Strona Główna PKS Inowrocław Toruń Inowrocław PKS Wrocław Wrocław Zakopane PKS Bełchatów-rozkład jazdy PKS Bus Jastrzębia Góra PKS Bus Warszawa Toruń PKS chjnice Starogard Gd PKS Cieszyn rokład jazdy pks cieszyn rozkład jazdy PKS grodzisk-pruszków ceny PKS Inowrocław Toruń cena |
Widzisz posty znalezione dla zapytania: PKS POZNAN GLOWNYTemat: Ciekawostki komunikacyjne! Ciekawostki komunikacyjne! KOPIA ARTYKUŁU Z GW SŁOWO POLSKIE. Będzie rewolucja na torach. Wrocław najpóźniej za trzy lata doczeka się nowoczesnych tramwajów. Dzięki specjalnie wydzielonym torowiskom będą mknęły przez miasto, nie zatrzymując się na skrzyżowaniach i nie stojąc w korkach. Specjalny system ma sprawić, że na skrzyżowaniach zawsze zaświeci się dla nich zielone światło. Dzięki nowym tramwajom przejazd przez miasto ma być o jedną czwartą szybszy niż obecnie. Na nowe wagony i tory miasto wyda 800 milionów złotych. Na początek tramwajami będziemy mogli jeździć na dwóch trasach: z Gaju przez Kozanów do nowego stadionu na Maślicach, oraz z Leśnicy na Sępolno. Plany magistratu zakładają, że lepszą jakość zyska także trasa z Biskupina na Oporów. Do 2011 roku zostanie przystosowana dla tramwajów niskopodłogowych, takich jak kursujące dziś po mieście Skody. Specjalnie z myślą o trasie Biskupin - Oporów Wrocław kupi jeszcze osiem takich tramwajów. W przyszłości prawdopodobnie i tą trasą pojadą szybkie tramwaje. Na tym nie koniec. Do 2015 roku uruchomione zostaną kolejne szybkie połączenia tramwajowe, m.in. na Nowy Dwór, Psie Pole oraz do Jagodna i Bielan Wrocławskich. W magistracie zastanawiają się również nad uruchomieniem połączeń tramwajowych do kilku podwrocławskich miejscowości, m.in. Jelcza- Laskowic. Co ciekawe, nowe tramwaje nie będą potrzebowały pętli. Mają funkcjonować podobnie jak metro. Drzwi będą znajdować się po obu stronach wagonów, a kabiny motorniczego na obu ich końcach. Składy będą więc mogły kursować wahadłowo. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że przetargiem na zakup pierwszych 28 szybkich tramwajów interesują się dwa duże międzynarodowe koncerny. Oba produkują wagony wykorzystywane w wielu europejskich miastach. Kto wyprodukuje tramwaje dla Wrocławia, okaże się już w najbliższy poniedziałek. Nowoczesne kolejki miejskie będą potrzebowały nie tylko specjalnych wagonów, ale i odpowiedniej infrastruktury. Najważniejsze zadanie to budowa torów na Kozanów i do Gaju. We Wrocławiu powstaną też dwa duże węzły przesiadkowe, czyli wielkie zadaszone przystanki, podobne do tego działającego już na Rondzie Reagana. Główny przystanek wybudowany będzie na ulicy Suchej, między dworcami PKS i PKP. Szczegóły tego projektu poznamy, gdy dowiemy się jak będzie wyglądał ewentulany remont Dworca Głównego PKP. Drugi z węzłów przesiadkowych powstanie obok stadionu na Maślicach. Tu będzie można przesiąść się do miejskich autobusów. W magistracie zapowiadają, że szybkie tramwaje będą kursowały z bardzo dużą czestotliwością. Między innymi po to, by zachęcić kierowców samochodu do pozostawienia pojazdów w garażu. Marcin Torz - POLSKA Gazeta Wrocławska POZDRAWIAM. Temat: A może zrobić jakieś spotkanie forumowiczów?? Ok. w zwiazku z ogromnym zanteresowaniem spotkaniem wszystkich forumowiczów w centrum Polski,a problemami zwiazanymi z wyborem miejsca i terminu Stowarzyszenie postanowiło podjac sie organizacji tego Zjazdu.Mając na uwadze dogodny dojazd ze wszystkich stron Polski proponuje ośrodek agroturystyczny w miejscowośc Kożuszki Parcel ok. 4km.od miejscowości Sochaczew ,przy trasie A2 Poznań-Warszawa ok.40km.od Warszawy .Ośrodek ten oddalony jest ok.400m od tej trasy .W okolicy Sochaczewa krzyżują się trasy Gdańsk-Wa-wa czyli Pół.-Poł i Wsch.-Zach Wa-wa Poznań i trasa na Łódż.Czyli prawie wszystkie główne drogi. Ok.8km.od osrodka znajduje sie dworzec PKP i PKS.Mysle ,że dojazd jest Prawie idealny ze wszystkich stron Polski ,a przecież to chodziło żeby wszyscy mieli w miare równe odległosci.Kolejny warunek ,chyba najtrudniejszy to znależć co najmniej 30-kilka łóżek w jednym miejscu w okresie wakacji (nie wydaje mi się żeby po piwku wypitym przy ognisku razem ze wszystkimi ,trzeba było by przemieszczac sie na jeszcze inną kwatere.Ale udało się ,w końcu od czego jest Stowarzyszenie.Do rzeczy jest 38 miejsc noclegowych ,pokoje 2,3 i 4 osobowe z łazienkami .Czyste bez robali sprawdziłem osobiście ,jest mozliwość rozbicia namiotów (było takie pytanie).Cena od osoby 40zł z obiadokolacją 50zł.Posiłki serwowane sa obok ośrodka w restauracji,(chata góralska z bali,ten sam właściciel)Cały osrodek wygląda na raczej nowy może ok 2-lata.W tej cenie drzewo na ognisko ,może uda sie jeszcze wynegocjować kiełbaski ? nie wiem co jeszcze napisać? Oczywiscie miejsce na ognisko i grila ,boisko do siatkówki i piłki nożnej małej.DX będziesz mógł się wykazać ,licze na Ciebie.Całosć znajduje sie na skraju lasu.Rewelacja to nie jest ale w miare średni standard spełnia.Myśle,że nudzic nikt sie nie będzie ,ok.4km w Sochaczewie jest basen ,sauna jakuzzi itp.8zł./godz.również w Sochaczewie jedno z największych muzeów czynnej kolejki wąskotorowej ,czyli zwiedzanie albo (W soboty i niedziele podróż kolejka do Puszczy Kampinowskiej ok,15- 20km. ,ognisko ,pieczenie kiełbasek i powrót.Cena19zł .W odległości ok 7km.od kwatery jest Zelazowa Wola ,miejsce urodzin Fryderyka wiecie o kogo chadzi,Jest tam pałacyk i fajny park ,a w soboty i niedziele odbywają się koncerty Cena wstepu chyba 3zł ,ale mogę sprawdzić dokladnie.Ok.15km miejscowość Brochów Zespółpałacowy z parkiem ,tu wychowywał sie młody Frycek.Ok.20km od bazy Nieborów kolejny pałac muzeum z parkiem i stawami krecili tam sceny, ale otym innym razem.Obok ok5km Akadia parki i zabytki.A oczywiscie jeszcze w samym centrum Sochaczewa ruiny zamku Książat mazowieckich można zwiedzać i jeszcze....wiele wiele innych nie mniej ciekawych atrakcji ale czy starczy czasu zeby to wszystko zobaczyć? Ocencie sami czy warto przyjechać, Artur żałuj ,że nie bedzie cie z nami.Na koniec najwieksza atrakcja programu ogromna rzesza nas wszystkich z całej Polski ,czy mozna cos takiego przegapić. Rezerwacje zrobiłem od piątku po południa 29 czerwiec do niedzieli 1-wszy lipiec po poludniu.ewentualnie kolejny tydzień od 6-8 VII.Trzeba bardzo szybko wybrac termin, ja proponował bym 6-8VII ale dostosuje sie do wiekszości.w imieniu Stowarzyszenia zapraszam wszystkich na super impreze o pozostałych niespodziankach na miejscu ,a jest o czym.Wyierajcie termin ,piszcie ile osób iwpłacajcie kase za noclegi na konto Stowarzyszenia i oczywescie piszcie w razie pytań.Dzieci i rodziny mile widziane,atrakcji nie zabreknie dla nikogo ,a w razie czego mam jeszcze plan rezerwowy ,ten to dopiero jest odjechany . Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia. Przepraszam ,że tak pOżno piszę ale w trakcie zadzwonił telefon ,a tam chora na borelke pani Henia z Kanady i tak zleciało 2 godz.Nie miałem pojęcia ,że Rewia wychodzi w Kanadzie? Temat: Komunikacja: system przesiadek słabo działa kuna_sogobi napisał: > "Podróż ze Śródmieścia do Fordonu stała się mniej wygodna i dłuższa. > Rekompensuje to niższa cena biletu." Dłuższa owszem, ale tylko w weekend (a ten podobno liczy tylko 2/7 tygodnia). W dni powszednie, tak jak dzisiaj, uwidacznia się siła tego systemu. Na Jagiellońskiej tramwaje nie stoją w korkach tak, jak pozostali uczestnicy ruchu drogowego. A to wszystko za połowę "starej" ceny! Odnośnie wymiaru czasowego w taryfie biletowej: w komunikacji w Fordonem nie stanowi to żadnego problemu. "Wąskie gardło" jest tylko wokół Wiaduktów Warszawskich - i to niezbyt uciążliwe, więc związana z tym strata czasu jest niewielka. Gdyby jeszcze po stronie szynowej zadbać o uruchomienie faz priorytetowych w sygnalizacji świetlnej (na rondzie Fordońskim do zrobienia prawie od zaraz; szkoda, że w ZDMiKP nie ma ludzi wystarczająco umiejętnych i potrzebny jest wykonawca zewnętrzny - czyli wymagany przetarg), byłoby prawie, jak w Poznaniu;) (gdzie jest tylko taryfa czasowa). W komunikacji z Osową Górą problem mogą stanowić tylko korki przed rondem Grunwaldzkim. > Jak widać z powyższych, licznych już postów, większość forumowiczów doceniła > ekonomiczny aspekt sprawy (tak, jak wcześniej przewidywałem). Przeciwko są > głównie "odwieczni" i najgłośniejsi oponenci zmiany trasy A94: 1a40 i izka. Ja zupełnie nie rozumiem studentów UTP, którzy wygodę przejazdu stawiają ponad jego cenę! Co z nich za studenci?! To ja, wobec tego, domagam się bezpośredniego dziennego połączenia Glinek z dworcem PKP oraz utworzenie w tej dzielnicy przystanku na trasie do Torunia, żebym nie musiał dojeżdżać tramwajem na dworzec autobusowy i tam PRZESIADAĆ się do autobusu PKS. BTW ja, jako student, drogo cenię każdy grosz i do Wrocławia jechałem pociągiem osobowym z przesiadką w Poznaniu, aby uniknąć zbyt wysokich kosztów (bezpośredni pośpiech bez przesiadek kosztuje 29,61 zł, osobówki 17,01). Przesiadki między środkami komunikacji miejskiej, to normalna sprawa w każdym większym mieście. Pozwalają znacznie zrodukować koszty, a ponadto dobrze (!) zorganizowane (synchronizacja na zasadzie dopasowania środków komunikacji w grupy przesiadkowe w ramach węzła przesiadkowego, udogodnienia fizyczne np. dobrze zaprojektowane perony, ich zadaszenie itp.) niwelują niewygody wynikające z samej konieczności przesiadek i czynią je równie atrakcyjnymi, co dużo droższe połączenia bezpośrednie. > "(...) Rozkład jazdy jest tak > skonstruowany, że aby się go trzymać, kierowca na pustej ul. Kamiennej nie > przekracza prędkości 30 km/godz." Dzisiaj wypróbowałem "nową" linię 94 i przyłączam się do apelu o rewizję jej rozkładu jazdy. To, z czym teraz mamy do czynienia wygląda, jakby jakiś pierdostołek wyliczył czas przejazdu od przystanku Fordońska-Sochaczewska do Sułkowskiego-Kamienna tak samo, jak czas czas przejzdu między tymi przystankami na linii 65! > "Stan techniczny tramwaju powoduje, że jazda jest bardzo wolna." > > Osobiście sądzę, że przyczyną jest albo zły rozkład jazdy (przy autobusie na > Kamiennej zauważył redaktor tę przyczynę) albo stan torowiska. Tak przy okazji: > od pewnego czasu obserwuję wyjątkowo ostrożne pokonywanie przez tramwaje skrętu > przy Klaryskach, zwłaszcza w kierunku Ronda Jagiellonów. Czy ktoś z > forumowiczów-tramwajarzy mógłby coś na ten temat napisać? Nie jestem tramwajarzem, ale wiem, że jakoś w zeszłym roku doszło tam do wykolejenia tramwaju zaraz za rozjazdem zjazdowym. Motorniczy nie dostosował się do przepisowego ograniczenia prędkości na tego typu skręcie (nie wiem, jak duże jest to ograniczenie). Od tamtego czasu tramwajarze pokonują ten rozjazd z duszą na ramieniu:D Ps: Żeby nie psuć sobie humoru, przeczytałem tylko trzy pierwsze posty i ostatni (ten, na który odpowiedziałem);D. Proszę wybaczyć moje ewentualne "nieoczytanie";) Temat: II Ogólnopolski Zjazd Stowarzyszenia i Sympatyków II Ogólnopolski Zjazd Stowarzyszenia i Sympatyków Pozwalam sobie przekopiowac post Prezesa Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę: W zwiazku z ogromnym zanteresowaniem spotkaniem wszystkich forumowiczów w centrum Polski,a problemami zwiazanymi z wyborem miejsca i terminu Stowarzyszenie postanowiło podjac sie organizacji tego Zjazdu.Mając na uwadze dogodny dojazd ze wszystkich stron Polski proponuje ośrodek agroturystyczny w miejscowośc Kożuszki Parcel ok. 4km.od miejscowości Sochaczew ,przy trasie A2 Poznań-Warszawa ok.40km.od Warszawy . Ośrodek ten oddalony jest ok.400m od tej trasy .W okolicy Sochaczewa krzyżują się trasy Gdańsk-Wa-wa czyli Pół.-Poł i Wsch.-Zach Wa-wa Poznań i trasa na Łódż.Czyli prawie wszystkie główne drogi. Ok.8km.od osrodka znajduje sie dworzec PKP i PKS.Mysle ,że dojazd jest Prawie idealny ze wszystkich stron Polski ,a przecież to chodziło żeby wszyscy mieli w miare równe odległosci. Kolejny warunek ,chyba najtrudniejszy to znależć co najmniej 30-kilka łóżek w jednym miejscu w okresie wakacji (nie wydaje mi się żeby po piwku wypitym przy ognisku razem ze wszystkimi ,trzeba było by przemieszczac sie na jeszcze inną kwatere.Ale udało się ,w końcu od czego jest Stowarzyszenie.Do dyspozycji jest 38 miejsc noclegowych ,pokoje 2,3 i 4 osobowe z łazienkami .Czyste bez robali sprawdziłem osobiście ,jest mozliwość rozbicia namiotów (było takie pytanie).Cena od osoby 40zł z obiadokolacją 50zł.Posiłki serwowane sa obok ośrodka w restauracji,(chata góralska z bali,ten sam właściciel). Cały osrodek wygląda na raczej nowy może ok 2-lata. W tej cenie drzewo na ognisko ,może uda sie jeszcze wynegocjować kiełbaski? Oczywiscie miejsce na ognisko i grila ,boisko do siatkówki i piłki nożnej małej.DX będziesz mógł się wykazać ,licze na Ciebie.Całosć znajduje sie na skraju lasu. Myśle,że nudzic nikt sie nie będzie ,ok.4km w Sochaczewie jest basen ,sauna jakuzzi itp.8zł./godz. Również w Sochaczewie jedno z największych muzeów czynnej kolejki wąskotorowej ,czyli zwiedzanie albo (W soboty i niedziele podróż kolejka do Puszczy Kampinowskiej ok,15 -20km. ,ognisko ,pieczenie kiełbasek i powrót.Cena19zł . W odległości ok 7km.od kwatery jest Zelazowa Wola ,miejsce urodzin Fryderyka wiecie o kogo chadzi,Jest tam pałacyk i fajny park ,a w soboty i niedziele odbywają się koncerty. Cena stepu chyba 3zł ,ale mogę sprawdzić dokladnie. Ok.15km miejscowość Brochów - Zespół pałacowy z parkiem ,tu wychowywał sie młody Frycek. Ok.20km od bazy - Nieborów kolejny pałac muzeum z parkiem i stawami krecili tam sceny, ale otym innym razem. Obok ok 5km Akadia parki i zabytki. A oczywiscie jeszcze w samym centrum Sochaczewa ruiny zamku Książat mazowieckich można zwiedzać.I jeszcze....wiele wiele innych nie mniej ciekawych atrakcji ale czy starczy czasu zeby to wszystko zobaczyć? Ocencie sami czy warto przyjechać. Na koniec najwieksza atrakcja programu ogromna rzesza nas wszystkich z całej Polski ,czy mozna cos takiego przegapić. Rezerwacje zrobiłem od piątku po południa 29 czerwiec do niedzieli 1-wszy lipiec po poludniu.Ewentualnie kolejny tydzień od 6-8 VII.Trzeba bardzo szybko wybrac termin, ja proponował bym 6-8VII ale dostosuje sie do wiekszości.W imieniu Stowarzyszenia zapraszam wszystkich na super impreze o pozostałych niespodziankach na miejscu ,a jest o czym. Wyierajcie termin ,piszcie ile osób iwpłacajcie kase za noclegi na konto Stowarzyszenia i oczywescie piszcie w razie pytań.Dzieci i rodziny mile widziane,atrakcji nie zabreknie dla nikogo ,a w razie czego mam jeszcze plan rezerwowy ,ten to dopiero jest odjechany . Temat: Jaką komunikację zapewni nam w tym roku MPK? Chciałam absolutnie poprzeć wszystko, co napisała Desperatka. O ile większość miejsc w Poznaniu nie ucierpiała na zmianach, a może nawet zyskała, to niestety górny taras Rataj (odcinek od pętli na Lecha do Starołęki) stracił bardzo dużo. Pozornie wydaje się, że zmiany mają same plusy: przed reformą w stronę centrum: 1, 5 (co 10 min.) i 11 (co 20). To daje 2,5 kursu na 10 min. Obecnie: 1, 5 (co 10 min.), 3, 4 (co 20 min.). 3 kursy. W praktyce - 1 kończy trasę na Zawadach, więc w praktyce pozwala tylko dojechać do Śródki i tam przesiąść się na coś innego. 3 jedzie na Wilczak; już widzę tłumy ludzi jeżdżących z Chartowa na Wilczak. Tym sposobem GTR traci bezpośrednie połączenie z Ogrodami (a co np. ze studentami) - i proszę mi nie mówić, że Wilczak+Połabska je rekompensują. Jednocześnie GTR traci drugie połączenie do Kaponiery, Mostu Dworcowego i Dworca Zachodniego (obok 5) - czas dojazdu 11 z Czecha na Zachodni był bodaj taki sam jak 5, a co dopiero na takim Rondzie Żegrze... Fajnie, że jest bezpośrednie połączenie ze Starołęką, ale tym sposobem mamy dwa tramwaje kończące kurs na Starołęce, jeden - na Stomilu, i tylko jeden (1) jadący gdziekolwiek dalej! A można przecież było rozwiązać kwestię dojazdu do z GTR do Starołęki dużo prościej - przesuwając pętlę 5 ze Stomilu na Starołękę, a jednocześnie skracając do Stomilu starą 4. I proszę mi nie mówić, że wystarczy się przesiąść :) - jak znam życie, pewnie nie uda się zgrać np. 5 z 17, by mogły się z niej przesiadać osoby jadące na Ogrody. Na GTR też mieszka sporo ludzi! > Z mostu jeździ również 10. Moim zdaniem jest to jedna z mniej > obciążonych linii. Po co na Dębiec aż 3 tramwaje??? Chyba nie dla pracowników > Cegielskiego??? Np. Rondo Kaponiera z Dębcem łączy również linia nr 9. 10 to jedyny tramwaj, jaki jedzie z przystanku "Dworzec PKS" na Dębiec. Jeżdżą nim między innymi studenci UAM z Novum do HCP, w tym ja. Taka filologia angielska np. ma część zajęć w Novum, a część w HCP. Jeśli ktoś akurat nie studiuje tam, to pozostają jeszcze osoby jadące po prostu z dworca autobusowego. Ponadto na Kaponierze 9 nie jest żadną alternatywą - jedzie prawie dwa razy dłużej niż 10! Poza tym zauważmy, że jeśli już trzeba likwidować (tzn. przekierować) którąś z linii jadących na Dębiec, to albo 9, albo 2 - od Kaponiery się dublują. I jeszcze jedno - gdyby zlikwidować 10, niepotrzebny stałby się spory odcinek torów i zlikwidowane zostałyby znajdujące się przy nim przystanki! (a co z ludźmi, którzy normalnie tam wysiadają/wsiadają). Ewentualnym rozwiązaniem mogłoby być co najwyżej puszczenie 2 albo 9 na Debiec nie przy Półwiejskiej, a przystanek dalej, przy PKS - czy istnieje tam możliwość skręcania? > można by było zrobić 9 co 20 > minut bo i tak dubluje na połowie trasy linię 2 ,a na piątkowską puścić > częsciej i we wszystkich godzinach "11", bo ona będzie niepowtarzalna (Most > Dwocowy-Półwiejska-Rataje-Lecha-a moze w przyszłości Franowo?). MPK niech > po wakacjach pomyśli o zamianie ról "9" i "11". Dobrze radzę. IMHO, dobry pomysł. Chciałam jeszcze zauważyć, że moim zdaniem nie ma sensu tworzyć linie, które jeżdżą co 20 min. albo nie jeżdżą przez pół dnia. To zamknięte koło - linie jeżdżą rzadko, bo są puste, zaś ludzie nie decydują się nimi jechać, bo perspektywa 20 min. czekania na tramwaj jest zniechęcająca. Niestety, 18 będzie kolejną taką linią. Najzabawniejsze jest to, że nie bardzo wiem, co z czym ma łączyć - rozumiem, dodatkowy tramwaj na Dąbrowskiego przyda się, często tramwaje są tam bardzo zatłoczone, fajnie też, że jest w końcu połączenie z Ogrodów na dworzec, ale to, co jest potem, jest trochę bez sensu - przecież odcinek od Ronda Starołęka do Głogowskiej/Hetmańskiej ma już dużo szybszy dojazd na Ogrody w postaci 7! A na odcinkach Starołęka-Rondo Starołęka i Most Dworcowy - Głogowska/Hetmańska kursuje dużo tramwajów... Mam dziwne wrażenie, że te wszystkie zmiany to nie jakiś rozsądny plan, mający sprawić, by podróżowanie po mieście stało się wygodniejsze, a tylko "łatanie dziur" - czyli próba załatwienia problemu zatłoczonych tramwajów na Dąbrowskiego i przy Starym Browarze, bez specjalnego oglądania się na resztę systemu. Na dodatek łatanie mało skuteczne, bo do 18 i 11 będą wsiadać głównie ci, którzy przypadkiem znaleźli się na przystanku o tej porze - przegapili swój tramwaj albo nie zmieścili się w wagonie ;). Temat: Kiedy taka moda przywędruje do Białegostoku? Kiedy taka moda przywędruje do Białegostoku? Moda na centra handlowe w centrum miast Przeciwnicy budowy Astorii i Focus Parku twierdzą, że miejscem centrów handlowo-rozrywkowych są peryferie Bydgoszczy. Tymczasem podobne galerie od lat funkcjonują w śródmieściach największych europejskich miast Spór o handel w centrum trwa w naszym mieście od kilku miesięcy. Burza wybuchła wraz z pierwszymi informacjami na temat planowanej budowy najpierw Focus Parku, a potem galerii Astoria. Realizacja obu inwestycji właśnie się rozpoczyna. Już za kilkanaście miesięcy bydgoszczanie będą mogli robić zakupy i spędzać wolny czas w centrach handlowych u zbiegu ul. Jagiellońskiej i Gdańskiej (Astoria) oraz naprzeciwko dworca PKS (Focus Park). Obie galerie powstaną, choć przeciwników ich budowy nie brakuje. Ci ostatni argumentów mają całe mnóstwo. - Centra zabiją drobny handel w śródmieściu, zakorkują ulice, miejscem takich galerii są peryferie Bydgoszczy - krzyczą. Jednak wystarczy wyjechać z miasta i udać się choćby do Poznania, czy Gdańska, żeby stwierdzić, że racji nie mają. Galerie handlowo-rozrywkowe z powodzeniem budowane są od wielu lat w centrach dużych miast europejskich. W Mediolanie, na głównym placu przy katedrze Duomo, z powodzeniem funkcjonuje Galeria Vittorio Emanuele. Podobnych rozwiązań można by przytaczać setki: Galeria św. Huberta w Brukseli, Arbat w Moskwie, Galeria della Signora we Florencji, nie wspominając już o Londynie, gdzie przy Oxford Street wielkie centra stoją jedno obok drugiego. Europejski trend przywędrował także do Polski i z powodzeniem przyjął się w wielu miastach. - Przez ostatnich 15 lat sposób handlowania w Polsce się zmieniał - mówi Ewa Szafrańska, dyrektor ds. rozwoju Apsys Polska, właściciela kilkunastu centrów handlowych w kraju. - Zaczęło się od budowania marketów na przedmieściach, bo takie było zapotrzebowanie. Później jednak galerie zaczęły wyrastać coraz bliżej centrów miast. Zmianę lokalizacji wymusili ludzie. Przecież pracują w śródmieściu i tutaj łatwiej im po pracy zrobić zakupy, zjeść obiad, czy odpocząć. Dlatego w sercach miast nie powstają hipermarkety, jakie znamy z przedmieść, tylko wielofunkcyjne centra rozrywkowe. To nie szkodzi drobnemu handlowi. Wzbogacenie oferty przecież przyciąga klienta. Jak nie ma nic, to nikt w to miejsce nie przyjdzie. A jak pojawi się coś atrakcyjnego, to mały sąsiad dużego obiektu może tylko na tym skorzystać. - Nie ma się czego bać, inwestycje zawsze stymulują rozwój miasta - zgadza się dr Andreas Billert z Collegium Polonicum we Frankfurcie, niemiecki specjalista w dziedzinie rewitalizacji miast, który kierował rewitalizacją starówki m.in. w Lubece i we Frankfurcie nad Odrą. - Pozytywnym przykładem jest poznański Stary Browar. Gdy powstał, na przylegającej do niego uliczce odrodził się tani handel. W śródmieściu Gdańska dwa centra handlowe funkcjonują od kilku lat. - Na pewno nie zaszkodziły lokalnym, drobnym kupcom, których sklepy znajdują się w pobliżu - mówi Krzysztof Szczepaniak, dyrektor wydziału polityki gospodarczej gdańskiego ratusza. - Klienci za to zauważyli lepszą jakość oferty w tych miejscach. Sklepiki są dłużej otwarte, dzięki czemu zatrudniają więcej osób. Z danych GUS-u wynika, że w ubiegłym roku zatrudnienie w handlu w Gdańsku wzrosło o 5 proc., choć oczywiście wcześniej dosyć często zapowiadano, że duże sklepy i galerie go zabiją. We Wrocławiu czy Poznaniu, przy okazji budowy galerii (Dominikańskiej w pierwszym z miast i Starego Browaru w drugim), udało się również rozwiązać problem zagospodarowania terenów po starych zakładach przemysłowych. Podobnie w Łodzi - na miejscu hal fabrycznych wkrótce otwarte zostanie centrum Manufaktura. W Bydgoszczy dochodzi jeszcze jeden argument za budową podobnych galerii w samym centrum. Po zmroku życie w śródmieściu zamiera. Centra handlowo- rozrywkowe to szansa na zmianę tej sytuacji. - Chodzi o to, żeby przyciągnąć bydgoszczan do przebywania w tej części miasta - tłumaczy Lidia Wilniewczyc, zastępca prezydenta Bydgoszczy. - Dzisiaj po pracy wracają do domów w odległych dzielnicach, bo centrum nie ma im nic do zaoferowania. Kilkoma pubami i kawiarniami nie da się tego zmienić, dlatego tak potrzebne jest sensowne zagospodarowanie tego terenu. Budowa galerii w centrum Bydgoszczy naprawdę nie ma nikomu zaszkodzić - zapewnia. GW Bydgoszcz Temat: SIERADZ W ROZBUDOWIE annat4 napisała: > Skoro tyle wiesz o Terpolu to pamietasz zapewne kondycję firmy w 1994 roku. > Terpol w tak "zrónicowanej" i "rodrobnionej" postci nie miał szans na > przetrwanie, zwłaszcza, że nastapił krach w odzieżówce. "Rozpadł" się na > branżowe kawałki i każda z powstałych firm miała swoją szansę. Wykorzystały ją > "leki", "poligrafia", "sznurek" którym dane było utrzymać się. Niestety szwalni > e > upadły i tak to juz jest ze nie wszystkim się udaje. Nam pozostaje cieszyć się > tym co zostało bo w skali Sieradza niewiele zostało. Annat - aż tak dobrze sytuacji terplu nie znam ;-) nie byłem prezesem, czy księgowym. Oczywidte jest, że na ów czas szansą było "rozdrobnienie" firmy. Nie chce debatować, czy i na ile to było słuszne, nie chce też silić się, czy ten "rozpad" był kontrolowany i przemyślany, bo po co ? Jest jak jest, i nic te gadania nie zmienią. Należy się cieszyć - i się cieszę - z tego co jest ! ;-) Całe nieporozumienie polega na swoistej perspektywie tego wątku i specyficznej sytuacji Terpolu jako firmy (nazwy) podobnie można by się odnieść do Terplastu, który też jest "odpryskiem" Terpolu ;-) I Ty tak dobrze znajacy si > ę > na ekonomii powinieneś wiedzieć że niewiele pociechy z nowych marketów czy > restauracji, kafejek itp. bo jak ludziska nie maja gdzie zarobić kasiorki i nie > maja co do gara wrzucić to nie w głowie im nawet chadzanie do pubów. No chyba, > że na jakąs darmową imprezke sponsorowaną przez sieradzkie firmy, które jeszcze > się ostały. Czy znam się na ekonomii ? Sam nie wiem ;-) Ot od wieków jestem na "swoim" i coś wiem ;-) A że nie jedno w życiu przeżyłem, widziałem i słyszałem, to czasem wydaję mi się, że moja wiedza i doświadczenie w tej materii o 1000 % przewyższa wiedzę ludzi ze studiami, bez realnej praktyki, ale ... może się mylę. Co do Twojej tezy o marletach itp. to się zgadzam i bodaj w wątku o Dworcu PKS możesz przeczytać mniej więcej co o tym myślę, dlatego zależy mi na zrobieniu czegoś co da szansę ludzią na miecie tej kasiorki i jeśli mi (nam) się uda, to ... może ... będzie ciut lepiej ? ;-) Na co liczę ;-) A tak na marginesie to czytając Twoje posty czasem odnoszę wrażenie > , > ze uwazasz się za eksperta w kazdej dziedzinie i to co zarzucasz innym odnosi > się głównie do Ciebie. Tu mnie zasmuciłaś ;-( moje poczucie to jedno i możemy na ten temat dyskutować ;-) Wtedy w rzeczowej dyskusji przekonasz się, że ... jeśli będziesz miała lepsze argumenty od moich - to skłonny jestem zweryfikować swój punkt widzenia, ale to tylko w rzeczowej dyskusji. Natomiast nie zgadzam się na zamianę argumentów na epitety lub sformułowania, na pograniczu dobrego smaku - wtedy reaguję adekwatnie do sytuacji i odpowiadam na tym samym "poziomie". choć poniżej pewnego pułapu nie zejdę. Zapewne "zdenerwowała" cię moja odpowiedź w stosunku do myszki ;-) ale ... właśnie tu zastosowałem tę metodę jak Kuba Bogu, tak .... ;-) Po prostu nie znoszę takich sytuacji i staram się je rozładowywać w ten czy inny sposób, a że jestem szczery, to ... nie owijam w bawełnę. Lubie rozmowę, na argumenty, a nie na zasadach wzajemnych kalumni, szanuję każde poglądy, ale nie muszę się z nimi zgadzać - a jeśli się nie zgadzam to głośno to mówię - ot wszytko. Cenię ludzi którzy mają swoje ugruntowane poglądy, nawet jeśli ich poglądy są inne od moich ;-) I co chyba ważne, umiem się przyznać do swoich błędów, pomyłek czy niewiedzy w danej materii (np. wątek ze szpitalem). Do tego lubię prowokować drugą stronę - stosując różne metody, do tego, by ... poznać faktyczne "zaplecze" poglądów czy opinii ;-) > Kazdy próbuje przedstawić swoje racje i kazdy ma do tego > prawo a jak watek mnie nudzi lub mocno irytuje to po prostu zmieniam > stronkę. Mam nadzieję, że nie zmienisz ani stronki, ani swoich poglądów i będę miał przyjemność lepiej poznać Twoje poglądy ;-) A może czasem troszkę się "pokłucić" ;-) Pozdrawiam. > Anka Temat: Raczki: Gratka dla miłośników muzyki klezmerskiej. Raczki: Gratka dla miłośników muzyki klezmerskiej. [ 2008-05-02 ] Nie lada gratka czeka wszystkich miłośników muzyki i kultury żydowskiej. Już 22 lipca odbędzie się I Festiwal Kultury Żydowskiej w Raczkach, jako pierwsi poznaliśmy szczegóły dotyczące programu imprezy. Głównym organizatorem Festiwalu jest raczkowska partia opozycyjna "Do Wszystkiego". Dyrektor artystyczny wydarzenia Kristofer Midouch nie kryje, że imprezą wiąże duże nadzieje. Mimo tego że nasz festiwal jeszcze się nie odbył to już dziś jesteśmy pewni jego sukcesu. Zapewimy go sobie dzięki niezwykłej konwencji w jakiej ma przebiegać całe wydarzenie. Szczególnie nowatorskia jest kwestia budżetu, liczy on aż 300 zł. Dzięki naszemu głównemu analitykowi, który sporządził biznes plan i specjalną symulację udało się nam ustalić konieczną kwotę do organizacji, nie musieliśmy się nawet starać o wnioski unijne- mówi Midouch. Twórca biznes planu Mateo Mtays zdradza jego tajniki. Do zorganizowania festiwalu zaktywizujemy całe społeczeństwo, wszystkie kobiety z Raczek w czynie społecznym będą wypiekać macę i przygotowywać potrawy, mężczyźni już od najbliższego poniedziałku zaczną zapuszczać pejsy, a dzieci zajmą się szyciem tradycyjnych, żydowskich kapeluszy. Na raczkowskiej scenie wystąpią: Zespół pieśni i tańca Suwalzczyzna, zespoły Razckowiacy i Godzawa, a jako gwiazda na zakończenie festiwalu wystąpi sam prezes parti opozycyjnej "Do Wszytskiego" Jądrek. Zatańczy on pełen ekspresji tradycyjny taniec skaczących Żydów z Jerozolimy, a na mandolinie akompaniować będzie gwiazda raczkowskiej sceny rozrywkowej Stan Martin znany szerszej publiczności jako Pingwin. Jednak festiwal to nie tylko muzyka, zadowoleni będą wszyscy miłośnicy kulinarnych podróży. Liczni widzowie będą mogli skosztować tradycyjnych żydowskich potraw między innym pieczonego prosiaka, ogórków kiszonych i kebab. Specjalnym gościem festiwalu będzie H. Odorowicz, która na specjalnie na festiwal przygotowała wykład pod tytułem "Autobusem PKS do okoła świata". Drugi wykład wygłosi odowiedzialny w partii za kulturę i oświatę, dyrektor artystyczny Kristofer Midouch, jego elaborat będzie nosił tytuł "Dole i niedole, czyli jak to było kiedyś i jak jest teraz i czy tak będzie zawsze". Organizatorzy podkreślają symbolikę daty, 22 lipca jako święto nie wiemy dlaczego zniknęło z kalendarza dni wolnych. Kiedyś było to dla nas jedno z najważniejszych świąt. Dziś chcemy odnowić tradycję jego obchodzenia spluganą po wejściu naszego kraju do unii. Nie może być tak, że w takim dniu dzieci oraz ja osobiście nie mogę kupić sobie waty cukrowej i popić jej wodą sodową. Festiwal ten będzie doskonałą okazją do promowania postaw patriotycznych, bliskich sercu każdego członka naszej partii kwituje Jądrek. Patronat medialny nad imprezą objęło Rdaio 5. [ powrót ] [ dodaj komentarz ] Temat: ITAKA - Paryż Normandia Bretania -część 4 ostatnia hej, przede wsyzstkim wielkie dzieki za opis roznych szczegolow, na ktore czasami nie zwraca sie wiekszej uwagi. przy wyjezdzie np. z Poznania nie mialam wiekszych klopotow, autokar byl podstawiony o wiele wczesniej, w drodze powrotnej kierowca wysadzil nas pod dworcem, termin powrotu byl okreslony dokladnie, tak, ze nawet w sobote mialam do wyboru co namniej 2 polaczenia. Natomiast kolejne wyjazdy odbeda sie z dworca PKS we Wroclawiu, w zwiazku z czym bede sie po prostu rozgladac po stanowiskach, skoro busik moze stac gdzie popadnie. Rzeczywiscie smieszne jest, ze biuro podrozy organizujace wycieczki objazdowe nie ma kasy na nawigacje - kierowcy zgubili sie zaraz po wjezdzie do nicei... klimatyzacja dzialala bdb. standard autokaru dobry. skandalem okazala sie zmiana hotelu (poinformowano nas dopiero na miejscu), pilotka jakoby nic o tym nie wiedziala (sic!) - a co poinformowali ja smsem po drodze - w wycieczce bralo jak zwykle chzba w itace b. duzo osob tzw. na singla, zaproponowano nam pokoje z jednym lozkiem i jedna zmiana poscieli... komplet osobnej poscieli wydano nam dopiero po mojej interwencji w recepcji i u pilotki. slawetna dostawka nie jest lozkiem, lecz stelazem na wys. 10 cm od podlogi, moze na nim spac osoba o wzroscie do 160 cm. z tego, co slyszalam od uczestnikow wycieczki, kto sie wyklocil, dostal i osobne lozko od razu, a nie po 2 dniach. przy tym wszystkim pilotka miala nas gdzies, posiadajac komfort osobnego pokoju. nie rozumiem twoich komentarzy nt. zawartosci lazienki - zawsze woze swoje kosmetyki podreczne, a we wszystkich hotelach sa do dyspozycji tzw. jednorazowki. Zreszta, przed wyjazdem kupuje podobne, zeby nie dzwigac. jakie ma znaczenie wanna vs. prysznic przy objazdowej wycieczce. zamiast na szerokosci papieru toaletowego skupilabym sie na walorach poznanej okolicy i poziomie pracy pilota. na moim wyjezdzie - p. pilot opowiadala zenujace glupoty pt. co robia francuzi stojac w korku - poprawna odpowiedz - dlubia w nosie...oraz inne podobne kwiatki, czulam sie momentami na wycieczce dla idiotow, nie mylic z Media Markt, a pojechalo, jak to zwykle z itaka, sporo osob na poziomie, chociaz byly wyjatki - zamist zatrzymywac sie na strefie wolnoclowej (m.in. po jaka cholere po raz drugi wizyta w owym lokalu o godz. 5.00 / 5.30 rano, zamiast dwie godziny pozniej w czechach, gdzie mozna zrobic dobry postoj, zjesc za zlotowki lub korony. nie zycze sobie przymusowego postoju na wolnoclowce tylko dlatego, ze panowie kierowcy oraz pani pilot zyczy sobie yrobic zakupz i nie o 5 rano, plz. - sniadania byly bdb., to jest zawsze moje wyjazdowe odstepstwo od reguly, poniewaz chodze do pracy na 7 lub 7.15 i o takiej porze ledwie wmuszam w siebie kubek kawki. zreszta w domu i tak nie jadam na sniadanie czegos innego jak wlasnie rogalik lub tost z kawa. z moich doswiadczen na francuskim sniadanku dlugo mozna pociagnac. natomiast pomysl z godzinna jazda do flunch'u, skoro mozna bylo zjesc w hotelu (dobry bufet) uwazam za kompletn nonsens. Skrocony program zwiedzania tylko po to, zeby godzine jechac do centrum handlowego, godzine spedzac w barze szybkiej obslugi i 2,5 godziny czekac na to, az p. pilot, kierowcy oraz reszta wycieczki zrobi zakupy w hipermarkecie. Jest to niestey mankament zorganizowanych polskich wycieczek - glownym punktem programu sa niestety zakupy. A Itaka jest polecana jako biuro dla koneserow...to jakis mit...jedyna wycieczka dla koneserow jest objazd po malych dziurach pt. tam gdzie nie byli twoi sasiedzi, gdzie mozna sobie ewent. kupic pocztowki i lawende. jesli o mnie chodzi, zaleta wyciecyki byl absolutnz brak dzwiekow szwargoczacego szwabskiego jezyka, z wyjatkiem St. T Temat: Krosno okiem przybysza Krosno okiem przybysza Drodzy Krośnianie, Szanowni Bliźni! Mieszkam w Rzeszowie, jednak stąd pochodzę, więc często odwiedzam ten „mały Kraków”. Nie posiadam samochodu co zmusza mnie do podróży autobusami. Chciałbym tu przedstawić moje, bądź co bądź subiektywne wrażenia na temat infrastruktury krośnieńskiej, jednak, jak przypuszczam w wielu momentach słuszne. Wysiadam wpierw na przystanku 0 na dworcu PKS. Dworzec spory, autobusy mają dużo miejsca na manewry, w porównaniu np. z tym, co robił mój autokar w Rzeszowie. Wysiadam i zbliżam się do stanowisk przydworcowych MKS-u. Myślałem, gdy je wybudowano, że nareszcie w moim Krośnie autobusy jeżdżą często i zrobiono kilka zatoczek, bo nie mogą pomieścić się w jednym miejscu. Ależ skąd! Autobusy w dalszym ciągu jeżdżą co pół godziny jakikolwiek, w dalszym ciągu nieśmiertelne autosany i w dodatku bilety kupuje się tylko u kierowcy. A po obejściu pięciu przystanków i owocnej próbie doczytania się, kiedy będzie jechało cokolwiek do miasta czekam pół godziny w zawieji i zamieci. Nareszcie - jest! Po rundkach na osiedlu WSK i Guzikówce jestem u krewnych. Nareszcie! Może sprawdzę sobie pocztę? Moi kuzyni oczywiście internet mają przez modem, bo kto by w Krośnie pomyślał o kablówce w Śródmieściu? Prędkość 10x mniejsza od możliwości komputera ale jest! Idę spać spokojnie. Mam zrobić nazajutrz zakupy. Wchodzę do osławionego S gdzie ceny są wyższe, niż w rzeszowskich PSSach. Do tego maly wybór asortymentu. I gazety również niedostępne. Nie!!! Ja w takich warunkach nie kupuję. Zawziąłem się! Macie tu jakiś hipermarket? „Miał być, ale prawica znowu wygrała i nie ma”. Jakbym był u siebie. No to dawaj do największego - Alberta na Krakowskiej. Ulica Lwowska - główna, na takich w Rzeszowie autobusy jeżdżą co dziesięć minut. Po wielu bluzgach pruję na rondo, skąd autobusy jeździć powinny. Nie, w ciągu najbliższej godziny tylko na dworzec. No to na dworzec, potem z dworca. Szybciej doszedłbym na piechty. Minąłem moje ulubione skrzyżowanie - Sienkiewicza- Legionów-Okrzei. Chyba jedno z niewielu w Polsce, gdzie spotyka się pięć równorzędnych ulic. W Albercie robię zakupy kulturalnie, chociaż budżet mocno nadszarpnięty. Z siatami jeszcze pozostała mi wizyta na cmentarzu. Czekam na „przystanku” przy wyjeździe z Polanki, nie dostrzegając na horyzoncie chodnika na żadnym odcinku obwodnicy.Przyjemnie, zwłaszcza w taką pogodę. Po rundkach dojeżdżam na cmentarz. Oczywiście po błocie. Po lampki też muszę iść przez pół Suchodolskiej. I z powrotem. Świeć nad ich duszą, zazdroszczę im. No to czas na powrót. Hmmmm. Autobus jedzie za dwie godziny. Piechotka! W kolejny dzień wybieram się na Starówkę. Pięknie odnowiona, jestem pod wrażeniem. Wieczorem wygląda równie pięknie. Ale niestety, czas już na powrót do miasta, w którym koło jeżdzi co 7 minut. Zdecydowałem się napisać ten liścik, bo po prostu ja tego miasta nie potrafię zrozumieć. Piękne miasto, dosyć spore z, jak wyczytałem, jednym z najmniejszych wskaźników bezrobocia w kraju. Krosno ma wspaniałe możliwości, ale ich nie wykorzystuje. W dalszym ciągu na wielu ulicach nie ma chodników, komunikacja miejska nie obsługuje większości miasta a jedyne źródło zaopatrzenia to sklepiki i markety z 200% marżą. Dworzec PKS niby spory, ale przy powrocie zauważyłem znowu przerost ilości prowizorycznych stanowisj nad ilością autobusów. Dlaczego jak dotąd jedyną inwestycją w tym mieście jest remont wiaduktu na obwodnicy i pomnik Papieża? Nie chcę bynajmniej tutaj opluwać tego miasta ani dokuczać jego mieszkańcom - czuję się z tym miastem bardzo związany i chciałbym poznać powody, dla których nie chce ono stać się dobrze funkcjonującą aglomeracją. Pozdrawiam Adasieczek Temat: PRZYPADKI DYREKTORA BURAKA - wersja ciągła PRZYPADKI DYREKTORA BURAKA - cz. 7 14-08-2001 10:16 Część 7 Wujek poznaje Dyr. Buraka (właściwie od niedawna Prezesa). Pierwsze „widzenie” Wujka i Buraka odbyło się bez sensacji, co jak poznacie bliżej Buraka już jest sensacją. Prezes Dilbert-Dyzma wystąpił, a jakże w roli kumpla Waldka i łaskawie zaoferował Wujkowi posadę (kierowniczą) w nowym koncern-holdingu, który wraz z Waldkiem i „kilkoma jeszcze inwestorami” ma zamiar uruchomić niebawem. Wujek owszem łaskawie wysłuchał i podziękował Prezesowi za propozycję potwierdzając, że będzie oczekiwał na konkrety. Najciekawsze jest to, że Dyr. Burak wydał mu się nawet rzeczowy (!!!) i godny zaufania (!!!), trochę tylko zdziwiło go że był obywatelem Vaterlandu dopiero kilka lat a już tyle zapomniał z ojczystej mowy. Bez przesady można powiedzieć, że do dzisiaj płaci za tamten błąd w ocenie. A propos językowej ekwilibrystyki, Dyr. Buraka, co prawda nie zdołał się on nauczyć języka, (w którym napisano „Moją Walkę”) w stopniu, który w pełni pozwoliłby mu się z asymilować z Bawarczykami, ale nabrał tak charakterystycznej maniery (charakterystycznej dla pewnej reprezentacji polonii) „zapominania” polskich słów i zastępowania ich niemieckimi, nie zawsze odpowiednikami. Nie rzadko w pierwszym okresie swojego pobytu na łonie pierworodnej ojczyzny zadawał też pytanie: „Jak to się mówi po waszemu? (po naszemu czyli po polsku).” Po wykonaniu pierwszego polecenia Waldka (kontakt z Wujkiem) przystąpił do wykonywania drugiego, rozpoczął szukanie miejsca, w którym można by zlokalizować firmę. Rozpoczął oczywiście od miast wojewódzkich i ich najbardziej reprezentacyjnych części, oczami wyobraźni widział siebie jako nowego magnata, który jadąc swoim PKS-em jest z szacunkiem wytykany palcami przez mieszczan. Waldek jednak szybko sprowadził go na ziemię i wyjaśnił, że nie stawiają ani supermarketu ani butiku z ciuchami Diora tylko zakład produkcyjny i potrzebują hali, najlepiej na zadupiu (będzie tania), i co gorsza w pierwotnym założeniu nie będzie potrzebna nawet część biurowa (na początku), a wystarczy tylko sanitarno-socjalny węzeł dla pracowników. Dyr. Burak nie mógł uwierzyć!!!! Jak to nie będzie dwunastopiętrowego biurowca w centrum miasta i stada sekretarek!?! Nie będzie nawet porządnego budynku biurowego przy hali produkcyjnej. Trzeba pamiętać, że kiedy wyjeżdżał z PRL w kraju panowała moda na kościelne budowanie w świeckim wydaniu (sześciopiętrowa plebania, a w jej sąsiedztwie „ŚWIĄTYNIA” z nawą główną na 20-stu wiernych). Poza tym to już ostateczny argument dla wyobraźni Buraka, ale nawet pegeer w jego rodzinnej miejscowości miał „BIURA”, tak by się plebs nie mieszał z „Derektorami”. Cóż chcąc nie chcąc musiał wysłuchać argumentów Waldka (a nawet udać, że je rozumie), że na początku firma będzie miała charakter wyłącznie produkcyjny i nie ma potrzeby budowania reprezentacyjnych gabinetów. Pogodzony z myślą, że jego cudowny prezesowski gabinet, cały w marmurach odsuną się w bliżej nieokreśloną przyszłość Dyr. Burak znalazł halę na terenie dawnego gospodarstwa rolnego. Chciałoby się powiedzieć: Co się martwisz co się smucisz ze wsi jesteś na wieś wrócisz. Cdn. Temat: Spacerkiem po Lublinie po 10 latach od wyjazdu ryza_malpa1 napisała: > Hm, co mie rzuca w oczy - poza generalna racją - to to, ze zanim zabrałes się > zaoprowadzanie inwestroó mogłęs trochę sie o mieście dowiedzieć. Wydaje mi się, że miasto to znam dość dobrze, mieszkałem w nim przez wiele lat. Geograficznie nie wiele się w nim zmieniło od dziesięciolecia. Wspomniałem zresztą, że poczułem się w nim tak, jakbym z niego wcale nie wyjeżdżał. > Sam mówisz,z e na wiel pytań nie potrafiłeś odpowidzieć. > Choćby o konunikacje prywatna - to akurat rozwiązanie większośc mieszkąńców > popiera ( swoja drogą - szkoda wam było złotówki za przejazd?) i to >naprawde nic skomplikowanego... Tutaj nie chodzi o sam fakt, że komunikacja miejska jest podzielona na prywatną i tą drugą finansowaną wyłącznie z budżetu miasta (Zakład Budżetowy). Takie rozwiązania są praktykowane w wielu miastach Polski. Najlepszym przykładem jest komunikacja warszawska, gdzie równolegle funkcjonuje kilka przedsiębiorstw komunikacyjnych, co nie przeszkadza jednak stosować jednolitego systemu biletowego, jednolitej kolorystyki pojazdów, jednolitego rodzaju pojazdów komunikacji miejskiej używanych przez różne przedsiębiorstwa. Tak więc nie razi sam fakt, że komunikacja jest skupiona w rękach 3, 5 czy 10 przedsiębiorstw komunikacyjnych. To zaczyna być w Polsce normą. Razi natomiast brak należytego współdziałania pomiędzy przewoźnikami, co źle świadczy o włodarzach tego miasta i zniechęca do podejmowania inwestycji (a te inwestycje oparte mają być w głównej mierze o sprawną komunikację zarówno wewnątrz samego miasta jak i z innymi dużymi ośrodkami komunikacyjnymi) bowiem jeśli na tak prostym polu miasto nie może sobie poradzić, to źle rokuje to na podejmowanie decyzji w Ratuszy także w innych sferach, które interesują moich partnerów. > PO drugie - sprostuje - połaczenie z Warszawa jest bardzo dobre - wiem, bo > jeździłam często - pociąg mniej więcej co godzina ( czas przejazdu 2,20 - 2, > 30), Myślisz, że nikt z nas tego nie sprawdził? Pociągów z Lublina do Warszawy, bezpośrednich jest dokładnie 9 (nie licząc nocnego sypialnego). Z czego tylko jeden o charakterze ekspresu, co niestety jest niewystarczające jak na tak duże miasto. Częstotliwość kursowania pociągów, zwłaszcza w niektórych interwałach czasowych jest niezadowalająca. Moi partnerzy skupiali się na także na jakości podróży pomiędzy Warszawą a Lublinem (Warszawa najbliższe lotnisko). A ta pozostawia bardzo wiele do życzenia. >busy z PKS też co godzina czas przejazdu ok, 2 h), Ten środek komunikacji w ogóle nie był brany pod uwagę. Nie zapewnia jakiegokolwiek komfortu podróży. > Polski ekspress - co > 2 - 3 godziny więc jakbyś nie jechal zawsze coś znajdziesz. Polski Express był brany jako ciekawe alternatywne połączenie z Warszawą. Wadą jest jednak czas, w którym dociera on na warszawskie lotnisko. To czas niestety 3,5 godziny, ale to było jeszcze do zaakceptowania. Zdecydowaną wadą był jednak dworzec, z którego Polski Express odjeżdża oraz sam fakt, że jest oddalony dość znacznie od dworca kolejowego. To były minusy. > POza tym tu jest Polska B i komuniakcj rządzi się swoimi prawami - np, > opanowanie więszkości transportu przez szybkie i tanie busiki moje > kochane.Dojedziesz nimi szybko i doslownie wszędzie. > Co do dróg - no cóż, to juz ktoś powiedział - dwupasmówka w POlsce jest jedna > - > gdzięś w okolicach Konin - POznań... Dwupasmówek w Polsce trochę już jest. Warszawa-Katowice, Warszawa-Katowice-Kraków, obwodnice wielu miast. Ogólnie na podróż na trasie Warszawa-Lublin nie narzekali, ale i nie byli specjalnie zachwyceni. Nie policzyli jednak drogi Warszawa-Lublin na plus dla Lublina. Niczym specjalnym ten odcinek drogi nie wyróżnia się. Zawiedzeni natomiast i to srodze, byli jakością połączeń lokalnych z okolicznymi miasteczkami jak i samą jakością oraz przepustowością dróg z samym Lublinie. #emigrant# Temat: Mieszkańcy nie chcą poszerzenia ul. Dolna Wilda Przebudowa TAK > O wiele bardziej uzasadnione wydaje się poszerzenie Drogi Dębińskiej z wielu > prostych ale mocnych powodów: > 1. Droga będzie przebiegała między działkami, które odwiedzane są sporadycznie > i przy których codzienny hałas nie będzie udręką. Prawdą jest że poszerzenie > Dolnej Wildy upłynni ruch przy domach leżących koło niej, lecz > polepszenie /przyspieszenie/ ruchu przez Drogę Dębińską pozostawi na Wildzie > jedynie ruch lokalny - nie przejazdowy. Nie neguję poszerzenia Drogi Dębińskiej... najlepiej, gdyby inwestycja obejmiwała obie ulice... > 2. Skrzyżowanie Królowej Jadwigi/Droga Dębińska o wiele efektywniej poprowadzi > ruch dojazdowy do A2 gdyż jest szersze i wolne od ruchu spowodowanego dojazdem > choćby do Starego Browaru, Deptaka i Starego Rynki czy samej Wildy z > Multikinem, Pływalnią i Targowiskiem włącznie. Ruch przejazdowy odsunie się > jednocześnie od dworca PKS, a w późniejszych latach i centrum na Wolnych Torach Pamiętaj, że nowa Dolna Wilda ma głównie służyć lepszemu skomunikowaniu centrum miasta z autostradą... ponadto najpierw ma być przebudowane skrzyżowanie przy Multikinie... > 3. Dla dojazdu do A2 z północnych części miasta bardziej uzasadnione jest > wykorzystanie Drogi Dębińskiej stanowiącej naturalne wydłużenie Garbar > łączących północ z południem. W przeciwnym razie ruchem obciąży się Królowej > Jadwigi by dostać się na Dolną Wildę. Dla północnych części miasta dojazd do autostrady ma się odbywać trzecią ramą komunikacyjną, a nie przez centrum miasta, w tym zakorkowane Garbary. > 4. Racjonalizm - po co na siłę ludziom pod oknami budować dwupasmówkę i > sztucznie odcinać od zieleni i przestrzeni, skoro jest idealne alternatywne > wyjście poprowadzenia ruchu drogą równoległą, daleką od zabudowań mieszkalnych. Idealne wydaje się poprowadzenie tej drogi tunelem.... Racjonalne jest przebudowanie zarówno Dolnej Wildy jak i Drogi Dębińskiej Realne - najpierw przebdowa Dolnej Wildy. > Nie mieszkam na południu więc jest mi obojętne którą ulicę poszerzą. > Prezentuję tylko argumenty, które mi wydają się najbardziej obiektywne. Na przebudowę trzeba patrzeć z szerszego punktu widzenie... uwzględniając cały układ komunikacyjny miasta. Droga Dębińska obecnie się nie korkuje i przebudowy jeszcze nie wymaga... newralgiczny punkt, to skrzyżowanie z Dolną Wildą... tam czasem powstają korki. Funkcja Dolnej Wildy, to ruch samochodów do centrum oraz lokalny - na Wildę... i tutaj płynność poprawić. Funkcje tranzytowe między dzielnicami + dojazd do autostrady i innych dróg wylotowych ma pełnić trzecia rama komunikacyjna. Ruch tranzytowy mają przejąć obwodnice Poznania (autostradowa, obecnie już istniejąca, zachodnia - ma zostać wybudowana w przeciągu jakiś 5-8 lat, oraz wschodnia - troszeczkę później.... i jest chyba też koncepcja obwodnicy północnej, która by zamknęła obwodnice w ring... ale tej nie prędko się chyba doczekamy). Biorąc pod uwagę te wszystkie aspekty - najlepszym rozwiązaniem jest przebudowa Dolnej Wildy. Dodam, że w moim przypadku najlepszym rozwiązanuem by było dobudowanie węzła autostradowego na Starołęce. Ponadto przebudowy wymaga węzeł Dębina.... gdyż wjazd i zjazd na/z autostrady jest wręcz irytujący, gdy czasem minutami trzeba czekać na zielone światło. A drogowcy zapomnieli o takich udogodnieniach, jak np. zielona strzałka!! Temat: [DŁ] Powrót lux-torpedy > Zwiększenie prędkości wydaje się proste. Wystarczy wymienić tory. Na całej > trasie obowiązuje jednak ponad 40 ograniczeń prędkości, łącznie na 20 > kilometrach. By pociąg jechał 200 km na godzinę, na łukach między Koluszkami i > Skierniewicami trzeba przesunąć tory o kilkadziesiąt metrów. To budowa nowej > linii, konieczność wykupu gruntów, wieloletni proces inwestycyjny i praca na > dziesiątki lat. Stąd pomysł, by możliwie jak najszybciej doprowadzić tory do > idealnego stanu i zakupić nowoczesne wagony oraz lokomotywy, które jadąc > 140-160 km na godz. dojadą do Warszawy w czasie poniżej godziny. Nazwijmy rzecz po imieniu: zamiast zrobić raz, a porządnie, musimy zadowolić się kolejną prowizorką. > Przy szybko rosnącym > nasyceniu pociągami Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa i > Katowic (CMK też ma być modernizowana do prędkości 200 km na godz.), właśnie > przejazd przez Koluszki i Piotrków, a w przyszłości przez Łódź i Sieradz do > Wrocławia, daje możliwość szybkiego połączenia Warszawy z Dolnym Śląskiem. Jeśli dojdzie kiedykolwiek do budowy łącznika Piotrków-Bełchatów (...) Wrocław, to z linią przez Łódź będziemy się mogli pożegnać na wieki. W interesie miasta leży konsekwentne ukręcanie łba próbom realizacji tego pomysłu. > - Mówi się o budowie linii Łowicz - Łódź, czy nawet tunelu łączącego Łódź > Fabryczną z Dworcem Kaliskim, ale z ekonomicznego punktu widzenia modernizacja > kolei obwodowej z Koluszek przez Chojny z wylotem do Pabianic daje szansę na > szybkie połączenie Warszawy z Wrocławiem - mówi Marek Faber ze spółki Polskie > Linie Kolejowe w Łodzi (część dawnego PKP, która dogląda torów). A jaką prędkość będą osiągać pociągi na łukach i rozjazdach kolei obwodowej? IMHO niewielką. > Dworzec Łódź Fabryczna będzie miał główne wejście - jak teraz - od strony > parkingu przy ul. Kilińskiego. Budynek dworca powstanie w miejscu, gdzie teraz > są schody na perony. Nowoczesny front ma pasować do okalających go budynków. A to oznacza skuteczne utrupienie pomysłu budowy tunelu pod centrum Łodzi. Jeśli dodać do tego pomysł puszczenia pociągów do Wrocławia koleją obwodową, można wysnuć wniosek, że szybkie połaczenie Warszawa-Łódź-Wrocław jest komuś cholernie nie na rękę. Lobby piotrkowsko-bełchatowskie? > Jeszcze nie powstała szybka kolej, a już w ministerialnych gabinetach dojrzewa > projekt kolei określanej w strategicznych planach "300 km na godz. ". Ma to > być część magistrali Paryż - Moskwa. Prawdopodobnie przebiegać będzie przez > Kutno i Łowicz (rozbudowa istniejących linii jest tańsza), a może gdzieś > między Kutnem i Łodzią. Linia 300 km/h przez Kutno jest Łodzi niepotrzebna. Jest też pozbawiona sensu, gdyż będzie omijać milionową aglomerację na korzyść kilkunastotysięcznych miasteczek. Kazdy dojazd wydłuża czas podróży. Do tego pomysł puszczenia szybkich pociągów po trasie, po której będą się wlokły składy towarowe mógł powstać chyba tylko w PKP! Poza tym jest to powrót do poronionej koncepcji, że Łodzi wystarczą dworce w Kutnie i Koluszkach. > W pierwszym przypadku planuje się rozbudowę do dwóch > torów linii Łódź - Kutno. Dziękuję, pojadę samochodem ;) W tej wersji już po godzinie znajdę się na dworcu w Kutnie, gdzie po następnej godzinie będę mógł wsiąść w szybki pociąg do Poznania, Moskwy lub Berlina. PKS już się cieszy. > W drugim szybki transport do stacji szybkiej kolei dla Łodzi. Kolejny erzatz. Kolej 300 km/h powinna iść przez Łódź, a w najgorszym razie przez Chełmy. Jest to pole dla dzialania dla władz miasta. Niech wreszcie coś zrobią. pozdrawiam Temat: "Goldenia WOŚP" "Goldenia WOŚP" Golden Retrievery pomagają Jurkowi Owsiakowi w XV finale WOŚP. Piętnaście lat temu, kiedy rodził się pomysł Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, urodził się pierwszy w Polsce miot złotych piesków rasy Golden Retriever. Dziś obchodzą wspólne święto, bo WOŚP jest największą akcją charytatywną w Polsce, a Goldeny stały się najpopularniejszą rasą. Golden Retrievery to sympatyczne psy, kochające pracę z człowiekiem, często wykorzystywane do wszechstronnej pomocy. Oprócz swego pierwotnego przeznaczenia do pracy jako psy myśliwskie, doskonale sprawdzają się w dogoterapii, jako przewodnicy osób niewidomych i niepełnosprawnych, pracują jako ratownicy szukając ludzi uwięzionych pod gruzami w katastrofach, bądź ratując życie topielcom. Goldeny są doskonałymi psami rodzinnymi, zarażają swą pogodą ducha i wiecznie dobrym humorem. Ich chęć niesienia ludziom pomocy zainspirowała nas do udziału w 15 finale WOŚP i pomocy dzieciom pokrzywdzonym przez los. Organizatorami „Goldeniej Orkiestry" są ludzie, których połączyła wspólna pasja – miłość do rasy Golden Retriever. Spotykamy się dosyć regularnie na spacerach, organizujemy zjazdy w różnych częściach Polski, ale nie tylko. Mamy swoje dwie listy dyskusyjne, na których to właśnie padł pomysł i rozpoczęły się przygotowania do udziału naszych psów w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Pomysł żeby pomóc WOŚP i potrzebującym dzieciom zrodził się w głowie Ani od Gucciego z Czeladzi. Ania sama ma małą córeczkę i niejednokrotnie jej pociecha miała styczność, z racji wykonywanych badań, z aparaturą medyczną zakupioną przez WOŚP. Takich przykładów na naszych listach dyskusyjnych "Golden i Labrador" oraz na "Liście Miłośników Golden Retrieverów" jest wiele. Wielu z nas ma dzieci. Nasze psiska będą kwestowały na ulicach Warszawy, będą także w Trójmieście, Bielsko-Białej, Pabianicach, Krakowie i Katowicach i Tarnowie. Każdy kto nas spotka, będzie miał możliwość pogłaskania Goldena, pieski na pewno bardzo się ucieszą na Wasz widok i chętnie podadzą łapkę za każdy wrzucony „grosik". W Warszawie startujemy o 10.30. Zbieramy się przy wejściu do stacji Metro-Centrum, od strony Alej Jerozolimskich. Jest nas 8 wolontariuszy z identyfikatorami. Poznacie nas po puszkach i ... Golden Retrieverach. Wraz z osobami mającymi puszki będą kwestowali również inni właściciele Goldenów - będzie około 30 psiaków. Psiaki puszkowe to: Maciek, Oskar, Hardi, Porto, Nila, Caddie, Beti, Diana. Pieski będą miały czerwone bandamki z naklejonymi serduszkami. Planujemy przejść z psiakami ul. Marszałkowską, Królewską, Krakowskim Przedmieściem, Placem Bankowym i wrócić do Centrum. Prawdopodobnie około południa na Placu Zamkowym damy pokaz psiego posłuszeństwa - pieski na komendę wykonają takie polecenia, jak siad, waruj, do nogi, zostań, daj łapę czy przybij piątkę. W Trójmieście wolontariuszy będzie można spotkać w następujących miejscach: - Gdańsk Główny - zbiórka o 10.00 pod gmachem LOT, nagranie programu w TVP, - Gdańsk Wrzeszcz -zbiórka pod Centrum Handlowym Manhattan o godz. 11.15, - Sopot - zbiórka przy kościele na "Monciaku" o godz. 11.30, - Gdynia - zbiórka przy Centrum Handlowym Batory o godz. 12.00 W Katowicach wolontariusze zaczynają kwestowanie o 12.00 - miejsce zbiórki ul. Stawowa przy dworcu PKP w Katowicach. W Krakowie pieski kwestować będą w okolicach Starówki, Rynku, Barbakanu, Plant, dworców PKP i PKS, Wawelu i jeszcze w kilku miejscach. W Bielsku-Białej Goldenowa ekipa będzie kwestowała wg następującego planu: - od 11.00 na Starym Rynku, - od 12.00 spacer ulica 11 Listopada, - od 14.00 do zmroku Wapienica tereny spacerowe aż do zapory. W Pabianicach Goldeny obstawiają: od godziny 11.00 do 14.00 - dwa parki - MOSIR i tzw. Strzelnica. Goldeny i ich właściciele najpierw zaczną kwestowanie w jednym a później pojadą do drugiego. Później chwilka przerwy dla zmęczonych psiaków i drugie wejście od 15 -15.30 do oporu na ulicy Zamkowej - od Zamku do Młynów. W tym tygodniu dołączył do nas Tarnów i tarnowskie Golden Retrievery. Ich właściciele planują, ze będą kwestować na rzecz WOŚP od godziny 13 do 16 na ulicy Wałowej i Brodzińskiego. Mamy nadzieję, że nasze Goldenki pomogą Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy w zebraniu jak największej kwoty pieniędzy na rzecz potrzebujących dzieci. Serdecznie zapraszamy wszystkich właścicieli Golden Retrieverów, którzy chcą się przyłączyć do wspólnego kwestowania z nami i do szukania Nas w wyżej wymienionych miastach. właściciele kwestujących Golden Retrieverów PS. Pierożek Monika :-) dziękuję, ze idziesz z nami w Krakowie kwestować z "honorowym" Goldenem. Temat: PRZYPADKI DYREKTORA BURAKA Część 7 Wujek poznaje Dyr. Buraka (właściwie od niedawna Prezesa). Pierwsze „widzenie” Wujka i Buraka odbyło się bez sensacji, co jak poznacie bliżej Buraka już jest sensacją. Prezes Dilbert-Dyzma wystąpił, a jakże w roli kumpla Waldka i łaskawie zaoferował Wujkowi posadę (kierowniczą) w nowym koncern-holdingu, który wraz z Waldkiem i „kilkoma jeszcze inwestorami” ma zamiar uruchomić niebawem. Wujek owszem łaskawie wysłuchał i podziękował Prezesowi za propozycję potwierdzając, że będzie oczekiwał na konkrety. Najciekawsze jest to, że Dyr. Burak wydał mu się nawet rzeczowy (!!!) i godny zaufania (!!!), trochę tylko zdziwiło go że był obywatelem Vaterlandu dopiero kilka lat a już tyle zapomniał z ojczystej mowy. Bez przesady można powiedzieć, że do dzisiaj płaci za tamten błąd w ocenie. A propos językowej ekwilibrystyki, Dyr. Buraka, co prawda nie zdołał się on nauczyć języka, (w którym napisano „Moją Walkę”) w stopniu, który w pełni pozwoliłby mu się z asymilować z Bawarczykami, ale nabrał tak charakterystycznej maniery (charakterystycznej dla pewnej reprezentacji polonii) „zapominania” polskich słów i zastępowania ich niemieckimi, nie zawsze odpowiednikami. Nie rzadko w pierwszym okresie swojego pobytu na łonie pierworodnej ojczyzny zadawał też pytanie: „Jak to się mówi po waszemu? (po naszemu czyli po polsku).” Po wykonaniu pierwszego polecenia Waldka (kontakt z Wujkiem) przystąpił do wykonywania drugiego, rozpoczął szukanie miejsca, w którym można by zlokalizować firmę. Rozpoczął oczywiście od miast wojewódzkich i ich najbardziej reprezentacyjnych części, oczami wyobraźni widział siebie jako nowego magnata, który jadąc swoim PKS-em jest z szacunkiem wytykany palcami przez mieszczan. Waldek jednak szybko sprowadził go na ziemię i wyjaśnił, że nie stawiają ani supermarketu ani butiku z ciuchami Diora tylko zakład produkcyjny i potrzebują hali, najlepiej na zadupiu (będzie tania), i co gorsza w pierwotnym założeniu nie będzie potrzebna nawet część biurowa (na początku), a wystarczy tylko sanitarno-socjalny węzeł dla pracowników. Dyr. Burak nie mógł uwierzyć!!!! Jak to nie będzie dwunastopiętrowego biurowca w centrum miasta i stada sekretarek!?! Nie będzie nawet porządnego budynku biurowego przy hali produkcyjnej. Trzeba pamiętać, że kiedy wyjeżdżał z PRL w kraju panowała moda na kościelne budowanie w świeckim wydaniu (sześciopiętrowa plebania, a w jej sąsiedztwie „ŚWIĄTYNIA” z nawą główną na 20-stu wiernych). Poza tym to już ostateczny argument dla wyobraźni Buraka, ale nawet pegeer w jego rodzinnej miejscowości miał „BIURA”, tak by się plebs nie mieszał z „Derektorami”. Cóż chcąc nie chcąc musiał wysłuchać argumentów Waldka (a nawet udać, że je rozumie), że na początku firma będzie miała charakter wyłącznie produkcyjny i nie ma potrzeby budowania reprezentacyjnych gabinetów. Pogodzony z myślą, że jego cudowny prezesowski gabinet, cały w marmurach odsuną się w bliżej nieokreśloną przyszłość Dyr. Burak znalazł halę na terenie dawnego gospodarstwa rolnego. Chciałoby się powiedzieć: Co się martwisz co się smucisz ze wsi jesteś na wieś wrócisz. Cdn. Temat: Newsletter 25 Trigranit zainteresowany Wrockiem(sala koncertowa) TriGranit lubi PPP Data: 2005-08-01 Autor: Beata Krowicka Węgierski deweloper TriGranit skończy w tym roku budowę Silesia City Center w Katowicach. Poza kolejnymi centrami handlowymi firma chciałaby w Polsce budować obiekty użyteczności publicznej we współpracy z państwem WestEnd City Center w Budapeszcie to sztandarowy projekt TriGranitu, który łączy centrum handlowe, biurowiec i pięciogwiazdkowy hotel Hilton Jak poinformował Simon Bayley, przedstawiciel TriGranitu w Polsce, firma jest zainteresowana budowaniem centrów handlowych, obiektów biurowych, a przede wszystkim projektów na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego. Pod koniec bieżącego roku zakończy się budowa I etapu Silesia City Center w Katowicach, pierwszej inwestycji TriGranitu w Polsce. Wtedy też prawdopodobnie firma zacznie budować kompleks biurowy przy ulicy Żwirki i Wigury w Warszawie. Pięć lub sześć budynków o łącznej powierzchni 80-100 tysięcy metrów kwadratowych stanie w pobliżu osiedla Marina, budowanego przez Dom Development. Możliwe, że w tym kompleksie powstanie też hotel. TriGranit jest już bliski załatwienia wszystkich formalności dotyczących zakupu gruntu. Partnerem w tym projekcie będzie PKO Inwestycje. - Rynek powierzchni biurowych jest w tej chwili bardzo trudny, ale w przyszłości popyt zdecydowanie wzrośnie - uważa Simon Bayley. - Wystarczy spojrzeć na miasta europejskie mniejsze od Warszawy, np. Wiedeń. Tam biur jest czterokrotnie więcej. Nieznośne przetargi Deweloper jest również zainteresowany projektem miasta Wrocławia, dotyczącym budowy sali koncertowej na 1800 osób. TriGranit ma już za sobą budowę Pałacu Sztuki w Budapeszcie i w takich projektach partnerstwa publiczno-prywatnego widzi szansę na rewitalizację polskich miast. Dlatego startował w przetargu na zabudowę placu Piłsudskiego i jest zainteresowany zagospodarowaniem placu Defilad. Simon Bayley jako podstawowy problem budowania w Polsce wymienia to, że większość naprawdę interesujących terenów należy do miast, PKP lub PKS. Przez to konieczny jest udział w skomplikowanym przetargu publicznym, który nagle może zostać odwołany. TriGranitowi bardzo zależało na projekcie związanym z placem Piłsudskiego, ale przetarg pozostał nierozstrzygnięty. W nowym przetargu miasto poszukuje już tylko firmy konstrukcyjnej, która odbuduje Pałac Saski, dlatego węgierski deweloper planuje nawiązanie współpracy ze zwycięzcą. - Nasz projekt został bardzo dobrze przyjęty przez władze miasta, dlatego chcemy go zaproponować firmie budowlanej - mówi Bayley. Nie ma miejsca na konferencje Jako inny pomysł na partnerstwo publiczno-prywatne w Polsce przedstawiciel TriGranitu podaje budowę centrum konferencyjnego. - Ten kraj ma 40 milionów ludzi, a nie ma porządnego miejsca, w którym można przeprowadzić szkolenie dla 4 tysięcy osób - narzeka Bayley. - To nie do pomyślenia, żeby imprezy pokroju targów nieruchomości CEPIF odbywały się w Pałacu Kultury i Nauki. Podkreśla że budowa takiego centrum musi się odbywać w ramach partnerstwa publiczno- prywatnego, ponieważ dla prywatnego inwestora byłoby to przedsięwzięcie nieopłacalne, a miastom przynosi wiele korzyści. - Ten, kto przyjedzie na trzydniową konferencję, będzie nocował w hotelu, jadł w restauracjach i robił zakupy w miejscowych sklepach - zaznacza przedstawiciel TriGranitu. Simon Bayley poleca niedowiarkom, by uzbroili się w cierpliwość, ponieważ na budowę kolejnych centrów handlowych potrzeba wielu lat Jak powiedzieli, tak zrobią Firma jako główne obszary swoich zainteresowań wymienia Gdańsk, Gdynię, Poznań, Wrocław, Lublin i Warszawę. W tych miastach planowane są w odleglejszej przyszłości centra handlowe TriGranitu. Gdy startowała budowa Silesia City Center, deweloper informował o planach postawienia 10 podobnych centrów w innych polskich miastach. - Wiele osób zarzuca nam, że dużo mówimy, ale wciąż nic się nie dzieje - przyznaje Simon Bayley. - Nikt jednak nie wybuduje 10 centrów w rok. Patrzymy na Polskę przyszłościowo i chcemy tu pozostać na dłużej. Temat: Wijas: O pasażerach nikt nie myśli jest za dużo miejsc parkingowych i za małe korki.. by jeździć komunikacją miejeską. w warszawie, wrocławiu, krakowie, czy poznaniu problemy w poruszaniu się samochodem były już zbyt duże by nic z tym nie robić, stąd pozorne zacofanie szczecina. jest kilka powodów, dla których ludzie jeżdżą samochodami: 1. znam wiele osób dojeżdżających do pracy samochodem, mimo że odległość jest nie większa niż dwa kilometry. nie skraca im to drastycznie czasu podróży, ale w dzisiajszych czasach wypada mieć samochód, więc trzeba go eksponować. jeśli nie ma problemów z parkowaniem w miejscu pracy to nic takich ludzi nie zniechęci do używania samochodu, bo koszty paliwa są pomijalnie małe. wiele firm w centrum (zwłaszcza instytucji państwowych) ma parkingi dla pracowników. może powinny w porozumieniu z miastem wprowadzić na nich opłaty? 2. dla osób mieszkających około 5 km od miejsca pracy (np osiedle zawadzkiego - centrum) samochód również jest atrkacyjny. na paliwo też się dużo nie wyda, a autobusem zawsze będzie gorzej, bo trzeba wliczyć czas dojścia na przystanki i oczekiwania, a w korku stoi się tak samo. linie tramwajowe co prawda przebiegają w większości na wydzielonych torowiskach, ale jest ich pomijalnie mało, zwłaszcza tam gdzie są potrzebne (czyli na wielkich osiedlach jak warszewo, słoneczne, podjuchy, arkońskie). podsumowując: autobusem jedzie się 2-3x dłużej, a zawsze jest mniej przyjemnie niż we własnym samochodzie... 3. część ludzi mieszka lub pracuje w takich miejscach gdzie trudno dojechać komunikacją. dla nich parkingi przy węzłach komunikacyjnych nie będą również atrakcyjne z przyczyn jak wyżej (komfort, czas). jakie w takim razie widzę sposoby na zachęcenie ludzi do korzystania z komunikacji miejskiej? 1. żadnych inwestycji usprawniających ruch w centrum i tworzących miejsca parkingowe. należy zakorkować centrum tworząc wydzielone pasy dla komunikacji miejskiej i bezwzględnie zwalczać dzikie parkowanie (blokować wjazd na chodniki i trawniki słupkami, źle zaparkowane samochody odcholowywać na parkingi niestrzeżone poza miastem na koszt właściciela). w kierunku zakorkowania centrum prace już są prowadzone w związku ze zmianą organizacji ruchu przy kaskadzie. 2. zmienić model funkcjonowania komunikacji miejskiej ze "z pięcioma przesiadkami dojedziesz w kilka godzin do każdego miejsca" na "bezpośrednie połączenia głównych punktów aglomeracji". po co tramwaje jeżdżą na basen górniczy skoro tam nic nie ma? gdyby nie to, że autobusy pospieszne są 2x droższe to nikt by tymi tramwajami nie jeździł (poza może mieszkańcami wielgowa i płoni). po prostu miasto mówi mieszkańcom: wybudowaliśmy tory do nikąd, więc teraz płaćcie 2x tyle, albo jeźdzcie 2x dłużej. 3. w sumie to propozycja może bardziej dla pks, ale czemu nie ma np autobusu z gumieniec do goleniowa, albo z os. arkońskiego do stargardu? z tego powodu mieszkańcy z poza centrum nie mają sensownej możliwości dojazdu do pracy do pobliskich miast. a co do wykorzystania kolei to niestety stacje są zlokalizawane w takich miejscach, gdzie nic szczególnego się nie znajduje, a tam gdzie byłyby potrzebne (np na dużych osiedlach) w ogóle ich nie ma. ciekawe czy się przyjeło przedłużenie niektórych połączeń pkp do stacji szczecin gumieńce (to by był wyjątek, stacja stosunkowo blisko kilku wydziałów uniwerku). poza tym ze względu na brak wydzielonych torowisk, tabor i system kierowania ruchem, prędkość pociągu jest mało konkurencyjna na terenie miasta (z dąbia do centrum ok. 20 minut, czyli tyle co autobus, a po drodze praktycznie żadnych stacji w istotnych lokalizacjach). nakłady niezbędne by ten stan zmienić raczej leżą poza możliwościami miasta. Temat: SaJ- Przypadki dyrektora Buraka "Wujek poznaje Dyr. Buraka (właściwie od niedawna Prezesa). Pierwsze „widzenie” Wujka i Buraka odbyło się bez sensacji, co jak poznacie bliżej Buraka już jest sensacją. Prezes Dilbert-Dyzma wystąpił, a jakże w roli kumpla Waldka i łaskawie zaoferował Wujkowi posadę (kierowniczą) w nowym koncern-holdingu, który wraz z Waldkiem i „kilkoma jeszcze inwestorami” ma zamiar uruchomić niebawem. Wujek owszem łaskawie wysłuchał i podziękował Prezesowi za propozycję potwierdzając, że będzie oczekiwał na konkrety. Najciekawsze jest to, że Dyr. Burak wydał mu się nawet rzeczowy (!!!) i godny zaufania (!!!), trochę tylko zdziwiło go że był obywatelem Vaterlandu dopiero kilka lat a już tyle zapomniał z ojczystej mowy. Bez przesady można powiedzieć, że do dzisiaj płaci za tamten błąd w ocenie. A propos językowej ekwilibrystyki, Dyr. Buraka, co prawda nie zdołał się on nauczyć języka, (w którym napisano „Moją Walkę”) w stopniu, który w pełni pozwoliłby mu się z asymilować z Bawarczykami, ale nabrał tak charakterystycznej maniery (charakterystycznej dla pewnej reprezentacji polonii) „zapominania” polskich słów i zastępowania ich niemieckimi, nie zawsze odpowiednikami. Nie rzadko w pierwszym okresie swojego pobytu na łonie pierworodnej ojczyzny zadawał też pytanie: „Jak to się mówi po waszemu? (po naszemu czyli po polsku).” Po wykonaniu pierwszego polecenia Waldka (kontakt z Wujkiem) przystąpił do wykonywania drugiego, rozpoczął szukanie miejsca, w którym można by zlokalizować firmę. Rozpoczął oczywiście od miast wojewódzkich i ich najbardziej reprezentacyjnych części, oczami wyobraźni widział siebie jako nowego magnata, który jadąc swoim PKS-em jest z szacunkiem wytykany palcami przez mieszczan. Waldek jednak szybko sprowadził go na ziemię i wyjaśnił, że nie stawiają ani supermarketu ani butiku z ciuchami Diora tylko zakład produkcyjny i potrzebują hali, najlepiej na zadupiu (będzie tania), i co gorsza w pierwotnym założeniu nie będzie potrzebna nawet część biurowa (na początku), a wystarczy tylko sanitarno-socjalny węzeł dla pracowników. Dyr. Burak nie mógł uwierzyć!!!! Jak to nie będzie dwunastopiętrowego biurowca w centrum miasta i stada sekretarek!?! Nie będzie nawet porządnego budynku biurowego przy hali produkcyjnej. Trzeba pamiętać, że kiedy wyjeżdżał z PRL w kraju panowała moda na kościelne budowanie w świeckim wydaniu (sześciopiętrowa plebania, a w jej sąsiedztwie „ŚWIĄTYNIA” z nawą główną na 20-stu wiernych). Poza tym to już ostateczny argument dla wyobraźni Buraka, ale nawet pegeer w jego rodzinnej miejscowości miał „BIURA”, tak by się plebs nie mieszał z „Derektorami”. Cóż chcąc nie chcąc musiał wysłuchać argumentów Waldka (a nawet udać, że je rozumie), że na początku firma będzie miała charakter wyłącznie produkcyjny i nie ma potrzeby budowania reprezentacyjnych gabinetów. Pogodzony z myślą, że jego cudowny prezesowski gabinet, cały w marmurach odsuną się w bliżej nieokreśloną przyszłość Dyr. Burak znalazł halę na terenie dawnego gospodarstwa rolnego. Chciałoby się powiedzieć: Co się martwisz co się smucisz ze wsi jesteś na wieś wrócisz." Temat: Inspekcja rodziny narzeczonego- wasze RADY? deodyma napisała: > > > Niestety nie daze szacunkiem kobiet-utrzymanek, chociaz nigdy im > tego WPROST ni > > e > > > > > > przepraszam, zle zdajesz sobie sprawe z tego, co znacza slowa, ktore > tu przytaczasz? > moze juz czas najwyzszy , bys zapoznala sie ze znaczeniem slowa > UTRZYMANKA? > jesli one wiedza, jakie masz o nich zdanie, to nie dziwie sie im > wcale, ze Cie nie lubia. Utrzymanka to kobieta zyjaca na czyims utrzymaniu (glownie "jeleniem" jest mezczyzna); to czy jest mezatka czy kochanka nie ma najmniejszego znaczenia. Od mojego chlopaka wiem, ze: jego mama w swoim dlugim zyciu pracowala 2 lata (!), w momencie kiedy poznala swojego meza przestala pracowac, nie pracowala, mimo ze 6 lat czekala az zajdzie w ciaze (czyli powodem zostania w domu nie byly dzieci); co gorsza kiedys prawie-tesc stracil prace i dlugo nie mogl jej znalezc. Akurat zwolnilo sie miejsce w sasiednim sklepie i mama chlopaka moglaby tam pracowac, wrecz ja kierowniczka sklepu prosila zeby zechciala tam pracowac; to byl taki maly sklepik, wiec nie mialaby tyle pracy jak np. w hipermarkecie ale ona podobno powiedziala, ze to praca ponizej jej poziomu (sama nawet nie ma matury, wiec praca ekspedientki nie jest chyba obraza?) i tata chlopaka musial sprzedac samochod, by dzieci mialy cos do zjedzenia. Przez sprzedaz samochodu mial coraz trudniej ze znalezieniem pracy (mala miescina, PKS zlikwidowano). Zas siostra chlopaka "skalala" sie praca tylko 6 miesiecy, poniewaz na poczatku zyla na utrzymaniu rodzicow a potem znalazla meza. Jest to kobieta prawie 40-letnia. Dodam, ze siedziala w domu u rodzicow i nie uczyla sie (skonczyla szkole na szkole podstawowej), po prostu nic nie robila dopoki nie znalazla meza. To wszystko wiem z opisow mojego chlopaka - NAPRAWDE IMPONUJE CI COS TAKIEGO ? > w realu tez jestes taka odwazna i potrafisz skrytykowac nadwage tych > kobiet? > nie sadze. W realu nie krytykuje kogos kto w widoczny sposob jest brzydszy czy glupszy, bo nie chce zeby tej osobie bylo przykro. Choc znam osoby, ktore to robia, bo zreszta dobra rada moze i pomoc, np. zeby ktos inaczej scial wlosy, inaczej sie odzywial czy inaczej ubieral. Ja natomiast uwazam, ze te rady to lepiej zachowac dla bardzo dobrych przyjaciolek czy wlasnej rodziny, np. mamie mowie, ze np. w tej bluzce wyglada ladniej a w tej nie. To nie kwestia odwagi ale kultury. > > > co do powyzszego, nigdy nie wiesz, jak Ci sie zycie ulozy i czy > kiedys Ty sama nie bedziesz na utrzymaniu swojego przyszlego meza, > jesli nim oczywiscie zostanie. W moim zawodzie to nie bede, bo nawet jesli strace umowe o prace to moge robic to co robie jako zlecenia. Poza tym jest roznica pomiedzy tymczasowym przebywaniu na utrzymaniu, np. 2 lata by wychowac dzieci a calym zyciu na utrzymaniu mezczyzny i po prostu dojeniu go. Jak jestem w stanie zaakceptowac, ze kobieta np. 2 lata jest "w domu" by podchowac dzieci tak kompletnie nie rozumiem kobiet nie majacych dzieci czy kobiet ktorych dzieci sa prawie dorosla, ktore bronia sie rekami i nogami przed praca, nawet na pol etatu. To jest robienie z mezczyzn "jelenia" i "skarbonki" a z siebie "utrzymanki". Strona 3 z 4 • Zostało znalezionych 121 rezultatów • 1, 2, 3, 4 |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||