Strona Główna
płacą i zabezpieczenia społeczne
płaca netto najniższa
płaca za zwolnienie lekarskie
płaca zasadnicza obliczanie
płaca informatyków
płaca krajowa
Płaca minimlna
płacą radnego
płaca w zarządzaniu
PKP Cena biletu miesięcznego
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adiczek.opx.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: płaca średnia miesięczna





    Temat: Nieplacenie mandatow
    1) nowy rok godz. 10 Szklarska Poreba - pensjonat na samym szczycie gory, na
    ktora nie wjedziesz bez lancuchow snieg i slizga nawierzchnia... zjezdzam w
    lancuchach na miasto kupic kilka prowiantow.. jade 200 metrow niby odsniezona a
    jednak jak dla mnie slizga jezdnia.. wyskakuja panowie w mundurkach i.. 300 zl
    za lancuchy na kolach.. tlumaczenie ze tak droga i tak jest zniszczona i ze
    przeciez gmina badz co badz turystyczna musi sie z takim czyms liczyc nie
    skutkuje. tlumaczenie gdzie mam pensjonat nie skutkuje. mam sciagnac lancucuchy
    nalozyc moeg je dopiero pod gorka gdzie bedzie snieg. ok gdyby nie dziewczyna
    ktora ublagala na nowy rok dostalem 100 zl - nie zaplacilem - zawsze place
    teraz nie - to moj bunt przeciwko zwyklemu chamstwu i szukaniu frajerow.

    2) godz. 22 w nocy trasa ograniczenie predkosci do 70 km na godz. korek za mna
    przede mna jedzie gosc polonezem 40 km na godz. podwojna ciagla linia "zakaz
    wyprzedzania" karnie wszyscy jada za tym jelopem. Jelop jednak daje
    sygnalizatorem ze mam go ominac, jeszcze bardziej zwalnia zjezdza prawie na
    pobocze puszczajac mnie... wyprzedzam go majac 50 na liczniku spokojnie bez
    nerwo.. dwoma kolami mijam linie ciagla.. wyskakuja z krzaka panowie policjanci
    ciag dalszy domyslacie sie.. 300 zl plus pkt - nie zgadzam sie zadam sadu..
    klotnia przy aucie - udowadniam swoja racje... mandat spada do 200 zl za inne
    wykroczenie ale zaplacic mam !!!... bez pkt karnych biore mandat i odjezdam -
    nie zaplacilem do dzis.. jezdze juz 12 lat w swoim zyciu dostalem 4 mandaty 2
    sa nie zaplacone bo buntuje sie przeciw takiemu traktowaniu mnie!!! przez
    mlodych gowniarzy lat 22 - ktorzy po 5 miesiecznym kursie uwazaja ize znaja sie
    na ruchu drogowym lepiej od czlowieka jezdzacego 12 lat robiacego rocznie po
    200 tys km i traktujacego mnie jak przestepce, ktorym nie jestem. Zadam aby
    przyjmowano do policji ludzi, z wyksztalceniem minimu srednim + matura..
    kulturalnymi i znajacymi zasade szacunku do "pracodawcow" bo ja jestem ich
    pracodawca tak jak wszyscu inni podatnicy !!!!!!!!!



    Temat: status polskiego nauczyciela
    status polskiego nauczyciela
    Na kanwie dyskusji o nowelizacji Karty Nauczyciela.
    Nauczyciel w Polsce nie jest szanowany i to w głównej mierze z winy naszych
    władz oświatowych i ich nieustająco radosnej twórczości legislacyjnej.
    Ciągłe zmiany przepisów i zasad funkcjonowania bez sprawdzania u podstaw jak
    to będzie wyglądało "w praniu" i bez godziwego systemu wynagradzania
    najlepszych (motywującego innych do dążenia by im dorównać) powoduje tylko
    frustrację i zwątpienie, że coś się w końcu zmieni.
    Dobrze by było na przykład gdyby pani minister, przed wprowadzaniem swych
    kolejnych, rewolucyjnych jej zdaniem zmian, i narzucaniem dodatkowej
    bezpłatnej pracy polskim nauczycielom, sprawdziła jaki jest status
    nauczycieli w innych krajach europejskich.
    Na przykład we Francji nauczycielowi przyznano
    1/ w jego pensum 1 godzinę za każdą godzinę lekcji w klasie. To znaczy, że
    przy 18 godzinach lekcji, jest to 36 godzin pracy (czyli tyle ile wynosi
    dziś tygodniowy wymiar czasu pracy).
    Ponadto, w tej samej Francji,
    2/każdy nauczyciel- wychowawca klasy - ma dodatkowe wynagrodzenie, bliskie
    jego miesięcznej pensji.
    Do tego
    3/wszystkie posiedzenia czyli np. rady pedagogiczne i rady klasowe są
    płacone dodatkowo.
    4/godziny ponadwymiarowe są wysoko opłacane i stanowią istotną część
    uposażenia.
    I tak dalej, i tak dalej.
    Tym samym nauczyciel francuski zarabia godziwie, to znaczy sporo ponad
    średnią krajową i nie musi się zastanawiać czy stać go na pójście do teatru
    i na zakup innych, niż podręczniki szkolne, ksiazek.
    Na marginesie dodam, że podręczniki każdy nauczyciel otrzymuje za darmo,
    jako tzw. egzemplarze okazowe.
    Wprawdzie we Francji również trudno jest pozbyć się kiepskiego nauczyciela,
    ale za to najlepsi są dostrzegani i specjalnie promowani. Nie są zmuszani do
    dodatkowego (papierkowego) wysiłku by udowodnić, że są najlepsi.
    A jak to jest w innych krajach UE?





    Temat: Na warszawskiej giełdzie zadebiutował fundusz n...
    Ano maluczki ja jestem i kształcony ino trocha, ale Ci powiem o banalnym
    przykładzie warszawskiego rynku nieruchomości mieszkaniowych.

    w połowie 2002r., tj. 25 miesięcy temu 1m kw mieszkania w interesującej mnie
    okolicy Starego Żoliborza, w konkretnym kwartale ulic (chodzi mi też o
    konkretne kilka mieszkań w stanie "do remontu", nie jakieś sufitowe średnie)
    kosztował 4000-4500 PLN, raczej 4500.

    w połowie 2004r. - 2 miesiące temu, 1 m kw tych samych mieszkań, w tym samym
    stanie, kosztował nie mniej niż 5400-5800 PLN (raczej 5500).

    główny wzrost cen dokonał się na przestrzeni 12 miesięcy między połową roku
    2002 a połową roku 2003. W tym wypadku akurat chodzi o mieszkania drogie na tle
    kraju i dość drogie na tle Warszawy. Piszę o transakcjach, o których wiem.

    Policzmy, sam jestem ciekaw:
    5500 - 4500 (jestem, jak widzicie ostrożny w rachunkach) = 1000 PLN.
    procent:
    1000 PLN / 4500 PLN * 100% = 22,2%
    koszty transakcyjne dla duzego inwestora:
    ~4% kupno + ~4%sprzedaż = ~8%maxx
    efekt:
    22,2%-8% = ~14,2%
    czas:
    25 miesięcy = 2 1/12 roku
    roczna stopa zwrotu:
    ~14,2% / 2 1/12 (przepraszam wszystkich, którzy mają Excela i porachowali te
    dyskonta zgodnie z regułami sztuki) =
    6,8 % rocznie po odliczeniu wszystkich kosztów
    gdyby mieć szczęście i wstrzelić sie akurat w ten rok wzrostu wartości, to
    wyszłoby 14% rocznie, co jest dobre nawe dla akcji.
    Działo sie to w czasie, gdy najlepsze lokaty międzybankowe czy obligacje
    płaciły 4 %.

    A nieruchomości nie są obciążone takim ryzykiem spadku wasrtości jak akcje,
    więc ta 3-procentowa premia to by chyba nie było źle?

    Teraz mogą mieć odrobinę lepsze wyniki, bo jeszcze ze dwa lata rynek
    nieruchomości nie ma prawa osłabnąć. I administrując 20 biurowcami też lepiej
    sie zarabia, niż kupując i sprezdając jedno mieszkanie, i to po amatorsku.
    Natomiast oczywistą wadą inwestowania w Polsce w nieruchomości wydaje mi się
    niska płynność. U nas nawet biura i nawet małe firmy zmieniają niechetnie, bo
    strasznie sie trzeba nałazić za formalnościami zmiany siedziby. A co dopiero
    legendarna nieruchawość (zrozumiała dla mnie) Polaków, jeśli chodzi o miejsce
    zamieszkania. Może być trudno spieniężyć Funduszowi nieruchomości w jednym,
    konkretnym roku, a może będzie tak musiał zrobić, bo jest typu zamkniętego.

    Tak czy inaczej w kwestii wątpliwosci co do zarabiania w Polsce na
    nieruchomościach to pdsumowuję:
    kokosów to raczej rozsądnie jest sie nie spodziewać, ale nieruchomości to nie
    tylko mieszkania i nie tylko magazyny po PGR-ach. Mozna na tym te swoje 10%
    rocznie mieć. A to nie te czasy, że z giełdy miało sie 10% miesiecznie!

    Pozdrawiam,
    pepito




    Temat: "Publiczna" szkoła zarabiania
    "Publiczna" szkoła zarabiania
    Od pewnego czasu dyskutuję na liście z ludźmi na temat odpłatności za naukę w
    szkołach niepublicznych, i finansowaniu szkół państwowych.
    Szkoły publiczne dostają od państwa subwencję na ucznia. Wynosi ona różnie w
    zależności od szkoły i miejsca jej położenia. Nie są to jedyne pieniądze tych
    szkół. Nagminnym procederem jast dofinansowywanie szkół przez gminy. Dodatki
    do płac, pokrywanie kosztów remontów itp.
    Jakież było moje zdziwienie gdy we wczorajszych Kulisach (dodatek do Życia
    Warszawy) przeczytałam artykuł p.Anny Szulc pt. "Szkoła zarabiania".
    Niestety dodatek ten nie istnieje w wersji elektronicznej, dlatego pozwolę
    sobie zacytowac fragmenty:

    "Opowieść o bezpłatnej szkole w Polsce to bajka dla grzecznych dzieci....
    (...)zbiera się nielegalne haracze, a w przerwach między lekcjami robi
    nielegalne interesy.

    W Krakowie, w sierpniu, nowo przyjmowani uczniowie kilku szkół średnich
    dowiadywali się ze zdumieniem, że zobowiązani są do opłat wpisowych,
    miesięcznych, semestralnych.

    W Warszawie tegorocznych maturzystów z zespołu szkół przy ul. Szczawnickiej
    postawiono przed wyborem jak z greckiej tragedii. Albo zapłacą za egzamin 350
    zł, albo pożegnają się z egzaminem.

    ...w Krakowie, w szkole podstawowejnr.124 rodziców dzieci zapisywanych do
    zerówki zmuszano do stu zł wpisowego.

    Takich przypadków w artykule jest sporo. Wynika z niego ,że opłaty za komitet
    rodzicielski są nie dość,że obowiązkowe, ale i ich ściąganie przebiega w
    sposób mocno bulwersujący. Wywieszanie list osób które nie zapłaciły z
    dopiskiem ,że oto są młodociani dłużnicy.
    O takich kwiatkach jak kupowanie z funduszu komitetu rodzicielskiego komórek
    dla personelu,lub komputera i kamery dla dyrektorki już nie wspomnę.

    To w końcu jak to jest z tą NIEPŁATNĄ PUBLICZNĄ SZKOŁĄ?
    Jakie są Wasze doświadczenia i opinie?



    Temat: Byle na Zachód (tylko po co?)
    Cześć, Tomek!
    Oj, Tomek, Tomek... Gdzie Ty masz oczy?
    Co Twoim zdaniem powinni robić studenci w czasie wakacji? Odbywać darmowe
    praktyki i całymi dniami kserować dokumenty w jakimś biurze? A może powinni
    odpoczywać, by nabrać sił na nowy rok akademicki, żeby go nie zmarnować i się
    duuuuuuuuużo uczyć, skoro już studiują na tych darmowych, opłacanych z
    pieniędzy podatnikow studiach? W końcu jak się będą uczyć, dostaną stypendium
    (u mnie w instytucie przy odrobienie szczęścia można się załapać na to
    najniższe - 200zł - już przy średniej 4,5...), a może pojadą na Socratesa? A
    może jednak nie dostaną tego stypendium, bo wyrobią się jedynie na 4,45, a na
    Socratesa nie pojadą, bo - jak wiadomo - wcale nie jet on dla najzdolniejszych,
    ale również dla tych bogatszych?
    Tomek! Założę się, że nikt by nie wyjeżdżał, gdyby tu, na miejscu, mógł zarobić
    tyle, ile tam. Wszystkie te wyjazdy udawadniają tylko, jak tu jest biednie.
    Wiesz, trudno studiować i równocześnie pracować, jak w planie widnieje 40
    godzin tygodniowo; trudno się uczyć, gdy się kombinuje, jak by tu wymuyślić
    najtańszy obiad; i trudno się uczyć cały czas! Kino, teatr, rozrywka
    kosztują... Dziwię się, że tego nie dostrzegasz. Wiesz, pracując na Zachodzie
    rzez 3 miesiące, można odłożyć pieniądze na cały rok bezpłatnych studiów. A co
    mają zrobić ci, którzy za studia muszą płacić? A co z dodatkowymi kursami?
    Oj, Tomek, Tomek... Cekam na artykuł o MAgdzie. o tym, jak doszła do wniosku,
    że za 800zł miesięcznie nie wynajmie mieszkania, nie nakarmi dziecka, ni ekupi
    sbie najnowszej książki o ratowaniu ludzkiego życia, bo jej po prostu nie
    będzie na to stać...



    Temat: Prośba do Bebiak i innych fachowców
    bigbrada napisał:

    > Doszedłem zatem do wniosku, że może będzie lepszą alternatywą inny wariant,
    > czyli zakup mieszkania bezpośrednio przeze mnie.
    > Darowizna mamy i taty po 9600 x 2 czyli ok. 38.400 zł.
    > Czy potrzeba do tego jakichś specjalnych druczków z US ?

    Nie, każdą z tych umów (czyli w sumie cztery) spisujecie na piśmie i
    rejestrujecie w US. Co prawda spotkałam sie zt ym, że US czasem nie chce
    rejestrować jak nie ma podatku, ale wiem z własnego doświadczenie, że trzeba
    się upierać bo potem potrafią postawić zarzut, że zawarłeś te umowy kiedy Cię
    wezwali.

    > Czy ich koszt jest ok. 11 zł za sztukę?

    Aaaaa, tego nie wiem. Kiedyś nie płaciłam nic.

    > Czy trzeba te umowy sporządzać notarialnie?

    Nie, absolutnie wystarcza forma pisemna.

    > Rodzice zarabiali i zarabiają ok. średniej krajowej i mieli kilka lokat
    > bankowych więc wydaje mi się, że tu US się specjalnie nie przyczepi.
    > Poza tym mogą otworzyć sobie kredyt odnawialny na ok 7-10 tysięcy.
    > Dodatkowo zawarłbym umowę pożyczki od 2 osób na kilka lat.
    > Np 30 tysięcy na 5 lat i 20 tysięcy na 8 lat.
    > Mieszkanie kosztuje 100 tysięcy.
    > Sam zacząłem oficjalnie pracować dopiero rok temu i mam umowę na czas
    >określony przedłużoną do 31 sierpnia przyszłego roku z dochodami netto ok 900-
    1100 miesięcznie.
    > Wcześniej prowadziłem działalność gospodarczą, ale bez wykazywania większych
    > dochodów. Czy to się trzyma kupy dla urzędników ze skarbówki?

    Pamiętaj o podatku od umowy pożyczki - 2%. Generalnie to się jakoś klei tylko
    te pożyczki... Kwoty spore, a Ty masz umowę na czas określony i niewielkie
    dochody. Jak Ty się utrzymasz za ten ok. 1.000,-zł: żarcie, koszty eksploatacji
    mieszkanka i jeszcze spłata pożyczki. Hmmm, to tak... no, sam rozumiesz co chcę
    Ci tu dać do zrozumienia.
    A jakaś babcia czy dziadek czy rodzeństwo nie może Ci nic podarować? A jakiś
    wujek z II-giej grupy (wujek czy ciotka to rodzeństwo rodziców, nie jacyś tacy,
    na których często mówimy wujku ale wujkami nie są - pamiętaj o tym, i kwota
    niższa coś ok. 7.000,-zł ale zawsze coś).
    Przemyśl to sobie raz jeszcze. Pozdrowionka. B.



    Temat: VW PHATEON - czyli wrażenia z ...
    Dowód ?
    Gość portalu: kierowca napisał(a):

    > Ludzie bogaci nie kieruja sie efektem snoba - to zmien podreczniki od ekonomi.

    He, problem w dowodzie polega na tym, że podręczniki do ekonomii tworzą z
    reguły cienko przędzący jajogłowi teoretycy, którzy nie mają bladego pojęcia o
    potrzebach faceta z kasą, o pojęciu komfortu, bezpieczeństwa szytych na inną
    niż przeciętna miarę. To samo dotyczy samego pojęcia "snobizm". Stąd dowód jest
    trudny i z pewnością inny z kaego punktu widzenia.

    > I wytlumacz nam wszystkim dlaczego Merol S sprzedaje sie w swej klasie
    > najlepiej, a reszta rowniez ten Twoj Pateon

    Powiem tak. Gdybym miał na wolne wydatki (po opłaceniu prądu, chaty, itp.) ze
    20-30 tysięcy miesięcznie, to pewnie nie rozglądałbym się za autem klasy
    niższej ani nawet średniej. Kupiłbym coś lepszego, dlaczego ? Dla mnie
    najważniejszymi kryteriami byłyby: maksymalne bezpieczeństwo i komfort jazdy.
    To wszystko. I nie wydaje mi się to przejawem snobizmu.
    A ty pewnie kupiłbyś krajowego poldka, bo przecież coś lepszego to snobizm.

    Snobizm dla mnie to zjawisko, kiedy np. facet spłacający 20-letni kredyt za
    mieszkanie, mający na głowie żonę i dziecko, bierze drugi kredyt i kupuje np.
    Saab'a S3, a potem się martwi że go nie stać na wakacje. To jest snobizm. I ma
    on niewiele wspólnego z dobrym smakiem i spora kasą, której wielu z polaków
    brakuje.

    > Jesli tego nie wytlumaczysz to nie mamy o czym dalej rozmawiac

    Mam to gdzieś. Zresztą to jest forum, czyli miejsce na monologi i polemikę, a
    nie dialog. Nie zauważyłeś ?

    P.S. Nie mam nic do Saab'a, po prostu pracowałem kilka lat w budynku gdzie na
    dole mieścił się jego serwis i kilka razy miałem okazję rozmawiać z userami tej
    szacownej marki. Zdziwilibyście się jak wielu z nich płaciło ratę kredytu za
    pojazd będącą prawie wysokością jego pensji. No ale opłacało się bo
    przecież "jeżdżę Saabem" ;-)
    Szacunek w stronę Saabowiczów "z prawdziwego zdarzenia".
    Pozdr




    Temat: podatki wprowadzane zadnimi drzwiami
    alfalfa napisał:

    > pro100 napisał:
    >
    > > Alfabeta o czym mówisz? KRUS to dziś dla taksówkarzy głównie i innych bido
    > ków
    > > na 2ha. Zlikwidujesz to cie taryfiarze zadziubią. Pełna składka ZUSowska
    > > właściciela w gospodarstwie 500 ha to ca 10zł/ha i nie ma oczym gadać. Żad
    > en
    > > koszt. Nawozy ca 500 zł/ha, sr ochrony 400 zł/ha, kwalifikowany mat siewny
    >
    > 200
    > > zł/ha. Dane przybliżone dla pszenicy - wydajność 5-7 t/ha. Tak, że przesta
    > ń
    > > bredzić facet.
    >
    > KRUS do likwidacji, przecież to oczywiste (i może wreszcie podatek
    dochodowy).
    > Dlaczego rolnik ("rolnik") ma być inaczej traktowany niż inny rodzaj
    > działalności gosp.

    Podatek dochodowy w rolnictwie? To cie wycałują. teraz jest rolny, płacisz od
    hektara i nie ma zmiłuj się bo rok na stratach (pogoda). A na KRUS to dziś
    głownie TARYFIARZOM zależy i parohektarowym.

    Z tą składką "pełną" to nie rozumiem o co Ci chodzi -
    > 500hax10pln/ha=5000pln - rocznie, miesięcznie, kwartalnie?? Ta wydajnośc to
    tez
    >
    > zdaje się trochę niższa - 3-5t/ha,

    piszę o tych 350tys gospodarstw TOWAROWYCH, tu na Pomorzu wydajności 5-7 t/ha
    to norma, a klimat i gleby dla pszenicy nienadzwyczajne. Wielkopolska,
    lubelskie powinno być więcej. Średnią ci robią drobni z wydajnościami 1,5-2,5
    tony. Nic nie wkłada i nędznie zbiera.

    zależy zresztą gdzie, w jakiej części
    > Polski. Koszt pracy niższy, koszt energii niższy no i podobno jakośc żywności
    > wyższa. Chyba da się sprzedać a ceny nie będą aż takie bardzo różne - zresztą
    > kto to wie jakie będą? Są tacy co kupują to co najtańsze. Ja się kieruję
    > jakością (w tym przypadku smakiem). Będę wierny polskim produktom.

    Kosztem pracy możemy konkurować, energii (paliwa "rolnicze" barwione w UE) nie.
    Podsumowując poziom dopłat i sposób rozdzielania zlikwiduje rolnictwo towarowe
    (o czym NIEKTÓRZY negocjatorzy z UE z pewną nieśmiałością półgębkiem wspominali)
    natomiast utrwali, wzmocni rozdrobnienie ziemi. Już wielu zastanawia się nad
    kupnem kilku ha (niechaj leży) i kasowaniem dopłat do hektara. A podaż pewnie
    będzie.



    Temat: czy powinnam wystąpić o alimenty?prosze o rade
    czy powinnam wystąpić o alimenty?prosze o rade
    Witam:-)
    Mój post będzie napewno trochę długi,chciałabym się Was poradzić bo nie wiem
    co mam robić w mojej sytuacji.Zacznę może od początku tak po krótce.
    Zaszłam w ciąże w wieku 16 lat.Przed ciążą w domu rodzinnym nie było za
    wesoło,ciągłe awantury rodziców,ojciec agresywny bił często matkę.Tak się
    stało że poznałam faceta z którym obecnie jestem.Był dla mnie dobry i
    jest.Ojciec wyrzucił mnie z domu.Zamieszkałam tu z moim M i urodziłam
    dziecko.Z początku rodzice przyjeżdżali do mnie,choć z ojcem spotkania nie
    należały do najlepszych.Kiedy zaczęły zbliżać się moje 18ste urodziny wszystko
    zaczęło się walić.Rodzice nie przyjechali na chrzest małego,ojciec przestał na
    dobre przyjeżdżać i dzwonić, matka też.Międzyczasie przeprowadzili się do
    nowego dwupoziomowego domu.Ja od nich nic nie dostałam.Przez te 2 lata nie
    pomagali mi finansowo.Od czasu skończenia 18 lat nie interesują się mną
    wcale.Jest mi ciężko finansowo,ponieważ M płaci alimenty na swoje
    dzieci,zadłużyliśmy się w Spółdzielni,zaciągnęliśmy pożyczki.Poprostu nie jest
    wesoło.Ledwo starcza na podstawowe rzeczy.Rodziców nie interesuje to jak
    mieszkam czy mam co jeść.Poprostu nie istnieję dla nich można tak to
    nazwać.Przez cały ten okres czasu nie zawaliłam ani roku szkoły.Idę swoim
    rocznikiem i w terminie kończę szkołę.Nawet mam dobre wyniki-na koniec II
    klasy średnia 4,0.Niestety nie mam pieniędzy na opłacenie szkoły(wiszę już
    540zł).Od września przyjdą nowe opłaty, kupienie książek, jakiś materiałów na
    maturę a ja nie mam żadnych pieniędzy aby to pokryć,Nie jest to możliwe z
    pensji M bo ledwo teraz idzie,Od września przyjdzie żłobek dla małego i znów
    kolejna opłata miesięczna.Moich rodziców to nie interesuje.Uczę się w szkole
    dzinnej,nigdy też nie pracowałam bo dziecko i szkoła mi na to nie pozwoliły.Na
    O.P.S nie mam co liczyć bo będą kazali mi wystąpić o alimenty na siebie od
    rodziców.Ja od pewnego czasu zastanawiam się czy nie założyć im sprawy
    alimentacyjnej.Mam wiele wątpliwości bo potem stosunki nasze będą jeszcze
    gorsze.Ale oni nigdy nie poczuwali się do obowiązku utrzymywania mnie od czasu
    tych 2óch lat.Poradźcie co zrobić???
    To nie jest żadna kwestia zemsty na nich,poprostu nie mam się z czego utrzymać
    i opłacać wydatków związanych ze szkołą.Poradźcie bo jestem na rozdrożu...:-(



    Temat: echo investmant
    wygląda na to, że byliśmy zainteresowani tym samym mieszkaniem. Koszt remontu w
    wysookosci 9 000 USD (płatnych z góry przy zakupie) skutecznie nas jednak
    odstraszył. Sądziliśmy, że za taka kasę mieszkanie będzie jak z bajki. Niestety
    rzeczywistość okazała się okrutna. Panele "bukowe" po 19.90 za metr2 w całym
    mieszkaniu i jak piszesz - stare szafki i urządzenia. Zapomniałeś tylko o
    łazienkach. Wymieniona armatura (średniej jakości), ale glazury pozostają wg
    wzorów sprzed kilku ładnych lat i w dodatku nieco zuzyte przez poprzednich
    lokatorów. No i jeszcze ta stara, rozlatująca się szafa w przedpokoju. po
    prostu luksus!!!! Ale wbudowana. Aha, jeszcze drzwi, które wg jednych miały być
    wymienione, wg innych przedstawiecieli firmy - wymianie podlegały tylko
    ościeżnice. Sorry, tam trzeba włożyć następne 9 000,00 USD, żeby to wszystko
    wymienić i poczuć luksus mieszkania w lokalu za jedyne 5000,00 zł miesięcznie.
    po prostu tanioszka. Sądzę, że lepiej i ładniej są wykańczane mieszkania
    komunalne, które daje się ludziom za darmo. Wyłudzanie 35 000 zł za remont,
    którego się nie chce - to lekka przesada. Argumentacja pracowników firmy Echo,
    że mieszkanie jest po cenach promocyjnych w stosunku do wczesniejszych lokali
    to zwykła obłuda, ponieważ tamte lokale w chwili sprzedaży były nowe. Ta cena -
    to żadna promocja tylko nieco zawyżona cena mieszkania używanego. Myślę, że
    byłeś tym Klientem którym nas straszono. W sensie - jeśli nie decydujecie się
    teraz- to czeka ktoś, kto natychmiast wyciąga kasę i płaci. Okazało się, że ten
    ktoś też umie liczyć i nie jest niewidomy. Do dziś mieszkanie stoi
    prawdopodobnie puste, choćpodawane przez ECHO informacje na ten temat są
    rozbieżne. Podobnie - z drugim mieszkaniem, które jednego dnia było 2 razy
    sprzedane a pod koniec urzędowania pracowników ECHO - było wolne. Jestem tylko
    ciekawa, czy byliśmy jedynymi zainteresowanymi super "luksusowym" apartamentem
    na Zeusa, czy było ich więcej. Jeśli tak - niech napiszą. Sposób prowadzenia
    rozmów z potecjalnymi klientami pozostawiam bez komentarza.




    Temat: [ Łódź ] Komunikacja miejska wychodzi za miasto
    [ Łódź ] Komunikacja miejska wychodzi za miasto
    Od 1 stycznia w Łodzi natąpią 2 zmiany.

    Pierwszą zmianą jest przedłużenie miejskiej linii 78 (Plac Wolności-Teofilów)
    do Aleksandrowa Łódzkiego. Trzeba napomnieć,że do początku lat 90-tych do
    Aleksandrowa kursoał tramwaj linii 44...Tramwaj został zastąpiony PKSem (bo
    miał być ekonomiczniejszy,praktyczniejszy etc. etc.)

    Jednakże radni Aleksandrowa zdecydowali o podpisaniu umowy z MPK Łódź. W
    związku z tym będą tam dojeżdzały wyznaczone kursy (od godziny 6 do 17 średnio
    co 15 minut; pierwszy autobus o 4 z minutami, ostatni po 22) linii 78, a
    dodatkowo w nocy ma zostać przełużona tam linia 151 (przejeżdza wzdłuż przez
    miasto, kursuje co 20 minut)-wszystkie kursy. Tens tan ma być obserwowany
    przez pierwsze 2 miesiące,dalej mogą nastąpić zmiany..podobno.

    Aha-ciekawostką jest,że...nie będzie różnicy w cenach biletów. Migawka (bilet
    miesięczny) do Aleksandrowa oraz pojedyncze bilety będą według stawek w
    mieście Łodzi,czyli tak,jakby w ogóle nie było wyjazdu poza miasto.
    (normalna migawka na wszystkie linie: 88 złotych; półgodzinny bilet,normalny:
    2,2 zł)

    Drugą zmianą jest zastapienie linii 41 do Pabianic wydłużoną trasą miejskiej
    linii 11 (wyznaczone kursy). Jednakże niewiele wiadomo o tej zmianie,pomimo
    zbliżającej się zmiany

    Dla zainteresowanych:
    o linii 78: forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=391&w=8546354&a=9855082

    o linii 41 (i 11): forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=391&w=9856047




    Temat: Dzieci Ulicy
    wreszcie !!!!!!!!!!
    Gość portalu: lady_hawk napisał(a):

    > Ktos mi zwrocil uwage, ze tutaj, w osrodkach Markotu nie chodzi o
    > dobroczynnosc. Bo dobroczynnosc konczy sie zwykle na daniu 5 zlotych z
    > komentarzem: tylko prosze te PIEC ZLOTYCH gospodarnie wydac. Dochodzi jeszcze
    > dobre samopoczucie "dawcy" po.

    100% słuszności

    > Osrodki Markotu oparte sa na partnerstwie. Potrzeby maja ogromne, bo kazdy
    > zaczyna od zera. Ale wszystko, prawie co maja to rozmnozone po tysiackroc
    > darowizny, bo zostala dolozona do nich CIEZKA PRACA.

    czyja ???? tych co pomagają???

    > Prosze nie dywagowac ile i komu dawac. Oraz "czy". Ja twierdze nie dawac za
    > darmo. Nie dawac "w piach", bo wszystko wsiaknie i nie bedzie sladu.

    czyli nie dawać!!!!!!!

    > Czyz wyciagniety z nalogu czlowiek nie jest tak bezbronny jak noworodek?
    TYle,
    > ze on ma na przyklad 49 lat. Zaczyna zycie jeszcze raz.

    o ile nie ciagna sie za nim długi - skrzywdzona rodzina , ofiary itp.!!
    wielu by chaciało "grubą kreskę " i od nowa ale to łatwizna!!!

    > Jak ja daje te zlowtowke, czy piec, to nich bedzie i na wisniowke, daje z
    > nadzieja, ze darowuje godzine, trzy. Czas, w ktorym w zyciu tego czlowieka
    cos
    > moze sie zdarzyc, co zmieni jego los. Bo nie umiem dac wiecej.

    ja programowo nie daję - setki!!!!!!! razy proponowałem pracę - kilka osób
    przyszło - nikt na drugi raz (płacę wg srednia krajowa miesieczna ;180h=ok 12
    zł - podatki - na rekę ok 8 zł - za proste prace fizyczne np sprzatanie,mycie
    okien)- oni chca sie napić za Twoje - moje a nie na napicie zapracować drobna
    różnica !!!!!!

    picie, ćpanie to nałóg ale czesto z wygody. Ja np. nie mam na nie czasu bo
    pracuję!! tez bym chetnie usiadł i niech inni za mnie sie martwią - to wygodne.
    Ale jesli ktos dokonał tego wyboru to musi liczyc się z tym, że ci co daja
    dadzą tyle ile chcą a nie tyle ile potrzebują ci co biora!!! Potrzeby
    biorących są nieskończone!!! Nie widze powodu by w tym czarcim kręgu brać
    udział i tak uważam że okrada mnie państwo - i



    Temat: Przedluz zycie- nie rozmnazaj
    nxa napisał:

    > Nie ma się co pieklić. Okaleczać zwierząt też. Miałem do czynienia z paroma
    > kastratami. Lepiej sprawić sobie japonską zabawkę, albo taniej pluszaka.
    Trzeba
    >
    > ludziom uświadomić, że oprócz frajdy z posiadania zwierzaka to koszty i
    > obowiązki oraz wiele problemów.
    > Mam psa, ostatniego z miotu, którego nie zdążył pewien prostak utopić w
    > wiadrze. Kosztuje mnie średnio 200 zł miesięcznie. Jak wybieram się na urlop,
    > to zbieram ogłoszenia i dzwonię. Rozmowa jest krótka:
    > - dzień dobry, mam dużego psa
    > - nie przyjmujemy z psami
    > - dziękuję, do widzenia.
    > W minutę trzy rozmowy - wspaniale nieprawdaż. Płacę podatek, sprzątam po
    > kundlu, łażę gdzieś poza miastem aby się wybiegał i nikomu nie przeszkadzał.
    > Wiem do czego służy smycz i kaganiec a Ty proponujesz zrobić z niego kalekę.
    > Wyjaśnienie "zalet" kastracji na wspomnianej stronie jest bez sensu.

    To jest rzeczowa dyskusja, argumenty typu 'kaleka' i zalety zabiegu to bezsens.
    Kaleka zwierzak to juz dawno jest, od momentu kiedy go czlowiek udomowil,
    ubezwlasnowolnil. Uwazasz,ze smycz i kaganiec nie jest wiekszym 'okaleczeniem'
    czy tez tlumienie w nim na sile najsilniejszego instynktu prokreacji, ktorego
    skutkiem sa wlasnie choroby. Pozyjemy, zobaczymy jesli staniesz w obliczu-
    samiec nowotwor jader - smycz i kaganiec niezda sie na nic. Tak, wiem, jest
    takie powiedzenie niestety prawdziwe 'madry Polak po szkodzie'. Nie bede Ciebie
    przekonywala wiecej, bo ty wiesz lepiej, szkoda tylko,ze nie ty przekonasz sie
    o tym co ja tu pisze tylko zwierzak, szkoda. Nie ja to wymyslilam od
    wielu,wielu lat robi sie te zabiegi na zachodzie, jest to rutynowy, normalny
    zabieg dla zdrowia zwierzat.Czlowiek chce chociaz w czasci naprawic wlasnie to
    okaleczenie zwane 'UDOMOWIENIEM'.Robia go lekarze weterynarii, ktorych zadaniem
    jest ratowanie zycia zwierzat, czyzby robili to wbrew temu do czego sa
    powolani?
    pozdr.
    > Pzdr




    Temat: Doradztwo finansowe Efect - ktoś zna ich?
    No to popatrzcie "fachowcy" z Efect i innych "doradztw" jaką beznadzieję
    wciskacie ludziom. Opieram się na waszych obliczeniach:

    > Opłaty masz w OWU ale skoro tak trudno do nich zajrzeć to już przybliżam:
    > opłata za zarządzanine 1,95% rocznie co w stosunku miesiąca w 1 roku daje 3,9 zł
    > opłata od administracji to 11,50 zł
    > opłaty wstępnej dla 200 zł NIE MA na subkoncie składek regularnych
    > Opłata wstępna występuje na subkoncie składek dodatkówych a takowych nikt nie
    kazał Ci płacić
    > czyli razem mamy: 3,9 zł + 11,50=15,40 200-15,40=184,6

    Każda wpłacona składka 200zł jest obarczona opłatą 15,40zł, co stanowi 7,7%!!!
    To ma być korzystne? Zakładasz, że zarabiasz na funduszach średnio 15%, a
    oddajesz 7,7% na wstępie Czyli żeby być na zero(!) twój fundusz inwestycyjny
    musi odrobić 8,3%. Same opłaty wstępne to (w ciągu 25lat) utrata zysku ponad
    30000zł (licząc z podatkiem belki).
    Faktem jest, że jeżeli ktoś potrafi przewidzieć ruchy na rynkach i w porę robi
    konwersje to może zarobić więcej. Ale osoba o takim stopniu świadomości nie
    potrzebuję żadnego pseudo-doradztwa, a tym bardziej wysokomarżowego unit-linka.
    Nie ma gotowych złotych interesów. Jeśli ktoś wierzy, że jakiś doradca "bez
    wynagrodzenia" będzie przez 30 lat opiekował się jego finansami to jest na
    poziomie przedszkolaka. Cała ta doradczość jest mocno groteskowa. Oto ludzie,
    którzy mają wolnych środków 250zł miesięcznie uwierzyli, że stać ich na
    indywidualnego doradcę finansowego, który swoją oświeconą wiedzą ubije DLA NICH
    złoty interes. A najlepsze jest to, że sami "doradcy" w to wierzą.
    Już nawet nie mam siły się z tego śmiać.
    Pozdro




    Temat: oferty prac - Czechy
    oferty prac - Czechy
    Firma LACH s.r.o. i firma GALL s.r.o. w chwili obecnej dysponują następującymi
    ofertami pracy:

    Praca w Mladej Boleslav i Kvasinach na linii produkcyjnej Skody. Różne
    stanowiska pracy.
    [Średnie miesięczne wynagrodzenie wynosi od 14 000 KČ ( tj. ok. 2000 PLN netto.)
    Możliwe są również nadgodziny - 80 KČ /godz (ok. 11 PLN netto /godzinę)]

    Praca w fabryce opon MITAS w Pradze na linii produkcyjnej. [Wynagrodzenie wynosi
    od 13 000 KČ (podstawa, - ok. 1750 PLN netto) do 19 000 KČ (ok.2610 PLN netto)]

    Praca dla kierowców autobusów w Pradze. Kursy autobusów, krótkich i przegubowych.
    [Wynagrodzenie wynosi od 3, 500 PLN przy normalnych godzinach pracy - 172,5
    godz./m-c,
    + możliwe nadgodziny. Praca jest w systemie dwuzmianowym,

    OFERUJEMY:
    Pracę w stabilnej firmie
    Zatrudnienie na podstawie umowy o pracę (firmy płacą składki
    emerytalno-rentowe, które
    są zaliczane do stażu emerytalno rentowego w Polsce, oraz składki do Urzędu
    Pracy, co
    oznacza, że okres pracy w firmie zalicza się do otrzymania zasiłku dla
    bezrobotnych w Polsce)
    możliwość długoterminowego zatrudnienia
    możliwość pracy w godzinach nadliczbowych
    bezpłatne zakwaterowanie
    ubranie robocze oraz środki ochrony osobistej
    przyuczenie do zawodu

    WYMAGANIA:
    gotowość do pracy zmianowej
    w przypadku zawodów specjalistycznych takich jak ślusarz, spawacz, itp.
    wymagane jest
    wcześniejsze doświadczenie zawodowe, czy też wykształcenie kierunkowe
    (na stanowiskach związanych z pracą przy linii produkcyjnej doświadczenie
    zawodowe nie jest wymagane)

    Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy lub telefoniczny.
    KONTAKT:
    Łukasz Głośny
    Przedstawiciel firmy LACH s.r.o i GALL s.r.o
    tel. 603 374 984
    e-mail: lach.rekrutacja@gmail.com



    Temat: Ach, ci Polacy! Kompetentni i chętni
    A ja teraz pisze z Anglii, gdzie pracuję
    Jestem tu juz 7 m-cy. Załatwienie pozwolenia na pracę i znalezienie pracy
    zajęło mi ponad poł roku. Koszt tez nie był niski

    A oto jak przedstawiają sie realia życia tutaj (Bournemouth, południowe
    wybrzeże):

    -Zarabiam 4.55 na godzine + napiwki ok 15-20 funtów tygodniowo (pracuję średnio
    40h tygodniowo, czasem wiecej czasem mniej)
    -Średnio płacę 13 funtów podatku National Insurance na tydzien
    -Do tego płace podatek dochodowy średnio 20 funtów na tydzien
    -Na moje szczęście zakwaterowanie i wyzywienie (bardzo kiepskie, ale jest)
    zapewnia hotel - 22.75 funtów na tydzień (są do wynajęcia pokoje jakieś od 50
    funtow za tyg. bez wyżywienia czy opłat za prąd światło wodę)
    -Założyłem sobie linię telefoniczną, za którą płacę 13 funtów miesięcznie +
    rozmowy
    -Założyłem sobie internet za który płacę 16 funtów miesięcznie
    -Na początku pobytu kupiłem sobie komputer, wieżę, rower, gitarę i inne
    przydatne drobiazgi

    Z tymi wydatkami i z tymi zarobkami udało mi się odłożyć przez te 7 m-cy blisko
    4.000 funtów. Ostatnio zafundowałem sobie 3-dniową wycieczkę do Edynburga
    (przelot samolotem) a juz za miesiąc mam zaplanowaną drugą (również samolotem)
    do Dublina w Irlandii.

    No i teraz pewnie co niektórzy mają rebus jak przy tak niskich zarobkach można
    się tak "Ustawić". No więc odpowiadam: można, jeśli prowadzi się w miarę
    oszczędny tryb życia, jest się zaradnym i ogląda się każdego funta z dwóch
    stron zanim się go wyda. Wszystkie rzeczy które były mi potrzebne i które w
    zupełności zaspokajają moje potrzeby kupiłem w second-hand'ach. Nie włóczę sie
    po pubach i dyskotekach, aczkolwiek czasem wyjde gdzieś ze znajomymi. Koszty
    życia i zabawy są tu drogie, a większość osób z którymi pracuję to
    obcokrajowcy, bo Anglicy nie chcą się babrać w takiej robocie (pracuję w hotelu
    dużej sieci). Jeśli ktoś zamierza pdjąć pracą w hotelu, to przestrzegam przed
    dużymi sieciami. Znacznie lepsze są mniejsze rodzinne hotele (moja kolezanka
    jest w pobliżu York'u i płaci za super zakwaterowanie i wyzywienie poniżej 20
    funtów).

    Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, celem mojego pobytu w Anglii jest na
    pierwszym miejscu język (praca w hotelu niestety nie sprzyja szlifowaniu
    umiejętności, mimo iż pracuję w restauracji i mam stały mniejszy lub większy
    kontakt z klientami). Na drugim jest dopiero kasa. To co odłożyłem do tej pory,
    i to co uciółam jeszcze przez najbliższe planowane 4 m-ce starczy mi na
    dokończenie studiów (choćby nawet miały być płatne) i godne życie studenckie
    przez najbliższe 2 lata. Jak ktoś ma jakieś pytania to niech pisze na adres
    prysznic2000@poczta.onet.pl - chętnie odpowiem, jeśli tylko będę potrafił.

    Pozdrawiam i życzę powodzenia wszystkim planującym wyjazd w poszukiwaniu pracy.
    Krzysiek



    Temat: Kto to powiedział?
    +++Ignorant ignoruje, ignoruje...
    Gość portalu: +++Ignorant napisał(a):
    m.in. (...)
    > Okazuje się, że obniżanie podatków powoduje wzrost wplywów do budżetu...
    > Aby to wyjasnić nieco rozważań:
    > 1.Gdy damy stopę podatków 0% PKB to wpływy do budzetu będą 0
    > 2. Gdy damy stopę 100% to wpływy też będą 0 bo rownież nikt nie będzie
    płacił...
    > 3. Gdy poruszamy się od zerowej stawki w górę( podnosimy podatki) to wpływy
    > rosną, bo zaczynamy je zbierać...
    > 4. Gdy poruszamy się od 100% w dół, to wpływy zaczynają rosnąc, bo ludzie
    > zaczynają je płacić...
    > 5. Zakładamy, że zależność wpływów od stopy podatku jest funkcją ciągłą, bo
    gdy podatek wynosi 5% i zwiększymy go do 5.1% to wpływy też prawdopodobnie
    wzrosną o 0,1%, bo tak małej różnicy nikt nie zauważy i zapłaci...
    > 6. Gdy podatki będą wynosiły 90% i dalej będą wzrastały to coraz mniej ludzi
    > będzie chciało pracować i wpływy spadną, bo kto lubi pracować za darmo..?
    > 7. Zatem istnieje gdzieś maximum wpływów budżetowych!
    > Tymi zagadnieniami zajmował się Laefer i oszacował, że maximum wpływów
    > podatkowych jest ok 17% przy równej stopie podatkowej: jeden próg...
    > Teraz kilka krajów okazało się odważniejszych i wprowadziło stawki rzędu 12,
    > 13, a nawet 10% i nastąpił tam boom gospodarczy i wpływy wzrosły!
    > Do tych odważnych krajów zalicza się Rosję, Łotwę, oraz IRLANDIĘ, więc nie
    jest prawdą iż człokostwo w UE sprowadziło na zieloną wyspę koniunkturę, ale
    właśnie pójście pod prąd zaleceniom unii...
    > Podoną kombinację wykonał Kołodko, bo abolicja na poziomie 12% być może jest
    > testem przed radykalną obniżką stopy % podatku dochodowego i oby tak było!
    > Pozdrawiam!
    > Ignorant
    > +++
    ******************************************************************************
    Zauważam niestety Ignorancie z plusami twoją niezwykłą IGNORANCJĘ w zakresie
    FAKTÓW.
    O wiele lepszy jesteś w sferze POBOŻNYCH ŻYCZEŃ.
    Tak się bowiem składa, że w Polsce, tak jak i na całym świecie zdecydowana
    większość ludzi zmuszonych do zarabiania na życie, to PRACOWNICY NAJEMNI, czyli
    pracujący w zamian za PENSJĘ.
    Jednocześnie informacje dotyczące wysokości płaconych podatków pokazują, że w
    Polsce ok. 80 proc. płatników podatku PIT w skali 40 proc., to biurokraci
    najwyższego szczebla, zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym.
    I zastanów się teraz, ile miejsc pracy stworzył np. idol "liberałów" polskich,
    p. Leszek Balcerowicz, który zarabia ok. 35 tys. zł miesięcznie?
    Dzisiaj, kiedy płaci (formalnie) 40 proc. podatek od dochodów osobistych,
    zostaje mu "na czysto" około 21 tys. zł.
    I co, p. Balcerowicz inwestuje tę kasę w jakieś przedsięwzięcia gospodarcze?
    - Guzik, jeśli mu coś zostaje, to kisi to "coś" na lokatach w państwowe papiery
    dłużne. Mogę się założyć. A że to p. B. ustala stopy procentowe...
    Na to, żeby wyliczyć średnią statystycznie płacę krajową (około 2 tys. zł
    mies.) do p. Balcerowicza trzeba dołączyć siedemnastu ludzi zarabiających na
    poziomie najniższym (ok. 760 zł/mies.).
    To jedno wyliczenie.
    Z innego wynika, że w skalę 40 proc. "wpadają" dopiero ludzie UZYSKUJĄCY
    OSOBISTE DOCHODY w wysokości ok. 6 tys. zł miesięcznie (i to tylko od nadwyżki
    nad 30 proc. skalą, czyli p. Balcerowicza potraktowałem wyżej niezwykle hojnie
    przypisując mu konieczność zapłacenia podatku w skali 40 proc. od całego
    dochodu).
    Weż sobie Ignorancie plus plus plus tabelę skal podatkowych, choćby z zeszłego
    roku i policz, ile z kasy zaoszczędzonej przez podatnika podatku od dochodów
    osobistych (np. przy zmniejszeniu skali np. z 40 na 30 proc.) można
    zainwestować w cokolwiek. Dzięki obniżeniu stawek oczywiście.
    Spróbuj może zaplanować za tą kwotę jakąkolwiek inwestycję. Uprzedzam, że
    powinieneś zaczynać od dochodów w wysokości ok. 20 tys zł miesięcznie
    pzdr, G_rz




    Temat: Nowy PT Cruiser w USA 36 000 PLN !!! - silnik 2.4
    > nie chodzi mi o tak skrajne rozwiązania jakimi raczy sie np francja.
    > chodzi mi o to, że jeśli "źle" się urodzisz to nie znaczy że masz na zawsze
    > przesrane bo np nie stać cie na studia. równy start. zabezpieczenia socjalne
    > powinny dotyczyć wszystkich, nie tylko tych, których na to stać. w USA jest
    > lepiej niż w europie jeśli ci sie noga nie powinie.

    Ależ drogi Joe, w USA jak komuś się chce to po pierwsze może:

    - pracować i studiować jednocześnie
    - jak jest dobry to dostać granty na studia
    - może zawsze wziąć kredyt

    Sądzę, że jak ktoś nie urodził się zupełnym nędzarzem to łatwiej mu się wybić
    niż w Europie, a jak ktoś się urodził zupełnym nędzarzem to niestety w Europie
    też nic nie zrobi bez odrobiny szczęścia.

    > gdyby nie płąca minimalna to mógłbyś mieć problem z zarobieniem aż tylu
    > pieniędzy. bo niby czemu więcej, jest wolny rynek, nie ty to będzie
    głodniejszy
    > pracował.

    Ja jakoś mimo istnienia pracy minimalnej, na Stacji Shella zarabiam znacznie
    więcej niż ona wynosi więc chyba sam widzisz, że twoje rozumowanie nie trzyma
    się kupy.

    Zarobki zależą tylko i wyłącznie od podaży i popytu na pracowników na rynku -
    jeśli tak jak w USA ten popyt będzie ogromny bo powstają tysiące firm, to
    pracodawca musi zapłacić mi więcej bo inaczej przejdę do konkurencji.

    Płaca minimalna to chore pojęcie, którego nie rozumiem. Jeśli ja będę miał
    firmę, będę pracodawcą to z mojego budżetu będzie wynikało ile mogę przeznaczyć
    na płace, a wpływa na to będzie miała tylko moja rentowność oraz ilość
    dostępnych pracowników na rynku.

    Zapewniam cię, że mimo bezrobocia w PL są ludzie, którzy zarabiają znacznie
    więcej niż płaca minimalna, więc twój wywód "dlaczego więcej" jest bez sensu.
    Jak widzisz są inne czynniki, które sprawiają "dlaczego więcej".

    > gadasz jakbyś był
    > włascicielem tego shella.

    Doceniam, że właściciel Shella potrafił zbudować taką firmę. Kiedyś może sam
    będę właścicielem firmy i co w tym złego? Też będę chciał mieć jak największy
    zysk. To będzie jedyny motyw mojego działania.

    > drogi sobie sam zbudujesz i odsnieżysz (wiem, dziurawe i słabo odsnieżone ale
    > i
    > tak mase pieniedzy kosztują), za szkołe dzieciom zapłacisz

    Jak drogi będą prywatne i będzie konkurencja na rynku firm, które je obsługują
    to zapłacę. W tej chwili jeśli miesięcznie wydaje 1000 PLN na paliwo, to 700
    PLN teoretycznie z tego na drogi. Za 700 PLN miesięcznie to by na pewno
    prywatna firma utrzymała je w stanie idealnym.

    zanim takie cos
    > podpiszesz zwróć chociaż polsce co wydała na twoją edukacje, na leki dla
    twojej
    >
    > rodziny itd.

    Zanim zaczniesz mi wypominać, że mam coś "zapłacić" to zastanów się trochę.
    Ukończyłem prywatną uczelnię i prywatną szkołę średnią. Za szkołę średnią
    zapłaciła mi rodzina, na studia sam wziąłem kredyt, który już spłaciłem. W
    czasie studiów pracowałem. Co do "leków dla mojej rodziny" to nikt z nich nie
    korzysta, ilekroś kupuje leki to płace po paręset złotych więc nikt do nich
    raczej nie dopłaca. Dodatkowo dowiec się co to był "domiar" dla prywatnej
    inicjatywy za komuny i wiedz, że to moja rodzina utrzymuje państwo raczej (wraz
    z tysiącami innych podobnych rodzin) a nie na odwrót. Podatki które płacą
    starczają pewnie żeby socjaliści kupili głosy kilku innych "rodzib"
    nastawionych roszczeniowo i nie mających inicjatywy.

    > marzy mi się taki kryzys u nas jak mają niemcy, serio. z ich biurokracją
    > włącznie. nie patrz tylko na pkb.

    To że siedzisz po uszy w bagnie to nie znaczy chyba, że chcesz stać w bagnie po
    kolana skoro można się opalać na leżaku na brzegu bagna.

    > również wietnam, zatoka świń. w iranie to ameryka obaliła szacha. zaś im
    kurde
    > nie wyszło, znowu fundamentalisci władzę zdobyli. husajna kochali kiedys,
    > sprzedawali mu bron na kurdów, tez kurde nas nie polubił. gdzie wtedy były
    > hasła o wolności i demokracji?

    A gdzie byli wtedy lewicowcy i co wogle dobrego dokonali bo ameryce udało się w
    kilku miejscach a w kilku innym nie. A wam?



    Temat: Unia Europejska
    Tu trochę o zarobkach
    Polska: Pensje z trzeciej ligi
    (Dziennik Polski/PP /2004-03-25 10:57:00)

    Obywatele krajów przystępujących do Unii Europejskiej zarabiają kilkakrotnie
    mniej od mieszkańców obecnych państw członkowskich – pisze „Dziennik Polski”.

    Tuż przed rozszerzeniem Unii Europejskiej gazety pełne są spekulacji na temat
    podwyżek cen, które czekają nas po 1 maja. „Dziennik Polski” dla odmiany zajął
    się sprawą naszych zarobków.

    Jak pisze gazeta, Polacy spodziewają się, iż jako obywatele kraju należącego do
    Unii Europejskiej będą zarabiali znacznie więcej niż dotychczas. Potwierdzają
    to przytaczane przez dziennik sondaże. Wynika z nich, że Polacy liczą na to, iż
    wzrost ich wynagrodzeń sięgnie niemal 60%.

    Niestety, proces wyrównywania płac między obecną „Piętnastką” a krajami do niej
    wchodzącymi trwał będzie znacznie dłużej niż sądzimy – ocenia dziennik.

    Z danych zebranych przez gazetę wynika, że należymy do pariasów Europy.
    Świadczą o tym, chociażby nasze stawki płacy minimalnej. W Luksemburgu sięga
    ona 1400 euro miesięcznie, w Holandii przekracza 1200, w Belgii, Francji,
    Wielkiej Brytanii, Irlandii - 1000, natomiast w Polsce wynosi zaledwie
    równowartość 200 euro.

    Jak pisze dziennik, w gorszym od nas położeniu znajdują się jedynie mieszkańcy
    Czech, Estonii, Litwy, Słowacji i Łotwy, a także Turcji, Rumunii oraz Bułgarii.
    Spośród państw przystępujących 1 maja do UE najwyższą płacę minimalną
    gwarantują przepisy obowiązujące na Malcie - 535 euro. To nieco więcej niż w
    Hiszpanii (526 euro) i w Portugalii (416), którą wyprzedza pod tym względem
    także Słowenia (451). Warto dodać, że w kilku krajach, m.in. w Niemczech i
    Austrii, pojęcie płacy minimalnej nie istnieje.

    Podobnie wygląda sytuacja, jeśli chodzi o zarobki w przemyśle. W tym przypadku
    gazeta porównuje roczne wynagrodzenie netto. Okazuje się, że najhojniej
    opłacane są osoby zatrudnione w Luksemburgu i Wielkiej Brytanii. Pracując tam,
    można liczyć średnio na blisko 25 000 euro na rękę. Polacy zarabiają
    pięciokrotnie mniej, wyprzedzając jedynie Węgrów, Słowaków i obywateli państw
    bałtyckich.

    Różnice w zarobkach widać również, jeżeli analizuje się wynagrodzenia w
    poszczególnych grupach zawodowych i na tych samych stanowiskach. Dyrektor
    fabryki w Danii zarabia miesięcznie 9919 euro. Jego kolega w Austrii - 7782
    euro, w Holandii - 6667, w Irlandii - 5530, we Włoszech - 5004, a w Portugalii
    tylko 2168 euro. W Danii główny księgowy zarabia miesięcznie prawie 3700 euro.
    Natomiast jego kolega po fachu w Lizbonie dostaje co miesiąc ledwie około 800
    euro.

    „Dziennik Polski” podkreśla jednak, że duże dysproporcje pomiędzy płacami
    nikogo w Unii Europejskiej nie dziwią. Pod tym względem nie ma wypracowanych
    jakichkolwiek standardów. W Portugalii np. zarabia się trzy razy mniej niż w
    Holandii, a w Grecji o połowę mniej niż w Belgii.




    Temat: Jak wyszlismy na krakowskim enionie -ździerstwo
    Jak wyszlismy na krakowskim enionie -ździerstwo
    Jak wyszlismy na krakowskim enionie... aż sie ciśnie na usta centusio....
    parasol enionu.. czyste zdzierstwo. malopie cieszysz się??? Za ta 100 ktos
    dziecku moze zorganizować gdzieś wycieczkę, ileś razy wiecej mozna iśc do
    kina etc...
    Przepraszam ale jakby nie było róznica 100 zł to nie jest mała! Wolałbym te
    pieniądze przeznaczyć na coś innego niż na prąd w dodatku mając w swiadomosci
    że ktos kilka czy kilkanascie kilometrów od nas ma tą stówke w kieszeni
    więcej, oczywiscie nie zazdroszcząc mu tylko sie złoszcząc że musimy znacznie
    wiecej płacić za to samo. Czyste centusiowo..
    Sorki troche mnie poniosło ale artykuł mnie poprostu rozłozył..

    W skrócie polega to na tym że zapłacimy znacznie wiecej za prąd niż
    mieszkańcy innych osciennych miast. Dlaczego?? ano dlatego że jesteśmy pod
    parasolem ..krakowskiego enionu. Najtaniej jest na obszarze GZE najdrożej
    Enionu. Na szczęscie jest swiatełko w tunelu-juz nie długo będziemy mogli
    sami zdecydować kto będzie nam dostarczał prąd. Wtedy będzie można wybrać
    najtańszą na rynku ofertę.Skończy sie era dyktatury enionu przynajmniej u
    mnie.

    Droższy prąd

    Poniedziałek, 27 grudnia 2004r.

    Mieszkaniec Gliwic zapłaci za prąd o ponad 100 złotych mniej niż jego znajomy
    z Częstochowy. Początek nowego roku przyniesie wzrost opłat za energię
    elektryczną. Najmniejsze w kraju podwyżki, średnio o złotówkę miesięcznie,
    czekają klientów Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego. W Będzinie,
    Częstochowie czy w Bielsku-Białej korzystanie z urządzeń elektrycznych będzie
    droższe.

    Nowe taryfy dla energii elektrycznej zostały zatwierdzone przez Urząd
    Regulacji Energetyki. Oznacza to, że nie ma już żadnych przeszkód przed
    wprowadzeniem ich w życie. Nowością jest tylko to, że zmiana cen obowiązywać
    będzie od 1 stycznia. Do tej pory ceny prądu zmieniały się w Polsce w połowie
    roku.

    Zatwierdzone przez URE taryfy jednoznacznie pokazują, że następuje coraz
    większe zróżnicowanie cen prądu w poszczególnych regionach kraju. Jak wynika
    z danych przedstawionych przez energetyków, klient indywidualny, który zużywa
    rocznie 1950 kilowatów energii (tyle średnio zużywają klienci mieszkający w
    typowym M3, wyposażony w najbardziej popularne sprzęty AGD) zapłaci od 726
    złotych rocznie do 832 złotych. Najtaniej jest w miejscowościach
    obsługiwanych przez Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny, najdrożej w
    Tarnowie.

    – To, że mogliśmy zaoferować klientom najniższą w skali kraju cenę, jest
    wynikiem dobrze przeprowadzonej prywatyzacji – mówi Piotr Kołodziej, prezes
    GZE.
    Energetycy twierdzą, że podwyżek mogłoby w przyszłym roku nie być w ogóle.
    Problem polega na tym, że zakłady dystrybucyjne muszą kupować energię z
    elektrowni węglowych, produkujących najtańszy w kraju prąd i coraz większe
    ilości energii ze źródeł odnawialnych. Dzisiaj „zielona” energia jest w
    Polsce średnio dwa razy droższa niż ta, którą oferują siłownie tradycyjne.

    – W GZE przeprowadziliśmy bolesną redukcję kosztów, ale to spowodowało, że
    mogliśmy obniżyć cenę – mówi Kołodziej.
    W GZE jeszcze 3 lata temu pracowało ponad 3.000 ludzi, teraz 1.650. W
    najbliższym czasie zwolnień już się nie przewiduje.
    Co mogą zrobić klienci z Bielska, Częstochowy czy Będzina, by płacić tyle ile
    ich sąsiedzi z Katowic czy Siemianowic? Na razie nic. Już niedługo wejdzie
    jednak w życie prawo, które spowoduje, że to klient będzie decydował o tym,
    kto będzie mu dostarczał prąd. Wtedy będzie można wybrać najtańszą na rynku
    ofertę.

    – Na ostateczną cenę płaconą przez klientów za prąd składają się przede
    wszystkim koszty niezależne od spółek dystrybucyjnych – twierdzi Ewa Groń,
    kierowniczka biura informacji ENION SA, spółki, do której należą dawni
    klienci Energetyki Beskidzkiej, Będzińskiego Zakładu Elektroenergetycznego i
    Zakładu Energetycznego Częstochowa.

    bielskobiala.naszemiasto.pl/wydarzenia/432712.html



    Temat: Chrzanicie Ochman i Bator
    Gość portalu: unsatisfied napisał(a):

    > Ja się nie dziwię , polonus , ze ich wkurzasz jak zaczynasz narzekać .
    nie narzekac bo tego nie lubie tylko zauwazac,obserwowac ze wcale takiego raju
    nie maja a to roznica, a nie bic poklony i wyrazac zachwyt dla papierowych
    stodol
    > Mówisz , że studiujesz .
    nigdy tego nie mowilem, przyjechalem juz po studiach :)

    > Podawałeś wysokie tuition fees i inne koszty edukacji.
    > Oni za to zapewne płacą a Ty im o tym jak tam źle .
    tu na porzadna edukacje stac tylko naprawde najbagarszych, ze sredniej pesji
    28k$ (po odliczeniu tax-ow) i zakladajac ze mieszkasz w szczurzym apartmecie
    zostanie ci okolo 8k$ (zakladam ze nie jesz)najbardziej wszawy counrty coleage
    kosztowal cie bedzie 9k$, wiec zapomnij o edukacji jest ona tu tylko dla
    bogatych i klasy sredniej (ktor ajuz od 2giego roku zycia zbier ana edukacje
    dziecka), wiecej za zlobek place 10k$ rocznie, przy sredniej pesji nie byloby
    mnie nawet na to stac nie mowiac o edukacji, cos nie za mocno zasz tutejsze
    realia , a sa takie ze 47mln amerykanow nie stac nawet na ubezpiecznie
    zdrowotne, malo kto dostanie jakakolwiek rete poza social security (na dzis
    mniej niz 300$ miesiecznie) pamietaj ze 1BR kosztuje tu 600$, tu naprawde
    tzreba miec conajmniej 1.5 srednij krajowej zeby nie wegetowac.
    Dlatego jest dla mnie tak zabawne ze w Polsce malo kto ma srednia krajowa i
    zyje dobrze...
    > U Ciebie podejrzewm ciągle
    > ta tęsknota to polskiej kaszany .
    myslisz sie wyjechalem nienawidzac starego kraju (prace dobra mialem tylko malo
    platna jak na moje wymagania) tej wlasnie kaszany korupcji, zlodzieji komuchow
    z zamiarem powrotu nigdy, niestety ziemia obiecana okazala sie inna kaszana
    stad powrot do korzeni ale bez sentymentow na trzezwo i na zimno przestalem
    wierzyc w raj na ziemi ...
    > Nie wracaj , bo tęsknota do kaszany znikie
    > innymi oczami spojrzysz na Amerykę
    widze i plusy i minusy przed wyjazdem widzialem tylko minusy Po stronie Polski
    i same plusy po stronie USA, a ze podroze ksztalca widze teraz wiele minusow
    USA i sporo plusow starego kraju, i jak sie to posumuje nie ma prostej
    odpowiedzi, ja nie widze...

    , a jak wrócisz , to ta kaszanka już Ci tak
    > nie zasmakje jak poprzenio a może ci w gardle stanąć .
    zdaje sobie waszmosci z tego sprawe, ale tu tez nie jest high life (nie samymi
    dolarami czlowiek zyje) chyba za zarabiasz 70k$ rocznie...
    > Jak mi mówisz o kosztach 8000 $ za dzień to ominąłęś zapewne koszty operacji
    > wykonanej tego dnia , albo byliśmy w innych szpitalach
    mowilem o zwyklym porodzie zony :)
    8k$ za dzien zwykle koszty, ale opieka super...
    nie ma operacji po 8k$ :)

    >. Nie wiem czy wiesz
    > jakie są teraz koszty 4 dni nieubezpieczonego w Polskim szpitalu .
    nie nie wiem, jakie sa???
    > I jak nie
    > zaplaci to mu wszystko zabiorą , tam zostawią Ci jakies srodki do życia .
    zostawia ci jeden samochod one TV i pareset dolcow na zarcie reszte zabiora,
    dom, oproznia kata... somsiada potracil samochod, zlozyli noge wyleczyli, 65k$
    rachunek, zostawili mu 300$ czeka go wegetacja do konca zycia, mowi ze to
    dobrze nie bedzie go kusilo aby sie wysilac bo i tak by zabrali ...

    > Mówisz o wąskiej specjalizacji . Ja uczyłem się angielskiego analizując teksty
    > literackie , socjologiczne i inne . Miałem pdst marketingu , Pascal , Forth ,
    > Assaembler , nauczyłem się tak pływać by przepłynąć 1000 yardów
    obowiązująccych
    > dla ratowwników i masę innych przedmiotów , no a studiowałem matematykę .
    good for you, to skad tu tyle wyspecjalizowanych moronow????
    horyzonty to tu maja przewaznie emigranci u amerykanow to zadkosc...
    >
    > Jeżeli chodzi o pragmatyzm nauczania to może najprościej jest porównać ich
    > umiejętności uzywania obcych języków ( jeżeli ich się uczą ) . Tutaj chyba
    > przyznasz , że są bardziej skuteczni ( mówię o uniwersyteckich kursach ) .
    nie wiem znam kilku dobrze wykszatalconych ludzi miejscowych i zaden z nich
    zadnych poza amerykanskim nie zna, a znam i programistow i prawniczke i lekarza
    i menagera...
    po co sie uczyc innych jezykow przeciez liczy sie tylko ameryka...



    Temat: Wyjazd do Japonii
    tempora napisał:

    > witam,
    >
    > czy moglbys, jesli to nie jest tajemnica, napisac nazwe stanowiska na ktore
    > zostales zatrudniony (branza IT jest bardzo rozlegla). Interesuje mnie to bo
    np
    > w firmie w ktorej pracuje (bardzo duza i znana firma elektroniczna) w moim
    > dziale, nie maja dzialu IT jako takiego. Po prostu sa moze 2 osoby, ktore
    oproc
    > z
    > swojej normalnej pracy inzynierskiej wykonuja niejako dodatkowo prace
    zwiazane
    > z
    > administrowaniem calej sieci komputerowej.
    >
    > Jesli chodzi o Twoja pensje to 100 manow miesiecznie to bardzo duzo. W
    firmie,
    > w
    > ktorej pracuje, naprawde dobrzy inzynierowie (japonczycy) z patentami,
    > kilkunastoletnim stazem etc w dzialce very high technology dostaja duuuzo
    mniej
    > .
    > Pracownicy na kontraktach (wynajeci z zewnatrz a zatem duzo drozsi niz etatowi
    > pracownicy) rowniez nie maja takich pensji. Znajomy znajomego, ktory ma bardzo
    > specjalistyczna wiedze (jesli dobrze pamietam cos z analizy statystycznej
    rynko
    > w
    > finansowych) dostal prace w banku i rowniez nie ma takiej pensji. Jednym
    slowem
    > ,
    > podchodze troszeczke sceptycznie do tego co napisales, chyba ze jestes bardzo
    > dobrym specjalista. 45 manow jest juz bardziej na miejscu. Ale to tylko moja
    > opinia z perspektywy kilkuletniego pobytu w Japonii.
    Moze zaczne od wstepu ogolnego (jako ze Twoj e-mail jest najpozniejszy) a
    pozniej odpowiem na Twoje pytanie
    Nie pisalem tak dlugo, bo a) bylem zajety, b) nadal nie przyplynal moj komputer
    z Polski (pisze z Laptopa zony, ale slabo sie pisze na nim, wiec rzadko moge
    zagladac)
    Wreszcie po wielu perypetiach problemach, zwatpieniach, radosciach itd. itp.
    wyladowalem w Japonii. Ale tak naprawde nie wiem czy na dlugo, czy nie wroce
    szybko...
    A bylo to tak, zaproponowano mi prace, odbylem rozmowe przez telefon, przyjeto
    mnie, zaczalem przygotowania do wyjazdu i... zaczely sie klopoty. Firma do
    ktorej mnie chciano przyjac (ale niczego nie podpisywalem) zaczela miec klopoty
    i to spore, bylo mozliwe, ze zostanie wyrzucona z gieldy, a skonczylo sie na
    wykupieniu przez Citibank (firma nazywa sie Nikko shoken, wiec raczej duza)
    kwota ktora mi zaproponowano byla wieksza niz to minimum za ktore chcialem
    pracowac (miesiecznie 500.000 jenow), ale cos, nie ma co plakac nad rozlanym
    mlekiem. Jako ze juz zaczalem przygotowania do wyjazdu (wiza, zamykanie kont,
    rezygnowanie z wynajmowanego mieszkania) to coz, postanowilismy pojechac. W
    miedzyczasie mialem jeszcze 2 rozmowy o prace (przez telefon), ale albo sie nie
    spodobalem, albo moj angielski sie nie podobal, w kazdym razie nie chciano
    mnie. No to pojechalem do Japonii bez zadnej pracy na oku, myslac ze a nuz sie
    cos uda, jak sie nie uda to najwyzej wroce do Polski (mam bilet powrotny ).
    Przez pierwszy tydzien sie aklimatyzowalem, a pozniej zaczalem szukac pracy,
    wyslalem moje CV do 3 headhunterow, spotkalem sie z nimi, wszyscy stwierdzili,
    ze moj japonski jest duzo lepszy niz angielski i ze powinienem nad nim
    popracowac. Mieli kilka ofert pracy dla mojej specjalnosci ale sie nie
    kwalifikowalem (ale o tym pozniej). Jeden z headhunterow zapytal sie czy moge
    pracowac w nie do konca (prawie wogole nie) mojej specjalnosci. Pomyslalem, ze
    czemu nie... No to poszedlem na spotkanie (pierwsze w Japonii) no i widac sie
    spodobalem, bo wyladowalem na miesiecznym kontrakcie (pisze program
    sprawdzajacy zabezpieczenia i ustawienia ichniejszego LANu). No coz lepszy
    miesiac niz nic. Dzisiaj ( w ostatnim dniu kontraktu) zaproponowano mi
    przedluzenie go o 2 tygodnie. Wiec mam jeszcze 2 tygodnie pracy.
    No to wracajac do tego posta.
    Masz racje i tez nie masz racji. Jest praca za taka place o ktorej mowilem. Jak
    rozmawialem z headhunterami to dla mojej specjalnosci (certyfikowany
    administrator systemy/sieci/bezpieczenstwa Solarisa) srednia poczatkowa placa
    jest kolo 600.000. A praca za 1.000.000 jenow, tez jest w zasiegu, ale jest
    jedno (albo 2 ale). Pierwsze ale to jest to ze firmy w Japonii preferuja ludzi
    ktorzy juz pracowali w Japonii (albo Ameryce) , drugie ale jest takie ze
    szukaja ludzi ktorzy juz pracowali w srodowisku finansowym. Jako ze ja nie
    spelniam tych warunkow, to mam problem, ale mam nadzieje, ze cos sie uda (nie
    wiem czy ten miesieczny (poltora) kontrakt cos pomoze, ale zobaczymy). Jak sie
    nie uda to albo obnize moje oczekiwania, albo wroce do Polski.
    Dzisiaj dostalem pierwsza pensje w Japonii, na konto wplynelo 47.000 jenow,
    moze nie za duzo, ale jak na dwa dni pracy (zaczalem w koncu kwietnia) chyba
    calkiem niezle...
    PS. Pracy szukam, ale nie wiem czy znajde, przez ten miesiac byla tylko 1
    oferta pracy (za 500 tys lub wyzej), ale na Okinawie, wiec zrezygnowalem. Jest
    kupe pracy za 300-350 tys. ale poczekam, moze przez miesiac sie cos lepszego
    znajdzie (podobno japonskie firmy przetrawiaja CV mozliwego pracownika przez 2-
    3 miesiace). Zobaczymy rozowo nie jest, ale tez tak strasznie czarno, tez
    nie...




    Temat: winiety - a podatek w benzynie - wyliczenie
    yaa napisał:

    > To nie tak. W tym wyliczeniu jest kilka błędów. Już mówię jakich.
    > Po pierwsze z podatku akcyzowego od paliw tylko 30% idzie na remonty dróg.
    > Podkreślam na remonty nie na budowę.

    wiec powiem tak ze juz w Polsce placimy podatek od jezdzenia samochodem
    tj. akcyza od paliw, w zeszlym roku wyniosla ona 13,5 mld zł
    a wiec tyle my wszyscy placimy do kasy państwa i okazuje sie ze jak nasze
    państwo co roku dostaje 13 mld zł od osob uzywajacych samochody to nie jest ono
    w stanie w ciagu roku wybudowac nawet 100km autostrady !!! ktore kosztuje
    1,6mld !!!

    czy ktos to rozumie ???

    a faktycznie wyglada to tak ze 30% idzie na drogi (wole nie pytac na co idzie
    te 70%) a wiec jest to 4 mld zł z tego budujemy za 1,6 mld 100 km autostrady
    (bez kredytow i udzialowcow) a reszta czyli 2,4 mld idzie na remonty dróg
    i teraz pytanie czy ktokolwiek widzial w Polsce 100 km zbudowanej autostrady ???

    > Po drugie winietki to nie tylko 180 zł rocznie. Tyle zapłacą kierowcy
    > samochodów osobowych. Za ciężarówki płacić się będzie o wiele więcej - aż do
    > 1200% stawki (czyli 2160 zł)-dla ciężarówek o masie powyżej 12 ton. Ponadto
    > dochodzą wpływy za przejazd pojazdów nienormatywnych, za zajęcie pasa
    > drogowego, kary za brak winietek itp. - ale to niewiele.
    > Wpływy z winietek stanowić będą jedną z części pieniędzy przeznaczonych na
    > program budowy autostrad. Przede wszystkim będą to środki UE i EBOiR -
    docelowo
    >
    > ok. 4-5 mld euro. Poza tym wpływy z budżetu państwa - ok. 1 - 1,5 mld. euro,
    > ponadto kredyty zaciągane na długi termin - ok. 4 mld euro, dochodzą jeszcze
    > inne źródła ale to już drobiazgi. Tak więc winietki nie będą najważniejszym
    > źródłem pieniędzy na budowę dróg i autostrad. Pieniądze z Unii będą - to
    niemal
    >
    > pewne ale problem w tym, że Unia nigdy nie finansuje żadnego przedsięwzięcia
    w
    > 100% - trzeba mieć wkład własny (ok. 20-30%).

    a wiec policzmy :
    Europa daje 20mld zł
    rząd daje 5 mld zł
    kredyty to kolejne 18mld zł
    razem : 43mld zł !!!
    o tym sie nie mówi !

    rząd szacuje dochody z winietek na 1,5 mld zł
    o tym sie bardzo duzo mowi ze za to wlasnie bedziemy budowac autostrady !

    moja teoria jest taka ze za pieniadze z Uni zostana zbudowane autostrady a z
    winietek bedzie oplacany nowy urzad w ministerstwie transportu do spraw budowy
    autostrad gdzie w urzedzie bedzie zarząd, komisje, doradcy, rada wykonawcza,
    dyrektorzy, wspolpracownicy itd. a kazdy bedzie sobie kosil srednio 20tys
    miesiecznie za organizowanie przetargow ktorre potem beda uniewazniane!!!
    a to co zostanei z winietek pojdzie na dofinansowanie stoczni szczecinskiej

    Ale
    > jeśli one faktycznie wejdą - a pewnie tak się stanie - to mam nadzieję, że za
    > moje pieniądze będę mógł pojeździć autostradami w Polsce za kilka -
    kilkanaście
    >
    > lat a nie jak mnie wnuczek przewiezie za lat 50.
    > Ale jasne, że wolałbym jeździć i nie płacić ;-)
    > Pozdrawiam
    > Yaa
    Jezeli wierzysz ze w naszym panstwie rząd zbierze 1,5 mld z winietek i
    dokladnie za tę kwote w cigu roku zbuduje ci 100 km autostrady to jestes bardzo
    naiwny...




    Temat: szukam ekipy do wykonczenia
    Iod oczywiście, że ma prawo, bo ustawa mu pozwala, ale jednak choćby w
    Czosnowie, czy Legionowie nie ma jej, jest niepobierana, to samo w Warszawie
    zrobił Kaczyński z budynkami koło metra. Wzrost opłaty adiacenckiej jest
    wyliczany na podstawie wyceny rzeczoznawcy, u nas stawka to 25% (uchwalona w
    2004) i została podniesiona przez obecną radę na wniosek burmistrza z 10% (tyle
    było uchwalone w 1997), ale poprzednik jej nie egzekwował. W Czosnowie nie jest
    pobiera bo nie jest uchwalona przez Radę, a inwestycje sa budowane z środków
    unijnych, 80 % finansuje UE, 15% gmina 5 % mieszkańcy, te 5% to opłata
    przyłączeniowa o której juz pisałem ok. 1000 zł za wodę i 1200-1500 zł za
    kanalizację. W Czosnowie za chodnik, asfalt czy oświetlenie nic się nie płaci,
    a u nas za aslaty na Wiklinowej były pobierane opłaty. Mamy tez rentę
    planistyczną, ale to nas zacznie obowiązywać jak w końcu plany zagospodarowania
    będą uchwalanone. W kraju Twojego męża jest podatek zapewne katastralny, ten ma
    u nas wejśc ok. 2009-2010, i spowouję prawdziwą rewoluję, bo zlikwiduje
    wszystkie podatki opłaty i będzie sie płaciło rocznie od 0,5 do 2 % wartości
    nieruchomości, takie stawki są w UE. Jak ktoś ma wartośc nieruchomości 500000
    to będzie rocznie płacił przy stawce 1 % (bardzo prawdopodobnej) 5000zł
    rocznie. Duzo czy mało, moim zdaniem duzo, szczególnie dla ludzi niezamożnych i
    średnio zamoznych, spowoduję to migrace, ponieważ im dalej od centrum wielkich
    miast tym taniej, wielu nie będzie stać na te oplaty, więc będą sie musili
    przenosić. Oj nie chciałbym w skórze polityków którzy ten podatek uchwalą w
    końcu...
    No i jeszcze w kwestii zakwestionowania opłaty adiacenckiej, mozna zatrudnić
    rzeczoznawcę, ale nie wszystkich stać.
    IOD i jeszcz o jednym przypadku z Łomianek starych. ok. dwa lata temu burmistrz
    z braku pieniędzy zaczął naliczać Łomiankom starym opłaty adiacenckiem, jak
    sama nazwa wskazuję jest to stara część Łomianek, i mieszka tu dużo osób w
    starszym wieku, niezamożnych. Wielu z tych emerytów, z dochodami 500 zł
    miesięcznie dostało do zapłaty kwoty 10.000-12.000 zł, i o mało wileu z nich
    dostało zawału, widziałem później na sesji, gdzie było 150-200 osób jak
    burmistrz z uśmiechem tłumaczył, że musiał naliczyć te opłaty bo w kasie
    miejskiej nie ma pieniędzy. Powiedział, że nie może tej opłaty umorzyć, bo
    złamałby prawo, ludzie chcieli go wtedy prawie pobić, ale włąśnei dzięki kilku
    osobom, któe mocno się przeciwstawiły, upłatę umorzyło SKO Samorządowe kolegium
    odwoławcze(a nie jak Sokół twierdzi on). No cóż szkoda, że w tej kwestii mamy
    inne zmiany, i przykro mi w imieniu tych starszych ludzi o któych, między
    innymi z Mazowianką walczyliśmy, że masz takie zdanie:(
    Rolą burmistzra jest tak gospodarowac pieniędzmy, aby wybudować wszystko z jak
    najmniejszym fiskalizmem podatkowym.




    Temat: Kasa fiskalna u sprzątaczki i korepetytora?
    Trzydziesci niemal lat temu kupowalem na targu w Kanadzie kilo jablek za 30
    centow. Babina miala na straganie kase fiskalna podlaczona do gniazdka,
    wklepala cene, wraz z reszta wydala mi paragon. Po zakonczeniu handlu odniosla
    kase do placowego, ktory sprawdzil utarg i pobral nalezny podatek, wydajac
    babinie pokwitowanie. To pokwitowanie dolaczala potem do rocznego rozliczenia
    podatkowego by, po rozliczeniu calosci, uzyskac zwrot ewentualnie nadplaconego
    podatku (wowczas w Kanadzie system podatkowy byl tak ustawiony, ze obywatel
    praktycznie zawsze mial nadplate podatku. Ta nadplata byla oprocentowana w/g
    sredniej stawki dla depozytow 6-ciomiesiecznych. Powszechnosc nadplat podatku
    powodowala, ze mimo dosc korzystnego oprocentowania znakomita wiekszosc
    obywateli rozliczala sie od razu w styczniu, a nie jak teraz u nas, gdzie
    fiskus dostaje miliony oswiadczen w ostatniej chwili). Pominiecie chocby
    najdrobniejszej transakcji kosztowalo wowczas 10.000,00 dol., BEZWZGLEDNIE i
    natychmiast egzekwowane, z zajeciem ruchomosci, warsztatu czy hipoteki
    wlacznie. Druga "pomylka" oprocz kary niosla zakaz pracy w handlu,
    samozatrudnienia, etc., gdziekolwiek dany osobnik moglby osobiscie obslugiwac
    kase fiskalna. Prosze sobie wyobrazic, jak skutecznie ta kara pilnowala
    wszelkie "wolne zawody"! Delikwent po prostu tracil prawo wykonywania zawodu -
    no bo komu jest potrzebny lekarz-oszust podatkowy, adwokat-oszust podatkowy,
    itd.? Przy okazji - zamiast progow podatkowych stosowano wowczas w Kanadzie
    gladka funkcje wykladnicza (w praktyce "progi", a raczej "prozki" zmienialy sie
    co 10 dol. rocznego dochodu), zwolnienia, ulgi, odpisy etc. byly tak ustawione,
    ze dochod do 500 dol. miesiecznie byl praktycznie wolny od podatku
    (uwzgledniajac zwrot nadplaty, oczywiscie!), ale gdzies na poziomie 2800 dol.
    miesiecznie przekraczalo sie 50%, a ze 100 dol. z przedzialu 3200-3300 obywatel
    dostawal na reke tylko 40 (dotyczy polowy lat 70-tych!). Ten wykladniczy wzrost
    podatku byl uwazany za doskonale i skuteczne narzedzie walki z bezrobociem,
    pomysly podatku liniowego wlasnie z tej przyczyny, jako wspierajace szara
    strefe, byly odrzucane.
    Jaki stad wniosek? - uczciwa gospodarka wymaga madrego prawa finansowego i jego
    bezwzglednego egzekwowania, tylko tedy wiedzie droga do obnizenia podatkow.
    Banal. A praktycznie - nie unikniemy kas fiskalnych. Moze nie zaczynajmy od
    sprzataczek i korepetytorow, popatrzmy gdzie fiskus ponosi najwieksze straty:
    na wszelkich gieldach, zwlaszcza elektronicznych i samochodowych, w tysiacach
    warsztatow uzdatniajacych swiezo sprowadzone ponad 400 tysiecy sztuk zlomu
    samochodowego z Zachodu, w gabinetach "wolnych zawodow". Niech obywatel, ktory
    zaplaci mechanikowi, blacharzowi, lakiernikowi, lekarzowi, adwokatowi,
    korepetytorowi, sprzataczce etc. ma obowiazek dolaczyc otrzymany kwitek
    fiskalny do swojego oswiadczenia podatkowego i odliczyc ustalona prawem czesc,
    niech obywatel, ktory kwitka nie wyda lub ukryje dochod, placi kare i traci
    uprawnienia zawodowe, niech urzednik, ktory wykorzysta te narzedzia niezgodnie
    z prawem (casus p. R. Kluski!) traci i placi znacznie wiecej. Wtedy, moze
    kiedys, choc moze jeszcze nie wtym pokoleniu, staniemy sie normalnym panstwem?
    Moze warto postawic na te nadzieje?




    Temat: Geniusze ekonomiczni w Ministerswie Finansów
    do łysego (ale tez do lafferystów z tego wątku)
    trudno jest rozróznić w forumowych dyskusjach ludzi, którzy są zainfekowani
    ideologicznie od tych, którzy są wyrazicielami konkretnie rozróznialnych grup
    nacisku zainteresowanych pewnymi rozwiązaniami fiskalnymi. Stąd bierze się
    wiele opinii, które "padają" w konfrontacji z najprostszym nawet kalkulatorem.

    Prosty przykład: pracownik zatrudniony na podstawie umowy o pracę z pensją 800
    zł (brutto) miesięcznie "kosztuje" pracodawcę ok. 970 zł/mies. (ok. 12 tys.
    zł/rocznie). Oczywiście pracownik musi zarobić na swoją pensję i na pracodawcę
    (w tym na podatek płacony przez pracodawcę).

    Przemknęła niedawno przez media informacja - porównanie "produktywności"
    pracowników fabryk kabli w Krakowie i Ozarowie. Pracownik fabryki krakowskiej
    zarabiający średnio ok. 2,5 tys. zł/mies wytwarza rocznie produkt wart ok. 500
    tys. zł (w Ozarowie analogiczne relacja wynosiła 3,5 tys/mies. i ok. 350 tys.
    zł/rocznie).

    Koszty osobowe jednego miejsca pracy w Krakowie "kosztowały" pracodawcę ok. 35
    tys zł/rocznie, czyli ca 7% "produktywności" pracownika. Pozostała w rękach
    pracodawcy wartość produktu wytworzonego przez pracownika wynosi ok. 465 tys.
    zł.

    Dla uproszczenia ujmując stąd wszelkie inne koszty przyjmijmy, ze cała kwota
    465 tys. zł jest kwotą podlegającą opodatkowaniu podatkiem CIT. Przy skali 28%
    podatku, wynosi on rocznie 130.200 zł. Obnizenie tej skali o jeden punkt
    procentowy daje pracodawcy "uzysk" w wysokości 4.650 zł/rocznie. Czyli na
    sfinansowanie kosztów osobowych jednego nowego miejsca pracy w krakowskiej
    fabryce kabli podatek CIT musiałby być obnizony o 5 - 6 punktów procentowych.
    Ale pamiętać nalezy takze o tym, ze w róznych normach przyjmuje się, ze
    utworzenie nowego stanowiska pracy kosztuje ok. 40 - 50 tys. zł.

    Jest tu jeszcze pytanie, czy fabryce są potrzebni nowi pracownicy?
    Jest tu jeszcze pytanie, jak fabryka funkcjonuje w otoczeniu gospodarczym (i
    społecznym tez)?

    Na te pytania (i wiele innych) krzywa Laffera odpowiedzi nie daje, bo dać nie
    moze.
    Krzywa ta bowiem obrazowała pewne zalezności występujące w konkretnych
    okolicznościach historycznych, politycznych, gospodarczych i społecznych. I
    prosta ekstrapolacja wniosków wynikających z analizy tej krzywej na stosunki
    historyczne, polityczne... etc jest nieuprawnione.
    ****************************************************************************

    i jeszcze na osłodę kwiatek:

    www2.gazeta.pl/forum/794674,30353,794652.html?f=13&w=3647245(...)
    Jak dużo naprawdę płacisz?
    Zgodnie z Tax Foundation, w roku 1994 przeciętny Amerykanin zapłacił 22,4 %
    podatków federalnych ze swoich przychodów, plus 11,8 % na podatki stanowe i
    lokalne - razem 34,2 %
    Ale to tylko początek! Dr James Payne z Uniwersytetu Kalifornijskiego odkrył,
    że poza podatkami bezpośrednimi płacimy też wielkie podatki ukryte:

    Compliance costs - trzymanie rejestru, pieniądze wydane na planowanie
    podatków, komputery i oprogramowanie zakupione aby spełniało wymagania IRS,
    itd.
    Enforcement costs - audyty IRS, field investigations, service center
    corrections, śledztwa kryminalne, sprawy sądowe, i przymusowe pobory.
    koszty emocjonalne, moralne i kulturowe - rodziny zmuszone do korzystania z
    opieki społecznej, stracony czas i energia twórcza na kombinowanie jak ominąć
    podatki, itd.
    Z każdym dolarem zapłaconym w podatkach bezpośrednich, wydajemy dodatkowe
    0.65 $ w postaci [[compliance costs]. A nawet i ta liczba nie zawiera kosztu
    ceł importowych, opłat licencyjnych ani innych regulacji rządowych. Dla
    typowej rodziny z USA, realny koszt podatków i regulacji to co najmniej:

    Podatki federalne 22.4% dochodu
    Podatki stanowe i lokalne 11.8%

    [[Compliance costs 22.2%

    [[Regulatory costs 12.7%

    =============================

    70.1% twojego przychodu jest teraz pożerane
    przez rząd
    *************************************************************************

    socjalizm (komunizm) mają w tej Ameryce, czy co???




    Temat: Doradztwo finansowe Efect - ktoś zna ich?
    Wybaczam, aczkolwiek nie wiem czemu mają służyć te wycieczki osobiste. Skoro mam
    taki wyraźny problem z rozumieniem tekstu czytanego to powiedz, czego konkretnie
    nie zrozumiałem z Twojej wypowiedzi. Bo ja myślę, że jeśli ktoś tu czegoś nie
    zrozumiał to raczej Ty - mojej odpowiedzi. Pytałem, dlaczego szkolenie doradców
    z różnych instrumentów ma być minusem? Bo Efect z tych instrumentów nie
    korzysta? Bardzo pokrętna to logika. Naprawdę polecam przeczytać pozostałe moje
    posty, bo nie lubię się powtarzać. Misją firmy jest planowanie finansów klienta
    w długim okresie czasu - z tego właśnie powodu opieramy się przede wszystkim na
    instrumentach długofalowych, nie na lokatach czy kredytach gotówkowych. Jednak
    jeśli doradca uzna, że w sytuacji klienta sprawdzi się idealnie np. lokata
    6-miesięczna, jego obowiązkiem jest jej znalezienie, ponieważ tego oczekuje
    klient od dobrego doradcy. Dlatego właśnie szkolenia nie ograniczają się tylko
    do Skandii czy AEGONa. Pisanie, że "szkolenie produktowe ze struktur ma na celu
    zamydlenie oczu klienta" to moim zdaniem kompletny brak zrozumienia co właściwie
    Efect robi. Jak szkolenie pracownika może służyć "zamydleniu oczu klienta"?
    Człowieku, zastanów się co piszesz - przecież klient _chce_, żeby jego doradca
    miał wiedzę na ten temat. I nie ma to nic wspólnego z tym, z jakimi firmami
    Efect ma podpisane umowy - dla klienta najważniejszy jest fakt, że jego doradca
    jest kompetentną osobą, do której może zadzwonić i zapytać chociażby o zasady
    działania struktur. Po to są właśnie te szkolenia. Jak mój klient potrzebuje
    struktury to pomogę mu ją wybrać, chociaż prowizji za to nie dostanę (ale
    prawdopodobnie prędzej czy później dostanę dobrą rekomendację, co przełoży się
    na zarobek dla mnie).

    >>przy obecnych kosztach za obsluge Aegona mozemy co roku zmieniac funda i
    placic belke zyskujac jeszcze na tym drobne grosze (przy zalozeniu takiej samej
    stopy zwrotu).

    To zdanie jest prawdziwe tylko wtedy, kiedy zysk generowany przez fundusze jest
    minimalny. Jeśli będzie on np. wynosił średnio 10% rocznie, powyższe zdanie mija
    się już z prawdą - w takiej sytuacji bardziej opłaca się ponosić koszty
    zarządzania i nie płacić co roku belki. Weź kalkulator i policz sobie.

    >>wydaje mi sie ze nic nie stoi na przeszkodzie azeby podpisac 300 umow z
    przeroznymi istytucjami finansowymi i nadal wybierac te trzy "najlepsze".

    Piszesz tak, jakby "podpisanie umowy z firmą" było czynnością, którą można
    wykonać w 10 minut. Osobiście nie widzę sensu posiadania choćby 50 umów tylko
    dla samego faktu ich posiadania (poza tym wiązałoby się to z kosztami).

    >>Jeśli chodzi o "Otoczenie" to chyba nei powinno byc tak ze niedoswiaczony
    doradca decyduje o tym, czy pojdzie na spotkanie sam czy nie. Poczucie pewnosci
    siebie tez nie zawsze idzie w parze z rzetelna wiedza.

    No właśnie nie, bo jeśli na takim spotkaniu ów niedoświadczony doradca nie
    wykona na tyle dobrej pracy, żeby dostać zestaw rekomendacji, jego pewność
    siebie na pewno spadnie i na kolejne spotkanie taki człowiek znacznie lepiej się
    przygotuje - tak właśnie działa ten system. Tak naprawdę każdy pracownik
    powinien szkolić się sam - tylko wtedy będzie mógł nazwać się niezależnym doradcą.

    >>Maja natomiast duzo do tego czym sie chwalimy czyli "zlote tarasy andersja" i
    Twojej argumenacji ze to swiadczy o prestizu i powazaniu firmy.

    Przeczytaj jeszcze raz co napisałem. Nie twierdze, że lokalizacja biura świadczy
    o poważaniu firmy - napisałem, że są to tylko takie "smaczki", z markę budują
    doradcy.

    Co do planowania - nigdy nie mówiłem na prezentacji, że stworzę dla kogoś plan
    finansowy niezależny od wahań rynkowych - nie wiem skąd pomysł, że coś takiego
    mówi się na prezentacji. Mówię, że moim zadaniem jest określenie wspólnie z
    klientem pewnych jego celów i pokazanie, w jaki sposób można zabezpieczać ich
    realizację. Czyli przykładowo - jeśli ktoś chce kupić mieszkanie za 5 lat, moim
    zadaniem jest wyjaśnienie mu mechanizmu działania kredytów hipotecznych i
    uświadomienie np. tego, ile trzeba będzie zebrać kapitału, jeżeli klient chce
    spłacić ów kredyt w danym czasie. To jest planowanie finansowe. Jeśli Ty
    "ustalasz" na analizach, że "Hania i Krzysiu za 14 lat się pobiorą", to powodzenia.

    A "linia życia" jest po prostu sposobem na zobrazowanie w formie graficznej
    tego, co mówi klient - jeśli chcesz to nazwać chwytem marketingowym to proszę
    bardzo.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl



  • Strona 3 z 4 • Zostało znalezionych 168 rezultatów • 1, 2, 3, 4 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.