Strona Główna
płaca netto najniższa
płaca średnia miesięczna
płaca za zwolnienie lekarskie
płaca zasadnicza obliczanie
płaca informatyków
płaca krajowa
Płaca minimlna
płacą radnego
płaca w zarządzaniu
PKP Warszawa Katowice
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ursuline.opx.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: płacą i zabezpieczenia społeczne





    Temat: Jedenasta Orkiestra
    place podatki
    i naprawde gdyby zebrane pieniadze
    pana owsziaka rozwiazywaly sytuacje
    bez problemu mozna by bylo
    zebrac te kwote
    60mln zl czyli
    jakies okolo dwa zlote na lebka
    czyli 8zl na przecietna rodzine rocznie
    co mozna za te kwote zapewnic obywatelom?
    statystycznie dla przecietnego obywatela NIC
    dla bogatych potrzebujacych WSZYSTKO
    bo tak naprawde w panstwie jakim jest polska
    gdzie korupcja rzadzi to gro publicznego grosza
    zgarnia bogaty partycypujac w minimalnym stopniu
    w utrzymywaniu publicznych instytucji
    dużo tu padlo wyklęć typu
    obys zachorowal i nie znalazl pomocy bo nie popierasz
    owsiaka
    szczegolnie typowy jest poglad ze podatki
    to zaplace po konsultacjacjch z doradca podatkowym(
    notabene pewnie bylym urzednikiem panstwowym :-))))
    -gdzie w tej usludze ze wzgledu na znajomosci doradcy
    korupcja az kapie )
    jest to typowa optyka nie widzenia kosztow wszelkich
    dzialan spolecznych w rzeczywistym wymiarze wszystkich
    skladnikow skladajacych sie na bilans dzialan
    jak wiadomo aby skorzystac z aparatu
    trzeba do tego aparatu dotrzec
    kto dotrze? oczywiscie bogaty
    biednego przewaznie nie bedzie na to stac
    ale niestety biedny w swej masie utrzymuje w gotowosci
    infrastrukture w ramach ktorej nielicznych bedzie stac
    po zaplacie stosunkowo niewielkich dla bogatych
    pieniadze tylko za skorzystanie (a nie utrzymywanie) z
    bazy, wyproacowanej prze rzesze pojedynczo ubogich
    przymusowych "fundatorow"
    i gdyby dzialo sie to dobrowolnie w wyniku umowy
    ubezpieczeniowej w ktorej wiadomo za co sie placi i co
    otrzymuje bylo by wzystko w porzadku
    jednak bogaci pseudoliberalowie zaprzegaja panstwowy
    pzrymus aby zmusic ludzi do wplat na baze lecznicza
    ktora zabezpiecza glownie ich potrzeby, a reszta
    swiadczonych uslug jest tylko ubocznym skutkiem
    utrzymywania w gotowosci tych instytucji
    dotyczy to tez innych dziedzin zycia ktore zaleza
    od podatkow
    taki stan wyzysku poglebia sie przy coraz wiekszym
    rożnicowaniu sie dochodów, az dochodzi sie do stalej
    degradacji panstwa demokratycznego do stanu panstw
    trzeciego swiata
    Swietnym przykladem jest zakup zbednych polakom samolotow
    F16

    jesli ktos w tych warunkach widzi rozwiazanie w UE
    to odpowiedz znajdzie we wloszech i sprawie
    wspolpracy wloskich premierow z mafia
    jak widac brukseli to nie przeszkadza

    i na koniec
    skladka minimalna na ubezpieczenie w KCH siega prawie
    200 zl co miesiac
    2 zl na rok to mozna sie usmiac
    wolalbym aby pan owsiak mniej gadal
    ile kupil zbierajac po 2 zl od polakow, a wiecej
    mowil w telewizji publicznej o
    tym za co placa i co za to otrzymuja
    bo do tego sluzy telewizja publiczna
    nie do propagandy akcji charytatywnych
    w blasku wplat firm ubezpieczeniowych( ile zaoszczedzily
    nie placac za reklame ?) i komercyjnej odpustowej
    fety w stylu dawnych 1-majowych festynow - tez nic nie
    kosztowaly ?
    tak jak millerowi buzkowi walesie nie wierze ze cos
    robili i robia na rzecz polski tak nie wierze
    ze to co robi dzisiaj i w taki sposob w jaki to robi owsiak
    sluzy czemu innemu niz sciemnianiu problemow polakow

    sciema owsiak



    Temat: Banach: wniosek o rejestrację klub parlamentar...
    Drogi Krzyśku z Krakowa w załączeniu przesyła PROGRAM NOWEJ LEWEJ
    Program "nowej lewej " jest już znany bo był podany do publicznej wiadomości !
    Jak on brzmiał ?
    Marszałek nie zmuszany przez nikogo, nie bity, sam z własnej nieprzymuszonej
    woli, mimo że nie jest fachowcem od bezpieczeństwa energetycznego Polski , a już
    na pewno fachowcem od gazu, PUBLICZNIE ZAPODAŁ POLAKOM ;
    "NAJTANIEJ ZABEZPIECZENIE ENERGETYCZNE POLSKI TO RURA BERNAU - SZCZECIN" !!!!!!
    Zatem do czego on namawia Polskę i Polaków ??
    1.Abyśmy wpływy w wysokości 25% z cła za gaz sprowadzany do Polski przelali z
    budżetu do Polski do budżetu Niemiec.
    2. Abyśmy przez przypadek ze względu na centralne położenie Polski nie stali się
    pośrednikami w handlu (jak wiadomo Polakom nie wolno zajmować się handlem , bo
    tę bitwę już dawno z niejakim Hilarym Mincem przegrali) gazem w Europie !
    3. Aby Polska nie zarabiała przypadkiem na przesyle gazu np. norweskiego do
    Czech i Niemiec bo to jest dla Polaków niedozwolone!!!!! ba, bo w w Niemczech
    trzeba płacić za przesył gazu na 100 km 4,65 dolara, a w Polsce kosztuje to 1,65
    dolara !! I dlatego nic z tych rzeczy !
    4. Publicznie bez bicia zapodał , że popiera plan Hausnera.
    Z czym mamy do czynienia w planie Hausnera ??
    W tym planie mamy między innymi do czynienia z łamaniem Art 2 Konstytucji RP ,
    który stanowi : " RP jest demokratycznym państwem prawnym , urzeczywistniającym
    zasady sprawiedliwości społecznej" !!
    W jaki sposób marszałek chce złamać ten Artykuł 2 Konstytucji RP ?? on proponuje
    zmienić zapisane w ustawie zasady waloryzacji emerytur !!!! Jak wiadomo
    ubezpieczenie emerytalne jest umową społeczną , którą polski obywatel czy chce ,
    czy nie musi wypełniać, co oznacza, że przez cały okres swojego zatrudnienia(
    każdego miesiąca) musi pożyczać państwu bez pobrania należnej prowizji, odsetek
    i procentów określony procent swoich zarobków. W zamian za to państwo
    zobowiązuje się zwrócić obywatelowi jego pożyczkę bez procentów prowizji i
    odsetek zapewniając tylko śmieszną waloryzację. Zasadą działania
    "demokratycznego państwa prawa" jest nie działanie prawa wstecz, a zmiana zasad
    waloryzacji emerytur byłaby niczym nie uzasadnionym działaniem prawa wstecz !!~!
    Urzeczywistnianie sprawiedliwości społecznej polega na tym , że jeżeli dochodzi
    do zmiany zapisanych w ustawach umów społecznych, to ta zmiana musi mieć
    charakter ekwiwaletny, a nie jednostrony jak nam vistuje marszałek, bo w
    przeciwnym wypadku mamy do czynienia ze złodziejstwem.
    Po tej analizie programu "nowej lewicy" można stwierdzić , że jest on antypolski
    , godzi w interes Polski i Polaków, a na dodatek ma charakter złodziejski i
    łamie Konstytucje RP .
    Pozdrowienia dla stołecznego Krakowa






    Temat: Feministka idealna
    Feministka idealna
    Nagle uświadomiłem sobie, że na takim forum powinien istnieć wątek przewodni,
    gdzie każdy mógłby wpisać to, co uważa za ideał feministki. Zwolennicy
    feminizmu mogliby wymienić cechy, które powinna mieć feministka, ewentualnie
    inne atrybuty, jak np. sytuacja życiowa czy prowadzona działalność.
    Przeciwnicy feminizmu mogliby opisywać swojego demona z koszmarnych snów,
    taką najczarniejszą postać feminizmu, mogliby przy tym poudawać dowcipnych.

    Jako zwolennik feminizmu oczywiście opiszę teraz feministkę idealną

    Feministka idealna ma dzieci i pracuje w domu. Opiekuje się dziećmi, prowadzi
    dom i uprawia swoje hobby, np.: pisze książki lub artykuły do prasy, rzeźbi,
    uprawia ogródek. Ma męża, który pracuje poza domem i dobrze zarabia. Jej
    hobby (np. książki) może przynosić jej zarobek większy niż zarobki jej męża,
    może być też zupełnie niedochodowe, nie ma to żadnego znaczenia dla bycia lub
    niebycia idealną feministką.

    Feministka idealna przyjaźni się z sąsiadkami, razem z sąsiadkami pomagają
    innym sąsiadkom, które nie miały szczęścia lub rozumu i związały się z
    damskimi bokserami – bronią ich w razie potrzeby przed biciem męża, składają
    skargi na policję, świadczą przed sądami przeciwko damskim bokserom, pomagają
    finansowo kobietom oszukiwanym przez byłych mężów.

    Feministka idealna płaci składki członkowskie w jakiejś organizacji, która
    pomaga kobietom, np. opłaca adwokatów broniących kobiet molestowanych w
    pracy. Czasem nawet pracuje społecznie w tej organizacji, np. jakiś dyżur raz
    w tygodniu przy telefonie.

    Feministka idealna gra w brydża z mężem lub jakoś inaczej spędza w jego
    towarzystwie część wolnego czasu. Przyjaźnią się sprawiedliwie z przyjaciółmi
    jej męża jak i z jej przyjaciółkami. Czasem podrzuca (i płaci za opiekę)
    swoje dzieci sąsiadce, czasem wynajmuje opiekunkę, czasem korzysta z pomocy
    babć (nie płaci im) swoich dzieci, czasem sama bierze cudze dzieci i opiekuje
    się nimi za pieniądze.

    Feministka idealna jest dobra, inteligentna, dowcipna, cierpliwa, pewna
    siebie, szlachetna, pracowita, uczciwa. Kocha swoje dzieci i męża, ale nie
    boi się perspektywy rozwodu tak bardzo, że strach ten wpływa na jej uległość
    wobec męża (idealna feministka jest zresztą zabezpieczona finansowo na
    wypadek rozwodu). Ich stosunki opierają się na wzajemnym szacunku i podziale
    pracy wynikającym ze specjalizacji swoich ról życiowych, a nie na
    wdzięczności za to, co robią dla siebie z miłości czy obowiązku.

    Idealna feministka jest świadoma swojej przewagi nad mężczyznami w pewnych
    dziedzinach i naturalnych zdolnościach, więc nie ma żadnych kompleksów ani
    ciągot, żeby rywalizować z mężczyznami w dziedzinach, w których oni maja
    naturalną przewagę.

    Powyższy opis nie jest kompletny, czuję, że o czymś zapomniałem, zresztą
    chętnie zmienię swoje poglądy na ten temat, jeśli zobaczę jeszcze lepszy
    obraz idealnej feministki




    Temat: Skruszyć zatory płatnicze - A PO CO ?
    Skruszyć zatory płatnicze - A PO CO ?
    DdZIENNIK POLSKI NAPISAŁ !
    "W polskiej gospodarce nikt nikomu nie płaci. Trzeba wreszcie przerwać ten
    łańcuch" - mówi wiceminister Małgorzata Okońska-Zaremba.
    - Zatory płatnicze to nowotwór niszczący polską gospodarkę. Chcemy z nim
    walczyć m.in. za pomocą nowej ustawy, regulującej płatności pomiędzy firmami -
    mówiła wczoraj Małgorzata Okońska-Zaremba, podsekretarz stanu w
    Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej, podczas posiedzenia
    Rady Gospodarczej przy wojewodzie małopolskim.

    Projekt nowelizacji ustawy O terminach zapłaty w obrocie gospodarczym
    został niedawno skierowany do uzgodnień międzyresortowych. Jak podkreśliła
    wiceminister Okońska-Zaremba, prezentuje go publicznie po raz pierwszy
    właśnie w Krakowie.

    Zaproponowany przez resort gospodarki i pracy akt prawny zakłada, że
    podstawowy termin płatności w obrocie gospodarczym będzie wynosił 30 dni, tak
    jak w większości krajów rozwiniętych. Kto zobowiąże się do zapłaty należności
    w takim terminie, lecz zobowiązania nie dotrzyma, będzie mógł oczekiwać, że
    poszkodowany kontrahent zażąda od niego karnych odsetek. Tak samo ma być w
    przypadku umów z terminami płatności, opiewającymi na 30 do 60 dni, lecz tu
    wysokość odsetek będzie zależała od wielkości opóźnienia - po przekroczeniu
    pewnej granicy będą one zdecydowanie wyższe. Jeśli określony w umowie termin
    płatności wynosiłby więcej niż 60 dni, wówczas wystawca faktury może zażądać
    zabezpieczenia w postaci weksla. Taki weksel, przekonywała wiceminister
    Okońska-Zaremba, można w razie czego "puścić w obrót". Poza tym
    wyegzekwowanie wynikających zeń należności byłoby szybsze i łatwiejsze niż
    ich dochodzenie na drodze sądowej.

    Ważną nowością ma być objęcie powyższymi zasadami również przedsiębiorstw
    i instytucji sektora publicznego, których niewydolność finansowa stanowi
    obecnie jedno z głównych źródeł zatorów płatniczych.

    Ustawa o terminach zapłaty w aktualnej jej wersji (obowiązuje od 1
    stycznia 2002 r.) dotyczy jedynie gospodarki prywatnej i to wyłącznie
    przedsiębiorstw, zatrudniających mniej niż 50 pracowników (inne kryteria to
    przychody nie przekraczające 7 mln euro lub suma aktywów poniżej 5 mln euro)
    oraz tych, które działają w szeroko pojętej branży rolniczej. Ma w zamyśle
    chronić małe firmy przed dyktatem wielkich. Niestety, ów parasol okazał się
    mocno dziurawy, gdyż, jak przyznała wiceminister Okońska-Zaremba, często
    zdarza się, że potentaci wykorzystując swą dominującą pozycję zmuszają
    słabszych partnerów do podpisywania oświadczeń, iż ci... nie są wcale mali.

    Wiceszefowa resortu gospodarki, pracy i polityki socjalnej przedstawiła
    wczoraj w Krakowie dotychczasowe dokonania rządu w ramach programów
    opatrzonych wspólnym szyldem "Przede wszystkim przedsiębiorczość".
    Zapowiedziała ogłoszenie raportu o stanie przedsiębiorczości w Polsce, który
    stanie się podstawą dalszych działań. Zachęcała również przedsiębiorców do
    przekazywania swoich uwag, pomysłów, komentarzy pocztą elektroniczną na
    adres: bozkuj@mg.gov.pl.

    - Przeglądam ją codziennie... - zapewniła.

    (RYM)

    Zasadniczą wadą ustawy o terminach zapłaty w obrocie gospodarczym jest
    niejednoznaczność jej zapisów. Owszem, poszkodowani przedsiębiorcy mogą
    domagać się od zwlekających z zapłatą kontrahentów karnych odsetek, ale
    bynajmniej nie muszą. Wielu z nich w obawie, że tego typu żądanie rozsierdzi
    silniejszego partnera, będzie wolało, tak jak i teraz, pokornie czekać na
    pieniądze (w końcu kiedyś przecież zapłacą...) niż ryzykować wojnę o odsetki,
    zerwanie współpracy i utratę ewentualnych przyszłych zamówień.

    Wiceminister Okońska-Zaremba zapytana, dlaczego projektodawcy nowelizacji
    ustawy nie proponują wprowadzenia sankcji obligatoryjnych, dotykających
    dłużników niezależnie od woli wierzycieli, odpowiedziała, że byłaby to zbyt
    daleko idąca ingerencja państwa w swobodę prowadzenia działalności
    gospodarczej.

    Skąd nagle takie opory u przedstawicielki rządu, który nie wierzy
    w "niewidzialną rękę rynku" i nie waha się przed próbami regulowania
    wszystkiego, co się tylko poddać regulacji pozwoli? Prawda leży zatem chyba
    gdzie indziej. Zatory płatnicze tworzą pewien system zamknięty, gdzie każdy
    ma coś na sumieniu. Jest jednocześnie ofiarą i winowajcą. Jemu nie płacą, ale
    i on nie ma zbytniej ochoty płacić. Stąd niechęć do poparcia radykalnych
    rozwiązań, choćby najprostszego - zakazu zaliczania kwot widniejących na nie
    zapłaconych fakturach w koszty uzyskania przychodu. ADAM RYMONT

    WYGLĄDA ŻE MINISTERSTWU FINANSÓW TAKA SYTUACJA JEST NA RĘKĘ !!!




    Temat: Państwo nie jest ojcem
    > Ciagle ty, bo twoje argumenty sa nietrafione po prostu.
    Chcesz argumentów???Jestem samotną matką wychowującą dwoje małoletnich dzieci,
    uczciwie pracuję (niestety w sferze budżetowej)i studiuję. Nie pojmuję jednak
    motywów, a przede wszystkim podstaw prawnych pozwalających na likwidację
    Funduszu Alimentacyjnego.
    Zrozumiałym jest, że świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego są trudno
    ściągalne, ale od tego jest przecież rząd, od tego są ustawy i cały system
    odpowiednich instytucji, żeby tę ściągalność odpowiednio zabezpieczyć.
    Konwencja Praw Dziecka obliguje Państwa – Strony do zabezpieczania interesów
    dziecka:
    Art.3.1. We wszystkich działaniach dotyczących dzieci, podejmowanych przez
    publiczne lub prywatne instytucje opieki społecznej, sądy, władze
    administracyjne lub ciała ustawodawcze, sprawą nadrzędną będzie najlepsze
    zabezpieczenie interesów dziecka.
    2. Państwa-Strony działają na rzecz zapewnienia dziecku ochrony i opieki w
    takim stopniu, w jakim jest to niezbędne dla jego dobra biorąc pod uwagę prawa
    i obowiązki jego rodziców, opiekunów prawnych lub innych osób prawnie za nie
    odpowiedzialnych i w tym celu będą podejmowały wszelkie właściwe kroki
    ustawodawcze oraz administracyjne.
    Art.4. Państwa-Strony podejmą wszelkie właściwe działania ustawodawczo-
    administracyjne oraz inne dla realizacji praw uznanych w niniejszej konwencji.
    Odnośnie do praw ekonomicznych, socjalnych oraz kulturalnych Państwa-Strony
    będą podejmowały takie działania przy maksymalnym wykorzystaniu środków
    będących w ich dyspozycji oraz - gdy okaże się to konieczne - w ramach
    współpracy międzynarodowej.
    Mam przez to rozumieć, że te właśnie działania to w opinii polskich
    parlamentarzystów likwidacja Funduszu Alimentacyjnego. Konstytucyjne prawo z
    Art.70 do s z c z e g ó l n e j pomocy ze strony władz publicznych dla rodzin
    wielodzietnych i niepełnych jest rzeczywiście rozumiane nader s z c z e g ó l
    n i e.
    Nurtuje mnie jeszcze kilka pytań mianowicie:
    1. Jak zdążyłam się zorientować, a było mi nader trudno mimo, iż orientacja u
    mnie nie szwankuje; kryterium dochodowe uprawniające do świadczeń z Funduszu
    Alimentacyjnego już w 2001 roku odniesiono do minimum socjalnego. Inflacja
    powoli aczkolwiek sukcesywnie rośnie, utrzymanie drożeje, a minimum obniża się
    o około 100 złotych na osobę. Wprawdzie nie zostałam obdarzona zdolnościami
    matematycznymi, ale żeby aż tak?
    2. Jak ma się prawo równości i niedyskryminacji do dzieci, skoro identyczny
    prawomocny wyrok przyznający alimenty (podkreślę przeznaczone na zaspokojenie
    usprawiedliwionych potrzeb dziecka), jest realizowany, gdy egzekucja jest
    skuteczna, a niezrealizowany, kiedy egzekucja jest bezskuteczna (notabene
    bezskuteczność polega generalnie na zeznaniu zobowiązanego przed komornikiem,
    że nie pracuje oraz na wywiadzie policji zrobionym najczęściej zza biurka).
    3. Jak mam się czuć jako pracująca matka, która z tytułu obiboctwa ojca dzieci
    i nieudacznictwa instytucji państwowych musi rokrocznie tłumaczyć się ze
    swoich dochodów, gromadzić zaświadczenia i w efekcie zostać bez alimentów,
    kiedy inna kobieta w tej samej sytuacji, z takim samym wyrokiem, otrzymuje
    świadczenia bez żadnych problemów i nikomu ze swoich dochodów tłumaczyć się
    nie musi ponieważ ojciec jej dzieci pracuje. To niby jest równość wobec prawa,
    pomoc niesiona niepełnym rodzinom, działanie w interesie dziecka?
    Proszę o informację jakie kroki mogę podjąć w celu zabezpieczenia interesów
    moich dzieci!!!
    Nadmieniam, iż z tytułu likwidacji Funduszu, po zrealizowaniu moich zobowiązań
    płatniczych pozostanę bez jakichkolwiek środków do życia (dodatkowej pracy nie
    mogę podjąć, gdyż już pracuję na 2 etatach). A niestety płaca dla osób po
    studiach wyższych nie osiąga 1/10 poselskiej diety.




    Temat: PRAWDZIWY stop zatorom platniczym w budownictwie
    PRAWDZIWY stop zatorom platniczym w budownictwie
    Pragne poruszyc dwa tematy bardzo scisle ze soba zwiazane i majace olbrzymie
    konsekwencje tak ekonomiczne jak i spoleczne.

    Pierwszy to: dostep do informacji:

    Mysle, ze upowszechnienie sensu ustawy i dodatkowe wyjasnienie sensu ustawy o
    ochronie danych osobowych - na dzisiaj bardzo zle rozumiane, m. in. przez
    Ksiazki Telefoniczne pozwoli na uzdrowienie choc czesci naszego zycia
    spolecznego.

    Nigdzie na swiecie (a przeszlo 25 lat pracowalem za granica i
    na .............. wrocilem z ciekawym projektem do Polski) nie ma sytuacji by
    Pani w sluchawce
    nie podala numeru telefonu nawet jesli nie znam adresu - nigdzie tez nie
    jest informacja tajna lista oferentow startujacych w przetargu do robot
    szczegolnie publicznych, bo jest to w interesie Inwestora by o przetargu
    dowiedzialo sie jak najwiecej oferentow, by w efekcie uzyskac jak najlepsza
    cene i rozwiazanie. Cena zas jest skladnikiem suma cen materialow (
    dostawcy), uslug (podwykonawcy, dostawcy sprzetu) itd.

    Jest jeden problem w stosowaniu ustawy, mianowicie informacja od jednostek
    niepublicznych w pelnym slowa znaczeniu - a to spoldzielnie mieszkaniowe,
    spolki weglowe, inne firmy "panstwowe", jednostki pozarzadowe i
    parabubliczne - te wedle ustawy nie musza udzielac informacji - i tu lezy
    problem do roztrzygniecia - jest to potezna dzialalnosc gospodarcza -
    obleczona tajemnica = korupcja = = = .

    Drugi to: tzw zatory platnicze = niechec do placenia za wykonana usluge

    Mowi sie wszedzie, w budownictwie, biznesie o zatorach pienieznych,
    niewywiazywaniu sie z umow przez Inwestorow ( szczegolnie tych duzych),m
    Generalnych Wykonawcow itd. Oczywiscie na te "samowole" pozwala bezkarnosc
    Zlecajacego.

    Podobna sytuacja byla w Kanadzie przeszlo 30-ci lat temu. Ale dzis jest
    inaczej. Jak?

    Temat ten jest rozwiazany w sposob bardzo prosty i mozliwy do wprowadzenia i
    w Polsce. Nazywa sie to Hipoteka Legalna - pojecie istniejace w prawie
    polskim, wymagajace jedynie pewnych uscislen, uzupelnien. Wedle tej procedury
    (prawa) wszyscy uczestnicy procesu inwestycyjnego, lacznie z Inwestorem sa
    chronieni
    przed niesolidnoscia rozliczen umow, niesolidnoscia tak zlecajacych jak i
    zleceniobiorcow. poczawszy od generalnego poprzez podwykonawcow, dostwcow
    materialow a skonczywszy na pracownikach tychze. Zabezpiecza rowniez
    inwestora przed nieuczciwym generalnym i przed placeniem dwa a moze trzy
    razy za te same
    roboty.

    Cala procedura polega na kontroli przeplywu naleznosci i zobowiazan a w razie
    watpliwosci ich zatrzymanie do czasu wyjasnienia.

    Temat moze troche szeroki na emaila, ale bedac w warszawie moge sie z
    Panstwem spotkac i przedstawic temat. Tyle ze zyczylbym sobie zeby bylo to
    konstruktywne spotkanie, bo juz wiele razy o tym mowilem roznym kontrahentom,
    ale jakos nie ma odzewu. Mozecie Panstwo tez nawiazac kontakt z Ambasada
    Kanady i postawic
    pytanie o przedstawienie wam tematu " Hipoteka legalna w prawie w Quebeku" -
    mozna sie skontaktowac z Panem Wysockim - konsul od spraw budownictwa.

    Drugi temat ti kwestia jawnosci przetargow publicznych, ich uczestnikow i
    mozliwosci skladania ofert podwykonawcow dla Genaralnych. I ta kwestia jest
    rozwiazana w Quebeku - poprzez tzw Biuro zamowien pubicznych ( BSDQ) i
    wychodzace pismo "CONSTRUCTO"

    Mysle ze po naszym spotkaniu mozna by nawet zorganizowac wizyte w Kanadzie,
    Quebeku i na zywo poznac te rozwiazania,. Trzeba tylko zorganizowac lobby w
    tym temacie - miec za soba kilku parlamentarzystow itdddddddd. -

    Jestem przekonany, ze jest do lekarstwo na wyleczenie tego penetrujacego raka.

    Prosze o kontakt. Lacze uklony

    Tadeusz Jurkiewicz
    0600 209 893




    Temat: SLD: I niech pedały się żenią
    sentymentalne pomieszanie
    snajper55 napisał:

    > Otóż właśnie o to chodzi, że nie mają takich samych praw jak osoby hetero.
    > Osoby hetero mogą związać się z osobą, którą kochają i prawo ten związek
    > sankcjonuje.

    No i tu jest ten hot-dog pogrzebany. Ludzie, przecież państwo nie sankcjonuje
    administracyjnie uczuć!!! Państwo przyjmuje do wiadomości pewien kontrakt
    pomiędzy dwiema osobami odmiennej płci, ponieważ z tego kontraktu wynikają
    obowiązki wobec tego państwa, i prawa oraz przywileje, które w ramach swojej
    polityki społecznej państwo może takim związkom dać (lub nie) z prostych
    względów społecznych, zwłaszcza polityki demograficznej. Miłość nie ma tu nic
    do rzeczy. A kontrakt ten zawiera się w samym swoim założeniu w celu
    prokreacyjnym, bo prawnie usankcjonowane połączenie sił małżonków ma na celu
    stworzenie odpowiednich prawnych, ekonomicznych i pedagogicznych warunków dla
    (ewentualnych) dzieci, w tym regulacji ich statusu w obliczu administracji
    państwowej i wobec prawa. Dlatego się zapisuje np. czyje nazwisko będą nosić
    dzieci już przy ślubie.

    Logicznie rzecz biorąc: jeżeli z wzajemnością kochasz kogoś, a nie będziesz
    mieć dzieci, to po co ci akt małżeństwa? No po co?

    Wszystkie kwestie dziedziczenia nie są takie proste (kiedy są pełnoletnie
    dzieci, uczestniczą w dziale spadku), zresztą można je prosto rozwiązać
    testamentem. W szpitalach nie spotkałem się z niedopuszczaniem odwiedzających
    do chorych, zresztą praktyka w przypadkach ostrych jest taka (przynajmniej z
    taką się spotkałem), że przy przyjęciu notuje się dane osoby, z którą będzie
    się szpital kontaktował w sprawach stanu zdrowia lub potrzeb pacjenta. To może
    być ktokolwiek. Więc bez jaj.
    Ogólnie rozwiązania prawne dążą do zabezpieczenia raczej potomstwa, niż
    współmałżonka (np. dziedziczenie przez wdowę/wdowca majątku rodzinnego ma na
    celu pozostawienie go do dyspozycji niepełnoletnich zstępnych, gdyż oni
    dziedziczą po rodzicu wprost, a pełnoletni biorą udział w dziale spadkowym). No
    i jest kwestia podatku spadkowego, którego czy to wdowa/wdowiec, czy zstępni
    nie płacą.
    Zdaje mi się, że to chrzanienie o miłości i trzymaniu za rękę w szpitalu są
    przykrywką dla uzyskania primo prostej korzyści materialnej, co jest nie do
    przyjęcia, gdyż wszelkie zwolnienia podatkowe są de facto wspieraniem przez
    państwo dla społecznych korzyści jakiejś formy prawnej czy cywilno-prawnej. A
    zatem zadajmy sobie pytanie: czy dla państwa jest korzystne wspieranie
    homoseksualizmu? Odpowiedź jest prosta: NIE, gdyż homoseksualny związek NIC
    państwu nie oferuje, a zwłaszcza nie uczestniczy w płodzeniu i wychowaniu
    dzieci.
    Secundo, jest to wstęp do żądań jeszcze większych uprawnień, a raczej
    przywilejów, poprzez stworzenie precedensowej sytuacji prawnej.

    Bardzo więc proszę, Snajperze, nie powtarzaj sentymentalnych bzdur, którymi
    sypią sosnowska, szczuka i dunin, bo w praktyce prawnej państwa sentymenty
    wzajemne obywateli nie mają ŻADNEGO znaczenia. To tylko mącenie w głowach
    słowem "miłość" ciemnej masie oglądającej mydlane opery.

    Nawiasem mówiąc dochodzi powoli do chorej sytuacji, kiedy KAŻDE, nawet
    najbardziej merytoryczne wystąpienie przeciw żądaniom homoseksualistów powoduje
    uznanie "wystąpiciela" za prześladowcę. To zupełnie tak, jakbyś za
    stwierdzenie, że Yad Vashem bezczelnie ukradło freski Bruno Schulza, był
    obwoływany antysemitą. No i jesteś.

    > Jak SLD nie dotrzymuje obietnic wyborczych - to źle i na SLD psy się wiesza.

    Powinno się w tej sprawie wypowiedzieć Towarzystwo Przyjaciół Zwierząt, bo na
    czym, jak na czym, ale na tym obrzydlistwie nawet karaluchów nie należy wieszać.

    > Jak dotrzymuje - też źle, bo to ratowanie się przed klęską. Co by nie
    zrobiło,
    > to żle.

    Masz całkowitą rację. Cokolwiek by eselde nie zrobiło, to źle. Cieszę się, że
    choć tu się zgadzamy.



    Temat: Ciemno, ciemno co raz ciemniej
    dobre serduszko Gini
    Jaka jest sluzba zdrowia w Polsce kazdy wie. No moze z wyjatkiem Gini, ktora z
    Belgii rzadko przyjezdza do Polski. Ile co niektorzy ludzie w Polsce zarabiaja
    tez wie ten kto chce. Totez jestem co nieco zdziwony swietym oburzeniem Gini.
    Nawet nie wiem czy ona udaje czy jedynie nie wie.

    Problem sluzby zdrowia jest w pewnym sensie nierozwiazywalny. Postep naukowy
    sprawil, ze leczenie stalo sie tak drogie, ze nie moga sobie na nie pozwolic
    biedniejsze spoleczenstwa. Najprostrzym rozwiazaniem byloby oczywiscie
    wycofanie sie z postepu i leczyc tanio przykladowo kora wierzby (aspiryna).
    Zapewne protestowaliby ekolodzy.

    Zdrowie jest uwazane powszechnie za dobro spoleczne. Totez niepopularne jest
    calkowicie sprywatyzowane podejscie do zdrowia. Jeszcze 200 lat temu osoby
    stare (i zapewne schorowane) dostarczano na skraj najblizszego lasu aby radzily
    sobie same. Chyba nawet dzieki temu oszczedzano na kosztach pogrzebu i
    dozywiania zwierzyny. Sam myslac o swojej starosci nie wiem ktore rozwiazanie
    jest lepsze. Oczywiscie nawkladano mi do glowy tyle humanitaryzmu, ze nie
    podejme dyskusji o eutanazji. Niestety bez uczciwych ustalen w zakresie
    antykoncepcji i eutanazji nie oczekuje jakichkolwiek rozsadnych rozwiazan w
    lecznictwie. Wobec "korupcji" wsrod sluzby zdrowia dyskusja o eutanazji z kolei
    wydaje sie szalenstwem. "Korupcja" w sluzbie zdrowia jest w ogole bardzo
    oryginalna polska konstrukcja prawna. To tak jakby lekarze byli urzednikami
    panstwowymi. Chyba wystarczy zatrudnic ich jako lekarzy. Przestac udawac, ze
    sie im placi a oni przestana udawac, ze pracuja. Moze jak wiekszosc polskich
    lekarzy wyjedzie w UE tam gdzie nie udaje sie, ze im sie placi, wtedy ktos
    otrzezwieje.

    Sytuacja gdy ogromne pieniadze ida na utrzymanie przy zyciu malenkiego dziecka,
    ktore nie ma szanse na zycie bez wspomagania medycznego i bedzie zawsze kaleka
    na czyims utrzymaniu, nie jest ekonomicznie zdrowa. Mnie nie dziwi, ze w takiej
    sytuacji brakuje 30 zlotych na badania krwi u innych znacznie zdrowszych dzieci.

    Poza aspektem spoleczenstwo/panstwo/socjal jest jeszcze aspekt biznesu
    medycznego. Gigantyczne zyski korporacji farmaceutycznych, producentow sprzetu
    i samych szpitali wymagaja przynajmniej przewentylowania. Istnienie systemu
    ubezpieczen sprawia, ze nie istnieje prawdziwy wolny rynek lecz panstwowa
    redystrybucja parapodatkow. Panstwo w tym procederze nie ma czystych rak w
    zadnym rozwiazaniu nawet pozornie najbardziej liberalnym. Zasysanie podatkow z
    towarzystw ubezpieczeniowych kala kazde rozwiazanie.

    Polska po transformacj ostatnich 15 lat jest w szczegolnie ciezkiej sytuacji.
    Mowienie o lepszych ubezpieczeniach ludziom, ktorzy wprzez cale dostawali za
    prace mocno nie ekwiwalentne wynagrodzenie jest kosmiczna podloscia. W koncu ta
    nieekwiwalentnosc wiazala sie dokladnie z socjalnym zabezpieczeniem przez
    panstwo. A lepszych ubezpieczycieli komercyjnych wtedy nie bylo.

    "Biednemu zawsze wiatr w oczy" to odpowiedz dla liberalow lecznictwa. A "Bog
    dal, Bog wzial" to odpowiedz dla pieknoduchow "humanistow". Z reszta
    pieknoduchem bardzo latwo byc za nie swoje (czytaj spoleczne, cokolwiek by to
    znaczylo).




    Temat: Szkoła w Łomiankach ?!
    Na temat szkoła łomiankowskiej są - mowiąc oględnie - różne opinie. Jakimś
    plusem jest to wrośnięcie w srodowisko. Radzę rozważyć jeszcze szkołę na
    Młocinach. Nie wiem, jak jest teraz, ale kilka lat temu chodziło tam więcej
    dzieci z Łomianek (głownie Buraków, Pancerz, Dąbrowa) niż z Warszawy, czyli
    kwestia kontaktu z lokalnym środowiskiem tez była "zabezpieczona". Szkoła jest
    niewielka, kameralna, dobrze wyposażona, położona w zacisznym miejscu. Dzieci
    nie były anonimowe. Dyrektorka, sekretarka, nauczyciele znali każde dziecko po
    imieniu, rozpznawali rodziców itp.O żadnej przemocy nie było mowy. Gdy ktoś
    kogoś kopnął, to sprawa kończyła się w gabinecie dyrektorki. Poziom? No cóż,
    zgadzam się, że wszystko zależy od nauczyciela, na jakiego się trafi, od
    zestawu uczniów w klasie itp. Zresztą czego w tej szkole podstawowej tak
    naprawdę uczą? Przecież przeciętnie zdolne dziecko nauczyłoby się tego
    wszystkiego w ciągu roku bez żadnego chodzenia do szkoły. W szkole raczej
    chodzi o sprawy typu": współżycie w grupie, nauczenie sie odpowiedzialności,
    samodzielności itp. A poza tym jest tzw. obowiązek szkolny i trzeba zadbać o
    to, by dziecko w miarę bezpiecznie i sensownie ten czas przetrwało. Na jakieś
    szczególne pożytki "naukowe" z zadnej szkoły podstawowej (czy to publicznej czy
    społecznej) bym nie liczył. Gdybym miał wybierać jeszcze raz, to bym dziecko do
    szkoły na Młocinach bez namysłu wysłał. Syna bez problemu (na podstawie wyniku
    testu i świadectwa) przyjęto do gimnazjum w Warszawie, gdzie jest jednym z
    lepszych uczniów. Kilka osób dostało sie do klasy językowej w Sempołowskiej.
    Wiem, że kilku jego kolegów (z bardzo srednimi wynikami nauczania w szkole
    podstawowej) poszło do gimnazjum w Łomiankach, gdzie - ku swojej radości -
    należą do lepszych uczniów. Ale jest też kwestia formalna. Otóz kilka lat temu
    władzom Łomianek zależało na możliwości wysylania dzieci do szkoly młocińskiej.
    W szkole łomiankowskiej byl nieprawdopodbny tłok (gimnazjum i podstawówka w
    jednym budynku), nie było mozliwości pomieszczenia wszystkich dzieci. Dlatego
    przez jakis czas władze łomianek przekazywały Młocinom subwencje finsnową na
    lomiankowskie dzieci chodzące do szkoły młocińskiej. Później - gdy kończyła się
    budowa gimnazjum w łomiankach - burmistrz stwierdził, że dzieci łomiankowskie
    chodzące do szkoły na Młocinach go nie interesują i Młocinom za "swoje" dzieci
    szybko przestał płacić (stwierdzając oficjalnie, że szkoła, ktora przyjęła
    dziecko, ma obowiązek doprowadzić je do końca, więc niech mlociny płacą). Jak
    jest obecnie? Czy szkoła na Młocinach przyjmuje dzieci z Łomianek? Nie mam
    pojęcia. Może ktoś z formuowiczów wie. Można też pewnie po prostu zapytac w
    szkole. Dzieci na Młocinach nie jest dużo, więc żeby utrzymać szkołę, etaty
    nauczycieli itp. pewnie jest "zapotrzebowanie" na dzieci, ale z drugiej strony
    jeżeli Łomianki nie refundują kosztów uczenia łomiankowskich dzieci, to nie
    mozna byłoby mieć pretensji, gdyby odmawiano przyjmowania dzieci spoza rejonu.



    Temat: Doświadczeni pomożcie- ciąża....;(((
    Nie na maturze... Na "pracy dyplomowej" kończącej szkołę językową w UK...

    Jak znajdę to podam źródło :o)))

    To, że jesteśmy dorośli (albo mamy takowe mniemanie) wcale nie znaczy, że mamy
    inną percepcję postrzegania zła! Moim skromnym zdaniem po osiągnięciu pewnego
    wieku uczymy się relatywizmu i mydlenia oczu (w tym przede wszystkim sobie
    samym). To, że uważasz iż dziecko zaczyna swoje życie gdy pracuje mózg - to
    Twoja sprawa. Ja trochę inaczej na to patrzę...

    To, że nie musiałas wybierać kilka lat temu to bardzo dobra okoliczność. To, że
    Twoi rodzice w ten sposób przekazali Tobie wiedzę nt zabezpieczeń p-ko
    niechcianej ciąży - również należy pochwalić. Moi rodzice zaś potrafili mi
    przekazać poza gruntowną wiedzą nt antykoncepcji - również odpowiedzialność za
    swoje czyny... Resztę dorzuciła "nagonka" z początku lat 90'ych - i w ten sposób
    stałem się 100% przedstawicielem "pro life"...

    Przyczyną późniejszych problemów kobiet była aborcja. Opieram się na ich relacji
    oraz na własnych obserwacjach, które dowiodły słuszności ich stwierdzeń. Nie
    będę tu roztrząsał dalej tego aspektu.

    "problem „poddania się chwili lub pękniętej gumy” nie będzie stanowił o
    przetrwaniu."
    Nie no... Nie skomentuję tego stwierdzenia... Jakby kiedykolwiek tak było....

    "Do czasu, kiedy władza zacznie faktycznie ustanawiać politykę pro rodzinną,
    czyli zabezpiecz kobietę - matkę przed bezrobociem. Niestety obecne tendencje
    nakazowo-zakazowe temu nie sprzyjają. Tak to już jest, że marchewka jest
    skuteczniejsza od kija. Czemu zamiast idiotycznego becikowego i zamiast zapomóg
    nie zwolnić pracodawcy z części obciążeń związanych z pracownikiem - matką?
    Jestem pewna, że będzie to skuteczniejsze niż ochronka i bóg wie jak długi
    macierzyński . To ostatnie omija się nie zatrudniając kobiety albo płacąc jej
    mniej by zaoszczędzić na etat zastępcy. A przecież państwo łożąc (ściślej
    rezygnujac np. z części podatku) na ten etat nie musiałoby łozyć na kolejnego
    bezrobotnego i na społeczne skutki jego siedzenia w domu.
    Okaże się wtedy, że pewna swojej sytuacji materialnej kobieta nie zrezygnuje z
    macierzysta, bo będzie ją na nie stać. I wtedy wpadka nie będzie dramatem."

    No brawo!!! Piękny manifest liberalno feministyczny!!! Jestem pełen podziwu!!!
    Moim mesko szowinistyczno świńskim zdaniem - wystarczyłoby wesprzeć rodzinę
    zapewniając odpowiednie dochody osobie utrzymującej rodzinę... matce lub ojcu...
    Powrócilibyśmy do XIXw kiedy facet mógł zarobić wystarczająco na utrzymanie
    wszystkich w swojej rodzinie a kobieta zajmowała się dziećmi... W tej chwili
    może być odwrotnie...
    Problem jest inny. Aborcja, spadek dzietności kobiet, rozluźnienie więzów
    rodzinnych itd jest spowodowane naszym EGOIZMEM. Wszystko jest ważniejsze od
    posiadania dzieci... Praca, studia, kariera naukowa, wyjazd na wycieczkę,
    piesek, biedne dzieci w Bangladeszu itd...
    Zajmujemy się trylionem spraw nieważnych...

    A czy nas stać na posiadanie dzieci??? Nie. Nigdy nas nie będzie stać!!! Jeśli
    zarabiam 2100zł netto i jako jedyny utrzymuję 4 osobową rodzinę to mnie stać???
    Nie stac mnie - ale dostaję coś zupełnie innego!!!!



    Temat: Afera finansowa w brodnickiej Szkole Podstawowej
    Afera finansowa w brodnickiej Szkole Podstawowej
    Afera finansowa w brodnickiej Szkole Podstawowej nr 2
    Dyrektor i księgowa już nie pracują
    Rzeszotek Radosław
    .........................................................
    Śledztwo. Kontrole były już wcześniej, ale nie wykazały ogromnego zadłużenia
    wobec ZUS

    Przez kilka lat za niektórych pracowników Szkoły Podstawowej nr 2 w Brodnicy
    nie płacono składek ZUS. Trudno w to uwierzyć, ale sprawa wyszła na jaw
    dopiero niedawno.
    Zadłużenie placówki wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, Urzędu Skarbowego
    oraz firm obsługujących szkołę sięgało 170 tysięcy złotych, choć kwota ta
    może okazać się znacznie wyższa. Nieprawidłowości wykryto dopiero po kilku
    latach, kiedy Urząd Miasta zlecił kontrolę księgową w szkole. Zdaniem
    pracowników szkoły, stało się to o wiele za późno. Tym bardziej że, jak
    twierdzi ZUS, szkoła zalegała z płaceniem składek od kwietnia 1999 roku.

    Afera wybuchła w lutym
    - Prowadzone jest w tej sprawie śledztwo - mówi Alina Szram, prokurator
    rejonowy w Brodnicy. - Czekamy na opinię biegłego z zakresu rachunkowości.
    Dopóki nie zostanie ona wystawiona, sprawa nie może ruszyć z miejsca. Jak
    dotąd nikomu jeszcze nie przedstawiliśmy zarzutów.
    Afera w brodnickiej podstawówce wybuchła w lutym. Wówczas to w trakcie
    kontroli zleconej przez Urząd Miasta okazało się, że księgowa i dyrektor
    szkoły poświadczali nieprawdę w dorocznych sprawozdaniach finansowych. Nie
    wykazywali bowiem w nich wszystkich kosztów ponoszonych przez szkołę.
    - Bez wątpienia poświadczano nieprawdę, dlatego burmistrz skierował sprawę do
    rzecznika dyscypliny finansów publicznych przy Regionalnej Izbie
    Obrachunkowej - mówi Anna Kupczyk z Wydziału Oświaty i Sportu w Urzędzie
    Miasta Brodnicy. - Dyrektor zwolnił księgową, a burmistrz zawiesił w
    czynnościach dyrektora. Natychmiast przygotowany został program naprawczy.
    Powołany został specjalny zespół, którego zadaniem było skontrolowanie
    wszystkich szkół i przedszkoli w Brodnicy pod względem finansowym, a
    zwłaszcza pod kątem zaległości wobec ZUS. W kilku placówkach wykryto drobne
    błędy natury formalnej.

    Władze miasta podjęły również decyzję o zwiększeniu budżetu szkoły o 164
    tysiące złotych. Nadal jednak nie można mieć pewności, czy spłacono wszelkie
    zaległości. Dokumentacja księgowa szkoły została bowiem zabezpieczona przez
    policję i prokuraturę.
    - Długi naszej placówki zostały spłacone do końca czerwca - zapewnia Bogumił
    Kupczyk, pełniący obowiązki dyrektora SP 2. - Zrobimy wszystko, żeby w
    przyszłości nie doszło do podobnych sytuacji.
    W Brodnicy pada jednak często pytanie, dlaczego władze miasta wcześniej nie
    wykryły tak poważnych nieprawidłowości. Okazuje się, że o zaległościach były
    dyrektor Andrzej Ciółkowski wiedział już wcześniej, bowiem ZUS o tym go
    informował.
    - Gdyby kontrole z Urzędu Miasta przebiegały tak jak powinny, sprawa zapewne
    zostałaby wykryta o wiele wcześniej - denerwują się nauczyciele z brodnickiej
    SP nr 2. - Ale jeśli zamiast kontrolować, pije się z panią księgową kawę, to
    trudno oczekiwać, że taka sprawa sama wypłynie.

    Ani słowa o błędach
    W ciągu ostatnich lat w SP nr 2 kontrole przeprowadzali tzw. audytorzy. Jaki
    był zakres ich pracy, trudno określić. Pewne jest jednak, że w ich
    sprawozdaniach pokontrolnych nie ma ani słowa o uchybieniach czy błędach.
    - To były kontrole wyrywkowe i tematyczne - wyjaśnia Anna Kupczyk. - Trudno
    oczekiwać, że będziemy sprawdzać całą dokumentację księgową we wszystkich
    miejskich instytucjach. Tym bardziej że przecież dyrektor i księgowa
    podpisywali się pod rocznymi sprawozdaniami. Skąd mogliśmy wiedzieć, że
    akurat w „dwójce” dzieją się takie rzeczy?

    .......................
    Dyrektor na emeryturze
    ZUS nie ma obowiązku informować organów założycielskich, a więc samorządów o
    zaległościach placówek oświatowych - o tym informowany jest dyrektor placówki.
    Były dyrektor Szkoły Podstawowej w Brodnicy odszedł na emeryturę.

    Fot. Przemysław Majchrzak
    Zajęcia w Szkole Podstawowej nr 2 w Brodnicy przebiegały normalnie, ale dług
    rósł z miesiąca na miesiąc




    Temat: kompost
    Moge Ci odpowiedziec tylko to co wiem od swoich znajomych tam mieszkających,
    bowiem to oni zaszczepili we mnie chęc poznania tematu bardziej niz pobieznie.
    Od lat staraja się o przebadanie mieszkańców,i wymuszenie na władzy środków na
    zabezpieczenie tego trucicielskiego obiektu. ale władza lokalna jest głucha na
    prośby, bowiem stwierdzenie tego faktu, że ludzie choruja od tego obiektu
    oznacza milionowe odszkodowania za utratę zdrowia. na pewno skazona jest gleba
    różnego rodzaju toksynami z odcieków z wysypiska i róznego rodzaju zwiazkami
    chemicznymi, których rozklad trwa dziesieciolecia a nawet dłużej Nie mniej gdy
    pogrzebalam w internecie znalazłam kilka ciekawych informacji na ten temat.
    Np. w miejscowości Barycz gdzie jest wysypisko, oddalone o ok 1000m od
    zabudowań ( W Radiowie ok 300-400m) stwierdzono : 6-cio krotnie wiecej
    zachorowań na raka, 8-krotnie wiecej zachorowań na cukrzycę, 2 - 4 krotnie
    wiecej osób chorowało na choroby ukladu krażenia i układu oddechowego. 100%
    mieszkańców miało ubytek w zębach większy niż 50%. Praktycznie wszyscy
    chorowali na różnego rodzaju alergie. Poza tym liczne zmiany w obrazie krwi i
    wiele wiele róznego rodzaju objawów ktore są dosyc szczegółowo opisane. Te dane
    są opublikowane i nie sa tajne. Poza tym w któryms z numerów POLITYKA z 2002 r
    znalazłam obszerna publikacje na temat tzw. smrodu i o sie za tym kryje. Ci
    ludzie z Radiowa pozostawieni są sami sobie bo wszyscy maja ich w głebokim
    poważaniu, wiem na pewno, ze praktycznie wszystkie dzieciaki z tego osiedla
    choruja na różnego rodaju allergie i wzmożone zachorowania na układ oddechowy
    oprócz tego wsród znajomych którzy tam mieszkaja w wieku 30 -40 lat nie ma ani
    jednej osoby która nie mialaby jakiegos poważnego schorzenia. Owszem mozna to
    zwalić na rozwoj cywilizacji czy aby na pewno to jest przyczyna w tym wypadku.?
    Czy osiedle otoczone z jednej strony Puszczą Kampinoska a z dugiej strony lasem
    Bemowskim powinno odczuwac w taki sposob rozwoj cywilizacji? Kiedys znajomi
    poprosili mnie o zauczestniczenie w spotkaniu na terenie Kompostowni. Przez
    tydzień leczyłam opucnięte powieki i łzawiące oczy od smrodu z jakim tam się
    spotkałam, a ubranie prałam trzykrotnie. Mimo, że kapałam sie trzy razy pod
    rząd cały czas miałam wrażenie, że ten smród wychodzi mi ze skóry. Znam tez ból
    tych mieszkańców jeżeli chodzi o zimowanie szczurów w ich domach w porze
    zimowej. Swego czasu gdy dosyc czesto jeżdziłam w porze nocnej ulica Estrady na
    jezdni było porozjeżdzane co najmniej kilkanaście sztuk tych gryzoni. To tylko
    kilka informacji, wiec jak widzisz nie jest to bezpdstawne oburzenie. Wszelkie
    tego typu inwestycje powiny byc z dala od wszelkiego rodzaju zabudowań , a
    place składowe winny byc zhermetyzowane czyli obiektami zamknietymi z
    filtrami tak aby z wiatrem, z placu skaldowego nie rozchodzily sie
    mikroorganizmy po okolicznych terenach. Chce abys zrozumiala sens mojej
    wypowiedzi. Ekologia nie może polegac na tym, że chronimy część spoleczeństwa,
    wyniszczając przy tym mniejsze grupy spoleczne, a póki co tak się niestety
    dzieje.
    Mozesz przeczytac to, oraz szereg innych publikacji na ten temat. Niestety nic
    się nie zmieniło do dnia dzisiejszego. Moze popatrzysz nieco szerzej na ten
    problem

    www.bielany.waw.pl/$aktualnosci/2002/0909_01.php



    Temat: NOWA WALKA SLD Z KOŚCIOŁAMI
    NOWA WALKA SLD Z KOŚCIOŁAMI
    KAI PODAŁA: Prawdopodobnie już od przyszłego roku nie będzie można odliczać
    od dochodu darowizn na cele kultu religijnego. Sejm zajmuje się rządowym
    projektem o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, który
    zakłada likwidację tego typu ulgi.

    Zdaniem o. Huberta Matusiewicza, wicedyrektora Caritas Polska, proponowane
    zmiany uderzą przede wszystkim w tych, którzy najbardziej potrzebują pomocy.

    W miejsce ulgi, która ma zostać zlikwidowana proponuje się prawo do
    odliczenia od dochodu darowizn na rzecz organizacji prowadzących działalność
    pożytku publicznego. Przy czym osoby fizyczne będą mogły odliczyć z tego
    tytułu nie więcej niż 350 zł rocznie, natomiast osoby prawne - maksymalnie 10
    proc. dochodu. Warunkiem odliczenia darowizn jest dokonanie wpłaty na
    rachunek bankowy organizacji.

    Rządowy projekt nie przewiduje zmian w przepisach regulujących zwolnienie od
    podatku dochodów kościelnych osób prawnych. Osoby te będą mogły więc
    korzystać ze zwolnienia na dotychczasowych zasadach.

    O. Hubert Matusiewicz, wicedyrektor Caritas Polska, podkreśla że proponowane
    zmiany uderzą przede wszystkim w tych, którzy najbardziej potrzebują pomocy.
    Z całą pewnością tego typu prawo godzi nie tylko w Caritas w Polsce, ale
    również w szereg innych organizacji i instytucji, które zajmują się pomocą
    bliźnim. Instytucji, które swoją działalność opierają na ofiarach i datkach.
    Są to jednocześnie organizacje - mówi o. Matusiewcz - najbardziej efektywne,
    ponieważ nie potrzebują środków, w tym także środków publicznych, na
    finansowanie swoich struktur. Wszystko, co zyskują jako darowizny, przekazują
    dla potrzebujących.

    Wicedyrektor Caritas Polska zwraca uwagę, że darowizna przekazywana
    organizacjom lub instytucjom zajmującym się pomocą już raz została
    opodatkowana, ponieważ pochodzi ona z dochodu, z którego fiskus wziął należną
    sobie część. Zatem pojawia się tu niebezpieczeństwo, pewnego rodzaju
    przestroga, aby nie dochodziło do podwójnego płacenia podatków.

    Caritas Polska, wraz z kilkoma innymi organizacjami o zasięgu ogólnopolskim,
    skierowała do Marszałka Sejmu apel, w którym wyraża swoje zaniepokojenie
    rządowym projektem o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.
    Jest to apel w imieniu najbardziej potrzebujących - stwierdził o.
    Matusiewicz. Jego zdaniem rzesza biednych w kraju powiększa się, a struktury
    publiczne nie dają sobie rady z rozwiązywaniem podstawowych problemów. Sprawa
    ta nie może być nam obojętna - podkreśla wicedyrektor Caritas Polska.

    Chęć szukania środków budżetowych w taki sposób o. Matusiewicza określa jako
    krótkowzroczną. "Trzeba widzieć dalej. Nie tylko czy zamknie się najbliższy
    budżet, ale także co z nim będzie za lat trzy lub dziesięć" - twierdzi
    zakonnik. Jego zdaniem środki, które mogłyby trafić do kasy państwa będą
    raczej minimalne. Natomiast ciężar zabezpieczenia tego, czego nie będą w
    stanie zrobić organizacje pozarządowe przeniesiony zostanie na struktury
    publiczne.

    Czy zatem ofiarność w Kościele spadnie? Nie - odpowiada o. Matusiewicz. Po
    prostu wielu z tych, którzy wspierają choćby Caritas nie będzie sobie tego
    odpisywać od podstawy opodatkowania. Będzie to prostu dar, prawdziwa
    jałmużna - podkreśla wicedyrektor Caritas Polska - chociaż odbywać się to
    będzie kosztem osobistych dochodów lub większych wyrzeczeń darczyńców. Jeśli
    będzie jakiś spadek, mówi o. Matusiewcz, to będzie on minimalny, ponieważ
    zdecydowania większość wspierających Caritas to ludzie średnio zamożni,
    którzy kierują się przede wszystkim chęcią pomocy ludziom potrzebującym.

    O. Matusiewicz ubolewa nad panującym, także wśród niektórych wiernych
    przekonaniem, że Kościół jest instytucją bogatą, że ma pieniądze, a więc
    powinien "to czy tamto robić". Przekonanie to, stwierdza zakonnik, jest o
    tyle słuszne, że Kościół jest bogaty ofiarnością wiernych, natomiast ważne
    jest, aby podkreślić iż jeżeli rzeszą ubogich nie zajmą się organizacje
    pozarządowe to "rykoszetem" potrzebujący trafią z powrotem do ośrodków pomocy
    społecznej i będzie to dużo droższe. Jak podkreśla wicedyrektor Caritas
    straci się również czas, który przeznaczono na przebudowę myślenia wielu
    ludzi potrzebujących. Chodzi nie tylko o to, aby dać, ale również nauczyć -
    tworząc właściwy projekt - zaradzania swoim potrzebom, wykazywania jakiejś
    inicjatywy. Aby nie doprowadzić do przysłowiowej "wyuczonej niezaradności" -
    mówi o. Matusiewicz.KAI (rl //mr)

    A WIĘC POWRÓT POSTKOMUNY DO WALKI Z KOŚCIOŁAMI I ZWIĄZKAMI WYZNANIOWYMI W
    POLSCE...




    Temat: Dlaczego zagłosuję na L.Kaczyńskiego

    Tusk w roli głównego hamulcowego
    Rolę głównego hamulcowego ma spełniać przywódca PO Donald Tusk. Wszystko
    wskazuje na to, że został bardzo dobrze wybrany na główną postać
    oligarchicznego obozu antyreformatorskiego.
    Jego ogromna agresywność i skłonność do zadawania ciosów poniżej pasa w czasie
    kampanii dowodzą, że Tusk nie ma dosłownie żadnych skrupułów w działaniach dla
    zdobycia władzy. Równocześnie zaś jest politykiem nadzwyczaj giętkim w zmianach
    poglądów, człowiekiem bez właściwości. Jego atutem jest ogromne
    wyspecjalizowanie w mimikrze, udawaniu, zależnie od sytuacji, nowe wcielenie na
    pokaz. Potrafi nagle niespodziewanie kreować się na gorliwego patriotę,
    gorliwego katolika, gorliwego obrońcę bezrobotnych, prezentować się jako główna
    nadzieja młodych na przyspieszenie awansu cywilizacyjnego Polski. A wszystko w
    imieniu tych samych liberałów, którzy tylekroć w przeszłości realizowali
    najbardziej antynarodowe cele.
    Przywódca partii broniącej interesów najbogatszych warstw potrafi gładkimi
    słowami ogólnikowych obietnic zaskarbiać sobie życzliwość nawet tak kiwanych
    przez jego partię najuboższych środowisk społecznych. Do perfekcji doprowadził
    manipulację niektórymi określeniami, np. stawianie rzekomego znaku równości
    pomiędzy liberalizmem a wolnością. Tym samym liberalizmem gospodarczym, który
    przez tyle lat po 1989 roku działał na szkodę milionów Polaków, zapewniając
    wolność okradania większej części obywateli przez gromady cwaniaków.
    Tusk deklaruje, że państwo nie powinno odpowiadać za obywateli. I mówi to w
    czasie, gdy ponad 700 tys. polskich pracowników w poniżeniu czeka przez wiele
    miesięcy na wypłatę zaległych płac przez nieuczciwych pracodawców. Przy
    całkowitej bierności państwa! "To kraj niewolników" - konstatował niedawno
    jeden z ekonomistów. I takiej właśnie wybiórczej wolności tylko dla bogatych
    stara się przeciwdziałać PiS, apelując o umocnienie Polski solidarnej wbrew
    Polsce liberalnej. Tusk natomiast stawia na symbiozę interesów nowobogackich z
    oligarchii wspierającej PO z interesami ludzi starej postkomunistycznej
    nomenklatury. Nieprzypadkowo w I turze wyborów prezydenckich poparło Tuska aż
    41,9 procent wyborców Kwaśniewskiego z wyborów 2000 r. Nieprzypadkowo też
    główny kandydat postkomunistów M. Borowski stanowczo wystąpił przeciwko L.
    Kaczyńskiemu i zapowiedział warunkowe poparcie D. Tuska. Postkomuniści widzą w
    PO i Tusku najlepszą obecnie gwarancję zabezpieczenia swych fortun przed
    ewentualnymi radykalnymi zmianami, prawdziwym rządem przełomu.
    Przywódca PO, który już dał dowody ogromnej układności z Niemcami i Brukselą,
    może też z góry liczyć na wsparcie odpowiednich zewnętrznych czynników spoza
    Polski, zainteresowanych uzależnieniem nas na trwałe. Wszak nasi
    balcerowiczowscy liberałowie od dawna mają swoich cichych, skutecznych
    zagranicznych protektorów.




    Temat: Czy jest coś czego się boicie? /zawodowo/
    jaxcek napisał:
    > A ja wcale nie chcę prowadzić własnej firmy. Jestem inżynierem chemikien i
    > dopiero właściwie zaczynam swoją karierę zawodową i marzę, że kiedyś będę
    > bardzo dobrą specjalistką w swojej dziedzinie i np zajdę bardzo wysoko w
    > jakiejś dobrej firmie :) Może któraś myśli podobnie? Czy teraz naprawdę każdy
    > chce mieć swoją firmę?
    Moze nie kazdy i do tego byc moze sie dorasta :-)). Nie sugeruje wcale, ze
    jestes niedorosla, ale byc moze w pewnym momencie i Ciebie najdzie taka
    potrzeba, ze wreszcie chce miec cos swojego. Ja mam za soba 15 lat praktyki
    zawodowej. Jestem programistka i od tych 15 lat pracuje w zawodzie. Poniewaz
    zawod jest dosyc dobrze platny, wiec nie mam wiec specjalnie motywacji, zeby go
    zmieniac. Ze znalezieniem pracy tez specjalnie nie mam problemu, bo umiem sie
    dobrze sprzedac :-)). Ale poniewaz nie lubie polityki, wiec nie mam ochoty
    pchac sie w management, bo tam praca polega glownie na politykowaniu i
    podgryzaniu innych, a ja tego bardzo nie lubie. Nawet w takej Australii (gdzie
    akurat mieszkam) czy w Wielkiej Brytanii politykowanie jest chlebem codziennym,
    byc moze bardziej cywilizowane niz w Polsce, ale nadal jest. A ja lubie widziec
    wymierne efekty swojej pracy. O co mi wlasciwie chodzi? W gruncie rzeczy
    powinnam byc zadowolona z tego co robie (moja mama na przyklad dziwi sie co m
    nie tak nosi) i cieszyc sie, ze z miesiaca na miesiac nie musze sie martwic
    zwolnieniem (no, w obecnym klimacie - nawet zyjac w "cywilizowanym" swiecie -
    musze sie z taka mozliwoscia liczyc). Jeszcze pare lat temu mowilam, ze za nic
    nie chcialabym miec wlasnej firmy, bo jak pracuje sie dla "kapitalistow", to
    pracuje sie iles tam godzin dziennie i po wyjsciu z pracy mozna sie wylaczyc. A
    majac wlasna firme trzeba pracowac 24 godziny na dobe. Ale od jakiegos czasu
    meczy mnie ta potrzeba stworzenia czegos wlasnego, co mialoby rece i nogi i
    przy okazji zarabialo na moje potrzeby codzienne. I co ciekawe dziedzina jest
    mi dosyc obojetna, wcale nie musi to byc informatyka, a nawet lepiej, zeby nie
    byla :-)).
    Tylko zeby bylo to moje dzielo!!
    No i wlasnie staram sie wynegocjowac prace z mniejszym wymiarze godzin, zeby te
    wlasna dzialalnosc moc rozwijac. Poza tym czytam rozne ksiazki i niedawno
    natrafilam na taka, ktora bardzo dobrze nadaje sie dla tych, ktorzy maja czy
    chca otworzyc wlasna firme. Niestety nie ma jej tlumaczenia na polski, a nie
    wiem ile z Was byloby nia zainteresowanych (ale podam, ze napisala ja MIchael
    Gerber, a jej tytl to "E-Myth revisited"). Poniewaz ksiazka jest napisana przez
    Amerykanina trzeba z niej odfiltrowac charakterystyczna "amerykanskosc" i
    irytujace powtarzanie tych samych rzeczy, ale poza tym pokazuje jak podchodzic
    do wlasnego biznesu, tak zeby byl on srodkiem sluzacym osiagnieciu celow w
    zyciu, a nie calym naszym zyciem. Z niektorymi tezami i wskazowkami mozna sie
    nie zgadzac, ale na pewno ksiazka ta przedstawia jakis, byc moze inny od
    naszego, sposob myslenia.

    > Wiem że w przyszłości może być różnie ale ja się nie
    > boję, staram się nie marnować czasu, robić wszystko jak najlepiej bo przecież
    > nie można w młodym wieku umartwiać się ewentualną starością.Nikt nie wie jaka
    > sytuacja będzie np za 50 lat, tak jak nasze mamy kiedyś tego nie wiedziały.
    Masz racje, ze sytuacji jaka bedzie za 50 lat nie przewidzi nikt, ale moze
    bedzie podobnie jak teraz. Ja co prawda mam lat 38, ale juz od jakichs 5 lat
    zaczelam myslec o tym z czgo bede zyc na emeryturze :-)). Co prawde do tego
    czasu w ziemie moze uderzyc meteoryt, albo cala ludzkosc wymrze na skutek
    jakiejsc tajemniczej choroby, albo chocby ja sam zejde z tego padolu. Ale co
    jezeli meteoryt nie uderzy, ludzkosc nie wymrze (co jest akurat duzo bardziej
    prawdopodobne), a ja bede dziarska starsza pania? Wtedy wole jednak miec jakies
    zabezpieczenie i zwolnic spoleczne fundusze na mniej zaradnych zyciowo ludzi.
    Spoleczenstwa sie starzeja, ludzie zyja dluzej, dzieci rodzi sie mniej, a
    podatkow (z ktorych miedzy innymi fundowane sa emerytury, bo watpie, zeby ZUS
    nagle zaczal dochodowa inwestowac skladki ubezpieczeniowe) nikt nie chce coraz
    wiekszych placic. Ja tam wole liczyc na siebie i poniewaz mam jeszcze sporo
    czasu do emerytury, to mam jeszcze szanse cos zrobic. Jak bede miala lat
    piecdziesiat, to juz bedzie troche za pozno.

    > Cieszmy się tym co nam przynosi każdy dzień, trzeba wierzyć w siebie i w to
    że
    > jakoś sobie poradzimy i dostosujemy się do zmian. Niepoprawna optymistka :)
    Mam
    > nadzieję, że nie jedyna.
    Ja tam sie ciesze swoim zyciem i tym co mam na codzien, ale to chyba nie
    wyklucza aktywnego dzialania. I o to chyba chodzi mi przynajmniej :-))).




    Temat: IMPORT SAMOCHODÓW OD 1 MAJA 2004 - ARTYKUŁ
    Demagogii pelna micha
    Gość portalu: andrut napisał(a):

    > Szanowny panie Boryno, a to w jakim właściwie celu pan chce hamować napływ
    > śmiecia motoryzacyjnego?

    Szanowny panie Andrucie. Odpowiedz jest prosta. Ja nie chce niczego hamowac. Rob
    pan po swojemu. Kiedy przyjade ktoregos razu do Polski to zobacze jak dalece
    panskie pomysly zostaly wprowadzone w zycie.

    > Skoro to nie pana rząd (swoją drogą ostatnio w ogóle
    > mało kto się do niego przyznaje) to centralne sterownie rynkiem powinno budzić
    > pana obrzydzenie, natomiast powinien pan sławić zalety wolnej wymiany handlowej
    > oraz nieskrępowanej konkurencji.
    > Ale nieważne, skoro już mamy wspaniały ustrój kapitalistyczny to musi pan
    > wiedzieć, że teraz już nie wszyscy muszą być jednakowo bogaci, niektórzy mogą
    > być biedniejsi i nie stać ich na nowe fury. Dlaczego chce pan kepować ich
    > wolność wyboru we wspólnej europie urzędowymi barierami? Czyżby brzydził się
    > pan widokiem swoich biedniejszych rodaków w ich gorszych samochodach? Czy takie
    > uczucie żywi pan tylko do obywateli zmotoryzowanych, czy w ogóle biedniejszych
    > od siebie? Sądzi pan, że konieczne są specjalne represje dla biednych i nie
    > wystarczy żeby spełnili w swoich motoryzacyjnych zapendach te same wymagania co
    > bagatsi (czyli ich furmanki powinny być sprawne technicznie, co można sprawdzić
    > na zwykłym przeglądzie)? A ma pan pomysły na inne jeszcze sposoby dyskryminacji
    > biedniejszych żeby definitywnie zabezpieczyć się przed możliwością natknięcia
    > się na nich obojętnie czy znajdują się w samochodach, czy bez?

    Brawo !! Dawno juz nie zetknalem sie z tak porywajaca demagogia. Albo z
    hipokryzja. Jak kto woli. Moglbym na to co Pan powypisywal odpowiedziec "co mnie
    to obchodzi" ale sprobuje wytlumaczyc Panu kilka prostych zaleznosci. Zeby nie
    bylo nieporozumien, mozna na to wpasc samemu.
    1) To prawda ze nie ma juz "wszystkim po rowno". Niestety znaczy to rowniez ze
    nie wszyscy muoda miec dobra wyzszej jakosci (do nich nalezy tez auto). Jak sie
    Pan pewnie orientuje kupno samochodu to dopiero wstep do dalszych wydatkow.
    Niestety potem okazuje sie ze na reguralne przeglady czy np. zimowe opony juz
    nie starczylo.
    2) Slyszal Pan takie slowo jak Ekologia? Znaczy to ze stan techniczny samochodow
    ma wplyw na powietrze ktory Pan oddycha olbo wode ktora Pan pije. To rowniez
    stan w jakim zostawi Pan po sobie ten kraj dla potomnych.
    3) Jezeli uwaza Pan wprowadzenie barier prawnych na sprowadzanie do Polski zlomu
    za szykany w stosunku do tych ktorzy tylko na takie auta moga sobie pozwolic to
    mysle ze powiniem Pan siegnac po podrecznik myslenia spolecznego (jesli cos
    takiego wogole istnieje).Albo Kodeks drogowy.
    4) W Niemczech norma Euro4 zwalnia od podatku za auto na okres trzech lat. Inne
    normy nie. Za brak katalizatora trzeba placic dodatkowo. Jak to zostanie
    rozwiazane w Polsce nie moj interes. Bardziej panski. Nie wywazaj Pan drzwi juz
    otwartych i nie wynajduj Pan kola raz jeszcze. Oczywiscie ze ze wzgledu na
    roznice w zamoznosci obu krajow wspomniane przepisy (jezeli bylyby wogole
    wprowadzane) musza byc dostosowane do do warunkow polskich. A moze uwazasz Pan
    ze to tylko glupie Szwabski pomysly?
    5) Nie popieram i nigdy nie bede calkowicie nieskrepowanej konkurencji i
    calkowicie wolnej wymiany handlowej(jak to Pan z zachwytem wychwala) bo prowadzi
    to do naduzyc i wykorzystywania slabszego przez silniejszego. A moze jest Pan
    innego zdania?
    6) Wspolna Europa jest obszarem mocno sformalizowanym. Miedzy innymi wlasnie po
    to aby bronic swych obywateli przed naduzyciami i zapewnic im bezpieczenstwo.
    7) Czy naprawde wierzy Pan ze zwykly przeglad u pana Henia w podworzu
    zagwarantuje to, ze jego kumpel Mietek bedzie od tej pory zawsze jezdzil
    stuprocentowo sprawnym i niezatruwajacym Golfem wyprodukowanym przed pietnastu
    laty?
    8) "Czyżby brzydził się pan widokiem swoich biedniejszych rodaków w ich
    gorszych samochodach? Czy takie uczucie żywi pan tylko do obywateli
    zmotoryzowanych, czy w ogóle biedniejszych od siebie?" Te dwa zdania zacytowalem
    jako przyklad totalnego belkotu. Z tego co widzialem kiedys w telewizji jest to
    jezyk ktorym posluguje sie Samoobrona. Bravo doboru mentorow!
    9) Prawde powiedziawszy nie chce mi sie juz dalej pisac. Poprostu zdalem sobie
    sprawe ze osoba poslugujaca sie takimi argumentami i takim sposobem ich
    przekazywania i tak nie bedzie w stanie zrozumiec tych kilku spostrzezen.




    Temat: Emerytury nielegalnych, kopia z Expatpolu
    Emerytury nielegalnych, kopia z Expatpolu
    NIELEGALNI BEZ PRAW DO EMERYTURY
    Prawo do emerytury z Social Security to podstawowe zabezpieczenie na starość
    dla ogromnej większości Amerykanów. Paradoksem amerykańskich przepisów
    imigracyjnych był do niedawna fakt, że do otrzymywania emerytur z tytułu
    pracy w USA uprawnieni byli także nielegalni imigranci.
    Wprowadzone na początku bieżącego roku przepisy zlikwidowały możliwość
    pobierania amerykańskiej emerytury przez obcokrajowców, którzy w Ameryce
    pracowali nielegalnie, nawet jeżeli przepracowali oni ustawowe minimum 10
    lat, uprawniające do otrzymywania dożywotniej emerytury z kasy Wuja Sama.Nowe
    przepisy zaczęły obowiązywać od 1 stycznia 2004 roku.

    W związku z tym zatrudnieni w USA nielegalnie obcokrajowcy, którzy już po tym
    terminie otrzymali kartę Social Security, nie mogą liczyć, że płacone przez
    nich podatki umożliwią im ,po osiągnięciu wieku emerytalnego i wypracowaniu
    40 kwartałów w USA ,otrzymanie amerykańskiej emerytury. Wyjątek stanowią
    osoby z pozwoleniem na pracę, nawet jeżeli wygaśnie ono po pewnym czasie, lub
    posiadacze wiz biznesowych, względnie pracowniczych.

    A co z tymi nielegalnymi, którzy mają odpracowane w USA 10 lat, legalną kartę
    Social Security , przyznaną im przed 1 stycznia 2004 , osiągnęli już wiek
    emerytalny i -jak każe prawo- o amerykańską emeryturę ubiegają się w Polsce ?
    Otóż jeżeli o rentę wystąpili przed 31 grudnia 2003 - świadczenia emerytalne
    z USA otrzymają, z potrąceniem ustawowych 20 %.Jeżeli starania podjęli już po
    wejściu w życie nowych przepisów, to jest po pierwszym stycznia 2004, to
    niestety emerytury nie otrzymają, mimo że na nią uczciwie, choć nielegalnie,
    pracowali.

    Osoby, które emeryturę za przepracowane nielegalnie w USA lata już otrzymują
    będą ją otrzymywać nadal .To rozwiązanie niegdysiejsi polscy i nie tylko
    imigranci, którzy powrócili na stare lata do swoich krajów, przyjmą na pewno
    z ulgą.

    Nowe zmiany w przepisach o przyznawaniu emerytur Social Security zostały
    przeprowadzone w celu uszczelnienia sytemu SS przed oszustwami i
    nadużyciami.Taki był zamysł amerykańskich ustawodawców, gdy uchwalali Social
    Security Protection Act.Według stacunkowych danych ustawa ta pozwoli
    administracji Social Security zaoszczędzić w ciągu najbliższych 10 lat około
    800 milionów dolarów. Część tych pieniędzy będzie “zaoszczędzona “ dlatego,
    że prawo do emerytur utracą nielegalni, którzy skrupulatnie rozliczali się z
    amerykańskicm fiskusem w nadziei na amerykańską emeryturę.Teraz na próżno
    mogą szukać współczucia. Przechodzące powoli na emeryturę pokolenie "baby
    boomers” , Amerykanów z powojennego wyżu demograficznego, powoduje rosnące
    obciążenie systemu Social Security, zmuszonego wypłacać świadczenia
    emerytalne rosnącej liczbie osób. Zapewnienie dalszego sprawnego
    funkcjonowania systemu ubezpieczeń społecznych Social Security , a przede
    wszystkim jego wypłacalności ,stanowiło jedno z głównych zagadnień dopiero co
    zakończonej prezydenckiej kampanii wyborczej.W tej sytuacji trudno oczekiwać,
    by cofnięcie praw do emerytur dla nielegalnych imigrantów spotkało się z
    jakikmkolwiek sprzeciwem czy współczuciem w społeczeństwie amerykańskim.
    wm

    Published by: minicz
    Art Ref: 20544




    Temat: katolizacja skejtparku
    Sto tysięcy poszło w beton

    Fot. Krzysztof Koch / AG

    Sylwia Śmigiel 16-07-2006, ostatnia aktualizacja 17-07-2006 10:46

    Prezydent spieszył się z budową skateparku. Teraz, po przekazaniu działki przy
    urzędzie wojewódzkim ojcom bernardynom, trzeba będzie szukać nowego miejsca dla
    rolkarzy. A kto odpowie za zmarnowane 100 tys. zł?

    Jak zadecydowali w ubiegły wtorek radni, plac pod urzędem wojewódzkim zostanie
    sprzedany bernardynom za jeden procent wartości. Prezydent Tadeusz Ferenc
    jeszcze niedawno powtarzał, że liczy na to, iż zakonnicy pozwolą młodzieży
    korzystać ze skateparku, przy którym prace zakończono raptem tydzień temu, w
    sobotę. Bernardyni jednak mają ambitne plany zagospodarowania placu (podziemny
    parking, drugi wirydarz, ogród w stylu włoskim), ale nie widzą tam miejsca dla
    skateparku.

    Pojawił się więc problem, bo nie wiadomo, gdzie staną przeszkody, na które
    niemałe pieniądze wyłożyli sponsorzy - 50 tys. Real, a 20 tys. PZU. Co gorsza
    nawierzchni, którą tam wylano za 100 tys. zł, w żaden sposób nie da się
    przenieść. Część młodzieży nie chce czekać, aż beton odpowiednio się zwiąże, i
    już jeździ tam na deskorolkach i rolkach. - Walczymy o skatepark od dobrych
    paru lat. Udało nam się przełamać wszystkie bariery, które to wcześniej
    uniemożliwiały, a teraz znów zostaniemy z niczym. Nie wiem, czy możemy mieć
    nadzieję, że porządny skatepark powstanie w innym miejscu - mówi rozżalony
    rolkarz Konrad Tomaka, znany w środowisku rolkarzy pod pseudonimem "Wodzu".

    Prezydent Tadeusz Ferenc o tym, że bernardyni nie wyobrażają sobie, że
    skatepark mógłby zostać pod pomnikiem, dowiedział się w piątek od "Gazety". Ale
    po uprawomocnieniu się decyzji rady miasta dotyczącej przekazania tego terenu,
    planuje i tak rozmawiać z zakonnikami na temat przyszłości placu. - Jeśli
    bernardyni nie zgodzą się na skatepark i parking będę martwił się, co dalej
    robić, gdzie co przenosić - mówi Tadeusz Ferenc i dodaje: - Ale betonu nie
    przeniosę, pieniędzy na wykonanie kolejnego skateparku też nie mam.

    Dlaczego więc prezydent nie poczekał z rozpoczęciem prac przy skateparku• -
    Kiedy we wtorek zapadła decyzja radnych o przekazaniu placu, to skatepark już
    był gotowy, od soboty stały już tam przeszkody - tłumaczy Ferenc.

    Jednak podczas wtorkowej sesji rady miasta, kiedy dyskutowano nad oddaniem
    placu bernardynom, padały głosy, że wina za to, że zmarnowano pieniądze na
    skatepark, leży po stronie prezydenta. Teraz radny Janusz Ramski, szef komisji
    gospodarki komunalnej, przypomina, że jeszcze przed rozpoczęciem prac przy
    budowie skateparku komisja stwierdziła niemal jednogłośnie, że trzeba wstrzymać
    się z realizacją tej inwestycji. Jej zdanie zostało przekazane władzom miasta.
    Radnego nie przekonują argumenty, że prace przy wylewaniu nawierzchni
    skateparku nie mogły zostać wstrzymane ze względu na grożące kary umowne ze
    strony firmy, która wygrała przetarg. - Prezydent się pospieszył, mimo że miał
    bardzo dobrze skonstruowaną umowę z wykonawcą. Miasto było doskonale
    zabezpieczone i mogło bez żadnych kar odstąpić od umowy z ważnych powodów
    społecznych. A przecież zdanie komisji było takim powodem, więc spokojnie można
    było się wstrzymać z pracami - uważa Ramski.

    Prezydent zupełnie się z tym nie zgadza: - Komisja nie ma prawa narzucać mi
    swojej woli. Muszę wykonać decyzję rady, a ta zapadła dopiero we wtorek.

    Ramski twierdzi także, że w przypadku skateparku w ogóle nie było współpracy
    między prezydentem a radnymi. I wprawdzie uchwalili oni, że trzeba na tę
    inwestycję przeznaczyć 100 tys. zł, ale nie wiedzieli jaka będzie jej
    lokalizacja. Prezydent Ferenc odpowiada: - Decyzje zapadły już w ubiegłym roku.
    Uchwalono pieniądze w budżecie, były robione plany, przetargi, wykonywane
    przeszkody, temat ciągnął się od miesięcy. Decyzje były ustalane z młodzieżą, a
    mnie zależy na tym, żeby wypełniać te ustalenia, żeby młodzież miała możliwość
    uprawiania sportu i zaufanie do władzy.

    Ramka:

    Co można zrobić w mieście za 100 tys. zł?

    * za taką kwotę wykonano stylowe oświetlenie na ul. Zamkowej i Jagiellońskiej

    * to ponad połowa kosztów budowy placu zabaw na bulwarach (190 tys. zł)

    * to połowa kosztów wykonania projektu budowy krytego lodowiska

    * to połowa kosztów remontu ul. Paderewskiego (200 tys. zł)

    * to adaptacja budynku na Zalesiu na potrzeby przedszkola (80 tys. zł) plus
    zadaszenie lodowiska przy ul. Wyspiańskiego (20 tys. zł)

    * to tyle co pięć takich fontann świetlnych jak ta przy hotelu Forum




    Temat: Głupiś ty Maryś, oj głupiś
    Głupiś ty Maryś, oj głupiś
    Rodzinny majątek wicepremiera popadł w ruinę

    Wtorek, 11 marca 2003r.

    Ulica Siedmiu Kamienic w Częstochowie jest jedną z atrakcji turystycznych
    miasta. Przylega do placu jasnogórskiego i to nią pielgrzymi najczęściej
    zmierzają do klasztoru. Niemal wszystkie kamieniczki przy tej ulicy wpisane
    są do rejestru zabytków. Jeden wyjątek - wybudowana w 1847 r. kamienica pod
    numerem 11. Jej lokatorzy pół żartem, pół serio twierdzą, że mieszkają u
    wicepremiera. I choć teraz niezupełnie mają rację, to być może w przyszłości
    naprawdę zamieszkają w kamienicy należącej do wicepremiera i ministra
    infrastruktury Marka Pola. Jego ojciec bowiem jest właścicielem 45 procent
    udziałów w kamienicy. Drugie 45 proc. należy do siostry Jerzego Pola, czyli
    ciotki wicepremiera (pozostałe 10 procent należy do osoby nie związanej z
    rodziną Polów). Starsza pani mieszka w tej kamienicy do dziś, jednak ze
    względu na stan zdrowia nie wychodzi z domu, z nikim nie rozmawia i nikogo
    nie wpuszcza.

    Stan należącego do rodziny premiera majątku nie najlepiej świadczy o
    gospodarskiej zapobiegliwości właścicieli. Wprawdzie elewacja kamienicy od
    strony ulicy zbytnio nie przeraża, to jednak wystarczy wejść na podwórko, by
    poczuć się jak w slumsach. Kocie łby walczą o lepsze z bajorami błota, ściany
    zbudowane z wapienia już dawno zapomniały, że kiedyś pokryte były tynkiem.
    Niewielki balkon na piętrze grozi zawaleniem, więc od lat nikt na niego nie
    wychodzi. Zresztą po co? Widok na obskurne komórki i wspólną ubikację nie
    należy do przyjemnych.

    - Tu jest najgorsze dziadostwo w całej okolicy - twierdzi mieszkający "pod
    jedenastką" Marian Siudeja. - Kiedyś obiecywali remonty, ale teraz to
    pozostaje tylko bombę podłożyć, wyburzyć wszystko i wybudować coś nowego.

    - Mieszkam tu od 1949 r. i widywałem premiera, jak przyjeżdżał jeszcze jako
    chłopiec - opowiada inny lokator, zastrzegając jednocześnie, by "absolutnie
    nazwiska nie podawać". - Jednak od wielu lat żaden z Polów się tu nie
    pojawia. I dobrze, bo ludzie tak by im wygarnęli, że nie wiedzieliby, gdzie
    oczy podziać.

    Pretensje lokatorów nie są bezzasadne. Nie tylko podwórko straszy swym
    wyglądem. Klatka schodowa w głównej kamienicy nie jest w lepszym stanie.
    Wypaczone drewniane podesty i schody, brudne, poznaczone plamami wilgoci i
    grzybem ściany, zwisające kable elektryczne przygotowują na to, co można
    zobaczyć w mieszkaniach. Pierwszym wrażeniem po przekroczeniu progu jest odór
    stęchlizny - efekt panującej wszędzie wilgoci. Nie pomaga nawet pracujący "na
    okrągło" grzejnik elektryczny.

    - Piece węglowe musieliśmy zlikwidować, bo kilka lat temu o mało wszyscy się
    nie zaczadziliśmy - tłumaczy prosząca o anonimowość kobieta. - Wentylacja
    jest do niczego.

    Okna już dawno powinny być wymienione, a ogromną szparę pod drzwiami
    balkonowymi trzeba zatykać zrolowanymi ręcznikami. Krzywizna podłogi jest tak
    wyraźna, że aż trudno wytłumaczyć, jakim cudem meble się po niej nie zsuwają.

    W podobnych warunkach mieszka pozostałych 10 rodzin. Ci, których nie stać
    było na sfinansowanie remontu, w jeszcze gorszych.

    - Wodę biorę z kranu w podwórku, a dzieci korzystają z ubikacji u sąsiadki -
    opowiada Elżbieta S. - Te na podwórku są w takim stanie, że aż strach. Ponad
    20 lat tak się męczymy. Teraz czekam na komisję z Urzędu Miasta. Niech
    przyjdą i zobaczą, w jakich warunkach mieszkamy. Gorzej już być nie może.

    A co na to właściciele?
    - Ja mieszkam w Poznaniu, więc w moim i mojej chorej siostry imieniu
    budynkiem administruje mój siostrzeniec - tłumaczy Jerzy Pol. - Od niego
    wiem, że 80 proc. lokatorów nie płaci czynszu. Dlaczego? Bo ustawa im na to
    pozwala. Wyeksmitować ich nie można, bo są albo emerytami, albo mają małe
    dzieci. Nawet pytałem syna, który jest wicepremierem, dlaczego państwo
    pozwala na niszczenie budynków. Odpowiedział, że nic na to nie może poradzić.
    Jest taka ustawa i koniec. A zarówno ja, jak i moja siostra, jesteśmy
    emerytami i nie mamy pieniędzy, by dokładać do remontu. I co z tego, że syn
    to kiedyś odziedziczy? Teraz nie jest właścicielem i nie mogę go namawiać, by
    finansował remont. Od wielu lat z tej kamienicy nie dostałem ani grosza, a
    mimo to podstawowe rzeczy lokatorzy mają zabezpieczone. Jest woda,
    kanalizacja, energia elektryczna, dach nie przecieka, śmieci są wywożone...
    Na więcej mnie po prostu nie stać.

    Próbowaliśmy skontaktować się z przyszłym spadkobiercą, czyli z wicepremierem
    Markiem Polem. Niestety, wczoraj przebywał poza Warszawą i był dla
    dziennikarzy nieuchwytny.

    - Proszę napisać list do pana premiera - poradził nam szef zespołu
    komunikacji społecznej w Ministerstwie Infrastruktury Ryszard Nałęcz. - Na
    pewno trafi na biurko pana premiera i pan premier zadecyduje, co ze sprawą
    zrobić.




    Temat: Kłamca - Ziemowit Nowak !!!
    Kłamca - Ziemowit Nowak !!!
    "W artykule autorstwa red. Ziemowita Nowaka pt. "Gabinet na kłódkę"
    zamieszczonym we wtorek w kieleckim wydaniu "Gazety Wyborczej" podano szereg
    nieprawdziwych informacji dotyczących finansowania przez Narodowy Fudusz
    Zdrowia leczenia dzieci upośledzonych. I tak:

    a.. nieprawdą jest jakoby "w wykazie usług medycznych Narodowego Funduszu
    Zdrowia dotyczącym niepełnosprawnych pacjentów" nie było procedur związanych
    z leczeniem niepełnosprawnych pacjentów. Procedury te znajdują się w
    udostępnionym wszystkim zainteresowanym konkursem podmiotom bryku
    pt. "Szczegółowe materiały informacyjne o przedmiocie postępowania w sprawie
    zawierania umów o udzielanie świadczeń zdrowotnych ubezpieczonym w Narodowym
    Funduszu zdrowia od 1 stycznia 2004 w rodzaju świadczeń stomatologia".
    Procedury te ujęte zostały jako tzw. grupa III - "leczenie stomatologiczne
    osób upośledzonych umysłowo w stopniu znacznym i głębokim, jeżeli wynika to
    ze wskazań medycznych, w znieczuleniu ogólnym". Z podanego wyżej materiału
    wynika, iż osobom upośledzonym przysługują wszystkie wykupowane przez fundusz
    zabiegi stomatologiczne.
    b.. nieprawdą jest, jakoby "Fundusz nie przewidział pieniędzy na ten cel"
    [leczenie stomatologiczne osób upośledzonych - dop. aut.] przez co Wojewódzki
    Specjalistyczny Szpital Dziecięcy musi zamknąć gabinet, w którym
    upośledzonych pacjentów dotychczas leczono. Świętokrzyski NFZ zabezpieczył
    pieniądze na ten segment usług medycznych, czego dowodem może być chociażby
    zakontraktowanie zabiegów u kilku podmiotów w województwie (patrz niżej). To
    Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy nie złożył - prawdopodobnie
    przez zapomnienie - oferty w tym zakresie. Sprawę podniesiono dopiero w
    czasie negocjacji i tylko z dobrej i wyczucia potrzeb społecznych członków
    komisji konkursowej działającej przy ŚwOW NFZ wynikają ustalenia na mocy
    których NFZ płacił będzie za leczenie stomatologiczne upośledzonych
    pacjentów, tak jakby przyjmowani byli oni na chirurgii.
    c.. nieprawdą jest jakoby "Wojewódzki Szpital Dziecięcy jest jedynym w
    województwie, gdzie można pod znieczuleniem ogólnym usuwać zęby dzieciom
    silnie upośledzonym, z zespołem Downa, po porażeniu mózgowym". Oferty
    dotyczące leczenia stomatologicznego - a więc także wyrywania zębów pod
    narkozą - złożyło siedem placówek w województwie (WSSzD niestety nie), z
    czego NFZ zaakceptował cztery. Finansowane przez NFZ leczenie, o którym mowa
    w artykule, może się odbywać w przychodni "Top Dent" przy ulicy Hożej 19 w
    Kielcach, w Poradni Stomatologicznej Dla Osób Upośledzonych w Mnichowie koło
    Jędrzejowa (nr domu 135), w Gabinecie Stomatologicznym Grażyny i Stanisława
    Majków przy ulicy 11-Listopada 78 w Staszowie oraz w Sandomierskim Centrum
    Stomatologi przy ulicy Schinzla 13 w Sandomierzu."




    Temat: SdPl zapowiada walke o platne studia
    khmara napisał:
    Irlandia była bardzo biednym krajem, wstępując do Unii. Lata 70-te i 80-te to
    > nie okres dynamicznego sykcesu w Irlandii, ale ostrego zaciskania pasa.
    > Oszczędzano wtedy na wszystkim, jednocześnie ostro inwestując w edukację i
    > naukę. Odwrotnie postąpiła WLK. Brytania, która wstąpiła do Unii w tym samym
    > roku, potem były ostre cięcia w nauce i edukacji za rządów pani Thatcher i
    > pogłębiający się kryzys, dopiero w latach 90-tych zaczęto szukać wyjścia z
    tego> impasu i wymyślono te nieszczęsne kredyty studenckie.

    Użyłem sformułowania - może mało precyzyjnie - "dynamiczny rozwój Irlandii
    nastąpił w latach 70. i 80.", nastąpił w sensie rozpoczęcia procesu
    transformacji gospodarczej, którego widoczne efekty pojawiły się ok. poł. lat
    90.. Za umowny początek tego procesu przyjąłem przystąpienie Irlandii do EWG w
    I poł. lat 70.
    To, że w Irlandii czy Finlandii jest bezpłatne szkolnictwo (nie sprawdzałem tej
    informacji), wcale nie znaczy, że w Polsce też tak być musi.
    Ludność Irlandii to w przybliżeniu 10% ludności Polski, inna od naszej tradycja
    kulturowa (a więc, choć podobnie jak PL to kraj katolicki, też mentalna), inne
    niż nasze położenie geograficzne, inny niż nasz moment rozpoczęcia przemian
    gospodarczych.
    Te czynniki w dużym stopniu powodują, że nie możemy po prostu powielić
    rozwiązań irlandzkich.
    Wykształcone społeczeństwo to na pewno jeden z głównych priorytetów mądrej
    władzy, ale w jeszcze większym stopniu to inwestycja jednostki w siebie. W
    jakim państwie dana jednostka zdobytą wiedzę i umiejętności wykorzysta, to jej
    wybór i prawo, ale dopóki będziemy najbiedniejszym czy jednym z
    najbiedniejszych państw UE, to spora część wykształconych za pieniądze
    polskiego podatnika młodych ludzi zdobyty kapitał intelektualny zainwestuje
    tam, gdzie będzie on najlepiej procentował. W najbliższych 15-20 latach
    niestety nie będzie to dla najzdolniejszych i operatywnych Polska. Dlatego
    rozumne i moralne jest szukanie przez "inwestora", a więc państwo (podatników)
    zabezpieczenia zainwestowanego kapitału.
    I nie chodzi tylko o tych, którzy po studiach wyjeżdżają pracować za granicę,
    ale także o tych, którzy po studiach za pieniądze podatnika nie wykorzystują -
    z różnych względów - dla społecznego dobra zdobytych umiejętności, np.
    politolog, który jest przedstawicielem handlowym czy archeolog prowadzący
    myjnię samochodową. Dlatego m.in. studiowanie za własne pieniądze jest uczciwe.
    Zasygnalizuję jeszcze kwestię niedostosowania znacznej cześci polskiego
    szkolnictwa wyższego do realiów naszego rynku pracy, np. przyjmowanie na wielu
    uniwersytetach na dzienną (darmową) politologię czy socjologię po
    kilkadziesiąt osób, gdy powszechnie wiadomo, że po takich studiach w wyuczonym
    zawodzie pracy nie znajdzie 90% absolwentów (oczywiście zawsze jakiś odsetek
    osób nie znajduje pracy w wyuczonym zawodzie, ale skala zjawiska nie może być
    tak duża).
    Ale po co ograniczać przyjęcia na "abstrakcyjne" kierunki, jak pańswo (czyli
    podatnicy) płaci, a nauczyciele akademiccy mają pracę?
    Niech więc każdy studiuje, co chce i ze zdobytym wykształceniem robi, co chce i
    gdzie chce, ale za własne pieniądze. Sensowny system stypendialny (pisałem o
    tym wcześniej) sprawi, ze dostęp do studiów nie będzie zamknięty dla
    najuboższych.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl



  • Strona 3 z 4 • Zostało znalezionych 100 rezultatów • 1, 2, 3, 4 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.