Strona Główna
PKS Inowrocław Toruń Inowrocław
PKS Wrocław Wrocław Zakopane
PKS Bełchatów-rozkład jazdy
PKS Bus Jastrzębia Góra
PKS Bus Warszawa Toruń
PKS chjnice Starogard Gd
PKS Cieszyn rokład jazdy
pks cieszyn rozkład jazdy
PKS grodzisk-pruszków ceny
PKS Inowrocław Toruń cena
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spaniele.keep.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: PKS Historia





    Temat: Przeżyłam koszmarną podróż. Niech PKP się wstydzi
    Narzekając na kierowców z PKS-u, proponuję wpierw spojrzeć na
    zachowanie pasażera(ów), którzy wyłącznie znają swoje prawa, a
    obowiązków już niestety nie.
    Otóż podróżny kupując bilet powinien mieć ODLICZONĄ kwotę na
    przejazd. Wyobraźmy sobie sytaucję, że do autobusu na 20
    przystankach wchodzi w sumie 40 pasażerów (na każdym średnio 2) i
    kupują bilety w cenie od 3 do 6 zł. Każdy płaci banknotem o nominale
    50 - 100 zł. A niektórzy przecież jeżdżą codziennie i znają cenę.
    Wydanie im reszty 10 zł. w pięciu 2-złotówkach na ich twarzy
    powoduje już wyraz niezadowolenia. Kierowca jak i pasażerowie
    przewożeni przez niego są przede wszystkim LUDŹMI. Każdy z nas ma
    zalety i wady. Każdy ma też lepszy i gorszy dzień. Każdy ma też
    lepszy i gorszy humor. Kierowca jest jeden, a w ciągu dnia styka się
    często z liczbą kilkuset pasażerów. Tych kilkuset pasażerów to
    liczba kilkuset nastrojów, humorów i nastawień. Niektórzy podróżni
    wsiadają od razu z negatywnym nastawieniem po to, aby tylko się
    wyładować. Nie mieli na kim wcześniej, to zrobią to na kierowcy.
    Tylko zapominają, że od KIEROWCY zależy ich zdrowie, życie,
    itd... "Panami" czują się ci podróżni, którzy mają takie "wrogie"
    nastawienie. Ale to może się obrócić przeciwko nim samym. Po co się
    pchać do zatłoczonego autobusu, skoro za 30 minut będzie jechał
    następny? Chyba po to, żeby dać upust swego niezadowolenia na
    kierowcy. Jak ktoś ma pretensje, że jest tłoczno, niech zgłasza to
    do dyrekcji. To tak jakby za fakt otwarcia 2 kas w markecie zamiast
    10 wyżywać się na kasjerce, podobnie w banku lub na poczcie.
    Inna historia: klient chce wysiąść między przystankami, a kierowca
    odmawia. Klient dalej swoje, kierowca ponownie odmawia, klient
    ponownie swoje.... Zaczyna następować wymiana zdań... Klienci
    (Polacy) nie rozumieją, że czasy PRL-u się skończyły i nie ma już
    WYSIADANIA MIĘDZY PRZYSTANKAMI. Bo jeśli pasażer wysiądzie (bez
    względu czy dojdzie cały do domu, czy nie), to KIEROWCA zapłaci
    mandat (Policja lub Inspekcja Transportu Drogowego) za wysadzanie
    lub zabieranie podróżnych z miejsca, które nie jest określone w
    rozkładzie jazdy. Czyli jeśli jadąc z Zielonej Góry do Gorzowa, bądź
    odwrotnie w Międzyrzeczu rozkład przewiduje tylko przystanek na
    dworcu PKS/PKP, to tylko tam może się kierowca zatrzymać w celu
    zabrania lub wysadzenia podróżnych. W żadnym innym miejscu (w tym
    również na czerwonym świetle na skrzyżowaniu). Oprócz mandatu
    karnego, kierowca może być również z tego powodu zwolniony - jeśli
    raport dotrze dyrekcji. A firma może utracić pozwolenie na
    wykonywanie danej linii. Tak więc zanim cokolwiek powiemy, lepiej
    zapoznajmy się z obowiązującymi przepisami. A dopóki Polacy będą
    mieć wobec innych wymagania "zachodnie" - "czasy PRL-u się
    skończyły", widząc tylko swoje potrzeby (już nie postrzegając, że
    PRL-U dawno nie ma), to w kraju nie będzie tak długo dobrze...



    Temat: MITEX w ręce Francuzów.
    > Yahagi gratuluję samopoczucia :-)

    THX...:))) Samopoczucie to gunt... życzę podobnego....:))

    > Idąc Twoim tokiem myslenia proponuje zacząc budowę Stadionu Narodowego w
    > Kielcach, linii metra i wszystkich innych rzeczy, które obiecywali wirtualni
    > prezydenci Kielc we wcześniejszym wątku. Poza tym prponuję, aby wszyskie inne
    > polskie miasta zrobily podobnie, wtedy bedziemy rozwijać się szybciej niz Niemc
    > y i bedziemy potegą gospodarczą.

    No a ja gratuluję krytycznego myślenia... Osobiście wkurza mnie, jezeli ktos z
    góry neguje to wszystko co dokonała komuna - tylko dlatego ze dokonała tego
    komuna i wyłącznie dlatego, że dokonała tego komuna... (a ciekawe kto nas
    wykształcił; hę ..??)
    Możesz się zgodzić lub nie, ale te obiekty tylko dlatego powstały, że ktoś na
    wyrost dał na nie zgodę; gdyby w 1975 nie podjęto decyzji o budowie KCK - nigdy
    byśmy go nie mieli (noo... chyba że uważasz, że to źle mieć KCK ... no bo
    właściwie po co ..??) może podasz przykłady gdzie obecnie buduje się takie
    obiekty ...??? hę ..?? Nigdzie, bo nie ma na to pieniędzy... O... błąd ... buduje
    się OPERE NOVA w Bydgoszczy ... początkiem budowy wyprzedza nawet nasze KCK....
    no i był jeszcze rówieśnik KCK w LUBLINIE - nie wiem czy skończony. Ale te budowy
    rozpoczęła komuna nie mając na nie pieniędzy.

    > Kasa na to jakoś się znajdzie :-)))))))

    Hehe... gratuluję ironi.. Szkoda że zmarł prof. Frąckiewicz... dowiedziałbyś się
    jak to się stało, że mamy CENTRUM LASEROWE i nowoczesną BIBLIOTEKĘ (budowane
    jednocześnie). I było dokładnie tak jak mowisz... ''kasa na to się jakoś znalazła,
    bo musiała się znaleźć''. Bo nie do pomyślenia było w EU, żeby wstrzymywać tak
    ważną budowę, jak CENTRUM LASEROWE. Poczytaj historię; dogrzeb się do tego w
    jakiej kolejności powstawały budynki dydaktyczne Politechniki.. jak się
    dogrzebiesz, to zadaj sobie pytanie dlaczego tak było (no i jeszcze odpowiedz).
    Obowiązywała dokładnie taka sama zasada: mieć pomysł, projekt, zacząć... wbić do
    planu inwestycji ponadwojewódzkich... a reszta jakoś to będzie. To nie moje
    samopoczucie, tak wygladała i wygląda historia. Tak powstały PKS, połowa
    Politechniki, KCK, wieżowiec przy Targowej, budynek AŚwiętorkzyskiej za EXBUDEM..
    i pewnie sporo innych obiektów. Były planowane na wyrost. Ja zdejmuję czapkę z
    głowy przed prof. Frąckiewiczem. Gdyby nie On PŚ miała by połowę obiektów z
    obecnego stanu... Dobrze, że było jeszcze kilku takich ''odważnych'' facetów (nawet
    tych czerwonych), którzy mieli odwagę podejmowac takie decyzje. Inaczej nie
    mielibysmy nic...

    Tak to jest w tym kraju - było i będzie - że jeżeli sam nie wydrapiesz - nikt ci
    nie da. I nie liczy się ''racja'' drugiej strony. Przeanalizuj walkę o MSOP w
    relacji Kielce - Sopot a potem Kielce - Gdynia... TO jest biznes i tu nie ma
    kumpli...

    > Idąc Twoim tokiem myslenia proponuje zacząc budowę Stadionu Narodowego w
    > Kielcach, linii metra i wszystkich innych rzeczy, które obiecywali wirtualni

    Jasne...!!! Jestem za ... !!! Całkiem poważnie. Przydałby się wielki stadion,
    żeby ludzie oglądali reprezentację w Kielcach a nie Chorzowie. I metro też by się
    przydało. Na długi czas załatwiło by to problem komunikacji w Kielcach.
    Znajdziesz inwestora - zaczynaj - naprawdę warto. Albo jeszcze lepiej - wbij te
    pomysły w plan cenralny. Pół Kielc by przez następne dziesięciolecia oddawało
    Ci ''boską'' cześć za wkład w rozwój miasta....






    Temat: Porozumienie miasta i PKP
    Juz kiedys pisalem o planie minimum do ktorego...
    ...skali ktos sie czepil:
    forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=60&w=33162876&a=33166972
    No a teraz wlasciwy glos w dyskusji (dopiero dzis bo bedzie lekko dlugi i
    musialem miec troche czasu):

    Trzeba zaczac od rozwiazania KOMUNIKACJI: czy tory beda na powierzchni czy
    puscimy je tunelem (bajka - obecny trend i swietna przyszlosc).
    Wtedy nalezy rozwiazac polaczenia ulic: wiadomo ze planuje sie przedluzenie
    Zelaznej do Zagnanskiej. Mozna by puscic Zelazna tunelem badz estakada do
    swiatel z Zytnia - ale byloby to i zbyt kosztowne i zbyt uciazliwe (kilka
    poprzecznych ulic dochodzacych do Zelaznej o stosunkowo sporym ruchu, ktorych
    odciecie od Zelaznej zatkaloby juz na amen Paderewskiego). Dlatego raczej nie
    nalezy spodziewac sie aby z Sienkiewicza mozna bylo wejsc od razu na pl.
    Niepodleglosci - choc byloby milo.
    Ponadto nalezaloby pomyslec o polaczeniu Czarnowskiej ze skrzyzowaniem
    Mielczarskiego/Piekoszowska. Miejsca na wezel za torami jest wystarczajaco -
    jesli tory zostaja na powierzchni to polaczenie tunelem. Jesli tory ida pod
    ziemie - proste ze nie ma zadnego tunelu dla Czarnowskiej.

    Nastepnie PARKING - tylko i wylacznie na dachu nad peronami (raczej nie wierze
    ze tory pojda tunelem) - choc generalnie dworzec w pokrakowie uwazam za
    beznadziejny to umiejscowienie parkingu jest dobre (tylko dojazd do niego
    zj...). Pl. Niepodleglosci zostawic dla, jak to ktos, okreslil parku, galerii
    zewnetrznej czy czegos podobnego - od strony Czarnowa tez jakies miejsce do
    wypoczynku czy spotkan towarzyskich (choc od razu trzeba by tam postawic
    gliniarzy:>). A podziemny - nie ma szans: zbyt niebezpieczny - nie zebym uwazal
    ze polandia to czyjs wielki wrog ale nie jest swietnym pomyslem zeby ktos mogl
    zostawic materialy wybuchowe pod ziemia.

    Kwestia PRZEJSCIA NA PERONY: Crux jakkolwiek masz dobre pomysly to akurat z tym
    aby wejscie bylo na wprost wejscia do dworca sie nie zgadzam: przeciagi. Ale
    takie wejscia jak obecnie sa bez sensu. Po prostu powinno sie je lepiej
    wyeksponowac. No i gdzie ono ma byc? Nad czy pod peronami? Generalnie skoro ma
    tam powstac jakies centrum to raczej powstanie nad torami - wiec przejscie
    raczej tez tamtedy. Chyba ze oddzielic ruch do handlu od strumienia pasazerow
    spieszacych na pociag - wtedy pasazerowie pod a klienci centrum nad perony.

    Same PERONY: no proste ze trzeba podniesc platformy, bo Nasz dworzec jest
    wybitnie antyludzki - nieprzyjazny nie tylko niepelnosprawnym, ale nawet w pelni
    sprawnym ludziom - kto wsiadal/wysiadal choc raz, wie ile to jest metr
    wysokosci. O zadaszeniu nawet nie mowie bo wynika z reszty mojego postu.

    I last but not least: ARCHITEKTURA. Ciezka sprawa. Generalnie ma byc
    charakterystyczny (ale nie jakies barachlo tylko prawdziwa perla). I tu problem
    do czego ma nawiazywac? Historia? Czyli wiezyczka i budynek w osi Zelaznej? Ciag
    kamienic na Sienkiewicza? Bo nikt chyba nawet nie dopuszcza mysli zeby byl
    podobny do Poczty (swoja droga tez by sie przydalo ja wyburzyc razem z biurowcem
    Polmozbytu)? Czy styl modernistyczny? Nie sadze zeby ktos sie zastanawial nawet
    nad nawiazywaniem do blokow na Piekoszowskiej. Ale to zadanie do oceny Wydzialu
    Architektury.

    Generalnie najlepsze dworce w polandii to Czestochowa Glowna - swietny projekt i
    wykonanie, i Wrocek Gl. - ale o zabytkowym dworcu to mozemy tylko pomarzyc...
    Reszta srednia - a troche widzialem: 3 dworce w Wawie, Katowice, Poznan
    (strasznie zamotany dworzec - nie wiadomo gdzie isc zeby gdzies dojsc), Radom,
    Gdansk, Gdynia, Sopot, Tarnow, Lodz (Kaliska nawet ok, Fabryczna - gdyby
    wyremontowac bylaby naprawde swietna), Szczecin, no i wreszcie pokrakow - gdzie
    przebudowuja choc zmienic sie duzo nie zmieni: dalej bezie dzielil pokrakow na
    dwie czesci, budynek 5 minut od peronow, dwa byle jakie przejscia, golebie i
    bezdomni.

    PS. Przystanek ZTM musi byc blizej - czy ktos z UM dralowal kiedys z waliza z
    dworca pod Romantica'e? Albo jeszcze lepiej na Paderewskiego? A jesli ktos nie
    jest z CK to skad w ogole ma wiedziec gdzie isc?
    PS. 2. Budynku miedzy jezdniami Zelaznej nie nalezy wyburzac tylko wyremontowac
    (zwlaszcza jesliby Zelazna puscic pod ziemia).
    PS. 3. PKS trzeba tez mocno zmodernizowac - dwa tuneliki, w ktorych smierdzi
    wiadomo czym, lawki w poczekalni, perony etc. Ale to juz zupelnie inna historia...
    PS. 4.Jesli ktos doczytal do konca to albo jest sm albo jest naprawde
    zainteresowany:)

    Dzieki za czytanie! PZDRWN!



    Temat: WOJEWÓDZTWO BESKIDZKO-PODCHALAŃSKIE
    Mało bywam na forum gazety, bo mam swoje forum, ale malloppo już kojarzę. Na
    razie nic złego nie widzę w tym co pisze, za to wiele chamstwa w komentarzach
    ludzi do Niego. Przykre. Można sobie darować przytyki, bo to podłe.

    Pomysł nie jest zły, jeśli dobrze go rozumiem, to rozerwanie południowo -
    wschodniej części Śląska I wcielenie powiatów Żywca, Bielska do Małopolski,
    która nazwała by się inaczej wtedy np woj. beskidzko-małopolskie (może tak?) tu
    nie miałyby nic po powiedzenia głosy pojedyńczych ludzi, a referenda zgodne z
    prawem polskim. Ludzie mają zawsze wybór.

    Szczerze mówiąc tak to powinno wyglądać, Beskidy były spójne jako potężny JEDEN
    REGION. Co mają góry do Górnego Śląska??? Historia? To czemu Litwa już naszą
    ojczyzną nie jest? Historia to cykl zmian. Świat się zmienia. Mialo byc mniej
    województw prawda? Zatem w takim kontekście Małopolska dostaje Bielsko, Cieszyn,
    a Śląsk inne ziemie i ok :) Byłoby 14 województw, albo jeszcze mniej. Sam
    dawniej byłem w woj bielskim, więc mimo że teraz w Małopolsce, to mam sentyment
    do tych ziem.

    Pewnie nie ma szans na to, ale reformy były i są co kilkanaście lat... będzie i
    kolejna, ale co sie zmieni? Likwidacja powiatów i rozrost biurokracji
    wojewódzkiej i gminnej? Wszystko co niezbędne powinno być w UG, UM. Reszta w
    stolicy regionu, ale większosć spraw powinna być załatwiana internetem.
    E-POLSKA. Od dawna się to mówi. Podpis elekroniczny jest od dawna... i nie ma
    hehehe. Zatem jestem za. Gdyby było referendum - Czy chcesz żeby te i te
    powiaty, gminy przyłączyły się do Małopolski, byłbym ZA :) I większość
    Małopolan. Pytanie czego chcą ludzi z Bielska, Żywca, Skoczowa, Cieszyna. Jak
    daleko za zachód miałby sięgać ten region... ja nie daję tu granic. Jak
    najdalej, ale tak czy siak Bielsko ZYSKAłOBY na znaczeniu, a nie straciło, bo
    musi obługiwac tej część nowej Małopolski. Taka druga stolica. Czy teraz są
    bielszczanie? Zdegradowanym byłym miastem wojewódzkim. Zatem może warto rozważyć
    to na poważnie? Skąd miłość do Śląska? Ten region ma funcję przemysłową, a
    Beskidy powinny poważnie postawić na turystykę, narciarstwo, sporty, rekreację.

    Poważnie zaś proponuję budowanie współpracy ponad podziałami wojewódzkimi,
    powiatowymi. Dam przykład. W okolicach Oświęcimia, Wadowic budujemy wokół Zatora
    region DOLINA KARPIA, Śląsk też ma podobny region wzdłuż Wisły, jest nawet
    ostoja NATURA 2000. Te nasze regiony mogłby współpracować, budować szerszą
    strategię turystyczną i budować WIELKI REGION DOLINA DOLNEJ WISŁY, który byłby
    właśnie takim mostem łączącym ziemie skoczowskie, bielskie, pszczyńskie z
    naszymi, aż za Kraków. Wzdłuż Wisły jest przecież budowany Szlak Wiślański. Mój
    znajomy z www.cyklista.com prezes stowarzyszenie dokłada tu i swej pracy
    w tym. Były Rajdy Wiślane, znacie pewnie to, nawet Pani Senator jechała, na
    wejście do UE :)

    Tak samo mogę współpracować górskie powiaty. Bielski, żywiecki z wadowicki i
    suskim. Wspólne szlaki rowerowe, konne, reklama. System noclegów, rezerwacji i
    KOMUNIKACJA szynobusami z miast wojewódzkich. Lepiej często, a szynobusy.
    Skorzystają na tym też miejscowi, ogólnie ruch turystyczny wzrośnie. Gdyby mi
    jechał przez Przeciszów (linia Skawina - Oświecim) szynobus gdzieś w góry za
    kilka zł, to nieraz pojechałbym do Wisły, Bielska, Zwardonia. Zostawiłbym na
    SLąsku kaskę. Nie ma komunikacji taniej i dogodnej bez przesiadek, nie ma ruchu
    wewnętrznego.

    Zatem na razie żadnych rozbiorów (chyba że ludzie chcą, a znam przypadek ze
    sołectwo Półwieś z gminy Brzeźnica, przechodzi do gminy Spytkowice) ale budujmy
    współpracę. Potrzebne bezpośrednie linie PKP z Krakowa, z miast powiatowych w
    góry Śląska. Przyszłością są szynobusy, gdzie można rower zabrać, co w PKS jest
    w zasadzie niemożliwe. Tak nie lubią kierowcy łaskawie otwierać luków
    bagażowych. Rower tam na luzie wchodzi, nawet bez odkręcania koła.

    Chce taniego szynobusa z Krakowa Głównego przez Skawinę Zator do Wisły,
    Zwardonia i dalej Pszczyna. Omawiałem to w watku o szynobusach. Trzeba całą
    filozofię transportu PKP zmodyfikowac.




    Temat: Jakie piekne miejsca znacie w Polsce??
    Heja!!!!!!!!!!!!!!
    Proponuję zwiedzić Świętokrzyskie, a w szczególności klasztor na Św.Krzyżu +
    Łysicę. Najlepiej wchodzić na górę(612m)drogą królewską od strony Św.Katarzyny
    (miejscowość+klasztor). Przed wejściem na szlak warto luknąć na Emeryka-
    pielgrzyma który według legendy idzie na Św.Krzyż z oszałamiającą prędkością
    jednego ziarnka piasku na rok!! Ale gdy już dojdzie...to nie ma zlituj-koniec
    świata!! Idzie się cały czas w lesie-polecam jesienią ale także w zimie ma to
    swój urok. Klasztor jest ciekawy, zwłaszcza jego historia. W środku można
    obejrzeć zmumifikowane szczatki (a raczej łepetynę) ks.Wiśniowieckiego, tego z
    Krzyżaków Sienkiewicza. Niewiem jak jest teraz ale mumie mnisie(no mnichów
    znaczy się ;)też są udostepnione. Przy klasztorze znajduje się wieża
    telewizyjna a zaraz za nią(po tej samej stronie) gołoborza czyli stok pokryty
    wielgaśnymi kamieniami-fajowe! Niezłe miejsce na łikend. Świerze powietrze,
    las, mnisi...
    aaa jeszcze legendy: gdzie odbywają sie sabaty czarownic? gdzie ukryte są
    skarby królowj Bony? gdzie jest piekielny głaz? skąd się wzieła rzeka Silnica?
    i wiele, wiele innych...

    A tak w ogóle to zachęcam do zwiedzania tego regionu. Kielce i okolice ma wiele
    ciekawych miejsc.Zamek w Chęcinach,ludyczność w Tokarni, pisarze track:Ciekoty
    z widokiem na Radostowę(Żeromski), Oblęgorek(Sienkiewicz).
    Co w Kielcach(czyli spoko mieście)? Z dworca uderzamy w ul. Sienkiewicza,
    długaśny deptak(odnawiany).Odrestaurowany jest już teatr im.Stefcia Żeromskiego
    (kielczanin!prawie;),oglądamy Króla Leara-świetne recenzje w Krakowie. Warto
    zobaczyć też Pałac Biskupi(piękny), ciekawe muzeum. Pałac sasiaduje z katedrą
    (też ok). Teraz chwila relaksu w kawiarence "Wesoła Kafka" ul.Wesoła -
    klimatyczne miejsce. Z katedry nalezy skręcić(idąc w strone sienkiewki) w
    pierwszą w prawo, róg Czer.Krzyża z Wesołą.Zjeść "conieco" radzę w piekarni Pod
    Telegrafem"(niemal na kazdym rogu,kulebiaki są subciowate:) Zahaczcie o klub
    jazzowy na Dużej. Z dziecmi można obejrzeć przedstawienie kukiełkowe w
    teatrzyku "Kubuś" obok klubu. Tuż obok jest Rynek z przekupkami wciąż
    przeganianymi przez bohaterskich wojaków ze straży miejskiej. Co jeszcze?-kilka
    ulic: Mała, plac Wolności, kosciół za PKS-em(ten spodek),pałacyk Zielińskiego
    (kawiarenka)w parku Żeromskiego, staw miejski i muszla koncertowa-miejsce
    dilerów i innych takich tam. A co mam koloryzować?! Na ul.Staszica jest kino
    MOSKWA!!! Jak dobrze, że nie zmienili nazwy!! Wspaniale jest na Karczówce.
    Kościółek na wzgórzu w lesie z piękną panoramą Kielc. Żeby wejść na wieżę
    trzeba poprosić o klucz w zachrystii. A teraz coś dla geologów i skałkowiczów.
    Rezerwat geologiczny. Podobno już z podświetleniem.
    Jest jeszcze jedno ważne miejsce. Które boli bardzo. W 1946 na kieleckich
    plantach pogrom Żydów. Idąc sienkiewką od dworca kolejowego dochodząc do mostku
    na Silnicy, należy skręcić w lewo. Jest tam wybielony budynek z tablicą w
    jidisz. Widziłem zdjęcia miedzywojennych ulic, wiekszość napisów i szyldów
    sklepowych świadczyła o tym kto rządził w Kielcach. Stara synagoga- wielki
    budynek, teraz archiwum miejskie znajduje się na ul.IX wieków Kielc. To
    przerażające, że żydów w Kielcach było tak dużo a teraz...tylko raz
    widziałem "prawdziwego"(takiego z brodą i pejsami).Powierzchnia Starych Kielc w
    czasie wojny prawie w całości była gettem.
    Jak w każdym większym mieście i tu tez na osiedlach panują dresiarze,
    koksiarze. Czarnów, Herby, Sady, "mój" Stok. Miasto spowija pajęczyna układów,
    zależności, prywaty. Kiedyś stolica polskiego budownictwa: Mitex, Exbud,
    Piasecki-przejęte przez zachodnich inwestorów uciekły do Wawy. A zostały
    stworzone przez prywatne osoby w latach 90-tych. Nie będzie tu autostrady
    chociaż 7demkę wystarczyłoby poszerzyć. Został jeszcze Kolporter i Lukas
    Bank+coś jeszcze.Bo ludzie z tego miasta to spryciarze nie narzekający na swój
    los, szukający szczęścia gdzie indziej(dlatego radomianie tak nas nielubią;).
    Prawie nikt z mojej klasy z liceum(im.H.Sawickiej hehe) nie został w Kielcach.
    Warszawa, Kraków(ja), Wrocław, Poznań, Katowice, Lublin. Mało z nas tu wróci na
    stałe...ja nie wrócę...będę odwiedzał.
    Proszę nie kojarzcie już więcej Kielc z liroyem, Piaskiem i Kasą. Jak widzicie
    miasto ma swoje "miejsca", swoją historię. Wpadnijcie tu w drodze do kochanego
    Krakowa.
    ehh...czy wcisnąć "wyślij"...wysłane




    Temat: Finanse Gdyni pod lupą
    > >
    > > > a PKS to leprzy maja w Koscierzynie
    sorry literowka
    > >
    > Mieszczuchu - bo to w gruncie oznacza pretensjonalna angielszczyzna napisany
    > CITYMAN - najpierw naucz sie pisac PO POLSKU i ORTOGRAFICZNIE, wznies sie
    > nastepnie ponad szowinizm, ktory z ciebie zionie, a potem zabieraj ludziom
    czas
    belkocik gdynski
    >

    > Na marginesie - EUROMARKET w Gdyni, to historycznie pierwsze i wzniesione
    przez
    >
    > polska firme (Centromor) w 3miescie centrum handlowe.
    zyjecie historia konczycie sie i taka jest prawda
    A DH Batory w Srodmiesciu
    owszem ladny ale zle zaprojektowany za duzo korytarzy przynosi straty
    kolega mowil ze nawet w kiblu jest babcia klozetowa i kasuje
    niezle kuriozum

    > Tez przez Polakow, gdynskich kupcow i sopockiego architekta - prawdziwa
    > architektura, a nie blaszak.
    napisz o tym wiersz
    > W Gdyni w ciagu ostatnich 12 lat powstalo kilkanascie b. ciekawych
    > architektonicznie biurowcow.
    tak napewno wspanialych tylko gdzie one sa wiekszosc wyglada jak lepsze bloki
    a tak dobrej elewacji jak Vigo nie ma zaden
    > Gdynia - jako pierwsza po wojnie buduje nowoczesny gmach muzeum (inne sa w
    > zaadaptowanych palacach, zamkach, kosciolach,dworkach itp), ktore w2004 -
    > bedzie gotowe.
    smieszny zarzut piekne miasta maja miasta w ladnych budynkach w gdyni takich
    nie ma wiec buduja sobie muzeum
    > Jesienia rozpocznie sie budowa hali sportowo-widowiskowej na 4,5 tys. widzow.
    powstanie hala na granicy Sopotu i gdyni (o wiele wieksza)
    a wy nie macie nawet namiastki hali
    > Powstaly w ciagu minionych 2 lat dwa piekne baseny plywackie w szkolach.
    ojej az 2 a na chelmie 1 szkola ma wiecej
    > Gdynia przed GdaDskiem, co przykre dla Gdanska pewnie, ale prawdziwe,
    zbudowala

    > bilogiczno-chemiczna oczyszczalnie sciekow
    moze to i prawda tylko Gdanska kosztowala wielokrotnie wiecej

    > Tu zagniezdzaja sie nowfirmy - moze nie molochy, jednak fajne - wysoka
    > technologia, kompuery
    bzdura zwykla w Gdansku sa WP intel YDP co to za wyraz "nowfirm"
    > Powstaja piekne osiedla -
    bzdura w Gdansku powstaja cale nowe dzielnice
    proponuje zajrzec kilka watkow wyzej
    > Jest program mieszkaniowy dla ludzi o roznej kondycji takze dla tych, ktorym
    > kamienicznicy wypowiedzieli umowy - w ciagu ostatnich 4 lat - ok. 600
    mieszkan.
    ojej po prostu znowu niesamowite
    > W ciagu 4 lat blisko 400 mln zl na drogi - to malo?
    gdzie te drogi chyba ze droga do geanta za pieniadze miasta
    most wantowy 160 mln slowackiego ponad 100 mln
    dokonczenie W_Z ponad 100
    przebudowa drog wokol manhatanu 40 mln
    i to swiezynki a nie historia jak u ciebie
    > Trasa Kwiatkowskiego czekajaca juz tylko na unijne, strukturalne fundusze -
    > najlepiej przygotowana dokumentacyjnie inwestycja drogowa w Polsce ( no, coz -
    naprawde czeka po prostu znowu nie wiem co powiedziec zabiles mnie tym
    argumentem
    >
    > most Sucharskiego poczeka dluzej na forse, bo dokumentacja w piachu...) i ma
    > duze szanse na rozpoczecie w 2004.
    tak bardzo daleko na rozpoczecie mamy 2003 a zacznie sie w 2004 kwiatkowskiego
    juz zaczeli budowac
    nie zauwazylem a mialem ostatniio watpliwa przyjemnosc jechac okolica i konczzy
    sie w krzakach a zaczyna na kapuscianych polach obluza czy czegos
    > Malo?
    > Ul. Swietojanska - ktora zbiera europejskie laury. To zle?
    laury chyba tak jak telewizja bruk w muszelki czlowieku obudz sie co ty piszesz
    > I bezpieczne finanse miasta.O czym dzis w gazecie mozesz czlowieku poczytac.
    > Ale pewnie nie chcesz, bo zaklociloby to twoj, jedynie sluszny poglad na
    Gdynie
    poczytaj troche najpierw
    > I jeszcze jedno! W Gdyni stalinowska architektura? A gdzie? To, co w Gdyni
    > charakterystyczne i dominujace powstalo chwala Bogu przed II wojna.No, moze o
    wszedzie w tzw srodmiesciu niektorzy nazywaja to modernizmem ale wyglada to jak
    szaro bure ruiny nic wiecej
    > nieszczesny dworzec PKP. Masz racje - jest okropny. Ale zmartwie cie -
    niedlugo
    >
    > bedzie lepszy...
    a co chca go zburzyc
    >
    obudz sie czlowieku i nie pisz wiecej bzdur
    pozyj jeszcze troche przeszloscia nawet na sciezki rowerowe was nie stac
    w w Gdansku powstanie w tym roku sciezek za 8 mln PLN




    Temat: MITEX w ręce Francuzów.
    Gość portalu: Yahagi napisał(a):

    > No a ja gratuluję krytycznego myślenia... Osobiście wkurza mnie, jezeli ktos z
    > góry neguje to wszystko co dokonała komuna - tylko dlatego ze dokonała tego
    > komuna i wyłącznie dlatego, że dokonała tego komuna... (a ciekawe kto nas
    > wykształcił; hę ..??)
    > Możesz się zgodzić lub nie, ale te obiekty tylko dlatego powstały, że ktoś na
    > wyrost dał na nie zgodę; gdyby w 1975 nie podjęto decyzji o budowie KCK - nigdy

    > byśmy go nie mieli (noo... chyba że uważasz, że to źle mieć KCK ... no bo
    > właściwie po co ..??) może podasz przykłady gdzie obecnie buduje się takie
    > obiekty ...??? hę ..?? Nigdzie, bo nie ma na to pieniędzy... O... błąd ... budu
    > je
    > się OPERE NOVA w Bydgoszczy ... początkiem budowy wyprzedza nawet nasze KCK....
    >
    > no i był jeszcze rówieśnik KCK w LUBLINIE - nie wiem czy skończony. Ale te budo
    > wy
    > rozpoczęła komuna nie mając na nie pieniędzy.
    "Osobiście" uważam, że jesteś, oględnie mówiąc, niezbyt mądry wypisując takie
    bzdury. Walę bez wazelinki. Po prostu. Tzw. "osiągnięcia architektoniczne" komuny
    nie mają nic do rzeczy w ocenie komuny jako takiej. Hitler np. wybudował w
    obecnej Polsce więcej autostrad niż sami Polacy przez 56 lat po wojnie. I co z
    tego wynika?? Po drugie KCK jest koszmarem - jakiś beton w środku miasta nędznie
    wykorzystywany! Co za marnotrawstwo środków!! Budowa trwała kilkanaście lat.

    > > Kasa na to jakoś się znajdzie :-)))))))
    >
    > Hehe... gratuluję ironi.. Szkoda że zmarł prof. Frąckiewicz... dowiedziałbyś si
    > ę
    > jak to się stało, że mamy CENTRUM LASEROWE i nowoczesną BIBLIOTEKĘ (budowane
    > jednocześnie). I było dokładnie tak jak mowisz... ''''kasa na to się jakoś znalaz
    > ła,
    > bo musiała się znaleźć''''. Bo nie do pomyślenia było w EU, żeby wstrzymywać tak
    > ważną budowę, jak CENTRUM LASEROWE. Poczytaj historię; dogrzeb się do tego w
    > jakiej kolejności powstawały budynki dydaktyczne Politechniki.. jak się
    > dogrzebiesz, to zadaj sobie pytanie dlaczego tak było (no i jeszcze odpowiedz).
    >
    > Obowiązywała dokładnie taka sama zasada: mieć pomysł, projekt, zacząć... wbić d
    > o
    > planu inwestycji ponadwojewódzkich... a reszta jakoś to będzie. To nie moje
    > samopoczucie, tak wygladała i wygląda historia. Tak powstały PKS, połowa
    > Politechniki, KCK, wieżowiec przy Targowej, budynek AŚwiętorkzyskiej za EXBUDEM
    > ..
    > i pewnie sporo innych obiektów. Były planowane na wyrost. Ja zdejmuję czapkę z
    > głowy przed prof. Frąckiewiczem. Gdyby nie On PŚ miała by połowę obiektów z
    > obecnego stanu... Dobrze, że było jeszcze kilku takich ''''odważnych'''' facetów (n
    > awet
    > tych czerwonych), którzy mieli odwagę podejmowac takie decyzje. Inaczej nie
    > mielibysmy nic...
    >
    > Tak to jest w tym kraju - było i będzie - że jeżeli sam nie wydrapiesz - nikt c
    > i
    > nie da. I nie liczy się ''''racja'''' drugiej strony. Przeanalizuj walkę o MSOP w
    > relacji Kielce - Sopot a potem Kielce - Gdynia... TO jest biznes i tu nie ma
    > kumpli...
    >
    > > Idąc Twoim tokiem myslenia proponuje zacząc budowę Stadionu Narodowego w
    > > Kielcach, linii metra i wszystkich innych rzeczy, które obiecywali wirtual
    > ni
    >
    > Jasne...!!! Jestem za ... !!! Całkiem poważnie. Przydałby się wielki stadion,
    > żeby ludzie oglądali reprezentację w Kielcach a nie Chorzowie. I metro też by s
    > ię
    > przydało. Na długi czas załatwiło by to problem komunikacji w Kielcach.
    > Znajdziesz inwestora - zaczynaj - naprawdę warto. Albo jeszcze lepiej - wbij te
    >
    > pomysły w plan cenralny. Pół Kielc by przez następne dziesięciolecia oddawało
    > Ci ''''boską'''' cześć za wkład w rozwój miasta....

    Cóż dalsza część Twego rozumowania świadczy jednynie że jesteś nieodrodnym synem
    epoki Wielkiego Planowania. Cóż tak to wtedy było - wyszarpać z Centrali środki -
    a czy jest sens ekonomiczny je wydawać to już nikogo nie obchodziło. Najlepiej
    gdy cel był maxymalnie ambitny - nawdonić pustynię, zbudować pałać etc. Ah łezka
    się w oku kręci, co??



    Temat: Bałtów po godzinach
    Part 1
    Przygotowania

    Sobota, godzina osiemnasta. Wreszcie mam trochę luzu, co by tu zrobić. Dawno nie było mnie w ościennych gminach, hm, co robić, co robić? Myślę, co by tu wziąć na tapetę? Tak, tak, dobrze myślicie, pojadę do Bałtowa. Otwieram rozkład PKS-u, no tak, 17.15 i 20.15. Trudno, na MPK nawet nie patrzę, bo nie mam, pewnie i tak nie jeździ. No cóż, dzwonię po taksóweczkę, kierowca się zgodził, kurs spod Majora o 19. Myślę sobie, trzeba się jakoś ubrać, wszak tłumy ludzi będą. Prasuję koszulę, nakładam adidasa – więcej niż zwykle, może się trafi ślepej kurze ziarno! Patrzę w lustro, Jezu, pryszcz, trochę pudru i nie widać. Taksóweczka punktualna, solidna firma, miło jest, leci moja ulubiona muzyka. Umc, umc, umc – Jana Pawła szybko zlatuje…Bałtowska…zdecydowanie gorzej! To ma być droga wojewódzka? Już lepsza jest z Wólki do Gieraszowic! Wstyd! No trudno, trzeba jechać! Niepotrzebnie jadłem przed wyjazdem, pasztet już jest w przełyku. Mijamy Zajazd pod Różą, w iście PGR-owskim stylu! Nic dziwnego, że tylu chętnych! Zaadoptować, wyremontować i jest! Skoro stoi to, po co budować od nowa. Jedziemy dalej, góra dół, góra dół – męka dla samochodu żołądka! Zagalopowalimy się, nawrotka, Raz, Dwa, Uda się? Z przeciwka coś jedzie, Trzy, zawrócili my i już na drodze do Raju, znaczy do Bałtowa, coś wisi nad drogą – pierwszy przystanek.

    Przystań

    No no, czyżby to tutaj spływali? Ładna tablica informacyjna, ale jakby trochę wyblakła…sprawdzam palcem, w porządku taka chyba miała być. Trochę przykurzona. Dalej mapa, bydło porysowało, nic się nie zachowa, takim to tylko palce ucinać. Tablice odwołują się do lokalnej kultury, są flisacy, są kobiety z KGW! Brawo! Nie widzę pana Lichoty na tratwie, to dobrze, lubi być z boku. O, jest historia szkoły, mało czytelna, strasznie się zlewa. Schodzimy na dół. Naturalne schody, potykam się o wystający próg, nic mi się nie stało, dobrze, bo nie mam podbitej książeczki. Rzeka, wartki nurt, zanurzam kija, głęboko, co mnie odrzuca? Zarośla – nie wycięte, szkoda, byłoby ładniej. Idę dalej pod most. Kierowca zwraca uwagę na złą koncepcję i krzaki – trzeba wyciąć. Zagląda do przenośnego systemu sanitarnego – otwarty! Ale ja mam obawy, jakby się przewrócił ze mną w środku? Nie ma jak toaleta z prawdziwego zdarzenia. Ale bardzo dobrze, różnie może być na trasie. Drewniana budka zamknięta, chyba jakieś lody tam mają, no nic, muszę obejść się smakiem. Idziemy dalej, tam gdzie cumują. Jakieś muchy latają w trawie, o boże coś zdechło. Kierowca mówi, że to kret, ja dziury po nim nie widzę, ale wierzę na słowo, nie chcę sprawdzać. Zwłoki wyglądają na świeże, zgon nastąpił niedawno. Może do poniedziałku sprzątną. Aha, jest żwirek, zryty oponami, nie ma komu zagrabić. W Niemczech grabią Polaczki, robota jakaś zawsze jest. Jedziemy dalej, nie ma umc, umc, brak fal, odbiera tylko Maryja, zawsze to jakaś rozrywka. Modlitwa leci, ale manipulacja, biedni ludzie…kolejny postój.

    Bałtek

    To jest ten słynny klub gdzie można solidnie zjeść, no tak czynny do 19. Spóźnili my się, jest 19.40. Ale po tym krecie odechciało mi się, więc jest w porządku. Jest informacja, remontowany za środki unijne, no – umieją korzystać – to się chwali. Ładne paprocie, można grilla robić, ciekawe czy wynajmują. I jest tablica wmurowana w ścianę, mała skromna, ale jest. Trochę razi to wmurowanie, ale ja się nie znam. Kierowca zagląda z tyłu, no tak, wymalowane sprayem, jakieś genitalia i coś o Kszo, może kszo pany? Nie wiem, nie zaglądam, no i ta beczka rodem z Czarnkowa, brr. Naprzeciwko zatoczka, mapa już za szybą, ale obsmarowana czymś. Ktoś sra we własne gniazdo, zero szacunku. Posterunek policji z Ćmielowa w Bałtowie – zamknięty! Jak coś się stanie to będzie tragedia. Jedziemy dalej.




    Temat: Przegramy z forumowiczami z Bydgoszczy?????
    Gość portalu: Rumor napisał(a):

    > na szczescie obylo sie bez ofiar smiertelnych, coprawda ucierpial nieco moj
    > sasiad ale to jego wina ze akurat on nawinal mi sie pod reke.. a moze nie pod
    > reke a raczej mlotek.. tak mlotek, moj mlodszy brat kupil mi wlasnie do
    > samochodu jako narzedzie obrony i ataku gumowy mlotek w makro. powie wam tyle,
    > narzedzie naprawde przyjemne, poreczne i co najwazniejsze bardzo ergonomiczne,
    > po napisaniu tego postu i zamiarem malego wydladowania na swojej drodze
    > spotkalem ow mlotek. nie myslac dlugo dla testu wykonalem okolo 10 udezen ze
    > znaczaca sile w zelbetowa sciane mojego silosa (ano mieszkam w silosie z
    > wielkiej plyty hehe). w kazdym razie moj sasiad pomyslal chyba ze to
    > bombarodwanie bo ze scian spadly mu obrazki jego zony, nie bylo by w tym nic
    > zlego gdyby nie to ze cala wine probowal zrzucic na mnie.. szybko pomyslalem ze
    >
    > ma w sobie cos z rumburaka ktory nie rozumie pewnych praw fizyki, jako ze
    > jestesmy sasiadami i on grzecznie wypelnia umowe chroniaca go przed moimi
    > membranami basowymi final zakonczyl sie raczej polubownie, zreszta w ramach
    > rekompensaty wyrazilem zgode aby sam wysilil sie w uderzeniach mlotem w
    > sciane.. wiecie co, widzialem chyba poraz pierwszy w zyciu usmiech dziecka na
    > twarzy tego chyba 50 letniego dziecka.. tak jakby chcial mi powiedziec: stary
    > ale zajebista zabawa, musze sobie taki kupic, ale podejrzewam ze bylo mu raczej
    >
    > wstyd sie do tego przyznawac..
    >
    > no to na tyle bo nieco inny wontek robi sie z tego... w kazdym razie cieszy
    > mnie bardzo ze sa tu jeszcze ludzie z poczuciem humoru i wiedza czasami ze
    > granica pomiedzy duma a umiejetnoscia cieszenia sie z motywow prozaicznych bywa
    >
    > na tyle zmienna ze karykaturalnym jest przyjmowanie powloki zardzewialej
    > konserwy! pozatym czechu, jesli poczules sie urazony tym ze nie podoba mi sie
    > twoje imie to miej swiadomosc ze dla mnie slowo czeslaw kojarzy sie z kolesiem
    > ktory "robil" 20 lat w PKS`ie, ma wielkie pejsy wygladajace bardziej na kawalki
    >
    > tlustego boczku, chodzi w obuwiu marki kabriolet model szyszka`69 no i
    > oczywiscie biale frotte heheuz :)) na domiar zlego pali popki i ciagle pluje
    > fragmentami wyzutego tytoniu przez swoje pozulkle i popekane wargi..
    >
    > to tyle.. wiem ze czeslaw uwaza mnie teraz za skonczonego chama ale nic nie
    > poradze ze to moje pierwsze i szczere odczucia na mysl o tym imnieniu.. czechu,
    >
    > nie martw sie, slyszalem ze zmiana imienia nie wiekszego problemu, mysle ze
    > pasowal by do ciebie wiesiek! :)
    >
    > Pozdrawiam wszystkich rumoroforumowiczow! nie dajcie wciagnac sie w niecne
    > intrygi, piszcie smiejcie sie i dyskutujcie..
    >
    > wasz Rumor :)

    Heh. To może i dobrze, że bez ofiar się obyło, choć kto wie... historia osądzi,
    jako że niehonorowym wydaje mi się użycie niebezpiecznego narzędzia jakim bez
    wątpienia jest młotek choćby i gumowy przeciw bezbronnym i niczego nie
    spodziewającym się sąsiadom. Boziewicz się w grobie przewraca. Wstyd mości panie
    Rumor.




    Temat: Luksusowe pielgrzymowanie
    Luksusowe pielgrzymowanie
    Luksusowym autobusem z Warszawy do Łagiewnik

    PKS stawia na przewozy... religijne. Do Sanktuarium Bożego
    Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach od poniedziałku można
    dojechać z Warszawy luksusowym autobusem. W drodze przygotowanie
    duchowe - film o św. Faustynie i prasa katolicka.

    Express Łagiewnicki, bo tak nazywa się autobus, który raz w tygodniu
    będzie pokonywał trasę z Warszawy do Łagiewnik, to część
    projektu "Polskie sanktuaria". - Nie możemy organizować pielgrzymek,
    ale możemy naszym pasażerom zapewnić przewozy religijne, które
    dowiozą ich do sanktuariów - mówi Grzegorz Dróżdż, rzecznik
    warszawskiego PPKS-u. Pomysł testowano w wakacje, gdy uruchomiono
    Express Licheński.

    - Autobus, który jeździł do Lichenia, miał bardzo dobre obłożenie.
    Poszliśmy za ciosem i zdecydowaliśmy się na kolejne trasy. Zaczynamy
    od Łagiewnik, bo to miejsce związane z św. Faustyną i Janem Pawłem
    II - dodaje rzecznik.

    Express Łagiewnicki będzie jeździł w soboty. Bilety można zamówić
    przez internet lub kupić w kasach (kosztuje 59 zł). Wyjazd o godz.
    6, a powrót do Warszawy ok. 17. W czasie drogi pasażerowie obejrzą
    film o sanktuarium i św. Faustynie. Będą też mogli poczytać prasę
    katolicką. Dostaną też ulotki z godzinami mszy, nabożeństw i
    spowiedzi. - Chcemy, żeby podróż była luksusowa. W autobusie oprócz
    toalety będzie minibarek z kawą i herbatą. Pasażerowie będą mieli
    też komfort psychiczny, bo wśród podróżnych na pewno nie znajdą się
    osoby nastawione imprezowo - zapewnia rzecznik.

    W Łagiewnikach pasażerami ekspresu zajmie się przewodnik. -
    Rozwijamy pielgrzymowanie indywidualne. Do tej pory odwiedzały nas
    przede wszystkim zorganizowane grupy. Teraz ludzie poszukują innych
    dróg religijnych wędrówek. Każdy oczekuje czegoś innego. Jedni
    opieki duchowej, inni cichej modlitwy, a jeszcze inni chcą zobaczyć
    sanktuarium. Zaopiekujemy się wszystkimi - zapewnia Przemysław
    Bednarz z promocji łagiewnickiego sanktuarium.

    Jeszcze w listopadzie warszawski PPKS chce uruchomić religijny
    ekspres - na Jasną Górę, a na wiosnę planowane są kolejne trasy,
    m.in. do Niepokalanowa i Wilna (Ostra Brama).

    - Turystyka pielgrzymkowa nie ucierpiała w kryzysie. Zmienia się
    tylko z grupowej na indywidualną. Taka forma jest tańsza i
    wygodniejsza, bo sami decydujemy, co oglądamy i z jakich form opieki
    religijnej korzystamy. Z takiej oferty zwiedzania polskich
    sanktuariów mogą też korzystać niewierzący, którzy są zainteresowani
    wyłącznie historią miejsca, architekturą i zabytkami - komentuje
    specjalista turystyki religijnej prof. Antoni Jackowski z
    Uniwersytetu Jagiellońskiego.

    miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,7260559,Luksusowym_autobusem_z_Warszawy_do_Lagiewnik.html

    Gdzie te czasy, kiedy pieszo, o chebie i wodzie św. Jan Kanty do
    Ziemi Świętej...



    Temat: Jak oceniasz lokalne władze w gminie i powiecie
    Smutny los Kluczborskiego Teatru
    Historia:
    * 13.10.1932r. staraniem kluczborczanina Waltera Weinlauba, aktora i rezysera,
    powstał i niezwykle dynamicznie działał teatr kluczborski- Scena Gerharda
    Hauptmanna.Grał w nich też aktor Hans Krueger, członek Zjednoczonego Teatru we
    Wrocławiu. Weinlaub reżyserował także utwory kluczborczanina Gustawa Freytaga.
    * Dramatyczny był wieczór 23.02.1933r. Po przedstawieniu "Ostatniej nocy
    Bobby'ego" na scenę i widownie wtargnęli SA-mani i dotkliwie pobili Weinlauba za
    żydowskie pochodzenie. Poszkodowany zbiegł mimo doznanego wstrząśnienia mózgu. W
    swej wędrówce dotarł w końcu do USA, gdzie w Hollywood jako uznany reżyser
    występował pod nazwiskiem Walter Wicclair. Swoje życie opisał w książce pt. "Z
    Kluczborka do Hollywood" dając bogaty zapis problemów ówczesnego miasta.
    *Scena funkcjonowała do 1974.
    Wysoki poziom artystyczny przedstawień gwarantowali chętnie wpółpracujący
    renomowani artyści teatralni i operetkowi z Opola, Wrocławia, Gliwic, Kalisza,
    Czestochowy. W Kluczborku koncertowali pewnie wszysczy artyści znaczący wtedy w
    swiecie muzyki,np.: Czesław Wydrzycki -Niemen, Mieczysław Fogg, P.Janczarski, P.
    Szczepanik, K. Krawczyk, Frąckowiak, Koterbska, Przybylska, Rawik,Fedorowicz,
    Sobczyk, Stanek, Majdaniec, i inni.Po tylu latach wystarczy, że przymknę oczy a
    obraz, atmosfera koncertów na nowo ożywa. Artyści też kochali kluczborską
    publiczność.
    W grudniu 2003 pani Hanka Bielicka przyjęła zaproszenie na ponowny koncert w
    Kluczborku. Organizatorzy mieli duże trudności z wytłumaczeniem, dlaczego
    koncert odbywa sie w jakiejś hali sportowej.
    "Przecież już występowałam w Kluczborku- w pięknej sali widowiskowej z
    niepowtarzalnie doskonała akustyką i tam mnie proszę zaprowadzić!"- nalegała
    artystka doskonale pamiętająca swój poprzedni występ.
    * Dramat sali rozpocząl sie w roku 1975, kiedy to władze lokalne przekazały sale
    na 15 lat (nieodpłatnie?) PKS-owi -powstały tam biura i magazyny. W 1991 roku
    sala opustoszała. Harcerze uczynili zeń magazyn sprzętu. Po nich już nic jeno
    ciemność...
    * W latach 1980 Instytut Architektury Politechniki Wrocławskiej podjął prace
    projektowe (nie były ukończone) na wybudowanie na starym zasobie sali
    amfiladowej; bez zmiany sceny.
    * Na zlecenie władz lokalnych w połowie lat 90 została sporządzona (przez
    czterech inżynierow z Opola) ekspertyza ("niebieska teczka A4")stwierdzająca, że
    dużą salę ze sceną można wyremontować, ale należy wymienić dach i wzmocnic
    ścianę północną. Niestety, priorytetem był zalew pod Kluczborkiem, a nie sala,
    mimo poniesionych niemałych kosztów ekspertyzy. A czas jak woda- dla obiektu
    nieubłagalnie przecieka między papierkami urzędniczymi...

    img92.imageshack.us/img92/4347/p40594713hs.jpg
    img92.imageshack.us/img92/7183/p40594881pj.jpg
    Ostatnia droga. Doczesne szczątki złożono w kluczborskim basenie. A przeciez
    teatr mógł trwać i trwać...

    img92.imageshack.us/img92/2033/p40594807bq.jpg
    img157.imageshack.us/img157/3667/p33091038es.jpg




    Temat: Radni Biłgoraja nie chca ulicy Singera
    Sprawy Singera ciąg dalszy
    I jak miał Polak zagłosować? (3)

    Zobacz powiększenie
    Ryszard Korniak, zastępca burmistrza Biłgoraja i wielbiciel Singera, na ulicy,
    która miała zostać nazwana imieniem noblisty. Ostatecznie będzie nosić imię
    kardynała Wyszyńskiego
    Fot. Rafał Michałwski / AG

    czytaj dalej »
    r e k l a m a

    - Ale chyba katolik powinien mieć w głowie przykazania?

    - I to jest właśnie argumentacja przeciwników wiary. Trzeba, by człowiek widział
    na co dzień prawo boże. Do głowy trzeba czymś dojść. Tablice mają też
    spowodować, że człowiek na chwilę zastanowi się nad swoim życiem, nad
    społeczeństwem, nad Polską.

    - A skąd właściwie ten pomysł?

    - Z prasy katolickiej. Przeczytałem, że tablice są usuwane z sądów w USA. My,
    Polacy, rodacy Ojca Świętego, jak możemy nie reagować? Chcieliśmy je przyjąć.
    Ale ta inicjatywa nie wyszła. Prasa polonijna miała to nagłośnić, ale nie
    nagłośniła.

    - Ale przecież na amerykańskich tablicach przykazania byłyby po angielsku.

    - Po angielsku, a obok tłumaczenie. Byłyby bardziej efektowne, atrakcyjne. Ale
    najlepiej, by wyglądały jak te biblijne.

    - Skoro tak, to i dekalog powinien być w języku Mojżesza - po hebrajsku. A obok
    tłumaczenie.

    - Nie, nie. Tylko po polsku. Po hebrajsku to by miały kształt bardziej
    historyczny. A tu chodzi przecież o coś innego.

    W urzędzie miasta ulotkę w sprawie Singera powielał Zbigniew Kita,
    przewodniczący rady miasta (złożył deklarację do LPR, ale jeszcze nie został
    przyjęty).

    - Przyłapałem go - mówi burmistrz.

    - Ale sam nie kserowałem, dałem to stażystce - zaznacza radny Kita. - Chciałem
    pokazać urzędnikom, którzy przygotowali uchwałę o Singerze, by zobaczyli, że też
    są inne jego recenzje.

    - Dobrze zna pan Singera?

    - Czytałem jedną jego książkę. "Szatana w Goraju", ale niecałą - z 60 stron.
    Trzeba mieć jakąś przyjemność z czytania tego autora.

    - A pan przyjemności nie czuł?

    - Nie czułem. Trudno mi tak nazwać to po imieniu, ale niektóre elementy z
    opisanej tam rzeczywistości są jakby wymyślone przez autora.

    - Pan się zna na Żydach?

    - Dużo słuchałem o Żydach w okresie przedwojennym, od rodziców, sąsiadów. I mam
    nie najlepszą opinię.

    - Ale dlaczego?

    - Wpływowi Żydzi nie byli zbyt uczynni dla Polaków. Żyd na przykład tak
    opuszczał cenę chleba, że polskie sklepy padały.

    Odwrotnie niż radny Kita - entuzjastą Singera jest zastępca burmistrza Ryszard
    Korniak (inżynier mechanik, wieloletni pracownik biłgorajskiego PKS). Ujęła go
    historia Jaszy Mazura - sztukmistrza z Lublina.




    Temat: Kierowco MPK !! Miarka się przebrała....
    Kierowco MPK !! Miarka się przebrała....
    Nie wiem czy wchodzi na to forum, mam nadzieję że tak....

    Przybliżę Wam jego sylwetkę.

    Jestem mieszkanką Wrocławia. Poruszam się przy pomocy elektrycznego wózka inwalidzkiego. Dość często poruszam się linią 144.

    Większość kierowców to mili, sympatyczni i chętni do pomocy ludzie.
    Pomagają mi dostać się do i wydostać z autobusu. Pytają dokąd jadę i gdzie będę wysiadać aby mogli dobrze podjechać pod krawężnik i chwała im za to !!

    Ale zawsze jest jakieś ale...

    Na tej linii jeździ Pan wyjątkowo nie pasujący do opisu powyżej.
    Chociaż nie mogę powiedzieć, że dawniej taki bywał. Może i jest małowmówny i jakiś taki dziwny no ale nei wymagam od kierowców aby byli rozgadani i wiecznie uśmiechnięci...

    W każdym bądź razie po pewnym incyencie jego zachowanie uległo znacznej zmianie. Na gorsze.

    I tu zaczyna się historia.

    Stoję ja któregoś jesiennego dnia na przystanku na Trzebnickiej. Pada deszcz. Wieje. Godzina szczytu więc opóźnienia i dłuższe czekanie. W końcu zatoczki autobusowej zepsuty PKS na awaryjnych....
    Widzę ! Jedzie ! Moje upragnione 144. I oto dopada mnie wielkie rozczarowanie. Autobusem kieruje pewien starczy pan, obok stoi jego zmiennik - TEN kierowca. Zagadaaaani że hej. Oczywiście żadnej nie spojrzał na przystanek czy być może stoi tam ktoś na wózku. Autobus zatrzymuje się na pasie ruchu. Dopiero wtedy mnie spostrzegają. ON wychodzi i otwiera klapę, ale czy nie widzi że krawęznik ma ponad 10 cm wysokości i z niego nie zjadę? Mówię to a on do mnie niezbyt kulturalnie że chyba widzę że autobus stoi zepsuty i takim długim sprzętem nie wjedzie. Owszem - wjedzie, o ile chce i widzi, że wjechać trzeba.
    Odjeżdża.
    na szczęscie za nim stało (również długie) 132 i kierowca wszystko widział. Podjechał w zatoczkę i wpuścił mnie do autobusu czyli jednak się da wjechać.
    Jadę przystanek dalej. Wysiadam na Broniewskiego. Patrze, a na przystanku stoi starszy Pan, który kierował autobusem na Trzebnickiej, skończył zmianę. Rzuciłam w jego stronę kilka słów odnośnie gadania z kolegą za kierownicą w czasie jazdy i wsiadłam w K.
    Wysiadłam i dorwałam JEGO kiedy akurat zatrzymywał się na przystanku po drugiej stronie ulicy. Krawężnik był wysoki więc podjechałam swoim wózkiem od strony kierowcy, stanęłam obok autobusu w zatoczce. Otworzył okno, ale gdy zaczełam mówić do niego, że krzyczeć to może na własną córkę a nie na mnie, że dało się wjechać i że nie gada się z kierowcą podczas jazdy, bezczelnie zamknął okno i ruszył z miejsca omijając mnie o centymetry, ledwo...

    TAK. Złożyłam na niego skargę, chociaż rzadko to robię, a i w sprawie pochwał potrafię dzwonić do MPK. Ale zrobiłam to - złożyłam skargę.
    Od tamtej pory gdy z nim jadę rzuca klapą pod moje nogi, on nią po prostu wali o ziemię, upuszcza z dużej wysokości. Nie odpowiada na dzień dobry ani dziękuję. Manifestuje swoją wielkość i pogardę w stosunku do mojej osoby.

    Na miłość boską, człowieku? Ile ty masz lat? 15? Miej przynajmniej szacunek do sprzętu, bo ta klapa kiedyś się uszkodzi, a nie służy tylko mi i tobie...

    Chciałam powiedzieć, że dziś rzuciłeś klapą o jeden raz za dużo. Pech chciał, że trafiłeś na mojego ojca, bo ja, od prawie roku cię ignorowałam. On ci nie popuści.
    To zdecydowanie twój zły dzień.

    I zastanawiaj się nad tym co robisz.....




    Temat: Wypadek karetki na sygnale w Częstochowie!!!
    ja.s.i.u napisał:

    > Wydaje mi się, że kierowca karetki to się na fizyce nie musi znać,
    ale osoby wyposażające w sygnalizację i owszem.

    - Jasiu!!!
    Nie musi! I nikt od niego tego nie wymaga.
    A co do reszty, jak znam conieco te klimaty, to caly osprzet kupuje
    sie wraz z calym pojazdem w ramach przetargow i decyduje ...cena.
    Im wiecej gadzetow, tym wyzsza.

    Nie od dziś wiadomo, że najlepiej
    > przenikają przez np. wygłuszenie samochodu, dźwięki niskie,

    Wiadomo, ale nie zawsze to co wiadome da sie wprowadzic od razu.
    Pamietaj, ze dalej budzetowka. A tak z mojego punktu widzenia, to
    nie pamietam, zeby kiedykolwiek [poza papieskimi wizytami]
    ktokolwiek specjalnie zwracal uwage na pojazdy w sluzbie zdrowia.

    >
    > Dziwię się, że kierowce częstochowskiego pogotowia nie walczą o
    bezpieczne dla nich sygnały pneumatyczne, bądź elektromechaniczne
    (jak klasyczny klakson), za to godzą się na gadżet, jakim są syreny
    elektroniczne.

    Jasiu!!! Zachod Ci w glowie poprzewracal:))))
    Jasiu! Wejdz na TVN i tam jest relacja z tego wypadku.

    > W wielu miastach zachodnich karetki mają ......
    Jasiu!!! J/w:)))
    Ale skoro nie ma i jeszcze dlugo nie bedzie tego co maja zachodnie
    miasta, to trza sie cieszyc z tego co jest i co dziala przy
    istniejacej rzeczywistosci. Trza ino UWAZAC i stosowac przepisy,
    ktore sa jasne.

    Wszędzie się pali czerwone.
    - Temu sie palilo jedno i tez nie pomoglo.

    To też można wprowadzić w Częstochowie. Rozwiązanie wcale drogie
    nie jest.
    - Uoj!! Jasiu, Jasiu:)))) Najbezpieczniej chodzic po ziemi i to w
    plaskich miejscach miejscach:)))

    > I jeszcze jedno. Nie ma zakazu słuchania w samochodach głośniej
    muzyki. Jak również sytuacje, w których należy zachować szczególną
    ostrożność są w kodeksie wyraźnie opisane.

    Nalezy. Masz racje. Ale wypadki sie zdarzaja tylko dlatego, ze ktos
    o tym zapomnial. Albo mial klopoty z ich czytaniem.

    Kierowcy karetek mają odpowiednie przeszkolenie i
    > wiedzą, że każdy manewr podczas uprzywilejowania robią na własną
    > odpowiedzialność.

    Nie wiem jakie stawki maja kierowcy karetek, ale pewnie dalej nie sa
    krezusami. Nie wiem tez czy wprowadzono jakies specjalne szkolenia w
    zakresie przepisow, ale Jasiu! Mowimy o facecie ktory wyglada na po
    50-tce i takiego co musi miec min 2-ke[wg starej nomenklatury] i
    staz za kolkiem od lat. Nie wiem ile lat cwiczy w karetce, ale tak
    na moj wech, to spory czas spedzil w jakims PKS-ie, albo innej
    podobnej firmie i na stare lata zapal sie do letkiej roboty.
    Pojawial sie tu kiedys jeden transportowiec sanitarny z aktualnym
    stazem, to pewnie moglby cos nam w tej kwestii wyjasnic gdyby
    zechcial.

    Warto znać przepisy i powoływać się na nie, a nie na swoje
    > interpretacje kodeksu.
    >
    Jasiu! Sa tez wyroki sadowe w podobnych kwestiach.

    > Nawiasem mówiąc, głuchota nie jest przeciwwskazaniem do otrzymania
    prawa jazdy.
    - Nie.
    GLUPOTA tez nie. I historia bystrego pogotowia w Cz-wie moze tez
    dostarczyc spora ilosc ciekawych przykladow w tem temacie:)))




    Temat: TRAMP TRAVEL???
    Od 12 do 23 września byłem na Słonecznym Brzegu z Trampem. W sumie to większych
    zastrzeżeń nie mam, ale jedna ich wpadka była. Po kolei: Wyjazd był zaplanowany
    na godzinę 5:00 rano z Rybnika. Ku naszej uciesze autobus przyjechał 20 minut
    wcześniej. Na trasie nie było najmniejszych problemów. Postoje co 4 godzinki
    praktycznie. Dwa dłuższe, reszta takie na fajeczkę. Dojechaliśmy na miejsce w
    25.5 godziny co też nas ucieszyło, bo wcale nie było długo. Jechaliśmy do Hotelu
    L&B, który polecam wszystkim, bo na prawdę zajebisty! Standardowo musieliśmy też
    do 13 czekać na klucze z pokojów. Nie było źle, bo o 8:30 tamtego czasu
    przyjechalismy, zostawiliśmy bagaże i od razu na miasto na piwko:D więc czas
    zleciał. Czyli trzeba powiedzieć że Tramp się spisał. Troszkę inaczej było z
    droga powrotną. Wyjechaliśmy w sumie z małym opóźnieniem,ale OK. W autobusie
    dowiedzieliśmy się, że za polską granica będzie rotacja turystów. Polegało to na
    tym, że: jechały dwa autobusy- jeden z bułgarii, a drugi z grecji. Za polska
    granica miały sie oba spotkać w celu przesadki. Ci którzy jechali na północ
    polski do jednego busa, ci co w stronę krakowa do drugiego. Do przewidzenia było
    to, że nie zgrają se te autobusy. My dojechaliśmy do Skoczowa, gdzie dostaliśmy
    informację od pilotki: Mamy dłuższy postój, bo będziemy czekac na turystów
    wracających z grecji. Na dodatek nasz autobus stracił z nimi kontakt (nikt nie
    odbierał tel). Dostaliśmy tez info że jeśli ktoś mieszka nie daleko, a spieszy
    mu się to może na własną rękę dojechać. I tak bym tez zrobił, gdyby nie to że
    zamiast postoju na PKS w Skoczowie to zatrzymaliśmy sie na wylotowej drodze, na
    jakimś zadupiu, skąd nie było się jak dostać do jakiś innych środków
    komunikacji. Na autobus z grecji czekaliśmy w sumie 3 godziny. Szybka rotacja
    wczasowiczów, która tez nie obyła się bez jakiś tam pretensji i pojechaliśmy
    dalej do Rybnika. Praktycznie mogliśmy być w domu po 23 godzinach jazdy. Kilka
    osób z naszego autobusu jakoś na własną rękę dojechało do domu. Pilotka nie
    potrafiła nad tym zapanować ile osób zostało, ile pojechało i kto w którą stronę
    jedzie. Bajzel się zrobił.Dobrze, że miałem piwko, bo nie działało na mnie to
    tak bardzo :P Podsumowując: jestem zadowolony w 90% z wyjazdu z Trampem. Inni
    nie mieli tyle szczęścia co my, bo mieli problemy właśnie z zakwaterowaniem w
    hotelu, do którego nie wpłynęła kasa. Tez długa i ciekawa historia, ale to na
    kolejny raz. Z tego co wiem, to jest to ostatni sezon tego biura podróży na
    polskim rynku. A najlepsze jest to, że takie informacje można się dowiedzieć od
    rezydentów tam na bułgari z ALMA HOLIDAYS, a w polsce nic o tym nie wiedzą :P No
    zobaczymy co z nimi będzie za rok. Bacznie będę obserwował ich losy, bo co tu
    dużo mówić: są najtańsi na rynku :)



    Temat: Wszystko przepadło?
    Dobra historia - część 3
    10. Gdy miałem 13 lat było już po rozwodzie rodziców. Ojciec znalazł sobie
    pracę i nową żonę w Warszawie. Zostawił nam mieszkanie i wyprowadził się.
    Odprowadzaliśmy go z braćmi późną, listopadową, wieczorną porą na nocny pociąg
    do Warszawy. Obiecywał, że wkrótce nas zaprosi do Warszawy. Jednak nastąpiło to
    dopiero za parę lat. Druga żona nie chciała jakichkolwiek kontaktów z dziećmi
    męża. To ponoć było jedną z przyczyn zakończenia tamtego małżeństwa, które
    trwało bardzo krótko. Od czasu wyjazdu ojca zaczął się intensywny etap
    korespondowania listownego. Przez 15 lat wymieniliśmy ze sobą setki listów. W
    listach wychowywał nas, uczył życia, przestrzegał przed różnymi
    niebezpieczeństwami, na które narażeni są młodzi ludzie.

    11. Gdy miałem 15 lat ojciec miał już trzecią żonę. Akurat urodziła im się
    córka. Wtedy po raz pierwszy przyjechaliśmy do niego. Ojciec się cieszył i
    chciał, abyśmy i my się cieszyli, że posiadamy siostrę. Przyznam, że krzyczący
    niemowlak nie stanowił wielkiej atrakcji dla 15-letniego chłopaka. Żona ojca
    była 16 lat młodsza od niego, a 6 lat starsza ode mnie. Odnosiłem wrażenie, że
    raczej należała do mojego pokolenia niż do pokolenia ojca. Znaleźliśmy łatwo
    wspólny język. Byliśmy z braćmi często zapraszani i gościnnie przyjmowani. Było
    ciepło i rodzinnie. Ojciec pracował wtedy w PKS, załatwił nam darmowe bilety na
    całą Polskę. Dzięki tym biletom zwiedziłem prawie całą Polskę i często bywałem
    w Warszawie. Ojciec namawiał mnie wiele razy, abym podjął studia w Warszawie i
    tam później zaczął pracować i mieszkać. Sam o tym marzył. Brakowało im tylko
    porządnego mieszkania. Mieszkali w jakiejś ruderze na Woli. Ja jednak wolałem
    zachować niezależność, studiować i mieszkać w mieście jednakowo odległym od
    ojca i od matki, ale nie z nimi. Trzecie małżeństwo skończyło się nagle i w
    dramatycznych okolicznościach po 6 latach. Sąd odebrał ojcu prawa
    rodzicielskie nad swoją córką, nie miał prawa widywania jej. Prosił mnie, abym
    interesował się jej losem, bym był w kontakcie. Nie było to jednak takie łatwe.

    12. Gdy miałem 21 lat ojciec mieszkał samotnie w Warszawie. Przyjeżdżałem
    często, zawsze mieliśmy tematy do rozmów. Pamiętam zabawne zdarzenie, gdy
    mieszkaliśmy we dwójkę. Ojciec poszedł do pracy, a ja miałem kupić karkówkę,
    aby potem ją upichcić na obiad. W życiu nie widziałem, jak wygląda karkówka.
    Idę do pierwszego sklepu na Woli, jest jakieś mięso, ale przy kartce z ceną nie
    napisano nazwy mięsa. Wiele słyszałem o cwaniakach warszawskich, poznałem
    klimat bazaru Różyckiego. Pomyślałem sobie, że jeśli zapytam, czy jest
    karkówka, a właśnie ona leży przed moim nosem, to od razu zauważą, ze nie znam
    się na mięsie i dadzą mi najgorszy kawałek. Innym wariantem było poproszenie w
    ciemno o kilogram ładnej karkówki pewnym i zdecydowanym głosem. Cóż jednak się
    stanie, gdy tej karkówki nie będzie? Wymyśliłem coś innego. Stanąłem przy
    ludziach, którzy akurat kupowali i podsłuchiwałem, jakie nazwy mięsa padają z
    ust klientów. Jednak o karkówkę nikt nie prosił. Za to zaczęli się denerwować
    na mnie, że próbuję wejść bez kolejki, a były to czasy gdy kolejki w mięsnych
    były olbrzymie. Postanowiłem pójść do innego sklepu z nadzieją, że jednak
    będzie gdzieś kartka z nazwą mięsa. Złaziłem całą Wolę, doszedłem do
    Śródmieścia i końcu znalazłem sklep, o jaki mi chodziło. Zakupy zrobiłem dobre,
    ale szmat czasu straciłem. Śmialiśmy się potem razem, gdy o tym opowiadałem.

    Nasze rozmowy bardzo często bywały przy winie, otwieraliśmy się wtedy
    nawzajem. Rozmawialiśmy bardzo otwarcie i szczerze. Czasem tego wina było tak
    dużo, że zapominałem pójść na niedzielną mszę. Ojciec źle znosił samotność.
    Kiedyś zaprosił do swojego mieszkania warszawską kapelę podwórkową. Zgarnął ich
    gdzieś z ulicy. Grali sobie na akordeonach i skrzypcach i oczywiście pili. Było
    bardzo wesoło. Ojciec zrobił nagranie z tego spotkania i kiedyś mi puścił. Po
    tym zdarzeniu przyjeżdżałem częściej do Warszawy. Studenci mieli zniżkę na
    samolot. Tylko 45 minut trwał lot z Rębiechowa na Okęcie.




    Temat: Posłowie za fuzją UMK z Akademią Medyczną
    Drogi kolego zejdź na ziemię i przestań bredzić o przedwojennej potężnej
    Bydgoszczy! Poczytaj trochę tekstów zródłowych. Ta "zapadła prowincja" jak
    nazwałeś przedwojenny Toruń to siedziba województwa pomorskiego, okręgowej
    dyrekcji PKP (od 1933 r. przeniesionej w wolnego miasta Gdańsk). Dowództwa VIII
    Okręgu Wojskowego i wielu innych instytucji. W 1923 r. erygowano tu Książnicę
    Miejską, a w 1933 r. wzniesiono rozgłośnię Polskiego Radia (nota bene w
    Bydgoszczy powstała filia <studio> rozgłośni Polskiego Radia w Toruniu bodaj w
    roku 1937 przy Bydgoskim Teatrze Miejskim). Tradycję ośrodka garnizonowego
    podtrzymywały liczne jednostki wojskowe z 4 pułkiem lotniczym (i lotniskiem
    wojskowym), a przede wszystkim Oficerską Szkołą Artylerii, nawiązującą do
    wiekowych artyleryjskich tradycji miasta. W życiu kulturalnym miasta obok
    teatru dramatycznego prym wiodłą założona w 1920 r. Konfraternia Artystów z
    Julianem Fałatem i Arturem Górskim na czele. Oprócz tego istniała w Toruniu
    Pomorska Orkiestra Symfomiczna, odbywały się imprezy Targowe w hali targowej na
    bydgoskim przedmieściu (dziesiejsza dyskoteka "imperium dzwięku") a na owe
    czasy była to hala targowa z prawdziwego zdarzenia.

    To że Toruń był miastem miejszym nie znaczy że był pustynią przemysłową a tym
    bardziej kulturalną. Co do przemysłu dwa przykłady - zakłady BUMAR - dziś
    pozostały po nich hale gdzie są sklepy. Zakłady Fiata - bydynki byłego dworca
    PKS - tutaj komuniści się nie patyczkowali po prostu zostały zamknięte - na
    szczęście nie zburzone.
    Bydgoszcz miała więcej szczęścia z racji tego, że władze komunistyczne na nią
    postawiły to zakłady przetrwały (oczywiście upaństwowione).

    Na prawdę adrgumenty o degradacji Bydgoszczy przez komunistów są przezabawne. A
    to że nie rosła tak jak byś sobie tego życzył no cóż w powojennej polsce w
    latach 40,50,60 naważniejsza była stolica.

    > Uniwersytety powstały: w Poznaniu, Lublinie, Gdańsku, Katowicach, A w
    > Bydgoszczy???
    > W Bydgoszczy nie!!!
    > Politechniki, jak wyżej. A w Bydgoszczy??? W Bydgoszczy nie.
    > Po co uczelnie, wystarczy Komenda Woj. UB i MO.

    Co do nauki w pełni się zgadzam. To dzięki krótkowzroczności komunistycznych
    władz Bydgoszczy nie powstał tu powjnie uniwersytet - a mógł i to ten który
    jest w toruniu. Po prostu czerwone władze miasta nie widziały potrzeby
    kształcenia mas pracujących - to był ich wielki błąd. Zresztą próbowały go
    naprawić w latach 60 próbujac zamknąć UMK jednak ich wysiłki okazały się
    nieskuteczne.

    > Gdyby nie przedwojenny potencjał to miasto by się nie podniosło. Naszczęście
    > lata "70" były lepsze.

    Akurat lata 70 były dobre dla wszystkich.

    > Tak naprawdę dopiero od roku 1989 Bydgoszcz ma równe szanse rozwoju. Ma też
    > dużo do nadrobienia.
    > Naszczęście powstały: Port Lotniczy, TVP3, inwestycje NATO, kapitał
    > zagraniczny. Nie jest źle.

    Chciałbym zaznaczyć ze bodaj w latach 60-70 był już port lotniczy w Bydgoszczy -
    ale zamknięto go ze względu na mały ruch. Tak samo jak w okresie
    międzywojennym z Bydgoszczy latały samoloty na lini Poznań-Bydgoszcz-Gdańsk -
    port zamknięto ze względów finansowych.
    Za inwestycje NATO możecie dziękować panu Zemke - wszyscy w Bydgoszczy powinny
    dawać co niedziela na tacę w jego intecji bo to jego zasługa.
    TV3 powstało za komunistów :)

    Proponuje ostudzić gorące głowy, Toruń nie podskakuje (jak napisałeś) ale układ
    polityczny przy nowym podziale administracyjnym był taki, że Bydgoszcz musiała
    podzielić się władzą z Toruniem ponieważ w innym wypadku kujawsko-pomorskie
    pozostało by tylko w sferze snów.
    Co gorsza Bydgoszcz uparła się przy wojewodzie a nie przy marszałku a obecnie
    to ten drugi urząd staje się ważniejszy - powoli rola wojedowy jest
    ograniczana. Nie dziwię się wiec gdy instytucje zależne od samorządu
    województwa są lokowane w Toruniu - a gdzie miały by być lokowane skoro tu jest
    i sejmik i marszałek.
    Wiem że dla Bydgoszczy wszystko co jest z związane z Toruniem jest złe i
    niedobre! Gdyby AMB połączyła się z uniwersytetem gdańskim (w końcu to była
    filia AM Gdańsk) - krzyku by nie było. A tak historia zatoczyła koło i AMB ma
    znaleźć się w UMK - a zarówno UMK jak i AMB (ponieważ po wojnie oddziały
    medyczne uniwersytetu Batorego w wlilnie ulokowano w Gdańsku) pochodzą z
    uniwersytetu w Wilnie.

    Pozdrawiam i życzę spokoju.




    Temat: Sudety
    Chełmsko Śląskie

    Gdyby Chełmsko nie było tak strasznie zaniedbane, byłoby cudowne. Obecnie robi
    wrażenie miasta, które zaraz się zawali. A przecież spod wilgoci, odpadających
    tynków i okien bez szyb wyziera piękno i bogata historia.

    Którejś niedzieli (...) wywiózł nas do odległego Chełmska Śląskiego, barokowego
    miasteczka tkaczy, przyklejonego do samej granicy. Z domków przy rynku ocalały
    tam tylko fasady. To było wszystko, co im zostało po 600 latach oddzielenia od
    Macierzy.
    Henryk Waniek, Opis podróży mistycznej z Oświęcimia do Zgorzelca, 1996 r.

    Herb Chełmska przedstawia dziwne zwierzę z grubsza przypominające lisa.
    Powstanie godła tłumaczy się zdarzeniem, jakie miało miejsce na przełomie XII i
    XIII w. Jeden z niemieckich rycerzy, którzy przybyli na Śląsk w orszaku ślubnym
    księżnej Jadwigi (późniejszej świętej), niejaki Schönberg, otrzymał podobno od
    Henryka Brodatego nadgraniczną strażnicę w miejscu dzisiejszego Chełmska. Góry
    pokrywała wówczas nieprzebyta puszcza, polowania zawsze były udane i stanowiły
    popularne zajęcie możnych. Podczas jednego z nich rycerz Schönberg dostrzegł
    między gałęziami drzew coś dziwnego. Nie namyślając się długo, wypuścił celną
    strzałę w kierunku stworzenia. Rycerz nie widział nigdy czegoś podobnego -
    zabite zwierzątko przypominało lisa i wiewiórkę zarazem. Przygoda Schönberga ze
    zrozumiałych względów przeszła do legendy, a ofiarę polowania uwieczniono w
    herbie grodu. Podobno zresztą nie tylko Schönberg widywał wtedy w okolicy takie
    cudaki. Dziś jednak słuch po nich zaginął.

    Maleńkie miasteczko między Górami Kruczymi a Zaworami lokowane było ok. 1275
    r., kiedy w Krzeszowie urzędowali jeszcze benedyktyni. Potem z wielkimi dobrami
    darowane zostało cystersom. Początki osady wiążą się z przygranicznym
    położeniem i handlem. Na późniejsze losy wpłynęło głównie tkactwo. Dobitnym
    świadectwem tkackiej przeszłości są słynne drewniane domki tkaczy z traktem
    wonnych podcieni przy ul. Sądeckiej niedaleko rynku - tzw. Dwunastu Apostołów
    (jest ich 11, bo jeden spłonął) i jedyny ocalały z tzw. Siedmiu Braci domek
    przy ul. Kamiennogórskiej (też koło rynku, bo wszystko jest tu koło rynku).
    Osiedla budowano dla Czechów i tkaczy z Bawarii w XVIII w. z inicjatywy
    cystersów. Podobny relikt zachował się na Śląsku jeszcze jedynie w Międzylesiu
    na ziemi kłodzkiej. Osiedla tkaczy budowano w ściśle określonych miejscach.
    Musiały więc być usytuowane tak, by jakiś potok umożliwiał moczenie płótna,
    południowe zbocze - suszenie, a obfitość drewna - uzyskiwanie potażu
    potrzebnego do bielenia tkanin.

    Po przejściu pod panowanie pruskie miasteczko szczególnie mocno odczuło
    austriacką blokadę granic, utratę dawnych rynków zbytu i części szlaków
    handlowych. Szczególnie źle mieli się tkacze, którym płacono grosze. 23 marca
    1793 r. rozpoczęły się w Chełmsku zamieszki. Jak głosi tradycja, wybuchły one,
    gdy kupcy z Kowar i Mieroszowa zasugerowali tkaczom, by jedli trawę, skoro nie
    chcą kupić przędzy za cenę, jaką im proponowano. Zajścia objęły szybko ziemię
    kamiennogórską i konieczna była pomoc państwa, by uspokoić wrzenie. Chełmsko
    przestało się rozwijać, chociaż - o czym świadczą stare widokówki czy grafiki -
    było w miarę schludne, zadbane i wspaniale wkomponowane w krajobraz.

    Upadek zaczął się dopiero w latach 70. obecnego stulecia. Polska młodzież
    uciekała stąd w świat i nie pomogło nawet uruchomienie filii zakładów z
    Lubawki, które notabene "wypuściły" potem na rynek pracy rzesze bezrobotnych.
    Potencjalna perła i atrakcja turystyczna pilnie potrzebuje dziś pomysłu na
    przyszłość, inaczej przepadnie, bo chwieje się na granicy niebytu.

    W Chełmsku nie istnieje baza turystyczna. Nie zje się tu również obiadu, ale
    można się za to upić (i chyba potem rozpłakać). PKS łączy miasto z Lubawką,
    Kamienną Górą, Mieroszowem, Jelenią Górą i Wałbrzychem.

    przewodnik.onet.pl/1126,1823,1065586,artykulr.html




    Temat: Brawo WALESA!
    Pani Aniu
    Nie odniosla sie pani do calosci mego postu, ale tylko do kilku slow, ktore
    napisalem na koncu odnoszac sie do przytoczonego wiersza Krupinskiego, tak
    jakby te kilka slow mialo na celu zniszczenie autore. Dlaczego? Dla kogos
    wierszyk Krupinskiego moze byc perelka a dla kogos innego nie. Bohaterem tej
    satyry jest Walesa, ktory moim skromnym zdaniem w Kijowie zachowal sie bardzo
    dobrze. Po jego i innych naszych politykow wizytach na pewno obraz Polski w
    spoleczenstwie Ukrainskim jest duzo lepszy. Krupinski natomiast wogole w tym
    wierszyku nie pomyslal o tym, jak go tam odebrano i jak wiele dla nich znaczyl
    kazdy zagraniczny gosc. Mirek Krupinski moze sobie roznie, tak jak mu sie
    podoba, zartowac z Walesy, ja mu tego nie bronie, ale niech to bedzie albo
    smieszne albo celne. W tym wierszu satyra wedlug mnie nie jest ani smieszna ani
    celna. Oczywiscie wiele ma tu do czynienie subiektywizm i gust odbiorcy, ale
    przeciez krytyczne wyrazenie sie o wierszu nie moze byc odebrane jako atak na
    jego autora, z ktorym nie zgadzam sie w innych kwestiach, o ktorych pisze na
    swojej witrynie. Ale to jest temat na inna rozmowe.
    Napisala pani, ze pan Krupionski nie jest powszechnie znany bo nie ma wydawcy,
    ktory chcialby wydac w kraju jego dorobek ksiazkowy. Przepraszam, ale nie
    wierze. W Polsce wydaje sie tak wiele przeroznych ksiazek, jest tak wielu
    duzych i malutkich wydawcow, ze nie byloby problemu wydac jakakolwiek ksiazke.
    Ja zajmuje sie wlasnie taka dzialalnoscia i za smiesznie male pieniadze staram
    sie pomoc roznym ludziom i firma wydawac malonakladowe pozycje. Zlecen jest
    tyle co kot naplakal, jesli pan Krupinski nie znalazl wydawcy w kraju, to
    chetnie mu jego rzeczy wydam jesli tylko bedzie mial na ich wydanie niezbedne
    fundusze - ja ich nie mam.
    Pisze pani duzo o Krupinskim. Nie jest on dla mnie nieznana postacia. Mam w
    swoim archiwum sciagniete jego wspomnienia ze stanu wojennego, gdyz zbieram od
    wielu lat rozne relacje, dokumenty, analizy o historii "S". Tak jak i pan
    Krupinski nie schowalem sie do dziury. Byc moze nawet po wprowadzeniu stanu
    wojennego spotkalismy sie w stoczni gdanskiej (ja tylko ze znanych osob
    pamietam, ze rozmawialem tam z Borusewiczem), gdyz komitete strajkowy na
    Uniwersytecie Gdanskim postanowil 15 grudnia zakonczyc strajk i zaapelowal do
    wszystkich by przeniesc sie do stoczni - z 200 osob pojechalo. Stad w nocy z 15
    na 16 grudnia w stoczni wiecej bylo studentow niz robotnikow. Gdy wojsko i ZOMO
    rozpoczelo szturm udalo mi sie uciec przez plot do zajezdni PKS na Walowej.
    Takich jak ja bylo wielu, dlatego Krupinski nie bedzie z tego powodu, ze nie
    siedzial w domu jakims bohaterem. W stanie wojennym tez bylem aresztowany.
    Bralem tez udzial w strajku sierpniowym w 1980 r. i pomogalem przy strajkach w
    stoczni w roku 1988 - majowym i sierpniowym. Nigdy jednak nie mialem w zwiazku
    zadnej funkcji i nie wyciagam w dyskusjach argumentow, typu "byl zastepca
    Walesy". Nie mialem ambicji pchac sie na swieczniki. Czy Krupinski ma o to
    teraz zal i dlatego Lecha tak niemilosiernie krytykuje - nawet wtedy gdy naleza
    mu sie choc dwa slowa uznania? Ja bylem aktywnym swiatkiem wydarzen, nie
    angazowalem sie w wewnaterzwiazkowe spory pomiedzy tymi, ktorzy walczyli o
    wplywy i pozycje w zwiazku - byly wazniejsze cele niz personalne ambicje.
    Pan Krupinski mial w wiezieniu pecha, bo nie udzielono mu po zawale serca
    pomocy o czym mowila ponoc Wolna Europa. Mnie po aresztowaniu i przesluchaniu
    na SB zaprowadzono na badania lekarskie - lekarz po badaniach ocenil, ze nie
    moze wydac zgody na aresztowanie a jedynie moze sie zgodzic na moj pobyt w
    szpitalu MSW gdyz w kazdej chwili moge kopnac w kalendarz - w takim stanie bylo
    moje serce (mam wrodzona arytmie serca). Na takie dyktum esbecy zglupieli,
    zawiezli mnie do aresztu, zamkneli w celi, a po kilku godzinach z kopniakiem na
    pozegnanie z niego wywali. Ja mam wiec lepsze wspomnienia o "sluzbie zdrowia".
    Byc moze szkoda, ze spotkalem przyzwoitego lekarza, moze tez mowiono by o mnie
    w Wolnej Europie, a moi koledzy zdarzyli by zrobic strajk - mieli do mnie
    pretensje, ze tak szybko wrocilem z aresztu bo juz wszystko mieli przygotowane
    do strajku.
    Nie wiem po co Krupinski wyjechal w 1986 roku z Polski. Wtedy juz nie bylo
    takiego zamordyzmu. Dla mnie tamten rok byl jednym z najbardziej smetnych w
    latach 80. Podziemna "S" sie sypala, w podziemi coraz wiecej rzeczy robilo sie
    komercyjnych - niektorzy podziemni drukarze i dzialacze kupili sobie na
    Kaszubach domki, wowczas tez sciela mnie z nog informacja, ze wiekszosc ludzi
    dostaje pieniezna pomoc, a tylko tacy frajerzy jak ja zapierniczaja spolecznie.
    Tak 1986 roku byl nchyba najbardziej depresyjnym rokiem w okresie
    nielegalnej "S". Kilku moich znajomych tez wowczas emigrowalo. Nikt ich do tego
    nie zmuszal - to byla emigracja glownie z powodow ekonomicznych i z poczucia,
    ze w Polsce juz sie nic nie zmieni. Pospieszyli sie. Rok pozniej byla wizyta
    Papieza, ktora wlala mi a i na pewno wszystkim ludziom otuche i napelnila
    wiara, ze nalezy zostac w kraju i probowac dalej walczyc. Juz jesienia 1987
    doprowadzilem do tego, ze reaktywowal sie w Trojmiescie podziemny NZS i dzialac
    w jego ramach mogli juz nowi ludzi. Historia potoczyla sie dalej...
    Ja tez, jak Krupinski, znam wiele faktow, takze tych zakulisowych i tez nie
    jestem przekupny, co moglaby pani sprawdzic odwiedzajac mnie i wizytujac
    moje "luksusowe" mieszkanie. Subiektywna prawda rzadza najpewniej subiektywne
    przezycia, ale nie powinna nia rzadzic zawisc, gorycz czy chec zemsty - takie
    uczucia sa zlymi doradcami.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl



  • Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 132 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.