Strona Główna płacą i zabezpieczenia społeczne płaca netto najniższa płaca średnia miesięczna płaca za zwolnienie lekarskie płaca zasadnicza obliczanie płaca informatyków płaca krajowa Płaca minimlna płacą radnego PKS Kluczbork Zarząd |
Widzisz posty znalezione dla zapytania: płaca w zarządzaniuTemat: Kapitalizm sie wali - a stwierdza to sam JKM douglasmclloyd napisał: > Gość portalu: Kagan napisał(a): > > douglasmclloyd napisał: > > indris napisał: > > Przywołany artykuł miał tytuł: "Prywatność = (1/2)^(n-1). (Znakiem ^ oznaczyłem symbol potęgowania). JKM pisze tam expressis verbis, że "prywatność jest stopniowalna". Dalej definiuje ją jak w tytułowym wzorze, gdzie n jest ilością akcjonariuszy. > > > D: Z jego wzorem trudno sie jest zgodzic. Pomijam juz idiotyczne n-1. Wedl ug mnie prywatnosc = 1^n, poniewaz przedsiebiorstwo, tak dlugo jak nie zostanie znacjonalizowane lub jego udzialowcem nie jest panstwo, pozostaje prywatne. > > K: O swieta naiwnosci! Widac, ze nigdy w zyciu cie nie przyjeli do pracy w duzej firmie, takiej z setkami udzialowcow, firmie, gdzie de facto i nawet de jure rzadzi management (akcjonariusze zbieraja sie raz na rok, a i tak wiekszosc z nich nie ma pojecia o zarzadzaniu big biznesem)... > Co w niczym nie przeszkadza biznesowi istniec, jako biznes prywatny. Chyba, ze w Australii i w Polsce (za sprawa JKM) prywatnosc znaczy cos innego. K: Pracowalem w wielkich firmach w USA (Target), RPA (Anglo American), W. Brytanii (Barclays Bank), Australii (ANZ Bank, Compaq, Telecom). Wszystkie te firmy chrakteryzowaly sie olbrzymia biurokracja, brakiem wlasciciela i rzadami zawodowych, ale na ogol niezbyt profesjonalnych managerow. Niewiele sie roznily od Impexmetalu, gdzie bylem (profesjonalnym) managerem przed wyjazdem z Polski w roku 1981... A prawdziwe firmy prywatne tez znam, tyle, ze je omijam, bo one sa w olbrzymiej wiekszosci niedofinasowane, stad czesto padaja, marnie tez placa i oferuja marne warunki pracy... Temat: Targuj się - możesz kupić mieszkanie dużo taniej Tomek, wyluzuj, poczytaj archiwum... Emocjonalna reakcja steady'ego jest normalna na tym forum. Przykro mi, ale od dluzszego czasu pojawiaja sie tutaj rozni "wujkowie dobra rada", ktorzy cala swoja energie spedzaja na opowiadaniu wszystkim jak to zaraz kupia sobie mieszkanie, bo to bo tamto, bo sramto. Bo popyt, bo informatycy, bo nowe samochody, bo gielda, bo Euro, bo EUR, bo to, bo sramto. W rzeczywistosci sa to po prostu "inwestorzy 10/90", ktorzy staraja sie "glosem przecietnego czlowieka" na forum sklonic jakiegos jelenia do zakupu. Marketing bezposredni. Cos jak Gozdzikowa. Czlowiek z czasem lapie na to alergie. Przed wypisywaniem czegokolwiek na forum radze sie dobrze przyjrzec co sie tam dzieje - bo nieswiadomie mozesz napisac cos, co sprowokuje flame war. To taka rada, ktora odnosi sie tez do innych forow - jesli emocje sa duze, reakcje beda do nich proporcjonalne. Co do informatykow we Wrocku, to nie przesadzaj - sam tam konczylem uniwerek i tez szukalem tam pracy. Mam tam troche znajomych i wcale nie jest tak rozowo jak Ci sie wydaje - zarobki to 50-60% Warszawy, w ktorej tez nie placa jakos niesamowicie dobrze. I mam tu na mysli prawdziwych informatykow, a nie "magistrow od Javy, Pythona, Office'a i routera". Chodzi mi o ludzi z doswiadczeniem we wdrozeniach duzych systemow telco/finance, z wieloletnim doswiadczeniem w consultingu, analizie, zarzadzaniu projektami. Przecietny klepacz czy klikacz w ogole dostaje we wrocku jakies komiczne orzeszki - tacy ludzie na mieszkania sie nie zalapia. Nie przy tych cenach. Zgadzam sie ze steady'm w jeszcze jednej rzeczy - ludzie, ktorzy sa naprawde inteligentni nie beda sie lapac na te przewartosciowane klitki, z prostego powodu - majac wiedze na temat rynku w calej europie, znajac mechanizmy rynkowe, potrafiac policzyc rzeczywiste marze deweloperow i wiedzac do czego prowadza wzrosty po kilkadziesiat procent rocznie nie sposob uwierzyc w zapewnienia dzieci hossy dotyczace wiecznych wzrostow. Zreszta, kiedys to zrozumiesz - zycie nie jest po to, zeby zarobic tyle, zeby pochwalic sie przed sasiadami nowym samochodem czy apartamentem, tylko po to zeby je z usmiechem przezyc. Ja wybralem emigracje, bo chociaz moglbym, to nie chce mieszkac na osiedlu snobow, nie chce sie lansowac w drogich knajpach - i harowac do smierci zeby splacic te wszyskie kredyty na to zaciagniete. A zarobki w branzy na zachodzie to zupelnie inna liga... Tak jak we wrocku srednio zarabiasz na 0,5m2 (jako informatyk, rzecz jasna), tak ja w Brukseli zarabiam na 5-6m2 miesiecznie. Troche inny przelicznik, co? Temat: Fikcyjne nadgodziny czy zarzuty? Może gdyby władze UŁ nie stawiały na lewo i prawo budynków i nie robiły wszystkiego, żeby zniechecić studentów zaocznych do pójścia na UŁ to uniwerek zarabiałby. Tymczasem takie zwalanie winy na złych wykładowców, którzy czły czas nic nie robią tylko kombinują jak oszukać biedny UŁ to polityka odsuwania od siebie odpowiedzialności za kryzys na UŁ, tak samo jak PiS zwalał winę na PO za to że Lepper jest wiceministrem. Widać taka moda ostatnio. Oczywiście na pewno znajdziemy jakichś nieuczciwych wykładowców, tacy ludzie są w każdej grupie społ. czy zawodowej ale takie uogólnianie to zbrodnia. Niech lepiej wezmą się do roboty i zaczną szukać dobrych rozwiazań w zarządzaniu UŁ a jak tego nie potrafią, co widać od dłuższego czasu, to niech mają trochę honoru i podadzą sią do dymisji, a nie gadają głupoty. Czasem jak coś wymyslą to aż dziw bierze, że to są ludzie z wyższym wykształceniem. Ich pomysły doprowadzają do tego, że studenci wolą iść do prywatnych uczelni niż ciągle napotykać na paranoję w PRLowskim stylu. A co do wykładowców dorabiających sobie na innych uczelniach - no cóż z czegoś żyć trzeba, a pracownicy uniwersytetów nie nadają się do demolowania samochodów pod sejmem i bicia policjantów jak górnicy, więc co maja robić, jak nie dorabiać na innych uczelniach, które w dodatku płacą dużo lepiej? Tymczasem władze podnoszą pensum a pensji nie. Zwiększaja ilość studentów w grupach, co obniża jakość kształcenia i wymyślają inne tymczasowe prowizorki zamiast zabrać się za rozwiązania systemowe i poszukać sposobów na zarobienie pieniędzy. Gdzie jest jednostka zajmująca się np. wyciaganiem pieniędzy z UE? Dlaczego nie dba się o kandydatów na studentów zaocznych, którzy przynoszą pieniądze, dlacze nie można stworzyć ułatwień studentom zaocznym w płatnościach za studia? Gdzie jest offset związany z zakupem F-16 w którym ponoć miał uniwerek uczestniczyć? Dlaczego przyjmowanych na studia jest tak mało studentów, skoro możnaby więcej? Co zrobiły władze UŁ aby zwiększyć zarobki uczelni? Narzekac i zwalać na innych jest łatwo, już byli tacy co zwalali na stonkę ziemniaczaną? Jeśli ktoś się nie sprawdza na stanowisku to powinien zrezygnować, bo miło jest mieć dużą pensyjke i dodatki funkcyjne ale za tym niestety idą obowiązki, a jak pan Rektor chce postawić komuś zarzuty to nie tego dowiedzie konkretnym osobom, a nie gada głupoty i kompromituje całą uczelnię i miasto bo zniża sie do poziomu wicepremiera Leppera. A pieniądze z UŁ wyciągają Talibowie i dlatego tak źle się dzieje... Temat: Ogłosili budżetowy alarm dla miasta Wrocławia show must go on Alarm ?? Budżetowy ?? Teraz ?? Przecież o złej sytuacji finansów Wrocławia wiadomo od lat. I teraz ogłaszacie alarm ?? Pożar ma gasić ekipa która wysadziła wrocławski budżet brakiem rozsądnego gospodarowania. Ekipa Dutkiewicz & His Boys od zawsze była skoncentrowana na wydatkach. Nie słyszeliście o sprawnym zarządzaniu, aby pomnażać przychody wrocławskich podatników i ludzi żyjących we Wrocławiu. Nie było działań, aby wspomagać wrocławskich przedsiębiorców, wrocławskich kupców, wrocławskich rzemieślników, wrocławskich firm budowlanych. Wszyscy w Radzie i Zarządzie Wrocławia cieszyli się jak cholera, jak instalowały się zachodnie czy azjatyckie firmy. Szczodrze obdarowane przywilejami podatkowymi, ułatwieniami w uzyskiwaniu zezwoleń, przyśpieszonymi procedurami administracyjnymi, ... Tylko nie zadawano pytań, gdzie popłyną zyski ?? I zyski popłynęły, ale nie do kasy Wrocławia !! Co oczywiście było wiadome od samego początku. Ale któż by się zajmował takimi drobiazgami ! Wrocławianie muszą radzić sobie sami, a że w takich warunkach zarabiają mało i płacą małe podatki, to teraz właśnie to czuć i dlatego jest ALARM, ALARM, ALARM.. Lądowanie jest twarde. Bo jak się nie myśli najpierw o zarabianiu, i późniejszym wydawaniu, to jest ALARM, ALARM, ALARM.. Teraz to można jedynie przyjąć do wiadomości, że sytuacja jest zła i powoli ograniczać wydatki. Czyli nie będzie Balu Sylwestrowego, nie będzie może Balu Prezydenckiego, nie będzie kilku załatanych dziur, nie będzie kilku pomalowanych kamienic, nie będzie tego i owego, ... Ale znajdą się napewno środki na badania sondażowe Dutkiewicza przy okazji startu na trzecią kadencję, na następne fontanny, na przetargi na flotę samochodów służbowych, na kampanie PR-owskie związane z następnymi startami w EXPO, EXPO, EIT, festiwalach sztuk wszelakich. Bo igrzyska muszą trwać. I trwać BĘDĄ. Show must go on !! Temat: Wymówki bezrobotnych i stereotypy dot. rynku pracy > Czasy są jakie są; a 800 złotych na ręke to wcale nie tak mało, znam ludzi, >którzy po studiach tyle dostawali za pracę w biurze. Pracownika zatrudnia się wtedy gdy pracy jest tak dużo że nie jesteśmy w stanie jej wykonać. W polskich firmach zazwyczaj zatrudnia się pracownika bo właścicielowi nie chce się pracować więc woli znaleźć jelenia który będzie tyral za grosze. Bycie prezesem jest łatwiejsze niż praca ( te wszystkie myjnie, biura turystyczne, sklepiki itp..) bierze się pracownika i biznesik się kręci. Uważam że obecnie minimalna płaca przy tych cenach powinna wynosić 2 tys. netto tzn że sprzątaczka powinna tyle zarobić. Wykwalifikowany robotnik około 3 tys. netto a wlaściciel małej i średniej firmy jakieś 3 do max. 5 razy tyle co sprzątaczka.Istnieje poważna blokada mentalna: jak ktos zarabiał grosz a potem zarobił nieco na zagranicznych truskawkach czy winogronach i założył firmę to nie ma mozliwości aby pracownik zarabiał te kilka tysiecy bo skoro właściciel kiedyś ciężko pracował za grosze to nie może tak być aby pracownik dostał więcej niż ( tu wpisać 800, 100 czy 1200 zł) choć obecnie tyle wypracował i tyle uczciwie się należy.Tu wypływa typowa narodowa zawiść (up..olić innego, po co ma mieć lepiej niż ja) i zazdrość ( jaki telewizor kupić? większy niż ma sąsiad). > A kto ci o tym powiedział, że się nie bierze absolwentów na takie stanowiska? A doswiadczenie powiedziało. Jak mamy duży zakład to istnieje szereg niższych stanowisk na których doskonale można przyjąć i wykorzystać umiejętności absolwenta dając mu mozliwości rozwoju. Stanowiska zarządcze wymagają kilkuletniej praktyki zawodowej i umiejetności pracy z ludźmi. Kierownik produkcji to praktycznie przedostatnie stanowisko w strukturze firmy( szczególnie dużej). W małej firmie można takiego przyjąć( na asystenta) bo nie ma pośrednich stanowisk ( kierownik i od razu szeregowi pracownicy, w średnich czasem trafi się jakiś majster jako stanowisko pośrednie). Co do zatrudniania inżynierów to w Polsce problem jest z językiem a nie z inżynierami.I dlatego zatrudnia się absolwentów.Ukształtowanie dobrego pracownika to powyżej 3 lat praktyki więc zagraniczne firmy potrafią to sobie skalkulować. Pamietaj jak będziesz narzekać na nowoczesne urządzenie bo fatalnej jakości i niepraktyczne kto go projektował i nadzorował produkcję :-))). Wtedy pogadamy o zarządzaniu zakładem produkcyjnym. Temat: Palin przeżyła debatę, ale zwycięzcą jest Biden mis22 napisał: > odpowiada na nieznane jej pytania z egzotycznej dla niej wiedzy o świecie i ekonomii. Bez przesady, Alaska to nie Syberia - Palin nie mieszka w lepiance, a media też tam istnieją, więc aż taka zacofana w wiedzy o świecie nie jest. A co do gospodarki to Palin, która jest gubernatorem i to z sukcesami ma zapewne większą wiedzę i doświadczenie niz Biden, którego, jak sam przyznał, jedyną "inwestycją" jest dom w którym mieszka, a całe niemal swoje zawodowe życie spędził na ławce w senacie. Jakie on ma pojęcie o gospodarce skoro jedyny punkt z zakresu gospodarki jaki porusza to 'tax cuts to big oil companies', których chęc przyznania zarzuca McCainowi. To biurokrata o mentalności socjalisty - zabrać bogatym by dać biednym, zatrzymując trochę dla siebie. Człowiek, który choć trochę zna się na gospodarce i prowadzeniu firmy wie, że za wszystko, w tym każdy podatek, ostatecznie płacą ludzie z samego dołu "łańcucha pokarmowego" czyli pracownicy najemni i konsumenci. Wyższe podatki dla firm oznaczają niższe zarobki dla pracowników i wyższe ceny produktów, bo przeciez firma nie może przynosić strat. Dlaczego w Polsce cena benzyny jest dwa razy wyższa niż w USA? Wszak baryłka benzyny na rynkach światowych kosztuje wszędzie tyle samo. Czyżby PGNiG i Orlen zarabiały na benzynie więcej niż Shell i Mobil? Nie - różnica jest w podatkach, które są ostatecznie doliczane do ceny benzyny. Niedawno nawet prezydent Francji Sarkozy 'wyszedł z inicjatywą' obniżenia podatków na benzynie w całej Unii aby utrzymać, lub nawet obniżyć jej cenę. A dlaczego to takie ważne? Dlatego by nie dopuścić do wzrostu inflacji - wszak ceny paliw przekładają się na ceny niemal wszystkiego innego - wzrostu kosztów utrzymania i tym samym spowolnienia gospodarki. Podejście McCaina jest więc dużo lepsze, choć nie wiem czy McCain zdaje sobie sprawę dlaczego. Natomiast Palin, która uporała się z korupcją owych firm na Alasce i ma doświadczenie w zarządzaniu, dopilnuje by firmy te uczciwie zarabiały swoje pieniądze co w połączeniu z niskimi podatkami zapewni im stabiność i rentowność, a tym samym wpłynie na stabilnośc i rentowność gospodarki USA. Temat: Nie ma " łapówek" dla lekarzy - są honoraria. st.nicolaus napisał: > W dalszym ciągu Cię nie rozumiem: albo - albo. Albo ufasz > umiejętnosciom lekarzy (jako grupie zawodowej w całości) powiedzmy ze ufam ich umiejetnoscia zawodowym czyli ufam im pod wzgledem medycznym. Zauwaz ze oni znaja sie na wszystkim. chca jeszcze bardziej rzadzic szpitalami a i tak rzadza za mocno chyba ze uwazasz ze znaja sie tez na zarzadzaniu? >i ich etyce, tu jest problem, jest duza czesc lekarzy godna tego zawodu i stojaca na wysokosci zadania, ale jest niestety ogromna czesc prymitywow, oszustow kanciarzy ktorzy dla kasy zrobia wszystko (patrze pogotowie w Łodzi) >czyli jak lekarze chcą innych > warunków pracy (jako grupa zawodowa w całości) podaj mi jakas firme na swiecie w ktorej pracownicy decyduja o sprawach organizacji czasu pracy i co za tym idzie o finansach ja chce pracowac 3 godziny dziennie i nie chca sie na to zgodzic u mnie. Dlaczego? Kaza mi chodzic na 7. Dlaczego? Ja nie chce Wez mi to wytlumacz ze swojego punktu widzenia. Zycze powodzenia w podawaniu argumentow >Wystarczy zresztą porównać ich sytuację do lekarzy w innych > krajach nie osmieszaj sie porownujac sytuacje w innych krajach takiego syfu jak u nas nie ma nigdzie > Poza tym za pracę należy się płaca. I nie jest sprawą lekarza > skąd "biedny" elektryk weźmie pieniądze. nie kompromituj sie wydzwiek slow tego doktorka byl taki ze elektryk zarabia 16 tys to byl jego argument na to aby lekarze mieli dostac podwyzke dlaczego nie chca zarabiam 32 tys? Nie nalezy im sie 2 razy wiecej niz elektrykowi po szkole zawodowej. Oni studiowali ciezko SZESC lat za nim odpowiesz postaraj sie zrozumiec co mowil doktorek i co ja tu pisze >Bądź realistą. Pozdrawiam o to chodzi ze ja realista jestem, bez naprawy organizacji pracy nie bedzie zadnych efektow. potem mozna mowic o podwyzkach Temat: Filharmonicy nie chcą Zygmunta Rycherta Nie jestem zwolennikiem/czką Pana Rycherta tylko po prostu obiektywizmu i prawdy. Chcę przypomnieć, że gdy wiele lat temu pojawił się w Szczecinie dyrygent, który wcale nie grzeszył brakiem zamordyzmu - skończyło się to wielomiesięcznym strajkiem orkiestry i o włos likwidacją filharmonii, która też z tego powodu przestała być państwowa. Chcę wierzyć, że nie w bacie jest narzędzie i metoda skłonienia muzyków do pracy nad poziomem własnym i zespołowym, tylko w zrozumieniu, atmosferze i konkretnej zarysowanej przed nimi perspektywie mającej też związek z ich płacą, dochodami oraz poczuciem prestiżu i osiągnięcia zawodowego. Wszak mowa o zawodowcach czyli ludziach "żyjących" z pracy muzyków.W takiej jak obecna strukturze organizacyjnej, która nie powinna dłużej mieć miejsca, ktokolwiek będzie dyrygentem - jest formalnie w sensie organizacyjnym podwładnym Dyr. Naczelnego nie mającego pojęcia o organizacji pracy, zarządzaniu instytucjami kultury itp. Dyrektor Artystyczny musi mieć oparcie w swoich działaniach organizacyjnych w autorytecie Naczelnego, a nie ma - jeśli jest to dorobkiewicz, człowiek bez charakteru i własnego zdania, tytpowy "Nikoś (Dyzma)". Opowiadano mi, że p. Rychert chciał poczynić pewne zmiany, np. powrócić do 4-godzinnygo cyklu prób (z przerwą) wymaganego przepisami oraz oczekiwanego przez ZUS, po to aby poprzez pełne wykorzystanie należnego czasu więcej pracować z orkiestrą, ale spotkał się z zaciętym oporem "leniuchów" i pseudo-związkowców oraz kompletnym brakiem wsparcia ze strony naczelnej...Gdyby Dyrektorem został Diadura, człowiek dość ponury i pozbawiony humoru, pedantyczny i wymagający bo bardzo dbający o swój wizerunek zawodowy i karierę - bardzo szybko nastąpi kolejny konflikt. Nie mówiac już o kwestiach finansowych; nie wyobrażam sobie kogoś innego, kto jak p. Rychert będzie zadowalał się w zasadzie symbolicznymi pieniędzmi. Temat: praca dla cyborgów Zgadzam się z Tobą. Nie wiem naprawdę o co chodzi potencjalnemu pracodawcy. Widziałem ofertę pracy w poważnej zdałoby się instytucji gdzie osoba zatrudniona jako zwyczajny sprzątacz(ka) musiała mieć grupę inwalidzką i posiadać znajomość języka niemieckiego lub angielskiego w stopniu komunikatywnym. PARANOJA! Mało sprawna osoba z tytułu inwalidztwa ma wykonywać było nie było fizycvznie nieraz ciężką pracę, a z miotłą rozmawiać po angielsku lub niemiecku. Ze tego nikt jeszcze nie wykorzystał w kabarecie i publicznie nie ośmieszył? Sam szukałem pracy i nie mogę do dziś zrozumieć jak może pracodawca stawiać warunki typu: uprawnienia szczególne do pełnienia określonych odpowiedzialnych funkcji które to przychodzą po latach doświadczeń w ruchu produkcyjnym (upr. budowlane których nie dostaje się z dziś na jutro), znajomości absolutne zasad biuralistyki (komputer perfekcyjnie, faks itp), języki obce biegle(najlepiej z trzy), znajomości obowiązujących przepisów prawa i norm technicznych, dyspozycyjność absolutna (czytaj niewolnicza podległość przekraczająca wszelkie granice przyzwoitości) i wieku do np 3o lat. Proszę mi pokazać takiego bezrobotnego, nie posiadającego dotąd poważnego z podobną pracą kontaktu, nie mogącego się wykazać przez to jako taką znajomością rzeczy,który dostanie pracę. Ignorancja i buta takiego pracodawcy jest szokująca. Z własnego doświadczenia wiem, że takiego pracodawcę należy omijać (mimo braku pracy na rynku). Taki nie wie co chce i po co stworzył firmę. Więc i nie zna się na zarządzaniu, choćby nie wiem jak obłożony był tytułami naukowymi. U pewwnego potencjalnego pracodawcy spotkałem się z opinią, że potrzebuje pracownika o wysokich kwalifikacjach, bo skoro ma praktykę i wiedzę to wie jak można omijać paragrafy. Moi drodzy! Nie dajcie się zaprowadzić na własne życzenie do prokuratora. Taki pracodawca bezwzględnie idzie po linii minimalizacji kosztów i maksymalizacji zysków. Posunie się nawet do oszustw w stosunku do urzędów skarbowych. Ale uwaga! Was będzie robił odpowiedzialnym! Omijać takich jak najdalej i znajomych ostrzegać. Pracodawcy znają sytuację na rynku pracy i wykorzystują ją szantażując utratą pracy. Nie daje to komfortu pracy więc i stosunek do takiej pracy nie wyzwala żadnych inicjatyw i aktywności bo ciągle jest się podejrzliwym by nie wpakować się w kabałę. Dziękuję za taką pracę, postoję. No i jeszcze płaca za takie stresy i umiejętności na wysokości pierwszej lepszej "piszpanny". Dziwne że młodzi uciekają za granicę? Temat: Bój o fotel prezesa SM Ustronie Z zainteresowaniem śledzę to, co się teraz dzieje w spólłzielni Ustronie, bo tak jest w większości spółdzielni mieszkaniowych w Polsce. Spółdzielczością zajmuję się od bardzo dawna, bo jetem też członkiem dużej spółdzielni, ale nie tak, jak Ustronia. Też są u mnie zaległości, ale w Ustroniu, jeśli jest prawdą, co pisze Gazeta Wyborcza, są wręcz astronomiczne! Rodzi się pytanie, co przez tyle lat w tej sprawie robiła prezes Radomska? Jak można było do takiego czegoś dopuścić? Gdzie były rady nadzorcze, przecież to one miały kontrolować poczynania Radomskiej, czy były ślepe? Nie wnikając w inne sprawy (ewentualne przekręty) to sam fakt takiego zadłużenia jest wystarczającym powodem, żeby Radomska wywalić, bo po co trzymać kogoś, kto ma tylko posadkę, żeby miesiąc w mmiesiąc kasować te 7 tys. złotych. Oczywiście wychodzi tu głupota spółdzielców, którzy tyle lat to tolerowali, przecież jesli istotnie jast taki dług, to nikt ich z tego nie zwolni. A co z tymi, którzy płacą? Ile płacą za niepłacących? Przykład Ustronie utwierdza mnie w przekonaniu, bo doszedłem do tajiego wniosku w swojej spółdzielni, że ZARZĄDOM PRAKTYCZNIE NIE ZALEŻY NA WŁAŚCIWYM ZARZĄDZANIU SPÓŁDZIELNIĄ I DBANIU O INTERES WSZYSTKICH, SKORO DOCHODZI DO TAKICH RZECZY JAK W USTRONIU CZY MOJEJ SPÓLDZIELNI. GŁÓWNYM CELEM ZARZĄDÓW I WIELU CZŁONKÓW RAD NADZORCZYCH JEST JEDYNIE PEŁNE KORYTO, Z KTÓREGO BĘDĄ CZERPAĆ. CI OSOBNICY MYŚLĄ TYLKO CHWILĄ OBECNĄ I CHCĄ JAK NAJDŁUŻEJ BYĆ PRZY ŻŁOBIE. NAJCZĘŚCIEJ NIE MAJĄ ŻADNEGO POMYSŁU, JAK WYJŚĆ Z FATALNEJ SYTUACJI. USTALAJĄ OPŁATY NA TAKIM POZIOMIE, ŻE WYSTARCZAJA ONE PRZEDE WSZYSTKIM NA ICH PENSJE I JAKIEŚ DROBNE PRACE. JAK SPÓLDZIELNIA SIE ZAWALI, ONI BĘDa MIELI ZAŁATWIONE JUŻ GDZIE INDZIEJ MIESZKANIE I POSADY. SPÓLDZIELCY ZOSTANĄ NA LODZIE! Być może zadłużenie nie jest tak duże, trzeba będzie dokładnie zbadać sprawozdania finansowe, bo często celowo wykazuje się zadłużenie, żeby straszyc spółdzielców, że będą musieli je spłacać, jeśli zechcą pozbyć się nieudolnego zarządu. Jest to dla mnie dziwna walka o stołek prezesa, bo jesli Radomska dalej chce tylko generować długi, to musi być wyjatkowo zdeprawowanym osobnikiem. Ktoś nowy na jej miejsce musi miec jakis pomysł, jak rozwiązac problem, bo nikt z zewnatrz nie będzie pokrywał długów społdzielni. Pisanie, że jednostka C sama ma w ogólnym zadłużeniu udział około 4,5 mln. złotych jest jedynie próbą zdyskredytowania spóldzielców chcących coś zmienić. Przecież to zarząd bierze pieniądze za właściwe funkcjonowanie spółdzielni, rada nadzorcza chyba też miala w tym spory udział. Charakterystyczne, że do stołka i pieniędzy jest dotychczasowy zarząd, do odpowiedzialności za dotychczasowa sytuację spóldzielcy, ich stowarzyszenie, jakiś były prezes, politycy PiS! Czy ktoś chce czy też nie, muszą się w to wdać politycy, bo sami spółdzielcy tego nie załatwią. Skoro są ludzie bez pracy, nie mają z czego żyć, to nie będa płaćic i za mieszkania. Ale nie można też żądąć, tak jak to sobie wyobrażaja teraz politycy, że jedni spóldzielcy będa płacic za innych. Trzeba stworzyć jakiś system pomocy mieszkaniowej. Ale wcześnie zbadać czy przypadkiem takie kolosalne zadłużenia nie są wynikiem nieudolności i pazerności prezesów. Niestety, związki spółdzielcze i Krajowa Rada Spółdzielcza zamiast zająć sie problemem, broni jedynie prezesów przed słusznymi żądaniami spółdzielców, żeby skończyć wreszcie tą nienormalną sytuację. Wszystko wskazuje na to, że sami Ustronianie nie dadzą sobie rady, tak jest w całej Polsce - wystarczy poczytać sobie o spółdzielni Pojezierze w forum GW dla Olsztyna. Zemści się teraz długoletnie odsuwanie spółdzielców od decydowania o swoim losie i umożliwienie działania różnym krętaczom, których pełno wokół nas. Temat: Zarządzanie a administrowanie Zarządzanie a administrowanie Umowa zawarta przez zarząd WM to umowa o administrowanie Cytat: W dniu 17 maja 2005 r. właściciele lokali, tworzący Wspólnotę Mieszkaniową "M." w Warszawie, podjęli uchwałę nr 6/2005, która została zaprotokołowana przez notariusza w przedmiocie zmiany formy zarządu nieruchomością wspólną (dowód - protokół k-240-2413). Na jej podstawie z dniem 1 czerwca 2005 r. wprowadzony został sposób zarządu określony w art. 20 ustawy. Zarząd został powołany, a następnie zawarł w dniu 2 maja 2006 r. umowę WMM/A/1//2006 r. o zarządzanie nieruchomością z E. B., posiadającą licencję zawodową zarządcy nieruchomości (dowód - umowa k-234-238). W tzw. dużych wspólnotach mieszkaniowych, do których zalicza się pozwana, dopuszczalną w oparciu o przepisy ustawy o własności lokali formą zarządu nieruchomością wspólną jest zlecenie zarządu (czynności z zakresu zarządzania nieruchomością wspólną) innemu podmiotowi na podstawie zawartej z nim przez wybrany zarząd umowy cywilnoprawnej. W oparciu o te umowy, usługi zarządzania nieruchomością wspólną mogą być świadczone przez osoby fizyczne zgodnie z regulacjami zawartymi w Rozdziale 3 - Zarządzanie nieruchomościami ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (tekst jedn. Dz. U. z 2004 r. Nr 261, poz. 2603 z późn. zm.). Sam fakt posłużenia się w zaskarżonej uchwale w ślad za przepisami ustawy o gospodarce nieruchomościami pojęciem "zarządca" a nie "administrator" nie przesądza jednak o charakterze zawartej umowy, która bezsprzecznie nie dotyczy zarządu w rozumieniu art. 18 ustawy, lecz czynności administrowania nieruchomością. Uchwała nie narusza więc art. 22 ust. 3 pkt 1 i 2 ustawy, ponieważ zarząd zawierając ewentualną umowę z zarządcą musi działać zgodnie z ustaleniami zawartymi w planie gospodarczym i nie ustala samodzielnie wynagrodzenia zarządcy. Sąd jest trochę niekonsekwentny. Jeśli bowiem stwierdza, ze umowa zawarta przez zarząd wspólnoty "nie dotyczy zarządu w rozumieniu art. 18 ustawy, lecz czynności administrowania nieruchomością", to dlaczego czynności te musi wykonywać osoba fizyczna "zgodnie z regulacjami zawartymi w Rozdziale 3 - Zarządzanie nieruchomościami ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami" - czyli zarządca z licencją? Licencja jest wymagana jedynie przy zarządzaniu nieruchomością, a nie przy administrowaniu - czyli pracy wykonawczej, pod nadzorem zarządu wspólnoty, bez podejmowania decyzji i bez odpowiedzialności za nieruchomość. Są osoby, które świadczą takie usługi wspólnotom mieszkaniowym za wynagrodzeniem, płacą podatki i nikt ich nie ściga z powodu braku licencji. źródło: wspolnota.net.pl/viewtopic.php?p=40006&sid=b3fe9ddf31c5273d4ac1d27ac15a4930#40006 Temat: feminizm a lewica > Aha. A jakby państwo zniosło płace minimalną to wtedy te firmy by obniżyły > pansje chociaż już teraz płaca więcej niż pensja minimalna i już teraz by ją > mogły obniżyć. > Gratuluję logiki. sorry za pytanie, ale czy w ogóle uczyłeś się na jakiejś uczelni ekonomicznej? > > > > bo to zabiłoby wiele firm, a w rezultacie byłoby jeszcze gorzej. > Aha. Czyli obniżenie płacy minimalnej byłoby złe i podniesienie też byłoby złe. tego się nie robi OT TAK. Z tym jest tak jak z pkb, jest starannie wyliczone. nie można sobie od tak podnieść lub obnizyć płacy minimalnej, o czym ja w ogóle z tobą rozmawiam? > > gorzej płatna vs żadna > Każda praca jest gorzej płatna od jakiejś innej. JEZUS MARIA. PO RAZ KOLEJNY PRZYPOMINAM ROZMÓWCY, że w przypadu ww. słowa "gorzej płatna praca" odnosiły się do sytuacji nierównych zarobków kobiet i mężczyzn. gorzej płatna odnosiła się do kobiet. > Po pierwsze zazwyczaj jeśli pracownik zarabia mniej to znaczy ze jest > postrzegany jako mniej wartościowy POSTRZEGANY, bardzo dobrze to ująłeś. Powiedziałabym: trafiłeś w sedno. i nie znaczy to, że należy mu podnieśc > pensje. Tak, ale oceniamy jego wyniki, a nie to, jak nam się wydaje, że jest. Mówię oczywiście o porządnych firmach, które stać na controlling, na diagnozę stanu firmy, o wykształconych i sprytnych zarządcach. > To nie ogranicza się tylko do sytuacji k vs. m. oczywiście, że nie, ale ta sytuacja bezpośrednio mnie dotyczy, dlatego nią się zajmuję. > Po drugie pomijając wszystkie inne aspekty przymusowe (nakazane przez państwo) podniesienie płacy pracownikowi postrzeganemu przez pracodawcę jako gorszy W dobrze zarzadzanej firmie nie ma miesjaca, na "postrzeganie". ktoś jest albo dobrym pracownikiem, albo złym, wąskim ogniwem. na tej podstawie powinno się ustalać wysokość wynagrodzenia. niestety nie wszędzie tak jest. Ale jak mówił mój prof. z zarządzania- kiedyś robił kurs dla biznasmenów, takich, którzy to już sie dorobili i wogóle, i okazało się że 90% z nich w ogóle nie zna zadnego podręcznika, zadnej ksiązki, niektórzy nawet zmyslali tytuły...pomijając już fakt, że większość z nich nie miała pojęcia o zarządzaniu. Oto polska własnie. specyficzna polska gospodarka rynkowa. w pewnym sensie nie ma się co dziwić, że jest jak jest. > Czyli zgadzasz się ze mną, że pracodawca może sobie zatrudnić daną osobę bez > tłumaczenia się komuś dlaczego tak zrobił? Of course. > Tzn, że w nieidealnej sytuacji pracodawca pracownika zmusza? Bieda zmusza do pozostania na danej posadzie. Nie mówię tu o prawnikach. Matka koleanki jest sprzątaczką, zarabia 600 zł brutto. Ostatnio dowiedziała się, że szefowa nie płaci za nią zusu...ale w tym mieście nie ma innej pracy dla niej, ona cały czas szuka. nie może się przeprowadzić z 1000 powodów. i w tym wypadku jest to przymus. nie zyjemy w holandii, gdzie squoty "bezdomnych artystów" wyglądają lepiej niż nasze hotele. > Godziwa tzn jaka? godziwa znaczy odpowiednia do włozonej w działanie energii, z rozróznieniem na wysiłek fizyczny, intelektualny, inwencję, nowatorstwo itd. tzn proporconalna do zysków, jakie dzięki czyjejs pracy osiągnęliśmy. i mówię tu równiez o dobrym traktowaniu pracowników, bo uznanie też jest ogromną zapłatą. > A ty używasz argumentó że coś jest słuszne bo jest w konstytucji. Czy z aktu > bycia zapisanym w konstytucji wynika słusznosć danego prawa? wyobraź sobie, że tak. tak hipotetyucznie powinno być. znasz chyba zasadę, że wszystkie kodeksy, ustawy, okólniki muszą byc zgodne z dokumentem nr 1- konstytucją? > A jak pracownik i pracodawca chcieliby się umówić inaczej niż w kodeksi epracy? to łamią prawo. Temat: feminizm a lewica > sorry za pytanie, ale czy w ogóle uczyłeś się na jakiejś uczelni ekonomicznej? A dlaczego pytasz? > tego się nie robi OT TAK. Z tym jest tak jak z pkb, jest starannie wyliczone. > nie można sobie od tak podnieść lub obnizyć płacy minimalnej, o czym ja w ogóle A gdzie tam wyliczone. Co ty za bzdury opowiadasz. PKB się jak najbardzie starannie liczy ale płaca minimalna to poprostu efekt mniej lub bardziej pobożnych życzeń polityków. > JEZUS MARIA. PO RAZ KOLEJNY PRZYPOMINAM ROZMÓWCY, że w przypadu ww. > słowa "gorzej płatna praca" odnosiły się do sytuacji nierównych zarobków > kobiet Aha, czyli nierówności w płacach są złe tylko wtedy kiedy dotyczą k i m? > Tak, ale oceniamy jego wyniki, a nie to, jak nam się wydaje, że jest. Oceniamy wiele innych czynników. M. inn. to, czy danie pracownikowi niższej pensji powoduje ryzyko, ze odejdzie do konkurencji a firma straci cennego pracownika. > Mówię > oczywiście o porządnych firmach, które stać na controlling, na diagnozę stanu > firmy, o wykształconych i sprytnych zarządcach. Po co diagnozować skoro feministki twierdzą, że kobieta i mężczyzna na tym samym stanowisku po prostu muszą zarabiac tyle samo. > > To nie ogranicza się tylko do sytuacji k vs. m. > > oczywiście, że nie, ale ta sytuacja bezpośrednio mnie dotyczy, dlatego nią się > zajmuję. Rozumiem. Moralnośc Kalego. > W dobrze zarzadzanej firmie nie ma miesjaca, na "postrzeganie". Więc jak firma jest źle zarządana i źle ocenia przydatnośc pracowników to rynek zweryfikuje jej błędy i albo padnie albo będzi emusiała poprawić politykę personalną. Po co więc państwowe ustawy. > Ale jak mówił > mój prof. z zarządzania- kiedyś robił kurs dla biznasmenów, takich, którzy to > już sie dorobili i wogóle, i okazało się że 90% z nich w ogóle nie zna zadnego > podręcznika, zadnej ksiązki, niektórzy nawet zmyslali tytuły...pomijając już > fakt, że większość z nich nie miała pojęcia o zarządzaniu. Więc rynek zweryfikuje ich głupote ich firmy padną a na ich mijesce wejdą te mądre i porządne, które potrafią docenić pracę kobiet. > > Czyli zgadzasz się ze mną, że pracodawca może sobie zatrudnić daną osobę > >bez tłumaczenia się komuś dlaczego tak zrobił? > Of course. No widzisz. A w projekcie ustawy o równym statusie jest pomysł by musiał się tłumaczyć dlaczego zatrudnił te a nie inną osobę. I to jest bzdura. > > > Tzn, że w nieidealnej sytuacji pracodawca pracownika zmusza? > > Bieda zmusza do pozostania na danej posadzie. Czyli innymi słowy w danej sytuacji aktualny pracodawca jest tym, który zaoferował najwyższą cenę za pracę danej osoby. > Nie mówię tu o prawnikach. Matka > koleanki jest sprzątaczką, zarabia 600 zł brutto. Ostatnio dowiedziała się, że > szefowa nie płaci za nią zusu...ale w tym mieście nie ma innej pracy dla niej, > ona cały czas szuka. nie może się przeprowadzić z 1000 powodów. i w tym > wypadku > jest to przymus. Ale nie ze strony pracodawcy. > > Godziwa tzn jaka? > > godziwa znaczy odpowiednia do włozonej w działanie energii, z rozróznieniem > na wysiłek fizyczny, intelektualny, inwencję, nowatorstwo itd. tzn > proporconalna > do zysków, jakie dzięki czyjejs pracy osiągnęliśmy. Niezły ubaw. Już widzę jak robisz tabelki wyliczające ile energii włożyła dana osoba w wykonanie danej pracy. A w czym mierzymy te energię? W dżulach? No a jak zmierzymy wysiłek intelektualny. > wyobraź sobie, że tak. tak hipotetyucznie powinno być. No to wystarczy zmienić konstytucję i już bedzie lepiej. > znasz chyba zasadę, że > wszystkie kodeksy, ustawy, okólniki muszą byc zgodne z dokumentem nr 1- > konstytucją? A konstytucja ze zdrowym rozsądkiem i elementarnym poczuciem sprawiedliwości. > > > A jak pracownik i pracodawca chcieliby się umówić inaczej niż w kodeksi > epracy? > > to łamią prawo. To po co ten kodeks pracy, skoro ogranicza pracodawcy i pracownikowi swobodę zawierania umów? Komu służy? Temat: Ostatni skok AHE na kasę Studia to nie towar Adam Leszczyński Gazeta Wyborcza2008-02-13, ostatnia aktualizacja 2008-02-12 19:11 Studia już dzisiaj są - dla większości - płatne. Z 2 mln studentów płaci 1,5 mln. Z tego jednak nie wynika, że jest sprawiedliwe i pożądane, aby płacili za nie wszyscy Prof. Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego, regularnie powraca do propozycji wprowadzenia "współodpłatności za studia" na publicznych uczelniach. - Dotychczasowy system, w którym mniej więcej jedna trzecia studentów na studiach stacjonarnych nie płaci za studia, a pozostali, czyli studenci niestacjonarni i studenci uczelni niepublicznych, płacą, wielu osobom i środowiskom nie wydaje się sprawiedliwy - powiedziała ostatnio w wywiadzie dla miesięcznika "Forum Akademickie". - To, co chciałabym zaproponować, to nie jest po prostu system odpłatności za studia, a system bardziej sprawiedliwy. Powinien on równocześnie gwarantować pełną możliwość dostępu do kredytów i stypendiów - tłumaczyła minister. - Stan, jaki mamy obecnie, często promuje utalentowanych młodych ludzi, ale z bogatych rodzin i dużych ośrodków. Nie jest natomiast w stanie pomóc zdolnym uczniom z biedniejszych środowisk i mniejszych miejscowości. Minister Kudrycka odwołała się do argumentu, który często wraca, więc warto mu się przyjrzeć z bliska. Głosi on, że na studia stacjonarne dostają się przede wszystkim młodzi ludzie z rodzin lepiej zarabiających, a nie jest sprawiedliwie, żeby biedni dopłacali do edukacji bogatych. Przecież podatki, z których utrzymywane są studia stacjonarne, płacą wszyscy - zarówno biedni, jak i bogaci. Biedni zaś płacą podwójnie - bo ich dzieci najczęściej idą na płatne studia. Tak więc wprowadzenie czesnego na publiczne uczelnie staje się aktem społecznej sprawiedliwości. Liczy się kapitał kulturowy Skąd my właściwie wiemy, kto dostaje się na studia stacjonarne? Skąd wiemy, że to dzieci bogatych? Zadałem to pytanie socjologom zajmującym się edukacją. - Sprawdzałem, na jakich kierunkach studiów młodzież ma najlepsze pochodzenie społeczne. Okazało się, że na prawie, ekonomii, medycynie, zarządzaniu, architekturze - czyli na tych, które dają najwyższe dochody po studiach. To wychodzi także z danych pośrednich: na studiach dziennych młodzież ze wsi to tylko 10 proc., podczas gdy w Polsce 38 proc. ludzi mieszka na wsi. Widać, że są niedoreprezentowani - mówi prof. Ireneusz Białecki z Centrum Badań Polityki Naukowej i Szkolnictwa Wyższego. Badania "pochodzenia społecznego" studentów są jednak wyrywkowe. Dużych, ogólnopolskich badań żaden z socjologów, z którymi rozmawiałem, nie mógł sobie przypomnieć. - To są prywatne obserwacje tych, którzy wykładają, w tym moje. Konkretnych badań sobie nie przypominam - mówi prof. Tomasz Szlendak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Najnowsze badania, które przywołują moi rozmówcy, pochodzą sprzed czterech lat. W 2004 r. dr Tomasz Zarycki z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego pytał studentów (ale tylko z kilku wybranych kierunków w Warszawie), do jakiej grupy społecznej zaliczyliby swoje rodziny. Ok. 15 proc. deklarowało pochodzenie z rodzin robotniczych, 8 proc. - chłopskich. - Tego nie trzeba badać. To oczywiste, że na studia dzienne dostają się przede wszystkim młodzi ludzie z domów o wyższym kapitale kulturowym - uważa prof. Janusz Czapiński, autor "Diagnozy społecznej", wielkich, przekrojowych badań społeczeństwa polskiego. - Dochód nie ma tu nic do rzeczy. - Dom o wyższym kapitale kulturowym najłatwiej rozpoznać po tym, że kolekcja książek jest większa od kolekcji puszek po piwie - mówi dr Dominik Antonowicz z Centre of Higher Education Policy Studies w Uniwersytecie w Twente w Holandii. wyborcza.pl/1,76842,4922520.html Temat: Co dalej z ustawą o biopaliwach? Gość portalu: wiktor napisał(a): > > Już ci pisałem . Zanim siądziesz do pisania sprawdź swoją wiedzę w tym > temacie. > > Podatek rolny to nie równowartość 5 q żyta/ha tylko 2,5 q żyta /hektar > > przeliczeniowy.Po marketingu i zarządzaniu powinieneś wiedzieć co to jest > > podatek ryczałtowy i że dla rolników stanowi on 20% od dochodu z tak zwane > go > > hektara przeliczeniowego. Co nie było tego na zarządzaniu , czy było się w > > tym > > czasie na piwku? > > Problem biopaliw jest tylko taki czy rzeczywiście mniej zatruwają środowis > ko > od > > > > paliw tradycyjnych? Jeżeli tak to należy je wprowadzić bez żadnej dyskusji > i > > alternatywy. Jeżeli nie to nie wolno ich wprowadzać nigdy i w żadnych > > ilościach. Inne argumenty to jest bicie piany.Aż tyle i tylko tyle. > > A ja Tobie mówię - skończ z tym pouczającym tonem, a sprawdź jakie są realne > kwoty płacone przez rolników. Poza tym nie studiowałem zarz i marketingu - bo > to twór szkół raczej mało ekonomicznych, zupełnie sztuczny. Więc jak uważasz > (tylko nie używaj szczeniackiego argumentu o dokształcaniu mnie, wystarczy mi > takie wykształcenie, żeby się wkur... o to, ile ja płacę, a ile rolnik), > ryczałtowy podatek wg Ciebie to 20% od dochodu, ale nie ważne czy był zysk, czy > > strata. To ja teraz Tobie poradzę poczytanie - bo widać jednak wiedza malutka - > > czym się różni dochód od przychodu? A jeszcze może chcesz się powymądrzać o > Krusie?Wiesz ile rolnicy płacą? A wiesz ile ja muszę zapłacić za każdego nowego > > pracownika? To przegięcie. > Pomijam juz swego czasu kredyty preferencyjne dla rolników - jak całe wsie > przyjeżdżały za tę kasę kupować deu i pulonezy. A później larum (vide Le Per), > bo kredyt trzeba spłacić i do sądu komornik wzywa! > > A wracając do sedna sprawy - to nie tylko kwestia zatruwania środowiska, czy > też niszczenia samochodów. To problem pozostawienia wyboru. Jak ktoś chce - > niech tankuje, ja zobaczę jak długo pojeździ, a jak będzie ok - też to zrobię. > Ale nie zaryzykuję mojego nowego auta żeby ktoś więcej zarobił. A najlepszy > jest argument - "lepiej dać zarobić Arabom, nie polskim rolnikom, tak?" - > dziecinna ironia! I tak podstawa benzyny/ropy będzie robiona z surowca > kupowanego od Arabów, więc oni tej maluczkiej Polszy i różnicy nie odczują! > > Takie jest moje zdanie - niech sobie wprowadzą te 5% alkoholu (swoją drogą i > tak zarobią na tym nieliczni - a rolnikom się tylko wydaje), ale pozostawią > wybór. Ja nie ryzykuję, wydałem sporo pieniędzy na samochód, firmowych też nie > dam tak zatankować (na początku). W razie czego dam zarobić niemieckim stacjom > na granicy. > > A swoją drogą - długo Ci zajmuje sprawdzanie kwestii podatkowych w necie! ;)) > wiedza, taaa, hehe > > nosek niżej, > > poczytaj wypowiedź Serafina dla Wprost (może będziesz też długo szukał:))))) > bo mi się mocno takie traktowanie podobno wolnych współobywateli nie podoba, > > Na razie. Nie kłam więcej, bo to nieładnie... Tobie nie chodzi o biopaliwa i ewentualne korzyści dla Polski z tego tytułu. Ty jesteś chory bo to da polskim rolnikom zarobić jakieś pieniądze. Gdyby to od ciebie zależało zrobiłbyś z nich niewolników.Argumenty nie płacą podatku i ZUSu , a teraz jeszcze chcą zarabiać na biopaliwach.Gdy zbijam twoje pseudo argumenty wijesz się jak piskorz i zarzucasz mi kłamstwa i przytaczasz nowe typu "to nie tylko kwestia zatruwania środowiska czy też niszczenia samochodów. To problem pozostawienia wyboru ." Ty chcesz decydować czy masz truć sąsiada czy nie.Ty możesz decydować o tym co do garnka wkładasz,natomiast kwestia truć czy nie jest poza dyskusją.Mylą ci się pojęcia wolny wybór z samowolą.Cała ta dyskusja wokól biopaliw to bicie piany przeciwników politycznych PSL.To naukowcy winni się wypowiedzieć czy biopaliwa są mniej czy bardziej szkodliwe dla środowiska niż paliwa tradycyjne i to powinno decydować o wprowadzeniu lub nie biopaliw. Temat: Kariera w Polsce Kariera w Polsce Dawno siem tak nie usmialem: forum.gazeta.pl/forum/w,1054,94128211,97068978,Re_inrotmatyk_ekonomista_.html "Słuchaj jestem w podobnej sytuacji najłatwiejsze co możesz zrobić to odszukać jakąś lokalną (zagraniczną najczęściej) fabrykę produkcyjną i pójść na pracownika produkcji bezpośredniej. Na tym stanowisku nie jest wymagane doświadczenie i jest stosunkowo łatwo się dostać - najczęściej przez agencje pracy tymczasowej. Tam jest wymagana podstawówka i zdolnośći manualne ale olewasz to i pracujesz. Dostaniesz 1250 netto miesięcznie i nie płaczesz tylko robisz. Po skończeniu się umowy tymczasowej pół roku - przychodzisz do kadr żeby cie wzięli na stałe. A w międzyczasie jak tam będziesz pracował, próbuj się dostać wewnątrz firmy na lepsze stanowisko - oni sami cie nie wyłapią, musisz po prostu składać swoje oferty jak tam będą na jakiejś tablicy ogłoszeń i śledzić w internecie nazwa tej firmy + praca. Czy nie rekrutują kogoś. Jak ci się trafi "specjalista ds procesu" (to jest taka osoba co zarządza całym procesem produkcji, balansuje linie produkcyjne itd) to jesteś w domu. Z tego miejsca można łatwo awansować na jakieś inne jeśli ci nie odpowiada. Płaca w tym przypadku jakieś 1970 netto czyli już lepiej. I kombinujesz dalej. Albo siedzisz tam i przyjmujesz propozycje awansu za większą kase, albo próbujesz gdzie indziej również za większą kasę. Robisz Zarządzanie marketing. Jeśli chodzi o agencje reklamowe to zajmują się głównie grafiką. Żeby zostać grafikiem trzeba mieć predyspozycje lub bardzo dużo pracy poświecić w rozwijanie talentu. Oni robia ulotki, naklejki na samochód, plakaty, wizytówki, strony www. Strony www to wbrew pozorom trudny temat. Łatwo napisać prostą stronke html, ciężej zrobić to profesjonalnie i z CMS-em albo sklep internetowy. Można podłączyć gotowy np oscommerce ale go modyfikować czy zmieniać grafikę to masakra i to jest mało opłacalne. W tym trzeba długo siedziec i programiści tworzą swoje gotowe moduły które później wykorzystują - stąd niektórzy prograiści tak dużo zarabiają bo powielają swoją pracę - kod który napisali wykorzystują wiele razy. Strony się dynamicznie rozwijają, w kierunku FLASH i action script, oraz AJAX. Trudne to i nie polecam. 2 znajomych jest analitykami finansowymi ale robili 2 kierunki zarz marketing specj. informatyka w zarządzaniu oraz rachunkowosć i zarządzanie finansami. I parę lat przesiedzieli w księgowości. Także nie masz szans z takimi wygrać o stanowisko analityka finansowego których i tak jest mało. Obserwuj lokalny rynek pracy i sprawdzaj na co jest zapotrzebowanie, w moim mieście np. pracuje 3 tys spawaczy, mnóstwo sprzedawców i pracowników fabryk. jest też trochę pracy dla kierowców, magazynierów, mechaników i elektryków. W innym zawodzie ciężko coś znaleźć a urzędy przyjmują tylko po znajomości i mają ustawionych ludzi - prawie jeśli nie - wszystkie. Do urzędu się trudno dostać bo wymagają parę lat doświadczenia na stanowisku zbliżonym do obejmowanego. po skończeniu studiów zarejestruj się w PUP i przeglądaj oferty staży. W moim pup od niedawna są wywieszone na tablicy i można sobie wybierać - tylko uważaj bo niektórzy (jeśli nie większość) traktują te staże jako wykorzystanie robola za darmo bez szans na zatrudnienie. Pytaj się zawsze czy jest możliwość zatrudnienia po skończeniu stażu i staraj się wywnioskować z tego jak kto odpowiada czy nie kłamie - 50% stażystom mówi sie dzięki po zakończeniu stażu tylko połowe się przyjmuje (jeśli przez te pól roku sie nie zniechęcili do swojego pracodawcy). polecam 3-miesięczne staże. Odbądź jeden jak nie będize zatrudneinia to olej i idź na drugi też na 3 miechy (pół roku trochę za długo - zniechęcisz się tylko). Staraj się w miare rozszerzać swoje doświadczenie zawodowe żeby cie nie szufladkowali wg jednego stanowiska. Możesz też skorzystać z akademickiego inkubatora przedsiębiorczości jeśli takowy jest - kluczem jest znalezienie 3 żyrantów którzy ci poświadczą podpisem że nie podejmiesz zatrudnienia przez rok. I dostajesz 50 tys dotacji z UE na zakup środków trwałych (na samochód trzeba mieć jakiś % wkłądu własnego) i 700 zł wsparcia pomostowego przez rok i ci dają pomieszczenia. Jak jesteś komunikatywny to możesz próbować na spec. ds kadr. zwykle wymagają rok dośw., śledź też oferty agencji pośrednictwa pracy i różne portale internetowe np jobrapido.pl - znajdź źródło gdzieś gdzie się ukazuja w miarę normalne oferty. oferty możesz znaleźć też w biurze karier swojej szkoły ale raczej słabe - nic tam dobrego nie ma. najlepiej przez staż uzyskać zatrudnienie z urzędu pracy. Jak już będziesz miał jakieś doświadcenie i znał dobrze angielski możesz wyjeżdżać do większego miasta" Temat: inrotmatyk + ekonomista = ? Słuchaj jestem w podobnej sytuacji najłatwiejsze co możesz zrobić to odszukać jakąś lokalną (zagraniczną najczęściej) fabrykę produkcyjną i pójść na pracownika produkcji bezpośredniej. Na tym stanowisku nie jest wymagane doświadczenie i jest stosunkowo łatwo się dostać - najczęściej przez agencje pracy tymczasowej. Tam jest wymagana podstawówka i zdolnośći manualne ale olewasz to i pracujesz. Dostaniesz 1250 netto miesięcznie i nie płaczesz tylko robisz. Po skończeniu się umowy tymczasowej pół roku - przychodzisz do kadr żeby cie wzięli na stałe. A w międzyczasie jak tam będziesz pracował, próbuj się dostać wewnątrz firmy na lepsze stanowisko - oni sami cie nie wyłapią, musisz po prostu składać swoje oferty jak tam będą na jakiejś tablicy ogłoszeń i śledzić w internecie nazwa tej firmy + praca. Czy nie rekrutują kogoś. Jak ci się trafi "specjalista ds procesu" (to jest taka osoba co zarządza całym procesem produkcji, balansuje linie produkcyjne itd) to jesteś w domu. Z tego miejsca można łatwo awansować na jakieś inne jeśli ci nie odpowiada. Płaca w tym przypadku jakieś 1970 netto czyli już lepiej. I kombinujesz dalej. Albo siedzisz tam i przyjmujesz propozycje awansu za większą kase, albo próbujesz gdzie indziej również za większą kasę. Robisz Zarządzanie marketing. Jeśli chodzi o agencje reklamowe to zajmują się głównie grafiką. Żeby zostać grafikiem trzeba mieć predyspozycje lub bardzo dużo pracy poświecić w rozwijanie talentu. Oni robia ulotki, naklejki na samochód, plakaty, wizytówki, strony www. Strony www to wbrew pozorom trudny temat. Łatwo napisać prostą stronke html, ciężej zrobić to profesjonalnie i z CMS-em albo sklep internetowy. Można podłączyć gotowy np oscommerce ale go modyfikować czy zmieniać grafikę to masakra i to jest mało opłacalne. W tym trzeba długo siedziec i programiści tworzą swoje gotowe moduły które później wykorzystują - stąd niektórzy prograiści tak dużo zarabiają bo powielają swoją pracę - kod który napisali wykorzystują wiele razy. Strony się dynamicznie rozwijają, w kierunku FLASH i action script, oraz AJAX. Trudne to i nie polecam. 2 znajomych jest analitykami finansowymi ale robili 2 kierunki zarz marketing specj. informatyka w zarządzaniu oraz rachunkowosć i zarządzanie finansami. I parę lat przesiedzieli w księgowości. Także nie masz szans z takimi wygrać o stanowisko analityka finansowego których i tak jest mało. Obserwuj lokalny rynek pracy i sprawdzaj na co jest zapotrzebowanie, w moim mieście np. pracuje 3 tys spawaczy, mnóstwo sprzedawców i pracowników fabryk. jest też trochę pracy dla kierowców, magazynierów, mechaników i elektryków. W innym zawodzie ciężko coś znaleźć a urzędy przyjmują tylko po znajomości i mają ustawionych ludzi - prawie jeśli nie - wszystkie. Do urzędu się trudno dostać bo wymagają parę lat doświadczenia na stanowisku zbliżonym do obejmowanego. po skończeniu studiów zarejestruj się w PUP i przeglądaj oferty staży. W moim pup od niedawna są wywieszone na tablicy i można sobie wybierać - tylko uważaj bo niektórzy (jeśli nie większość) traktują te staże jako wykorzystanie robola za darmo bez szans na zatrudnienie. Pytaj się zawsze czy jest możliwość zatrudnienia po skończeniu stażu i staraj się wywnioskować z tego jak kto odpowiada czy nie kłamie - 50% stażystom mówi sie dzięki po zakończeniu stażu tylko połowe się przyjmuje (jeśli przez te pól roku sie nie zniechęcili do swojego pracodawcy). polecam 3-miesięczne staże. Odbądź jeden jak nie będize zatrudneinia to olej i idź na drugi też na 3 miechy (pół roku trochę za długo - zniechęcisz się tylko). Staraj się w miare rozszerzać swoje doświadczenie zawodowe żeby cie nie szufladkowali wg jednego stanowiska. Możesz też skorzystać z akademickiego inkubatora przedsiębiorczości jeśli takowy jest - kluczem jest znalezienie 3 żyrantów którzy ci poświadczą podpisem że nie podejmiesz zatrudnienia przez rok. I dostajesz 50 tys dotacji z UE na zakup środków trwałych (na samochód trzeba mieć jakiś % wkłądu własnego) i 700 zł wsparcia pomostowego przez rok i ci dają pomieszczenia. Jak jesteś komunikatywny to możesz próbować na spec. ds kadr. zwykle wymagają rok dośw., śledź też oferty agencji pośrednictwa pracy i różne portale internetowe np jobrapido.pl - znajdź źródło gdzieś gdzie się ukazuja w miarę normalne oferty. oferty możesz znaleźć też w biurze karier swojej szkoły ale raczej słabe - nic tam dobrego nie ma. najlepiej przez staż uzyskać zatrudnienie z urzędu pracy. Jak już będziesz miał jakieś doświadcenie i znał dobrze angielski możesz wyjeżdżać do większego miasta Temat: zła organizacja szkoleń - co robić? Co do rozmowy z dziewczynami - otóż zgłaszałam juz im poprzednio uwagę, iż powinny dawać mi więcej informacji na temat kursu (sprawdzonych informacji). Rozmowa niewiele dała, bo cały czas funkcjonują tak jak poprzednio. Poza tym każda z nich twierdzi, że wszystko było w porzadku i że ona myślała, że ja o wszystkim wiem od innych dziewczyn. A te inne mówią to samo. Dlatego uważam, że problem jest w zarządzaniu całością tego działu a nie w jednostkowym zachowaniu jednej osoby. Stąd pomyślałam, by pójśc do kogoś wyżej i "zaraportować problem". Jak sądzicie? Oczywiście poczekam z rozmową aż emocje mi opadną, bo teraz jestem wkurzona i nic dobrego by z tego nie było. (Ach ta natura choleryka! ;) Właśnie dlatego piszę tutaj, żeby pogadać. Co do robienia placementów - to jest to obowiązek szkoły. Jeśli placement nie był zrobiony, trudno, robie go ja. Jednak co do zasady, szkola za to odpowiada. Musze podkreslic, ze mam zajecia z menadzerami. Oni spodziewaja sie, ze przyjde na zajecia z konkretnym planem zajec odpowiadajacym ich poziomowi. albo propozycjami. ale nie ze przyjde zielona, nie wiedzac nawet, na jakim poziomie jezykowym jest pan menadzer. Tu jednak mam mniejszy problem bo nauczylam sie juz nalegac na dziewczyny w szkole, by placement przeprowadzaly i osobiscie pilnuje, żeby byl on zrobiony wlasciwie. Co do kursu specjalistycznego i opisanej przeze mnie sytuacji - niestety szkola nie zaplacila mi wyzszej stawki za ten 1 miesiac zajec kursu specj. Nie wyklocalam sie. A moze szkoda. Myslalam, ze to ich jednorazowa wpadka. Niestety nie. Tlumaczyli: "Klient nie podpisal umowy na kurs specjalistyczny z nami wiec nie mozemy ci zaplacic". Tyle ze wprowadzili mnie i sluchaczy w błąd, bo nie doczytali umowy. Jakos to przebolalam. 4 lata wspolpracy z tą szkołą na szali to było za dużo, żebym się wykłócała o 4 zł za godzine przez 1 miesiąc. Tak wtedy uznalam. co do specyfikacji kursu - to niestety dane ktore dostaje na papierze sa bardzo ogolne i nieliczne. np. nazwa firmy, godzina, adres. nazwiska sluchaczy. nic wiecej. O innych danych ma obowiazek poinformowac mnie dziewczyna pracujaca w dziale wspolpracy z klientem. I wlasnie w tym miejscu nie dostaję wlasciwych info. Nauczona doswiadczeniem zaczelam zadawac przy odbiorze kursu bardzo dokladne pytania. Zaczelam byc dociekliwa do bolu. ;)) Ale nie moge zadac wszystkich pytan, bo zawsze moze sie okazac cos, o co nie przyszlo mi do glowy zapytac. W koncu to nie ja czytam umowy miedzy szkola a firmą. To nie moje zadanie. Uwazam, ze powinnam dostawac szczegolowe info za kazdym razem kiedy ide "odebrac" kurs. To powinno byc mi dane. Tym dziewczynom placa za to. Mnie nie placa za ustalanie warunkow organizacyjnych kursu. Jestem tak niepewna tego, co dostaję po tych moich zlych doswiadczeniach, ze najchetniej sama bym wziela ich umowy i sama je przeanalizowala, przynajmniej bylabym pewna warunkow kursu. Ale to nie jest moja praca!! Nie za to mi placą. Uwaga zwrocona pojedynczej osobie moze nic nie dac. O czym sie przekonuję, bo ciągle, ciągle jest to samo. Wiec mysle by isc do dyrektora i przedstawic te zażalenia. Tu siada system zarządzania w szkole. IMO. I to powinno byc odgornie zmienione i to dosc doglębnie. I to nie sa panienki z sekretariatu, o ktorych piszę. To sa pracownice dzialu wspolpracy z klientem. One negocjują kursy i pod nich zalezy, ktore kursy zlecają ktoremu lektorowi. Dlatego jak powiem dyrektorowi, ze mam zazalenia do ich pracy, no to rozumiesz, hm, mozliwe ze nie dadza mi więcej kursów. Acha, i nie chce rzucac szkoly bo generalnie są mili i mam tam duzo kursow, dlugo tam pracuję. chce pokojowych rozwiazan. ale irytuje mnie ich niedbalstwo coraz bardziej. pozdr. lektorka, juz mniej wkurzona. :) Temat: Co dalej z ustawą o biopaliwach? > Już ci pisałem . Zanim siądziesz do pisania sprawdź swoją wiedzę w tym temacie. > Podatek rolny to nie równowartość 5 q żyta/ha tylko 2,5 q żyta /hektar > przeliczeniowy.Po marketingu i zarządzaniu powinieneś wiedzieć co to jest > podatek ryczałtowy i że dla rolników stanowi on 20% od dochodu z tak zwanego > hektara przeliczeniowego. Co nie było tego na zarządzaniu , czy było się w tym > czasie na piwku? > Problem biopaliw jest tylko taki czy rzeczywiście mniej zatruwają środowisko od > > paliw tradycyjnych? Jeżeli tak to należy je wprowadzić bez żadnej dyskusji i > alternatywy. Jeżeli nie to nie wolno ich wprowadzać nigdy i w żadnych > ilościach. Inne argumenty to jest bicie piany.Aż tyle i tylko tyle. A ja Tobie mówię - skończ z tym pouczającym tonem, a sprawdź jakie są realne kwoty płacone przez rolników. Poza tym nie studiowałem zarz i marketingu - bo to twór szkół raczej mało ekonomicznych, zupełnie sztuczny. Więc jak uważasz (tylko nie używaj szczeniackiego argumentu o dokształcaniu mnie, wystarczy mi takie wykształcenie, żeby się wkur... o to, ile ja płacę, a ile rolnik), ryczałtowy podatek wg Ciebie to 20% od dochodu, ale nie ważne czy był zysk, czy strata. To ja teraz Tobie poradzę poczytanie - bo widać jednak wiedza malutka - czym się różni dochód od przychodu? A jeszcze może chcesz się powymądrzać o Krusie?Wiesz ile rolnicy płacą? A wiesz ile ja muszę zapłacić za każdego nowego pracownika? To przegięcie. Pomijam juz swego czasu kredyty preferencyjne dla rolników - jak całe wsie przyjeżdżały za tę kasę kupować deu i pulonezy. A później larum (vide Le Per), bo kredyt trzeba spłacić i do sądu komornik wzywa! A wracając do sedna sprawy - to nie tylko kwestia zatruwania środowiska, czy też niszczenia samochodów. To problem pozostawienia wyboru. Jak ktoś chce - niech tankuje, ja zobaczę jak długo pojeździ, a jak będzie ok - też to zrobię. Ale nie zaryzykuję mojego nowego auta żeby ktoś więcej zarobił. A najlepszy jest argument - "lepiej dać zarobić Arabom, nie polskim rolnikom, tak?" - dziecinna ironia! I tak podstawa benzyny/ropy będzie robiona z surowca kupowanego od Arabów, więc oni tej maluczkiej Polszy i różnicy nie odczują! Takie jest moje zdanie - niech sobie wprowadzą te 5% alkoholu (swoją drogą i tak zarobią na tym nieliczni - a rolnikom się tylko wydaje), ale pozostawią wybór. Ja nie ryzykuję, wydałem sporo pieniędzy na samochód, firmowych też nie dam tak zatankować (na początku). W razie czego dam zarobić niemieckim stacjom na granicy. A swoją drogą - długo Ci zajmuje sprawdzanie kwestii podatkowych w necie! ;)) wiedza, taaa, hehe nosek niżej, poczytaj wypowiedź Serafina dla Wprost (może będziesz też długo szukał:))))) bo mi się mocno takie traktowanie podobno wolnych współobywateli nie podoba, Na razie. Nie kłam więcej, bo to nieładnie... Temat: Szczecińska Spółdzielnia Mieszkaniowa bez prezesa Podsumowanie: Nasza Spółdzielnia mocno negatywnie wyróżnia sie od lat na tle innych. Rada Nadzorcza to jakieś pociotki tzw kościółkowców nadzorowanych przez ZChN w tym Duklanowskiego z osiedla Kaliny. Tak tego Duklanowskiego. Rada Nadzorcza pełna jest postaci takich jak Paweł Kowalski szef Solidarność 80 w PŻM, czy Krupcała i rodzina Drumlaków zapatrzona w aktywistów ZChN. Złemu zarządzaniu winna jest Rada Nadzorcza. Płacą Prezesom o połowę mniej niż w innych dużych spółdzielniach więc mamy takich zarządców jakim płacimy. Taniej to nie znaczy lepiej. Na 10000 mieszkań po 2 złote to daje 20.000zł na pensję na dwóch dobrych Prezesów, którzy za te pieniądze moga posiadać umiejętności takie aby chociażby to ciepło rozliczono bez nerwów. Tymczasem obecnie w Zarządzie są Prezes wojskowy na emeryturze i Zastępca oficer straży pożarnej na rencie. No to jak ma być dobrze !!! Duklanowski (obecnie PiS) jest dobrze ułożony z Głosem i nieżle z GW a jeżeli chodzi o Kurier Szczeciński to w Radzie Nadzorczej Spółdzielni jest redaktor Kwiatkowski z Kurierka. Dlaczego to uchodzi płazem ? Wybieramy w SSM niekompetentnych ludzi. Przecież aby sprawdzić zasadność decyzji to należy coś wiedzieć z zakresu ekonomi,zarządzania,elementów prawa. W SSM wybraliśmy taksówkarza, lekarza, byłego podoficera SB, samotną sklerotyczną rencistkę. Ludzie potrafiący przeanalizować decyzję zarządu stanowią, sądzę, w Radzie mniejszość, a poza tym biorą po 700 zł miesięcznie za udział w Radzie i są zadowoleni.Co tam ta cała reszta. Mają kadencję 3 lata i zapłacony czynsz za posiedzenia. Z tego co pamietam na zebraniach było dwóch Piekonko, ale tam prym wiodła pani Basalak z Panem redaktorem. Raczej pani Zofia Drumlak jako była przewodnicząca rady a jej mąż jako były przewodniczący Rady Osiedla Kaliny oraz towarzyszący im niejaki Duklanowski specjalista od tzw kwartałów norweskich w Szczecinie Zgadza się , ale pan Basalak z tego co pamiętam też był prezesem a jego żona przewodniczacą rady. Potwierdzam. Problem w tym, że ludzie nie uczestniczą w tych zebraniach i dokąd tak będzie to tak będzie. Działacze zagwarantowali sobie na Walnym w statucie 3 letnią kadencję . Wynagrodzenie w Radzie to około 600 złotych miesięcznie za zebranie. Stąd stosują metodę : jak zbliża się Walne to odwołują Zarząd aby uzyskać na Walnym akceptację do następnego Walnego. p. K. Piekonko działacz "S", przykładowy wyznawca TKM, znają Go budowlańcy, w rozróbie czuje się jak ryba w wodzie, duży, niewykorzystany talent oratorski i przywódczy. Jeśli to On naprawdę w SSM czynnie działa, tłumaczy to częste zmiany w SSM. I szybko nie będzie końca. jak sie patrzy na te układy na zebraniu to sie odechciewa przychodzic, faktycznie pozostaje tylko prokuratura albo śledztwo dziennikarsie, byłby ciekawy materiał ,może TVN ? Temat: Polska:Białoruś 1:3!!! Polskie kaleki!!!! :-( > Źle mnie zrozumiałeś, zachodni kapitaliści nie wydają na polski sport, ale na > swój i owszem i niema co się dziwić Wstyd wstyd Che Guevaro...Nie odrobiliśmy zadania domowego z Marksa.kapitał jest w swojej istocie kosmopolityczny i bezideowy .Co najwyżej posługuje się nacjonalizmem dla swoich zysków :) Abramowicz w Chelsea jest Anglikiem ?Al-fayed w Fulham jest Anglikiem ?Grazer w Manchesterze UTD jest Anglikiem?NIE Oni po prostu inwestuja w cos , co moze przynosic zyski (no może poza Romkiem A.), a w polskiej piłce nie da się po prostu zarobic... > Pamiętasz Romanowskiego i jego wielką Legią z połowy lat 90-ych i jak ją > chaniebnie opóścił gdy po sukcesach w LM rosprzedał cały skład? Albo dwóch > panów biznesmenów którzy do ruiny doprowadzili Widzew Łódź? > Och pamiętam też Drzymałe , Cupiał i Filipiaka...W polskiej piłce zawsze kreciły się same podejrzane typy, ale to ma szanse sie zmienic > To też, np. bagno tego typu które swego czasu zakazało reklamować piwo, ale to > nie wymysł kounistów. Na poczatku komunisci lansowali zycie w trzeźwości , ale później zrozumieli , że dla ich interesów jest lepiej , kiedy naród jest pijany... > Ukraińcy,Bułgarzy czy Rumuni, dużo biedniejsi od Polski, gdzie ryzyko jest > jeszcze większe jakoś sobie radzą W czym lepiej sobie radzą? > Do rolnictwa nigdy nie dopłacano A słyszałeś może o czymś takim jak Kasa Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych (w skrócie KRUS)-płaci za rolników większośc skladki emerytalnej.Państwo dokłada do niej co roku 16mld zł (!),Słyszałes ,ze rolnicy nie placa podatków (czyli de facto reszta społeczeńestwa płaci je za nich) słyszałeś o interwenycjnym skupie , o paliwie rolniczym etc.To wszystko sa formy subsydiowania Do górnictwa też nikt nie dopłaca, Od 89 roku w górnictwo wpompowano koło 10 mld $ (o ile dobrze pamietam).We wszystkie trupy socjalizmu włozono ok 40 mld $ dopłaca > się złodziejskich prywatnych spółek, stworzonych przez kapitalistów, > handlujących węglem i stosujących nieludzką marżę na węglu. A ja myślałem , że wydobywanie wegla w polsce jest po proctu nieopłacalne , gdyż zalega on głęboko pod xiemią , a pensje górników sa stosunkowo wysokie (ok 2000 zł na rękę dla fizycznego = emerytura po 20 latach)W kopalniach odkrywkowych np. w USA wydobycie roczne na jednego górnika wynosi nawet 15000 ton W polsce ta średnia wynosi ok 500 ton (czyli w USA typowy górnik wydobywa 30krotine więcej) > Ukraińcy zostawili swoje kopalnie i huty w rękach państwa lub posłusznych > państwu oligarchów i jakoś nie muszą dopłacać hahaha Tutaj to się już skompromitowałeś:)))A nie było po prostu tak ,że grupa ludzi bandycko sprywatyzowała wszystko , co przynosilo na ukrainie zysk?A teraz wiekszość mieszkańców zarabia 100$ , natomiast oligarchowie mają fortuny , które robia wrażenie nawet na zachodzie?Czy to nie jest jedna z najprymitywniejszych i najbardziej bezdusznych odmian kapitalizmu zwana KAPITALIZMEM POLITYCZNYM?CZy cały wzrost gospodarczy na Ukrainie idzie do ludzi , czy na konta klanu Donieckiego?Co to ma wspólnego z twoimi lewicowymi ideałami?he? Jak nie masz orientacji w tej sprawie to się nie udzielaj. Niema cudów i > przypadków, wszystkie sukcesy sportowe Polski z lat 60-ych,70-ych i 80-ych > zawdzięczamy niewyobrażalnym, jak na dzisiejsze czasy, inwestycjom w sport. > Każdy trener czy sportowiec powie tobie że za komuny niepomiernie bardziej > dbano o sport. Och my wtedy nie byliśmy wcale sportową potęgą , byliśmy średniakiem .to dzisiaj dzięki niedulnemu zarzadzaniu jesteśmy zerem...W Polsce sportu nie traktowano priorytetowo.Ważniejsze było "robienie z Polski jednej z 10 największych potęg gosp. świata).Duze znaczenie sport miał np. w NRD , gdzie traktowano go jako wyróznik prestizu państwa za granica (słynne zmieniajace płeć po sterydach lekkoatletki :)) Budowano stadiony, finansowano kluby, finansowano sport w > szkołach. Za kredyty Gierka , które dzisiaj spłacamy... Dziś nawet cienias w polskiej Lidze zarabia 200-3 > 00 > > tys. zł. Deyna , który był najlepszym bobk Beckenbauera rozgrywajacym na > > swiecie dostawał co najwyżej talon na dużego Fiata i mieszkanie... > > Nawet miernota sportowa zyje dziś lepiej niż mistrz świata 20 lat temu w > Polsce A do tego jak się odniesiesz? Temat: to co, prywatyzujem szpitale? gtk napisał: > > Totalny chaos. Właściwie nikt nie chciałby w > > ogóle wchodzić w taki interes. > > Dlaczego? Panstwowe szpitale musialyby normalnie konkurowac z prywatnymi. IMO tu się właśnie mylisz. Myślę, że nie musimy wdawać się w dywagacje nad różnicami w zarządzaniu jednostek prywatnych i państwowych. Krótko mówiąc, nie będzie żadnej konkurencji. Możliwości są dwie: - szpitale prywatne, jako nieporównywalnie lepiej zarządzane i efektywne zwyczajnie wykoszą szpitale państwowe, - szpitale państwowe nie zostaną nigdy wykoszone (co jest jasne jak słońce) ponieważ będą wiecznie "oddłużane" (dał nam przykład Bona-Kołodke, jak zwyciężać mamy, plum plum), co spowoduje bankructwo szpitali prywatnych, których oddłużanie nie będzie obejmować. Zresztą to nie jest już kwestia porównywania szpitali do kopalń. Szpitale po prostu muszą działać i nawet najzagorzalszy liberał się z tym zgodzi. Rzecz w tym żeby działały w jak najefektywniejszy sposób. To natomiast może zagwarantować jedynie realna groźba bankructwa. > Przy normalnym rynku ubezpieczeniowym > jedna kasa chorych podpisywalaby umowe z kilkunastoma, kilkudziesiecioma i > wiecej szpitalami, placac tylko za faktycznie "przerobionych" pacjentow. Z > drugiej strony kazdy szpital podpisywalby umowe z kilkoma lub najlepiej > wszystkimi kasami chorych. Teraz już "prawie" tak jest. Kasy chorych płacą za faktycznie przerobionych pacjentów, kupują w szpitalach konkretne usługi, itd. Problem jedynie w tym, że nie ma konkurencji. Założę się jednak, że konkurencja między różnymi KCh niewiele by pomogła w sytuacji gdy, jak wspomniałeś, każda miałaby obowiązek przyjąć każdego obywatela. Starszych, niedochodowych osób będzie nam tylko przybywać. Co do inwestorów długofalowych, no cóż, daj Bozia takich, ale nie łudził bym się zbytnio, tacy już się wyraźnie skończyli na świecie. > Ubezpieczenie w kasie chorych byloby obowiazkowe No właśnie. Dlaczego? A może na ten przykład młody bogaty wolałby ubezpieczyć się w firmie amerykańskiej? Na drobną usługę medyczną i tak byłoby go stać, wypadki pokrywałoby innego rodzaju ubezpieczenie, natomiast naprawdę poważne operacje i tak robi się za oceanem. > Kasa nie moglaby odmowic przyjecia nikogo, > bylaby to cena za mozliwosc funkcjonowania na rynku (i zarabiania na > zdrowych). Mam obawy, że to jednak nie będzie dochodowy interes. Chyba że wszelakie leki, odczynniki i technika medyczna mocno stanieją, a jednocześnie przybędzie nam wielu naturalizowanych imigrantów, którzy będą się ubezpieczać w KCh. > szpital powinien byl miec > podpisane umowy z 20 kasami chorych i nie moglby splajtowac tylko dlatego, ze > jedna kasa mu sie wycofala. To prawda. Niemniej jednak KCh są (mimo nakazowego charakteru całego systemu) dosyć sprawnymi instytucjami. Generatorami zapaści finansowej są szpitale. Jasne, możnaby zmusić KCh żeby dawały więcej pieniędzy na ich działanie, ale same nie ich naskrobią. Już przebąkuje się o podniesieniu stawki ubezpiecznie zdrowotnego. Z drugiej strony jednak istnieje możliwość, że brak pieniędzy na lecznictwo nie wynika ze skąpstwa KCh tylko ze zwyczajnej niegospodarności służby zdrowia. > Kasa chorych dbajaca o jakosc swoich uslug nie > wycofywalaby sie poza tym z umowy z dobrym szpitalem, co najwyzej naciskalaby > na obnizenie kosztow leczenia, w miare mozliwosci bez obnizania jakosci. Jest to kwestia w dużej mierze publicznego dozoru działalności państwowych KCh. Wspomniany przykład jest ewidentnie przykładem korupcyjno-patologicznym. Ktoś po prostu na tym zarobił. Kto zarobił? To chyba jasne. W sytuacji gdy wszystkie szpitale byłyby prywatne zniknąłby tego typu problem. Zniknąłby "styk gospodarki z państwem" ucieleśniany przez fundacje przyszpitalne. Jedyne co pozostawałoby do kontroli to same KCh. > > Z drugiej strony prywatne kasy chorych (nie prywatne szpitale, co należy > > podkreślić) mogą być przyczyną występowania poważnych patologii (zgodnych > > naturalnie z wolnym rynkiem), gdzie ludzie starsi i biedniejsi mogą nie > > otrzymywać nawet dosyć podstawowej opieki medycznej. > > Wydaje mi sie, ze przy obowiazkowym ubezpieczeniu i wolnym wyborze kasy takie > niebezpieczenstwo byloby zminimalizowane. Trzeba wziąć pod uwagę scenariusz opisany przeze mnie powyżej, w którym młodzi i bogaci po prostu ubezpieczają się obowiązkowo na minimalne sumy (są na to sposoby, każdy prowadzący własną działalność gospodarczą wie o tym doskonale). Poza tym, wspomniane przez Ciebie wymogi raczej nie możnaby określić jako komercjalizację KCh. > > Natomiast problem marnotrawstwa funduszy w szpitalach państwowych może być > > całkiem rozwiązywalny. > > Jak? Przeczytałeś artykuł? :) Temat: umowa z administratorem Każdy administrator podpisując umowę z zarzadem wspólnoty musi być traktowany jak każda inna firma z której korzysta zarząd , bo nie jest zarządcą ,wykonuje tylko pewne czynności jak ktoś wspomniał wcześniej (elektryk, sprzątaczka).Co do ceny usługi za administrowanie ,przeważnie (prawie zawsze )jest tak ,że cena jest brana od metra np:o,50zł. Co do tych pieniędzy to logiczne jest ,że zarząd choć nie musi mieć uchwały na podpisanie umowy z adm. to przecież mieszkańcy muszą wiedzieć o tego rodzaju wydatku ,bo raz ,że nie będzie on taki mały ,druga sprawa trzeba uregulować dokładnie sprawę opłaty dla zarzadu.I to właśnie mieszkańcy ustalają wynagrodzenie dla zarządu albo zarządcy(art18) . Jednak w przypadku kiedy zarząd decyduje się na podpisanie umowy z adm.ustawa nie przychodzi tu nam z pomocą gdyż nie ma takiego pojęcia jak adm.W tym przypadku jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest po prostu obniżenie wynagrodzenia zarzadu ,skoro scedował część swych obowiązków na firmę nie może być opłacany jak zarząd który zajmuje się wszystkim.Administrowanie zawiera w swej umowie bowiem bardzo duży zakres pracy ,ale to zależy oczywiście od umowy .Choć porównanie adm .do sprzątaczki ,czy elektryka jest uzasadnione co do zawierania umowy , to jednak zakres ich prac jest zdecydowanie inny .Elektryk jest od elektryki ,tak jak zarząd od zarządzania wspólnotą zgodnie z uwl ale skoro albo z lenistwa albo niewiedzy znajduje sobie pomocnika w postaci firmy adm. ,która to odwala całą robotę za zarząd . Nie może tu być mowy o podwajaniu kosztów zarządu skoro prawnie wybrany zarząd miał przyznane wynagrodzenie a dobiera sobie firmę a ta opłacana jest przez defacto właścicieli. Prawidłowym rozwiązaniem jest ustalenie kosztów opłaty dla zarządu i tego nieszczęsnego adm. z uwzględnieniem pomniejszenia wynagrodzenia dla zarządu .Przecież wynagrodzenie jekie otrzymuje zarząd zgodnie z uwl jest uzasadnione wkładem jego pracy a w przypadku zbycia obowiązków (części )ten nakład pracy jest zdecydowanie niższy. Proszę tu zwrucić jeszcze jedną istotna uwagę na całość sprawy ,znowu analogia do elektryka(coś wam to przypomina?)Elektryk wynajęty jest do spraw elektrycznych i tym się zajmuje ,bo zarząd nie musi się znać na elektryce, ale z pewnością powinien się znać na zarządzaniu wspólnotą i za to otrzymywać wynagrodzenie skoro nie potrafi to niech zrezygnuje z zarządu lub podpisuje umowę z adm. ,ale w takim przypadku niech zrezygnuje z wynagrodzenia ewentualnie właściciele ustalą mu ryczałt związany z kosztami jakie ponosza zcłonkowie zarządu (telefony, dojazdy,podpisywanie przelewów ,kontrola adm.) I to wszystko panowie panie nic innego tu nie wymyślimy.A jeżeli są take wspólnoty ,gdzie właściciele płacą zarządowi gróbe pieniądze , a do tego osobno jeszcze kupę szmalu dla adm.to po prostu albo są bogate albo głupie... Strona 3 z 4 • Zostało znalezionych 165 rezultatów • 1, 2, 3, 4 |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||