Strona Główna pkt.pl Klienci indywidualni pkpkrakow Warszawa przez Kielce płaca informatyków PKP Skierniewice Plac zabaw Poznań pl Bankowy Urząd Miasta PKP Chełmża Toruń rozkład PKO skup dewiz PKP Suwałki Warszawa Placek pijak |
Widzisz posty znalezione dla zapytania: płacz roślinTemat: Może tego mi nie wywali..(ciekawe o ogrodach) Dzięki. Śmietniki niestety tam stać muszą bo to jest najbardziej oddalone miejsce od budynku. Na ściepe na ucywilizowanie nie mam co liczyć muszę to zrobić sama. Działka jest prostokątna mniej więcej 17-20m na ok 10-12m. To co obrasta mury to winobluszcz pięciolistkowy a wbrew pozorom wcale nie jest zacisznie bo jak wyrośnie wyżej to halny go zrzuca. Zamierzam przestawić się na trójklapowy. Ze ścianami jest tez problem bo elewacji (tej z oknami) nie wyremontuję (ze względu na gigantyczne koszty i inne palące potrzeby remontowe) a ta bez okien (obrośnięta) jest sąsiada i też z nią nic nie zrobią. Zostaje mi jedynie obsadzić ją czymś co się dobrze trzyma i zasłoni ją. Może poleciłabyś mi jakąś inną roślinę tylko w miarę wysoką i szybko rosnącą. A czy brzozę płaczącą szczepioną można gdzieś zamówić wysoką (taką 5 m mniej więcej - marzenie męża). POzdrawiam KAsia Temat: jarzębiaczek To parch, choroba dość pospolita atakująca nie tylko jarząby, ale też wiele innych drzew ozdobnych. Rodziny nią nie wytrujesz, ale jakość i soczystość owoców jest mniejsza. Rośliny należy opryskiwać wiosną Sportak Alpha, Saprol lub innymi fungicydami. Choroba bowiem z liści przenosi się na owoce. Jurek PS o drzewku - platanie jutro Temat: I co z tą oczyszczalnią?? Aniolek nie bij sie w piers...wkoncu wszystko wyszlo z mojej strony... z drugiej strony osoba o wdziecznym nicku JA moglaby sie troche wykazac wiekszym poczuciem humoru w kontekscie lata za oknem...ale coz ludzie sa rozni i roznie interpretuja slowa , ktore naprawde w tym kontekscie nie powinny znaczyc nic co mogloby powodowac obraze kogokolwiek.... ale teraz sedno. zrobilem maly wywiad w terenie i stwierdzilem ze woda ktora plynie do od strony Radlowa jest naprawde czysta..nawet w miejscach gdzie spadek jest wiekszy pokazal sie piasek......kurcze cud..tym bardziej ze jestem przyzwyczajony do widoku naszej "smródki" takiej ze tylko zbiera sie na placz... i nawet sa juz pierwsze rosliny wodne..tlen powrocil....hehehee.. wszystko pieknie ladnie...ale z miasta idzie koryto juz scieku nieoczyszczonego i laczy sie to wszystko mniej wiecej na wysokosci 1/5 dlugosci walu od strony ulicy wankowicza.....i jak na razie zabiegi oczyszczania na nic , poniewaz dalej smródka wyglada i pachnie..oj sorki capi juz jak sciek za dawnych lat... Temat: Ratunku - Moja Strelicja Krölewska ....... Może ją przestaw w jaśniejsze miejsce,wyobrażam sobie ze jest piękna,kiedyś pracowałam w miejscu gdzie było ich mnóstwo coś niesamowitego.Rozumiem cię że płakać ci się chce jak patrzysz na nia,mieć jeden z najpiękniejszych kwiatów świata w domu to coś,ja mam dużo kwiatów ale strelicja to roślina z wyższej półki.ciekawa jestem czy masz ją od nasionka,czy przez kupno sadzonki.Pytam bo właśnie posiałam. Temat: Urban i Papiez HE!!!!! W Pomrocznej placz ! Roslina ma mowic? Temat: dlaczego mozna jesc rosliny, a miesa juz nie? proste rosliny nie maja centalnego ukladu nerwowego, zyja, ale nie czuja bolu zwierzeta uklad nerw. maja i cierpia jak kolezanka uslyszy placz zabijanej marchewki, niech sie do ciebie, albo i mnie zglosi Temat: kropelki na lisciach difenbachii Płaczą chyba tylko młode rośliny. Ciekawe, że jak moja płakała zawsze padało :) Temat: "płaczące" kwiatki Płacze difenbachia i nie ma to nic wspólnego z deszczem ani u niej ani u innych roślin. Temat: Lew Lucjan i mala Hania Akcja bardzo fajna, tylko tekst nie bardzo. Moja córka otrzymała taką bajkę w szpitalu, jeśli ktoś ją czytał dziecku to wie o czym pisze. Nie podoba mi się niektóre slownictwo w tej bajce oraz dziecko było przestraszone. np. 1. Niech ta głupia wróżka - uczymy dziecko że nie ma ludzi głupich a bajka wręcz zaprzecza temu. 2. Wszędzie pięły się nieznane grożne rosliny o postrzepionych liściach. Niektóre z nich wspinały się po nogach łóżka i wyglądały jak węże. Ten tekst i inne podobne przestraszyły moją córke mimo prawie 6 lat 3. Naprawdę trudno jest sprzeczać się z kimś, kto jest od nas trzy razy większy, ma wielkie zęby i ogromną grzywe. Uważam, ze ten tekst uczy podswiadomie dziecko milczenia i nie wyrazania własnej opini pod wpływem strachu, a dla mnie dziecko powinno wyrazać swoją opinię i obawy. Czlowiek dorosły także jest wielki dla dziecka, szczegolnie w szpitalu personel medyczny, który dziecko żle kojarzy i trzeba wiele, aby zaufało. 4. Nie jestem kanapą, ty żółta kupo pluszu! 5. Jak jesteś slepy to kup sobie okulary 6. Masz wybór. Albo umrzeć z głodu, albo wyobrazić sobie, że to nalesniki z twarogiem. 7. Strome zbocza, dzikie zwierzęta, trujące rośliny, bezdenne przepaście, krwiożercze owady, porwiste wichry. Jest wiele tekstow, ktore ja osobiście nie uważam za pouczajace dla dziecka, ponieważ swiat wyobrażni dziecki jest tak szeroki, że zależy w którą stronę skieruje te pouczające teksty. Moja corka była przestraszona tą bajką mimo, ze podczas czytania jej w szpitalu, tlumaczyłam jej i niestety skutek był odwrotny, zamiast zrozumieć sens, w nocy sprawdzała czy nie ma roslin, płakała i bała się. Po wyjściu do domu, prosiła aby bajeczkę oddać komuś innemu, nawet nie pozwoliła aby leżała z innymi bajkami na półce w jej pokoju. Niestety bajeczkę oddalismy dziewczynce 12 letniej, która także żle zaopiniowała jej tekst. Akcja super tylko tekst tej bajeczki i slownictwo zawarte w niej budzi wątpliwości. Przecież taka bajeczka otrzymana w szpitalu, nie bardzo uspakaja a nawet budzi lęki dzieci. Temat: Szkoła nr 7 cześć 26 Nie wszystkie wierzby sa placzace... ale te placzace sa piekne... Kiedys w dziecinstwie byla taka jedna plozysta tuz niedaleko zwiazku wedkarskiego... Byla jakby z trzech pni zlozona... Jeden z nich prawie sie kladl na ziemi byl tak nisko... Wierzba byla wiekowa przynajmniej 60 lat jak i nie wiecej... Dzieci sie wspinaly po tym lezacym pniu pochylonym po czesci nad tafla jeziora... Ktoregos roku nie wiem czy z powodu burzy czy wieku czy tez z obciazen jakie zostawily na pniu grupy dzieci... pien sie zlamal i drzewo po jakims czasie padlo i nastepnie zostalo wyciete... Fredek glowe daje ze drzewo pamietasz... Jak sie zjezdzalo tuz obok posesji Zwiazku wedkarskiego to sanki zjezdzaly pomiedzy krzakami dzikich roz po jednej stronie a drzewa akacji po drugiej... zjazd konczyl sie nad jeziorem wlasnie pod ta placzaca wierzba... Wierzby kochaja wode... w takiej okolicy jak dlugie to rosly by idealnie... Niewiele potrzeba zeby zasadzic wierzbe... wystarczy sadzonka zdrzewniala... nie konieczne nasiona... Zywotna roslina i rosnie szybko i wdziecznie wyglada... Brzozek bylo sporo kiedys przy moscie.. nie wiem jak teraz a le swego czsu to byl tam taki maly gaj... zielony gaj... Brzozki mozna zasadzic na czesc Brzozowskiego... a moze tak zasadzic drzwo na czesc kazdego nauczyciela siodemki naszych lat... z czasem jak drzewka by podrosly mozna by bylo nawet zmontowac cos w rodzaju tablicy przy drzewach nauczycieli ktorzy "odeszli" tak dla upamietnienie ich pamieci i ciezkiej nauczycielskiej pracy.... Bylo by naprzyklad drzewo Janiny Dabrowskiej... Brzozowskiego, Gajko, Serafina etc. etc. etc..... Moze mozna by bylo nawet po czesci zaangazowac w to szkole... Dzieciaki jak by posadzily drzewa to moze by i szanowaly lepiej.... ale moze wymysla Temat: semiwegetarianizm - co o nim sądzicie? > To ja mogę odpowiedzieć, ale najpierw odpowiedz mi czym karmi się zwierzęta? > Samą mączką kostną? Nie - zwierzęta karmi się w większości paszą i średnio > biorąc (w zależności od zwierzęcia) na "wyprodukowanie" 1 kg miesa zuzywa sie 4 > - > 12 kg paszy. Są to rolśliny, które trzeba uprawiać i zbierać. > Więc jeśli chodzi o śmierć, to mamy: > > * WEGETARIANIN - śmierć zwierząt zabitych przy uprawie roślin (powiedzmy razy > dwa, bo jedzą tych roślin więcej) > * ZWYKŁA DIETA - śmierć zwierząt zabitych przy uprawie roślin (tez jesz > rośliny) PLUS śmierć zwierząt (jesz mięso) PLUS śmierć zwierząt zabitych przy > uprawie roślin RAZY (średnio)8 (zwierzęta jedzą rośliny) > > Czy chcesz coś dodać? > W żaden sposób nie jesteś w stanie udowodnić, że wegetarianie zabijają więcej > zwierząt, bo jest to nieprawda. Wiem, czasami zdarzy sie ktoś "madry", > kto "jest w stanie udowodnić" bezsens wegetarianizmu, ale - zapewniam Cię - to > tylko pozory. > > Jakby nie patrzeć wegetarianizm jest dietą bardziej ekologiczną i etyczną niż > jedzenie mięsa. Przy okazji zdrowszą. > > > > Policz sobie, porównaj i dopiero rzucaj cyferkami. Aczkolwiek wątpię, czy > > znajdziesz taką statystykę, bo jak zauważyłam, to większość wegetarian ta > > kwestia mało co obchodzi. > > Mylisz sie - obchodzi. Tylko coś jeść niestety trzeba. > > > I nie zdziwię się, jeśli ci wyjdzie, że więcej zwierząt tą dietą zabiłeś n > iż > > ocaliłeś. > > wyżej masz dowód, że to bzdura. JAKI dowód? Twoje słowo? Żaden dowód. Konkrety proszę, badania, i to nie strony wegetariańskie, bo czasem takie bajdy tam znajduję, że płakać mi się chce ze śmiechu. Co do zdrowszej diety - co rok, to nowe "odkrycia" w żywieniu, więc niewykluczone, że za jakiś czas "odkryjemy" mięso na nowo. Nie sugeruj się modą. Co do etyki - i tak przez ciebie giną zwierzęta, co byś nie robił. Ważne jest JAK giną. Bo ucywilizowany ubój jest dla mnie humanitarniejszy niż trucie myszy na polu i skazywanie ich na powolne konanie. Temat: Płacz marchewki. Prosze znajdz mi marchewke z centralnym ukladem nerwowym chociaz podobnym jak ludzie i zwierzeta, dostaniesz Nobla. :-))) Kiedy zjadam jablko, gruszke, wisnie - nie zcinam drzewa. Czesto zbieramy plony, ktore moznaby porownac do zjawiska, kiedy normalnie zyjaca sobie krowka (nie zamknieta w klatce) podzieli sie swoim mlekiem. (ze krowy normalnie powinny dawac mleko tylko raz na rok, to chyba wiecie) Jedzac rosline, nie unicestwiam ekosystemu, nie robie luki w przyrodzie, zbieram tylko plony. Na moim oknie juz od paru miesiecy rosnie szczypiorek - urywam sobie co jakis czas jego plony, ale nie zabijam cebulki. Kiedy zabijesz swinie, nic z tego nie wyrosnie, unicestwiasz, nie ma dalszego rozwoju, z jej kosci nie wyrosnie nowe zwierze, z jej oczu i krwi nie obrodza nowe plony. Ja widze roznice i to baaardzo wielka. Wiem, ze rosliny sa bogate w percepcje, ale wiem tez, ze zycie czegokolwiek na ziemi ponosi zawsze jakies ofiary. Dla mnie, jako istoty humanitarnej, rozumnej i socjalnej, jest celem minimalizacja cierpienia istot czujacych i zaborczej eksploatacji planety, rezygnujac z tych rzeczy, na ile jet to fizycznie wykonalne dla normalnego czlowieka zyjacego w swiecie cywilizowanym, czyli np weganski sposob zycia, nie noszenie skor, futer, praca spoleczna na rzecz ludzi i zwierzat, ekologii, oszczednosc energii, stosowanie kosmetykow przyjaznych zwierzakom - itd, itp... Jezeli byloby dla mnie wykonalne fizycznie niespozywanie marchewki, a jej placz przeszywalby moje serce tak, jak przeszywa je placz zarzynanych zwierzat, (a nawet gdy cierpi milczac) wowczas nie jadlabym warzyw. Gdybym byla w stanie zyc niczym duch, nie niszczac niczego - tak bym zyla. Ale teraz jako czlowiek zyje na tyle, na ile potrafie w zgodzie i w szacunku dla matki Ziemii, a i nadal sie wiele rzeczy ucze. Mysle, ze temat "placz marchewki" jest troche smieszny, rownie dobrze moge zalozyc temat "zabieramy sloncu energie- swietokractwo". Watpie aby zalozyl go wegetarianin, raczej jakis miesozerca probujacy uspokoic swe sumienie. pozdrawiam :-))) Temat: difenbafia - ważne!!!! Basiu! to bzdury które wyczytałaś w pierdołowatych pismach dla niewiadomo kogo bo jak widać ze statystyk większość nakładów idzie na przemiał. Difenbachia posiada w swym soku kryształki szczawianów które wbijają się w błony śluzowe drażniąc je. Jest tu ZERO jakichkolwiek trucizn!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pisałem o tym sto razy, a nawet zamieszczałem zdjęcia takich kryształków wykonane pod specjalnym mikroskopem. W polskiej prasie zamieściłem je tylko Ja, inni wolą straszyć! Niestety GŁUPOTA siejąca się w publikatorach nie zna granic, a czym bardziej sensacyjna wiadomość tym lepiej! Nic dziwnego, że masz takie przekonanie, ale JA mówię ci ze to nieprawda. Sok difenbachii ma działania jedynie drażniące na śluzówkę i dlatego w wielu językach nazywali ją niema rośliną. Bowiem plantatorzy w Brazylii i okolicach, kazali za karę żuć niewolnikom liście tych roślin co powodowało czasowa utratę mowy i trudności w przełykaniu. I tyle! W mieszkaniach prawie każda roślina jest tak „trująca” jak difenbachia, bronią się w ten sposób przed zjedzeniem, dotyczy to także roślin które rosną i u nas. Dufenbachie na pewno mogą spowodować stany podrażnienia śluzówek na przykład u dzieci, które często biorą liście lub kwiaty do ust. Jednak na płaczu się kończy, bo objawy podrażnienia ustępują zwykle szybko. Nieco gorzej z oczami bo stan zapalny może wymagać porady lekarskiej. Kryształki szczawinów zawiera także sok skapujący z końców liści (gutacja), jednak ma on ich bardzo mało. Autorom publikacji o roślinach trujących w mieszkaniu proponuje dokształcić się i to nie tylko co nieco, a dużo. Bowiem głupoty i nieprawda za często bytują na stronach pism ogrodniczych. Oprócz zarabiania forsy i składaniem na następnego cadilaczka macie bowiem za zadanie kształcenie społeczeństwa i to jest wasz obowiązek. Jeśli go nie stosujecie to jest wiele innych zawodów gdzie na cadilaczka zarobicie szybciej! Jurek Temat: Park Park Park Chopina nie jest co prawda największym, ale z pewnością najlepiej utrzymanym parkiem w Gliwicach. Ze względu na swoje położenie - w samym centrum miasta w pobliżu Palmiarni - to ulubione miejsce spacerów gliwiczan Doskonale wykorzystuje to magistrat, który latem organizuje tu wiele imprez plenerowych. - Zadbaliśmy o gustowne alejki, ogrodzenie i kamery, które strzegą bezpieczeństwa spacerowiczów - zachwala Andrzej Janik, szef Miejskiego Zarządu Usług Komunalnych, który opiekuje się gliwicką zielenią. Park Chopina na 5,5 ha. Posadzono tu prawie 650 drzew, w tym wiekowe dęby i platany. Dzieci mają swój plac zabaw, ptaki - poidełka, a miłośnicy muzyki poważnej - pomnik Fryderyka Chopina, który wybudowano w 1952 r. To właśnie temu pomnikowi park zawdzięcza swoją nazwę. W parku znajduje się jedyna na Śląsku Palmiarnia. Na 2 tys. m kw. rośnie ponad 6 tys. roślin rozmieszczonych w czterech pawilonach tematycznych: roślin użytkowych, tropikalnych, historycznych i w pawilonie sukulentów. Można tam obejrzeć kanaryjskie palmy daktylowe, palmy podzwrotnikowe, rośliny użytkowe, a także akwaria z żółwiami, gady w terrariach czy egzotyczne papugi i kanarki. Historia Palmiarni sięga 1880 r., kiedy to na terenie XVII-wiecznego parku powstały pierwsze szklarnie o charakterze wystawienniczym. Mieszkańcy uzyskali do nich dostęp od 1930 r. Główną Palmiarnię otwarto w 1925 r. Najciekawszym elementem był pierwszy na Śląsku podgrzewany basen. Umieszczono w nim ciekawą roślinę wodną - Wiktorię Królewską (Victoria regia). Utworzono zoo, w którym znalazły się aligatory, węże, żółwie i małpy. W 1936 r. w zoo zamieszkały dwa małe pawiany, a z Ameryki Południowej sprowadzono anakondę.W 1945 r. obiekt zniszczono - ponownie udostępniono go trzy lata później. Teraz dyrekcja myśli o rozbudowaniu Palmiarni. Powstaną dwa nowe pawilony. W jednym z nich znajdzie się pierwsza w Polsce sztuczna rafa koralowa. W sześciu potężnych zbiornikach, z których każdy będzie miał po ok. 2 m sześc. pojemności, zmieści się aż 200 gatunków egzotycznych ryb. Drugi pawilon zarezerwowano dla roślin błotnych, których liście osiągają gigantyczne wymiary. Prace powinny zakończyć się za dwa, trzy lata. Temat: dlaczego mozna jesc rosliny, a miesa juz nie? No dobrze powiedzmy,że koleżanka nie jest taka głupia, tylko mnie wkurzyła. =) Dla mnie kwestia niejedzenia miesa jest tak oczywista,że niełatwo jest mi znaleźc jaki kolwiek argument. Tak jakoś wyszło,ze rozwinęła nam sie dyskusja na ten temat. I naprawdę wierzcie mi,że próbowałam jej to jakoś przedstawic. Ten argument może by ja przekonał. "rosliny nie maja centalnego ukladu nerwowego, zyja, ale nie czuja bolu zwierzeta uklad nerw. maja i cierpia" Jednak postanowiłam darowac sobie dyskusje na ten temat, bo nerwicy dostanę=) W dodatku, co najgorsze koleżanka jest baardzo katoliczka i mówi,że kościół na to pozwala i ona tylko w piątki nie je miesa. Ale poza tym zwierzęta służą do jedzenia... Moim zdaniem to kościół popełnił bład w interpretacji... "Wszystkie wielkie pisma religijne zachęcają człowieka do niestosowania przemocy wobec innych żywych istot. Stary Testament (Księga Wyjścia 20,13) poleca "Nie zabijaj". Niestety wielu ludzi interpretuje to przykazanie jakoby dotyczyło wyłącznie zakazu zabijania ludzi, nie zważając na fakt, że pierwotne hebrajskie "lo tirtzach" tłumaczy się wyraźnie jako "nie zabijaj". Natomiast w Księdze Rodzaju (1, 29) Bóg oznajmia: "Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem". Głównym argumentem dla wielu chrześcijan przyzwalającym na spożywanie mięsa jest wiara w to, że Chrystus też jadł mięso. Skrupulatne badania nad oryginalnymi rękopisami greckimi dowodzą, że większość słów tłumaczonych jako mięso [problem ten nie występuje w polskim przekładzie Ewangelii], oryginalnie brzmi "trophe", "brome" itp. co znaczy pokarm lub jedzenie. Nigdzie w Nowym Testamencie nie ma najmniejszej wzmianki o tym, że Chrystus jadł mięso. Słowo oznaczające w języku greckim mięso brzmi "kreas" i nigdzie nigdy nie zostało użyte w związku z Chrystusem. " www.republika.pl/weganizm/wegetarianizm.htm dzięki za wszystkie odpowiedzi=) Co do "płaczacych marchewek" hehe=) to jest odrębna dieta FRUTERIAŃSKA. Je się w niej tylko to,co już umarło. Na przykład jabłko, które umarło spadajac z drzewa. Bo jeśli je zerwiesz, to już jesteś mordercą tego biednego jabłka... Temat: czy jest jakis lek tylko na" miekkie serce"? Wrazliwość i "miekkie serce" to przecież dar i to, co wyróżnia ludzi (chociaż i zwierzęta uzewnętrzniają uczucia nazywane dumnie "wyższymi"). Problemem może jest ta cienka granica, między empatią za którą idzie chęć niesienia pomocy, a nadwrażliwością, która odbiera siły, obezwładnia. Chyba musisz sam ocenić, na ile nie pozwala ci to funkcjonować, jak bardzo jest ci z tym po prostu zle. Dobrze to skonsultować z madrym psychologiem, albo psychiatrą, ale sama taka decyzja o pójściu do lekarza, to juz może byc własnie ten znak. Większość z nas sięga po pomoc, kiedy jest nam naprawde żle. NIE jest prawdą, że na psychotropach żyje się jak roslina. Trzeba tylko miec cierpliwość, zaufanie do lekarza i o siebie powalczyć. Miałam taki moment w zyciu, że wszystko mnie raniło. Kiedy włączyłam telewizor i w wiadomościach zobaczyłam martwe maleństwo wynoszone z gruzów zawalonego domu, to usiałdlam na podłodze i się po prostu poryczałam. Tak naprawdę, to była najbardziej ludzka reakcja, kiedy się widzi nieszczęście, które ludzie gotują innym ludziom, kiedy giną ci najsłabsi. Właściwie może wszyscy, którzy w tym momencie byli przed telewizorami powinni płakać na głos. Chociaż to nie ich kraj, nie ich dom i nie ich dziecko. A moze nawet bardziej dlatego. Ale za mna było tak, że taka emocja odbierała mi siłę, czułam się później, jak chora. Przekraczałam ta magiczna linię. Kiedy zaczęłam brać leki ta siła emocji troche puściła. Odczułam to jako ogromna ulgę. Nie stępiło mi to wrażliwości na nieszęścia. Nie uciekam od tego świata w magiczne zacisze. Może bardziej porusza mnie jednak życie, niż filmowa fabuła. Możesz spróbować coś z tym zrobić - polubic to w sobie, albo posiłowiac się trochę z życiem. Własciwie to chyba nasza własna mądrość podpowiada nam, tą najwłaściwszą z dróg (najwłaściwszą dla nas w tym miejscu i w tym czasie). A tak naprawdę, to powód do dumy, że jest się wśród tych, co się własnie martwią cudzą krzywdą, płaczą za kimś, kto odszedł... Temat: KRAKÓW-dr DREWNIAK z PROCHOWEJ???? Absolutnie nie polecam nikomu tej baby. Byłam u niej z 10 miesięcznym wówczas synkiem, ponieważ pediatra stwierdziła, że jest trochę opóżniony w rozwoju ruchowym. Weszłam do gabinetu, pyta z jakiego powodu przyszłam. Więc zgodnie z prawdą mówię, że synek jeszcze nie siada, ale poza tym jest wszystko w porządku, moim zdaniem. Wymieniłam co już potrafi robić, bo wiem, że wywiad jest ważnym elementem do postawienia diagnozy. Ona na to że po co do niej przyszłam w takim razie. Odpowiedziałam, że po to aby się upewnić że wszystko jest w porządku. Od tego momentu zaczęło się udawadnianie, że nic nie jest w porządku. Stwierdziła: - nie siada - nie patrzy - nie reaguje - nie mówi !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - całkowity niedorozwój intelektualny - rozwój psychiczny na poziomie jednego miesiąca - zez neurogenny Mówię, że byłam u okulisty, ktory stwierdził, że zez jest sprawą mięśni, do korygacji w odpowiednim wieku, podłoże neurologiczne wykluczone. Pani ,, doktor" na to mówi- okulista nie jest neurologiem i się nie zna!!! (dosłownie) - ona też nie jest jak chodzi o ścisłość... Powiedziała, że dziecko ma uszkodzony mózg, stąd zez i niedorozwój. W ogóle była tak miła, że wyszłam z płaczem z gabinetu. Pewnie bym się załamała tą diagnozą gdyby nie to, że po pierwsze jestem pielęgniarką, po drugie mam trójkę starszych dzieci i wydawało mi się nieprawdopodobne, abym nie zwróciła uwagi na to, że mam w domu kompletnie niedorozwinięte dziecko. Poprosiłam o skierowanie do innego neurologa, Który stwierdził, że dziecko jest w porządku. Powiedziała mi również: ,,Dziewczyno nie chodż na Prochową, bo stamtąd już niejedna matka przyszła z płaczem. Oni u każdego dziecka widzą autyzm lub porażenie mózgowe i niby je leczą, a naprawde chorych dzieci nie wyleczą." Myślę, że mogła mieć rację, bo gdybym nie wyszła wku.... z gabinetu dr Drewniak, pewnie została by zlecona rehabilitacja i nie wiadomo co i stwierdziliby, że dzięki temu dziecko jest zdrowe. Dzisiaj synek ma 22 miesiące. Chodzi, biega, skacze, mówi, wszystko rozumie, w ogóle jest bardzo mądry. Nie twierdzę, że zapowiada się na geniusza, ale na pewno nie na roślinę. Byłam u dwóch okulistów, obaj potwierdzili pierwszą diagnozę... Dodam, że na żadne wizyty, rehabilitacje z dzieckiem nie chodziłam. Gwoli sprawiedliwości dodam, że na Prochowej nie same idiotki są, byłam (6 lat temu) u neurolog, która była normalna, Jest tam również dobra pani psycholog. Temat: Sprobojcie mnie przekonac ... > moze troche inaczej. duch jest ta czescia, ktora zawiaduje. Skad pewnosc? Udowodnij! Czy rozum (umyslowe procesy podejmowania decyzji etc.) to duch? > duch moze istniec samodzielnie, Skad pewnosc? > a jak cialo wyglada bez ducha, mozesz zobaczyc w kostnicy. Skad pewnosc, ze w martwym ciele nie ma ducha? Na pewno nie przebiegaja w nim biologiczne procesy zycia, ale czy to jest rownoznaczne z brakiem ducha? Hmmm... zbyt wiele domyslow przyjmujesz za pewnik Z drugiej strony, zalozywszy ze w martwym ciele nie ma ducha - skad pewnosc ze duch istnieje poza cialem a nie umiera wraz znim? > obserwuje zwierzeta codziennie. zadne znich nie lapie pedzla do malowania, nie > placze na widok zabijanych ludzi w telewizji, nie pisze poezji ... No prosze, jeszcze niedawno mowiles o pelnym cierpienia wzroku rannej sarny a teraz mowisz ze zwierzeta nie placza na widok zabijanych ludzi (swoja droga, dlaczego akurat ludzi, a nie zwierzat?) I dlaczego wyznacznikiem obecnosci ducha mialaby byc umiejetnosc korzystania z narzedzi tudziez zdolnosci tworcze? A wiesz ze koty potrafia jesc widelcem i nozem, ptaki wijac gniazda wykazuja sie spora pomyslowoscia zarowno jesli idzie o miejsce, sposob budowy jak i rodzaj materialow? Ze ryby potrafia sie uczyc, a delfiny maja wlasny jezyk? I dlaczego, do diaska, obecnosc tych wszystkich elementow ma swiadczyc w jakikolwiek sposob o duchu? Czy w takim razie czlowiek uposledzony, pedzacy zycie zywej rosliny jest ducha pozbawiony? Zatem sterylizacja uposledzonych, promowana swego czasu w niektorych krajach jest tym samym co sterylizacja zwierzat? Duch jest konstruktem teoretycznym, wyodrebniajacym (nazywajacym) pewien akpekt zycia (bycia zywym). Ale czy jakis odrebny byt, ktory mozna by nazwac "duchem" w ogole istnieje? Skad pewnosc? Bo komus "pokazal sie" Jezus, innemu "objawil" zmarly brat a pare innych osob widzialo tunel ze swiatlem? Temat: kto kupił mieszkanie na Zielonym Zaciszu?????????? Zgadzam sie z Panem SB. To że nie udało się osiągnąć zielonego stanu przyjemnego dla oka to fakt, ale faktem jest też że nasadzenia w sierpniu byłyby kolejnymi pieniędzmi wyrzuconymi w błoto. W związku z sytuacją pewnej zielonej niemocy która trwa chciałbym przekazać kilka uwag, które mam nadzieję zostaną rozważone, podczas wrześniowych nasadzeń: 1. Nie ma sensu sadzić krzewów takich jak tuje na zewnątrz 6 piętrowego osiedla, gdyż rosną one wolno, są wrażliwe na rodzaj gleby i generalnie lubią schnąć co doskonale widzieliśmy. Według mnie w żadnym wypadku nie spełnią one swojej roli zielonego gęstgego wysokiego szpaleru mimo tego że są zielone również w zimie. 2. Nie ma też sensu według mnie sadzić drzew egzotycznych typu czerwone buki jakie zostały zasadzone ponieważ są one drogie, wrażliwe na glebę, i na temperaturę oprócz tego że schną to również przemarzają zimą. 3. Każda roślina przynajmniej na początku swojego okresu wzrostu potrzebuje dobrej gleby bogatej w sole mineralne. Trudno było sie spodzieważ że rośliny posadzone w piach po budowie będą bujnie rosły. W związku z powyższym proponuję Zakupić tradycyjne polskie drzewa w liczbie takiej aby starczyło na dwa rzędy drzew wzdłuż ogrodzenia tak jak jest to zrobione wokół bloków z płyty na całym praktycznie bródnie. Nie ma mowy o unikalnej w skali Warszawy kombinacji tuja, tuja, drzewo. Najlepszy byłby Klon, lub jego droższa ale bardziej wytrzymała i dłużej zielona wersja czyli Platan. Możliwy jest również zwykły buk, grab, wiąz itp. Za pieniądze zaoszczędzone na tym, że drzewa ze względu na swoją pospolitość nie bedą drogie najlepiej byłoby kupić torf i przygotować odpowiednią ziemię pod nasadzenia. Żadko odwiedzam to forum, ale jeżeli już to sie wypisuję. Jeżeli władze naszego osiedla są zainteresowane moimi spostrzeżeniami i uwagami to chętnie sie nimi podzielę osobiście i zaangażuje w miarę możliwości czasowych w realizację przedsięwzięcia. pozdrawiam Paweł Temat: Matyldo, czy mogę prosić o wyjaśnienie snu Matyldo, czy mogę prosić o wyjaśnienie snu Śniło mi się to kilka miesięcy temu. Przyjechałam autokarem na jakieś pole(to było coś w rodzaju wycieczki, gdzie byli moi znajomi ze szkól oraz moja mama). Pogoda była brzydka, nie padało, ale było szaro. Wysiedliśmy z tego autokaru, ja poszłam w stornę tego pola, nie pamiętam dokładnie co na nim rosło, jakieś niewysokie rośliny (może kapusta?). Szłam ścieżką, pomiędzy grządkami, było błoto, na ścieżce były deski, aby można było przejść po nich. Zostawiłam znajomych i poszłam w kierunku białego domu, który stał na końcu tej długiej ścieżki.Za domem był las. Szłam tą ścieżką i jakoś specjalnie się nie brudząc. Weszłam do domu, na pierwsze piętro. Był tam jasny nieduży pokój(białe ściany), z oknem, niedużym regałem, łóżko z białą pościelą i metalowymi ramami oraz to, co zapamiętałam najbardziej podłoga z desek, niezwykle czyta i błyszcząca, jakby z paneli. Nagle poczułam, że w pokoju jest jakaś zmora, nie widziałam jej, ale wiedziałam, że jest. Zaczęłam się z tym czymś szarpać, nie wiem co zrobiłam, ale to cos zaczęło uciekać. Widziałam jak w stronę drzwi stawia takie krwawe kroki, widziałam te krwaw ślady na podłodze, pojawiały się jeden po drugim. Za chwilę łóżko się wysunęło na środek pokoju i poczułam, że coś w pokoju jeszcze jest. Pchnęłam to lóżko, za nim jakby przezroczysty/niewidzialny był następny upiór. Trzymał się ramy lóżka. Nagle widziałam jak plecami rzuca się na ścianę i zostaje po nim następna krwawa plama. Wiem, że ego czegoś już nie ma. Cały czas się bałam będąc w tym pokoju. W trakcie tego wszystkiego, do pokoju przez okno wpadało słońce, było jasno i przytulnie. Tylko te ślady czerwone niszczyły porządek i czystość tego pokoiku. Był to męczący dla mnie sen. Ostatnio często śniło mi się także, że ktoś znajomy zadaje mi ból. Płaczę, proszę,aby tego nie robił, a on to robi mocniej. Uciska jakieś punkty na ciele, które bolą strasznie, i sprawiają, że ból mnie paralizuje. Często wtedy z płaczem pytam "dlaczego mi to robisz?" Nie uzyskuję odpowiedzi tylko jeszcze większy ból. Także często śni mi się, że mdleję. Stoje gdzieś, nagle czuję, jak tracę siły i osuwam się na podłogę. Na chwilkę tracę przytomnośc, nie wiem, co się dzieje, po któtkim czasie świadomośc powoli wraca, ale nie mam siły, aby wstać. Czy przyczyną tych powtarzających się snów, może być stres? Z góry pieknie dziękuję i pozdrawiam serdecznie Temat: praca kontra dziecko Musisz sobie odpowiedzieć na kilka pytań: -czy jeśli teraz nie wrócisz będziesz mogła wrócić np. za pół roku -czy Twoja pensja jest Wam niezbędna czy mąż jest w stanie utrzymać rodzinę -jak Ty sama się czujesz w domu (czy chcesz wracać do pracy? -i co też ważne jeśli pracowałaś do tej pory i sama zarabiałaś pieniądze czy nie będzie Ci przeszkadzać, że to mąż będzie dawał na wszystko pieniądze. Ja wróciłam do pracy na cały etat od razu po urlopie macierzyńskim. Moim dzieckiem opiekują się teściowie. I nie martw się, że dziecko nie będzie się rozwijać. Wierz mi, że dziadkowie mają na prawdę wielkie pokłady cierpliwości i miłości do wnuków. Ja myślę, że podświadomie bardziej się boisz tego jak Ty sobie poradzisz z tą sytuacją. Ja myślałam podobnie...bałam się, że Tomek nie będzie chciał wracać od dziadków do domu, że w końcu tak się do nich przyzwyczai, że będzie przy nas płakał itd. Nic bardziej mylnego...Ok. 18:00 Tomek już czeka pod drzwiami, bo wie, że za chwilę tata przyjedzie po niego a kiedy wracają do domu i otwieram im drzwi od razu wskakuje do mnie na ręce, ściska, całuje, przytula się itd. Potem przez cały wieczór nie odstępuje mnie na krok. A w weekendy rezygnuje nawet z drzemki w ciagu dnia, żeby tylko móc być z rodzicami (może dlatego, że to są jedyne wolne dni dla nas, wiec robimy wtedy masę ciekawych rzeczy: ostatnio jeździliśmy po sklepach z roślinami na balkon (Tomek szalał wśród krzewów i rododendronów) albo zabieraliśmy go nad Zalew Zegrzyński albo na lotnisko żeby pooglądać z bliska lądujące samoloty. Z własnego doświadczenia powiem Ci tak: o rozwój dziecka nie masz się co martwić, to matce jest trudniej pogodzić się z sytuacją, że przez większą część dnia jej dziecko jest pod opieką kogoś innego. Jeśli teraz masz dylemat czy wracać to mogę Ci powiedzieć, że później będzie jeszcze trudniej... Pozdrawiam i trzymam kciuki!:) Wioletta mama Tomka (1,5 roczku) Temat: tesciowa sie wtraca tesciowa sie wtraca Mam problem z tesciowa, a moze bede mowil niedlugo byla tesciowa bo jak tak dalej pojdzie to nie wytrzymam i zrobie wiele rzeczy po swojemu. Otoz mam zone, 14 letniego syna, dobrze prosperujaca firme , bardzo udane zycie towarzyskie. Zona, dobra kobieta, bardzo pracowita, podoba mi sie, domatorka. Nie jestem typem faceta, ktory tylko tym sie zadowoli. Od trzech lat mam babe do zabawy, przyjemnosci, mozna z nia konie krasc. Tak sie stalo, ze w ciaze zaszla i niefortunnie sie wszystko wydalo. Co ja przezylem to tylko ja wiem. Zona zwariowala, zaniedbala firme, a ja musialem zappieprzac tam od 6 do 21-22. Jak mialem firme na glowie to nie moglem kolo zony latac. Placz, lęki, paplanina bez sensu, psychiatra a ostatecznie szpital. Za duzo bylo tego na moja glowe, wiec tesciowa zajela sie zona. Aha, jak zonie tak odbilo to akurat konczyly sie ostateczne prace nad budowa naszego domu. wiec naprawde bylo mi ciezko, tez na zone nie moglem liczyc i czasami musialem sie zwijac z pracy aby pewne rzeczy kontrolowac. Jak zona wyszla ze szpitala, to wziela do nowego domu tesciowa, aby ja wyprowadzila na prosta. Po miesiacu tak ja wyprowadzila, ze zona ma teraz przeprany mozg. awantury. Powiedziala mi ostatnio zebym wypier... z tego domu, ze chce rozwodu i ze firma jest jej. To wszystko wina posranej mamuski. Dobra, rozwod moge jej dac, ale finansowe roszczenia to moze sobie wsadzic w cztery litery. To dzieki mnie tak dobrze stoimy, moji rodzice dali lokal, wylozyli kase na biznes w 92 roku, zona byla pracowita, biznes sie rozkrecil. Ale to ze jest dobrze i tesciowej tez jest dobrze zawdzieczja mnie, bo gdyby nie ja to by gowno mieli i corusia by jezdzila do mamusi na obiadki w m3 na parterze , a nie na przyzwoita dacze za miastem. To ja ten dom kupilem tesciowej bo jej sie podobalo, za kazdym razem jak tam bylem to kupowalem jej drogie rosliny wiec teraz niech mnie tu nie podkur.. i nie buntuje zony, bo jak mnie poniesie to tam pojade z pila i jej wszystko poscinam. I jeszcze absurdalnie, podslyszane przze mnie utyskiwanie tesciowej ze pijak jestem, jak wparowalem do tego salonu i ja zegrzmilem to zrobila sie mala, sama lubi se kielicha walnac. A wiadomo, kazdy normalny facet lubi se walnac, wiec niech o de mnie i moich kumpli sie odwala. Co do kochanki i naszego dziecka to materialnie jej na pewno pomoge, a jak wyjdzie z zona zle to nawet moze z nia sie jakos zalegalizuje, a argumenty, ze zona na mnie zarabia wrazenia na mnie nie robia, niech pamieta jedna i druga dzieki komu to wszystko ma. Pytanie, czy tesciowa ma prawo sie ladowac w nie swoje sprawy? Temat: Upadek cywilizacji ludzkiej na całego Bezrobocie w Polsce i b. NRD nie wzrosło z zera do 20%. Ono zostało UJAWNIONE po wprowadzeniu mechanizmu cenowego-jedynego racjonalnego sposobu kalkulacji. Oznacza to, że ludzie ci wcześniej "pracując" niczego faktycznie nie wytwarzali, a jedynie przejadali efekty pracy innych. Oczywiście jest to uproszczenie, nie uwględniające wielu niuansów (choćby monstrualnego etatyzmu i podatkowej grabieży), ale z grubsza tak to właśnie wygląda. Dlatego upadają gospodarki wszystkich krajów, w których wprowadzony jest socjalizm (własność państwowa dominuje). Nie ma prawdziwej własności, więc nie można wymieniać się "tytułami" (prawami) do tej własności. A jak nie ma wymiany, to nie ma i prawdziwych cen. Nie ma cen, nie ma prawdziwej kalkulacji. Nie ma kalkulacji-nie można oszacować zysków i strat. Na dłuższą metę taka pseudo-gospodarka socjalistyczna zużywa znacznie więcej zasobów niż rynkowa, błędne decyzje mnożą się w nieskończoność a nieefektywność jest nagradzana. Dodajmy do tego selekcję negatywną "najwyższych czynników" (głupota i bierność były kluczem do awansów) i powody rozkładu socjalizmu jawią się jak na dłoni. Dzisiaj w Europie czystego socjalizmu w zasadzie nie ma, kwitnie za to w najlepsze protekcjonizm. Ale, jak mawiał F. Bastiat "protekcjonizm, socjalizm i komunizm to ta sama roślina-tylko na różnych etapach rozwoju". Przejście do czystego socjalizmu jest więc raczej kwestią czasu. Nie na darmo K. Marks zauważył: "chcecie w jakimś kraju mieć socjalizm? Wystarczy najpierw wprowadzić tam demokrację". Państwa socjalnego dobrobytu a'la Europa Zachodnia nie mają przed sobą przyszłości-prędzej czy później załamią się pod własnym, pasożytniczym ciężarem. Nie są bowiem "stabilnym" systemem ekonomicznym i dotyka je bardzo dotkliwie problem "wspólnego pastwiska" i "dzierżawionej" (na czas między wyborami) władzy. Wszystko to znacznie zmniejsza możliwy do osiągnięcia dobrobyt-no, ale ludzie nie płaczą po 10 tys., których nie zarobili, tylko po setce, którą im ktoś skubnął z portfela Temat: 60 lat powstania Warszawskiego... Pięknie śpiewała to Ewa Demarczyk, a potem już niomu się nie udało. Baczyński dla swojej Basi. Pioseneczka Basi Kto mi odda moje zapatrzenie i mój cień, co za tobą odszedł? Ach, te dni jak zwierzęta mrucząc, jak rośliny - są coraz młodsze. I niedługo już - tacy maleńcy, na łupinie z orzecha stojąc, popłyniemy porom na opak jak na przekór wodnym słojom. Czerwień krwi dziecinnie się wyśni jako wzdęte policzki wiśni. Metal burz się wywiedzie na nowo zapienioną dmuchawca głową. A łez grzmot jak lawina kamieni w małe żuki zielone się zmieni i tak w wodę się chyląc na przemian popłyniemy nieostrożnie w zapomnienie, tylko płakać będą na ziemi zostawione przez nas nasze cienie. 16 I 1942 ******** Niebo złote ci otworzę, w którym ciszy biała nić jak ogromny dźwięków orzech, który pęknie, aby żyć zielonymi listeczkami, śpiewem jezior, zmierzchu graniem, aż ukaże jądro mleczne ptasi świst. Ziemię twardą ci przemienię w mleczów miękkich płynny lot, wyprowadzę z rzeczy cienie, które prężą się jak kot, futrem iskrząc zwiną wszystko w barwy burz, w serduszka listków, w deszczów siwy splot. I powietrza drżące strugi jak z anielskiej strzechy dym zmienię ci w aleje długie, w brzóz przejrzystych śpiewny płyn aż zagrają jak wiolonczel żal - różowe światła pnącze, pszczelich skrzydeł hymn. Jeno wyjmij mi z tych oczu szkło bolesne - obraz dni, które czaszki białe toczy przez płonące łąki krwi. Jeno odmień czas kaleki, zakryj groby płaszczem rzeki, zetrzyj z włosów pył bitewny, tych lat gniewnych czarny pył. Miriam ps. Wczoraj grupa amerykańskich Żydów chciała wejść na teren cmentarza żydowskiego w Sulejowie, i została poszczuta psami, dzisiaj jest nieprzyjemnie, wyjaśnianie... dlaczego oni to zrobili, ci co szczuli? Powiedz! Temat: Lekarze zabili Łukasza Lekarze zabili Łukasza Łukasz Jaworski (17 l.) do warszawskiego Instytutu Matki i Dziecka trafił zdrowy. Miał przejść prosty zabieg szczęki. Po operacji jest rośliną. Nie ma dużych szans na przeżycie. Jego mózg już nie pracuje. - Lekarze zabili mi syna! - zalewa się łzami Małgorzata Jaworska z Radomia. Matka chłopaka wciąż nie może dojść do siebie. - Przyszliśmy przecież na łatwy zabieg! Łukasz miał przejść nieskomplikowany zabieg korekcji szczęki. Lekarze przekładali zabieg trzy dni. W końcu prof. Zofia Dudkiewicz wyznaczyła termin na poniedziałek, 11 lipca.O godz. 8 chłopak pojechał na salę operacyjną. Poddano go narkozie, z której się już nie wybudził. www.se.com.pl/se/index.jsp?place=mainLead&news_cat_id=40&news_id=64409&scroll_article_id=64409&layout=1&p age=text&list_position=1 Dopiero o godz. 18 zdecydowano się przewieźć chłopca na intensywną terapię do Szpitala Wolskiego, choć OIOM jest oddalony o 500 m. Wezwano karetkę. - Z tym też były problemy. Kierowca nie chciał przewieźć Łukasza, dopóki nie dostanie od instytutu 250 zł za usługę - oburza się matka. - Kiedy już znalazły się pieniądze, zaczął biegać, próbując rozmienić pieniądze. To znowu kosztowało kolejne minuty. Być może na wagę życia Łukasza... - kończy łkając ojczym. Lekarz Szpitala Wolskiego po pierwszych oględzinach nie miał wątpliwości. - Przyznał, że Łukasz najprawdopodobniej nigdy już się nie obudzi - płacze zrozpaczona matka.O przebiegu operacji rodzice dowiedzieli się z karty szpitalnej wypisanej przez przeprowadzającą operację. Wynika z niej, że podczas zabiegu przecięto rurkę intubacyjną oraz naczynia krwionośne w gardle Łukasza. Chłopiec stracił 1,5 litra krwi, część przedostała się do płuc. Temat: Artykuł Kerstin Ja tez zabiorę głos, chociaż u nas sytuacja nie jest aż tak poważna, przynajmniej ostatnio, poza tym moje dziecko ma dopiero 4 m-ce i karmione jest wyłącznie piersią. Może jednak da to jakiś obraz co do sprawdzalności teorii dr. S. Bo u nas ta teoria tak jakby się sprawdzała ( trudny poród zakończony cc, ja przez 2 dni odchodziłam od zmysłów, bo nie wiedziałam co dzieje się z dzieckiem, stąd może tez moje przewrażliwienie na punkcie jego zdrowia, ponieważ dziecko było niespokojne i ciągle wymagało mojej uwagi, często przez parę godzin w nocy trzeba je było nosić na rękach, po 2,5 m-cach padałam już na nos byłam naprawdę skrajnie wyczerpana i sfrustrowana tym wszystkim, do tego ta fatalna dieta eliminacyjna, bo dziecko od początku miało problemy z cerą i kupami – jadłam już tylko ryz, indyka, ziemniaki, marchew. Właśnie w tym momencie pojawiły się atopowe zmiany na całych rączkach, sucha, czerwona i swędząca skóra na uszach i za oraz na szyi, stosowałyśmy Elocom a na twarz maści natłuszczające, z rączek zniknęło, ale sucha, zaczerwieniona skóra wszędzie została. Zwaliłam wszystko na dietę i zaczęłam ją trochę urozmaicać – głównie kasze, więcej warzyw, wieprzowina, dużo tłuszczy roślinnych (słonecznikowy), codziennie kapsułka oleju z ogórecznika, a cukier (teraz to sobie uświadamiam) tylko w dżemach niskosłodzonych. Może zbiegło się to z wiosną i z tym, że trochę się wyluzowałam, ale naprawdę jest lepiej, chociaż ciągle skóra na policzkach jest szorstka, zaczerwieniona, a po bokach wciąż są krostki, uszy czerwone od ciągania (obcinam b. krótko paznokcie, żeby się nie drapała), a podczas karmienia czy płaczu dostaje czerwonych plam na twarzy i szyi. Tyle o nas, mam parę pytań odnośnie diety. 1.dlaczego można jeść wołowinę i cielęcinę, które są na każdej liście największych alergenów ( w Polsce) – może chodzi o inne zwyczaje żywieniowe w Niemczech, czy nie lepsza byłaby wieprzowina, chyba jest w miarę bezpieczna? 2. z tym białkiem kurzym – chodziło o białko jaja kurzego, bo drób chyba można ? 3..może macie jakiś pomysł na obiad z warzyw nie straczkowych, bo mi przychodzą na myśl tylko kotlety z fasoli, które bardzo lubiłam, ale roślin strączkowych na razie unikam (kolki). Soja i soczewica tez są fajne – można z nich dużo wykombinować. Pomimo, że teoria wydaje mi się prawdopodobna podchodzę do niej dość sceptycznie (która to już teoria), ale pewne zmiany w diecie nie zaszkodzą. Na razie zabieram małą na działkę, będziemy cieszyć się wiosną. pozdrawiam, Kasia Temat: ciekawość do pierwszy stopień do piekła Nawet nie macie pojecia, jak sie ciesze,ze was spotkałam i z kims moge o tym porozmawiac..bardzo dziekuje i prosze o pomoc, gdyz nie mam takiej wiedzy jak Wy.. macie racje z ta samospełniajaca sie przepoweiednią, ja w sumie tak mam od dziecka..cokolwiek pomysle,to za niedługi czas sie staje, wiem,ze sama sobie ,,gotuje'ten los..W polsce zawsze miałam prace,moze nie kokosy,ale nie było ,,biedy",wiedziałam za dziecka,ze kiedys bede mieszkała za granicą,chciałam tego bardzo i tak sie stało,jest wiele innych spraw,które sama napędziłam i sie wydarzyły..wiem, że to jest we mnie,i że sie cos stanie,jesli tego BARDZO chce..ale od długiego juz czasu mam jakos blokade,nie umiem sie z niej wyzwolić...pragnę teraz ,,tylko" znaleźc prace, i normalnie zyc,nie czuc,ze jestem juz tak ,,nisko",czyli na marnym zasiłku,który nie daje żadnych perspektyw..płaczę ostatnio z bezsilnośc, ale tak,zeby maz nie widział, bo nie chce go jeszcze dobijać,jest mu wystarczająco cięzko....jak wspomniałam,zawsze robiłam wszystko,zeby nie stało sie tak,jak jest..ten wyjazd miał nam pomóc, a jest niewesoło..marzyłam,ze nam sie polepszy,a nie mogę znaleźc pracy nigdzie,to powoduje,ze czuje sie tutaj bezwartosciowa i moje ,,pozytywne"myslenie gdzies uleciało,choc tak w sercu jeszcze tli sie nadzieja,ze zawsze wyjde z opresji cało,ze to chwilowe..znajomi zawsze mówili,ze tobie ewa zawsze sie wszystko udaje...Powiem jeszcze,ze ze jestem przwerazliwiona na punkcie niesprawiedliwosci na swiecie, złego traktowania ludzi,zwierząt, a nawet roslin, bardzo chciałabym POMAGAĆ,byc uzyteczna, zrobic cos sensownego w zyciu,cos,co nie pójdzie na marne,a moje zycie bedzie miało lepszy sens,ze nie przeminie mi ono tak po cichu.ze na cos sie przydam..mam jakies ogromne poczucie CZASU,tzn.że on przemija,zyje jakby bardzo swiadomie,mam tu tylko chwilke, i czeka na mnie/nas cos innego, wiekszego..ale czas na ziemi chce spedzic efektywniej,polepszając zycie swoje i innych-ALe mam jakoś blokade, nie wiem,co to jest-może niskie poczucie wartości,brak siły przebicia?? na dzien dzisiejszy musze wyjsc z mojego stanu..jesli mielibyscie jakies rady,bardzo o nie proszę i dziekuje,ze was znalazłam.. Temat: Prześwietni Czterdziestoletni cz. VI Iza, nie przejmuj się (wie,że to bardzo trudne) JA też poszłam przed ślubem do fryzjera "na próbę", co w tamtych czasach w ogóle nie było praktykowane...Bo wszyscy nalegali, że mam iść do fryzjera, a ja wtedy - poza strzyżeniem nigdy nie chodziłam, a jak poszłam to ani razu mi się ie podobało...No i intuicja mnie nie zawiodła na ślub uczesałam się sama i umalowałam też i było pięknie. Z opowieści wiem że tzw panie wizażystki kładą na twarz całe tony kosmetyków, żeby osiągnąć swoją wizję i człowiek przestaje być do siebie podobny...Mnie obca osoba malowała 2 razy - pierwszy koleżanka na studiach, żeby mnie przekonać do malowania się w ogóle i wyszło jej pięknie, a drugi raz w telewizji, przed udziałem w teleturnieju, i jak się zobaczyłam w lustrze to mało nie padłam, udało mi się jednak zdążyć zmyć i lekko podmalować (bo tak naprawdę to ja się nie maluję) "po mojemu", zanim się zaczęło nagranie... Spinkoo, mąż niestety cierpi, w nocy znowu wizytowaliśmy lekarza (o pogotowiu, izbie przyjęć itp nie będę nawet pisać, ale jednym bardzo modnym teraz słowem to jest po prostu "masakra"), kamienie nie chcą "się urodzić" , a każdy lekarz gada co innego - urolog, że to może i miesiąc potrwać, a rodzinni straszą, że wodonercze itp. Nic tylko było się kształcić na lekarza, bo zwykły zjadacz chleba to naprawdę nie wie co robić... Ja jestem kompletnie wykończona, od piątku praktycznie nie śpię, w przerwach usiłuję popychać swoją pracę, i widzę jak nic nie przybywa, a czas ucieka piorunem...Płakać się chce... A na koniec o dobrym sercu. Przyszedł sobie do mnie konik polny, mieszkam blisko lasu, więc się jakoś do mnie zaplątał. Siedział sobie na roślinach doniczkowych na parapecie i nawet czasami cykał. Broniłam go jak lwica, bo kot dostawał szału, żeby go dopaść. Po trzech dniach poszedł sobie. I co się okazało? Że obgryzł moją orchideę !!!! JA na nią chucham i dmucham, nieomal klękam przed nią, żeby może zakwitła, a ten potwór obżarł całe listki dookoła!!!! I miej tu człowieku dobre serce!!! Iza, trzymaj się, wirtualnie wspieram Cię jak mogę! Nie wiem czy się przespać, czy jednak zmusić do pracy? Dodam, że pracowałam do 2.30, a przed 4 jeździłam po lekarzach... Spróbuję może popracować. Miłego dnia niewyspana betka Temat: Czego oczekujecie od przedszkola? przedszkole spełniajace moje oczekiwania: ma być przedłużeniem domu grupy niewielkie 10 osobowe + przedszkolanki-ciocie,które ZNAJĄ dzieci, nie tylko z imienia, ale i upodobań,nie blokujace ekspresji dziecka zarówno w sferze emocjonalnej jaki umysłowej,czyli nie ma miejsca na ''nie płacz, bo jestes mazgajem'' i ''kto narysuje słoneczko w innym kolorze niż żółtym, nie podpiszę rysunku'' /cytaty pochodzą z jednego z ''lepszych'' przedszkoli w naszym mieście. klimat przedszkola steinerowskiego- czyli duzo zabaw uruchamiajacych wyobraźnię dziecięcą, zabawki dajace dużo pola do popisu, czyli wszelkie zabawki drewniane,typu klocki, zestawy do majsterkowania; kreowanie rzeczywistości przez dzieci -samozwańcze teatrzyki, robienie do nich strojów etc. i oprócz zabaw ruchowych - czytanie, opowiadanie jeśli chodzi o ''stymulowanie rozwoju intelektualnego'' :- to w zdrowej atmosferze emocjonalnej dziecko uruchamia zasoby i samo z siebie nabierze dużo fajnych umiejętności bez zadnych specjalnych zabiegów ze strony przedszkolanek /ewentualnie konsultacje psychologiczne, jesli byłby jakieś rudności/ jesli chodzi o przedszkolanki to moje oczekiwania: dobry kontakt z dzieckiem, zapewnienie mu bezpieczeństwa psychicznego i fizycznego;duzo zaangażowania i chęci oraz poczucie humoru /bez tego ani rusz w byciu z dziecmi/, codzienne krótkie sprawozdanie dla rodziców co sie działo w przedszkolu i jak funkcjonowało w nim dziecko i skoro ma być domowo to jeszcze do tego ogródek, w którym maluchy mogłby sie babrać w ziemi i uprwaiac rośliny + zaplecze kuchenne, w którym dzieci czasem mogłby piec bułeczki i mile widziani również panowie ''przedszkolankowie'' i dziecko miałoby mnie witać z szczęśliwą gębulą, pełne wrażeń i niekoniecznie musiałoby być czyste /chociaz dla niektórych rodziców sterylność jest najważniejsza... w praktyce wyglada to tak - marysia i kasia dzisiaj nie malują, bo sa jasno ubrane - marysia i kasia nieszczęsliwe, ale mamusie za to bardzo, bo mają czyściutkie dziecko :- to wszystko Temat: Witaminy, magnez,lecytyna i inne. Wiem co chciała powiedzieć grenka.Co do potasu to też ma rację,ale mnie brakuje magnezu. Objawy niedoboru magnezu: nagłe zawroty głowy, nagłe utraty równowagi, drganie powiek, drętwienie kończyn, skurcze łydek w czasie snu (bolesne), wypadanie włosów, próchnica zębów, szybkie męczenie się podczas pracy fizycznej, bezsenność, bóle głowy, kołatanie serca, koszmary nocne, chęć do płaczu, depresja, wrażenie ociężałości, zaburzenia pamięci, niepokój. Niski poziom magnezu w ustroju sprzyja powstawaniu zawałów mięśnia sercowego i niemiarowości akcji serca. Regularne i dłuższe zażywanie magnezu w dawce 500 mg dziennie powoduje spadek poziomu cholesterolu we krwi do normy już w ciągu miesiąca. Magnez zapobiega powstawaniu miażdżycy naczyń i kamicy nerkowej (chodzi tu o kamienie powstające ze szczawianu wapnia). Magnez jest ważnym składnikiem budulcowym kości i zębów. Bierze udział w wielu reakcjach enzymatycznych, np. w cyklu Krebsa, powstawaniu AMP (adenozynomonofosforanu). Uczestniczy w kształtowaniu prawidłowej pobudliwości nerwowo-mięśniowej. Jest antagonistą wapnia. W ziołach jest dużo magnezu, gdyż wchodzi on w skład zielonego barwnika – chlorofilu (każda cząsteczka chlorofilu zawiera centralnie umieszczony atom magnezu). Spośród roślin leczniczych najwięcej magnezu zawierają: kozieradka, babka, pomidory, ogórecznik, glony, dziurawiec, fiołek polny, siemię lniane, lubczyk, mięta, nagietek, pokrzywa, szałwia. Z pokarmów najwięcej magnezu zawierają: kakao 192-420 mg, czekolada 107-292 mg, migdały 225 mg, banany 31-42 mg, rodzynki 27-42 mg, suszone śliwki 54 mg, makaron 57 mg. Dobrym źródłem magnezu jest dolomit (2 razy dziennie po 2 tabletki) oraz wody zdrojowe. Preparaty magnezu stosowane są do leczenia i profilaktyki napięć przedmiesiączkowych, profilaktyki i leczenia rzucawki porodowej, profilaktyki przedwczesnych porodów, profilaktyki szczawianowej kamicy nerkowej. Przy niedoborze magnezu podawane leki antyarytmiczne stają się nieskuteczne. Zalecane dawki profilaktyczne wynoszą 250-350 mg magnezu/dobę. Temat: cud!!!! nawrocenie pomki na jedynom i slusznom Piranie - Serrasalmus. Wyróżniamy kilkanaście gatunków piranii. Są to drapieżne ryby stadne, odżywiające się głównie innymi rybami. Pożerają również o wiele od siebie większe ssaki np. woły, świnie. Atakowane zwierzęta są zazwyczaj chore z otwartymi ranami. Przy poszukiwaniu pokarmu kierują się najprawdopodobniej głównie węchem. Badania przeprowadzone przez niemieckich zoologów skłaniają do wniosków że również duże znaczenie przy polowaniu ma wzrok (może nawet decydującą rolę?). Jako że żywią się one głównie mięsem innych ryb, płyną ławicą zbliżając się jak najbliżej do innych ryb i gwałtownie atakują. Pierwszy osobnik odgryza płetwę ogonową co uniemożliwia ucieczkę (piranie powoli pływają). Ryby o budowie ciała podobnej do piranii są bezpieczne. W mętnych wodach rzek drapieżniki w czasie atakowania ofiary mogłyby w zamieszaniu nawzajem się ranić, dlatego wszystko co przypomina z wyglądu inną piranię jest oszczędzane. Zdarzają się przypadki atakowania ludzi, jednak udokumentowanych przypadków wypadków śmiertelnych nie ma. Arkady Fiedler w książce "Zwierzęta mojego życia" opisuje przypadek pokąsanego chłopca indiańskiego który przez kilka miesięcy nie mógł dojść do siebie po ataku tych ryb, natomiast państwo Gucwińscy na swojej stronie www.wroclaw.zoo.pl twierdzą że podczas swych podróży obserwowali dzieci indian oraz eurpejskich turystów, którzy kąpali się w rzekach w których występowały pospolicie piranie. Ryby te dorastają do 35cm. Zamieszkują dorzecze Amazonki i La Plata. Najagresywniejsze są w przypadku wysychania rzek gdy obszary żerowania stad zostają ograniczone do niewielkich jeziorek. Ze względu na drapieżność (oraz rozgłos zdobyty na podstawie filmów i książek) ryba ta jest często hodowana w akwariach. Jako ryba akwariowa nie jest zbyt wymagająca, chociaż rozmnożyć ją w warunkach niewoli udaje się tylko nielicznym. Wymaga dużego zbiornika (im większy tym lepiej) z dużą ilością kryjówek -kamieni, korzeni, roślin ponieważ jest rybą bardzo płochliwą. W małych akwariach ryby będą się źle czuły a każde zbliżenie się do akwarium będzie powodowało zdenerwowanie. Piranie akwariowe karmimy wszelkim żywym pokarmem adekwatnym do ich wielkości mogą to być rureczniki, dżdżownice, ryby. Można podawać (a w zasadzie to jest główny sposób karmienia) kawałki surowego mięsa (serca wołowe, drobiowe) pociętego na kawałki, szczególnie polecane są filety z ryb (które w mniejszym stopniu zanieczyszczają wodę). Akwarium powinno być jednogatunkowe. Temat: Jakie sa Wasze dzieci? sli-maczek napisała: > Forum krazy wokol dzieci...a o dzieciach naszych chyba jeszcze nie > bylo...jakie sa? Co lubia? > Moja starsza jest typem wrazliwca z charakterem Ciezko to chyba > ujac w jednym zdaniu. Generalnie odkad skonczyla rok - bardzo czesto > zdarzalo jej sie plakac, a i rowniez zloscic. Z wiekiem staje sie > bardziej wesolym dzieckiem, ta histerycznosc sie zmniejsza, wzamian > duzo tanczy i spiewa...ale tez krzyczy i bije mlodszego Taki to > troche dziwny charakterek. Czasem do konca nie wiem jak ja chowac. > Mlodzy za to - to dziecko szczescia. Niewiele mu potrzeba do > usmiechu. Ogolnie niewiele tez trzeba mu poswiecac uwagi, a i tak > czuje sie swietnie. Jakby kochal swoja niezaleznosc. (staram sie > jednak wtracac w te samotne spacery po domu). Zauwazylam z czasem, > ze kiedy cos jest nie po jego mysli, potrafi sie bardzo rozzloscic i > wtedy nie odpuszcza. Prawie jak u mnie z maluchami Gdybym była mniej cierpliwa i świadoma ( i gdyby mi nie zależało, by dobrze wychować dzieci), pewnie Ala chodziłaby z etykietką płaczliwego, niegrzecznego dziecka. A do niej potrzeba trochę więcej uwagi i cierpliwości, jest bardziej wymagająca Na początku z rozpaczą myślałam, ze brak mi instrukcji obsługi do tego dziecka Teraz traktuję wychowanie jej jako zadanie specjalne. Tłumaczę sobie, ze jest jak egzotyczna roślina, która po prostu potrzebuje bardziej wyszukanych warunków. Pomaga i jej i mnie, bo zaczyna mi pięknie rozkwitać ) Mały jest jak moja najstarsza córka, prawie bezproblemowy. Gdybym miała tylko ich dwoje, nie wierzyłabym że macierzyństwo może być wyzwaniem Fakt, ze jest ich troje i że są różni, choć przecież tak samo ich wychowuję, wyraźnie pokazuje, że dzieci są różne i nie można ich traktować tak samo. W sensie, ze jak jakaś metoda działa na jedno, to na drugie też musi zadziałać. w tej chwili jest dla mnie fascynujące patrzeć na te ich różnice i doszukiwać się po kim to cecha Temat: Czy pies wegetarianina, nie powinien jeść mięsa ? WARZYWKA WAM ZASZKODZIŁY??? Gość portalu: xxxxxx napisał(a): > to twój pies długo nie pocciągnie, > to chore, to tak jakby tobie ktos kazał zywić sie robakami, owadami itp. > Jeśli sam zdecydowałeś sie na wegetarianizm to twoja wola ale nie zmuszaj do > tego psa bo szybko ci zdechnie na takiej diecie. > Nakarm kota coca colą pies? lubi bezmięsne jedzenie? czy was popieściło od radioaktywnej marchewki, miłośnicy warzyw? niech tak jeden z drugim postawi przed swoim pupilem miskę ze zwyczajnym pieskim posiłkiem zawierającym mięso a obok wegetariańską karmę, i zobaczymy, co pies zje najpierw. pomimo że nie jem mięsa, to nie wyobrażam sobie, jak miałabym odmówić go moim psom i kocicy. bo co niby? brzydzę się padliny? to nieetyczne, żeby przystosowane do jedzenia mięsa zwierze miało się babrać w marchewce, bo jego właściciel ma miękkie serduszko i płacze nad żywymi stworzonkami. jeśli wegetarianin karmi psa roślinami, nie daje mu mięsa, to odnosze wrazenie że od nadmiaru soi wyprostowały mu się zwoje mózgowe. taki ekstremizm jest doskonałym argumentem dla jedzących mięso, świadczacym o niepoczytalności roślinożerców. albo rybki, albo żwirek, bez przeSADYZMU. jeśli jakiś nawiedzony zacznie mi wmawiać, że mięso szkodzi psu, to niech nałoży sobie na talerz kopiatą porcję wegetariańskiego żarcia, spożyje ją, odsunie talerz, rozpędzi się, i pieprznie z rozbiegu głową w scianę. może pomoże. idę nakarmić kota. dzisiaj w menu makaron z wątróbką, a na deser plasterek niezdrowej kiełbasy. nie lepiej w ogóle nie mieć psa? chomik się lepiej sprawdzi. a w wigilię to chyba urywacie sie z domu na cały dzień? bo jak zacznie się piesek skarżyć... soczewica wegetariańska Temat: historia mojej choroby boncia1 napisała: > jednak nie skończyło sie na leniuchowaniu w niedzielę , bo wczoraj i dziś > jeszcze sie nie mogę pozbierać,nie dosypiam w nocy to po południu śpię też ale > bóle przejdą i znów bedę na stanowisku pracy. > maratonu śliwkowego ciąg dalszy. > Burzysko wczoraj u nas poprzewracało co sie da , nawet jednego psa wzięłam do > domu na noc bo płakał - wiem że się boi burz gwałtownych. Potem leżał w szoku w > pokoju, i ciężko oddychał bo "strach ma wielkie oczy", ale troche zasnęliśmy > razem .Bardzo sie dobrze rozumiemy i o siebie sie martwimy. > No dobrze nie będę gadać że rozmawiam ze zwierzętami bo ktoś mnie wezmie za > schizofrenika, a ja tylko tak dobrze się czuję wśród zwierząt i roślin i wzajem > nie. > Jutro zaczynam zbierać suszki i nasiona i przesadzać kwiaty > /liliowce/ na stałe nowe miejsca. no juz nie wspomne o śliwach. > Acha po 2 skrzynie przyjadą z Ośrodka dla bezdomnych z Jaworzna i sami sobie > oberwą - będę miała mniej śliwek do zaprawy i mniej wyrzutów sumienia że się > popsują. > Ale tak dobrego samopoczucia psychicznego nie miałam - a bóle co tam takie bóle > - były już większe ! > pozdrawiam > korzystajcie ze słoneczka! > jeszcze lato! ===================================================================== bonci jestem tak uradowana twoim samopoczuciem ze nie wiesz tak sie ciesze z twojej poprawy zdrowka a jak sie kocha zwierzatka to sie z nimi rozmawia toz to normalka moj kot tez sie boi burz(chowa sie wtedy w szafie) narazie nas mijaja kolem caly czas jest piekna pogoda wiem jak sie czlowiek czuje jak owoc marnieje fajnie ze masz z kim sie podzielic my to z tymi gruchami tez mamy w sklepie 4 zl kilogram a ja musze patrzec jak gnija sloiki wszystkie zapelnione a dac komus hm musisz sie prosic i jeszcze zacgwalac jakie pychotki a w dodatku najlepiej jak przyniesiesz do drzwi na szczescie sie koncza teraz beda winogrona(winko zrobimy)a potem malinowki na szczescie moga troche przelezec w piwnicy ty boncia wiesz ze masz nie przesadzac z pracami domowymi to ostroznie mi tam pozdrawiam oby ci tak dalej szlo Temat: Osiedle Wesoła-Urocza deweloper WENA kilka spraw biezacych Witam, nie chce sie ujawniac ale jestem jednoczesnie na forum ukrytym i takze zagladam tutaj. Mam kilka kwesti, ktore na forum ukrytym (moze mam mylne wrazenie), ale nie sa wyjasnione, a nawet do tego stopnia jest tam namieszane, ze nie wiadomo o co chodzi, a mianowicie: 1.) kosze przed klatkami - sa opisane, ale: * wiekszosc bez workow zbiorczych * wrzucane sa przypadkowo inne niz wymagany material * kto bedzie je oproznial? * kto ma wkladac nowe worki? kolejna sprawa: 2.) BOBRY przed bramą? - te nie są oznaczone, a: * podobno jeden z nich ma byc na odpady segregowalne, tj: papier, szklo i plastik w jednym worku * 3 inne maja byc przeznaczone na odpady niesegregowalne Osoby oswiecone prosba o potwierdzenie lub korekte powyzszego? i jeszcze jedno: minal miesiac przez ktory nic sie nie dzialo a wplaty zostaly na konto administratora z pewnoscia wplynely od wszystkich i w zwiazku z tym mam pytanie na co zostaly przeznaczone? nie widzialem, zeby w calym miesiacu bylo cokolwiek robione, a jesli bylo to prosze mnie poprawic. Kolejna kwestie kieruje do posiadaczy zwierzat, ktore sa wyprowadzane na terenie osiedla a nie poza brame. Niestety mocz kota lub psa jest bardzo kwasny a w ten sposob podlewane krzewy i drzewka niestety marnieja. Wiem, ze niektorzy mieszkancy wpadli na pomysl napisania statusu osiedla, miedzy innymi z zapisem zabraniajacym posiadaczom ogrodkow grillowania, organizowania imprez (???) lub zabraniajacy uprawiania niektorych gatunkow roslin (np ziemniakow). Jak przeczytalem o tej propozycji wlosy stanely mi deba. Moze wprowadzimy rowniez zakaz placzow niemowlat po godz. 22.00, zakaz uzywania samochodow po godz. 22.00, zakaz chodzenia po domu po godz. 22.00 dla mieszkancow zajmujacych lokale pierwszego i drugiego pietra... takie absurdy moznaby bylo wyliczac w nieskonczonosc, a wystarczy odrobina wyrozumialosci oraz poszanowania drugiego czlowieka. XX Temat: Czy rośliny czują ból? Czy rośliny czują ból? <<Temat ten jest bardzo kontrowersyjny i dlatego potraktowany został wyjątkowo obszernie. Wszystkie wypowiedzi są fragmentami dyskusji, która odbyła się w ramach wątku pt. "Ból roślin" na grupach pl.sci.biologia i pl.soc.wegetarianizm. (...) {Paweł:} Cala sprawe trzeba by zaczac od zrozumienia co to jest bol i co to jest jego odczuwanie. Pewni byc mozemy tylko w stosunku do nas samych. Ale poniewaz juz duzo wiadomo jaka jest rola ukladu nerwowego w percepcji bolu, i troche - w jego odczuwaniu (swiadomosci), to mozemy przypuszczac, ze inne zwierzeta ktore posiadaja uklad nerwowy, a przynajmniej - bardziej zlozony uklad nerwowy - bol odczuwaja i sa tego swiadome. I nie mamy zadnych przeslanek, zeby sadzic, ze inne organizmy, w tym bakterie czy rosliny, ktore nie maja ukladu nerwowego - sa swiadome. Nie jest to niemozliwe, i na razie nie bardzo wiadomo jak by mozna sie zabrac do tego badania, ale jest raczej skrajnie nieprawdopodobne. Ale poki nie wiemy co to jest swiadomosc i jak to badac - ostatecznej odpowiedzi na swoje pytania nie dostaniesz. {Rosa:} Istoty te posiadaja szereg przystosowan, mechanizmow, dzieki ktorym moga reagowac na bodzce z zewnatrz. {Paweł:} Wszystkie istoty zywe maja takie przystosowania. Co do jednej. Wirusy tez reaguja na bodzce (kontakt z receptorem). Ale mozliwosc reakcji na bodzce jeszcze nie oznacza, ze sie te bodzce w jakikolwiek swiadomy sposob odczuwa. W kazdym razie nie bardziej, niz samochod z autoalarmem. Tak samo - zdolnosc ruchu nie musi byc zwiazana z jakakolwiek swiadomoscia - pogadaj z samochodami. {Rosa:} "Rosliny nizsze- bakterie i glony [przyp.rosy: nie wiem dlaczego bakterie do roslin zaliczaja, ale widocznie maja powody...](...)- maja zdolnosc s w o b o d n e g o p o r u s z a n i a s i e, podobnie jak zwierzeta, tj zmieniaja polozenie w przestrzeni, plywajac lub pelzajac z miejsca na miejsce, znajdujac bardziej korzystne warunki srodowiska lub uciekajac od nieodpowiednich. {Paweł:} No wlasnie. Rozwaz to na tym najprostszym poziomie. Masz bakterie - ktora wiaze jakis atraktant czy repelent swoim receptorem, a pozniej w stosunkowo prostym lancuchu fosforylacji - przekazuje sygnal dalej, co konczy sie na wyborze jednej z dwoch mozliwosci: ruch typu koziolkowanie, albo ruch skoordynowany. To sie wydaje zbyt proste, zbyt mechaniczne, aby bylo w tym miejsce na "swiadome odczuwanie", na cos przypominajace to co my nazywamy bolem. Podobnie jest z roslinami wyzszymi. One reaguja na bodzce, ba nawet potrafia sie porozumiewac, to znaczy, roslina zaatakowana przez pasozyta moze uwalniac lotne substancje ktore inne rosliny odbiora jako sygnal, ze nalezy zwiekszyc produkcje toksyn chroniacych przed pasozytami. Ale caly ten lancuch reakcji nie przypomina swa zlozonoscia ani struktura tego co sie dzieje w ukladzie nerwowym zwierzat. Ale gdzie przebiega granica pomiedzy mechaniczna reakcja a odczuwaniem? Tego nie powie Ci na razie nikt kto w swym mysleniu wychyla sie poza wyuczone slogany. {Rosa:} Roslina wyzsza, zakorzeniona w danym srodowisku, jest oczywiscie niezdolna do swobodnego ruchu, co pozornie stanowi jedna z zasadniczych cech rozniacych ja od zwierzecia. {Paweł:} To raczej jest sprawa wtorna. Wiele zwierzat upodabnia sie w swym bezruchu do roslin, a mimo to nie staje sie roslinami, wiele roslin sie porusza, a mimo to nie staja sie zwierzetami. To co rozni rosliny od zwierzat, to ogrom czasu osobnej ewolucji ktory zaowocowal szeregiem odrebnych wlasnosci, poczynajac na regulacji ekspresji genow, poprzez specyficzna biochemie, a na ekologii konczac. {Rosa:} Czy ktos madrzejszy (...)moglby mi przyblizyc roznice miedzy *odczuwaniem bolu* przez rosliny i inne org.?. Zdaje sobie sprawe, ze takowe istnieja, i wiem o kilku z nich, lecz chcialabym to jakos usystematyzowac. {Paweł:} Roznica jest strukturalna. Zwierzeta maja uklad nerwowy, rosliny (i inne istoty) nie. Uklad nerwowy ma wysoka potencje przetwarzania informacji, inne uklady reakcji na bodzce zdaja sie byc znacznie prostsze informatycznie. (...) Ja znam jeden sposob okreslenia, ze ktos cierpi: jak piszczy, placze, albo po prostu o tym mowi. Przez analogie, i wiedzac, ze za tym cierpieniem stoi uklad nerwowy, przypuszczam ze podobnie cierpia te istoty, ktore nie potrafia tak zrozumiale dla mnie okazywac cierpienia. (Sa np. zabami, slimakami, rybami itd. (...). Ale istoty ktore nie maja nawet strukturalnych odpowiednikow ukladu nerwowego? Watpie. Ale nie wykluczam. (...)>> Temat: Monitorowanie temperatury Hej! Witaj w Klubie Dociekliwych :)) Nie przejmuj się, że trochę powiało :) Takie wiatry bardzo dobrze robią w okresie stagnacji, kiedy to człek miota sie z kąta w kąt i nie bardzo wie, co z sobą uczynić, a pod ręką nie ma nikogo "na przylewkę". Całość dotychczasowej dyskusji podsumuję przytaczając moje wietnamskie imię: Yo- To-Choow (wym.: jotoczuł). :)))) Wspomniałeś o mikroklimacie miejskim. Wszystko to prawda, a i jeszcze dodam od siebie - z moich paroletnich obserwacji. Jak niektórzy wiedzą, mieszkam w oklicy "willowo-działkowej", 1,5 km na południe od Huty K. i - jak to w tym wieku bywa - obserwuję pogodę na moim podwórku. Generalnie, ma się ona nijak do prognoz przepowiadaczy: i tych, z telewizorni państwowej i tych, z telewizorni prywatnych i do objawień wizjonera Zalewskiego, a szczególnie do tego, co zapowiada stacja meteo, zainstalowana na lotnisku w Muchowcu (a to przecież niespełna 25 km). Mało tego: wielokrotnie zdarza mi się obserwować - szczególnie latem - ciężkie zwały chmur, przetaczające się z zachodu na wschód, z wstęgami ulewy i z błyskawicami. Widzieć, jak upragniona woda leje się z nieba - ale nie u mnie, tylko 2-4 km na południe ode mnie. Leje w Kazimierzu, Ostrowach, Maczkach, na Cieślach (to dzielnice Sosnowca) - a u mnie susza. Wiem, bo odmierzam czas od błyskawicy do grzmotu. A u mnie tylko komp wyłączony (bo co będzie, jeśli niechcący pierdutnie?). Inne spostrzeżenia - przy cyrkulacji północnej w okresie jesienno-zimowym: W Ząbkowicach - zaspy, na północnej krawędzi huty - zima, u mnie o śniegu można pomarzyć. A przecież do północnych krawędzi huty jest nie więcej w linii prostej niż 5 km. Czyli nie tylko aglomeracje miejskie, ale i duży obiekt przemysłowy, emitujący duże ilości ciepła, jest w stanie stworzyć w swoim sąsiedztwie swój specyficzny mikroklimat. I jeszcze takie spostrzeżenie w skali "bardziej makro": zimą, u mnie jest o ok 1-2 stopnie cieplej, niż w odległym o 30km (na północ) Zawierciu, a zdarza się, że pod Miechowem (65 km na wschód) jest zimniej nawet o 5 stopni. Czyli pomysł ksh nie jest wzięty z powietrza, a na pewno nie należy do fanaberii. Z drugiej strony (i niech Jerzy, jako niezaprzeczalny ekspert w tych sprawach, mnie poprawi: cykl życia każdej rośliny, uzależnionej od ultrafioletu - a są to rośliny syntetyzujące w obecności chlorofilu - jest dobowy. Gdy jest widno - one żyją, gdy ciemno - one tylko istnieją. Jeśli tak, to inne znaczenie, z punktu widzenia rozwoju rośliny, mają temperatury występujące w czasie dnia, a inne (może prawie żadne) - te, które pomierzymy pomiędzy zmierzchem a świtem. Tu poprawka: jeśli temperatura spadnie poniżej zera, to może po prostu (na skutek zamarzania wody i jej anomalnej wtedy rozszerzalności) roślinę po prostu rozwalić - ale to przecież inna para kaloszy. Stąd pomiar tylko temperatury maksymalnej i minimalnej - w świetle celu, jaki nam przedstawił ksh, jest zmarnowaniem czasu. Temperatury trzeba mierzyć częściej. Na przykład nie wiemy, jak szybko roślina przestawia się z trybu dziennej aktywności w tryb nocnej drzemki i z powrotem (pewnie każda roślinka ma to trochę inaczej), a więc częstsze pomiary w okolicach zmierzchu i świtu mogą być cenne. Z kolei nie zdarza się, by temperatura maksymalna w ciągu dnia występowała zawsze o tej samej godzinie - czasem tylko udaje nam się przewidzieć, że będzie to np. między 12 a 14. Żeby uchwycić ten moment (o ile nam na tym zależy - a skąd wiemy, że nie? - po tygodniu, gdy dojdziemy do takiego wniosku, będzie płacz po wylanym mleku), pomiar 6 razy na dobę na pewno nie jest wystarczający. Do ksh54: Twój pomysł mi się podoba :) Do pomiaru temperatury dorzuciłbym jeszcze, wspomniane przez innych, pomiary wilgotności powietrza i gleby, a także kierunek i siłę wiatru (o ile uznasz, że mogą mieć wpływ na rozwój roślinek). Z tym wiatrem to nie śmichy-chichy, bo w oparciu o spostrzeżenia, poczynione przeze mnie podczas prac "wykopaliskowych" korzeni po ściętych drzewach, wysnułem hipotezę (nieco sprzeczną z prawdami głoszonymi), że roślina (przynajmniej "ta duża") orientuje swój wzrost i rozwój nie tyle względem stron świata, co względem kierunku wiania najsilniejszych (a może najczęstszych) wiatrów. Gdybyś miał problemy - służę pomocą w ramach mej szczupłej wiedzy. Oczywiście na priva, bo szanujący się ogrodnicy by nas tu zezarli. Pomachiwajki Stary zgred Temat: Poszukuję drzewek do niewielkiego ogrodu. Droga Piasiu wiedziałam, że na Ciebie można liczyć. Jesteś lepsza od niejednej książki o ogrodzie, a jak o czymś piszesz to zawsze można to sobie tak pięknie wyobrazić. W ogóle lubię podczytywać to forum, piszę podczytywać, bo można się wiele dowiedzieć, poza tym zauważyłam, że forumowicze mają niecodzienne podejście do otaczającego nas świata...... ale do rzeczy Strasznie dziękuję Ci za rady :) gdyby można było ściskać przez internet na pewno bym to zrobiła. Pomęczę jeszcze jeśli można... piasia napisała: > Po drugie - coś, co mnie zachwyca (np. sumak octowiec) u kogoś innego moze > wywoływać odruch wymiotny, tak więc ja Ci poradzę sumaka, który jest przepiękny > > i miły w dotyku a Ty go zobaczysz i powiesz "ta jarzębina?...." ;) nawet nie wiedziałam, że to drzewko nazywa sie sumak, jest rzeczywiście przepiękny, tylko, czy jego korzenie zbytnio się nie rozrastają???? - bo gdzieś to wyczytałam > Po trzecie - ogrodnictwo poszło tak do przodu, że nawet drzewa i krzewy > osiągające potężne rozmiary, są wyhodowane w wersjach minaiturowych, albo > szczepionych na pniu (w przypadku krzewów) albo w wersji płaczącej (tzw. > pendula). I tu znów kwestia gustu - ja krzaki lubię jako krzaki a nie jako > drzewka, a dla innych takie "drzewko" to miss ich ogrodu. mi też bardzo, bardzo się pendule podobają, tylko nie bardzo rozumiem. Napisałaś, że pendule to drzewka w wersji płaczącej, czy wszystko co jest w wersji płaczącej to pendule? jak jest zaszczepione na pniu i płaczące to pendula? Znalazłam wierzby szczepione na pniu i płaczące - są przepiękne. > Tak więc - po piąte - najlepiej zrobisz, jak wybierzesz się do jakiegoś centrum ogrodniczego i obejrzysz to co mają do zaoferowania. mieszkam pod w/wą czy możesz jakieś miejsce doradzić, gdzie jest przyzwoity wybór i gdzie można jakąś poradę uzyskać??? A teraz dalej pytam Polecałaś forsycję, tak sobie myślę może zasadzę ją przed domem, przed ogrodzeniem, ale chciałabym ją z czymś pomieszać, czy można robić takie rzeczy? może z czymś czerwonym, albo purpurowym, przychodzi Ci coś do głowy z czym możnaby ją pomieszać? I jeszcze jedno pytanie - szukam jakiegoś drzewka, albo iglaczka, który możnaby posadzić na przyłączach - czy takie są? które miałyby płytkie korzenie??? Nie chce aby z przodu domu świeciła pustka, a chciałabym też coś w rodzaju choinki żeby w zimie można było ozdobić lampkami. Czy mam szukać jakiegoś karłowatego iglaka? i czy rzeczywiście nie uszkodzi on przyłączy? "Wystarczy zaopatrzyć się w katalog drzew i krzewów ozdobnych kosztem jakchś 37 złotych polskich. Polecone są tam również rośliny odpowiednie dla początkujących, a wybór jest tak olbrzymi, że to już sprawa gustu." może głupie pytanie, ale gdzie się taki katalog kupuje???? w księgarni normalnie, w sklepie ogrodniczym, czy trzeba u jakiegoś szkółkarza? Dzięki za odpowiedzi. Strona 2 z 3 • Zostało znalezionych 131 rezultatów • 1, 2, 3 |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||