zycie bedzie miało
    lepszy sens,ze nie przeminie mi ono tak po cichu.ze na cos sie przydam..mam
    jakies ogromne poczucie CZASU,tzn.że on przemija,zyje jakby bardzo
    swiadomie,mam tu tylko chwilke, i czeka na mnie/nas cos innego, wiekszego..ale
    czas na ziemi chce spedzic efektywniej,polepszając zycie swoje i innych-ALe mam
    jakoś blokade, nie wiem,co to jest-może niskie poczucie wartości,brak siły
    przebicia?? na dzien dzisiejszy musze wyjsc z mojego stanu..jesli mielibyscie
    jakies rady,bardzo o nie proszę i dziekuje,ze was znalazłam..



    Temat: Prześwietni Czterdziestoletni cz. VI
    Iza, nie przejmuj się (wie,że to bardzo trudne)
    JA też poszłam przed ślubem do fryzjera "na próbę", co w tamtych czasach w
    ogóle nie było praktykowane...Bo wszyscy nalegali, że mam iść do fryzjera, a
    ja wtedy - poza strzyżeniem nigdy nie chodziłam, a jak poszłam to ani razu mi
    się ie podobało...No i intuicja mnie nie zawiodła na ślub uczesałam się sama i
    umalowałam też i było pięknie. Z opowieści wiem że tzw panie wizażystki kładą
    na twarz całe tony kosmetyków, żeby osiągnąć swoją wizję i człowiek przestaje
    być do siebie podobny...Mnie obca osoba malowała 2 razy - pierwszy koleżanka
    na studiach, żeby mnie przekonać do malowania się w ogóle i wyszło jej
    pięknie, a drugi raz w telewizji, przed udziałem w teleturnieju, i jak się
    zobaczyłam w lustrze to mało nie padłam, udało mi się jednak zdążyć zmyć i
    lekko podmalować (bo tak naprawdę to ja się nie maluję) "po mojemu", zanim się
    zaczęło nagranie...

    Spinkoo, mąż niestety cierpi, w nocy znowu wizytowaliśmy lekarza (o pogotowiu,
    izbie przyjęć itp nie będę nawet pisać, ale jednym bardzo modnym teraz słowem
    to jest po prostu "masakra"), kamienie nie chcą "się urodzić" , a każdy lekarz
    gada co innego - urolog, że to może i miesiąc potrwać, a rodzinni straszą, że
    wodonercze itp. Nic tylko było się kształcić na lekarza, bo zwykły zjadacz
    chleba to naprawdę nie wie co robić... Ja jestem kompletnie wykończona, od
    piątku praktycznie nie śpię, w przerwach usiłuję popychać swoją pracę, i widzę
    jak nic nie przybywa, a czas ucieka piorunem...Płakać się chce...

    A na koniec o dobrym sercu. Przyszedł sobie do mnie konik polny, mieszkam
    blisko lasu, więc się jakoś do mnie zaplątał. Siedział sobie na roślinach
    doniczkowych na parapecie i nawet czasami cykał. Broniłam go jak lwica, bo kot
    dostawał szału, żeby go dopaść. Po trzech dniach poszedł sobie. I co się
    okazało? Że obgryzł moją orchideę !!!! JA na nią chucham i dmucham, nieomal
    klękam przed nią, żeby może zakwitła, a ten potwór obżarł całe listki
    dookoła!!!! I miej tu człowieku dobre serce!!!

    Iza, trzymaj się, wirtualnie wspieram Cię jak mogę!
    Nie wiem czy się przespać, czy jednak zmusić do pracy? Dodam, że pracowałam do
    2.30, a przed 4 jeździłam po lekarzach... Spróbuję może popracować.

    Miłego dnia
    niewyspana betka



    Temat: Czego oczekujecie od przedszkola?
    przedszkole spełniajace moje oczekiwania:
    ma być przedłużeniem domu
    grupy niewielkie 10 osobowe + przedszkolanki-ciocie,które ZNAJĄ dzieci, nie
    tylko z imienia, ale i upodobań,nie blokujace ekspresji dziecka zarówno w
    sferze emocjonalnej jaki umysłowej,czyli nie ma miejsca na ''nie płacz, bo
    jestes mazgajem'' i ''kto narysuje słoneczko w innym kolorze niż żółtym, nie
    podpiszę rysunku'' /cytaty pochodzą z jednego z ''lepszych'' przedszkoli w
    naszym mieście.
    klimat przedszkola steinerowskiego- czyli duzo zabaw uruchamiajacych
    wyobraźnię dziecięcą, zabawki dajace dużo pola do popisu, czyli wszelkie
    zabawki drewniane,typu klocki, zestawy do majsterkowania; kreowanie
    rzeczywistości przez dzieci -samozwańcze teatrzyki, robienie do nich strojów
    etc. i oprócz zabaw ruchowych - czytanie, opowiadanie
    jeśli chodzi o ''stymulowanie rozwoju intelektualnego'' :- to w zdrowej
    atmosferze emocjonalnej dziecko uruchamia zasoby i samo z siebie nabierze dużo
    fajnych umiejętności bez zadnych specjalnych zabiegów ze strony przedszkolanek
    /ewentualnie konsultacje psychologiczne, jesli byłby jakieś rudności/

    jesli chodzi o przedszkolanki to moje oczekiwania: dobry kontakt z dzieckiem,
    zapewnienie mu bezpieczeństwa psychicznego i fizycznego;duzo zaangażowania i
    chęci oraz poczucie humoru /bez tego ani rusz w byciu z dziecmi/, codzienne
    krótkie sprawozdanie dla rodziców co sie działo w przedszkolu i jak
    funkcjonowało w nim dziecko
    i skoro ma być domowo to jeszcze do tego ogródek, w którym maluchy mogłby sie
    babrać w ziemi i uprwaiac rośliny + zaplecze kuchenne, w którym dzieci czasem
    mogłby piec bułeczki
    i mile widziani również panowie ''przedszkolankowie''
    i dziecko miałoby mnie witać z szczęśliwą gębulą, pełne wrażeń i niekoniecznie
    musiałoby być czyste /chociaz dla niektórych rodziców sterylność jest
    najważniejsza... w praktyce wyglada to tak - marysia i kasia dzisiaj nie
    malują, bo sa jasno ubrane - marysia i kasia nieszczęsliwe, ale mamusie za to
    bardzo, bo mają czyściutkie dziecko :-
    to wszystko



    Temat: Witaminy, magnez,lecytyna i inne.
    Wiem co chciała powiedzieć grenka.Co do potasu to też ma rację,ale mnie brakuje
    magnezu.

    Objawy niedoboru magnezu: nagłe zawroty głowy, nagłe utraty równowagi, drganie
    powiek, drętwienie kończyn, skurcze łydek w czasie snu (bolesne), wypadanie
    włosów, próchnica zębów, szybkie męczenie się podczas pracy fizycznej,
    bezsenność, bóle głowy, kołatanie serca, koszmary nocne, chęć do płaczu,
    depresja, wrażenie ociężałości, zaburzenia pamięci, niepokój. Niski poziom
    magnezu w ustroju sprzyja powstawaniu zawałów mięśnia sercowego i niemiarowości
    akcji serca.

    Regularne i dłuższe zażywanie magnezu w dawce 500 mg dziennie
    powoduje spadek poziomu cholesterolu we krwi do normy już w ciągu miesiąca.
    Magnez zapobiega powstawaniu miażdżycy naczyń i kamicy nerkowej (chodzi tu o
    kamienie powstające ze szczawianu wapnia).

    Magnez jest ważnym składnikiem budulcowym kości i zębów. Bierze udział w wielu
    reakcjach enzymatycznych, np. w cyklu Krebsa, powstawaniu AMP
    (adenozynomonofosforanu). Uczestniczy w kształtowaniu prawidłowej pobudliwości
    nerwowo-mięśniowej. Jest antagonistą wapnia.

    W ziołach jest dużo magnezu, gdyż wchodzi on w skład zielonego
    barwnika – chlorofilu (każda cząsteczka chlorofilu zawiera centralnie
    umieszczony atom magnezu).

    Spośród roślin leczniczych najwięcej magnezu zawierają: kozieradka,
    babka, pomidory, ogórecznik, glony, dziurawiec, fiołek polny, siemię lniane,
    lubczyk, mięta, nagietek, pokrzywa, szałwia.

    Z pokarmów najwięcej magnezu zawierają: kakao 192-420 mg, czekolada
    107-292 mg, migdały 225 mg, banany 31-42 mg, rodzynki 27-42 mg, suszone śliwki
    54 mg, makaron 57 mg.

    Dobrym źródłem magnezu jest dolomit (2 razy dziennie po 2 tabletki) oraz wody
    zdrojowe.

    Preparaty magnezu stosowane są do leczenia i profilaktyki napięć
    przedmiesiączkowych, profilaktyki i leczenia rzucawki porodowej, profilaktyki
    przedwczesnych porodów, profilaktyki szczawianowej kamicy nerkowej. Przy
    niedoborze magnezu podawane leki antyarytmiczne stają się nieskuteczne.

    Zalecane dawki profilaktyczne wynoszą 250-350 mg magnezu/dobę.




    Temat: cud!!!! nawrocenie pomki na jedynom i slusznom
    Piranie - Serrasalmus.
    Wyróżniamy kilkanaście gatunków piranii. Są to drapieżne ryby stadne,
    odżywiające się głównie innymi rybami. Pożerają również o wiele od siebie
    większe ssaki np. woły, świnie. Atakowane zwierzęta są zazwyczaj chore z
    otwartymi ranami. Przy poszukiwaniu pokarmu kierują się najprawdopodobniej
    głównie węchem. Badania przeprowadzone przez niemieckich zoologów skłaniają do
    wniosków że również duże znaczenie przy polowaniu ma wzrok (może nawet
    decydującą rolę?). Jako że żywią się one głównie mięsem innych ryb, płyną
    ławicą zbliżając się jak najbliżej do innych ryb i gwałtownie atakują. Pierwszy
    osobnik odgryza płetwę ogonową co uniemożliwia ucieczkę (piranie powoli
    pływają). Ryby o budowie ciała podobnej do piranii są bezpieczne. W mętnych
    wodach rzek drapieżniki w czasie atakowania ofiary mogłyby w zamieszaniu
    nawzajem się ranić, dlatego wszystko co przypomina z wyglądu inną piranię jest
    oszczędzane. Zdarzają się przypadki atakowania ludzi, jednak udokumentowanych
    przypadków wypadków śmiertelnych nie ma. Arkady Fiedler w książce "Zwierzęta
    mojego życia" opisuje przypadek pokąsanego chłopca indiańskiego który przez
    kilka miesięcy nie mógł dojść do siebie po ataku tych ryb, natomiast państwo
    Gucwińscy na swojej stronie www.wroclaw.zoo.pl twierdzą że podczas swych
    podróży obserwowali dzieci indian oraz eurpejskich turystów, którzy kąpali się
    w rzekach w których występowały pospolicie piranie. Ryby te dorastają do 35cm.
    Zamieszkują dorzecze Amazonki i La Plata. Najagresywniejsze są w przypadku
    wysychania rzek gdy obszary żerowania stad zostają ograniczone do niewielkich
    jeziorek. Ze względu na drapieżność (oraz rozgłos zdobyty na podstawie filmów i
    książek) ryba ta jest często hodowana w akwariach. Jako ryba akwariowa nie jest
    zbyt wymagająca, chociaż rozmnożyć ją w warunkach niewoli udaje się tylko
    nielicznym. Wymaga dużego zbiornika (im większy tym lepiej) z dużą ilością
    kryjówek -kamieni, korzeni, roślin ponieważ jest rybą bardzo płochliwą. W
    małych akwariach ryby będą się źle czuły a każde zbliżenie się do akwarium
    będzie powodowało zdenerwowanie. Piranie akwariowe karmimy wszelkim żywym
    pokarmem adekwatnym do ich wielkości mogą to być rureczniki, dżdżownice, ryby.
    Można podawać (a w zasadzie to jest główny sposób karmienia) kawałki surowego
    mięsa (serca wołowe, drobiowe) pociętego na kawałki, szczególnie polecane są
    filety z ryb (które w mniejszym stopniu zanieczyszczają wodę). Akwarium powinno
    być jednogatunkowe.




    Temat: Jakie sa Wasze dzieci?
    sli-maczek napisała:

    > Forum krazy wokol dzieci...a o dzieciach naszych chyba jeszcze nie
    > bylo...jakie sa? Co lubia?
    > Moja starsza jest typem wrazliwca z charakterem Ciezko to chyba
    > ujac w jednym zdaniu. Generalnie odkad skonczyla rok - bardzo czesto
    > zdarzalo jej sie plakac, a i rowniez zloscic. Z wiekiem staje sie
    > bardziej wesolym dzieckiem, ta histerycznosc sie zmniejsza, wzamian
    > duzo tanczy i spiewa...ale tez krzyczy i bije mlodszego Taki to
    > troche dziwny charakterek. Czasem do konca nie wiem jak ja chowac.
    > Mlodzy za to - to dziecko szczescia. Niewiele mu potrzeba do
    > usmiechu. Ogolnie niewiele tez trzeba mu poswiecac uwagi, a i tak
    > czuje sie swietnie. Jakby kochal swoja niezaleznosc. (staram sie
    > jednak wtracac w te samotne spacery po domu). Zauwazylam z czasem,
    > ze kiedy cos jest nie po jego mysli, potrafi sie bardzo rozzloscic i
    > wtedy nie odpuszcza.

    Prawie jak u mnie z maluchami
    Gdybym była mniej cierpliwa i świadoma ( i gdyby mi nie zależało, by dobrze wychować dzieci), pewnie Ala chodziłaby z etykietką płaczliwego, niegrzecznego dziecka. A do niej potrzeba trochę więcej uwagi i cierpliwości, jest bardziej wymagająca Na początku z rozpaczą myślałam, ze brak mi instrukcji obsługi do tego dziecka Teraz traktuję wychowanie jej jako zadanie specjalne. Tłumaczę sobie, ze jest jak egzotyczna roślina, która po prostu potrzebuje bardziej wyszukanych warunków. Pomaga i jej i mnie, bo zaczyna mi pięknie rozkwitać )
    Mały jest jak moja najstarsza córka, prawie bezproblemowy. Gdybym miała tylko ich dwoje, nie wierzyłabym że macierzyństwo może być wyzwaniem

    Fakt, ze jest ich troje i że są różni, choć przecież tak samo ich wychowuję, wyraźnie pokazuje, że dzieci są różne i nie można ich traktować tak samo. W sensie, ze jak jakaś metoda działa na jedno, to na drugie też musi zadziałać. w tej chwili jest dla mnie fascynujące patrzeć na te ich różnice i doszukiwać się po kim to cecha




    Temat: Czy pies wegetarianina, nie powinien jeść mięsa ?
    WARZYWKA WAM ZASZKODZIŁY???
    Gość portalu: xxxxxx napisał(a):

    > to twój pies długo nie pocciągnie,
    > to chore, to tak jakby tobie ktos kazał zywić sie robakami, owadami itp.
    > Jeśli sam zdecydowałeś sie na wegetarianizm to twoja wola ale nie zmuszaj do
    > tego psa bo szybko ci zdechnie na takiej diecie.
    > Nakarm kota coca colą

    pies? lubi bezmięsne jedzenie?
    czy was popieściło od radioaktywnej marchewki, miłośnicy warzyw?
    niech tak jeden z drugim postawi przed swoim pupilem miskę ze zwyczajnym
    pieskim posiłkiem zawierającym mięso a obok wegetariańską karmę, i zobaczymy,
    co pies zje najpierw.
    pomimo że nie jem mięsa, to nie wyobrażam sobie, jak miałabym odmówić go moim
    psom i kocicy. bo co niby? brzydzę się padliny? to nieetyczne, żeby
    przystosowane do jedzenia mięsa zwierze miało się babrać w marchewce, bo jego
    właściciel ma miękkie serduszko i płacze nad żywymi stworzonkami.
    jeśli wegetarianin karmi psa roślinami, nie daje mu mięsa, to odnosze wrazenie
    że od nadmiaru soi wyprostowały mu się zwoje mózgowe. taki ekstremizm jest
    doskonałym argumentem dla jedzących mięso, świadczacym o niepoczytalności
    roślinożerców.
    albo rybki, albo żwirek, bez przeSADYZMU. jeśli jakiś nawiedzony zacznie mi
    wmawiać, że mięso szkodzi psu, to niech nałoży sobie na talerz kopiatą porcję
    wegetariańskiego żarcia, spożyje ją, odsunie talerz, rozpędzi się, i pieprznie
    z rozbiegu głową w scianę. może pomoże.
    idę nakarmić kota. dzisiaj w menu makaron z wątróbką, a na deser plasterek
    niezdrowej kiełbasy.
    nie lepiej w ogóle nie mieć psa? chomik się lepiej sprawdzi.
    a w wigilię to chyba urywacie sie z domu na cały dzień? bo jak zacznie się
    piesek skarżyć...

    soczewica wegetariańska




    Temat: historia mojej choroby
    boncia1 napisała:

    > jednak nie skończyło sie na leniuchowaniu w niedzielę , bo wczoraj
    i dziś
    > jeszcze sie nie mogę pozbierać,nie dosypiam w nocy to po południu
    śpię też ale
    > bóle przejdą i znów bedę na stanowisku pracy.
    > maratonu śliwkowego ciąg dalszy.
    > Burzysko wczoraj u nas poprzewracało co sie da , nawet jednego psa
    wzięłam do
    > domu na noc bo płakał - wiem że się boi burz gwałtownych. Potem
    leżał w szoku w
    > pokoju, i ciężko oddychał bo "strach ma wielkie oczy", ale troche
    zasnęliśmy
    > razem .Bardzo sie dobrze rozumiemy i o siebie sie martwimy.
    > No dobrze nie będę gadać że rozmawiam ze zwierzętami bo ktoś mnie
    wezmie za
    > schizofrenika, a ja tylko tak dobrze się czuję wśród zwierząt i
    roślin i wzajem
    > nie.
    > Jutro zaczynam zbierać suszki i nasiona i przesadzać kwiaty
    > /liliowce/ na stałe nowe miejsca. no juz nie wspomne o śliwach.
    > Acha po 2 skrzynie przyjadą z Ośrodka dla bezdomnych z Jaworzna i
    sami sobie
    > oberwą - będę miała mniej śliwek do zaprawy i mniej wyrzutów
    sumienia że się
    > popsują.
    > Ale tak dobrego samopoczucia psychicznego nie miałam - a bóle co
    tam takie bóle
    > - były już większe !
    > pozdrawiam
    > korzystajcie ze słoneczka!
    > jeszcze lato!
    =====================================================================
    bonci jestem tak uradowana twoim samopoczuciem ze nie wiesz
    tak sie ciesze z twojej poprawy zdrowka
    a jak sie kocha zwierzatka to sie z nimi rozmawia toz to normalka
    moj kot tez sie boi burz(chowa sie wtedy w szafie) narazie nas
    mijaja kolem caly czas jest piekna pogoda

    wiem jak sie czlowiek czuje jak owoc marnieje fajnie ze masz z kim
    sie podzielic my to z tymi gruchami tez mamy
    w sklepie 4 zl kilogram a ja musze patrzec jak gnija
    sloiki wszystkie zapelnione a dac komus hm musisz sie prosic i
    jeszcze zacgwalac jakie pychotki a w dodatku najlepiej jak
    przyniesiesz do drzwi
    na szczescie sie koncza
    teraz beda winogrona(winko zrobimy)a potem malinowki na szczescie
    moga troche przelezec w piwnicy

    ty boncia wiesz ze masz nie przesadzac z pracami domowymi to
    ostroznie mi tam
    pozdrawiam
    oby ci tak dalej szlo




    Temat: Osiedle Wesoła-Urocza deweloper WENA
    kilka spraw biezacych
    Witam,
    nie chce sie ujawniac ale jestem jednoczesnie na forum ukrytym i takze zagladam
    tutaj.
    Mam kilka kwesti, ktore na forum ukrytym (moze mam mylne wrazenie), ale nie sa
    wyjasnione, a nawet do tego stopnia jest tam namieszane, ze nie wiadomo o co
    chodzi, a mianowicie:
    1.) kosze przed klatkami
    - sa opisane, ale:
    * wiekszosc bez workow zbiorczych
    * wrzucane sa przypadkowo inne niz wymagany material
    * kto bedzie je oproznial?
    * kto ma wkladac nowe worki?
    kolejna sprawa:
    2.) BOBRY przed bramą?
    - te nie są oznaczone, a:
    * podobno jeden z nich ma byc na odpady segregowalne, tj: papier, szklo i
    plastik w jednym worku
    * 3 inne maja byc przeznaczone na odpady niesegregowalne
    Osoby oswiecone prosba o potwierdzenie lub korekte powyzszego?
    i jeszcze jedno:
    minal miesiac przez ktory nic sie nie dzialo a wplaty zostaly na konto
    administratora z pewnoscia wplynely od wszystkich i w zwiazku z tym mam pytanie
    na co zostaly przeznaczone? nie widzialem, zeby w calym miesiacu bylo cokolwiek
    robione, a jesli bylo to prosze mnie poprawic.
    Kolejna kwestie kieruje do posiadaczy zwierzat, ktore sa wyprowadzane na
    terenie osiedla a nie poza brame. Niestety mocz kota lub psa jest bardzo kwasny
    a w ten sposob podlewane krzewy i drzewka niestety marnieja.
    Wiem, ze niektorzy mieszkancy wpadli na pomysl napisania statusu osiedla,
    miedzy innymi z zapisem zabraniajacym posiadaczom ogrodkow grillowania,
    organizowania imprez (???) lub zabraniajacy uprawiania niektorych gatunkow
    roslin (np ziemniakow). Jak przeczytalem o tej propozycji wlosy stanely mi
    deba. Moze wprowadzimy rowniez zakaz placzow niemowlat po godz. 22.00, zakaz
    uzywania samochodow po godz. 22.00, zakaz chodzenia po domu po godz. 22.00 dla
    mieszkancow zajmujacych lokale pierwszego i drugiego pietra... takie absurdy
    moznaby bylo wyliczac w nieskonczonosc, a wystarczy odrobina wyrozumialosci
    oraz poszanowania drugiego czlowieka.
    XX



    Temat: Czy rośliny czują ból?
    Czy rośliny czują ból?
    <<Temat ten jest bardzo kontrowersyjny i dlatego potraktowany został
    wyjątkowo obszernie. Wszystkie wypowiedzi są fragmentami dyskusji, która
    odbyła się w ramach wątku pt. "Ból roślin" na grupach pl.sci.biologia
    i pl.soc.wegetarianizm.

    (...)
    {Paweł:}

    Cala sprawe trzeba by zaczac od zrozumienia co to jest bol i co to jest
    jego odczuwanie. Pewni byc mozemy tylko w stosunku do nas samych. Ale
    poniewaz juz duzo wiadomo jaka jest rola ukladu nerwowego w percepcji
    bolu, i troche - w jego odczuwaniu (swiadomosci), to mozemy
    przypuszczac, ze inne zwierzeta ktore posiadaja uklad nerwowy, a
    przynajmniej - bardziej zlozony uklad nerwowy - bol odczuwaja i sa tego
    swiadome.
    I nie mamy zadnych przeslanek, zeby sadzic, ze inne organizmy, w tym
    bakterie czy rosliny, ktore nie maja ukladu nerwowego - sa swiadome. Nie
    jest to niemozliwe, i na razie nie bardzo wiadomo jak by mozna sie
    zabrac do tego badania, ale jest raczej skrajnie nieprawdopodobne.
    Ale poki nie wiemy co to jest swiadomosc i jak to badac - ostatecznej
    odpowiedzi na swoje pytania nie dostaniesz.

    {Rosa:}

    Istoty te posiadaja szereg przystosowan, mechanizmow, dzieki ktorym
    moga reagowac na bodzce z zewnatrz.

    {Paweł:}

    Wszystkie istoty zywe maja takie przystosowania. Co do jednej. Wirusy
    tez reaguja na bodzce (kontakt z receptorem).
    Ale mozliwosc reakcji na bodzce jeszcze nie oznacza, ze sie te bodzce
    w jakikolwiek swiadomy sposob odczuwa. W kazdym razie nie bardziej, niz
    samochod z autoalarmem.
    Tak samo - zdolnosc ruchu nie musi byc zwiazana z jakakolwiek
    swiadomoscia - pogadaj z samochodami.

    {Rosa:}

    "Rosliny nizsze- bakterie i glony [przyp.rosy: nie wiem dlaczego
    bakterie do roslin zaliczaja, ale widocznie maja powody...](...)- maja
    zdolnosc s w o b o d n e g o p o r u s z a n i a s i e, podobnie jak
    zwierzeta, tj zmieniaja polozenie w przestrzeni, plywajac lub pelzajac
    z miejsca na miejsce, znajdujac bardziej korzystne warunki srodowiska
    lub uciekajac od nieodpowiednich.

    {Paweł:}

    No wlasnie. Rozwaz to na tym najprostszym poziomie. Masz bakterie -
    ktora wiaze jakis atraktant czy repelent swoim receptorem, a pozniej w
    stosunkowo prostym lancuchu fosforylacji - przekazuje sygnal dalej, co
    konczy sie na wyborze jednej z dwoch mozliwosci: ruch typu
    koziolkowanie, albo ruch skoordynowany. To sie wydaje zbyt proste, zbyt
    mechaniczne, aby bylo w tym miejsce na "swiadome odczuwanie", na cos
    przypominajace to co my nazywamy bolem.
    Podobnie jest z roslinami wyzszymi. One reaguja na bodzce, ba nawet
    potrafia sie porozumiewac, to znaczy, roslina zaatakowana przez pasozyta
    moze uwalniac lotne substancje ktore inne rosliny odbiora jako sygnal,
    ze nalezy zwiekszyc produkcje toksyn chroniacych przed pasozytami. Ale
    caly ten lancuch reakcji nie przypomina swa zlozonoscia ani struktura
    tego co sie dzieje w ukladzie nerwowym zwierzat.
    Ale gdzie przebiega granica pomiedzy mechaniczna reakcja a odczuwaniem?
    Tego nie powie Ci na razie nikt kto w swym mysleniu wychyla sie poza
    wyuczone slogany.

    {Rosa:}

    Roslina wyzsza, zakorzeniona w danym srodowisku, jest oczywiscie
    niezdolna do swobodnego ruchu, co pozornie stanowi jedna z zasadniczych
    cech rozniacych ja od zwierzecia.

    {Paweł:}

    To raczej jest sprawa wtorna. Wiele zwierzat upodabnia sie w swym
    bezruchu do roslin, a mimo to nie staje sie roslinami, wiele roslin sie
    porusza, a mimo to nie staja sie zwierzetami. To co rozni rosliny od
    zwierzat, to ogrom czasu osobnej ewolucji ktory zaowocowal szeregiem
    odrebnych wlasnosci, poczynajac na regulacji ekspresji genow, poprzez
    specyficzna biochemie, a na ekologii konczac.

    {Rosa:}

    Czy ktos madrzejszy (...)moglby mi przyblizyc roznice miedzy
    *odczuwaniem bolu* przez rosliny i inne org.?. Zdaje sobie sprawe,
    ze takowe istnieja, i wiem o kilku z nich, lecz chcialabym to jakos
    usystematyzowac.

    {Paweł:}

    Roznica jest strukturalna. Zwierzeta maja uklad nerwowy, rosliny (i inne
    istoty) nie. Uklad nerwowy ma wysoka potencje przetwarzania informacji,
    inne uklady reakcji na bodzce zdaja sie byc znacznie prostsze
    informatycznie. (...)
    Ja znam jeden sposob okreslenia, ze ktos cierpi: jak piszczy, placze,
    albo po prostu o tym mowi. Przez analogie, i wiedzac, ze za tym
    cierpieniem stoi uklad nerwowy, przypuszczam ze podobnie cierpia te
    istoty, ktore nie potrafia tak zrozumiale dla mnie okazywac cierpienia.
    (Sa np. zabami, slimakami, rybami itd. (...). Ale istoty ktore nie maja
    nawet strukturalnych odpowiednikow ukladu nerwowego? Watpie. Ale nie
    wykluczam.
    (...)>>



    Temat: Monitorowanie temperatury
    Hej!

    Witaj w Klubie Dociekliwych :))

    Nie przejmuj się, że trochę powiało :) Takie wiatry bardzo dobrze robią w
    okresie stagnacji, kiedy to człek miota sie z kąta w kąt i nie bardzo wie, co z
    sobą uczynić, a pod ręką nie ma nikogo "na przylewkę".

    Całość dotychczasowej dyskusji podsumuję przytaczając moje wietnamskie imię: Yo-
    To-Choow (wym.: jotoczuł). :))))

    Wspomniałeś o mikroklimacie miejskim. Wszystko to prawda, a i jeszcze dodam od
    siebie - z moich paroletnich obserwacji.

    Jak niektórzy wiedzą, mieszkam w oklicy "willowo-działkowej", 1,5 km na
    południe od Huty K. i - jak to w tym wieku bywa - obserwuję pogodę na moim
    podwórku.
    Generalnie, ma się ona nijak do prognoz przepowiadaczy: i tych, z telewizorni
    państwowej i tych, z telewizorni prywatnych i do objawień wizjonera
    Zalewskiego, a szczególnie do tego, co zapowiada stacja meteo, zainstalowana na
    lotnisku w Muchowcu (a to przecież niespełna 25 km).
    Mało tego: wielokrotnie zdarza mi się obserwować - szczególnie latem - ciężkie
    zwały chmur, przetaczające się z zachodu na wschód, z wstęgami ulewy i z
    błyskawicami. Widzieć, jak upragniona woda leje się z nieba - ale nie u mnie,
    tylko 2-4 km na południe ode mnie. Leje w Kazimierzu, Ostrowach, Maczkach, na
    Cieślach (to dzielnice Sosnowca) - a u mnie susza. Wiem, bo odmierzam czas od
    błyskawicy do grzmotu. A u mnie tylko komp wyłączony (bo co będzie, jeśli
    niechcący pierdutnie?).
    Inne spostrzeżenia - przy cyrkulacji północnej w okresie jesienno-zimowym: W
    Ząbkowicach - zaspy, na północnej krawędzi huty - zima, u mnie o śniegu można
    pomarzyć. A przecież do północnych krawędzi huty jest nie więcej w linii
    prostej niż 5 km.
    Czyli nie tylko aglomeracje miejskie, ale i duży obiekt przemysłowy, emitujący
    duże ilości ciepła, jest w stanie stworzyć w swoim sąsiedztwie swój specyficzny
    mikroklimat.
    I jeszcze takie spostrzeżenie w skali "bardziej makro": zimą, u mnie jest o ok
    1-2 stopnie cieplej, niż w odległym o 30km (na północ) Zawierciu, a zdarza się,
    że pod Miechowem (65 km na wschód) jest zimniej nawet o 5 stopni.
    Czyli pomysł ksh nie jest wzięty z powietrza, a na pewno nie należy do
    fanaberii.

    Z drugiej strony (i niech Jerzy, jako niezaprzeczalny ekspert w tych sprawach,
    mnie poprawi: cykl życia każdej rośliny, uzależnionej od ultrafioletu - a są to
    rośliny syntetyzujące w obecności chlorofilu - jest dobowy. Gdy jest widno -
    one żyją, gdy ciemno - one tylko istnieją. Jeśli tak, to inne znaczenie, z
    punktu widzenia rozwoju rośliny, mają temperatury występujące w czasie dnia, a
    inne (może prawie żadne) - te, które pomierzymy pomiędzy zmierzchem a świtem.
    Tu poprawka: jeśli temperatura spadnie poniżej zera, to może po prostu (na
    skutek zamarzania wody i jej anomalnej wtedy rozszerzalności) roślinę po prostu
    rozwalić - ale to przecież inna para kaloszy. Stąd pomiar tylko temperatury
    maksymalnej i minimalnej - w świetle celu, jaki nam przedstawił ksh, jest
    zmarnowaniem czasu.
    Temperatury trzeba mierzyć częściej.
    Na przykład nie wiemy, jak szybko roślina przestawia się z trybu dziennej
    aktywności w tryb nocnej drzemki i z powrotem (pewnie każda roślinka ma to
    trochę inaczej), a więc częstsze pomiary w okolicach zmierzchu i świtu mogą być
    cenne.
    Z kolei nie zdarza się, by temperatura maksymalna w ciągu dnia występowała
    zawsze o tej samej godzinie - czasem tylko udaje nam się przewidzieć, że będzie
    to np. między 12 a 14. Żeby uchwycić ten moment (o ile nam na tym zależy - a
    skąd wiemy, że nie? - po tygodniu, gdy dojdziemy do takiego wniosku, będzie
    płacz po wylanym mleku), pomiar 6 razy na dobę na pewno nie jest wystarczający.

    Do ksh54:
    Twój pomysł mi się podoba :)
    Do pomiaru temperatury dorzuciłbym jeszcze, wspomniane przez innych, pomiary
    wilgotności powietrza i gleby, a także kierunek i siłę wiatru (o ile uznasz, że
    mogą mieć wpływ na rozwój roślinek). Z tym wiatrem to nie śmichy-chichy, bo w
    oparciu o spostrzeżenia, poczynione przeze mnie podczas prac "wykopaliskowych"
    korzeni po ściętych drzewach, wysnułem hipotezę (nieco sprzeczną z prawdami
    głoszonymi), że roślina (przynajmniej "ta duża") orientuje swój wzrost i rozwój
    nie tyle względem stron świata, co względem kierunku wiania najsilniejszych (a
    może najczęstszych) wiatrów.

    Gdybyś miał problemy - służę pomocą w ramach mej szczupłej wiedzy.
    Oczywiście na priva, bo szanujący się ogrodnicy by nas tu zezarli.

    Pomachiwajki

    Stary zgred



    Temat: Poszukuję drzewek do niewielkiego ogrodu.
    Droga Piasiu

    wiedziałam, że na Ciebie można liczyć. Jesteś lepsza od niejednej książki o
    ogrodzie, a jak o czymś piszesz to zawsze można to sobie tak pięknie wyobrazić.
    W ogóle lubię podczytywać to forum, piszę podczytywać, bo można się wiele
    dowiedzieć, poza tym zauważyłam, że forumowicze mają niecodzienne podejście do
    otaczającego nas świata...... ale do rzeczy

    Strasznie dziękuję Ci za rady :) gdyby można było ściskać przez internet na
    pewno bym to zrobiła. Pomęczę jeszcze jeśli można...

    piasia napisała:

    > Po drugie - coś, co mnie zachwyca (np. sumak octowiec) u kogoś innego moze
    > wywoływać odruch wymiotny, tak więc ja Ci poradzę sumaka, który jest
    przepiękny
    > > i miły w dotyku a Ty go zobaczysz i powiesz "ta jarzębina?...." ;)

    nawet nie wiedziałam, że to drzewko nazywa sie sumak, jest rzeczywiście
    przepiękny, tylko, czy jego korzenie zbytnio się nie rozrastają???? - bo gdzieś
    to wyczytałam

    > Po trzecie - ogrodnictwo poszło tak do przodu, że nawet drzewa i krzewy
    > osiągające potężne rozmiary, są wyhodowane w wersjach minaiturowych, albo
    > szczepionych na pniu (w przypadku krzewów) albo w wersji płaczącej (tzw.
    > pendula). I tu znów kwestia gustu - ja krzaki lubię jako krzaki a nie jako
    > drzewka, a dla innych takie "drzewko" to miss ich ogrodu.

    mi też bardzo, bardzo się pendule podobają, tylko nie bardzo rozumiem.
    Napisałaś, że pendule to drzewka w wersji płaczącej, czy wszystko co jest w
    wersji płaczącej to pendule? jak jest zaszczepione na pniu i płaczące to
    pendula?

    Znalazłam wierzby szczepione na pniu i płaczące - są przepiękne.

    > Tak więc - po piąte - najlepiej zrobisz, jak wybierzesz się do jakiegoś
    centrum ogrodniczego i obejrzysz to co mają do zaoferowania.

    mieszkam pod w/wą czy możesz jakieś miejsce doradzić, gdzie jest przyzwoity
    wybór i gdzie można jakąś poradę uzyskać???

    A teraz dalej pytam

    Polecałaś forsycję, tak sobie myślę może zasadzę ją przed domem, przed
    ogrodzeniem, ale chciałabym ją z czymś pomieszać, czy można robić takie rzeczy?
    może z czymś czerwonym, albo purpurowym, przychodzi Ci coś do głowy z czym
    możnaby ją pomieszać?

    I jeszcze jedno pytanie - szukam jakiegoś drzewka, albo iglaczka, który
    możnaby posadzić na przyłączach - czy takie są? które miałyby płytkie
    korzenie??? Nie chce aby z przodu domu świeciła pustka, a chciałabym też coś
    w rodzaju choinki żeby w zimie można było ozdobić lampkami.

    Czy mam szukać jakiegoś karłowatego iglaka? i czy rzeczywiście nie uszkodzi on
    przyłączy?

    "Wystarczy zaopatrzyć się w katalog drzew i krzewów
    ozdobnych kosztem jakchś 37 złotych polskich. Polecone są
    tam również rośliny odpowiednie dla początkujących, a
    wybór jest tak olbrzymi, że to już sprawa gustu."
    może głupie pytanie, ale gdzie się taki katalog kupuje???? w księgarni
    normalnie, w sklepie ogrodniczym, czy trzeba u jakiegoś szkółkarza?

    Dzięki za odpowiedzi.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl



  • Strona 2 z 3 • Zostało znalezionych 131 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.