Strona Główna
płacą i zabezpieczenia społeczne
płaca netto najniższa
płaca średnia miesięczna
płaca za zwolnienie lekarskie
płaca zasadnicza obliczanie
płaca krajowa
Płaca minimlna
płacą radnego
płaca w zarządzaniu
PKS Piotrków Tryb Informacja
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mebleogrodowe.htw.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: płaca informatyków





    Temat: Dyrektywa o patentowaniu komputerowych wynalazków - odrzucona!!!


    Jejku, jak już takimi argumentami się przerzucamy, to z pewnością
    Samoobrona wykupiła kilka reklam, w których prezentuje zagrożenie
    obecnością UFO w Klewkach.


    Wiesz.. gdzieś mi się po głowie szwenda taka wiedza, że w dawnych czasch,
    wynalazca, który chciał cos opatentować, musiał przynieść to "coś" i
    pokazać, że działa. Chyba wyczytałem to w jakimś biograficznym gniocie o
    Edisonie. Zdaje się jednak, że faktycznie tak było, wygrzebałem też z
    pamięci cwaniaczka, który chciał opatentować perpetuum mobile. Uzyskanie
    patentu się nie udało, bo maszynka po paru godzinach przestała chodzić. A
    dlaczego cwaniak chciał to opatentować? Uzyskanie patentu dawało możliwość
    sprzedania wynalazku lub technologii jego wytwarzania, dawało też
    wirygodność wynalazcy, "skoro został przyznany patent, to jest to coś
    dobrego". Dziś byłby problem. Sporo lat temu firma w Amerykowie Wielkim
    opatentowała nieistniejący z powodów zasadniczych sposób wyświetlania
    trójwymiarowego. W czasach, kiedy większość informatyków jeszcze dobrze
    pamiętała Eniaca, była to tylko idea. Dziś ta idea przkłada się na procesy
    wytaczane producentom gier. Jedni się procesują, inni płacą, a jeszcze inni
    sprzedali zabawki i zajęli się kopaniem ogródka. Jest jeszcze kilka
    idiotycznych przykładów włączając w to australijski patent na koło (BTW
    urzędnik, któremu taki bzdet wciśnięto, powinien dostać coś w rodzaju
    nagrody Darwina). Z powyższych powodów właśnie ważne było, żeby nie było
    łatwo opatentować czegoś w rodzaju "algorytm pozwalający na wyliczenie
    szybkości upadku gospodarczego w Nibylandii Pospolitej po wygranej
    Samogwałtu w  wyborach do parlamentu". Ważne jest, żeby patent był na
    "coś", a "coś" żeby było wymierne i konkretne i de facto nie istniejące
    wcześniej. Moja odpowiedź dotyczy nie tylko tego - ale również poprzednich
    postów w tej części wątku.
    PS. Ci przebrzydli linuksiarze, którymi straszysz dzieci, wcale nie mówią o
    tym, żeby zlikwidować patenty i żeby nie można było niczego patentować.




    Temat: Przyjezdni było: (PRZEPROWADZIC SIE CZY NIE)


    I tak
    | powinno byc - dzieki specjalistom przyjezdnym wlasnie, W-wa ma tak
    | wyksztalcona kadre i w miare dobry rozwoj.

    Sugerujesz ze warszawiacy to niewyksztalcone tumany ?


    Warszawa ma taki sam odsetek tumanów co inne miasta. Odsetek przyjednych
    tumanów = odsetek tumanów miejscowych. To prosta biologia. Natomiast w
    Warszawie jest za mało specjalistów, bo miasto gwałtownie się rozrasta i
    potrzeba specjalistów z zewnątrz. To proste. Niemcy ściągają z Polski
    informatyków, a Skandynawowie lekarzy, nie dlatego, że w ich krajach
    mieszkają tumany.

    Jak łączysz pogląd, że przyjezdni wynajmują tu mieszkania (czyli płacą
    500-1000zł), niewiele zarabiają (czyli trochę ponad czynsz) i po powrocie do
    domu są bogaci? Do wszystkich moich zamiejscowych przyjaciół ze studiów
    dokładają rodzice spoza Warszawy.


    tu sie po czesci zgodze ale znam ludzi ktorzy po "dorobieniu sie" wracaja
    na
    stare smieci


    Ile czasu, Twoim zdaniem, potrzeba na dorobienie się? Bo po kilkuletniej
    pracy za grosze (a tak pisałeś o przyjezdnych) wrócą do siebie, to będą
    mieli na np. samochód i co? Znów nie będą bogaci. Więc jak Ty to sobie
    wyobrażasz.


    | Zdecydowana wiekszosc Warszawiakow jakich spotkalem podczas wizyt w
    stolicy
    | byla calkiem przyjaznie nastawiona.

    Napewno spotykales warszawiakow rodowitych a nie przyjezdnych.


    Czyli Ty jesteś przyjezdny, bo miłości do zamiejscowych u Ciebie brak.


    | Przyslowie o jaskolce.

    mozesz przytoczyc ?


    Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Wersja łopatologiczna: jedna dziewczyna z
    Morąga nie oznacza, że wszyscy spoza miasta są be. Info dla zamiejscowych:
    jeden ksenofob z Warszawy nie świadczy o pozostałych mieszkańcach miasta.

    pzdr, mikrusek







    Temat: kolekcje w Delphi


    Mimo wszystko, wolalbym zeby leczyl mnie lekarzy, dom bodowal murarz,
    a chleb piekl dla mnie piekarz. Tak jest naprawde lepiej.


    A co z hobbystami?

    Z calym szacunkiem dla informatykow, ale widze ze jestescie chyba
    najbardziej wrazliwi na konkurencje. Niedawno czytalem artykul, gdzie
    informatyk grzmial ze chleb mu sie odbiera, albo ze on studiowal 5 lat a
    ktos nie i tez pisze programy... przepraszam "jakies gnioty" czy jakos
    to tak nazwal...

    lotami samolotow amatorowi, a jesli jeszcze taki amator przyjmie takie
    zlecenie tzn. ze on nie jest myslacy albo ma przerost ambicji -
    najprawdopodobniej finansowych.
    Ponadto widze ze informatycy maja poczucie wielkiego zagrozenia, ze
    kazdy kto siada do pisania programow uwaza sie za informatyka, co jest
    bzdura (a jesli tak jest to swiadczy, to o tych uwazajacych sie...
    powiedzmy nienajlepiej). Ja pisze programy juz jakis czas i nigdy nie
    nazwalem sie informatykiem jesli juz to programista (i to w sensie osoby
    piszacej programy amatorsko, a nie programista(jesli w ogole jest taki
    zawod) = informatyk).
    Tak sie zastanamiam co Wam drodzy Informatycy szkodzi, to ze ktos siada
    i napisze sobie program jeden czy dwa... zabierze wam pieniadze,
    chleb...? przeciez dobry informatyk zawsze bedzie lepszy od kogos kto

    i nad czym sie tu tak rozczulac? Nie slyszalem o tym, aby informatycy
    mieli problemy z placa i praca... chodzi o jakosc uslug? juz o tym
    wspomnialem...
    a moze Informatycy maja niskie poczucie wlasnej wartosci(a moze to
    wynika z przerostu poczucia wlasnej wartosci)? czy tez na studiach
    wbijaja Wam do glowy ze to Wy jestescie najwazniejsi na swiecie i jako
    jedyni macie prawo uzywania np. Delphi?

    I teraz tak podsumowujac:
    1. Grupa p.c.l.delphi jest dla wszystkich - hobbystow, uczniow,
    studentow, informatykow...
    2. Jesli ktos czegos nie wie to pyta na grupie... jedynie milo by bylo
    gdyby poswiecil chwile czasu i nacisnal F1 przed zadaniem banalnych
    pytan...
    3. gdyby pkt. 1 zaczynal sie i konczyl na informatykach taka grupa w
    ogole nie powinna istniec! przeciez informatyk wszystko wie :-)

    stalo to ja i tak bede dalej pisal programy, bo jest to moja pasja :-) a
    nie zawod. A co do tego przestrzegania wyuczonego zawodu no coz ogolnie

    w tym ze prosty program napisze ja, natomiast co do lekarzy, farmaceutow
    (czyli ja ;-) ) to jest nieco inna sprawa ... i tu lepiej hobbysta nie
    byc (to samo sie tyczy powaznych programow!!!).

    milego dnia,
    bacik

    p.s.
    sorry, ale nie moglem sie powstrzymac:


    W zupelnosci sie z toba zgadzam. Masz kupic ten mlotek, naprawde nie
    ma sesnu go robic. Co wiecej, kup go ode mnie, informatyka.


    No i wyszlo szydlo z worka: inforamtycy sprzedaja mlotki. ;-))))





    Temat: studia


    Az tak zle to nie jest :)) W Warszawie mozna trafic na ludzi zaraz po
    studiach zarabiajacych ok. 5000 na reke - ale to sie odnosi _tylko_ do
    Warszawy
    | Widać
    | ,że nikt z Was jeszcze nie szukał pracy i nie bardzo orientuje sie w
    | rynku. Informatyków jest coraz więcej , posad też przybywa ,ale chyba
    | nie tyle.  Niedawno wyborcza drukowała ranking polskich płac i nie
    | pamięatm , by był tam jaki informatyk z pensją powyżej 4-5 tys zł.
    Takich informatykow jest duzo - nawet poza Warszawa. Ale stanowczo nie
    zaraz
    po studiach


    Zgadzam się, że jest ich dużo. I na pewno są w całej Polsce.
    Są też tacy którzy zarabiają tyle i zaraz po studiach.
    Cały problem jest w tym, kiedy tak na prawdę zaczęli coś robić.
    Bo jeżeli ktoś czeka na koniec studiów i dopiero szuka pracy,
    to na 99% nie ma co liczyć na taką kasę.


    | Mam przyklady z wlasnej rzeczywistosci . Jest w bydgoszczy firma Lucent
    | Technologies (odnoga AT&T) , w niej poczatkujący programista w "C"
    | (oprogramowanie cental telefonicznych) dostaje ok 2000 zł na ręke.
    | Niedawno znajomy znajomego dostał robotę u jednego z największych w
    | polsce producentów gier. Płaca 1200 zł.


    Patrzycie na tych największych i znanych na świecie.
    A jest całe mnóstwo małych firm, w których płace są lepsze
    a co najważnieszsze (moim zdaniem) i informatycy mają lepsze
    szanse się rozwijać, poniważ nie są zmuszani do klepania
    ciągle tych samych tematów.
    Poza tym w małych firmach kontakty między pracodawcą
    a pracownikiem są na pewno lepsze niż w tych wielkich.
    Informatyk może np. wyrazić swoje zdanie na jakiś temat,
    i tak w ogóle jakoś lepiej mu się pracuje.
    Dzięki temu taki informatyk czuje się w pracy znacznie lepiej
    i to niewątpliwie wpływa na efektywność jego pracy.


    I jemu sie oplaca za tyle pracowac???


    Jemu się na pewno nie opłaca, ale pewnie się cieszy
    że ma ładną nazwę na swojej wizytówce.


    | Wracając jeszcze do "Lucka" to
    | muszę dodać , że rotacja w firmie jest bardzo duża , praktycznie ciągle
    | przyjmują nowych . Owszem , może i można dostawać więcej , ale jakim
    | kosztem ? W pracy gonią terminy , i jeżeli informatyk wychodzi z pracy z
    | nierozwiązanym problemem , to siada w domu i rzeźbi.
    Znajdz mi firme w ktorej terminy nie gonia :))


    Takiej to na pewno się nie znajdzie.


    | Tylko robotnik w
    | fabryce wali młotkiem od 7.00 do 15.00 i po godzinach nie mysli o pracy.


    Tak na marginesie, to Ci się tylko wydaje.
    Oni też o tym myślą, chociaż w trochę innych kategoriach.


    | Przypuszczam ,że w Lucku ludzie stają na głowie , by być lepszymi od
    | innych , zarywają noce , cierpi na tym ich zdrowie (wzrok) , ale także
    | najbliżsi , rodzina. Duże pieniądze, ale za jaką cenę ???

    To tez prawda ... Pewnie oceny i samooceny tez maja?

    | Ja osobiscie za żadną cenę nie przeniósł bym sie do warszawy. Byłem tam
    | dwa razy rok temu. tłok , korki , hałas i smród. Ale to moja prywatna


    Myślę, że to jest opinia bardzo wielu ludzi. Ja też się pod tym podpisuję


    | opinia(tak jak większosć tego listu poza faktami o płacach.)

    I w tym miejscu zgadzamy sie w 100% - gdyby bylo inaczej to juz bylbym w
    Warszawie ...


    Pozdrawiam Was  :-)
    Niktor





    Temat: Jak to wygląda z zewnątrz?
    Przede wszystkim należy powiedzieć, że ministerstwo w odpowiedzi na interpelację poselską jakiś czas temu przedstawiło możliwości wynagradzania za czynności administracyjne i techniczne. Są to:
    - obniżenie pensum nauczycielowi informatyki;
    - wypłacanie zwiekszonego dodtaku motywacyjnego;
    - zatrudnienie w ramach funduszy przeznaczonych na administrację.
    Oczywiście w żadnym przypadku nie są to duże pieniądze. Najlepiej byłoby jeśli nauczyciel (czy inna osoba) dostawałaby zapłatę na zasadzie umowy zlecenia. Jak to określił sensownie informatyk w pewnej szkole - płacą mu pewną niewielką stałą kwotę za "gotowość do pracy". To ma sens, bowiem szkoła ma sprawnie działająca sieć, jemu się to kalkuluje - bo nie polega to na odsiedzeniu jakiejś liczby godzin, a wydatek jest mniejszy niż zapłacenie kilku tysięcy złotych firmie przyjmującej zlecenie.
    Jednak pomimo istniejących możliwości, w szkołach nadal brak rozwiązania, jest to spowodowane dość często lekceważącą postawą dyrekcji wobec technologii informatycznej. A także brakiem wymagań wobec środowiska nauczycielskiego w tym zakresie. Rezultat jest taki, że wszystko, co wymaga kontaktu z komputerem zleca się informatykowi - od przeniesienia plików na dyskietce z komputera pani Zosi w sekretariacie do komputera pani Jadzi w księgowości, bo one tego nie potrafią, poprzez mozolne wklepywanie danych do programów ewidencyjnych - bo dyrekcja i sekretariat nie potrafią i oczywiście z reguły za darmo, " bo co to dla niego, on tak lubi te komputery"...
    Niestety, moim zdaniem, umiejętność posługiwania się komputerem w pracy stoi na bardzo niskim poziomie w naszych szkołach. A sądzę, że nauczyciel, który nie potrafi używać komputera, powinien stracić pracę. Informatyk w szkole nie powinien służyć jako pomoc podręczna wszystkim od sekretarki po dyrektora. Szkoła powinna też zadbać o kogoś, kto będzie w stanie ogarnąć sieć szkolną i ja skonfigurować, jak również będzie potrafił w razie potrzeby wykonać podstawowe rzeczy - typu sprawdzenie sprzętu, zarobienie kabelków itp. Wcale nie twierdzę, że takim technikiem ma być nauczyciel informatyki, ale ktoś w szkole powinien się na tym znać. Ktoś powinien się znać na zasadach działania sieci i umieć zapewnić podstawowe bezpieczeństwo. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, to tylko czekać, aż pewnego dnia będziemy mieli aferę wycieku poufnych kadrowych informacji z jakiejś szkoły, bo nikt nie zapewnił podstawowych zasad działania sieci.
    Problemy, jakie poruszył Alibaba wskazują wyraźnie na brak wyobraźni dyrekcji i lekceważenie sprawy. ÂŹle się dzieje i jest to wielka szkoda. Przede wszystkim ktoś powinien mieć moc podejmowania jednoznacznej decyzji w sytuacji, kiedy w szkole jest kilku informatyków, nie może być tak, że każdy sobie działa osobno. Nie można też informatyków obarczać duperelami, bo to w konsekwencji przekłada się na złą pracę całej szkoły. Niestety - to jest ostatni gwizdek, aby nauczyciel każdy umiał się posłużyć komputerem (no i dodam, że jakiś język obcy też powinien znać na przyzwoitym poziomie).
    Na szczęście są też już szkoły, w których się płaci za opiekę nad siecią, są też szkoły w których docenia się wagę codziennej pracy informatyka, jest ich jednak wciąż za mało...



    Temat: Jaką szkołę wybrać? ;0
    Witam serdecznie.
    Pozwolicie, że sie w kwestii wyboru szkoły wypowiem.
    Autor tematu nie lubi matematyki. I tak masz nie zaciekawą sytuacje bo od 2010 r. wchodzi matura obowiązkowa z tego przedmiotu, byc może po jej wynikach zrezygnuja z niej w co wątpie bo potrzebne sa umysły ścisłe w naszym kraju i na to powinna być nastawiona oswiata w najbliższych latach - na rozwój i pobudzenie młodych ludzi do na nauki przedmiotów ścisłych.

    Technikum czy LO? Powiem tak, licealista to co najwyżej może technikowi buty zawiązać.
    Jestem na 4 roku nauki w technikum i akurat na profilu technik informatyk.
    Jeśli chodzi o przerabiany materiał z przedmiotów ogólnych to przerabiasz wszystkie podstawy dla szkoły średniej, czyli to samo co w LO. Więc nie masz się co bać, że uczą mniej. Oczywiste jest to, że w porównaniu z LO z profilem biol-chem czy polonistycznym to na pewno przerobisz mniej, bo tam się uczysz na poziomie rozszerzonym. Ale wszystko co do matury potrzebne to bez żadnego problemu przerobisz w technikum. Niestety na profilu technik informatyk bardzo ważna jest matematyka. Ja mam matematyke rozszerzoną, czyli w porównaniu z LO humanistycznym to naucze się więcej z matematyki, ale mniej z polskiego, aczkolwiek podstawy przerobisz. Więc wychodzi na remis jeśli chodzi o ilość wiedzy.
    Wybrałem technikum bo profil naprawdę był ciekawy, spokojnie sobie 4 lata pochodze do szkoły, rok dłużej do matury chociaż co sie odwlecze to nie uciecze
    W technikum masz o wiele ciekawszą propozycje nauki niż w LO właśnie dzięki przedmiotom zawodowym i na moim profilu w ciągu 4 lat uczysz się o systemach operacyjnych i sieciach komputerowych, rozmaite systemy liczbowe, budowa komputera, sprawy techniczne, PROGRAMUJESZ - trzeba mieć troszkę umysł ścisły do tego i logicznie myśleć, ale dla chcącego nic trudnego. Gdy umiesz programować to po prostu siedzisz w domu i sobie zarabiasz robiąc programy dla firm W internecie mozna znalezć wiele zleceń za które płaca. Natomiast aby iść na studia informatyczne to trzeba być naprawde bardzo zdolnym z matematyki, jednakże sprawa wygląda tez tak, że moda na informatyków się zmniejszyła. Jest dużo informatyków już.
    Na profilu technik informatyk uczysz sie także pracy na oprogramowaniu biurowym - bazy danych, office, prezentacje i to nie uczysz się tylko praktycznie, ale też dowiesz się jak prawidłowo taka prezentacje wykonać aby była czytelna.
    Oprócz tego masz tworzenie stron www html, javascript, css oraz u lekcje związane z założeniem własnej działalności gospodarczej. My np. tworzymy własna firme wirtualnie, wymyslasz własna nazwe, tworzysz logo, papier firmowy, zadania twojej firmy, uczysz sie naprawde dużo o tym byś mógł po skonczeniu tej szkoły własna firme załozyc. Taką mam specjalizacje. Druga specjalizacja, która była do wyboru to sieci komputerowe, wktóre wchodzisz głebiej niż tak dosyć ogólnie na lekcjach o ktorych sie o tych sieciach uczyłes.
    Mam także lekcje związane z grafiką - flash.

    Jeśli chodzi o moje technikum to jest to bardzo dobra szkoła, gdzie wyniki próbnych matur były o wiele lepsze niż w kilku liceach w moim mieście.
    Jednakże w twoim miejscu zamieszkania musiałbys sie popytac ludzi które technika są dobre. Moje jest naprawde na wysokim poziomie a znam i gorsze np technikum transportowe.
    Co do technika elektronika - zdecydowanie odradzam, możesz sobie nie poradzic. Mówią Ci coś układy cyfrowe i analogowe? Do tego trzeba mieć łeb jak sklep i naprawde to jest chyba najcięższy profil w mojej szkole.
    Prawda jest taka, że w Polsce jest zapotrzebowanie na techników, a nie tak jak ktoś tu napisał, że po technikum nikt Cię do pracy nie przyjmie. Istna głupota.
    We Wrocławiu z tego co wiem to jest dużo miejsc pracy dla techników (sam jestem z pomorza).
    Radzę Ci sie zastanowić tez nad innymi profilami, niekoniecznie technik informatyk. Bardzo popularny jest profil technik klimatyzacji, chłodnictwa. I to wcale nie skręcasz lodówek śrubokrętem!!! Tylko nauczysz się montować i reperować urządzenia wentylacyjne i klimatyzacje co jest bardzo przyszłościowe.
    Dużo się na tym zarabia nawet więcej niż informatyk i żałuję, że nie poszedłem na ten profil.
    Nie dawno do mojej szkoły przyleciał agent jakiejś firmy z Irlandii, która zajmuje się montażem klimatyzacji i całej klasie zafundował miesięczne praktyki w Irlandii!!!
    Do tego czeka na nich po ukończeniu szkoły z otwartymi rękoma do przyjęcia tam do pracy, I pieniądze cuda zarobią!
    Więc mówienie, że technikum jest błe bo tak i już to zwykłe gdakanie ludzi, którzy nie maja o technikach pojęcia.
    W technikum naprawdę można się wykształcić bardzo wszechstronnie. I znam wielu ludzi, którzy na studiach odniesli wielkie sukcesy. Akurat mówie o mojej szkole, bo wiem ,ze sa gorsze technika.

    Pozdrawiam



    Temat: Informatyk a inne zawody...
    On 4 Nov 2000 20:37:01 GMT, citizen Jacek Popławski testified:

    Już kilka razy poruszałem ten temat (chyba nawet nie tylko na newsach),
    ale może uda się tym razem zrobić nawet o tym wątek...
    Zastanawiam się często, dlaczego jest tak, że gdy idę np. do restauracji,
    to pracujący tam ludzie zazwyczaj dobrze znają się na tym, co robią. Jedzenie
    może być gorsze lub lepsze, obsługa też, ale nie wyobrażam sobie, żeby
    jakaś kelnerka wmawiała mi, że zamiast pizzy lepszy dla mnie będzie Oficjalny
    Kleik Zakładu.


            Ale wmawia, że napewno chciałbyś deser ;-


    Gdy popatrzę sobię na budowę, to widzę, że budowany domek
    rośnie z każdym dniem. Mam wrażenie, że ludzie tam pracujący przeszli jakieś
    kursy, coś umieją, a nie jedynie "patrzyli jak inni budują i się przyłączyli,
    bo to takie proste". Wreszcie ludzie ładujący piasek na ciężarówkę - również
    wiedzą jak postępować z piaskiem, łopatą i co zrobić, gdy się złamie.


            No cóż, wszystkie wyżej wymienione zawody, wymagają niezwykle
    rozwiniętego zmysłu kreatywnego i inwencji. Proste postępowanie wg.
    ustalonych schematów da się łatwo zweryfikować. Ale weź na przykład
    tak zwanych menadżerów. Toż wielu z nich ma papierek z jakiejś Wyższej
    Prywatnej Szkoły Wyłudzania Kredytów i Podwójnej Rachunkowości, gdzie nic
    nie robili przez trzy lata, poza płaceniem co miesiąc sporej sumy na czesne.
    Potem dostają dyplom MBA Stanowego Uniwersytetu w Zadupiesville w stanie
    Wyoming. Takich zawodów, gdzie trudno zweryfikować kwalifikacje troche jest.


    Dlaczego zupełnie inaczej jest w przypadku informatyków? Dlaczego ludzie
    pracujący jako informatycy mogą nie mieć _żadnej_ wiedzy, poza tym,
    co przeczytali w Prasie Fachowej z Obrazkami (CHIP, PCWK, Pani Domu, etc...),


            No cóż, powiedz w jakiej firmie takich widziałeś, a będę unikał.
    btw. co rozumiesz przez 'informatyk'. Magik od PCtów?
    Swoją drogą śmieszne są ogłoszenia typu:

    Stanowisko: informatyk
    Wymagania:
     - wykształcenie wyższe kierunkowe
     - znajomość MS WinXX i MS Office XX
     - umiejętność szybkiego pisania


    oraz ich doświadczeniami z instalowaniem _gier_komputerowych_ i reinstalacją
    Windows? Dlaczego Pan Administrator może mieć mniejszą wiedzę o administracji
    ode mnie?


            Bo jego szef jest frajerem? Bo za mało płacą, żeby znaleźć kogoś
    lepszego? Bo nie potrafią znaleźć kogoś lepszego? Bo szef działu
    'informatyki' nie ma o niczym pojęcia?
            Ostatnio musiałem przeczytać 30 CV, następnie przesłuchać ok.
    20 kandydatów na stanowisko admina, sensownych było mniej więcej pięciu.
    Jest sobie ogłoszenie, że poszukiwany jest administrator Linuxa
    _z doświadczeniem_, a zgłasza się np. gostek, który w CV ma doświadczenie
    w administrowaniu serwerem i siecią na 200 stanowisk. Na pytanie z którym
    demonem SMTPd czy FTPd miał doświadczenie nie potrafi odpowiedzieć. Facet
    nie wie czym się różni Sendmail od Qmaila, czy wu-ftpd od proftpd.
    Miał pecha, że go zapytałem, spróbuje w innej firmie, tam go nie zapytają,
    i będzie robił za admina z dużym doświadczeniem. Aż strach się bać. :-/


    Dlaczego przed każdą rozmową z "informatykiem" lub choćby "sprzedawcą
    komputerowym" nastawiam się jak do rozmowy z człowiekiem upośledzonym umysłowo?


            W dawnych czasach komputery sprzedawali fachowcy, w tak zwanym
    międzyczasie, dla fachowców otworzyły się daleko ciekawsze perspektywy niż
    handel sprzętem. No to kogo się zatrudnia? Ano tych wychowanych na 'prasie
    fachowej'.


    PS. w razie, gdyby zmasowane oddziały wymienionych redakcji, administratorów
        i sprzedawców komputerowych coś zdziałały, to proszę mnie dobrze wspominać


            ONI są wszędzie ;-

    bart





    Temat: Nieuczciwa konkurencja a zawod programisty
    Ostatnio otrzymalem kilka zlecen na ekspertyzy z zakresu prawa
    autorskiego, a w szczegolnosci ustawy o zwalczaniu nieuczciwej
    konkurencji, a mianowicie.

    Bywa tak ze firma produkuje software i zatrudnia informatykow piszacych
    te programy.
    Po pewnym czasie jeden lub kilku z tych informatykow odchodzi z firmy,
    polubownie lub nie i po pewnym czasie zaklada/ja firme, ktora oferuje
    produkt konkurencyjny.

    Czy lepszy, czy gorszy to trudno od razu ocenic, ale niemniej produkt
    przeznaczony do tej samej grupy klientow.

    A zatem pracownik sie alienuje na mistrza.

    Jak w starym prawie cechowym rzemiosla.

    Tyle ze mistrz niezbyt jest z tego zadowolony, co wyraza wniesieniem
    pozwu do sadu .

    I mistrz pisze, ze produkt b.prawnika jest prawie identycznym
    produktem/programem, ma takie same/podobne funkcje.

    Np. dodatkowo, ze b.pracownik korzysta z bazy klientow mistrza i oferuje
    im swoj konkurencyjny program itd. itp.

    Bylbym zobowiazany za opinie informatykow, ktorzy sie tak wyalienowali
    z pracownika/ czeladnika na mistrza i pozostali w branzy konkurencyjnej
    dla bylego pracodawcy.

    Bo z moich doswiadczen wynika, ze jest to tak powszechna procedura, ze
    niejako naturalna.

    Pracownik w firmie pisze programy, uczy sie, a gdy sie czuje na silach
    to albo odchodzi tam gdzie moze sie dalej rozwijac i lepiej placa, albo
    gdy dalej czuje sie na silach, otwiera wlasna firme.

    B.pracodawca z drugiej strony glosi, ze pracownik sie wszystkiego
    nauczyl u niego i mial dostep do wszystkich tajemnic firmy i dlatego z
    latwoscia wyprodukowal produkt konkurencyjny i dlatego tanszy cenowo na
    rynku.

    Dodatkowo pracocawca nie zawarl dodatkowej umowy o zakazie konkurencji i
    nie jest zobowiazany do wyplaty odszkodowania za okres
    niekonkurencyjnosci.

    programy o podobnych funkcjach, ktore beda mialy rozny kod zrodlowy
    (udowodnic tego nie trzeba).

    Pracodawca ma interes, aby pracownik nie prowadzil dzialalnosci
    konkurencyjnej ( tego tez nie trzeba udowadniac) .

    Podpisac umowy o zakazie konkurencji z pracownikiem tez nie chce, bo
    takie odszkodowanie 3 lata x 12 miesiecy x np. 3.000 zl/miesiecznie to
    ladna sumka, ok. 100.000 zl .

    Dlatego tez chce wypracowac procedure ugodowego rozstrzygania tych
    sporow, oparta na dawnym prawie cechowym.

    Uczen uczyl sie u mistrza najpierw na czeladnika, potem alienowal na
    mistrza i stolarz uczyl przyszlego stolarza i wiadomo, ze mistrz
    stolarski meblowy uczyl ucznia  robienia mebli i byla tam konkurencja,
    czy uczciwa czy nie, to nie wiem, ale nikomu to nie przeszkadzalo.

    Poza tym w takiej stolicy polskiej stolarstwa: Dobrodzieniu jest podobno
    kilkaset warsztatow stolarskich i one dobrze wspolpracuja i sie po
    sadach nie scigaja. Co jest dla mnie wzorem do nasladowania .

    Miasteczko informatykow, w ktorym jest 200 firm informatycznych ( moze
    ktos zalozy).

    I na koniec.

    Czy zawod informatyka, zawod intelektualny, nie podlega specjalnej
    ochronie ?
    Przeciez bywa tak, ze pracownik sie wszystkiego sam uczy w pracy i w
    domu i szuka dodatkowych dochodow, lepszej pracy i zawsze nadchodzi ten
    moment, ze musi szukac lepszego pracodawcy, ktory placi wiecej.

    Pytalem sie jak wyglada ten problem w firmie Microsoft.
    I wlasciwie tam tego problemu nie ma.

    MS jest na tyle dobrym pracodawca, ze to pracownikowi zalezy aby u nich
    pracowac, bo ma wysoka pensje, doskonale warunki pracy i robi to co jest
    na topie.

    pozdrowienia
    Jacek





    Temat: Pracownicy urzędów zaczęli rzucać państwowe posady
    Po policjantach również pracownicy urzędów zaczęli rzucać państwowe posady

    Wiadomo, że w Polsce brakuje budowlańców, informatyków i księgowych, bo wolą pracę za granicą za lepsze pieniądze. Ale żeby zabrakło urzędników - tego nikt sobie nie wyobrażał. Tymczasem urzędy zaczynają bić na alarm: wielkie plany przyciągnięcia unijnych pieniędzy na inwestycje padną w gruzy, bo najlepsi specjaliści omijają państwowe posady wielkim łukiem. Powód? Tak jak w policji - płace kiepskie, a wymagania coraz wyższe.

    Księgowe uciekają z urzędu

    Patrzę z lekkim przerażeniem, na to co się ostatnio dzieje - mówi Łukasz Falgier, dyrektor generalny Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. - Nigdy nie notowaliśmy, aż tak dużo osób rezygnujących z pracy u nas. Ostatnio straciliśmy połowę ludzi w księgowości, a nowych nie widać.

    Dyrektor Falgier podaje taki przykład: urząd zorganizował konkurs na stanowisko specjalisty od polityki społecznej. Zgłosiła się jedna osoba, wygrała, po czym... nie podjęła pracy. - Kiedyś na jedno miejsce mieliśmy nawet po 150 aplikacji, dziś nie ma mowy o takiej konkurencji - dodaje dyrektor.

    - Tak się kończy idea taniego państwa - mówi z przekąsem Zbigniew Bartoń z Katowic, szef Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ Solidarność. - Wymagania wobec urzędników stale rosną, wprowadza się rozmaite systemy oceny, a jednocześnie nie ma podstawowej motywacji - płacowej. W tym roku nie będziemy mieli nawet indeksacji płac, która rekompensowała nam przynajmniej straty wynikające ze wzrostu cen.

    - Rzeczywiście, nie przewidziano waloryzacji kwoty bazowej, która stanowi podstawę do wyliczenia płacy urzędnika i dlatego podwyżek nie będzie - mówi dyrektor Falgier. - Tak jak w ubiegłym roku kwota ta wynosi obecnie 1.759,8 zł.

    Nadzieja na lepsze czasy

    Tomasz Ludwiński, szef Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ Solidarność mówi, że wielu ludzi w urzędach celnych i skarbowych trzyma na miejscu tylko perspektywa powołania skonsolidowanej administracji skarbowej, w której minimalna płaca ma wynieść 3 tysiące złotych brutto. - Inaczej pewnie by uciekli, bo nasze realny dochody są z roku na rok niższe - mówi.

    Przykładów na to Ludwiński ma wiele - dość powiedzieć, że osoba po studiach może dostać od fiskusa na początek 1200 złotych brutto - ale jeden jest jego zdaniem bardzo przekonywujący. - Mój dyrektor, czyli wiadomo - osoba o najwyższych zarobkach w naszym urzędzie, liczył sobie ostatnio podstawę do emerytury - opowiada Ludwiński. - Do tego potrzebne jest porównanie zarobków własnych ze średnią płacą krajową. Wyszło mu, że o ile dziesięć lat temu jego zarobki to były ponad trzy średnie krajowe, to obecnie spadły do poziomu dwóch średnich. A przecież w tym czasie koszty utrzymania wzrosły - podkreśla związkowiec.

    Budżetówka podzielona

    Jego zdaniem, rząd podzielił pracowników budżetówki na dwie kategorie: urzędasów i darmozjadów - na których można zaoszczędzić - i wybrańców, którzy potrafią sobie wywalczyć wyższe pensje. - Dają podwyżki policjantom i żołnierzom, bo każdy władza chce mieć ich za sobą - mówi Bartoń. - A o nas zapomnieli, bo my nie możemy zastrajkować. Wszyscy jednak zapominają, że nie ma sprawnie działającego państwa bez sprawnej administracji.

    Dyrektor Falgier przyznaje, że administracja ma coraz więcej zadań, które wymagają coraz wyższych umiejętności i kwalifikacji. - Trudno będzie realizować zadania państwa, gdy najlepsi od nas odejdą - mówi. - Urząd przestał być konkurencyjny na rynku pracy dla specjalistów - dodaje.

    W ciągu trzech lat średnia podwyżka płacy w policji wyniesie 700 zł. Podwyżkę podzielono na dwa składniki - 66 proc. pieniędzy przeznaczonych dla policjantów wejdzie w podstawę wynagrodzenia, natomiast 34 proc. znajdzie się w dodatku motywacyjnym. - Pierwsze pieniądze z tytułu podwyżki już w kwietniu pojawią się na kontach policjantów - mówi Michał Rachoń, rzecznik MSWiA.

    Natomiast żołnierze zawodowi otrzymają średnio 218 zł podwyżki wynagrodzeń.

    Dziennik Zachodni
    Mariusz Urbanke



    Temat: Rozwój Rzeszowa i Podkarpacia
    coś o Rzeszowie:


    Stolica przestała być miejscem marzeń dla pracowników. Nawet rodowici warszawiacy jeżdżą do Katowic czy Gdańska, bo tam mogą więcej zarobić.

    Natalia Lewandowska pracowała w warszawskiej firmie konsultingowej. Trzy lata temu zdecydowała się na Sopot: - Tu można żyć i pracować, a nie pracować i żyć, jak to było w Warszawie.

    Sopot: po pracy na plażę

    Lewandowska przyjęła ofertę. Dziś jest dyrektorem HR w firmie Atena Usługi Informatyczne i Finansowe piszącej oprogramowanie. Wielu jej znajomych także zamieniło warszawskich pracodawców na tych z Pomorza. Bez obaw o utratę wysokiego wynagrodzenia.

    Pomorze postawiło na branżę IT. Fachowiec może tu liczyć na 5 tys. zł na rękę. Najlepsi w swoim fachu - nawet na 10 tys. zł. Zarobki są istotne, ale nie tylko one decydują o zmianie miejsca pracy. - Warszawiacy doceniają, że tu praca nie jest jedynym priorytetem. Sopot to idealne miejsce spotkań. Po pracy można usiąść na plaży i porozmawiać z bliskimi - mówi Lewandowska. Jako dyrektor HR każdego tygodnia widzi, jak kolejni warszawiacy przysyłają swoje CV. - Są gotowi na błyskawiczną zmianę miejsca pracy - mówi. - Aplikują głównie osoby, które chcą pracować na wyższych stanowiskach. Takie, które coś w życiu osiągnęły, chcą zwolnić tempo i spokojniej żyć.

    Rzeszów: raj dla inżynierów

    Podkarpacie od dawna kojarzy się z przemysłem lotniczym. W 2003 r. powstała tu Dolina Lotnicza zrzeszająca dziś 65 firm z branży. Wraz z poszerzaniem działalności tarnobrzeskiej oraz mieleckiej strefy ekonomicznej nadciągnęli nowi inwestorzy. Ulokowali tu najnowocześniejsze fabryki. O zatrudnienie w Rzeszowie zaczęli zabiegać kandydaci z całego kraju. Konkurencja wśród pracodawców sprawiła, że wzrosły wynagrodzenia, szczególnie dla najbardziej poszukiwanych specjalistów. - Pożądani na rynku pracy są inżynierowie różnych specjalności, konstruktorzy, a także kadra kierownicza i wysoce wykwalifikowani specjaliści - wylicza Agnieszka Barchan, dyrektor generalny InterPractice-Centrum Doradztwa Biznesowego, która do Rzeszowa przeprowadziła się z Krakowa. - Wzrasta także zapotrzebowanie na wysokiej klasy specjalistów doświadczonych w pracy w międzynarodowym środowisku. Tomasz Kaleta przyjechał do Rzeszowa, by studiować informatykę. Planował, że po studiach wyjedzie szukać pracy do Katowic, Krakowa lub Warszawy. Ale pod koniec studiów znalazł pracę. - Postrzegałem Rzeszów jako miasto studentów i pracowników Zelmera czy WSK. Dziś miasto rozwija się intensywnie i powstaje dużo nowych miejsc pracy, przede wszystkim dla inżynierów, informatyków i marketingowców. Ten rozwój podrzucił mi pomysł na własną działalność - opowiada. W ub. roku wspólnie z kolegami założył firmę Proferis - systemy informatyczne dla biznesu. W Rzeszowie inżynier po studiach bez doświadczenia otrzymuje średnio 3 tys. zł brutto na miesiąc. Inżynier z doświadczeniem 3-7 tys. zł brutto. Kierownik działu: 4,5-7,5 tys. zł brutto, a menedżerowie: 8-16 tys. zł brutto.

    Warszawa: koniec dominacji

    Head-hunterzy są zgodni: atrakcyjnych finansowo ogłoszeń spoza stolicy jest coraz więcej. I coraz częściej to właśnie warszawiacy za lepszą pracą jeżdżą do Trójmiasta czy Katowic. Dlaczego? - Bo tam lepiej płacą - odpowiadają łowcy głów.

    Przeciętna płaca w Warszawie - według danych GUS - w ub. roku wyniosła 3805 zł, w Gdańsku - 3815 zł, a w Katowicach - 3890 zł. Katowice wyprzedzały Warszawę już w 2006 r., ale teraz dołączył do nich Gdańsk. Tu pensje poszły w górę aż o 17 proc., podczas gdy w stolicy tylko o 7 proc. Wysoka pozycja Śląska nikogo już nie zaskakuje, bo górnictwo należy do sektorów gospodarki, gdzie zarabia się najlepiej. Niskie bezrobocie (powyżej 3 proc.) i bardzo dobrze rozwinięty sektor małych i średnich firm sprawiły, że na drugie miejsce wybił się Gdańsk. W całym Trójmieście potrzeba dziś informatyków. Do skoku w zarobkach przyczyniły się także firmy nowoczesnych technologii z zagranicy - pensja 8-10 tys. zł nie robi już większego wrażenia. Powodów do narzekań nie mają też pracownicy polskich firm, choć tu wzrost pensji był niższy. - Od czasów PRL cała Polska była ustawiana pod Warszawę. Tu ściągano najlepszych fachowców. Dziś się to kończy - mówi Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. - Firmy same zauważyły, że mitem stało się tworzenie zakładów w Warszawie i można normalnie funkcjonować także w innych miastach. To dobry znak dla innych regionów, do których będą wracać fachowcy.

    Źródło: Gazeta Wyborcza


    http://gazetapraca.pl/gaz..._Warszawie.html



    Temat: Szkolenia z Postfixa- dobre gdzie???


    Nie wiem jak ty, ale ja czytam dokumentację i specyfikacje w czasie
    pracy. Szef wie, że to się opłaca, bo potem umiem szybko zdiagnozować
    usterkę i skutecznie ją naprawić.


    Chciałbym tak - zwykle na dokumentację mam czas w domu a w pracy jestem
    wysyłany od firmy do firmy i rozwiązuje im problemy
    (Novell Netware/Groupwise/ZENworks; MS Exchange/Active Directory/itd. -
    wszystko od MS oprócz SQL, Cisco(Routery+switche),
    IBM (serwery/macierze/blade center), HP (serwery/macierze), ZyWall,
    Fortigate/Fortinet/3Com/Dlink.Linksys - systemy UTM),
    linux (głównie firewalle/routery) itd.
    Generalnie poza sprawami bazodanowymi wszystko co mozna sobie wymyslić
    (aczkolwiek gdzieniegdzie pomagałem/konfigurowałem postgreSQL/mySQL).
    Czasami dziennie obskakuje po 3 firmy.

    Jak którejś postawię serwer pocztowy (np.postfix) to wracam do niej rzadko -
    3-4 razy w roku i wówczas mogę przzejrzeć logi itp.; chyba, że po drodze
    wyskoczy problem to jadę go rozwiązać.

    Podczas wdorżeń zdarza się, że w jednym miejscu jestem 1-2 tygodnie, ale
    zdaniem szefa dobrze byloby uwinąć się w 1 dzień.


    | Generalnie jak płacą mi za czas to mogę go poświęcić/sprzedać, natomiast
    | jeżeli płacą za wynik - często lepiej zlecić to innym, którzy nie
    | wychodzą
    | poza dany temat i mają spore doświadczenie.

    Ale to już nie jest mowa o szkoleniu, tylko o outsource'ingu


    Moja firma żyje głównie z wdrożeń i outsource'ingu ;-)
    Sami mamy swoje serwery poczty/www u providerów - nasi ludzie- gdy siedzą w
    firmie to generują koszty - u klienta - zyski.
    Dobrze jest gdy nikogo nie ma w firmie ;-)

    Sami też nieraz nierzemy podwykonawców (inni, którzy się bdb znają na czymś
    tam).
    Przykład (wariant 1):
     Kasujemy klienta 200 PLN za godz. Powiedzmy przeczytanie dokumentacji i
    przećwiczenie pewnych rzeczy zajmie (np.Cyrus)
     Zajmie 2 dni. 2 x 8h x 200= 3200 zl netto.
    I jestem przygotowany by rozwiązać jakiś problem z Cyrusem - co już
    przypuśćmy zajmie z testami 2 godz.
    I kasujemy gościa 3600 zł netto.

    Wariant 2 :
    Przyjeżdżam do klienta, nie znam Cyrusa - sprawdzam objawy problemu / logi.
    Googluje. Przeglądam grupę - znajduje identyczny lub podobny problem -
    sprawdzam czy pomoże.
    TAK - kasujemy np. za 2 godz. - klient płaci 400 zł netto
    NIE - szkoda czasu - albo jakaś reinstalka/odtworzenie z backupu (kolejne
    400 PLN) albo zlecamy to podwykonawcom
    (tym, którzy nie wychodzą specjalnie poza temat postfixa) - a im zwukle
    zajmuje to 2-3 godz.
    Tylko oni już biora np. 350 PLN za godz.
    Tak więc klient w zależności od "szczęścia" płaci :
    400 lub 800 (400+400) lub 1800 zł (400+400+1000).

    Tak czy owak ja nadal nie znam Cyrusa - co najwyżej wiem jak rozwiązać jeden
    konkretny problem.
    A jeżeli chcę pozanć Cyrusa - to rezygnuje ze snu przez kilka nocy i ... -
    czytam dokumentację. Kiedyś miałem jeszcze chęci i siły ale teraz ODPADA !!!

    Jeżeli klient chce z góry okreslenia kosztów - wówczas zwykle od razu
    bierzemy podwykonawcę i szef dorzuca jakąś marżę na usługę
    Czyli np. określamy 3 godz.= 1000 zł dla podwykonawcy + 400-500 zł marży.
    Klient płaci 1500 zł netto.

    Z doświadczenia wiem, że klient prawie zawsze wybiera wariant 2 bo
    "być może" wyjdzie mu najtaniej.
    I zwykle wychodzi bo mam "talent" do szybkiego znajdowania rozwiązywań
    problemów.


    | Dla mnie szkolenia to idealne miejsce gdzie mogę zadać konkretne pytania
    | i
    | wymagać konkretnych odpowiedzi/wyjaśnień. Ja na szkoleniach zaoszczędzam
    | czas.

    | Wszytko jest kwestią opłacalności.

    A potem znasz tylko konkretne rozwiązania i znowu idziesz na szkolenie,
    bo nikt cię nie uczył stawiania Cyrusa. A jak się sp'li, to... hmm...
    znowu szkolenie?


    Generalnie ... TAK.
    Wówczas wypoczywam, nie muszę "rezygnować ze snu", poznaję
    produkty/rozwiązania w całym przekroju (np. całą architekrurę).

    To tyle.
    Jak pisałem - wszystko jest kwestią $$$.

    PS.
    Większość naszych klientów (nawet dużych) jeżeli ma jakiś informatyków - to
    i tak nie wiedzą do czego służy ps, cat, more, iptraf itd.
    Dobrze jeżeli wiedzę, że istnieje mc i cudowne F4 do edycji - wówczas
    czasami jestem w stanie pomóc przez tel.





    Temat: Komputery do PKP PR


    hehe... moglbym Ci pokazac taki serwer redakcji jednej ze
    znanych ogolnopolskich gazet. Odpalone na nim jest VMWare,
    na nim zaisntalowany windows i tam odpalone opgoramowanie
    do spoolowania i proofingu znanej firmy A.




    A firma A. (nota bene uwielbiajaca standard pdf)
    nie robi tego na inne systemy niz Windows.


    Standard pdf jest dobry ;-)
    Nie robi tego bo widocznie zamawiajacy nie potrafi jej do tego
    sklonic.


    Tak wiec ... nie wszystko na Uniksy da sie przeniesc.


    Oczywiscie, ale to nie znaczy, ze wiekszosc stanowisk nie moze chodzic
    na *nixach. Poza tym skoro soft jest zamawiany u jakiegos wykonawcy to
    mozna mu zawsze zlecic wykonanie go pod okreslony system.
    Jest troche softu ktory na nixach na pewno nie pojdzie. Ale w
    wiekszosci zastosowan biurowych problem po prostu nie istnieje.


    I nie mow mi ze mozna, bo w tej firmie pracuje kilkuset
    informatykow roznych specjalnosci (w tym takich od linuksow)
    i funkcjonuje to tak, a nie inaczej.




    No widzisz... nie mozna.


    Skoro cos zostalo zrobione pod winde to znaczy, ze mozna to zrobic pod
    inny OS.


    W tym kraju budzetowka marnuje pieniadze na wiele rzeczy.
    PKP na nieprzemyslane decyzje rowniez.


    Truizm...


    A pozniej za support placi sie ciezka kase.
    Zyjemy w Polsce, nie zapominaj.


    Rozumiem, ze dzial IT nie radzi sobie z tym za co mu placa? Gdybym
    powiedzial pracodawcy, ze do Linuxa potrzebuje jakis support to by mnie
    pogonil ;-) Na rynku jest sporo specjalistow i skoro sa goscie ktorzy
    sobie bez supportu z systemem nie radza to trzeba dac im do zrozumienia
    zeby sie doksztalcili albo zmienili prace.


    Tu wiele rzeczy jest cacy przed podpisaniem umowy i wplaceniem
    pieniedzy za usluge. Pozniej wiekszosc firm zostwia Cie z problemem,
    za ktorego rozwiazanie placi sie ciezkie pieniadze.


    To dotyczy zarowno nixow jaki i wind. Wystarczy odpowiednio
    skonstruowac umowe ;-)


    Widze ze masz niewielka wiedze na temat Windows.


    Dzieki, ze deprecjonujesz moje umiejetnosci ;-)
    Na szczescie moj pracodawca nie ma takich watpliwosci.


    Czasy kiedy trzeba bylo instalowac winde na kazdej stacji
    osobno, reinstalowac przy byle pierdole minely.
    No chyba ze firma skapi pieniedzy na rozwiazania informatyczne
    typu backupy danych, imaging czy inne tego typu.


    Co tez kosztuje i zajmuje czas...


    | Ogolnie nie ma sensu ten watek i jest odpowiednia grupa ktora o tym
    | traktuje...
    Dokladnie.


    EOT

    Zdravim!





    Temat: Szukamy operatora DTP Kraków (male doprecyzowanie :))


    zatrudnie kogos na kogo mnie bedzie stac.


    No właśnie o to w tym wszystkim chodzi!!!
    Wreszcie zrozumiałeś :)
    Nie prościej więc poinformować na wstępie innych na ile cię stać?


    Z tego co

    to 10 tys. pln na reke?


    Wiele. Jestem realistą.
    Jak już pisałem wcześniej, w 99% firma, która w pierwszym rzędzie
    kieruje się oczekiwaniami finansowymi pracownika płaci żałośnie mało.
    Sprawdzone w praktyce. Gdyby firmę stać było na zapłacenie 10 tys. zł
    na rękę, nie bawiłaby się w śmieszne pytania o oczekiwania finansowe,
    tylko ostro przepuszczała kandydatów przez sito wymagań, wybierając
    najlepszych specjalistów w kraju. Z 10 tys. zł na rękę to ja mogę na
    drugi koniec Polski jechać :) Ale najpierw muszę uwierzyć. A pytanie o
    oczekiwania finansowe mocno firmę uniewiarygodnia. Uwierz.


    Poza tym ta praktyka jest np.
    powszechnie przyjeta w innych sektorach - mam kolegow swietnych informatykow
    i na kazdej rozmowie o prace pytaja ich o oczekiwania finansowe - jakos sie
    nie przejmuja, ze kandydat przeszedl wczesniej szereg testow, rozmow itd.


    Wiesz, informatyka to trochę inna branża. Zarobki można przewidzieć.
    Natomiast w poligrafii można zarabiać miliony, jak również minimum
    socjalne. I nie ma reguły. Znam polską firmę, która jest potentatem
    europejskim w jednej z branż poligraficznych. Może ktoś załapie, jeśli
    dodam, że szef właśnie sobie zakupił topowy model Posche Cayenne
    (bodajże 530 tys. zł. netto). Zarobki w tej firmie są żałosne,
    atmosfera jeszcze gorsza.
    Znam też drukarnię, niedaleko mnie na wsi. Jeden Heidelberg
    1-kolorowy, sito, 5 pracowników, 2 grafików. Typowa polska norma.
    Grafik dostaje 2,5 tys. zł na rękę.
    Swego czasu składałem CV w obydwu firmach. W pierwszej zapytano mnie o
    oczekiwania finansowe. W drugiej nie.


    wychodza z zalozenia, ze trzeba umiec cenic swoje umiejetnosci i malo
    tego - jak powiedza zbyt duza kwote to oczywiscie nie dostaja pracy, ale
    rowniez gdy powiedza zbyt malo to pracodawca go nie zatrudni wychodzac z
    zalozenia, ze ta osoba nie umie sie cenic...


    Więc nie szukacie dobrego specjalisty, tylko Davida Copperfielda,
    który idealnie trafi w zakres Waszych oczekiwań... :)
    Wiesz, ja prowadzę działalność i jednocześnie pracuję.
    Pracuję w małej firmie, po to tylko, żeby dorobić sobie parę groszy,
    bowiem nie mam aż tyle roboty prywatnie. Poza tym, co dla mnie
    istotne, pracodawca opłaca mi ZUS. Pracując więc za 1000 zł zyskuję
    1500 zł (płaca + ZUS). Nie interesują mnie wysokie zarobki, bo sam na
    nie zapracuję, ale dobra atmosfera, stabilna i miła praca aby zabić
    niewykorzystany czas.
    Myślę, że gdybym udał się na rozmowę z Tobą i podał interesującą mnie
    kwotę 1000 zł to odpadłbym z powodu jej zaniżenia. Widzisz, pozory
    czasem mylą...


    jesli podam ile mozemy dac to boje
    sie, ze czesc osob jakie sie zglosi przyjdzie tylko dlatego, ze w chwili
    obecnej nie maja lepszych ofert i potraktuja to jako swego rodzaju
    poczekalnie - sprawdzilismy to juz niestety w praktyce...


    A kto Ci każe podawać zarobki w ogłoszeniu? Ja nie mówię o tym, aby
    się obnażać z mozliwościami finansowymi, ale o tym aby nie pytać na
    rozmowie o oczekiwania finansowe, tylko poinformować osobiście
    kandydata na stanowisko ile będzie mógł zarobić. I albo w to wchodzi,
    albo nie. Proste :)

    pozdr
    Jarek





    Temat: rozpakowac, ale jak ?

    Pan Zbigniew


    mam 17 lat.

     ze swoim autorytarnym podejsciem chyba troche nie w klimacie


    nie tylko tej grupy ale wogole polskich realiow.


    Tak. Nie w klimacie polskich realiow gdzie kradziez jest uznawana za jesli
    nie sukces to przynajmniej rzecz normalna.


    W stanach zarabia sie 18
    dolarow za godzine a Windows Me kosztuje 49
    dolarow. Upgrade  jeszcze mniej.
    W takich warunkach latwo zachowac "cnote piracka" .


    Prosilbym abys nie odroznial slowa "pirat" od "zlodziej" ok?


    Tutaj zarabia sie 7
    zlotych za godzine a WindowsMe kosztuje 400.


    To uzywaj Linuxa.
    To ze zarabiam mniej niz 4000 zl miesiecznie, a Mercedes kosztuje 40000000
    zl to nie znaczy przy aprobacie spolecznej kradne mercedesy tylko ze kupuje
    tansze auto.


    Widzi Pan roznice? . Po prostu
    niech sie Pan zastanowi przez 5 minut czy bez piractwa w polsce bylby


    mozliwy jakiekolwiek rozwoj rynku


    komputerowego , informatykow ,
    programistow, internetu, ogolnie calej dziedziny nowych technologii.


    Zalezy :)
    X lat temu nie.
    Kiedy rynku w polsce nie bylo. Kiedy programy dostawalem na dyskietkach od
    qmpla sprowadzane z niemiec. Nic nie bylo a moje Atari to byl hit!...
    Dzis mamy rynek, ludzie pracuja, zarabiaja pieniadze za sprzedaz, juz nie
    mowie tylko o pracowanikach firmy Microsoft, ale ktos to w polsce
    dystrybutuje (microsoft Polska), tym ludziom kradniesz ich pieniadze,
    rozumiesz???

    Zyjemy w Demokracji ktora wybralismy. Mam wolny rynek i moj skrypt ktory
    zrobie moge sprzedawac za 70 miliardow dolarow i nic nikomu do tego. Chcesz?
    kup ode mnie, nie chcesz? Nie kupuj!
    Ale nie tlumacz mi ze masz prawo mnie okradac, bo Cie nie stac, a bardzo
    chcesz, i u mnie jest drogo...


    Juz
    minelo 5 minut? a nie mowilem... :)) Za kilka lat przylacze sie do
    Panskiej
    krucjaty przeciw piratom


    Czyli bawimy sie w polowe moralnosci, tak?? wiesz... strasznie trudno byc "w
    polowie w ciazy".
    Albo kradne, albo nie.


    Firmy niech
    placa - zarabiajacy na wykorzystywanych programach czyli na przyklad
    webdesignerzy - niech placa - uczniowie i ci co kompa wykorzystuja w celu
    absolutnie niekomercyjnym niech placa malo albo piratuja wtedy jak sie nie
    da malo.


    "piratuja" - nowomowa???
    A ja pracuje, ucze sie, tworze strony komercyjne. Mam prawo miec za darmo?
    za malo? czy za duzo pieniedzy???


    I moze jest to jakis relatywizm ale realia sa takie ze poki co tak
    byc musi.


    "musi"??? Musisz oddychac, pic, jesc, spac... reszte mozesz. Nie stac Cie?
    zajmij sie czyms innym, tanszym. Zreszta nie ma "nie stac mnie". Sa darmowe
    programy, systemy - wszystko.


    Kazdy by wolal miec piekne pudelko z zarejestrowanym programem


    Akurat pudelko to najmniejsza roznica.


    ale
    po prostu wiekszosc nie ma na to szans.


    A ja nie mam szans na lotniskowiec, bo mnie nie stac. pomozesz mi ukrasc
    jakis???


    ps. Kazik mowil o plytach audio, roznica miedzy 35 zlotych za oryginal a
    15
    za pirata - zgadzam sie, kto kupuje piraty Kazika ten jest po prostu
    sknera.
    To samo dotyczy programow takich jak Pajaczek ktory kosztuje 35 zlotych a
    w
    kolko ktos pyta o cracka do niego. Zenujace...


    Sluchaj. Mercedes kosztuje drogo, bo marka i bo wlozono w jego wytorzenie
    duuuzo pracy. Windows kosztuje drogo, bo iles tam tysiecy ludzi go tworzy. I
    musi zarabiac. Dla mnie nie ma roznicy miedzy programem za 35 a za 3500.
    Ktos wyznaczyl taka cene. Tworca. To jest JEGO. Nie ukradne Ci przeciez
    zegarka bo za duzo sobie za niego zyczysz.

    Co to wogule za myslenie? "Ja MUSZE miec Windows"?
    Do pracy Ci potrzebny? Niech Ci firma kupi. Do zabawy? To zarob na ta
    zabawke, albo uzywaj darmowych systemow.

    Kiedy my bedziemy w Europie jesli polska metalnosc to "nie mam to ukradne...
    mam? to tez ukradne, bo bedzie na piwo".

    Ehhh :(

    Gandalf





    Temat: Ile %% wziąć za przedstawicielstwo?


    | A piszesz program 2 tygodnie i chcesz
    | go sprzedac za 100 zl ???
    To nie jest taka prosta sprawa. Wszystko zalezy od liczby
    kopii, ktore zakladamy sprzedac w jakiejs jednostce czasu
    (albo sumarycznie),


    To nie założenia powodują, że koszt jest taki a nie inny tylko rynek
    jaki tworzy to oprogramowanie.

    dostepnosci na rynku oprogramowania
    konkurencyjnego i przede wszystkim od tego, ile program
    na siebie zarobi u klienta.


    No właśnie niekoniecznie zależy od tego ile zarobi chyba, że mowa o
    komforcie użytkownika lub tp

    Jest to jednym z glownych powodow
    bardzo wysokich cen oprogramowania specjalistycznego, obok
    wysokich kosztow wytworzenia w przeliczeniu na egzemplarz.


    Głównym powodem wysokich cen oprogramowania specjalistycznego jest to,
    że jest specjalistyczne :-))) Tak samo drogie są specjalistyczne onuce
    i każda rzecz stanowiąca margines rynku.

    Z drugiej strony jest tez oprogramowanie specjalistyczne praktycznie
    nie zarabiajace na siebie, np. stroiki do gitar itd. Stroik z prawdziwego
    zdarzenia pisze sie ok. tygodnia, lecz cena jego sprzedazy nie
    moze przekroczyc ~5 zl., bo inaczej nikt takiego programu nie kupi.


    A za 5 zł kupi ??? Moim zdaniem wyśmieje cenę. To w ramach czepiania
    się, bo oczywiście można wyobrazić sobie sprzedawanie stroika z czymś
    innym np. na krążku dołączanym do gazety.

    Tu wydanie masowe jest warunkiem oplacalnosci rozpoczecia
    pisania, o ile do programu podchodzimy jako do zrodla utrzymania,
    a nie na zasadach Free Software. FS to jest zreszta temat na osobna
    dyskusje.


    Nie ma czego takiego jak darmowy program. Albo płacą za niego klienci
    albo autor. Jeśli nawet raz zapłaci za niego autor to drugi raz może
    mu braknąć papu na pisanie i już nie napisze czyli będzie trzeba
    znaleźć kolejnego jelenia, który podłoży się. A oprogramowanie
    specjalistyczne daje utrzymanie mimo sprzedaży jednostkowej bo
    istnieje rynek, który może je wchłonąć po tak dużej cenie. Dopiero
    kiedy (o ile) pojawi się konkurencja

    | I prosze nie tlumaczyc mi ze to za kopie, ze kopii sprzedaz
    | wiecej, bo taki lekarz tez nie jednego pacjenta przyjmie
    | w ciagu dnia i za machniecie dlugopisem recepty od kazdego
    | wezmie stosunkowo niezla kase.
    Dokladnie. Lekarzowi zwroci sie to w krotkim czasie, wiec
    nie mialbym skrupulow zarzadac ~1000 zl. za taka baze.


    Co niby zwróci się ? Przecież ten lekarz nie zyskuje niczego
    konkretnego z powodu używania programu. Nie ma większej liczby
    pacjentów ani jego komfort nie wzrasta tak bardzo by skłonny był wydać
    1000zł. W 100, uwierzę.

    Z kolei gry sprzedawalbym po max. 50 zl., bo wyzsza cena
    to jest nonsens.


    No, ale musiałbyś opakować w pudełko bo bez niego klient nie zauważy,
    że coś dostaje i nie zapłaci.

    | W ten sposob niegdys ceniony zaodw informatyka, programisty
    | schodzi na dno spoleczne.
    Zalezy o jakiego rodzaju oprogramowaniu mowimy. Male
    aplikacje bazodanowe albo sklepy internetowe wyklikuja dzis
    licealisci szybciej niz ja (co mnie szczerze mowiac zupelnie nie
    martwi) po epsilonowej cenie. Gdy jednak przychodzi do
    zaimplementowania rozproszonosci z prawdziwego zdarzenia,
    systemu odpornego na awarie, albo programu wykorzystujacego
    matematyke przez duze M, to pula "producentow" gwaltownie
    sie kurczy -- pewne sprawy sa nie do przeskoczenia dla
    domoroslych "informatykow". Niestety jednak jest to rynek
    oprogramowania specjalnego przeznaczenia, wiec trzeba
    umiec znalezc sobie odpowiednia nisze, jednoczesnie nie odstajac
    zbyt daleko od glownych tredow, bo moze sie w pewnym
    momencie okazac, ze nasze oprogramowanie z jakiegos powodu
    nie jest juz nikomu potrzebne i rozpocznie sie upadek duzej
    wysokosci, zakonczony przekwalifikowywaniem sie "na gwalt". Specjalizacja, nic ponadto.
    | Klienci spodziewaja sie programow za 30 zl., ktorych nam
    | sie nijak nie oplaca produkowac.
    Po prostu do ludzi nie dociera, ze wyprodukowanie oprogramowania
    jest drogie -- przeciez efektem wielotygodniowej pracy jest czesto
    program o wielkosci kilkudziesieciu albo malych kilkuset KiB, wiec
    ZA CO tu placic duzo pieniedzy?! ;-)


    To raczej kwestia łatwości jego kradzieży. Tak samo kradną cudze
    kawały itp. Na kabaret nie wystarczy, ale akceptację znajomych można
    kupić.




    Temat: Hekia - wielki atak na Google

    Twórcy Google
    Większośći internautów wyszukiwanie czegokolwiek kojarzy się tylko z jedną firmą - Google. Dominacja Kalifornijskij firmy jest tak przytłaczająca, że najwięksi branży internetowej postanowili dać jej wreszcie opór. Największy portal aukcyjny świata , eBay , rozpoczął rozmowy innymi potentntami Yahoo! i Microsoftem w sprawie wspólnej koalicji przeciwko Google...
    Ale koncern Google na razie sprawia wrażenie, jakby lekceważył potencjalną konkurencję. "Nie należy wierzyć we wszystko co mówią media" - powiedział "Dziennikowi" Nikesh Arora, wiceprezes spólki na Europę. Dodaje jednak, że dla jego firmy ważniejsze jest co myślął o niej internauci a np. na amerykańskim rynku ponad 48% z nich korzysta właśnie z Google. W Polsce przewaga tej oto wyszukiwarki jest jkeszcze większa. Według badań firmy Geminus jej udział to blisko 88%, a główni konkurenci : Netsprint i wyszukiwarka Onetu mają zaledwie po kilka procent z rynku. "Nigdy nie słyszałem o czymś takim jak Netsprint" - przyznaje Arora. I nic w tym dziwnego. Spółek aspirujących do zdetronowania Google jest na świecie co najmniej kilkadzięsiąt. Jak wyliczyła firma badawcza Dow Jones VentureOne w ubiegłym roku zainwestowanno w nie 263 MLN dol. Większość nowych przedsięwzięć koncentruje się jednakl na wąskichniszach np. w poszukiwaniu wspomagającym internetowe zakupy czy ofert pracy w sieci. W projekt nowej wyszukiwarki o nazwie Hekia zainwestował między innymi Prokom ryszarda Krauze . Tworzy ją międzynarodowy zespół informatyków, w którego skład wchodzą m.in. Finowie, Amerykanie i rosjanie.
    Ale czemu tyle firm chce pokonać Google? Otóż Kalifornijki potentat wpadł na prosty pomysł, na którym świetnie zarabia. Nitk przed nim nie wymyślił jak zarobić na umożliwieniu darmowego przeszukiwania stron. W ubiegłym roku przychody Google przekroczyły 6,1 MLD dol. Firmy na całym świecie płacą spółce, aby umieśnić link do ich strony obok wyników wyszukiwania. A jest o co walczyć, bo z Google miesięcznie korzysta ponad 380 MLN internautów. Proponcjonalnie do sukcesów i rosnących dochodów, firmie przybywa też wrogów. Szukając nowych źródeł przychodów, Google wchodzi w obszar działania konkurentów. Próba stworzenia koalicji eBaya, Yahoo! i Microsoft to właśnie wynik tego typu działań. Google zapowiada uruchomienie systepu płatniczego przypominającego PayPala należącego do eBay. Nipokoją się wydawcy prasy, którzy na rzecz wyszukiwarki tracą ogłoszenia. Protestują wydawcy książek, bo w ramach projekty Google Books firma chce stworzyć największą sieciową bibliotekę , a organizacjom broniącym praw człowieka nie podoba się, że Google kolaboruje z chińskim rzadem przy cenzurze internetu.
    Google wyrosło na potentanta internetu dość niespodziewanie. Gdy osiem lat temu Sergey Brin i Larry Page iruchamiali w garażu nową przeglądarkę, nikt nie przypuszczał, że odniosą jeden z największych sukcesów biznesowych na świecie. Obaj informatycy, świerzo po studiach marzyli wówczas jedynie o stworzeniu narzędzia, które pomogłoby zapanować nad bezmiarem informacji znajdujących się w internecie. Przeszukiwarka musiała być szybka, prosta w obsłudze i przejrzysta.
    Od tamtej pory sporo się zmieniło. Google funkcjonuje w 37 językach i potrafi przeszukać ponad 3 MLD stron internetowych w niespełna pół sekundy.
    Rozwój firmy odbywa się nadal bez większych nakdładów kapitałowych...




    Temat: Olimpiada - zaskoczenie czy norma?
    uuu widze ,że kolega pisał ten temat-post pod wpływem chwili pomijam już błędy ortograficzne czy literówki...

    GavlusRex odpowiedz mi na kilka pytań :

    1.Jakie relacje oglądałeś ?
    2.Czy wiesz ile rekordów Polski już padło na tej olimpiadzie ?
    3.Skąd wiesz ,że nie trafili z formą ? jesteś trenerem ?
    4.Czy znasz Polskie warunki do uprawiania co poniektórych dyscyplin sportowych ?
    5.Twoim zdaniem poco oni pojechali ?

    Ja rozumiem ,że pod wpływem wyników naszych siatkarek można wyrywać sobie włosy z głowy ale czemu wszystkich wrzucasz do jednego wora ? Nie chce także wylewać swojej złości czytając Twój post więc nie odpowiem Ci na moje 2ie pytanie ale co najmniej rekordów padło 4 czy 5 w tym ! jeden OLIMPIJSKI ! więc nie rozumiem odpowiedzi poco oni tam jeżdżą...
    Do narzekania cały naród jest pierwszy a odpowiedz mi na pyt.4. znasz warunki ? prócz komentatorów ,którzy narzekają podczas transmisji więcej możliwości naród nie ma jak usłyszeć ,że w Polskim kraju nie ma godnych warunków by przygotować np. pływaków na takie zawody ?!
    Zadałeś sobie Ty i inni ludzie pytanie z czego żyją i trenują zawodnicy ? przykład z 'mojego podwórka' lekkoatleta Paweł Czapiewski postawił Swoje być albo nie być w świecie sportowym stawiając na szali swoje mieszkanie czy Ciebie było by stać na takie poświęcenie ?
    Odliczając z grona reprezentacji : piłkarzy,siatkarki,tenisistki... reszta zawodników nie zarabia kroci ! i to nie jest ICH zawód za to im nie płacą ogromnej kasy ! większość z nich to ludzie z pasją ,których nie stać na kupienie sobie nowej bryczki czy willi nad morzem...
    Jeśli nie na takich zawodach to na jakich mają być poprawiane rekordy kraju ? na zawodach podwórkowych ? a może na jakiś mistrzostwach szkoły ? no nie bądźmy zabawni...

    To ,że nasza reprezentacja spisuje się tak jak spisuje to chyba na to ma wpływ zaangażowanie w szkolenie młodzieży oraz stan naszych baz treningowych... nie da się człowieka dorosłego wyszkolić tak by był mistrzem albo chociaż kwalifikował się na mistrzostwa świata... Pracę trzeba podjąć od najmłodszych lat ! a widząc teraźniejsze podwórka chyba łatwo stwierdzić czemu mamy dobrych informatyków ? ,bo dzieciaki wolą siedzieć przy kompie zamiast latać za piłką a nie daj Boże biegać czy uprawiać jeszcze inne sporty...

    Olimpiada dopiero się rozkręca przed nami jeszcze wiele dyscyplin sportowych jak na razie dobrze spisują się nasi siatkarze i szczypiorniści a przed nami jeszcze np. Lekka w niej będziemy mieć co najmniej 1 medal mogę się z Tobą założyć o piwo...

    W Pekinie masz 204 ekipy jest w nich ok 11 128 zawodników natomiast konkurencji jest 302 w 28 dyscyplinach - powołując się na info z internetu... nie ma bata ,żeby każdy zdobywał medal :) ale po to są mistrzostwa czy Igrzyska Olimpijskie ! Tam się rywalizuje z najlepszymi z całego świata... Będąc w ścisłym finale czy też w otarciu o niego powinno się być dumnym !

    temat bardzo interesujący z chęcią podejmę polemikę z innymi użytkownikami
    ale proszę o jedno nie wypisujcie bzdur pod wpływem chwili !



    Temat: Internet w Kolbuszowej - co wybrac ???
    Po pierwsze firma INET sprzedała swoje sieci i nie zajmuje się już świadczeniem usług dostępu do Internetu i z tego co mi wiadomo są zadowoleni że się pozbyli „takiej sieci”, wszyscy wiemy dlaczego. Po drugie współczuć naszym użytkownikom nie trzeba bo Internet w naszych sieciach działa OK oczywiście są osoby które nagminnie przeginają z płatnościami (nie płacą za abonament)i zgodnie z umową zostają odłączeni od Internetu i pewnie dlatego są niezadowoleni trudno wszystkim i tak nie dogodzi , ale zrobimy powoli porządek zaczęliśmy już działać w tym kierunku i będziemy stopniowo rozwiązywać umowy z osobami które nie będą opłacać abonamentu by pozbyć się tego problemu .Po trzecie co do naszej kultury błędów ortograficznych i wykształcenia to chyba naszych użytkowników nie za bardzo to obchodzi dla nich ważne jest jaką usługę świadczymy , za jaką cenę i jak szybko potrafimy zareagować w razie potrzeby a skoro użytkowników nam przybywa to samo mówi za siebie poza tym jak na ludzi bez dyplomu wyższych uczelni nieźle sobie radzimy i nie przeszkadza nam to w ogóle, poza tym praktyka i testy w takiej dziedzinie jak radiowa transmisja danych czy administrowanie siecią robią o wiele więcej niż dyplomy czy jakieś szkolenia prowadzone przez osoby nie zawsze będące na odpowiednim poziomie wiedzy , daliśmy się kilka razy namówić na takie szkolenia , niestety było to tylko marnowaniem czasu z całym szacunkiem dla osób prowadzących , a co do osób które mają dylemat na forum ( Blondynka ) odnośnie szkodliwości fal radiowych to zapraszam do nas do serwisu ( zapewne nie skorzysta) postaram się wyjaśnić co jest a co nie jest i kiedy może być szkodliwe dla ludzi wiem co nieco na ten temat . I powiem szczerze nie zazdroszczę nikomu niczego bo trochę znam życie i wiem jakie są teraz czasy jak ludzie musza ciężko pracować sam zapierniczałem na budowach , (dachach) i nie sprzedawałem cukierków w przedszkolu i nie jestem busnesmenem i nie będę, lubię robić to co robię a siedzenie za biurkiem i udawanie bossa to nie dla mnie i nie uważamy się z Lucjanem za wielkich informatyków w graniakach z nootebookiem w ręce ( cwaniaczki od starych przestarzałych programów dos’owych i zmiany papieru w drukarkach igłowych ) co nie mogą znieść tego że pierwszy lepszy dzieciak z gimnazjum wie więcej od nich w dziedzinie w której oni mają te swoje „fakultety i doktoraty „ nie pokrywające się niestety z posiadaną w głowie wiedzą smutne ale prawdziwe. My przynajmniej mamy czyste konta z Lucjanem klasyczne samouki osobiście zamiast laptopa wole urządzenie z udarem pneumatycznym zwane wiertarką pneumatyczno-udarowa z uchwytem SDS+ lub SDS MAX ale zaraz po ciężkiej robocie fizycznej zasiadam do kompa by się zrelaksować i trochę pogrzebać a Lucjan lubi unix’y i jest grafikiem, robi wiele skomplikowanych rzeczy i tak się uzupełniamy a w wolnych chwilach jeździmy i robimy artykuły dla naszego darmowego portalu, a te osoby co tylko prowokują i krytykują to jak już napisałem kiedyś mobilizują nas do i tak lubianej przez nas pracy w tej dziedzinie więc zamiast wpadać codziennie na to forum administrowane przez naszego kolegę Michała i odpisywać co chwile to będziemy zaglądać raz na kwartał i pilnować aby prawdy o Internecie w naszym mieście było więcej niż kłamstw i bredni rozsiewanych przez zawistną konkurencje oraz przypominam że pomimo zaproszeń do naszego serwisu nikt z tych prowokatorów nie zaszczycił nas swoja obecnością bo wie że nie będzie mógł nic udowodnić i zgrywać cwaniaka na wizji a na forum to każdy jest mądry i może napisać cokolwiek bo wydaje mu się że jest anonimowy , ale to mu się tylko tak wydaje , niewiedza to błogosławieństwo. Do zobaczenia na kontroli w następnym kwartale.

    pozdrawiamy
    Sieci Internet Kolbuszowa



    Temat: DB2 i Linux szybkie


    | Pomijając rynek amatorski, to trzeba przyznać, darmowość Linuksa jest
    | posunięciem czysto marketingowym i choć to firmie Microsoft przypisuje
    się,
    | że ma najlepszy marketing i nagorsze programy, to akurat tutaj pan
    Torvalds
    | przebił pana Gates'a. O wiele mniej przebojowo brzmiało by

    Oj oj oj... Bezpośrednio z rozdawania linuksa Torvalds raczej ma
    niewiele... Nie zarabia przecież w ten sposób...
    Gates to już raczej tak, zarabia na każdym egzemplarzu licencji win*...


    a także na darmowym rozdawaniu MSIE, czego nie może mu wybaczyć parę firm
    łącznie z rządem USA.


    Oczywiście nie należy deprecjonować zarabiania "bezpośredniego" na rzecz
    "ku chwale", bo ten drugi sposób też w dłuższym czy krótszym przynosi
    bardziej wymierne zyski -możliwość zatrudnienia na stanowisku wysokiego
    specjalisty za $$$$$$$, sprzedaż całkiem innego oprogramowania, czy w
    końcu sprzedaż produktu będącego sumą oprogramowania "za darmo" z
    profesjonalną konfiguracją i/lub przystosowaniem do konkretnych zadań...

    Różnica jest taka, że Ty mając _za darmo_ paczkę CD-ków (z poprawką na
    koszt nośnika itp) z dystrybucją linuksa _możesz_ sam, osobiście sobie
    skonfigurować system lub możesz zatrudnić kogoś za cięzkie pieniądze do
    zainstalowania i skonfigurowania.



    przynajmniej próbować pisać. Jednak jeżeli jestem prawnikiem, bankowcem,
    budowlańcem, a takich ludzi jest zdecydowanie więcej niż informatyków, to te
    możliwości raczej mnie nie obchodzą. Wolę jednak zatrudnić kogoś kto się na
    tym zna i wykona swoją robotę profesjonalnie. I nawet niech to kosztuje
    ciężkie pieniądze, przynajmniej wiem, że przez czas, który musiałbym
    przeznaczyć na instalację systemu, mam szansę zarobić jeszcze cięższe
    pieniądze w swoim zawodzie. Proste, nie?


    W przypadku komercyjnego oprogramowania:
    Masz paczkę CD-ków które kosztują tyle razy więcej, ile masz komputerów
    z później instalowanym oprogramowaniem, dalej jest jak powyżej...

    A to co dalej sobie zainstalujesz, to już tylko _Twoja_ decyzja
    producenci OS-a raczej nie mają tu już nic do gadania (poza Wordem i
    resztą bandy ;-).
    Z punktu widzenia twórców sytemów w pierwszym przypadku dostałeś system
    za darmo, a w drugim nie. Z punktu widzenia użytkownika/klienta w
    zasadzie również z uwzględnieniem kosztów dodatkowych...


    Tak, ale jak już pisałem system, choć istotny, generuje tylko ułamek TCO.
    Innymi słowy darmowość systemu ma w zasadzie żaden wpływ na to czy zakup i
    utrzymanie danego rozwiązanie będzie tańsze od innego.


    Pozdrawiam

    Piotr
    Acha. Do _poważnych_ zadań nie zainstalujesz win9x/Me, tylko _co
    najmniej_ 2 razy droższy NT-o podobny system (a wersje serwerowe to
    kosztują tyle ile całkiem nieźle wyposażony sprzętowo PC-et z monitorem)


    Wybacz, nawet dla mnie (biednego Polaka z Polski C) jeżeli mam poważne
    zadanie (innymi słowy gdy gra nie idzie o pietruszkę tylko o poważne
    pieniądze) to dziewięćset parę dolarów nie jest argumentem. A w krajach na
    zachód od naszego jest to mniejsza lub większa część średniej pensji, więc
    tam gdzie są główne rynki zbytu na takie produkty jak OS, problem takiej
    kwoty jest raczej pomijalny.
    Z innej beczki to przykładowo routery Cisco są zwykle parę razy droższe nie
    podobne (przynajmniej na pierwszy rzut oka) produkty innych firm. A jednak
    ludzie wolą wydać te parę złotych więcej, po części oczywiście tylko ze
    względu na markę, ale w większości przypadków płacą za jakość i stabilność.
    Nie brakuje też takich, którzy wolą jeszcze droższe rozwiązania innych firm.

    Karol





    Temat: Kreacjonizm a ewolucjonizm

    To ja Ci jeszcze raz odpowiem - nie każdy musi mieć maturę. Proste.
    Nie rozumiem. Proste jest to, że nie każdy musi mieć maturę, ale za to niewykształceni amerykanie to pożeracze papki. Poza tym wykształceni Polacy to również pożeracze papki, w dodatku cudzej. To chyba byłoby najlepiej, gdyby każdy miał maturę, studia i po tysiąc kursów skończone, a później siedział w sklepie albo sprzątał ulice. To ma być ta "cudowna" edukacja. Poza tym z tego, co czytałem, w Polsce jest jakiś bałagan z informatykami (chodziło bodajże o to, że informatycy nie są przeznaczeni do administrowania sieciami (mogę się tutaj mylić), lecz do innych, bardziej wyspecjalizowanych funkcji). Zresztą na zachodzie widać już nowy trend: informatyko-admistratoro(nie chodzi tu o administrowanie siecią)-ekonomisto-psychologo-lingwista. Czyli wszechstronny informatyk. Zresztą, z tego co wiem, polacy nie są wcale najlepszymi informatykami, gdyż jak się okazuje hindusi kształcą obecnie najlepszych (czytałem o tym i był to jakiś fachowy artykuł).


    Obecnie pod tym względem, pod jakim szkoła może ich przygotować, to nieźle. Szkoła przede wszystkim ma dać wiedzę - co z nią się zrobi, to już indywidualna sprawa.
    Szkoła pełni również funkcje rozwojowo-wychowawcze i nie wmówisz mi, że jest inaczej. Wiedza to tylko część, a co chociażby z nauką owej wiedzy wykorzystywania w praktyce.


    A czy ja coś takiego twierdzę? Ja twierdzę po prostu: "nie demonizuj". I nie ma jedynie słusznej cywilizacji jak i religii, czy filozofii. Poza tym nasz kraj przecież zalicza się do jedynie słusznego kręgu chrześcijańskiego więc dlaczego jesteś niezadowolony?
    Przypisujesz mi słowa, których nie powiedziałem. Nasz kraj zalicza się do jedynie słusznego kręgu kapitalistycznego więc dlaczego jesteś niezadowolony. Wykorzystujmy innych (choćby afrykanów), co w tym złego. Zysk uświęca środki (fajne przeinterpretowanie, co nie)


    Wszystkie te cywilizacje i mnóstwo pozostałych. Daj raczej dowody, że one nie szanowały życia. Życie cenne jest od zawsze, odkąd istnieje homo sapiens sapiens, czyli od 40 tysięcy lat, a nawet dłużej. Życie to przetrwanie gatunku i mówiąc szczerze, w tej chwili wręcz nie przychodzi mi do głowy żadna cywilizacja, której celem i zamierzeniem jest samozagłada, jako taka.
    I mi zarzuca się nieznajomości historii


    Z jednego prostego powodu nie będzie - zachodnie firmy płacą lepiej niż nasze. A nasze państwo nie robi niczego, żeby zachęcić młodych ludzi do pozostania w kraju - wręcz przeciwnie. No i rachunek jest prosty - każdy normalny człowiek, który chce żyć, nie egzystować, założyć rodzinę etc. wybierze to, co mu to umożliwi.
    A wracając do wspomnianych informatyków - cóż, oni współtworzą potęgę innych, choćby takiego M$.

    Ale czemu masz pretensje. Przecież państwem rządzą ludzie wykształceni po Polsku. Pieniądze to nie wszystko. Pretensje są, ale ci, którzy kształcili się w owym genialnym systemie edukacyjnym, zamiast państwo kształtować, uciekaja i mają je głęboko gdzieś. Doprawdy wykształceni i dojrzali ludzie, światli, mądrzy, dobroczyńcy ludzkości. Jak nie mamy łatwo, to dajemy dyla. Najmniejsza linia oporu jest najlepsza, niech niewykształceni sobie z tym radzą. Wiesz jakim szacunkiem darzę takich ludzi - była kiedyś taka piosenka: mniej niż zeroooo...


    Nie tylko w Polsce. Ogólnie jeśli chcesz być fachowcem od czegoś, to musisz się temu poświęcić. Ale nic nie bierze się bez podstaw, które trzeba zdobyć, czy się nam to podoba, czy nie.
    Bez silnych, rzetelnych, ciężko wypracowanych podstaw.


    To akurat nie jest wina szkolnictwa, a generalna pozostałość systemu. Ludzie przyzwyczajeni są do tego, że im się z góry należy coś, i do nie wychylania się z szeregu, żeby nie zostać zgnojonym. Nie zostaliśmy wychowani w kapitaliźmie, totez nie umiemy się w nim odnaleźć. Ale nie ma strachu, pokolenie, które dorasta teraz, radzi sobie już całkiem nieźle.
    To szkolnictwo jest pozostałością systemu, bo tworzą je ludzie, którzy z owego systemu się wywodzą. Pokolenie, które dorasta, według twoich słów ucieka za granicę, by pomażać swoje majątki, a przy okazji obce.
    Przytoczę cytat z pana Kresa: "... nie możesz być lepszym Tolkienem niż sam Tolkien...". Polscy kapitaliści nie będą lepszymi kapitalistami niż kapitaliści zachodni, oni będą dostosowywać się do cudzych reguł gry. Hulaj dusza...


    Oczywiście, że tak. Skoro Polacy są tego nauczeni, żeby się nie wychylać, to tak robią. Ale daj jeszcze trochę czasu, jak wspomniałem wyżej, kolejne pokolenie będzie inne. A co do robienia na Amerykanów - rachunek jest prosty znowu. Ogół społeczeństwa u nich to właśnie konsumenci, którzy są słabo wykształceni - bo po co uczyć się trygonometrii, języków, geografii fizycznej świata, historii itd. itp., skoro to nikomu do niczego nie potrzebne - i o to chodzi, oni mają konsumować serwowaną im papkę i płacić, nic więcej. Od myślenia są inni. A to, że potem muszą korzystać z wykształcenia przyjezdnych, żeby rzeczywiście twprzyć potęgę to już inna bajka. A przyjezdni zawsze będą przyjezdnymi, obcymi. Co prawda dobrze opłacanymi, ale skoro w kraju takim jak nasz nie stwarza im się szans życia i rozwoju, to czemu się dziwić?
    Kolejnego pokolenia nie będzie, bo wtopi się tłumy innych narodów. Poza tym widzę, słyzę i czytam wypowiedzi przedstawicieli owego pokolenia, którzy smęcą w telewizji, radiu i prasie, jak to się oni wypalili przez kilka lat pracy i teraz ledwo zipią (amerykanie mają nad nami jakieś 100 lat przewagi, już widze jak ich doganiamy (tak jak europa chciała doganiać USA gospodarczo:))


    Myślałem, że rozmawialiśmy o tych "profesorach" w sejmie? Nie przypominam sobie obecności tam fizyków, chemików, czy biologów. Za to przypominam sobie wielu prawników, ekonomistów i innych cwaniaków, którzy do pracy naukowej się nie nadają, za to do wymyślania bzdur na koszt podatników i owszem.
    Tu niech się ktos bardziej zorientowany wypowie, bo mi się wydaje, że tam i fizycy, i biolodzy, i chemicy byli i są. Prawnicy, ekonomiści i inne cwaniaki tworzą to państwo, inne państwa, tworzą kapitalizm (w którym nowe pokolenie sobie z pewnością poradzi (będzie potrzebnych wielu psychologów ) tworzą ład światowy. I to też profesorowie. A naukowcy mają na uwadze głównie dobro nauki, a do czego się ich dzieła wykorzysta jest dla wielu z nich sprawą drugorzędną (bilodzy, fizycy, chemicy). Nobel bidulek się nieco zrehabilitował, ciekawe co go do tego skłoniło? I nie chciałbym by nami rządziła kasta naukowców ani wytyczała kierunki dla świata (zwłaszcza że nieustannie ze sobą walczą, kłóca się jak małe dzieci, obrażają na siebie i nie umieją przyznać do błędów).
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl



  • Strona 2 z 2 • Zostało znalezionych 82 rezultatów • 1, 2 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.