Strona Główna
PKS Inowrocław Toruń Inowrocław
PKS Wrocław Wrocław Zakopane
PKS Bełchatów-rozkład jazdy
PKS Bus Jastrzębia Góra
PKS Bus Warszawa Toruń
PKS chjnice Starogard Gd
PKS Cieszyn rokład jazdy
pks cieszyn rozkład jazdy
PKS grodzisk-pruszków ceny
PKS Inowrocław Toruń cena
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ko7ko7ko7.htw.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: PKS w rzeszowie.pl





    Temat: co mieszkancy Lublina sadza o Rzeszowie?
    Gość: GSM 30.01.2005 23:30 napisal:
    +++++++++++++++++++++
    A ja mieszkam na pograniczu tych województw, bo w Stalowej Woli i uważam, że
    Lublin jest teraz mocno zaniedbanym miastem, ze szczególnie nieuprzejmymi
    paniami na dworcu PKS.
    +++++++++++++++++++++
    Wyglad starowki jak i calego centrum bardzo szybko sie zmienia. w ciagu roku wyremontowano lub zaczeto gruntowny remont conajmniej kilkunastu kamienic w centrum. szkoda ze bazgroly pseudograficiarzy nie sa zmywane na bierzaco. Ale instalowany monitoring moze to zmienic.
    Co do PKS-u to u nas w stalowce panie sa znacznie gorsze, zwlaszcza te w informacji, nieprawda? Lublin posiada za to jeden z najladniejszych i najbardziej zadbanych dworcow PKP, ktory moze byc przykladem kooperacji biznesu i kolei.

    +++++++++++++++++++++
    te pseudo listy
    gończe za Putinem rozklejone na wszystkich przystankach,
    +++++++++++++++++++++
    Studenci maja poprostu wiecej kasy, lub ekonomiczniejsze drukarki niz w Rz. ;-)

    +++++++++++++++++++++
    Przed referendum gminnym władze
    lubelszczyzny organizowały spotkania i przekonywały o poparciu "przejścia" spod
    władzy Rzeszowa pod Lublin.
    +++++++++++++++++++++
    ma rodzine w wielu miejscowosciach gminy Harasiuki i o zadnym szkoleniu nie slyszalem. Ludzie maja przyzwyczajenia i wola zalatwiac sprawy w Nisku , czy Stalowej Woli. A wiekszosci ludzi to zwisalo wiec nie poszli.

    +++++++++++++++++++++
    Oczywiście, ma to znaczenie symboliczne, ale jednak. Pora przestać twierdzić,
    że Rzeszów to Polska C.
    +++++++++++++++++++++
    B- ;-)

    ++++++++++++++++++++
    Malutkie centrum, kilka klinik-szpitali i
    uniwersytet? Poza tym ogromne blokowiska rodem z PRLu. W czym jest lepszy od
    Rzeszowa? W większej ilości bloków z wielkiej płyty?
    ++++++++++++++++++++
    Sporo szpitali, bardzo dobrych zreszta. Z podkarpackiej stalowej woli ciezsze przypadki wozi sie do Lublina, nie do Rz.
    Dwa uniwersytety, dwie akademie i politechnika. Ogolnie (razem z prywatnymi prawie 100 tys studentow. Miasteczko akademickie z prawdziwego zdazenia.
    Wokol Lublina powstaje sporo nowych osiedli. Pozatym co do wielkiej plyty, to przeciez na rzeszow mowi sie "betoniarnia":-)

    +++++++++++++++++++
    Mieszkam na Podkarpaciu i wiem. Rzeszów, Mielec, Dębica, Stalowa Wola,
    Tarnobrzeg, Jasło, Krosno- jakby nie patrzeć, ośrodki przemysłowe większe lub
    mniejsze.
    A na Lubelszczyźnie gdzie są takie ośrodki oprócz Bogdanki i Azotów Puławskich?
    ++++++++++++++++++
    ja tez tu mieszkam i takie osrodki jak w St. Woli czy tarnobrzegu sa tylko problemem bo wala sie i nie ma wiekszych szans na ich uratowanie - co dla mnie jest bardzo przykre. Bogdanka - kopalnia (chyba jedyna w polsce przynoszaca zyski) Pulawy - na piedziesiatym ktoryms miejsc listy najcenniejszych polskich przedsiebiorstw - duze zyski i caly czas inwestycje.

    sonnenkinder 01.02.2005 21:05 napisal:
    ++++++++++++++++
    rudno nazwac plusami. Radom, Kielce czy Rzeszow mimo, ze mniejsze lepiej
    rozumieja mechanizmy
    +++++++++++++++++
    Znam wielu ludzi z radomia-Tylko ronda, hipermarkety, stacje bezynowe, dresiarze i zlodzieje. Mlodziez zwiewa. Kielce tez probuja zatrzymac odwrot mlodziezy. Zle, bardzo zle porownanie.

    Gość: Michał 05.02.2005 12:41 napisal:
    ++++++++++++++++
    W dawnym zaborze rosyjskim linie kolejowe miały przedewszystkim znaczenie
    militarne, wygoda obywteli nie miała znaczenia
    ++++++++++++++++
    Budowano je w oddaleniu od miast, aby w razie jakiegos buntu nie stracic polaczenia kolejowego.

    Moze jestem uprzedzony do Rzeszowa bo mieszkam w stalowce, ktora jeszcze nie tak dawno byla podobnej wielkosci co rzeszow. Tyle ze wy dostaliscie stolice wojewodztwa i to was rozkrecilo, a nas wlaczono do Tarnobrzegu. I mielismy paradoks ponad 70-tysieczna Stalowa Wola, w wojewodztwie ze stolica w o polowe mniejszym miescie.Obecnie rzeszow traktuje St wole jako zlo konieczne. Mielismy autobus szynowy - jezdzi teraz w rzeszowie, W stalowej woli buduja 8 pietrowy nowy budynek szpitala, z ladowiskiem dla helikopterow na dachu specjalnie przystosowany do kardiologii - wladze rzeszowa juz kreca ze moze lepiej kardiologie walnac do starego, malego szpitala w Tarnobrzegu. Mowcie co chcecie, ale mnie sie politycka wladz w Rzeszowie poprostu nie podoba. Rozdaja wazne urzedy, okregi (odzialy krajowej dyrekcji drog, okregi sadowe itp) i inwestycje "po znajomosciach", a najchetniej biora wszystko dla siebie.

    Sadze ze zamiast klotni (ktora ja w sumie tez rozkrecam) i chrej rywalizacji Lublin i Rzeszow powinny dzialac w porozumieniu i wspolpracujac dbac o rozwoj calego regionu, a nie pakowac tylko kase w swoje stolice by pokazac kto silniejszy (tzw."zastaw sie, a wystaw sie")



    Temat: Tramawje w Rzeszowie
    Szynobusy i nowe autobusy
    Biuro Rozwoju Miasta Rzeszowa opracowało "Zintegrowany Plan Rozwoju Transportu
    Publicznego Rzeszowa na lata 2005-2013"

    Artur Gernand 17-10-2005 , "Gazeta Wyborcza"

    Do Jasionki przylatuje samolot z Londynu. Po odprawie pasażerowie wsiadają do
    szynobusu i mkną do Rzeszowa. Za bilet płacą elektroniczną Kartą Miejską. W
    mieście przesiadka - zamiejscowi idą do Rzeszowskiego Centrum Komunikacyjnego,
    skąd odjeżdżają autobusy i busy, reszta może skorzystać z jednego z
    kilkudziesięciu nowiutkich, ekologicznych autobusów MPK napędzanych sprężonym
    gazem. Fantazja? Niekoniecznie...

    Biuro Rozwoju Miasta opracowało "Zintegrowany Plan Rozwoju Transportu
    Publicznego Rzeszowa na lata 2005-2013". - Ten dokument umożliwi samorządowi
    zdobywanie pieniędzy z funduszy unijnych - mówi Anna Raińczuk, dyrektor
    rzeszowskiego Biura Rozwoju Miasta.

    Założenia są bardzo ambitne. Przewidują (w perspektywie kilku lat) m.in.
    powstanie Rzeszowskiego Centrum Komunikacyjnego. Czym byłoby takie centrum?
    Pełniłoby kilka funkcji - dworca PKS, dworca dla autobusów wyjeżdżających za
    granicę i busów, byłoby tam miejsce na handel, usługi, gastronomię, a być może
    także hotel. Na razie nie wskazano, gdzie w przyszłości centrum mogłoby powstać.
    Jednak nieoficjalnie mówi się o terenie byłej parowozowni PKP, którą miasto ma
    przejąć od kolei.

    Innym z założeń planu jest możliwość wykorzystania kolei do ruchu miejskiego i
    metropolitalnego. - Zaletą Rzeszowa jest to, że pociągi wjeżdżają tu prawie do
    ścisłego centrum - mówi dyrektor Raińczuk. Po nieczynnych lub rzadko
    wykorzystywanych torach jeździłyby szynobusy obsługujące teren miasta i
    połączyły Rzeszów z miejscowościami, które wchodzą w skład obszaru
    metropolitalnego: Kolbuszową, Dębicą, Łańcutem i Strzyżowem oraz portem
    lotniczym w Jasionce.

    Możliwość zdobycia środków na komunikację cieszy dyrektora rzeszowskiego
    Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji. - Dysponujemy 195 autobusami. Nie
    ukrywam, że tabor nie jest nowy - ok. 40 autobusów ma lub przekroczyło już
    dwadzieścia lat. Żeby nasz tabor spełniał wymogi unijne, które zakładają, że do
    2020 roku przynajmniej 20 proc. autobusów musi być napędzanych gazem, potrzebna
    jest wymiana 20 pojazdów rocznie - mówi Wiesław Pomianek, szef MPK. - Rok temu
    wymieniliśmy pięć autobusów, w tym roku będzie sześć lub siedem nowych, w
    przyszłym dziewięć sztuk. Do standardów unijnych nam jeszcze daleko. Dodatkowe
    pieniądze bardzo przyspieszyłyby wymianę samochodów - dodaje Pomianek.

    Plan Biura Rozwoju Miasta zakłada także wprowadzenie tzw. Karty Miejskiej. Być
    może już w przyszłym roku taką kartą będzie można płacić za przejazdy
    komunikacją miejską, a w przyszłości za wejście na basen, do kina czy muzeum. W
    tym roku pieniędzy wystarczy na stworzenie bazy informatycznej, która obsłuży kartę.

    Rzeszowski plan rozwoju transportu ma być realizowany etapami. Pieniądze mają
    pochodzić z funduszy unijnych, budżetu miasta oraz od inwestorów komercyjnych.
    Zanim jednak plan wejdzie w życie, musi go zatwierdzić rada miasta. Radni zajmą
    się nim już 25 października.





    Temat: Przegraliśmy wielki Rzeszów
    Słów brak na głupotę. Większy Rzeszów to większe możliwości pozyskiwania
    środków unijnych. Wójtowie i były starosta tfu-Ożóg dalej będą mieli kaskę.I o
    to chodziło.
    Brawo wszyscy głosujący na PiS - Ożóg i Szlachta to tylko dwa nazwiska,które
    przysłużyły się zaprzepaszczeniu szans Rzeszowa na powiększenie. Nieważne,że ze
    szkodą dla miasta, ważne,że wbrew Ferencowi. Może chociaż część ciemnogrodu
    będzie o tym pamiętać przy przyszłorocznych wyborach samorządowych.Choć wątpię.

    Może pan Ferenc albo ktoś z jego otoczenia to przeczyta. Moje propozycje:
    1)podnieść ceny MPK do poziomu ciut niższego niż PKS,tak aby nie utracić zbyt
    wielu pasażerów - chcą wieś, niech mają wieś;
    2)zażądać dopłat od gmin za edukowanie w miejskich szkołach podstawowych i
    gimnazjalnych młodzieży spoza Rzeszowa - w końcu mają podstawówki u siebie na
    wsi. Szkoły średnie bez zmian - w Boguchwale czy Świlczy nie ma czegoś
    takiego,a Rzeszów naturalnie pełni funkcję ośrodka edukacyjnego na poziomie
    licealnym i studiów wyższych;
    3)wysłać kanarów z MPK na wioseczki i czesać za jazdę bez biletu;wprowadzić
    krytykowany wcześniej pomysł obowiązku wsiadania przednimi drzwiami i
    okazywania biletu poza obszarem administracyjnym miasta - skończy się
    podjeżdżanie na zakupy i do kościółka za free;
    4)nie wiem, czy to prawnie możliwe,ale wprowadzić w Rzeszowie płatną strefę
    parkowania,nawet większą niż wcześniejsza,dla samochodów z rejestracjami innymi
    niż RZ - w końcu skoro płacę podatki na remonty miejskich ulic,to czemu
    wioseczka ma tego nie robić? Ja po Boguchwale i Świlczy inaczej jak krajówkami
    nie jeżdżę;
    5)wioseczka w Rzeszowie pracuje,ale pieniążki wydaje co najwyżej w
    hipermarketach - może Policja stanęłaby sobie w weekendy na rogatkach miasta i
    czesała za przekroczenia prędkości, zbyt dużą liczbę osób w aucie,jazdę bez
    zapewnionej widoczności przez przednią i boczną szybę;
    6)ukierunkować Straż Miejską na łamanie przepisów przez przyjezdnych -
    parkowanie na zakazie, trawnikach etc.
    7)urealnić kwoty za media dostarczane przez RGK poza teren miasta.
    Parę pomysłów by się jeszcze znalazło.

    Może w ten sposób do ludzi dotarłoby,że czasem trzeba patrzeć dalej niż koniec
    własnego nosa. Jak tym, którzy krzyczą teraz przeciw przyłączeniu, przyjdzie
    mieszkać na zadupiu lubelskiego czy małopolskiego, to może wtedy dotrze.

    W każdym razie PiS, który otrzymał u nas takie gigantyczne poparcie, olał
    całkowicie sprawę rozwoju regionu - w myśl własnych,partykularnych interesów.
    Może znajdą się mądrzy,którzy "podziękują" wójtom za rok, a PiSiorkom :-( może
    też za rok,a góra za dwa.

    Nie mówię,że koncepcja poszerzenia była idealna - zabrakło części gminy
    Trzebownisko z dużymi terenami pod inwestycje ( Zaczernie, Nowa
    Wieś,Miłocin,być może Rudna), można by się zastanawiać czy także nie Boguchwały
    ze Zwięczycą, Kielanówki - ciągła zabudowa tworzy jednolity organizm z
    miastem,a mieszkańcy pracę,edukację i wypoczynek wiążą w większej części z
    Rzeszowem. Może należałoby też spytać mieszkańców w formie referendum, a nie
    sfałszowanych konsultacji, zapewniając im jednocześnie dostęp do rzetelnych
    informacji w miejsce oszołomiastej propagandy wójtów drżących o własne stołki.
    Może... ale na to już za późno. Dwa lata w plecy na pewno, a nie wiadomo, czy w
    dalszej perspektywie nie coś więcej - chociażby szansa na wyjście naszego
    miasta z Polski "C".



    Temat: Centrum Komunikacyjne
    Gość portalu: slavres napisał(a):

    > Praktycznie w wątku o turystyce wspominałem o stworzeniu w Rzeszowie Centrum
    > Komunikacyjnego, ale chciałbym rozszerzyć ten temat. Otóż stan naszych dworców
    > PKS i PKP pozostawia wiele do życzenia. Niestety, ale brak pieniędzy nie wróży
    > szybko jakiś pozytywnych zmian. Dlatego warto zastanowić się nad strategicznym
    > inwestorem który mółby zainwestować w Rzeszowskie Centurm Komunikacyjne.
    > Szczerze powiem, że sam nie wierze w to co pisze, ale...
    > Piorytetem takiego centrum jest skupienie wszystkch jednostek prowadzących
    > działalność przewozową w jednym, centralnym punkcie. Kiedyś, w którymś wątku
    > pisałem, że nad peronami można stowrzyć wielopoziomowy parking, zwalniając
    > miejsce sprzed dworca PKP. Tam pozostawić należałoby postój taxi, a na placu
    > należy stworzyć mały terminal dla prywatnych przewoźników międzynarodowych, tak
    >
    > aby luksusowe autobusy mogły bezpiecznie się zatrzymywać, nie tarasując nikomu
    > drogi, a pasażerowie mogli oczekiwać w godnych warunkach na autokary. Jest
    > również kwestia prywatnych - lokalnych przewoźników autobusowych i busowych!!!
    > Otóż obenie oni zatrzymują sie w różnych dziwnych miejscach: Parking UW,
    > Europa, Grunwadzka itp. Często zatrzymują się te busy w niebezpiecznych
    > miejscach. Dlatego należy i to powinno również zależeć na tym miastu, aby
    > stworzyć jeden, centralny punk, z którego mogłyby odjeżdżać owe autobusy i
    > busy. Co do komunikacji MPK, na szczęście wyremontowano podmiejski dworzec i
    > już nie straszy wyglądem... A w przyszłości podziemny przystanek szybkiego
    > tramwaju...
    Jak zwykle fantastyka - wręcz dziecinna naiwność
    Miastu jest potrzebny porządny(e) parking(i) w rejonie dworca PKP i PKS
    bynajmniej nie wielopoziomowe (nie ma takiej potrzeby) - wystarczy "wyciąć" budki
    z placu Dworcowego, wyburzyć rudery w rejonie wieży ciśnień (włącznie z nią),
    wyburzyć stare parowozownie, zabudowania magazynowe przy peronie 1 (przy PKS-ie),
    i wtedy można :
    1. Powiększyć dworzec PKS-u aż do peronu 1-go (przenieść tu dworzec podmiejski)-
    pozostaje jeszcze sprawa udrożnienia ulic Grunwaldzkiej, Asnyka i Goslara i
    Grottgera (całkowity zakaz parkowania włącznie z chodnikami) - autobusy muszą
    mieć swobodę poruszania się - może nawet zmiana organizacji ruchu (wjazd-wyjazd
    na dworzec PKS od Grunwaldzkiej jak i od Asnyka).
    2. Zrobić parkingi z prawdziwego zdażenia przed Dworcem PKP na placu Dworcowym
    (1) , w rejonie wieży ciśnień (Bardowskiego) (2) oraz w miejscu starych
    parowozowni (3).
    3. Konieczne jest połączenie mostem nad torami ul. Batorego z ul. Siemieńskiego-
    Kochanowskiego (inwestycja dużo bardziej konieczna od tzw trasy Zamkowej).

    Niestety to też fantastyka ze względu na : własność terenów (działek)- w
    większości to działki PKP (mogłoby coś się ruszyć tylko w wypadku prywatyzacji
    PKP).




    Temat: Dworzec PKP wizytówką miasta
    Gość portalu: jawo napisał(a):

    > Myślę że bez inwestora, takiego jak np. w Krakowie nie ma co marzyć.
    > Miasto nabrało kredytów i nie wejdzie w żadne nowe duże wydatki.
    > Oczywiście jest do zrobienia wiele pod względem zwykłej schludności i
    estetyki.
    > To co pisałem na temat pozyskania materiałów z przebudowywanego niebawem
    dworca
    >
    > w Krakowie też, przy naszej mizerii nie jest li tylko żartem: gdyby zwrócić
    się
    >
    > do PKP, może dałoby się np. zadaszyć i podnieść perony.
    >
    > Co do zabytkowości - mam spore wątpliwości co do propozycji Chrisa. Rzeszów
    > kolei wiedeńskiej to kilkunastotysięczne miasteczko, a dworzec jest nie tylko
    > kamieniczką do oglądania, ale i węzłem komunikacyjnym, przez który przewija
    się
    >
    > dziś nieporównanie większa liczba osób.
    > Dlatego swego czasu proponowałem zacząć myśleć o budowie w przyszłości nowego
    > dworca głownego w rejonie Baranówki/Miłocina (co to też jest możliwe dopiero
    po
    >
    > znalezieniu inwestora). Wtedy dworzec dotychczasowy pełniłby tylko funkcję
    > dworca śródmiejskiego, jak jest w kilku innych miastach.
    >
    > Jeśliby natomiast znalazł się nam inwestor chcący zainwestować spory pieniądz
    w
    >
    > leżący przecież w śródmieściu dworzec, to można by pozostawić tu d. główny,
    ale
    >
    > wartałoby rozszerzyć zakres inwestycji na okoliczny teren, np. rejon ul.
    > Piłsudskiego. Kto wie, może wtedy ziściłaby się propozycja Slavresa i np. z
    > wiaduktu tarnobrzeskiego można by było wjechać na położony nad dworcem
    praking
    > śródmiejski i może nawet dworce autobusowe PKS i autokarowy. Warto pomarzyć,
    > zeby jak zjawi się ktoś chętny (?!), wiedzieć czego chcemy.
    >
    > Takie wejście inwestora na teren dworca i śródmieścia wiązałoby się jednak ze
    > sporymi zmianami w zbudowie okołodworcowej. Popatrzcie na to, co szykuje się
    w
    > Krakowie. Jestem za tym, by w razie czego nie było nam żal kilku starych
    ruder
    > z ulic Grottgera czy Jabłońskiego. Nie mają nawet 100 lat. Gdyby wyjść z
    > budynku dworca, zobaczycie, ze większość z nich ma nadbudowane po wojnie
    > piętra. Są to więc raczej "zabytki" dość prowincjonalno-eklektyczne i warto
    by
    > je nawet poświęcić gdyby znalazł się ktoś kto wyłoży duże pieniądze na
    > przebudowę samego dworca i terenu wokół niego.
    >
    > Moim zdaniem sam budynek dworca mógłby być przebudowany w ten sposób, by z
    > obecnego parkingu przed dworcem zrobić dużą, zadaszoną halę dworcową z
    > nieregularną w rzucie aluminiowo-szklaną fasadą, w której w południe mogłyby
    > się odbijać elewacje stojących naprzeciw kamienic czy budynków. Obecny
    budynek
    > dworca mógłby się wówczas zamienić w część usługowo-kasowo informacyjną, np.
    z
    > rzędem kas na parterze w miejscu dotychczasowych okien i z galerią na
    piętrze,
    > i być rozbudowywany na obecne tereny ramp za kładką. Parking, jeśli nie nad
    > dworcem, mógłby, po wyrzuceniu bud i małej przebudowie w rejonie dworca PKS
    > (który miał być tymczasowy, a i teraz nie wiadomo czy ma zostać w tym
    rejonie)
    > być na terenie obecnego dworca PKS.
    > Zresztą, wszystko warto by objąć ogólnopolskim konkursem dla architektów i
    może
    >
    > coś wtedy sensownego by z tego wyszło.
    >
    > Swoją drogą coraz częściej odnoszę wrażenie, że w innych częsciach Polski
    > uznaje się za nienowoczesne i przebudowuje to, o czym my ciągle jeszcze
    > marzymy. Tak jest ze zbudowanym w latach 80-tych i 90-tych dworcem w Krakowie.
    >
    > My zostajemy z dworcem, którego obecnego wcielenia niemal kopia znajduje się
    po
    >
    > sąsiedzku, w zaprzyjaźnionej... Dębicy. Na razie warto chociaż puścić w ruch
    > miotły, straż miejską i przespacerować tam kilku miejskich notabli.
    Pisząc swoje plany co do przebudowy dworca PKP oraz reaktywowania linii przez
    Kolbuszowę wziąłem jak najbardziej pod uwagę że miasto powinno być otwarte
    na inwestorów i powiększyć obszar Rzeszowa wg.przedstawionych przez Ciebie
    planów w wątku ,,Powiekszyć obszar Rzeszowa''.




    Temat: buda między dworcami
    Niedawno, po dłuższym czasie obdreptałem przy okazji załatwiania innej sprawy
    okolice Dworców PKP i PKS, mniej więcej na linii ulic Bardowskiego-Grottgera-
    Jabłońskiego. Robią przygnębiające, super-prowincjonalne wrażenie.
    Odrapane kamienice naprzeciw dworca, na których kiedyś wisiał nieśmiertleny
    zdawało się napis: PARTIA - PRZEWODNIĄ SIŁĄ NARODU POLSKIEGO dziś kuszą godnymi
    Strzyżowa czy Kolbuszowej napisami na dykcie w stylu "fryzjer", "rzeźnik" itp
    oraz strażacko-czerwonymi lub szuwarzasto-zielonymi okiennicami. Rzeczywiście,
    niemal w wejściu do jednego z tych przybytków siedzi klient "skracany o włosy"
    przez fryzjera.
    Dalej dwie pannice w sklepie z butami klną jak starzy szewcy, a dalej to samo
    robi dwóch facetów w pomieszczeniach kasy MPK. Ale nie radzę za bardzo patrzeć
    po bokach, bo na chodniku przed tymi wielkomiejskimi witrynami można się zabić
    na dziurach i sterczących resztach płytek. Dziury są też w jezdni, która jest
    dodatkowo rozkopana i przysypana tłuczniem, na którym podskakują auta
    Gdyby zmienić kierunek i chcieć odwiedzić hurtownie koło dworca PKS i budek z
    muzyką disco-polo, po przejściu przez bramkę przy kładce natkniemy się, w
    wynajmowanych w istniejącej jeszcze firmie PSK pomieszczeniach, na wejście do
    III Komisariatu Policji Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. Wejście doń
    wygląda jak wejście do przydworcowego przybytku. Podobnie i cały budynek,w
    którym pracują stróże prawa, dodajmy chyba na powierzchni 20-40 m2 góra.
    Okolica równie sympatyczna i reprezentacyjna, radzę odsunąć się od ścian, żeby
    nie nadziać się na sterczące z nich przewody zdewastowanej instalcji
    elektrycznej. Perspektywę tej Europy zamyka sładowisko węgla i miału węglowego
    obok zbudowanej niedawno od nowa kamienicy- banku PeKaO SA.

    Pisałem już na tym forum, że zarząd miasta powinien szukać inwestora, który
    podobnie jak w Krakowie (przy zachowaniu wszelkich proporcji) zechaciałby
    zainwestować pieniądze w modernizację i przebudowę samego Dworca PKP i okolic,
    a może nawet pogadać z inwestująca w Krakowie firmą TSP, zaprosić na rozmowy do
    Rzeszowa, spróbować... Pisał o tym Slavres w wątku Centrum Komunikacyjne.
    Niestety, co co jest realne gdzie indziej, u nas traktuje się z taką samą
    powagą jak wymysły literatury fantasy - budki teleportacyjne...
    W ten sposób dystans dzielący nas od reszty Polski tylko się powiększa. Kiedy
    kilka lat temu ostrzegałem Pewnego Bardzo Ważnego Pana i Pewną Bardzo Ważną
    Panią, że ten marazm skończy się likwidacją woj. podkarpackiego, usłyszałem, ze
    opowiadam bzdury "bo jest wola polityczna istnienia województwa i województw
    się nie zmienia co kilka lat". O tym, że po paru latach miał przyjść czas
    weryfikacji reformy administracyjnej, PBWP już nie dosłuchali.
    Więc tylko tak dalej...
    A gdy już będzie "po ptokach", na otarcie łez, spróbujmy grzecznie, mnąc w
    garści czapkę, poprosić krakowskie koleje, żeby nam nieodpłatnie przekazały do
    Rzeszowa elementy ze zdemontowanego, a zbudowanego w latach 80/90 krakowskiego
    dworca. Może wtedy uda nam się np. zadaszyć perony, założyć windy dla
    niepełnosprawnych i nie będziemy się musieli rumienić że jesteśmy tak potwornie
    prowincjonalni i zacofani...




    Temat: Prezydent o otoczeniu dworca
    Prezydent o otoczeniu dworca
    Wyobraźmy sobie, że mamy pienądze i wyobraźnię na coś więcej niż
    wyasfaltowanie ulic...

    Moim zdaniem rejon dworca powinien być kompleksowo
    zagospodarowany w ramch wizji urbanistyczno-architektonicznej,
    obejmującej uporządkowanie i przebudowę placu, postanowienia co
    do wyglądu samego budynku dworcowego - można np. jak juz kiedyś
    proponowano na forum plac przed dworcem przykryć halą dużego,
    klimatyzowanego i przeszklonego od ul. Grottgera, nieregularnego
    westibulu, a w samym budynku starego dworca np. rząd okien
    parteru przeznaczyć na kasy biletowe. Parking przenieść na
    tereny PSK lub pobliskiego dworca PKS. Takie wejście z
    modernistyczną kompozycją w rejon dwoca musiałoby oznaczać
    zgodne z architekturą dworca zagospodarowanie kamienic naprzeciw
    i przekształcenie w autentyczne centrum całego rejonu w kwartale
    ulic Piłsudskiego-Grunwaldzka-Jabłońskiego-Grottgera-Fredry-
    Głowackiego i Kolejowa - Piłsudskiego. Tego całego terenu
    powinien dotyczyć moim zdaniem ogólnopolski konkurs
    architektoniczny.

    Ale powiecie: no dobra, skąd pieniądze - i słusznie. Pierwsze,
    realne źdródło: Ano, Unia Europejska planuje przeznaczyć
    począwszy od 2006 roku kupę forsy na modernizację głównych
    szlaków kolejowych w Polsce i ich infrastruktury, w tym W-Z w
    obrębie Rzeszowa. Oczywiście w zakresie związanym z pozostałymi
    terenami, niedworcowymi, trzeba by poszukać inwestorów (np. bank
    PKO BP do modernizacji wieżowca na Grunwaldzkiej czy TP SA do
    np. oszklenia elewacji ich bunkra na Piłsudskiego) no i wyłożyć
    samemu troche grosza.
    Całość można by jeszcze zgrać z modernizacją komunikacyjną ulicy
    Piłsudskiego i ewentualnymi drobnymi, koniecznymi wyburzeniami.

    Jeśli natomiast chcemy uznać budynek dworca za ściśle zabytkowy
    i przywracac mu przedwojenny wygląd, to jestem, z wykorzystaniem
    unijnych środków oczywiście, za próbą utworzenia z niego dworca
    Rzeszów-Śródmieście, i budową od podstaw hali dużego, nowego
    dworca głównego w widłach torów pomiędzy ulicą Warszawską
    (Miłocin) a starym, wiecznie zalanym wiaduktem z ulicy
    Miłocińskiej oraz rozbudową (budową) stacji towarowej Rzeszów-
    Rudna Wielka w rejonie stacji w Rudnej i uporządkowaniem terenów
    kolejowych obecnej Staroniwy. Zakładam oczywiście włączenie do
    miasta m.in. terenów położonych obecnie na północ i północny
    zachód od niego. Nowy dworzec, którego zabudowa powinna
    obejmowac nie tylko halę poczekalni i kas biletowych, ale i
    zintegrowaną z nią, przykrytą halę peronów, pełniłby funkcję
    wybitnie miastotwóczą w tym rejonie i był w pobliżu ewentualnych
    przyszłych stref inwestowania i lotniska. Gdyby środki na to
    pozwoliły, można by nawet pomyśleć o wyniesieniu poziomu peronów
    na estakadę, pod którą znajdowałaby się, oprócz dworcowej
    infrastruktury i parkingów, komunikacja piesza i kołowa pomiędzy
    Baranówką i rejonem ulicy Warszawskiej. Myślę, że suma sumarum
    to mogłoby się okazać tańsze niż budowa wiaduktów drogowych i
    tuneli. No i dworzec byłby jednakowo dostępny z Baranówki i z
    przeciwnej strony, od Warszawskiej. Trzeba by też rozważyć
    przynajmniej rezerwację miejsca na łącznik kolejowy pomiędzy
    Pobitnem a Rudną Wielką, omijający od północy obecny wężeł w
    rejonie Staromieścia.

    A to wszystko dlatego, że obecny dworzec sprzed 150 lat jednak
    za parę lat nie będzie w stanie przejąć zwiększającej się
    obsługi ruchu pasażerskiego, a cały wężeł - ruchu kolejowego. Za
    parę lat po Polsce będą jeździć szybkie pociągi. Gdyby nie
    szansa na unijne pieniądze wszystko to byłoby całkowicie na
    razie nierealne. A tak, gdyby się postarał, byłoby o co
    zawalczyć. Choć i tak całe przedsięwzięcie byłoby gigantyczne,
    pieniądze wielkie. Czy dalibyśmy radę takie uzbierać - myślę, że
    dobrze byłoby się zorientować.

    A, i oczywiście szukałbym jednocześnie jakichś poważnych
    inwestorów do funkcji hanlowo-usługowych w rejonie dworca
    (dworców?). Drobni sklepikarze mogą być, ale oni nie wystarczą.
    Może władze Rzeszowa skontaktowałyby się z władzami np. Krakowa
    w tej sprawie?

    Kto niczego nie próbuje zdobyć, ten podobno niewiele ma.
    Przepraszam, że się rozmarzyłem, taki już jestem...



    Temat: Szybsze połączenia kolejowe ze stolicą?
    Subiektywny rys historyczny :)
    Szczegóły mi się mogły już zatrzeć, ale w połowie lat 80-tych trochę czasu
    zjedźiłem do Warszawy i z powrotem korzystając m.in. z tej linii. Pociag był
    Warszawa -Zagórz przez Stalową Wolę-Rozwadów. Na odcinku Rzeszów Zagórz pociąg
    był chyba osobowy ze słynnym przejazdem tranzytem przez Ukrainę, a od Rzeszowa
    do Warszawy pośpiech.

    Podróż odbywała się bodaj do aż Skarżyska w oparach węglowego dymu, wpadajacego
    do otwartego okna przedziału, meteorytach iskier za oknem i w wagonach
    lepiacych się od sadzy, bo ten pospieszny pociąg ciągnął parowóz z prędkością
    tak oszałamiajacą, że na odcinkach trasy przylegających do drogi nr 9 siedząc
    przy oknie widać było jak wyprzedzaja go nie tylko auta osobowe, ale też i co
    bardziej rącze wyładowane piachem ciężarówki z demobilu.

    Pociąg ten w takim tempie dojeżdżał gdzieś na wysokość Tarnobrzega, potem
    odbijał do Rozwadowa, dokąd dojechawszy, grzązł na rozwadowskiej stacji na
    jakieś bodaj 30-40 minut. Następnie ruszał w przeciwnym kierunku (pasażerowie
    jadący do przodu jechali teraz "pod prąd"), z tą samą prędkością i tą samą
    trasą z powrotem jakieś 30 km, nadal wlokąc się w oparach dymu, po czym
    znalazłwszy się znów pod Tarnobrzegiem odbijał na Sandomierz. Kto liczył że
    teraz już pojedzie szybciej, musiał nastawić się lekcję tłumienia odruchów
    szewskiej pasji i dalsze - przy akompaniamencie odgłosów groźnie gwiżdżącej i
    zasapanej jakby już za chwię miała wyzionąć ducha lokomowyty - zawody z
    wyłaniajacymi się zza czarnego dymu ciężarówkami które nadal wyprzedzały tego
    pośpiecha bez większego problemu.

    Pasażerom poziom adrenaliny opadał dopiero za Skarżyskiem, kiedy pociąg
    dostawał skrzydeł osiagając prędkości już porównywalne z rejsowym autobusem PKS
    a sapanie lokomotywy ustawało i kłęby dymu i iskier znikały z pejzażu za oknem.
    Po 3-4 takich podróżach, porównując czas dojazdu do Warszawy nim i połączeniem
    przez Kraków stwierdziłem, że szybciej będę na miejscu via Dębica, Kraków i
    temu połączeniu potem już byłem wierny. Potem już nie było mi dane jeździć do
    Warszawy pociągiem.

    Więc jak czytam teraz o reaktywacji tej linii dla lepszego skomunikowania ze
    stolicą, to nabieram podejrzeń, że to może wyglądać podobnie, z tym że pewnie
    parowóz zastąpią lokomowtywy spalinowe jak te ciągnące teraz 2
    godziny "strzałę południa" do Jasła.

    Moim skromnym laika zdaniem taka linia może mieć tylko znaczenie regionalne,
    chyba że spadnie z nieba worek pieniędzy na przebudowę tej linii z budową
    drugiego toru i elektryfikacją, choćby etapami, najpierw choćby od Boguchwały
    do Tarnobrzega a potem dalej. To można by zresztą wykorzystać dla lokalnej
    komunikacji szynobusów do i z Rzeszowa. Kluczenie przez Stalową chyba też
    musiałoby odpaść. Ale to wszystko raczej marzenie ściętej głowy, więc chyba na
    awans kolejowo-cywilizacyjny Rzeszowa w związku z tą trasą prędko nie ma co
    liczyć.



    Temat: Krosno okiem przybysza
    Krosno okiem przybysza
    Drodzy Krośnianie, Szanowni Bliźni!
    Mieszkam w Rzeszowie, jednak stąd pochodzę, więc często odwiedzam ten „mały
    Kraków”.
    Nie posiadam samochodu co zmusza mnie do podróży autobusami. Chciałbym tu
    przedstawić moje,
    bądź co bądź subiektywne wrażenia na temat infrastruktury krośnieńskiej,
    jednak, jak przypuszczam w wielu momentach słuszne.
    Wysiadam wpierw na przystanku 0 na dworcu PKS. Dworzec spory, autobusy mają
    dużo miejsca na manewry,
    w porównaniu np. z tym, co robił mój autokar w Rzeszowie. Wysiadam i zbliżam
    się do stanowisk przydworcowych MKS-u. Myślałem, gdy je wybudowano, że
    nareszcie w moim Krośnie autobusy jeżdżą często
    i zrobiono kilka zatoczek, bo nie mogą pomieścić się w jednym miejscu. Ależ
    skąd! Autobusy w dalszym ciągu jeżdżą co pół godziny jakikolwiek, w dalszym
    ciągu nieśmiertelne autosany i w dodatku bilety kupuje się
    tylko u kierowcy. A po obejściu pięciu przystanków i owocnej próbie
    doczytania się, kiedy będzie jechało
    cokolwiek do miasta czekam pół godziny w zawieji i zamieci. Nareszcie - jest!
    Po rundkach na osiedlu WSK i Guzikówce jestem u krewnych. Nareszcie! Może
    sprawdzę sobie pocztę? Moi kuzyni oczywiście internet mają przez modem, bo
    kto by w Krośnie pomyślał o kablówce w Śródmieściu? Prędkość 10x mniejsza od
    możliwości
    komputera ale jest! Idę spać spokojnie. Mam zrobić nazajutrz zakupy. Wchodzę
    do osławionego S gdzie ceny są wyższe, niż w rzeszowskich PSSach. Do tego
    maly wybór asortymentu. I gazety również niedostępne.
    Nie!!! Ja w takich warunkach nie kupuję. Zawziąłem się! Macie tu jakiś
    hipermarket? „Miał być, ale prawica znowu wygrała i nie ma”. Jakbym był u
    siebie. No to dawaj do największego - Alberta na Krakowskiej.
    Ulica Lwowska - główna, na takich w Rzeszowie autobusy jeżdżą co dziesięć
    minut. Po wielu bluzgach
    pruję na rondo, skąd autobusy jeździć powinny. Nie, w ciągu najbliższej
    godziny tylko na dworzec. No to na dworzec, potem z dworca. Szybciej
    doszedłbym na piechty. Minąłem moje ulubione skrzyżowanie - Sienkiewicza-
    Legionów-Okrzei. Chyba jedno z niewielu w Polsce, gdzie spotyka się pięć
    równorzędnych ulic.
    W Albercie robię zakupy kulturalnie, chociaż budżet mocno nadszarpnięty. Z
    siatami jeszcze pozostała mi wizyta na cmentarzu. Czekam na „przystanku” przy
    wyjeździe z Polanki, nie dostrzegając na horyzoncie
    chodnika na żadnym odcinku obwodnicy.Przyjemnie, zwłaszcza w taką pogodę. Po
    rundkach dojeżdżam na cmentarz. Oczywiście po błocie. Po lampki też muszę iść
    przez pół Suchodolskiej. I z powrotem. Świeć nad ich duszą, zazdroszczę im.
    No to czas na powrót. Hmmmm. Autobus jedzie za dwie godziny. Piechotka!
    W kolejny dzień wybieram się na Starówkę. Pięknie odnowiona, jestem pod
    wrażeniem. Wieczorem wygląda równie pięknie. Ale niestety, czas już na powrót
    do miasta, w którym koło jeżdzi co 7 minut.
    Zdecydowałem się napisać ten liścik, bo po prostu ja tego miasta nie potrafię
    zrozumieć. Piękne miasto,
    dosyć spore z, jak wyczytałem, jednym z najmniejszych wskaźników bezrobocia w
    kraju. Krosno ma wspaniałe możliwości, ale ich nie wykorzystuje. W dalszym
    ciągu na wielu ulicach nie ma chodników, komunikacja miejska nie obsługuje
    większości miasta a jedyne źródło zaopatrzenia to sklepiki i markety z 200%
    marżą.
    Dworzec PKS niby spory, ale przy powrocie zauważyłem znowu przerost ilości
    prowizorycznych stanowisj nad ilością autobusów. Dlaczego jak dotąd jedyną
    inwestycją w tym mieście jest remont wiaduktu na obwodnicy i pomnik Papieża?
    Nie chcę bynajmniej tutaj opluwać tego miasta ani dokuczać jego mieszkańcom -
    czuję się z tym miastem bardzo związany i chciałbym poznać powody, dla
    których nie chce ono stać się dobrze funkcjonującą aglomeracją.

    Pozdrawiam

    Adasieczek




    Temat: PKS Connex Mielec
    > To że mielecka firma pozyskała tak potężnego inwestora to jest bardzo duży
    plus
    > . Powodem tego jest kapitał jaki przedsiębiorstwo otrzymuje na wejściu:
    kapitał
    > finansowy jak również doświadczenie w prowadzeniu podobnej działalności w skal
    > i ogólnoswiatowej.
    > Jednak jest też duży minus. Mianowicie chodzi mi o zaangażowanie pracowników
    i
    > okolicznych samorządów, kiedy to właśnie do nich była skierowana oferta
    prywaty
    > zacji przedsiębiorstwa. Kto jak kto ale pracownicy chyba najlepiej znają
    proble
    > my przedsiębiorstwa, widzą szanse i zagrożenia bo to oni pracują po to żeby
    wyż
    > ywić siebie i swoją rodzinę. Przy odpowiednim zaangażowaniu okolicznych
    samorzą
    > dów mogliby zyskać kapitał, oraz gwarancję pomocy w podejmowaniu
    strategicznych
    > decyzji. W wypadku spółki pracowniczej z zaangazowaniem samorządów jeżeli trze
    > ba zaciskać pasa, to sami pracownicy o tym decydują, wiedzą na czym stoją,
    bez
    > podpisywania jakichkolwiek pakietów socjalnych które dają tylko pozorne
    złudzen
    > ie gwarancji zatrudnienia. Przy dobrym zarządzaniu takie przedsiębiorstwo
    może
    > przynosić zyski nie tylko pracownikom, ale również samorządom, które są wtedy
    j
    > ego prawnymi właścicielami. Wszystko wówczas zostaje na "na starych
    śmieciach"
    > jednak zmienia się koncepcja i podejście pracowników do zarządzania
    przedsiębio
    > rstwem. I nie jest to jakiś wymysł tylko doskonale pokazuje to praktyka.

    No właśnie. Samorządy większośći okolicznych gmin nie były zainteresowane
    prywatyzacją mieleckiego PKS-u. Wydaje się to dziwne , bo ciągle słychać
    narzekania na komunikację publiczną a gdy już nadarzyła się okazja do przejęcia
    za niewielkie pieniądze to oni schowali głowy w piasek. Przecież obejmując
    jakąś część udziałów mieliby ogromny wpływ na rozkład jazdy na liniach na
    których występuje niska frekwencja i z których przewoźnik chce się wycofać.
    Connex na takiej linii chciałby jeździć ale jeśli nie pokryją kosztów
    pasażerowie płacąc za bilety to firma zarząda dopłat od samorządu a jak ich nie
    dostanie to kurs zlikwiduje. Mając własna firmę mogliby wpływać na politykę
    transportową firmy. Są PKS-y które wybrały drogę prywatyzacji taką o jakiej
    piszesz na początku twojej wypowiedzi i z tego co czytałem w necie to wszystkie
    radzą sobie doskonale

    > Kolejny problem to dworzec. Uważam że Connex, potentat na rynku przewozów,
    zach
    > ował się śmiesznie, gdy wystosował pismo do Urzędu Miasta o bezpłatne oddanie
    t
    > erenu miejskiego pod PRETEKSTEM budowy dworca. Uważam to za próbę wułudzenia
    po
    > mocy publicznej, przeciwko ochronie konkuerncji. I dlatego prezydent postąpił
    s
    > łusznie odmawiając. Teraz to jest prywatna firma więc to w interesie
    inwestora
    > jest poszukiwanie nowych dróg rozwoju, bez dodatkowych bonusów. Na rynku
    usług
    > przewozowych również panuje wolny rynek.

    Odmówił słusznie bo pewnie przepisy prawa nie pozwoliłyby i tak na takie
    działania. Prezydent miał prawo obawiać się czy w przyszłośći dworzec nie
    przekształci się np. w market (market na działce za friko w centrum miasta;-)
    to dopiero byłaby afera) Słusznie też zachowuje się Connex (nie wywala
    pieniążków na grunt pod budowę dworca a inwestuje w tabor). Żaden inny
    przewoźnik który jeździ po okolicznych drogach nie wybuduje dworca, skala ich
    działalnośći jest bardzo mała i nastawiona na spijanie śmietanki czyli kursy
    tylko do Rzeszowa oraz po godzinie 15 ze Strefy do okolicznych wsi .

    > , bez dodatkowych bonusów. Na rynku usług przewozowych również panuje wolny
    rynek.

    U nas panuje dzika konkurencja. Niektórzy przewoźnicy jeżdżą jak chcą i dokąd
    chcą bez ładu rozkładu a nawet tablicy za przednią szybą, zresztą wolny rynek
    w komunikacji publicznej to śmierć dla niej samej w wielu miejscowośćiach.
    Komunikacja publiczna w cywilizowanych zachodnich krajach funkcjonuje na
    zasadach wolnego rynku ale kontrolowanego i wspieranego ogromnymi pieniędzmi

    I jeszcze coś na czasie. Okoliczny samorząd chyba nie do końca przejmuje sie
    tym że lokalna komunikacja zbiorowa to zadanie własne samorządu. Mielecki MKS
    częśćiowo wycofał się z obsługi podmiejskich linii. Miejscowość z której w
    niedziele nie dostaniesz się do ani z Mielca to już rzeczywistość. Żaden
    przewoźnik nie chce w niedziele tam jeździć (gdzie ten wolny rynek ?), wszyscy
    czekają na dopłaty, pytanie tylko dlaczego to tak długo trwa, dlaczego muszą na
    tym cierpieć mieszkańcy. Choć potencjalnych pasażerów w dobie powszechnej
    motoryzacji nie ma tam wielu to chyba maja oni prawo oczekiwać że płacąc
    podatki mogą liczyć na publiczny transport którym w niedzielę pojadą np. do
    pracy

    pozdrawiam
    marek
    2sevan@usun_to_interia.pl




    Temat: W 40 dni dookoła Polski... :))))
    to.ya, pamiętaj o tym, że bilet kolejowy jest ważny 2 dni, a im większa
    odległość, tym taniej. I tak ulgowy studencki na pociąg pospieszny i 200 km to
    20 zł, 300 km - 25 zł, 500 km - 30 zł, 700 km - 35 zł, 1000 km - 40 zł. Mnie
    udało się przejechać trasę Krosno - Jasło - Rzeszów - Przeworsk - Sandomierz -
    Skarżysko Kamienna - Warszawa - Kutno - Toruń - Bydgoszcz - Tczew - Gdynia -
    Kościerzyna za 42,70 zł (1019 km, pospieszne Jasło - Warszawa, Warszawa -
    Bydgoszcz). Poza tym na całą zaplanowaną na 2 dni trasę możesz wykupić bilet na
    pociąg osobowy, a na dowolną ilość odcinków na tej samej trasie, tam gdzie
    chcesz i możesz, dodatki na pospieszny i od razu oszczędzasz. Pamiętaj też, że
    jeżeli masz dwie miejscowości, które łączą 2 lub więcej połączeń kolejowych, to
    jeżeli nie masz podanych miejscowości pośrednich, to możesz wybrać które tylko
    połączenie chcesz bez jakiejkolwiek dopłaty. W ten sposób przejechałem trasę z
    Wolsztyna do Rzepina, gdzie ruszając i zakładając koniec podróży o tej samej
    godzinie miałem do wyboru 3 opcje i pojechałem przez Zbąszynek i Czerwieńsk
    koło Zielonej Góry.
    W zeszłym roku zaliczyłem w 3 dni trasę Kraków - Katowice - Kędzierzyn-Koźle -
    Nysa - Kłodzko - Nowa Ruda - Wałbrzych (dzień 1, od 8 do 15 "w trasie", nocleg
    w Szczawnie-Zdroju za 30 zł), Wałbrzych - Wrocław - Leszno - Wolsztyn -
    Zbąszynek - Czerwieńsk - Rzepin - Kostrzyn (dzień 2, od 6 do 12 i od 16 do
    21 "w trasie", w przerwie parowozownia i obiad w Wolsztynie, nocleg w
    Kostrzynie za 35 zł), Kostrzyn - Gorzów Wlkp. - Krzyż - Piła - Chojnice -
    Kościerzyna - Mausz (dzień 3, od 5 do 19 "w trasie", godzinne postoje w Krzyżu,
    Pile i Kościerzynie, ponad 2 godziny w Chojnicach, w tym 8 km "na butach" z
    Sylczna do Mauszu), bilet za dzień 1 kosztował 26,40 zł za 338 km, a za dzień 2
    i 3 kosztował 29,15 zł za 662 km, pospieszne na odcinkach Kraków - Kłodzko,
    Wrocław - Leszno i Krzyż - Piła, reszta osobowe, i jeszcze do tego jakieś
    złotówki za PKS, w sumie wyszło 66 zł z groszami (cholernie drogi ten PKS przy
    kilku km trasy).

    jottka, czepiasz się :) Iwonicz owszem, jesienią, cóż ja poradzę, że wiosnę
    mamy. Każde miejsce jest naj o różnych porach roku (to też jest subiektywne),
    np. Łańcut na początku lata gdy kwitną kanny, a arboretum w Wojsławicach (nie
    pamiętałem dokładnie :P ) w maju gdy kwitną azalie i różaneczniki.
    Bagna w Szczawniku, jak się idzie wzdłuż linii wysokiego napięcia do
    Jastrzębika, znalazłem okazy wiązówki błotnej, szachownicy kostkowatej,
    storczyk kukawkę (miałaś rację, nie hiacynt), wełniankę szerokolistną i
    drżączkę średnią.
    Z tym arboretum w Wojsławicach to chyba masz rację, dwie daty chodziły mi po
    głowie, 1843 i 1855, ta druga to chyba jednak data założenia kolekcji azalii i
    rododendronów. Niewiele więcej jest na www.region-
    walbrzych.org.pl/niemcza/turystyka.html, a to przecież prawdziwy skarb, o
    którym powinno się głośno mówić.
    Ten Licheń, czy nie ten, warto odwiedzić to "katolickie straszydło". Jedno okno
    kosztowało około 1 mln zł, a w bazylice jest ich 66. Za całe wydane tam
    pieniądze można by przez wiele lat utrzymać samotne matki w naszym kraju...
    Oczywiście, że Białowieża i Elbląg nie są na Mazurach :) Tylko taki "trójkąt
    ekologiczny" przyszedł mi o głowy, a jego sercem (w stanie przedzawałowym) są
    Mazury.
    Masz rację z tą latarnią w Świnoujściu. Ma 68 m, podczas gdy ta w Stilo (koło
    Sasina i Osetnika) ma tylko 33,4 m. Dlaczego ubzdurało mi się, że jest
    najwyższa? Nie mam pojęcia, może dlatego, że gdy odwiedzałem ją w 1997, to
    byłem parę cm niższy, niż gdy w 2000 odwiedziałem Świnoujście :)
    Ale gafa z tymi Gryficami :P Często mi się mylą, a teraz walnąłem z pamięci :)
    I oczywiście wybrzeże klifowe, ale jakoś tak bardziej swojsko brzmi "urwisko"
    dla Krakusa :)



    Temat: Rzeszowiak-Warszawiak czym się różnimy?
    Głos Rzeszowianina z Warszawy
    Postanowiłem zabrać głos w dyskusji gdyż tak się składa że urodziłem się w
    Rzeszowie, spędziłem tam 18 lat mojego życia, które bardzo miło wspominam, a
    ponad rok temu wyjechałem studiować prawo i sm do Warszawy, a więc mieszkam tu
    już rok z kawałkiem.

    Pierwsze sporstrzeżenie jest takie, że błędem jest ocenianie relacji pomiędzy
    miastami według jakichkolwiek stereotypów. W tym także dopwcipów. One są tylko
    złośliwymi skrzywieniami rzeczywistości. Wyjeżdżając do Warszawy miałem
    faktycznie sporo wątpliwosci jak będę odbierany przez tamtejsze środowisko. Po
    roku z kawałkiem wiem że były one całkowicie nieuzasadnione. Na uczelni mam
    wiele koleżanek i kolegów, rodowitych Warszawiaków i nigdy nie odczułem, że
    jestem przez nich gorzej traktowany ze względu na pochodzenie. W środowisku
    studenckim nie ma pod tym kątem żadnych uprzedzeń, a jeżeli są to ja się po
    prostu z nimi nie spotkałem.

    Faktycznie trochę inaczej wygląda sprawa jeśli chodzi o inne środowiska. Rzecz
    w tym że przez ostatnie 15 lat Warszawa (mam wrażenie) stała się swoistym Froum
    Romanum gdzie ludzie z bardzo różnych miejsc przyjeżdżają, żeby spróbować
    chwycić wiatr w żagle. Jednym się udaje, drugim nie. Tacy przyjezdni często
    próbują być bardziej warszawscy od rodowitych Warszawiaków. A prawda jest taka,
    że z kolei rodowici Warszawiacy uciekają ze stolicy (a przynajmniej z
    centralnych dzielnic) do okolicznych miasteczek i wsi czy osiedli na obrzeżach.
    To też z kolei rodzi pytanie co to takiego w ogóle znaczy dziś
    być "Warszawiakiem".

    Faktycznie czasem podczas kłótni w autobusie czy z sąsiadem pada "obelga"
    typu "a z jakiej wsi pan tu przyjechał?" ale uważam że nie można generalizować.
    Ludzie mają bardzo różną mentalność i nawet w Rzeszowie spotykam się z
    sytuacjami gdy ktoś określenie "Warszawiak" używa (i to nie w żartach) gdy chce
    kogoś obrazić.

    Zaś co do porównania obu miast. Gdzieś na forum padł zarzut że podstawowym
    podobieństwem jest brak historii. Myślę że to przesada. Warszawa faktycznie
    bardzo straciła w wyniku powstania i "odbudowy" (bardzo chętnie przeglądam
    albumy ze starą Warszawą i porównuję je ze stanem dziesiejszym), ale jest też
    trochę zabytków które przetrwały a i nie można przekreślać odbudowy
    przeprowadzonej przez władzę ludową. Pałace Staszica, Krasińskich, zabudowa
    Traktu Królewskiego zostały moim zdaniem lepiej odbudowane przez władze PRL niż
    zrekonstruowana 4 lata temu tylko z zewnątrz fasada przedwojennego ratusza
    (obecnie siedziba CitiBanku). Zresztą jest też sporo nowych, pięknych budowli.
    Super wygląda Plac Krasińskich z siedzibą Sądu Najwyższego, BUW, nowe centrum
    na Placu Piłsudskiego.

    A Rzeszów? Ilekroć wracam to nie mogę się nadziwić że w ostatnich latach tak
    zyskuje. Sporo drobnej przedsiębiorczości, zabytków, nowych budynków, kostka
    brukowa na porządku dziennym, podwojona liczba mostów w ciągu dwóch lat, deptak
    3 maja-Kościuszki-Grunwaldzka. To już naprawdę nie to samo miasto co jeszcze 10
    lat temu (jedno co mnie denerwuje podczas każdego powrotu to wygląd dworców PKP
    i PKS, jedna szarzyzna).

    W Warszawie bardzo dobrze się zaaklimatyzowałem i traktuję to miato jak drugi
    dom.

    Naprawdę myślę że nie ma co rozładowywać wzajemnych kompleksów i napędzać
    konfliktów pomiędzy naszymi miastami. Trzeba po prostu zaakceptować różnice.

    pozdrawim
    Rzeszowianin z Warszawy
    Tomasz Tadla



    Temat: Dworzec PKP wizytówką miasta
    Myślę że bez inwestora, takiego jak np. w Krakowie nie ma co marzyć.
    Miasto nabrało kredytów i nie wejdzie w żadne nowe duże wydatki.
    Oczywiście jest do zrobienia wiele pod względem zwykłej schludności i estetyki.
    To co pisałem na temat pozyskania materiałów z przebudowywanego niebawem dworca
    w Krakowie też, przy naszej mizerii nie jest li tylko żartem: gdyby zwrócić się
    do PKP, może dałoby się np. zadaszyć i podnieść perony.

    Co do zabytkowości - mam spore wątpliwości co do propozycji Chrisa. Rzeszów
    kolei wiedeńskiej to kilkunastotysięczne miasteczko, a dworzec jest nie tylko
    kamieniczką do oglądania, ale i węzłem komunikacyjnym, przez który przewija się
    dziś nieporównanie większa liczba osób.
    Dlatego swego czasu proponowałem zacząć myśleć o budowie w przyszłości nowego
    dworca głownego w rejonie Baranówki/Miłocina (co to też jest możliwe dopiero po
    znalezieniu inwestora). Wtedy dworzec dotychczasowy pełniłby tylko funkcję
    dworca śródmiejskiego, jak jest w kilku innych miastach.

    Jeśliby natomiast znalazł się nam inwestor chcący zainwestować spory pieniądz w
    leżący przecież w śródmieściu dworzec, to można by pozostawić tu d. główny, ale
    wartałoby rozszerzyć zakres inwestycji na okoliczny teren, np. rejon ul.
    Piłsudskiego. Kto wie, może wtedy ziściłaby się propozycja Slavresa i np. z
    wiaduktu tarnobrzeskiego można by było wjechać na położony nad dworcem praking
    śródmiejski i może nawet dworce autobusowe PKS i autokarowy. Warto pomarzyć,
    zeby jak zjawi się ktoś chętny (?!), wiedzieć czego chcemy.

    Takie wejście inwestora na teren dworca i śródmieścia wiązałoby się jednak ze
    sporymi zmianami w zbudowie okołodworcowej. Popatrzcie na to, co szykuje się w
    Krakowie. Jestem za tym, by w razie czego nie było nam żal kilku starych ruder
    z ulic Grottgera czy Jabłońskiego. Nie mają nawet 100 lat. Gdyby wyjść z
    budynku dworca, zobaczycie, ze większość z nich ma nadbudowane po wojnie
    piętra. Są to więc raczej "zabytki" dość prowincjonalno-eklektyczne i warto by
    je nawet poświęcić gdyby znalazł się ktoś kto wyłoży duże pieniądze na
    przebudowę samego dworca i terenu wokół niego.

    Moim zdaniem sam budynek dworca mógłby być przebudowany w ten sposób, by z
    obecnego parkingu przed dworcem zrobić dużą, zadaszoną halę dworcową z
    nieregularną w rzucie aluminiowo-szklaną fasadą, w której w południe mogłyby
    się odbijać elewacje stojących naprzeciw kamienic czy budynków. Obecny budynek
    dworca mógłby się wówczas zamienić w część usługowo-kasowo informacyjną, np. z
    rzędem kas na parterze w miejscu dotychczasowych okien i z galerią na piętrze,
    i być rozbudowywany na obecne tereny ramp za kładką. Parking, jeśli nie nad
    dworcem, mógłby, po wyrzuceniu bud i małej przebudowie w rejonie dworca PKS
    (który miał być tymczasowy, a i teraz nie wiadomo czy ma zostać w tym rejonie)
    być na terenie obecnego dworca PKS.
    Zresztą, wszystko warto by objąć ogólnopolskim konkursem dla architektów i może
    coś wtedy sensownego by z tego wyszło.

    Swoją drogą coraz częściej odnoszę wrażenie, że w innych częsciach Polski
    uznaje się za nienowoczesne i przebudowuje to, o czym my ciągle jeszcze
    marzymy. Tak jest ze zbudowanym w latach 80-tych i 90-tych dworcem w Krakowie.

    My zostajemy z dworcem, którego obecnego wcielenia niemal kopia znajduje się po
    sąsiedzku, w zaprzyjaźnionej... Dębicy. Na razie warto chociaż puścić w ruch
    miotły, straż miejską i przespacerować tam kilku miejskich notabli.



    Temat: Skowronska odebrala Mielcowi kase na kolej!!!!!!
    Witam

    Niedziela wieczór, więc można zmarnować kilka chwil w tym temacie ;-)

    Panowie, dajcie luz i przestancie jeździć po Skowrońskiej. Kobieta z pewnością
    chciałaby aby te marne 5 milionów trafiło na remont tego nieszczęsnego odcinka
    ale prikaz z góry był jasny, miała przejść tylko północna obwodnica Rzeszowa i
    przeszła. Wszelkie inne tematy out. Za jakiś czas pieniądze się znajdą bo linia
    kolejowa z Dębicy do Mielca i dalej Tarnobrzega to naprawdę ważny element
    gospodarczego krwiobiegu naszego regionu

    Inna rzecz która mnie rozśmieszyła w tej całej jałowej dyskusji to wypowiedzi
    paru osób o nic nieznaczącej roli kolei dla miasta i regionu czy dla odmiany
    wizje wielkiej kolei. Kolega smalltownboy i jego wizja zelektryfikowanej
    magistarli z dziesiątkami połączeń szokuje swoim rozmachem. Mam dla kolegi
    informacje. Nintendo wypuścił na rynek nową konsole ;-)

    Kolega chlujek wyraził myśl w której sugeruje, iż kolej podobnie jak stadion czy
    lotnisko które odeszły do przeszłości musi podzielić ich los. Kolej niby to
    nikomu nie służy, zakłady przestawiły się na transport samochodowy i trzeba do
    niej dopłacać. I jeszcze bardziej absurdalnie jakoby linie należałoby wybudować
    od nowa, kolej to bardzo drogi i deficytowy środek transportu i stek innych
    bzdur z którymi nawet nie chce się polemizować. Można się tylko uśmiechnąć.
    Szkoda że kolega chlujek ale i nie tylko on mentalnie tkwi w poprzednim
    systemie, nie widzi albo nie chce widzieć tych kilku prywatnych pociągów
    towarowych które codziennie przejeżdżają przez Mielec, pewnie nie ma pojęcia ile
    i jakie ładunki przeładowuje się z szerokiego toru do pociągów które potem jadą
    w Polskę. Nie słyszał o planowanej inwestycji w Padwi, gdzie większość ładunków
    inwestor planuje wywozić pociągami naszą linią a transport drogowy ma pełnić
    marginalną rolę. Sądzi, że dowóz miału węglowego do mieleckiej elektrociepłowni
    już od kilkunastu lat odbywa się ciężarówkami, a zlokalizowane w Pustkowie i
    Mielcu zakłady kronowodu nigdy w swojej działalności nie korzystały z transportu
    kolejowego a do Mielca nigdy nie dojechał żaden wagon z drewnem czy chemią.
    Zostawmy więc kolegę chlujka w jego świecie.

    Wracając do kwestii niezbędnego remontu linii. Tak jak dla samolotów Raynaira,
    Lotu czy Wizzaira za państwowe lub samorządowe pieniądze rozbudowuje się
    lotnisko w Rzeszowie tak dla kilku prywatnych lub państwowych przewoźników
    kolejowych państwo zobowiązane jest do utrzymania i wyremontowania tej linii.
    Linii która od drogi Mielec – Kolbuszowa różni się tylko tym że jest z żelaza a
    nie asfaltu. Można i należy dyskutować jak zorganizować przewozy pasażerów na
    tej linii ( czy ograniczyć się do 3-4 par pociągów do Krakowa czy postawić na
    przewozy lokalne)

    Kolegę bordo5 irytuje pusty szynobus, a mnie irytują bzdury które wypisuje! A co
    kolega myśli gdy w piątek widzi 5 czy 6 pełnych pasażerów wagonów Hetmana?
    Szukałeś przyczyn takiego stanu rzeczy? Pusty szynobus to efekt katastrofalnej
    oferty z jaką kolej wychodzi do klientów nie zaś efekt dziejowej transformacji
    skutkującej zmianą preferencji podróżnych w wyborze środka transportu. Zapewniam
    Cię, że nigdzie w Polsce nie zobaczysz tak pustych pociągów jak te dwie pary na
    naszej linii. Tam gdzie oferta jest na poziomie tam są i podróżni. Jechałeś może
    regionalnym pociągiem z 60-tys Goerlitz do sąsiednich miast Zittau albo
    Budziszyn? Czy masz choć blade pojecie jak zorganizowana i finansowana jest
    regionalna komunikacja w Czechach czy Niemczech? Czemu z Rzeszowa do Krakowa
    jeździ się tylko pociągiem, PKS skasował prawie wszystkie kursy, a busiarze
    temat odpuścili? Nie chciałbyś aby z Mielca do Krakowa jechać w czasie poniżej 2
    godzin, wolisz tłuc się pekaesem ponad trzy? Pieniądze o których mowa nie miały
    być przeznaczone na dopłaty do przewozów szynobusem lecz remont torowiska.
    Remont torów który naprawdę staje się niezbędny bo nie wyobrażam sobie aby miał
    do ciepłowni dowozić ze Śląska ciężarówkami.

    pozdrawiam
    marek



    Temat: Środowe spostrzeżenia z Wadowic i Beskidu Śl.
    Środowe spostrzeżenia z Wadowic i Beskidu Śl.
    Inspekcję Kraków-BieLsko Biała-Żywiec-Sucha B.-Kraków ostatecznie zmieniłem
    na Kraków-Bielsko Biała-Cieszyn-Zebrzydowice-Trzebinia-Kraków ale nie
    żałowałem i nawet zmieniłem trochę zdanie o kibelkach z ZPR Katowice, ale po
    kolei.
    Pojechałem kibelkiem do Bielska-B o 9:55, którym już na pewno nikt nie
    jeździ całą trasę skoro taka Skalnica wyrusza 10 minut później, a w B-B jest
    pół godziny wcześniej i jest tańsza. Potężna konduktorka (obwód w talii miała
    conajmniej 2 metry!) trochę dziwnie patrzyła na mój bilet Kraków-Cieszyn (dla
    porównania PKS do Cieszyna jedzie 3 godzniy, PKP z przesiadką w B-B jedzie
    się prawie 5 godzin). W Kalwarii Lanckoronie oczywiście wszyscy pasażerowie
    wysiedli, ale dosiadły się 4 osoby. Na stacji Kalwaria Zebrzydowska też
    dosiadły się dwie staruszki, które miały wielkie problemy z wejściem do
    pociągu (na tej stacji nie ma peronu!,wsiada się z poziomu gruntu!). Bardzo
    zaskoczyła mnie prędkość na trasie Kalwaria-Wadowice. jechaliśmy szybko,
    miejscami nawet 70km/h i w Kleczy Górnej byliśmy przed czasem. Na stacji tej
    była niegdyś mijanka, obecnie tory boczne są w trakcie rozbiórki.
    Odjechaliśmy stamtąd planowo, ale w Wadowicach znów byliśmy 4 minuty przed
    czasem. Podsumowując z Kalwarii do Wadowic pociąg może spokojnie wyrobić się
    w 25-30 minut przez co podróż koleją z Krakowa do Wadowic może się skrócić
    nawet do 1h 30min. Za Wadowicami jechaliśmy 50-60km/h i frekwencja była
    większa, na każdej stacji dosiadało się po kilka osób i w Bielsku Białej z
    pociągu wysypał się spory tłumek luda. Miasto ma bardzo różnorodny tabor MPK,
    od M11, przez ikary 280 z automatami po niskopodłogowe MANy NL222, Ikarusy
    415 i solarki. Tutejszy PKS obsługuje ruch do każdej okolicznej wsi całkiem
    porządnym taborem (jelcze 120M, Autosany A1010M) Busiarni nie stwierdziłem! W
    dalszą drogę udałem się kiblem do Czeskiego Cieszyna, był to katowicki EN57-
    957 rewizję miał rok temu i był stosunkowo mało osprejowany i nie było
    ubytków w śmietniczkach. Frekwencja raczej przeciętna. Początkowo wlekliśmy
    się 20km/h przez obskurne przedmieścia Bielska-Białej. Dopiero po opuszczeniu
    granic miasta rozpędziliśmy się do 60-70. W Goleszowie krzyżowaliśmy się z
    kibelkiem przeciwnej relacji. Był on pięknie odmalowany. Odtąd do Cieszyna
    zaczyna się najmniej ciekawy odcinek. 10km pociąg pokonuje w 25 minut
    nieustannie wlokąc się 20km/h. Ogólnie 39km z Bielska Białej do Cieszyna
    kibel jedzie 1h 20min. Gdyby busiarnia rozpanoszyła się tu w takim stopniu
    jak w Krakowie to czuję, że te pociągi padłyby błyskawicznie. W Cieszynie
    przesiadam się do kibla do Zebrzydowic (EN57-047), który także był ładnie
    odmalowany. Niestety przed odjazdem powstał mały chaos. Pospieszny z Żyliny
    do Katowic przyjechał opóźniony 20 minut (wagony miał godne niejednego
    ekspresa), następnie odjechał kompletnie pusty kibel do Czeskiego Cieszyna, a
    dopiero 5 minut później z 12minutowym opóźnieniem wypuszczono nasz skład, a w
    Zebrzydowicach były tylko 3 minuty na przesiadkę. Frekwencja na trasie
    Cieszyn-Zebrzydowice była całkiem spora i prędkość też przyzwoita (50km/h).
    Po drodze zmniejszyliśmy opóźnienie do 6 minut ale na szczęście w
    Zebrzydowicach kibel do Czechowic Dziedzic poczekał na nas. Ów kibel do
    Czechowic Dziedzic (EN57-1399) był jedynym spotkanym dziś kiblem, który
    rzeczywiście był syfny. Z zewnątrz pokryty kilkoma warstwami graffiti, a
    wewnątrz syf, malaria i całkowity brak śmietniczek. Na trasie do Cz-Dz tory
    proste jak strzelił. Można spokojnie rozwinąć 160km/h a my telepaliśmy się 40-
    60km/h, a to w Pruchnej musieliśmy zjechać na boczny tor, żeby przepuścić
    jakiegoś ekspresa, a to w Zabrzegu były prace torowe i musieliśmy przepuścić
    skład z przeciwka i opóźnienie zwiększyliśmy z 6 do 20 minut. Na szczęście w
    Czechowicach-Dziedzicach wsystkie skomunikowane pociągi poczekały na nas
    (niektóre nawet 15 min). Mój kibel do Trzebini (katowicki EN57-42)
    prezentował się najładniej ze wszystkich, którymi dziś jechałem. Rewizję miał
    miesiąc temu i czuć było świeżą farbę. Niestety w środku okazało się, że to
    przedszkolak. Początkowo kibelek grzał na maxa, ale 10km przed Oświęcimiem
    nastąpiło gwałtowne obniżenie prędkości do 15km/h i tak prawie do samego
    Oświęcimia. Stamtąd znów jechaliśmy szybko, ale za Chełmkiem zwolnienie do 40
    i tak do samej Trzebini. Tam przesiadka na kibla Katowice-Kraków. Był to EN71-
    23, ten sam, którym 2 miesiące temu jechaliśmy do Huty. Został on niedawno
    guntownie odmalowany, szkoda tylko, że w moim przedziale świeciła się tylko
    jedna świetlówka.

    Jeszcze po drodze na torach postojowych w Płaszowie stał skład 2xNBC, który
    za przednią szybą miał wsadzoną tekturową tablicę z ręcznym napisem "Rzeszów"



    Temat: Wyprawa w Tatry - lawinowa 4
    Wyprawa w Tatry - lawinowa 4
    Relacja z wyprawy w tatry zachdnie zimą - mam nadzieję, żę będzie
    się podobało...

    19.03.2009

    Około godziny 21 odebrałem Michała z sanockiego dworca PKS.
    Przyjechał z Rzeszowa, ma u mnie kimnąć i rano (ok. 3) jedziemy do
    Zakopca spotkać się z resztą grupy. Cały wypad został dogadany przez
    Internet (poznaliśmy się również w sieci na jednym z forów), Więc
    Michała widzę pierwszy raz w życiu. U mnie herbatka, bułeczki
    upieczone przez kochaną żonę, (która "pozwala" mi na górskie wypady)
    i... rozmowy o górach. Idziemy spać ok. 23, a budziki nastawiamy na
    2.

    20.03.2009

    O drugiej co prawda słyszę budzik, ale myślę w duchu "jeszcze 5
    minut". I tak z pięciu minut zrobiło się 45:) W pośpiechu wyskakuję
    z łóżka i... budzę Michała, który też się zdrzemnął. Łyk herbaty,
    gryz kanapki (+ herbata do termosu) i do samochodu. Pada śnieg.
    Można użyć tutaj słowa upiększającego - jak bardzo pada ten śnieg,
    ale na potrzeby serwisu napiszę, że pada BARDZO. A tak na marginesie
    to w Tatrach lawinowa czwórka (czwarty stopień zagrożenia lawinowego
    w pięciostopniowej skali). Problemy na drodze pojawiają się już w
    okolicach Gorlic, bo jak to zwykle bywa drogowcy zaspali. W radiu CB
    słychać już ich rozmowy, więc pracują tylko nie widać żadnego
    efektu. Po uprzedniej konsultacji z innymi kierowcami, decydujemy
    się pojechać na skróty przez Stary Sącz i Nowy Targ. Wybór okazuje
    się słuszny i już ok. 7:15 jesteśmy w Zakopanem. W związku z tym, że
    mamy spotkać się o 8 u wylotu Doliny Małej Łąki zatrzymujemy się
    jeszcze na stacji benzynowej. Dzwonię do Piotra (on z resztą mieli
    nocować w Zakopanem). Odbiera. Informuję go, że już jesteśmy w
    Zakopcu i spokojnie zdążymy na 8 w umówione miejsce. I co
    słyszę??? ... hmm my dopiero wstajemy (farciarze mogli się wyspać),
    przyjedźcie do nas. Po lekkim błądzeniu docieramy na miejsce. W
    sumie skład 5 osób, ale Tomek "niewyraźnie" wygląda - jak z reklamy
    tabletek Pani G. Po krótkiej dyskusji przy śniadaniu zmiana planów.
    Nie idziemy przez Czerwone Wierchy, bo jest za bardzo
    niebezpiecznie. A tak na marginesie to cały czas ktoś odbiera
    telefon i słychać: "tak, wiem, że jest czwarty stopień...". Po
    ustaleniach idziemy na busa, żeby dostać się w okolice Kir.
    Zatrzymuje się bus i tak dogadujemy się z kierowcą, że lądujemy w
    innym miejscu, skąd do szlaku mamy jeszcze godzinę na nogach. Po
    rozgrzewającym spacerze jesteśmy w schronisku Ornak. Okazuje się, że
    skład ulega zmianie - Tomek zostaje na noc w schronisku, bo źle się
    czuje i ma gorączkę. Umawiamy się z nim, że czekamy następnego dni
    na niego do 8 rano. Idziemy na Iwaniacką Przełęcz gdzie będziemy
    nocować. Szlak bardzo słabo przetarty, ale mijamy ludzi i w duchu
    myślimy, że nie jest najgorzej. Po minięciu ostatnich turystów,
    którzy powiedzieli nam, że wracają, bo nie wiedzieli gdzie dalej iść
    zaczynają się małe kłopoty. Szlak w ogóle nie jest przetarty. śnieg
    po kolana, uda, pas, a nawet szyję. Idziemy starym lawiniskiem, z
    którego staramy się wyjść, ale nie jest to łatwe. Jest ciężko.
    Przebijamy się do lasu. Reszta wraz ze zdjęciami i filmem na stronie
    www.lagozny.pl - w dziale relacje - zapraszam!



    Temat: Zanim wszystko pokroicie ...
    Zanim wszystko pokroicie ...
    Dużo dyskutujecie tutaj na temat zmiany granic oraz ilości regionów. Tylko, że
    argumenty są trochę ‘nie bardzo’. To nie ilość województw jest problemem.
    Zmniejszając ją poniżej pewnej liczby osiągnie się ‘masę krytyczną’,
    przekroczenie której spowoduje ich całkowitą niewydolność. No, chyba że
    podzielimy Polskę na kilka mniejszych województw-państewek.. No ale wtedy
    również te terytoria będzie trzeba podzielić na jakieś mniejsze jednostki.. i
    jesteśmy w punkcie wyjścia.

    No i w tym wypadku bardzo ‘podobał’ mi się pomysł rozdzielenia różnych organów
    władzy między różne miasta Wielkiej Małopolski. Np. wyobraźmy sobie, że w
    Kielcach jest Wojewódzki Urząd ds. XY (komunikacji (?) –z resztą nie ważne
    czego). Ktoś z Krosna (to też Wlk. Małopolska) musi załatwić tam sprawę. Wiecie
    ile to kilometrów ? około 220-240. A co jeśli gość nie ma samochodu ? Pociągiem
    z Krosna do Kielc, to chyba tylko przez Kraków albo Lublin (z przesiadką rzecz
    jasna, bo bezpośrednie połączenie nigdy między Kielcami a Krosnem chyba nie
    istniało). Wiecie ile to godzin w ‘siodle’ ? PKSem szybciej ? A będzie
    pasował ? O której trzeba wyjechać, żeby dotrzeć przed 14.00 do Kielc ? A o
    której można wrócić do Krosna ? A czy PKP/PKS będzie miało jakiś przyzwoity
    kurs, który spełniałby oczekiwania ? A co będzie, jeżeli w Kielcach okaże się,
    że potrzebne jest zaświadczenie z Urzędu YZ, który jest w Bielsku – Białej,
    oraz pieczątka z Urzędu XZ, który ma siedzibę w NSączu ? Prawda, że chore ? W
    Krakowie, tego nie zrozumieją, bo Oni wszystko mają na miejscu i nie wiedzą jak
    to jest jeździć w te i nazad, żeby sprawy pozałatwiać. ... Jakie więc jest
    wyjście ? Ano utworzyć delegaturę owych urzędów, gdzieś bliżej, żeby nie trzeba
    było tak tułać się po świecie, czyli np. w Rzeszowie..... No i w tym momencie
    znów dochodzimy do punktu wyjścia, bo na chwilę obecną wszystkie te instytucje
    w Rzeszowie się znajdują, w związku z czym z Krośnianin ma do nich dostęp w
    ciągu nieco ponad godziny. TO jest właśnie ta masa krytyczna. To administracja
    ma być dla ludzi, a nie ludzie dla administracji. Zmniejszenie ilości
    województw wcale nie będzie oznaczać zmniejszenia kosztów ogólnych; po prostu
    zamieni te koszta na inne, a częściowo sparaliżuje funkcjonowanie wielu
    organów.

    wg ostatnich moich danych obecnie likwiduje się wszelkie pozostałe delegatury
    Urzędów Wojewódzkich. Tak jest np. w Radomiu. No i ma to swój sens ekonomiczny,
    w pełni się z tym zgadzam. Ktoś rzucił tu temat zmniejszenia ilości powiatów do
    100: i była to chyba jedna z najrozsądniejszych wypowiedzi. To nie na poziomie
    województw generowane są koszta (administracji), to na poziomie powiatów, to
    właśnie ich jest za dużo. Przysłuchiwałem się rozmowie polityków
    (prawoskrętnych z lewoskrętnymi) i byli zgodni co do tego, że w wyniku reformy
    administracyjnej koszt utrzymania urzędników w kraju znacząco się podniósł. (na
    Częstochowie o tym pisałem, gdy byłem świeżo po tej audycji). Czy trzeba
    jeszcze coś tłumaczyć ? To tutaj trzeba szukać oszczędności, a nie wmawiać
    innym, że są słabi biedni i lepiej niech się sami dadzą zaanektować, bo jak
    nadejdzie UE ... ooo... to wtedy będzie.....




    Temat: Policja będzie częściej kontrolować prywatne li...
    Gość portalu: Tomasz.bu napisał(a):

    > Chyba tylko w Twoich oczach - i tu leży tzw Pies (pogrzebany).

    Nie. W oczach pasażerów busów. Ci ludzie nie rozumieją, że ktoś czepia się
    busów podczas gdy PKP, PKS i MPK są w jeszcze gorszym stanie.

    > Wracając jednak do tej części wątku - miałeś taki blok w szkole
    jak "logika". Jeśli tak, to przemyśl sobie jeszcze raz tzw. ciąg przyczynowo
    skutkowy, może tym razem załapiesz.

    Ty chyba nie masz za grosz logiki. Piszę ci non-stop że dopóki nie poprawi się
    stan PKS, PKP i MPK to ludzie będą jeździć busami i twoje zaklęcia nic tu nie
    zmienią.

    > Głychy? Ślepy? Czy zwyczajnie głupi? Nie masz w zwyczaju czytać na co
    > odpisujesz?

    Twierdziłeś, że pociągi powodują lepszą jakość życia. czy w Chełmie jest lepsza
    jakość życia niż w Zamościu?

    > Weż sobie atlas i spróbuj jeszcze raz. Albo zapytaj nauczyciela geografii,
    jak obsługa atlasu za trudna.

    Czyli twierdzisz, że są pańśtwa, gdzie są syfiaste drogi i dobre koleje?
    Jakie to państwa?

    > A program budowy autostrad tani jak barszcz.

    Autostrada to rzecz pierwszej potrzeby. Szybka kolej nie.

    > Wobec 20 lat zaniechania
    > konserwacji sieci, te dwieście kilometrów na Radom- Wawa (czyżby?) i Rzeszów -
    Kolbuszowa (i co z tego obrzynka?), to nawet nie kropla.

    Ale twierdziłeś, że PiS wstrzymał WSZYSTKIE modernicazje.

    > Poza tym przypomnę -
    > chodzi o stosunek pieniędzy przeznaczanych na drogi i kolej.

    licząc bezsensowne dotacje do pustych śmierdzących pociągów to i tak na PKP
    wydajemy o wiele za dużo.

    > Serio? W Honolulu też nie. A w Reykyawiku to nie ma w ogóle i co? Po raz
    > kolejny, dziecię Boże, proszę. Sprawdź sobie jaka jest średnia gęstość
    > zaludnienia w krajach, które wspominasz.

    No jaka jest średnia gęstość zaludnienia na wschodnim wybrzeżu USA? Mniejsza
    niż w Polsce?

    > I przy okazji sprawdź gdzie leżą.
    > Polska - w Europie.

    Czy to , że Polska leży w Europie obliguje nas do jeżdżenia śmierdzącymi
    pociągami?

    >
    > Tak, tam sporo. I to jest właśnie to miasto, które odbiega od zasady, choć
    > kolej ma to do siebie, że duże znaczenie odgrywają połączenia
    niebezpośrednie,
    > a tych już trochę jest. O Żylinie, Koszycach, Preszowie już tego nie można
    > powiedzieć.

    Mozna. Z Żyliny do Bańskiej Bystrzycy jest więcej połączeń autobusowych niż
    kolejowych. Z Żyliny do Bratysławy jest mniej więcej tyle autobusowych co
    kolejowych.
    Z Żyliny do Koszyc jest więcej kolejowych niż autobusowych.
    Z Bańśkiej Bystrzycy do Koszyc jest 1 kolejowe dziennie bezpośrednie, masę
    połączeń autobusowych.
    Z Bratysławy do Preszowa jest 1 połączenie kolejowe w tygodniu - zdaje się w
    piątek. Autobusowych jest ok.10.
    Z Koszyc do Preszowa są pociągi co godzine autobusy co 15 minut.
    Z Bańskiej Bystrzycy do Preszowa pociągów nie ma w ogóle, autobusów jest ok. 10
    dziennie.
    Te dane nie potwierdzają twojej tezy o dominującej roli kolei na Słowacji.

    > Poza tym jeden pociąg zabiera kilkaset osób, a jeden bus, nawet w polskich
    > warunkach - ze 40. Czyli jeden pociag może zabrać tyle co 20 busów. Ergo -
    > ilość kursów nie przekłada się na strukturę przewozów.

    Ale pociąg jedzie tylko o jednej porze. Co z tego że pociąg zabiera kilkaset
    osób , jak nie wszystkim pasuje jazda o tej samej porze?

    > Z Czechami to samo. Czesi nie idioci, umieją się przesiąść.

    Bo im nikt nie utrudnia przesiadania, jak robi to PKP. A przynajmniej o wiele
    rzadziej.

    > No i jeden pociag
    > może odpowiadać liczbie pasażerów jadących pietnastoma autobusami.

    Może ale nie musi.

    > A nowiutka Scania od starutkiego transita?

    Ile jest takich Scanii w PKSie?

    > Pomijając już, że nowiutki sprinter z reguły nie był przerabiany z
    ciężarówki, chyba, że nowiutkość polega na świeżym lakierze.

    Każdy Sprinter był przerabiany z ciężarówki.

    > To sobie sprawdź rozkłady jazdy w Internecie zamiast zaśmiecać forum.

    Co do Słowacji ty nie sprawdzałeś.

    > Ale w oba środki transportu inwestują planowo i równolegle. I udział kolei w
    > strukturze przewozów posród środków transportu zbiorowego jest zdecydowanie
    > większy.

    To zależy gdzie.




    Temat: Potrzebne chodniki, oświetlenie, przebudowa ulicy
    Ul. Sikorskiego
    ul.Sikorskiego - pomiędzy ogródkami działkowymi przy "rondzie LeClerc'a" a
    wylotem doń ul. Nowowiejskiej (i dalej, do sklepu "Marek", gdzie służby
    miejskie w błocie ustawiły... słup ogłoszeniowy) przydałby się chodnik wzdłuż
    ulicy. Ludziska przez 20 lat wydeptali tam już tyle ziemi, że pewnie trzeba
    będzie młota pneumatycznego, żeby ją zruszyć. Dodatkowe atrakcje tam to gruz
    lub grube druty sterczące z ziemi przy ścieżce i tłuste błoto po deszczu, gdy
    nie sposób tamtędy przejść.

    Sama Sikorskiego to też obraz nędzy i rozpaczy: temu kto jedzie w stronę
    Tyczyna radzę mocno trzymać kierownicę, szczególnie między rondem a ul.
    Łukasiewicza; uroku wylotowej drodze w wojewódzkim mieście dodają rowy po obu
    stronach ulicy (niedawno pogłębiane) - całkiem jak na wsi i "ciągi pieszo-
    jezdne", z których auta zmuszone są wyjeżdżać, łamiąc przepisy, po przejściach
    dla pieszych. Albo ładnie prowadzące... na jezdnię chodniki u wylotu ul.
    Łukasiewicza. Przynajmniej pomiędzy nią a rondem ulica Sikorskiego powinna być
    przebudowana: program minimum to uzupełnione brakujące odcinki chodnika,
    przyuliczna kanalizacja deszczowa w obecnych rowach przydrożnych.
    To też kuriozum: na najbardziej podmokłym, gdzie ludzie mają wodę w piwnicach,
    pociętym gęstą siecią rowów osiedlu Drabinianka, poza króciutkim odcinkiem
    ul.Zielnej, nie ma kanalizacji deszczowej, tylko niedrożne rowy ze stojącą i
    wsiąkającą po deszczach wodą, w których co roku wylęgają się stada komarów
    coraz bezczelniej zjadających pobliskich mieszkańców. Nawet gdy Leclerc
    poszerzał parking i pojawiła się szansa przykrycia wątpliwej wartości rzeczek z
    mętną wodą płynących nieopodal, inwestycję wykonano na zasadzie: 100m rynsztoku
    przykryte, 20 m na wierzchu, i znowu 100m rynsztoku przykryte, 20 m na
    wierzchu, nie wiadomo po co. Taka sytuacja jest zaczynając od przystanku PKS
    koło ogródków: rzeczka chowa się pod ul.Sikorskiego, po jej drugiej stronie
    wyłazi w postaci długiego na jakieś 20m stojącego i cuchnącego bajora -
    wylęgarni komarów, potem chowa się pod al. Armii Krajowej, wyłazi na 15 m od
    strony Leclerca, następnie ginie pod parkingiem obok hipermarketu, wyłazi znowu
    koło lasku przy Leclercu, ginie pod wyjazdem z Leclerca do al.AK i dalej płynie
    już odkryta. Ktoś genialny musiał to tak pourządzać (za karę wieczorem
    przywiązałbym go do krzesła i pozostawił całość na 30 minut bzykającym
    wieczorkiem w słoneczny dzień), jakby nie można było, w ramach budowy parkingu
    nakryć tego szamba od Sikorskiego aż po ogródki przy al.Armii Krajowej.
    Zresztą na tej ostatniej też przydałby się - w miejsce wydeptanej teraz
    pomiędzy rondem a stacją Watkem ścieżki - chodnik z prawdziwego zdarzenia.

    Oświetlenia i chodnika brakuje też całkowicie na dość ruchliwym, prowadzącym do
    bloków na ul. Siennej odcinku ul. Nowowiejskiej pomiędzy Sikorskiego a Uroczą.

    Generalnie oś ulic Powstańców Warszawy i Armii Krajowej wyznacza w tym rejonie
    niepisaną granicę, na południe od której koczy się zainteresowanie terenem
    władz miejskich. O tyle to dziwnie, że to obszar-skansen pomiędzy niemal już
    śródmiejską ul. Rejtana a stosunkowo dobrze urządzonym i ludnym osiedlem
    Zimowit.
    Panowie włodarze, to też Rzeszów, a w pobliżu katedra gdzie odbywają się często
    koncerty muzyki organowej i zapraszani są znani goście z zewnątrz. Czy tak
    ważny obiekt ma stać na terenie infrastrukturalnej wsi?




    Temat: Najszybciej jeżdżą ....... busiarze...
    W niedzielę rano jechałem z pracy busem. Prędkość w terenie zabudowanym, obok
    ludzi idących z kościoła 80-90 km/h.Po drodze miśki z radarem, od lat w tym
    samym miejscu, wszyscy mrugają światłami, oczywiście złapali jakiegoś leszcza w
    Favoritce, toczą się "negocjacje". Gdybyście widzieli minę kierowcy, gdy
    spytałem czy nie obowiązują go przepisy ruchu drogowego. Coś bełkotał, żebyśmy
    się przesiedli, ale gdy powiedziałem, że zawiadomię policję, zwolnił ... do 70.
    Wczoraj wcześnie rano PKS do pracy. Ciemno, lekka mgła, teren zabudowany, 80 -
    90 km/h. Nic się nie odezwałem, w końcu to walka z wiatrakami. Przecież w
    firmie ktoś mógłby sprawdzać tachograf, ale niby po co. (Prędkości w obu
    przypadkach nie oceniałem na oko, gdy siądę z przodu po prawej stronie widzę
    licznik).
    Na początku miesiąca jechałem, tym razem swoim autem, z Krakowa do Rzeszowa.
    Bochnia ma obwodnicę, jadę na niej ok. 100 km/h. Za mną rejsowa Scania z
    Zurichu do Zamościa. Na końcu obwodnicy tablica terenu zabudowanego, zwolniłem
    do 60 (jakże bym śmiał do 50). Scania siedzi na zderzaku i miga długimi
    światłami. W Polsce to norma, w Szwajcarii na pewno nie. Kierowca w białej
    koszuli, z krawatem, z pewnością uważa się za elitę swojego zawodu. A że w
    Polsce jedzie jak typowy burak, cóż u nas wszysko wolno, policja patrz wyżej,
    nikt z pasażerów czy pilot nie zareaguje, nie powiadomi szefa firmy (który
    zresztą świadom bezkarności być może akceptuje taką jazdę). Autobus z pewnością
    ma tachograf, ale to u nas bez znaczenia.
    Znam wielu przedstawicieli handlowych, czasem rozmawiam z nimi o ich sposobie
    jazdy. Ostatnio jeden (szef regionalny, auto nowa Toyota Corolla), otwarcie
    powiedział, że stara się nie przekraczać dozwolonej prędkości o więcej niż 30
    km/h. Im się ciągle śpieszy, taki charakter pracy. Zapytany o policję, szczerze
    się roześmiał. Gdy staną z radarem, już 10 km wcześniej wszyscy o tym wiedzą
    (miganie światłami). Gdy jakimś cudem jednak ich złapią, w 9 przypadkach na 10
    sprawę się załatwia łapówą.(Ponieważ miśki widzą dobre auto, a w tym zawodzie
    nie odebrane prawo jazdy to podstawa, nie schodzą poniżej 100 zł, wyjątkowo
    50.) Fotoradary? Każdy rep zna swój teren, wie gdzie zwolnić. Fotoradary
    przenośne? Jak dotychczas spotkał jeden, ale ustawiony tak, że wszyscy go
    wizdieli i mrugali światłami. Cywilne auta z videoradarami. He, he cywilne to
    one są dla jakiegoś dupka, co nie wie, że gdy siądzie mu na zderzak Mondeo,
    Ostawia czy choćby Focus to nie zwolni i przepuści "tajną" drogówkę przed
    siebie, miło się przy tym uśmiechając. Zewsztą policja nie "nadużywa" tych,
    aut, wiadomo wszystko jest na taśmie, trudno wziąć do łapska. Podobnie zresztą
    jak te fotoradary, też wziąć się nie da, no to "nie ma ludzi" do wysyłania
    mandatów.
    Ale na koniec rozmowy szef regionalny naprawdę mnie zaskoczył twierdząc, że
    ich sposób jazdy to wariactwo. Gdyby policja była z prawdziwego zdarzenia,
    zarówno on jak i jego podwładni straciliby PJ najpóźniej po miesiącu , albo
    musieliby jeździć przepisowo i nikt "by ich nie zmuszał" do jazdy szybszej.
    Kierownictwo firmy (tej i konkurencyjnych) przykłada wielką wagę do
    efektywności pracowników, a to bezpośrednio przekłada się na ich wariacki
    sposób jazdy. Wielu latami jeździ jak poj..., dość często rozwalaja auta, ale
    jeszcze nigdy żaden nie stracił PJ bo przekroczył limit punktów karnych.
    Sorry, trochę się rozpisałem, ale busiarze to często także przedstawiciel
    handlowi.



    Temat: kiedy ruszy budowa nowej siedziby sadu?
    Inne inwestycje w Stalówce
    Drugim elementem układu komunikacyjnego stwarzającym trudności realizacyjne z
    uwagi na istniejące zainwestowanie jest połączenie ul. Kwiatkowskiego z ul.
    Energetyków i odcinkiem „Trasy Podskarpowej”
    Aktualizacja „studium” wprowadza tu istotną zmianę polegającą na
    przeniesieniu dotychczasowej funkcji ul. Kwiatkowskiego jako elementu
    komunikacji poprzecznej w kierunku wschód-zachód na drogę łączącą ul.
    Solidarności z ul. Przyszowską przebiegająca przez południowy obszar Huty
    Stalowa Wola S.A.
    Planowany nowy wiadukt na osi tej drogi wiąże „Trasę Poskarpową” z
    komunikacją po stronie południowo-zachodniej miasta - w tym również z ul.
    Kwiatkowskiego.
    Jako trasy bezpiecznego przejazdu dla pojazdów z toksycznymi środkami
    przemysłowymi wyznacza się przede wszystkim drogi krajowe, w tym będące w
    budowie obwodnicę miasta Stalowa Wola jak również drogi wojewódzkie i inne drogi
    główne.

    Rozbudowa przystanku Stalowa Wola Centrum jako dworca kolejowego w rejonie
    obecnego dworca PKS wraz z budową przejścia podziemnego dla pieszych
    stanowiącego element dworca, ale też głównego przejścia pieszego „strefy
    śródmiejskiej” wiążącego obszar centrum miasta pomiędzy ulicami Okulickiego i
    Jana Pawła II z obszarem Placu Piłsudskiego i osiedlem Fabrycznym (w przypadku
    pozytywnej opinii DOKP Lublin oraz ustalonych możliwości technicznych na etapie
    opracowania planu miejscowego)
    Modernizacja istniejącego dworca kolejowego w Rozwadowie

    Projekt , który realizowany byłby w latach 2004 - 2006 obejmuje:

    Wykonanie sygnalizacji świetlnych na skrzyżowaniach:
    ul.Popiełuszki - ul. 1 Sierpnia
    ul.KEN - ul.Poniatowskiego
    ul.Podleśna- ul.Niezłomnych
    ul.Energetyków - ul.Szkolna
    ul. Solidarności - ul.Ofiar Katynia - ul. Kwiatkowskiego

    Plan Zagospodarowania Przestrzennego Województwa Podkarpackiego z 2002 roku
    zakłada, że w zakresie infrastruktury technicznej „podstawowym kryterium wyboru
    działań jest poprawa dostępności komunikacyjnej i standardu usług w zakresie
    transportu drogowego, kolejowego i lotniczego”.
    Ustalenia w zakresie komunikacji drogowej (dróg szybkiego ruchu) na kierunku
    wschód-zachód pokazują przebieg autostrady „A-4” jako jednego z paneuropejskiego
    korytarza transportowego Europy. Na kierunku północ-południe w planie wyznacza
    się przebieg dróg ekspresowych:
    S -19 Kuźnica Białostocka - Białystok - Lublin - Rzeszów - Barwinek
    S - 74 Nisko - Piotrków Trybunalski i dalej łącząc województwo z centralną Polską
    W planie zakłada się również modernizację wszystkich dróg krajowych i
    wojewódzkich przebiegających przez województwo, ze szczególnym uwzględnieniem
    budowy obwodnic.

    Budowa odcinka drogi zbiorczej „Trasa Zachodnia” I-etap 2006r.
    Budowa odcinka drogi zbiorczej „Trasa Zachodnia” II-etap okres realizacji - 2007r.

    Budowa wiaduktu łączącego ul. Chopina z ul. Przemysłową I-etap (na terenie
    rewitalizacji) 2006r.

    Budowa Trasy Średicowej - ul.Chopina- Przemysłowa-Bojanowska (1,1 km) 2006r.

    Modernizacja drogi lokalnej „Boczna Przemysłowej” 2006r.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl



  • Strona 3 z 4 • Zostało znalezionych 207 rezultatów • 1, 2, 3, 4 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.