Strona Główna
plakat mapy świata
plakatowanie miasta Kraków
plakaty do pokoju dziecięcego
plakat Alkohol
plakat informacyjny
plakat kinowy
plakat Wścieklizna
plakaty adis
plakaty Akona
Plakaty Anahi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • myszkuj.opx.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: plakaty na dyskotekę





    Temat: Miasto zrywa się do biegu - na reklamie
    Miasto zrywa się do biegu - na reklamie
    "- Przygotowujemy wielką ofensywę. Potrzebujemy jeszcze kilku
    miesięcy, by dopracować całościową i atrakcyjną koncepcję. Nie
    będzie żadnej improwizacji, każdy szczegół musi być przemyślany -
    zapewnia Maciej Grześkowiak, doradca prezydenta ds. promocji."

    Faktycznie - lepiej żeby rzeczywiście dobrze przemyślano całą
    koncepcję.

    Ogólnie sama idea plakatu promocyjnego podoba mi się, ale jego
    wykonanie absolutnie nie. Nie chcę się powtarzać za przedmówcami,ale:

    - pomysł na sprinterkę OK, ale chyba raczej nie z tak przygotowaną i
    ustawioną modelką - gdzie ona patrzy tym jednoocznym wzrokiem? jak
    ona jest oświetlona? aż kolor skóry dziwnie wyszedł, może powinno
    być ujęcie z innej perspektywy, bo takie z wypięciem "czterech
    liter" na miasto kojarzy mi się jakby chciała uciec z Bydgszczy, a
    nie ją promować. Skoro sprinterka ma być dominującym elementem tego
    plakatu, to powinno zadbać się o każdy jej szczegół - z ubiorem,
    uczesaniem i wyrazem twarzy włącznie. Jakoś na jej twarzy nie widzę
    optymizmu i wiary w sukces. Bloku startowy - jest on fatalnie
    wkomponowany w zdjęcie i zaburza jego kompozycję. Jeśli miał coś tu
    symbolizować, to na pewno nie w takim ustawieniu i wyeksponowaniu.
    Ponadto gdyby tak było na zawodach, to sędzia odgwizdałby falstart:)

    - tekst - po przeczytaniu nazwałbym to "majaczeniem Majakowskiego".
    "Miasto gotowe na jutro" - kojarzy mi się z wiecznym odkładaniem "na
    jutro", tego co miało być już dawno gotowe.
    "Bydgoszcz nie boi się zmian" - sygnalizowanie, że ktoś czegoś się
    nie boi, podświadomie nakierowuje odbiorcę przekazu, że ma do
    czynienia z kimś słabszym, kto w ten sposób chce dodać sobie otuchy.
    Nie lepiej by było zamiast tego uzyć "Bydgoszcz gotowa na zmiany"?
    Kolejne zdanie - słowo strategicznie kojarzy mi się niestety
    z "tragicznie" :) "Strategia rozwoju Bydgoszczy" to określenia dość
    mocno nadużywane przez naszego prezydenta ostatnimi czasy, bo jak to
    wygląda naprawdę, to bydgoszczanie widzą.
    "Dla inwestorów, studentów, mieszkańców" - do kogo jest ten cały
    przekaz w końcu skierowany, do jakiego odbiorcy? Zapraszamy
    inwestorów z zewnątrz, podczas gdy miasto nie ma im niczego
    konkretnego do zaoferowania?
    "Wejdź do gry - poczuj ten rytm!" - to mi się kojarzy bardziej z
    zaproszeniem na parkiet w dyskotece. Brak spójności, zlepek
    zasłyszanych już gdzieś wcześniej sloganów. Dla mnie niestety jest
    to mało czytelny bełkot, skierowany gdzieś w próżnię.

    Odnoszę wrażenie, jakby ktoś zaakceptował do publikacji wstępny
    projekt, zarys, szkic.




    Temat: Znowu o tesciowych .....Ehh...
    lena_madzia napisała:

    >
    > ja też odczułam takie róznicowanie od strony mamy, a nawet taty mimo
    > ze wywodze sie z blizniaków-
    > od zawsze po dziś dzień mam poczucie ze brat blizniak stoi "wyżej w
    > hierarchiii" ode mnie.
    > kiedy zdawałam egzamin do liceum, w nagrode za zdanie rodzice
    > obiecali mi rower górski. Egzamin zdałam. Ale roweru nigdy nie
    > dostałam.
    > Dostał go mój brat. Bo akurat wylciał z z zawodówki. I on taaaaki
    > biedny, nagrodę pocieszenia trzeba mu dać
    > Jezu, ale byłam wtedy wściekła i zła na cały świat!!!!!!
    >

    podobnie jest z moim mezem i jego siostra, rowniez blizniaczka.
    z nich dwojfa to wlasnie siostra jest bardziej faworyzowana.
    siostra meza strasznie z nim rywalizowala i tak juz zostalo do dzis dnia. a maz
    rywalizacje ma po prostu gdzies.
    np: tesciowa zadzwonila do meza jakies 4 lata temu i powiedziala, ze jego
    siostra kupila sobie nowy tel komorkowy i jest na pewno lepszy od jego telefonu.
    gdy chodzili do podstawowki, jemu nie wolno bylo powiesic w pokoju plakatu na
    scianie, a tymczasem siostra miala plakatow od zarabania.
    chodzila na dyskoteki, dostawala kieszonkowe, jemu nie wolno bylo nigdzie wyjsc
    nic nie wolno bylo mu na scianie powiesic, nawet w tv nie mogl ogladac obejrzec
    tego, co go interesowala, poniewaz siostra i matka natychmiast przybiegaly do
    pokoju i przelaczaly kanal, mowiac, ze to co on oglada, to sa glupoty.
    kiedys cale wakacje pracowal, zeby zarobic kase na oboz sportowy.
    matka jednak na oboz go nie puscila. wtedy strasznie sie z nia poklocil.
    matka zabronila chodzic mu na koszykowke, poniewaz stwierdzila, ze ten sport go
    demoralizuje. zapisala go wiec na tance i szachy...
    maz pochodzil tam miesiac i powiedzial, ze wiecej tam nie pojdzie.

    z tego, co mi opowiada, wiele tego bylo.
    nawet teraz tesciowa stwietrdzila, ze jego siostra kupila sobie telewizor za
    ponad 4 tysiace, a on ma tylko za dwa i pol tysiaca
    gdy przyjechaly do nas rok temu, jego siostra byla najwyrazniej nie w sosie i
    zachowywala sie , jakby byla obrazona na caly swiat.
    tesciowa powiedziala, ze to dlatego jest zla, poniewaz nie spodziewala sie tego,
    ze ma takie mieszkanie i to do tego umeblowane...
    nie mam pojecia, skad sie tacy ludzie biora.






    Temat: Gdzie w Złociencu pójść na piwo bezalkoholowe;)?
    W Złocieńcu lokali jest całkiem sporo niestety są one oderwane trochę od
    rzeczywistosci. Ale po kolei:
    Sabat 3+
    Lokal nawet fajny lecz jest tam za drogo jak na Złocienieckie warunki. Co za
    tym idzie mało młodych ludzi. Zaletą jest fajny nastrój. Przy okazji jest
    dyskoteka.
    Pauza 4
    Ceny fatalne. Lokalizacja też średnia. Zaletą jest świetna obsługa i możliwość
    skonsumowania czegoś co nie jest z mikrofali. Byłoby 5 gdyby nie te wieczorki
    dla ludzi tylko po 30 to jest trochę niepoważne i widać w tym prosty cel.
    King 3
    Za mały za ciasny ale pozatym może być.
    Dialog 4
    Lokal ma trochę charkter stołówki ale niektórym się podoba. Ceny też wporządku.
    Można by było tam posiedzieć gdyby nie to że cały czas są tam imprezy prywatne
    i lokal jest zamknięty.
    Bar na staszica ( niestety nie znam nazwy a nie ma tam szyldu) 4-
    Mały zdecydowanie za mały ale jest tam tanio i ma jakiś swój klimat. Niestety
    brak jakichkolwiek przekąsek to duża wada może nawet za duża na 4.
    Ogródek u Marty (tylko sezon letni) 4-
    Brak jedzenia w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Poza tym lokalizacja koło
    cmenatrza też nie najszczęśliwsza chociaż niektórym się to podoba. Ceny
    przyjemne fajny i miły nastrój na świeżym powietrzu. Szkoda że tylko w sezonie.
    Piccolo 5
    Fajny lokal. Możan dobrze zjeść (jak to w pizzerii:)). Normalne ceny. Miła
    obsługa można iść posiedzieć. Byłoby 6 gdyby jeszcze byłą tam jakaś rozrywka
    darty czy coś ale to w końcu pizzeria a nie pub.
    ALIBI 2
    Jedyna dyskoteka. Niestety mordownia. Spęd drechów różnego rodzaju ale dla
    niektórych ma to jakiś urok. Ceny muszą mieć takie jakie mają bo wydają majątek
    na plakaty:)

    To już niestety wszystko (sam nie wiedziałem że aż tyle tego jest:)) jest w
    czym wybierać ale nie ma takiego lokalu idealnego a szkoda na pewno by się
    sprawdził.

    Słaby odzew forumowiczów love_boy bo oni tylko przed kompami siedzą i mało po
    lokalach chyba chodzą, ale temat trafny.



    Temat: Fascynacja NewKidsOnTheBlock jak miałam 11 lat
    Fascynacja NewKidsOnTheBlock jak miałam 11 lat
    Pozwólcie że podzielę się z wami moimi fascynacjami okresu szczenięcego.
    Jak miałam coś koło 11 lat (teraz mam 24) byłam na śmierć i życie zakochana w
    Joey'u (tym najmłodszym)
    -namiętnie kupowałam Popcorn, na łamach którego toczyła się regularna bitwa
    pomiędzy wyznawcami NKOTB a wielbicielami Roxette, reszta nie miała nic do
    gadania (hehe)
    -popłakałam się gdy w niemieckim Bravo wyczytałam że mój "Książe z bajki" ma
    dziwczynę
    -razem z koleżankami z klasy ustaliłysmy która się w którym kocha, żeby potem
    nie było!
    -byłam pewna że jak tylko dorosnę to pojadę do Bostonu i się z nim "ożenie"
    -ścigałyśmy się z dziewczynami na plakaty, najbardziej wartościowe były te
    zagraniczne rzecz jasna
    -razem z koleżanką która również podzielała moje zainteresowania nosiłyśmy w
    portfelu zdjęcie Joego (tydziej ja i kolejny tydzień ona)
    -jak chłopcy z klasy się z nas śmiali (np. na andrzejkowej dyskotece-klasa
    czwarta) bo ciągle katowałyśmy kasetę No more games, to autentycznie myślałam
    że nam zazdroszczą
    -leciał taki program Noc z Gwiazdami jak którejś rodzice nagrywali to potem
    ogląglądałyśmy to żeńską połową klasy, płakałyśmy przed telewizorem i
    krzyczałyśmy: ajlowju!!!
    -posiadała: koszulki, plakaty, wycinki (w specjalnym zeszycie) albumy i rzecz
    jasna kasety
    -podobał mi się również Donnie, bo był tym niegrzecznym w koszulce Piblic
    Enemy i na fajnym motorze, lubił o sobie opowiadać że wychowywał się na ulicy
    i dawniej był bardzo głupi bo palił papierosy ale teraz tego nie robi
    -zawsze jak w MTV puszczali jakiś ich teledysk to siedziałam ze łzami w
    oczach, dobrze że koleżanki kochały się w nich równie mocno jak ja bo
    wzajemnie wspierałyśmy się w tym ze któraś z nas na pewno pojedzie do Ameryki
    i któryś z nich się w niej zakocha. Ja naturalnie byłam pewna że to będę ja
    i wiele takich róznych.
    To był pierwszy bojzbend i za to ripekt..
    Czy ktoś ma podobne doświadczenia????????



    Temat: Kontrowersyjne zaproszenie na dyskotekę
    Gość portalu: MerryDay napisał(a):
    > Tezgucio...To gdzie my mamy się bawić? Proszę powiedz...
    Chcesz powiedzieć, że poza Studiem nie ma innych miejsc? Poza tym jeśli
    faktycznie (nie mam powodów aby w to nie wierzyć) odbyła się bez używek może
    być i Studio. Zresztą więcej w tym wszystkim kwestii zaufania rodziców do
    własnych dzieci (czyli do własnego chowania i umiejętności przekazania im
    odpowiednich wartości) i tego czy dzieci na to zaufanie zasługują.

    > Za to, że dyskoteka odbyła się w studiu oberwała młodzież... Bo to nasza
    > wina... I my w ogóle jesteśmy wszystkiemu winni, prawda?!
    Bzdura i naciąganie faktów.

    > Jestem w klasie medialnej... Chyba umiem czytać ze zrozumieniem, choćby
    > dlatego, że od 3 lat właśnie tego nas uczą. Cieszę się, że nas nie
    > potępiasz, Tezgucio... Przynajmniej Ty...
    > Ale...napisałeś tak: „Proponuję skorzystanie z większej biblioteki i
    > przeczytanie postów np. observera jeszcze raz, na spokojnie. Nie zauważyłem
    > aby główny nacisk kładł na ujeżdżanie sobie na młodzieży”...
    Niestety ze smutkiem (ze względu na Ciebie) muszę jeszcze raz poprzeć to co
    napisałem.

    > A teraz fragment wypowiedzi Observera: „Mam jednak wrażenie, ze za bardzo
    > uwierzyłem w inteligencje naszej młodzieży. „.....
    > I jeszcze jeden: „Wam droga młodzieży życze troski o swój intelekt bo ilo
    > ść buraków i ćwoków do okoła jest absolutnie WYSTRACZAJĄCA.”
    > I to nie jest jeżdżenie po młodzieży... No to ja jestem jakaś inna. I
    > faktycznie nie umiem czytać ze zrozumieniem. Nauczyciele! Ratujcie! Jak ja
    > napisze egzaminy?! HELP!
    Proponuję Ci małą, ale chyba pożyteczną zabawę. Przeanalizuj po kolei wszystkie
    posty observera i jakie były na nie odpowiedzi, tzn. całą jego dyskusję. Zobacz
    od jakich zarzutów zaczął i kiedy zaczął powątpiewać w rozsądek młodzieży. Do
    liczenia możesz używać czego chcesz, ilości wyrazów na dany temat, procentów,
    wspólczynników wgi określeń itd.

    > Znajdźcie nam miejsce... I już nikt nie będzie łaził po szkole i przeszkadzał
    > nam w lekcjach...jeśli o to chodzi.
    Tak, o to.

    > Poza tym, sądzę, ze dyrektorzy już nie popełnią takiego „błędu”... (jeśli
    > można to tak nazwać, bo moim zdaniem to nie był błąd).
    To był błąd, niestety duży. Powinien ograniczyć się do pozwolenia na
    wywieszenie ulotek albo plakatów o imprezie, pozwolić na spotkanie z
    nauczycielami itp. Nigdy nie powinno to się odbywać kosztem lekcji.



    Temat: Dzielnica "Stalowa"
    Dzielnica "Stalowa"
    Tytuł wątku zaczerpnąłem z książki Kasprzyckiego, z której usiłowałem się
    dowiedzieć czegoś o budowli położonej wzdłuż północnej strony Al.Solidarności,
    przed skrzyżowaniem z niewielką uliczką dedykowaną Irenie Kosmowskiej.
    Bez wątpienia jest to hala lub magazyn fabryczny, zaś maniera architektoniczna
    widoczna od strony krótszego boku, wyraźnie wskazuje na budownictwo przemysłowe
    przełomu XIX i XX wieku. W książce niczego nie znalazłem, ale domyślam się, że
    są to pozostałości tzw. Dzielnicy "Stalowej" funkcjonującej onegdaj na
    obrzeżach Nowej Pragi. Na "światło dzienne" wydobyli ja budowniczowie Trasy W-
    Z, którzy przebili tędy odcinek Al.Solidarności (d.Świerczewskiego).
    Nie wiem kto i kiedy wpadł na pomysł, aby położony wzdłuż ulicy dłuższy bok
    hali obić po sam dach ocynkowaną blachą trapezową. Stało sie to zapewne ku
    wielkiej radości firm plakatujacych miasto, które pokryły liszajami papieru pas
    nad poziomem gruntu. Dzisiaj straszą z poszarpanych plakatów wizerunki
    niedoszłych posłów (tych samych, którzy dyndali się na latarniach, a ich
    miejsce było pod). Część blach tu i ówdzie poodpadała, ukazując fragmenty
    elewacji hali. Wizerunku dopełniają wszechobecne, wypłowiałe reklamy firm.
    Ilekroć jadę w kierunku skrzyżowania z Targową wystawiam na szwank swoją
    wrażliwość estetyczną. A powinienem już przywyknąć, bo oglądam "to coś" od lat.
    Co mają jednak powiedzieć przyjezdni. Zapewne traktują to, jako wizytówkę
    Warszawy.
    Hala zabytkowa jest i basta. Ma też chyba swojego właściciela i zarządcę. Na
    świecie panuje moda na wkomponowywanie starej zabudowy fabrycznej w tkankę
    miasta. Czy nie można jej przerobić np. na halę sportową, galerię sztuki lub
    modną dyskotekę?
    Niebawem zakończy się budowa "dworco-marketu". Od lat słyszę o zamiarze
    wyremontowania pobliskiego gmachu Dyrekcji PKP. Może znajdzie się ktoś, kto
    tchnie nowe życie w stare muty.



    Temat: Zycie w Gdansku w czasach PRL
    balba napisał(a):

    > Gość portalu: REDZINA napisał(a):
    >
    > > Pamietacie Gdansk za czasow PRL? Jakie kolejki byly po maslo? Co zapadlo W
    > am w
    > pamiec?
    >
    > Własnie to słone masło w blokach, odkrawane wielkim nożem na płaty. Marmolada w
    >
    > kostkach, albo w takich wielkich puszkach, sprzedawana na wagę, ocet wykupywany
    >
    > masowo celem odzysku butelek, za które można było zdobyć papier toaletowy.

    A pamiętasz przepis na "czekoladę"? Ja tylko wiem, że głownym składnikiem było
    mleko w proszku - oczywiście z zachodnich darów.

    > "Zarzewie" za którym stało sie w kilometrowych kolejkach pod kioskiem
    > (plakaty!!!) oraz kapitalne czasopismo "Na przełaj" i " Świat Młodych".

    "Przekrój" tez był dobry.

    > Wstawanie o 2,00 w nocy do kolejki po mięso i o 5,00 po chleb (a jak on potem
    > smakował z tym słonym masłem!) I niesamowity smak zdobycznych mandarynek...

    A społeczne kolejki, stojące tygodniami po deficytowe artykuły typu pralka,
    segment. A meble kupowane (a raczej załatwiane, bo wtedy się nie kupowało, tylko
    załatwiało) jak kot w worku tj. bez oglądania, bez rozpakowania, prosto z
    samochodu.

    > Bezpieczeństwo. Tego mi najbardziej brak z tamtych czasów. Ani ja, ani nikt inn
    > y
    > nie musiał sie o mnie bać, kiedy jako 13 letnia smarkula wybrałam sie sama
    > pociagiem na drugi koniec Polski, czy parę lat poźniej wracałam w nocy na
    > piechote z zabawy w remizie czy dyskotece. A teraz się boję.

    Tak, tego brakuje. Jako klikunastolatka potrafiłam wracać na piechotę, sama, w
    środku nocy np. z Przymorza do Nowego Portu. Teraz umieram ze strachu na samą
    myśl.

    No i ta bliskość, jak już ktoś tutaj wspominał, ludzie rzeczywiście byli z soba
    bardziej zżyci,
    > otwarci...

    I częściej bawili się. Pamiętam, że kiedy zamieszkałam na Zaspie, każdego
    sobotniego wieczoru bloki tętniły muzyką, gwarem. A teraz - impreza raz na kilka
    miesięcy.

    Był jeszcze "Czyn Społeczny" ! przynajmniej raz na rok miasto było
    > porządnie posprzątane ;)) juniorki,chińskie piórniki, pachnące gumki..

    Były też pochody 1-szo majowe - obowiązkowy przemarsz przed trybuną honorową, a
    potem (już nieobowiązkowo) zabawy w ogródkach jordanowskich przy muzyczce "umpa,
    umpa", gorącej kiełbasie z musztardą i wzmocnionej oranżadce.

    Heh, to jest temat na porządną książkę. Jedno jest pewne: wszystko co udało się
    zdobyć
    > miało naprawdę szczególną wartość.




    Temat: KAMPANIA PRZECIW INNYM
    Gość portalu: Krzycho napisał(a):

    > legal.alien napisał:
    >
    > > Nikt ci nie odbiera podstawowych praw, ale nie oczekuj, ze bedziesz mial
    > prawo do zakladania rodziny i adopcji dzieci.
    > Czyli zakladanie rodziny nie jest prawem podstawowym. Czym sobie zasluzyles
    > akurat Ty na taki przywilej? Co takiego zrobilem ja, ze mi nie przysluguje?
    > >> A wszyscy inni sa be. I juz. Nie rozumiem, po co wlaczasz sie do dysku
    > sji,
    > skoro sprawa jest tak cudownie jasna.
    > > Sprawa jest bardzo jasna. Wy probujecie to wszystko zagmatwac i sami
    > wywolujecie odruchy odrzucajace. Miejcie pretensje do samych siebie.
    > Tak! Schowani po szafach bedziemy cudownie bezpieczni. Wszyscy beda
    identycznie
    >
    > tacy sami, nie trzeba bedzie myslec! O take Polske walczymy!
    > Kobiety do garow! Murzyni do Afryki! Syjonisci do Syjamu! Jesli cos im sie
    nie
    > podoba, moga miec pretensje do siebie, bo niepotrzebnie probowali zagmatwac
    to
    > co jest przeciez absolutnie jasne. Prawa stanowia i posiadaja biali
    > heteroseksualni mezczyzni a reszta to pomiot ewolucji!

    o czym ty piszesz???

    myslisz ze te plakaty cos zmienia????

    przeciez homo zyja w tym kraju normalnie, maja swoje gazety, lokale, dyskoteki,
    wspieraja sie w szukaniu pracy /to nie zaden mit, znam ich ze szkoly wiec
    wiem/, moga sie normalnie ksztalcic, robic ze swoim zyciem co im sie zywnie
    podoba, i tak powinno zostac, po co robic gnoj jezeli tyle juz macie, po co
    robic problemy????

    nie oburzalbys sie gdyby za panstwowe pieniadze maryjowcy robili propagande
    osiedlowych kolek rozancowych???

    mniejszosc to mniejszosc i tyle, so inne mniejszosci tez pewnie nie dokonca
    zadowolone ale jakos zyja, np. jehowici, zydzi, ortodoksyjni katole piusa X,
    maryjowcy itd...




    Temat: Mało muzycznie o Mozarcie
    Mało muzycznie o Mozarcie
    Wrócilam dzisiaj po kilkudniowym pobycie we Wiedniu. Nie powiem, ostrzylam
    się na Wiedeń i na Mozarta, chociaż wyjazd był służbowy i na zupełnie inny
    temat. Oczucia mam silnie zmieszane. Oczywiście, czekoladki, kubki, koszulki,
    długopisy, plakaty itd. - wszędzie jest znana podobizna Mozarta z zezem.
    Wczoraj chciałam iść na Don Givanniego. Klapa. Okazało się, że to sztuka
    teatralna. W Operze Miejskiej... wariacje na temat Mozarta. Koło katedry św.
    Stefana mordy drze jakiś zespół śpiewając niewątpliwie piękne oratorium
    pt. "Sugar baby love". Odwiedziłam nowo oddany dom Mozarta, zaraz koło
    katedry (9 euro). Za bilet dostaje się komórko-magnetofon z dłuższą tyradą w
    języku na temat życia Mozarta. Banały. Odrestaurowane pokoje i mnóstwo nic mi
    nie mówiących portretów. Na półpiętrze swiatłodźwięk z "Czarodziejskiego
    fletu" a la dyskoteka. Pięć - sześć arii i al capo dal fine.
    Na dole domu Mozarta sklep z gadżetami. Znowu, koszulki, długopisy, kubki,
    serwetki, nawet papier toaletowy (!) z nadrukiem portretu...
    Płytoteka beznadziejna, głownie składanki.
    I tu (uwaga) polecam: w sklepie sprzedaje młody człowiek, który w ten sposób
    dorabia sobie do gazy operowej. Baryton. W sklepie odśpiewał mi kawałek arii
    Papagena o Voglu... Wdaliśmy sie w dłuższą dyskusję. Prawie sie pokłociliśmy
    o Bartoli. Bo kiedy szukałam czegoś (a, jak wyżej, były głownie składanki),
    zapytałam, czy ma Salieriego w wydaniu CB. Okazało się, że płyta jest już
    wykupiona. Dobrze się o niej wypowiadał, ale kiedy zeszło na "Ensultate" w
    urodziny Mozarta, nie zostawił suchej nitki. Już to tu gdzieś czytałam: że
    gdacze, że piszczy, że to nie dla niej. Że żenada.
    Mimo wszystko. Rozmowa z tym chłopakiem nieco zrehabilitowała w moich oczach
    Wiedeń. W roku mozartowskim...Komercyjnym roku mozartowskim.
    Może jestem naiwna?




    Temat: Rozpoczął się Piknik Europejski
    widziliscie sponsorow pikniku?? jest i orlen i basell-orlen. na juwenalia, gdzie
    wszystkie imprezy oplacane sa tylko i wylacznie z pieniazkow od sponsorow i
    gdzie ciezko nam jest do ostatniej chwili zapiac budzet, nie daja ani
    grosza...!!! wstyd. mowia, ze im sie to nie oplaca, ze na terenie plocka maja na
    tyle silna pozycje i znana marke, ze nie potrzebuja reklamy. no moze i tak.
    tylko my nie prosimy o jakies wielkie pieniadze. kazdy grosz sie liczy. niekiedy
    firmy daja po 500 pln i my tez jestesmy zadowoleni, bo kazdy grosz sie liczy. a
    od orlenu nawet zlamanego grosza nie dostajemy, chociaz chyba na brak pieniedzy
    nie narzekaja. chyba, ze na mozejki zbieraja... ;p to moze nasz samorzad sie im
    dorzuci, skoro taka bieda tam piszczy... nie mamy zbyt wiele, ale moze nie
    zaplacimy za telefon i cos sie zawsze uciula... nie wiem, czy gina tam gdzies
    te nasze oferty, czy nikomu z tej firmy nie zalezy na wspieraniu lokalnej
    kultury akademickiej?? czesto slyszymy wiele narzekac, ze co to sa w ogole za
    juwenlia?! no coz, powiem tak. wszystkie pieniadze, ktore mamy staramy sie i tak
    w ten sposob rozdysponowac, zeby tych atrakcji bylo jak najwiecej. no ale jak
    sie ma tych pieniazkow nie za duzo, no to chodzby checi i pomysly byly nie
    wiadomo jakie to sie ich nie da zrealizowac...
    swoja droga ciekawe ile wpompowali w ten piknik? i czy nie moglibyby chociaz
    jakiegos ulamka przeznaczyc na nasze juwenalia, ktore sa jedyna tego typu
    impreza studencka w roku, a piknikow bedzie jeszcze roznego rodzaju wiele...

    w dalszym ciagu szukamy sponsorow!!! moze ktos zainteresowany jest? ;) niestety
    plakat juz poszedl do druku, bo juz czas niestety byl, ale jest jeszcze
    mozliwosc wywieszenia banera reklamowego na scenie glownej, na miasteczku
    sportow, na sali w krorej bedzie sie odbywac dyskoteka, mozemy logo zamiescic na
    stronie internetowej plockich juwe, na zaproszeniach oraz wymienic z nazwy
    podczas koncertu glownego na starym rynku... mozliwosci jest jeszcze wiele. nie
    pogardzimy zadnym groszem, dla nas liczy sie kazda zlotowka... ;) na dana kwote
    mozemy wystawic fakture za usluge reklamowa...

    w razie prosze o kontakt na maila. kris07@op.pl !!!

    z gory dziekuje wszystkim potencjalnym sponsorom i licze na WAS drodzy
    plocczanie, ze dzieki wam uda sie jeszcze bardziej uswietnic ta impreze....

    zapraszam na nasza obecna strone juwenaliowa. jest jeszcze w trakcie budowy, ale
    mozna sobia juz obejrzec jak wyglada i zapoznac sie z programem tegorocznych
    juwenaliow... www.juwenalia.pw.plock.pl ...

    ze studenckim pozdrowieniem.
    capo di tutti capi...



    Temat: Negatywna selekcja do zawodu nauczyciela.......
    Jak rany, Berkel!
    W tym, co mówisz jest wiele prawdy!
    Ale:
    1. pokaż mi te wspaniałe pomoce naukowe! Gdzie one są? Albo gdzie można je
    dostać za darmo, bo szkoła nie kupi - wydaje pieniądze na dożywianie uczniów,
    naprawianie szkód przez nich wyrządzonych, opłacenie np. ochroniarza na
    dyskotece, itp., a fundusze na to są małe... Używam na lekcjach magnetofonu,
    plakatów i wielu własnoręcznie przygotowanych pomocy i wiesz... prawie zawsze
    powoduje to zniechęcenie uczniów, najwyraźnie nie są zainteresowani spędzeniem
    lekcji w inny sposób, niż: odpytanie + sprawdzenie zadań + prezentacja lekcji
    + zapis + zadanie domowe (na ogól i tak nie robią)
    2. niechęć do rodziców? można policzyć na palcach jednej ręki rodziców w mojej
    szkole, którzy chcą w jakikolwiek sposób w niej "działać", interesują się
    szkołą tylko wtedy, kiedy dziecko coś przeskrobie, albo MUSZĄ przyjść na
    wywiadówkę. Przynajmniej połowa z nich zrzuca na szkołę wychowanie swoich
    dzieci i potrafi tylko narzekać, że szkole się to nie udaje...
    3. mogłabym ciągnąć to dalej, ale nie starczyłoby miejsca na moje wywody...
    Powiem tylko tyle: zaczynając pracę w szkole miałam wiele planów, wiele
    optymizmu i woli zrobienia czegoś dobrego. Rozczarowałam się srodze. Może nie
    jestem nauczycielem z powołania, ale chciałam po prostu UCZYĆ i to tak, żeby
    wszyscy (i uczniowie i ja) byli z mojej pracy zadowoleni. Tymczasem spotykam
    się z chamstwem, olewajstwem i totalnym tumiwisizmem; wychodzę ze szkoły
    psychicznie zmaltretowana.
    Ostatnio podjęłam decyzję - dotrwam do końca roku i... szukam innej pracy.
    Sanitariusz w szpitalu zarabia tyle samo, a pracuje spokojniej, nie traci
    nerwów na uspokajanie 20-30 rozrabiających dzieciaków (co 45 minut to samo), po
    15-tej przebiera ciuchy, idzie do domu i zapomina o pracy. Może to jest zajęcie
    dla mnie??? Swoją porażkę w szkole przyjmuję z pełną pokorą - widocznie się nie
    nadaję, albo nie potrafię dotrzeć do uczniów. Będziesz miał jednego belfra
    mniej do obarczania odpowiedzialnością za schematyczność, archaiczne metody,
    brak autorytetu i co tam jeszcze przyjdzie Ci do głowy.

    Pozdrawiam!



    Temat: ...Ech...Ta młodzież!...
    Cy ino młodzież winowato??? Nie ino, nie ino, trza wziąść za katany
    sprzedawców alkoholu, nie inacyj. Nydyć cytojcie, ze to skutek przynosi, trza
    ino fcieć...:

    Dominik Uhlig 19-05-2005, ostatnia aktualizacja 19-05-2005 08:48

    Sprzedawców można nauczyć, by nie sprzedawali młodocianym alkoholu - dowodzi
    akcja w 600 gminach

    Alkohol pija prawie 93 proc. uczniów trzecich klas gimnazjów. Na pytanie: - Czy
    piłeś w ciągu ostatniego miesiąca, "tak" odpowiedziało dwie trzecie uczniów -
    alarmują eksperci. Jedną z przyczyn jest dostępność alkoholu - nieletni może go
    kupić bez przeszkód w większości sklepów.

    Dlatego w 600 gminach i miastach zorganizowano akcję "Alkohol - nieletnim
    dostęp wzbroniony". Trwała pół roku. Sprzedawcy dostali odpowiednie broszurki i
    plakaty, w miastach zawisły billboardy, a w telewizji emitowano reklamę akcji.
    Chodziło też o nastraszenie sprzedawców, którzy łamią prawo, i wyróżnienie
    tych, którzy nie sprzedają dzieciom alkoholu.

    Zajęły się tym "tajne patrole": młoda, na oko niepełnoletnia osoba próbowała
    kupić piwo, starszy członek patrolu udawał oburzonego klienta sklepu. Jeśli
    młodemu udało się kupić alkohol - sklep dostawał żółtą kartkę. Jeśli nie -
    dostawał certyfikat rzetelnego sprzedawcy.

    Akcja - zorganizowana przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów
    Alkoholowych i Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego "Browary Polskie" -
    okazała się skuteczna.

    Po jej zakończeniu zbadano, że w miastach, gdzie ją przeprowadzono, w 74 proc.
    sklepów, dyskotek, barów nieletnim odmówiono sprzedaży alkoholu. Tylko w 26
    proc. dało się go kupić.

    Tam, gdzie akcji nie było, wyniki były dokładnie odwrotne. Odmawiało tylko 22
    proc. sprzedawców.

    Badanie pokazało też, że ponad 90 proc. Polaków potępia sprzedaż nieletnim
    wódki, wina czy piwa. Ale jednocześnie ponad 75 proc. nie reaguje, widząc, że
    ktoś sprzedaje nieletnim alkohol.

    Co dalej? PARPA proponuje nałożenie na gminy obowiązku stałego kontrolowania
    sprzedawców. Chce też podniesienia do 21 lat wieku, od którego można legalnie
    kupować alkohol.

    (PBS Sopot, marzec 2005 r., reprezentatywna próba losowa 1088 dorosłych
    Polakow)



    Temat: Alternatywa dla Zoku - czy możliwa ??
    jasne..
    "...niekompetentna kadra, bez pomysłów i polotu...".
    Pisałam, żeby nie odnosić tego do siebie, bo nie jest to kierowane do
    wszystkich poszczególnych pracowników, ale chyba Pan zapomniał o tym
    wspomnieć...
    Niekompetentna.. nadal tak uważam

    "kompetencja (łc. competentia ‘zgodność, zdatność’ od competere ‘zbiegać się,
    być zdatnym’) 1. zakres posiadanych uprawnień oraz pełnomocnictw do wykonywania
    określonych czynności, zakres odpowiedzialności; także zakres wiedzy z danej
    dziedziny."

    To tak jakby powiedzieć, że nauczyciel, który nie ma wykształcenia wyższego
    jest niekompetentny. Może Pan tak powiedzieć też w stosunku do mnie, że w
    bractwie jestem niekompetentna, bo nie byłam w szkole aktorskiej (a przydałoby
    się przy inscenizacjach), że w zakresie wiedzy o historii jestem
    niekompetentna. I się z Panem zgodzę.
    Dla mnie ktoś na poważnym stanowisku jeśli coś obiecuje (w prawie polskim umowa
    słowna jest wiążąca), to powinien obietnice spełniać, nie powinno być żadnych
    niedopowiedzeń i zatajenia informacji. To jest dla mnie niekompetencja.

    Bez pomysłów i polotu z tego powodu, że jak napisał Tygodnik Pojezierza
    Drawskiego "Dni Złocieńca były znów mało oryginalne, momentami prostackie"
    "Wzorem minionych lat sięgających jeszcze róźnych okresów tak zwanego peerelu,
    obchody "dni" najprzeróżniejszych miasteczek to najczęściej bezpretensjonalna
    rozrywka podlana dobrym lub nieco gorszym piwem, budząca nieboszczyków muzyką,
    straganami, na których każdego roku można dostać to samo i w tym samym miejscu.
    Tak jest w Złocieńcu".

    Dla mnie tutaj nic się nie zmienia, prócz tego, że znikają ciekawe imprezy,
    które kiedyś były. Imprezy polegają właściwie tylko na rozgrywkach sportowych i
    koncertach, dla mnie trzeba czegoś więcej, pomysłów, polotu. Trzeba czymś
    zainteresować młodzież, na pewno nie kolejnym piwem i dyskoteką, widzę jak
    małolaty sprzedają u mnie w klatce marichuanę. Co mają robić? Jeśli są jakieś
    koła hobbystyczne, to nic o nich nie wiadomo, nikt się nimi nie interesuje.
    Zwykłe szanty można urozmaicić prostymi tanimi sposobami, przeciąganie liny,
    dla dziekaków pokaz wiązania węzłów marynarskich, jakieś zabawy i konkursy, w
    tamtym roku był konkurs na plakat i bardzo to pochwaliłam, wygrał śliczny
    rysunek, a teraz co było? Piwo i muzyka, nawet nie do potańczenia.
    Rozumiem, że Pan chce bronić ZOK i ma Pan prawo, proszę robić to jednak w taki
    sposób, żeby przypadkiem do ZOKu jeszcze bardziej nie zniechęcić.



    Temat: hotel Astir Notos, Potos, Thassos
    Życie nocne to tam głównie knajpki przy plaży i tyle.Nie wiem do której są
    otwarte i co tam się dzieje wieczorami bo bylismy z małym dzieckiem i o 20.00
    kończył się dla nas dzień.
    W sezonie otworzy się jakiś klub dyskoteka ale dalej za miastem, widziałam
    plakat reklamowy.
    To jest spokojna wyspa i bardzo spokojne miasteczko, raczej dla rodzin z
    dziećmi, a nie dla szukających nocnych atrakcji.
    Knajpki w mieście są bardzo fajne i każdy znajdzie dla siebie coś odpowiedniego,
    nawet jeśli żywi się tyko pizzą.
    Drinki na plaży kosztują 5-10 euro, kawa i napoje około 3, tyle samo małe piwo.
    My za obiad na trzy osoby płaciliśmy około 30 euro - z alkoholem (piwo, stołowe
    wino, bez deseru)
    Dla bardziej wymagających i lubiących posmakować prawdziwej kuchni polecam
    restaurację Sea Breeze, która położona jest trochę za miastem ale też na samej
    plaży. Od hotelu Astir trzeba wyjść na główną drogę, skręcić w lewo i iść spory
    200 metrów za mostek a tam już zobaczycie drogowskazy do tej restauracji. Pyszne
    jedzenie, doskonałe świeże ryby, prawdziwa Grecja na talerzu. Knajpa jest przy
    plaży. Ceny - za pełen posiłek z butelką wina (no może dwoma:-)), deserami i
    przystawkami zapłaciliśmy około 80 Euro na trzy osoby.

    Objeżdżając wyspę samochodem odkryliśmy jeszcze jedną knajpę godną polecenia. To
    było gdzieś między Skala Kalichari a Limenarią. Charakterystyczne są tam taki
    małe domki na łodzie tuż przy plaży. Knajpka leży nad samym morzem, plaża jest
    tam kamienista i ma szerokość dwa metry. Cudne miejsce, doskonała kuchnia,
    nienaganna obsługa, ceny jak w sea breeze.

    W mieście jest też fajna cukiernia sprzedająca pyszne gorące paje z ciasta filo,
    które doskonale nadają się na lunch na plaży.



    Temat: "Kampania reklamowa" trUjki...
    "Kampania reklamowa" trUjki...
    Krótko - JEDNA WIELKA ŻENADA. Zero pomysłu, zero idei, zero oryginalności.
    JEDNO WIELKIE ZERO. JEDEN WIELKI PRYMITYW.
    Zarówno jeśli chodzi o sformułowanie założeń (Cytat: "Kampania jest
    adresowana do grupy odbiorców pomiędzy 20 a 40 rokiem życia, wykształconych,
    spontanicznych, prowadzących aktywny tryb życia" - taki sam bełkot można
    zastosować w przypadku reklamy chipsów, prezerwatyw, piwa, McDonald'sa, mebli
    z Ikei, chińskich ciuszków z Carry, radia Zet, radia Kolor, radia Ostrołęka i
    każdego innego produktu dzisiejszej kultury masowej).
    Co mają prezentować obrazki na plakacie reklamowym? Co to są za osoby
    powyginane w jakichś dziwnych pozach? Co ma to wspólnego ze słuchaniem -
    pierwsza osóbka sugeruje raczej "radość skakania", pozostałe - trudno
    skojarzyć. To jest naprawdę DNO - czy rzeczywiście nadszedł ten moment, czy
    to jest np. tylko dno Morza Bałtyckiego, a na Rów Mariański będziemy jeszcze
    musieli poczekać?
    Co oznacza sformułowanie "kolejną z konsekwentnie realizowanych kampanii
    wizerunkowych"??? O jakiej konsekwencji tu mówimy i o kształtowaniu jakiego
    wizerunku - zwłaszcza na podstawie tak prymitywnego w formie i treści
    przekazu?
    Następny kwiatek: "Jej celem jest wzmocnienie marki oraz dotarcie do
    świadomości słuchaczy, którzy jeszcze Trójki nie znają". Wzmocnienie marki -
    bez znaku firmowego obecnego na rynku kilkanaście lat? Bo chyba nie jest
    nowym logotypem napis "Trójka/Polskie Radio"? Wzmocnienie marki - ale czym?
    Postaćkami które "skaczą i fruwają"? Człowieczkiem, który sprawdza czy ma
    równo szwy na portkach? I dalej - gdzie tu jest punkt zaczepienia, jakiś
    (jakikolwiek!) haczyk dla osoby, która trUjki nie zna? Co ma przyciągnąć taką
    osobę? Czerwone spodnie z laki na tyłku jakiejś panienki???? To jest w ogóle
    reklama radia czy wiejskiej dyskoteki?
    Można sobie wyobrazić, jakie pieniądze zostały wywalone na tę pożałowania
    godną kampanię - żaden z nas tej sumy pewnie nie ogarnie, a efekt będzie taki
    sam jak od 3 lat. Miało być super, wyjdzie jak zwykle (zaklęty i
    nieprzekraczalny rejon 5 % słuchalności), kolejne miliony publicznych
    złotówek wylądowały w nie-wiadomo-czyich kieszeniach - po czym przyjdzie czas
    na jeszcze bardziej prymitywną kampanię reklamową, a wyniki słuchalności jak
    zawsze będzie sie korygować na przemian muzakiem z playlisty i złotymi
    przebojami...
    K-u-RRR-w-a maćććć - co za syph!!!! A najgorsza jest zawsze bezsilność...



    Temat: Subkultura a uzaleznienia
    nie, ale...
    "subkultura" to pojęcie zbyt schematyzujące. dajmy na to - skejt jest chamski,
    jego kobieta to laseczka ubrana na różowo, która mniej znaczy od jego bryki. A
    wczoraj pewien skejt, który mnie odwiedził, zabrał mi ziemniaki, które
    obierałam i obrał je za mnie.
    Pamiętając o tym, że nie każdy grunge się nie myje, nie rasta jest wege itd,
    można powiedzieć jednak, że do pewnego stopnia subkultura warunkuje używki.
    Może właśnie nie uzależnienia, ale używki.

    SKEJCI. Proponuję kupić "DosDedos" albo "Hero" (skejtowkie magazyny). Wewnątrz
    same obrazki, niby standard jesli chodzi o wszelakie magazyny. A jednak
    skejtowskie pisma wyróżniają się tym, ze bardziej przypominają albumze
    zdjęciami niż ilustrowaną książkę. co ważniejsze, zdjęcia i plakaty tam
    zamieszczone są niezwykle estetyczne. Eksponują kolory (zdjęcia często robione
    z filtrami)i ogólnie powierzchniowa urodę. Każdy kto palił trawę wie, że to
    typowe doznania po THC. no i każdy wie, że u skejta można zawsze znaleźć w
    jednej skarpecie lufkę, a w drugiej worek. nie znaczy to oczywiści, że skejt
    gardzi białym albo alkoholem.
    oczywiście rasta, choć na wymarciu, gustują w zielsku. Warunkuje to ich
    pacyfistyczna ideologię. Jak się zajara, to kocha się cały świat:) W
    odróżnieniu od skejtów, raczej stronią od innych dragów.
    Z kolei dresy gustują w ekstazie i fecie. Wynika to z ich rozrywek, tj.
    popisywania się siłą i agresją, zdobywaniem lasek na dyskotekach. Do tego
    potrzeba właśnie sił przebicia...
    Klabersi używają fety i ekstazy do innych, bardziej "pacyfistycznych" celów.
    Energia potrzebna im do dobrej zabawy, a na tygodniu do pracy.
    nie wiem, o czym mówisz. co to punk? Lump z pod mostu z prostym winem czy
    antyglobalista? Punków już chyba nie ma...

    Jeszcze jedno: pojawiają się ciekawe mezaliansy międzysubkulturowe, które
    zależą od rodzaju używek, szczególnie jeśli chodzi o dragi, które nie tak łatwo
    dostać. I w ten sposób widuje się rasta, kumplującego się ze skejtami. Aż
    ciepło na serduchu, jak ludzie zróznych subkultur potrafią się kochać. Bez
    ironii.



    Temat: Kielce mają hasło promocyjne
    > Proszę o rozszyfrowanie haseł: Poznań. Miasto warte Poznania, Gdańsk.Morze
    > możliwości, Wrocław.Miasto spotkań. Wszyscy uznają je za bardzo dobre, ale co
    > one mówią, co można dowiedzieć się z nich o tych miastach?
    >
    > To ma być tylko hasło, ma ładnie brzmieć i miło się kojarzyć! Ile można
    > przekazać w jednym zdaniu, to nie folder turystyczny.

    A i tu się Pan/Pani myli. Wymienione hasła są przykładami świetnie
    poprowadzonych kampanii promocyjnych miasta. Bo to nie tylko ładnie brzmiące i
    miło kojarzące się zdanie - za tymi hasłami poszło bardzo dużo innych zabiegów,
    które rozwinęły ich ideę przewodnią. Rozszyfrować hasła? Proszę bardzo:

    Poznań. Miasto warte Poznania - twórcy tej kampanii reklamowej chcieli nas
    przekonać, że Poznań - miasto tradycyjnie postrzegane w głównej mierze przez
    pryzmat odbywających się tam targów, są także miastem, które warto odwiedzić tak
    po prostu. Że są tam zabytki, że warto wpaść przejść się Starym Miastem,
    odwiedzić kluby muzyczne, albo wpaść na zakupy itp.

    Gdańsk. Morze możliwości - tu akurat pewnie głównie chodziło o ciekawe
    połączenie słów, które jednak nie tylko promują "morski" aspekt Gdańska, ale
    chcą nas przekonać, że w Gdańsku można naprawdę dużo. Akurat ta kampania była
    najmniej ukierunkowana na jakiś konkretny aspekt miasta, ale miała pokazać, że
    Gdańsk to nie tylko Długi Targ i kawałek plaży. Że jest to dobre miejsce do
    prowadzenia interesów i doskonałe miejsce odetchnięcie wysoką kulturą –
    przypomnę chociażby serię plakatów pod szyldem "Gdańsk. Morze możliwości"
    promujących różne imprezy kulturalne, które odbywały się w wakacje (taki mały
    kulturalny rozkład jazdy).

    Wrocław. Miast spotkań - tym razem Wrocław promuje się jako miejsce spotkań i
    bynajmniej nie tylko w celach rozrywkowo-towarzyskich (ale tych też jak
    najbardziej). Z tego co wyczytałem w swoim czasie, kampania ma uczynić Wrocław
    także modnym miejscem spotkań biznesowych. Miasto, w którym można spotkać się na
    małej czarnej na Rynku, wypić zimne piwo w jednym z ogródków piwnych, na knyszy
    na Dworcu Głównym, odwiedzić dyskotekę, ale także obgadać warunki ważnej umowy w
    jednej z wielu sal konferencyjnych.

    A więc jednak te hasła mają jakieś przesłanie - ale tylko wówczas, gdy są
    wsparte rozsądnymi zabiegami promocyjnymi. Osobiście wątpię, aby "Kielce –
    miasto w koronie" mogło wypromować nasze miasto w jakikolwiek sposób. Co
    najwyżej może przyczynić się do wzrostu niechęci do nas – niestety...

    Pozdrawiam



    Temat: Absolwenci LO Kochanowskiego na Warszawskiej
    Witam Wszystkich z Kochanowskiego:)

    Jakiś czas temu też starałam się założyć wątek na ten temat
    ale nie było tak dużego odzewu jak teraz:) BRAWO!!!
    Świetnie, że myślicie o zorganizowaniu jakiegoś większego zjazdu
    - chętnie się dołączę, mam dużo kontaktów do klasy E /ekonomik/ - matura
    rocznik '97 – klasa, w której wychowawczynią była Pani Ania Malak. Miałyśmy
    trzech chłopaków w klasie - tak będzie Wam sobie nas łatwiej przypomnieć:)
    Michała jeżdżącego żółtym seicento, Damiana jeżdżącego passatem i Grzegorza -
    miał indywidualne nauczanie.
    W tym roku mija nam 10 lecie matury myślałam o spotkaniu 7 czerwca - Michał
    będzie w tym czasie w kraju, ale to jeszcze nic pewnego.

    Często żal mi było, jak czytałam plakaty informujące o zjazdach w innych
    szkołach, organizowanych dla konkretnych roczników lub z okazji okrągłej
    rocznicy istnienia szkoły. Może się w końcu doczekamy:)

    Myślę, że Szkoła z taką inicjatywą sama niestety nie wyjdzie, ze względu
    głównie na finanse, dobrym pomysłem byłyby zaproszenia, może jakiejś konto
    szkolne, na które można byłby wpłacać pieniądze potrzebne na zorganizowanie
    imprezy? Koniecznie identyfikatory - bo po takim czasie chyba będzie się trochę
    trudno połapać:)
    Żeby dobrze zorganizować potrzeba trochę zaangażowania i przychylności władz
    szkoły:) Ja jestem bardzo chętna: mój nr gg 1509033

    Co do całej masy wspominek: pamiętam swoja pierwszą jedynkę u Pani Pyrc 2
    września w pierwszej klasie, kochanego ś.P. Jacka Birna jego zaangażowanie w
    samorząd szkolny i organizowanie wycieczek /np. wakacyjnych do Łeby pod
    namioty:) /cóż to były za czasy wracaliśmy pociągiem na jednej nodze w
    korytarzu:)/ próby zorganizowania dyskotek i zamontowanie telefonu na karty:)
    Walentynki, studniówkę w Hali Polonia, oczywiście toalety i sklepik .... :)
    Można pomyśleć nad zorganizowaniem rzutnika i zdjęć...- jest tyle pomysłów

    Pozdrawiam cieplutko:)
    i oby coś z tego wyszło
    Renata




    Temat: Czy to jest depresja ?
    3 liceum? no tak, to wiele tłumaczy. 3 liceum wbrew pozorom jest najcięzsza bo nie tylko realizujesz bierzący materiał, ale powtarzasz ten, który przerobiłes do tej pory (przynajmniej tak się robi w większości znanych mi szkół). Ja na tym etapie, na którym Ty jesteś teraz ważyłam niecałe 48 kg (przy wzroście 166 cm, w ciągu kilku tygodni gwałtownie chcudłam zrzucając blisko 10 kg) byłam niewyspana, zmęczona i generalnie miałam dość. POczekaj, az przyjdzie wiosna, staraj się wychodzić na pole a gdy zrobi się ciepło ucz się na polu (jeżeli mieszkasz na wsi idź gdzieś do lasu, na łąkę, a jeżeli mieszkasz w mieści, to idź do parku). Nie siedź ciagle w domu bo to faktycznie dobija, ale nie mam też na myśli łażenia pod klubach, dyskotekach, bo tam zmęczysz się jeszcze bardziej. Świerze powietrze, regularny sen, regularne posiłki. Żeby było jasne - nie jestem jakąś tam panią psycholog, której celem jest pokazanie, jaka to mądra nie jest ani nie jestem mamusia po 30/40. Jestem o rok starsza od Ciebie więc doskonale pamietam to, co Ty masz teraz, ten sam stres, te same goniące człowieka terminy, nudne ksiazki do przeczytania i świadomość, że choinka, znowu nie zjem, znowu się nie wyśpię, jutro sprawdzian za sprawdzianem i cicha modlitwa przed snem, żeby jednak babka/facet nie przyszła/przyszedł, a do tego jeszcze praca z matury ustnej do napisania, do odkucia, po ksiązki trzeba jechać, trzeba je przeczytac (egzaminatorzy potrafia zadawać naprawdę dziwne pytania więc sie odkuj), trzeba do matury lektury powtórzyć, trzeba ksiazki oddać, wziąc nowe i jeszcze spróbować przewidzieć, jakie pytania na egzaminie padną. A oczywiście do tego dochodzą obowiązki w domu, obowiązki dodatkowe bo a to trzeba wypracowanie napisać, a to trzeba referat przygotować, a to plakat zrobić, a to apel przygotować bo święto jakieś i tak dalej. W dalszym ciągu uważasz, że trzecia klasa nie jest wcale taka męcząca? Przepracowany jesteś i tyle.




    Temat: Pomóc geniuszowi
    Hej, przeoczyłam Ardzuna Twój poprzedni list, pozwól że się krótko ustosunkuję:

    Mam na myśli to, że rozwój emocjonalny w zasadzie powinien się dokonywac sam, o
    > > ile się mu nie przeszkadza. A brak rówieśników na podobnym poziomie
    > intelektualnym jest przeszkodą
    Nie rozumiem tej tezy. Myslę, że w wielu przypadkach trzeba ten rozwój
    stymulować, ukierunkowywać. A co jeśli dziecko jest zbyt nieśmiałe, albo
    agresywne? Rówieśnicy na podobnym poziomie intelektualnym niekoniecznie
    wystarczą do prawidłowego rozwoju emocjonalnego i duchowego - jest to
    trochę "sztuczne środowisko", bo w życiu stykamy się z różnymi ludźmi na różnym
    poziomie intelekt. i nie tylko, i trzeba umieć się wobec niech odnaleźć.
    pisałam:
    > Zostawiając na boku psychikę i emocje - co z tym, co nazwałam duchem? Cze
    > mu
    > ma
    > > służyć ponadprzeciętność, pieczołowicie izolowana, wzmacniana,
    > selekcjonowana?
    > piszesz:
    > A dlaczegóż ma być izolowana i selekcjonowana? Naprawdę nie widzę powodu. Ja
    > bym raczej ją umieszczała w towarzystwie.
    Ale chodzi Ci własnie o towarzystwo wyselekcjonowane, prawda? O podobnym
    poziomie intelektualnym?
    Dzięki za Twoj wywód, czemu służy ponadprzecietność, ale mnie tego nie musisz
    tłumaczyć na przykładach typu: Salieri i Mozart, ja wiem, czemu służy
    ponadprzecietność, bo mam pewien światopogląd. Chodzi o to, żeby dzieciom
    przekazać właśńie światopogląd, etykę, wizję świata, a nie tylko wiedzę
    intelektualną - niestety wydaje się, że to się dziś zaniedbuje, że intelekt,
    sukces zajmuje pierwszą pozycję kosztem innych tu wymienionych. Ktoś tu pisał o
    pokorze - jest to b. ważna kompetencja psychiczna, związana z właściwą
    samooceną, i prowadzi to szczęcia osobistego w relacjach z innymi. Stawiam
    Sądzę, zę czesto bywa tak, że dzieci b. zdolne wychowane w kulcie dla sukcesu
    intelektualnego i zawodowego, a co za tym czesto idzie, izolowane od innch,
    nieustannie poddawane konkurencji, mają z tym problem.

    Piszesz, że Twoje znajome rodziny nie znają tego problemu. Ja go akurat mam .
    Niezależnie od tego, czy to była podstawówka z "dukającymi" kolegami, czy
    renomowane liceum z superzdolnymi, zawsze czułam, że specjalną wartość ma
    intelet, cieszyłam się ze stopni itd. Zawsze wobec słabszych czułam mieszaninę
    pogardy i zazdrosci, że te szminki, dyskoteki, plakaty zespołów... pogardzalam
    tym, ale i zazdrościlam po cichu beztroski, zabawy. Zawsze bycie lepszym
    rodziło u mnie problemy duchowe i emocjonalne. Moze faktycznei byloby lepiej,
    gdybym chodziła do "lepszej" podstawówki? ALe powiedz, prosze, czy nie jest
    trudniej ułożyć sobie relacje z ludźmi - wszystkimi ludźmi, z jakimi nas życie
    styka, wliczając w to ekspedientki, szewców itd. - jeśli od przedszkola jest
    się od nich izolowanym? Czy dzieci z dobrych rodzin, o których piszesz,
    rzeczywiście i realnie uważają innych ludzi za braci, uznają równość
    wszytstkich ludzi, szanują ich itd,. a nie tylko na papierze, sentymentalnie, z
    oddali?



    Temat: Starsi melomani protestują
    To ja się odniosę do argumentów, a nie inwektyw
    Rzadko udzielam się na forum, bo słowa o pętach, starcach do
    zamiecenia pod dywan, głupkach i analfabetach mnie nie kręcą... Ale
    poniważ kmicic już mnie wymienił (cytując mój post nieco niżej), to
    odniosę się spokojnie (spokojniej, mniemam, od rzeczonego kmicica,
    który jak przystało na posiadacza takiego pseudo rąbie szablą na
    odlew) do szczególnie bulwersujących wypowiedzi.

    Gość portalu: zed napisał(a):

    > 53 osoby - oto ile osob bylo grupa docelowa tych koncertow.
    > to najlepiej dowodzi jak zamknietym miejscem bylo 13 muz.

    Oooo, czyżbyś zaczął przeliczać kulturę na osobogodziny? Odeślę cię
    tylko do jednego przykładu: był kiedyś taki kompozytor, Franciszek
    Schubert. Grywał dla przyjaciół na tzw. "szubertiadach", gdzie
    słuchało go mniej osób niż podpisało protest w 13 Muzach. Chcesz
    powiedzieć, że to była jeszcze mniej wartościowa impreza? A może
    jeszcze zaczniemy ważyć - 53 osoby, w większości emeryci, waży mniej
    niż 500 młodych ludzi na dyskotece. Rozumiem, że idąc tym tropem
    argumentacyjnym, DYSKOTEKA MA WIĘKSZĄ WAGĘ NIŻ KONCERT KAMERALNY I
    JEST BARDZIEJ OTWARTA. Czy to nie pachnie demagogią? Bo jeszcze
    więcej słuchaczy niż w Muzach to ma pianista w restauracji,
    grający "Fuer Elise" Beethovena do kotleta albo pod kapuśniak na
    świńskim ryju. Tylko czy to jest miara kultury? I czy to jest
    koncert kameralny?

    > nie jest "ich problem", tylko problem dyrekcji, ktora swoim
    brakiem inicjatywy
    > zrobila z 13 muz miejsce dla takich wlasnie 50 osobowych grupek.

    Chcesz ludzi zmuszać do udziału w imprezach kulturalnych? Być może w
    Szczecinie target takiej imprezy jest właśnie taki (50-60-70 osób).
    Przecież identycznie może powiedzieć nowy dyrektor Zamku - i co?
    Wywali się z sali Anny Jagiellonki koncerty przy świecach? Idąc
    znowu dalej tym tropem logicznym: mam dobrą wiadomość dla wszystkich
    zwolenników PO, władz miasta, p. Roguszki, wielbicieli kultury
    współczesno-młodzieżowo-alternatywnej i ktokolwiek tu pisuje: jest w
    Szczecinie jeszcze większa powierzchnia niż całe Muzy,
    niewykorzystana od kilkudziesięciu lat. To Filharmonia Szczecińska,
    posiadająca ok. 300 miejsc siedzących. Przeciętnie na koncercie bywa
    tam jakieś 150-200 osób, a na koncertach muzyki współczesnej
    (poważnej) i kameralnej, czyli 5-6 razy w sezonie - ok. 100 osób.
    Utrzymywanie kilkudziesięcioosobowej orkiestry dla tak
    mikroskopijnego grona ludzi jest czystą marnotrawnością. Proszę też
    przeliczyć, ile pieniędzy zaoszczędzi miasto, nie budując nowego
    obiektu dla FS, który będzie jeszcze kosztowniejszy niż obecna
    siedziba (dwie sale, ogrzewanie itd.), a melomanów nie przybędzie
    (przeciwnie - sądząc z głosów na forum, za 4 lata, po wybudowaniu
    nowej filharmonii, tych starców-emerytów od muzyki symfonicznej
    zostanie w mieście najwyżej połowa, a więc znowu jakieś 50-70 osób).
    Jak ktoś tu napisał na forum - wszystko jest na kompaktach, więc
    nawet młodzież ze szkół muzycznych może sobie po prostu kupić CD i
    po co utrzymywanie takiego nierentowanego molocha jak filharmonia?

    > o wieczorach melomanow malo kto wiedzial, podobnie jak o innych
    wydarzeniach.

    Plakaty były w mieście, na uczelniach szczecińskich, portale
    internetowe podają zapowiedzi (co najmniej cztery różne portale,
    włączając w to Muzy, GW, infoludka), to samo gazety. Kto chciał,
    przyszedł. Widocznie więcej ludzi się tym nie interesowało, a jak
    ktoś słusznie zauważył, w Muzach nie ma miejsca na 300-400 osób w
    sali.

    w
    > nowym miejscu sie swietnie odnajda, moze nawet dzieki temu pojawi
    sie tam wiece
    > j
    > osob.

    Nie widzę problemu, żeby w jakimkolwiek innym miejscu odnalazł się
    p. Rafał Roguszka. Po co wywalać z Muz dotychczasowe imprezy,
    przenosić je gdzie indziej, a do Muz wprowadzać nowe? To przypomina
    faceta, który zamiast zbudować od razu nowy dom, najpierw
    przeprowadza się do garażu, z którego usuwa samochód, potem dla
    samochodu buduje nowy garaż, a w końcu buduje sobie nowy dom. Poza
    tym wiadomo, że "nowe miejsce" NIE ISTNIEJE. Willa Lentza będzie
    gotowa NAJWCZEŚNIEJ ZA DWA LATA. To może prościej było zrobić
    dyrektorem Muz Osuchowskiego, zacząć remont na Wojska Polskiego
    (nawiasem mówiąc - dlaczego tam przyjść więcej widzów? sala
    teatralna jest jeszcze mniejsza niż Kominkowa), dać tam p. Roguszkę
    na szefa i byłoby po krzyku. Czy ktoś koniecznie lubi wrzask i musi
    chodzić na udry, sięgając prawą ręką do lewego ucha?



    Temat: praca w Kompani Piwowarskiej SA.
    Żywiec w R... też jest koszmarem!!!!
    Przedtawiciele z konkurencyjnego Żywca z miasta R. też są w tragicznej
    sytuacji.Wiem to bo sama byłam kiedyś w szeregach firmy ale na szczęście
    znalazłam po kilku latachzasuwania dla nich dobrą ofertę i zrezygnowałam.
    Po pierwsze- w umowie mieliśmy 8-godzinny tryb pracy przez 5 dni w tygodniu a
    rzeczywistość była bardzo odmienna-każdy miał 2 bardzo duże trasy i na każdej z
    tych tras musiał być 2 razy w tygodniu. Środa i sobota-tak sobota-były dniami
    na merchendising-o tym chorym pojeciu później.W rezultacie dawało to pracę od
    9:00 (dział gastronomiczny-bary,puby,dyskoteki,restauracje) do ok 19:00-20:00 a
    w zimie nawet do 22:00. Jeśli udało się zjechać z trasy wcześniej np o 18:00
    nie można było pokazywać się na firmie ponieważ świadczyło to o twoim
    nieróbstwie.
    Teraz temat merchendisingu-jest to dla niewtajemniczonych-eksponowanie towaru
    na półkach w odpowiedniej kolejności ustawienie buteleczek, zrobienie cenówek
    do każdego z nich specjalna z logo tego piwa, oplakatowanie lokalu, robienie
    porządkow w lodowkach firmowych-kolejnośc itp.I ten właśnie chory merchendising
    był oceniany przez kontrolera, który przyznawał punkty.Najczęściej wynik był
    negatywny ponieważ jak zmusić panią prowadzącą bar na wsi zeby nie zdejmowała
    pustych butelek z półki jak skończy jej się dane piwo(powinno byc;-) ) skoro
    jej nie chce sie mówić każdemu ze "nie ma "-brak jakiejs butelki lub inny szyk
    na polce-0 punktów, albo jak wpoić w nią ze powinna myć ręce zanim dotknie
    cenowkę-za brudną 0 punktów,pani ma jedną lodówkę w barzę tą od zas z logo
    firmy i trzyma w niej np piwo innej kampanii lub wódkę itp-nie dasz rady
    sprawdzac czy po twoim wyjsciu i opróżnieniu lodówki z nieporządanych towarów
    nie wstawi ich z powrotem-gwarantuje ze wstawi-0 punktow,w zimie lodówki nie
    włącza bo i tak jest zimno i nikt nie chce zimnego piwa a poza tym lodówa Zre
    prąd-za wyłączoną lodówkę 0 punktów, pani zerwała twoj plakat bo się naderwal
    albo jej przeszkadzał itp-0 punktów.Jednym slowem uzyskać jakiś lepszy wynik
    graniczylo z cudem.Trzeba by robić merchendising codziennie i jeszcze
    kontrolować w niedzielę.
    Kolejny składnik wynagrodzenia to różnego rodzaju plany sprzedaży i targety od
    takich tylko na piwo-wszystkie piwa grupy Żywiec, przez soki, wódki itp-ale kto
    na malutkiej wiosce będzie brał np Heinekena. który kosztuje sporo więcej niż
    Tatra lub Warka?W rezultacie lepsze bary i puby, ewentualnie restauracje i
    dyskoteki-ale ja takich nie mialam zbyt dużo na moich trasach- nadrabiają za te
    słabsze bary choć w rezultacie i tak wychodzi się na ogół na 0 lub max 1 punkt
    w dobrym miesiącu.Oczywiście oprócz takich zwykłych planów comiesięcznych tzw
    targetów są plany specjalne np na jakieś super wino za ok 14 zł za butelkę lub
    drinki- ok 5 zł za butelke-200 ml-sytuacja jak z droższymi piwami-j.w.
    I tak mając do wykonania te wszystkie plany i nieszczęsny merchendising
    zbieraliśmy punkty , ktore dawały obraz naszej pracy i rzutowały na nasze
    wynagrodzenia oraz to czy w weekendy będziemy mieli do własnej dyspozycji
    samochód służbowy- to już wymysł naszego pana kierownika- a co niech sobie ulży-
    w umowie była mowa tylko o finansowych gratyfikacjach za wykonanie planów
    itp.Samochód był jednym z elementow stanowiska obok telefonu służbowego, z
    limitem oczywiście ktory szybko się wyczerpuje skoro trzeba dzwonić codziennie
    do kierowcow rozwożących towar i klientów ktorych nie zastało sie w lokalu-
    nadwyżki opłacasz sam!Od osób które nadal pracują w firmie wiem ze teraz o tym
    czy samochod jest do ich dyspozycji w weekend czy tez nie zależy głownie
    merchendising, bo jesli nawet wykonają te wszystkie plany a ten chory merch
    jest oceniony na 0 punktow to auto na firmie!
    Myślę ze temat ten to temat rzeka.... ale najgorsze ze w tej firmie jest coraz
    gorzej. Współczuję kolegom, ktorzy nadal tam pracują i zrobiłabym dużo zeby im
    pomóc- nawet myślałam o jakimś donosie do PUP ;-).
    Tak naprawdę to nie można tam liczyć na żaden awans i dowartościowanie- jest to
    żmudna praca na słąbym stanowisku, często negatywnie rzutująca na życie
    prywatne bo jak tu znależź czas dla rodziny-niedziela yo za mało- choć klienci
    nawet w niedzielę wydzwaniają bo przecież PIWO JEST NAJWAŻNIEJSZE!



    Temat: Cegła, Odysseia & Starszny Dwór
    Witam.
    No to jedziemy.Zacznijmy od Cegły, bo to teraz najbliższy mi temat. Myślę ze to
    jedyny lokal, który jeszcze zarabia na rozrywce w tym mieście. Czemu?
    1. Myślę ze muzykę przedewszystkim (to do Dj-i w tym mieście a może
    województwie) muzykę proszę panów się sprzedaje a nie puszcza, bo to jest
    zaje... dla dj-a, który myśli, że jak coś jest na topie to od razu jest dobre.
    Tak naprawdę z 100 nagrań,które dostaje w miesiącu dobrych jest może 5.
    Strasznie ciężko lansuje się nowość, jeżeli nie przeszła ona przez swoją tzw.
    drogę służbową. Nagrania jako pierwsi dostają dj-e (prezenterzy) radiowi i ci,
    co grają w klubach odsyłają feedbacki do wytwórni jak sie te hity sprawdzają na
    dyskotekach i dopiero wytwórnie decydują co ma wyjść na singlu. To tyle jak to
    się robi Cegle przedewszystkim chodzi o klimat, bo właścicielowi zależy na
    młodzieży pracującej i dorosłych ludziach. Lata 70'80'90 grane są cyklicznie
    żeby starsza wiara też miała, co ze sobą zrobić w tym mieści i podejrzewam, że
    raz w miesiącu to dla nich za mało<, bo stoliki na tą imprezę są zawsze
    zarezerwowane. Organizujemy również imprezy house,ale musi mieć taka impreza w
    takim klubie swoją oprawę inaczej nie ma szans na powodzenie.
    2. Co do emerytury to jeszcze trochę pogram i poczekam aż ktoś godnie mnie
    zastąpi, a być może zagra kiedyś w moim klubie przecież wiecznie grał nie będę
    frekwencja jakoś jeszcze na moich imprezach dopisuje. Nie jest sztuką raz w
    miesiącu wpompować kupę pieniędzy w imprezę żeby w końcu zarobić jak w
    przypadku ODYSSEI bo impreza ze znanym DJ-em lub jakiś koncert to nagroda i
    podziękowanie dla klubowiczów którzy odwiedzają klub co weekend , a nie pisanie
    plakatów z coraz to bardziej przedziwnymi nazwami w tytule że wkońcu nikt nie
    wie czy ta impreza była, będzie czy jest .(Przesyt….)
    3. Podstawą prosperowania lokalu jest dobry menager
    (wymagający od personelu jak od klijęta)

    STRASZNY DWÓR – nic nie wiem na temat tego lokalu nawet nigdy tam nie byłem, bo
    po prostu nie mam czasu. Ma on pewno swoich bywalców, którzy lubią ten klimat i
    niech tak zostanie chwała im za to.

    ODYSSEIA – CIĘŻKA SPRAWA z tym lokalem jedno jest pewne złote czasy ma już za
    sobą. Czytam na Stronach internetowych tego klubu o rezydentach, jacy tam są,
    ale oni chyba nie wiedzą, kto to jest rezydent, bo wyczytałem chyba z 10 i ten
    błąd niewiedzy ich wiela kosztuje. Rezydent to taki DJ, który gra na stałe w
    klubie a zapraszani są goście przez niego właściciela a nie, co tydzień inny
    DJ, że niewiadomo, o co loco. Ludzie przecież tam przychodzą, klubowicze z
    miasta Żary. To nie Berlin, że zmieniają się ludzie, co tydzień i jest rotacja
    tylko stali bywalcy,którzy mają swoje przyzwyczajenia, swoje przeboje i wiedzą,
    że w na weekend tam to zastaną itd.…
    Ochrona odwieczny problem wszystkich klubów wiadomo, kto jest lub zostaje
    bramkarzem .Połączmy sterydy z alkoholem i zawsze wyjdą kłopoty. Szef lokalu
    powinien o to zadbać, ale jaki pan taki kram.
    Wiek na dyskotekach to chyba już ustawa jakaś przewiduje wiec czekajmy na
    zakończenie tego problemu.
    Na zakończenie dodam ludzie do klubów przeważnie przychodzą się dobrze pobawić
    potańczyć i posłuchać dobrej muzyki, bo wódki mogą się napić a domu, (ale nie
    zawsze)
    Przez 20 lat grania trochę widziałem, co się dzieje w lokalach i myślę, że
    przybliżyłem wam podstawy rozrywki.

    Pozdrawiam i zapraszam już dzisiaj do CEGŁY bo mam dla was parę kąsków
    muzycznych na ten weckend :))))))))))




    Temat: Kabaret i disco polo
    Kabaret i disco polo
    Od kiedy pamiętam czyli od jakiegoś 7mego roku życia korzystałam chyba z wszystkiego co oferowało mieszkańcom Nowego nasze "Centrum Kultury Zamek" !!! Tzn. rok rocznie brałam udział w tych samych konkursach recytatorskich otrzymując czasem nawet tę sama nagrodę książkową, ciężko pracowałam ćwicząc dwa razy w tygodniu w chórze przygowtowując sie do konkursów na które jadąc rodzice musieli zapłacić mi za autobus bo na to nie było funduszy. Czasem dostawaliśmy jako chór jakieś wolne datki od słuchaczy i te pieniądze bezpiecznie przechowywał przez lata Pan Gapa. Na promocje chóry nie było funduszy, stroje szyli nam rodzice na własny koszt, jak chcieliśmy kupić za te nasze odłożone pieniądze instrumenty okazało się , ze na koncie jest kwota za którą możemy kupić może jeden flet sopranowy. Zarówno my chórzyści jak i nasza Pani dyrygent, której z szacunku do jej osoby nazwiska nie wymienię ciężko pracowaliśmy, żeby potem przy każdej okazji występować reprezentując nasze Centrum Kultury, które poza tym ,że udostępniało nam salę nie przyłożyło do tego nawet małego paluszka.Występowaliśmy "do kotleta" z różnych okazji nie dostając czasem nawet nic do picia na zapleczu, a próby trwały od rana( czasem było parę czerwonych napoi z Polo). Poza chórem, który istniał tam tylko dzięki pasji mieszkańców był też teatrzyk. On też istniał z tych samych pobudek i imał się z tymi samymi problemami. Amfiteatr istnieje od kiedy pamiętam i byłam tam na jednym koncercie zorganizowanym z okazji Dnia Dziecka jakieś 17 lat temu, potem tylko niszczał, a jeżeli w ogóle były jakieś koncerty to obywały się w zamkowej krypcie gdzie można było się udusić i zmieściło się tam nie więcej niż 20 osób.Po prostu żal Panu gapie sprzętu... czeka aż się zestarzeje, tak jak teraz tłumaczy się, że w muszli nie ma koncertów bo wymaga ona remontu. Szkoda, ze nie pamiętam tych koncertów kiedy była ona jeszcze jak nowa.Najczęściej występował tam "znany" nowski zespół na V., który istnieje od 20 lat blokując innym młodym ambitnym ludziom salę. Pan Gapa twierdzi, że nie ma miejsca dla tylu zespołów, więc grają w garażach, albo dają sobie spokój.Kilka lat temu młodzież zbuntowała się rozklejając propagandowe plakaty, które opowiadały o "bogatym programie" naszego CK-długo nie wisiały. Znaleźli się wreszcie tacy, którzy sami na własna rękę zorganizowali pierwszą prawdziwą WOŚP zresztą robią to do dziś, podczas gdy w zamku występuje jak zwykle chór itp.to co nie wymaga żadnej inicjatywy Pana Gapy. Teraz nasze nowe CK to Pub Triglav gdzie każdy może znaleźć coś dla siebie... od koncertów metalowych po dyskoteki, różnego rodzaju turnieje po wieczory filmowe.A co do imprez takich jak Dni Nowego to Pan Gapa ma na to sposób... Konkurs pocztówkowy( na Święta to samo), szkoły i przedszkola przygotowują swoje programy i mamy dwa dni załatwione nie kiwając palcem. Potem na pożegnanie jakieś Pigo ,które za puszczenie muzyki przez głośniki zgarnie kupę kasy i co najlepsze znamy ich już dobrych parę lat no i po Dniach Nowego...uff można znowu przyjść jutro posiedzieć na ciepłym stołku, wyjść przed czasem bo trzeba skosić trawnik przed domem... i jakoś się kręci.Najlepsze jest tylko, że wszyscy wiedzą wszyscy mówią, młodzież się buntuje, a trwa to już tyle lat...
    Fundusze są, tylko trzeba chcieć je zdobyć!!! To już jednak nie z tym Panem... Pozostaje tylko nadzieja , że moje dzieci będą żyły w czasach gdy Pan Gapa będzie już na emeryturze...



    Temat: Areszt dla młodocianych katów z Jordanowa
    motylku zapewne jestes z jordanowa i znasz po części sprawę
    piszesz że ta SADYSTYCZNA ZBRODNIA (tak motylku to nie była gra komputerowa lecz
    real ) to wynik ćpania , picia oraz zachowanie grupy (psychologia tłumu) i co
    czy to ich usprawiedliwia , jest wina musi być kara - pamietaj , pojawie się
    pytanie na które nie mam odpowiedzi jaka ma być kara dla takich małych, młodych
    ludzi (swoją drogą napisałem sadystyczna zbrodnia bo to nie był przypadek lecz
    ŚWIADOME działanie motylku nic tego już nie zmieni) ,
    piszesz również że ci chłopcy byli niemal niewinni , spokojni , bezproblemowi
    otóż motylku nie jest to prawda znam ich doskonale i na pewno tacy nie byli no
    chyba że nie chcesz pamiętać że prawie co tydzień kogoś klasycznie przekopali na
    dyskotece, coś rozwalili , coś ukradli, o narkotykach nie mówię (oczywiście nie
    wszyscy ), przypomnij sobie ostatnią aferę w jordanowie z narkotykami czy to nie
    ci sami chłopcy w tym uczestniczyli choć policja wraz z urzędem gminy ukręcili
    łep sprawie bo to dotyczyło dzieci elit , zrosztą w tej sprawie polocja również
    nie była rychliwa , przecież już dzień lub parę dni po tym morderstwie
    przesłuchiwali tych których teraz zamkneli i ja nie wieże że kogoś nie złamali
    policja ma swoje sposoby jak doprzeć do muru no ale popatrz kogo zamkneli ,
    czyje to dzieći !!! (oczywiście to tylko domniemanie ale z doświadczenia wiem
    jak to jest z policją i urzędem w jordanowie)
    kto jest bez winy niech ... motylku czy wiesz o czym mówisz JA nikogo nie
    ZABIŁEM jak chcesz to mogę żucić w nich bez problemu i to nie raz bo na to
    zasługują bo są zwykłymi mordercami , najbardziej żal mi ich rodziców bo są to
    pracowici pożądni ludzie teraz muszą żyć z tą okropną świadomością
    więc nie piszcie byle czego
    problem jest olbrzymi ktoś napisał że jest 50 tyś na profilaktyke , przecież to
    zwykła kpina , kasa idzie na klub aa no ale przez te lata nie ma wyraźnych
    efektów pracy prowadzących całą tą pomoc , są tylko jakieś akcje w podstawówce i
    w gimnazjum typu "dziś rysujemy plakat o narkotykach albo o AIDS - najlepsza
    praca dostanie czekoladę" licealiści studenci czy inni mieszkańcy (w
    szczególności rodzice) nie mają żadnej możliwości zapoznania się z problemem
    który jest już od paru lat
    w jordanowie nie ma żadnego sensownego programu walki z narkotykami czy z
    alkoholizmem, jest tylko fasadowość
    młodzi ludzie powinni zająć się czymś konkretnym np sport , czy kultura w
    szerokim znaczeniu , w jordanowie nie ma wogóle kultury dzięki wujtowi który
    blokuje czyjeś inicjatywy bo się boi o wybory (w tym roku nie zorganizowano
    nawet WOŚP -pytam dlaczego i nikt mi nie odpowie) coś z kultury to jedynie mecz
    co dwa tygodnie w niedziele i to wszystko (jedyna działalność to harcerstwo,
    jakieś stoważyszenia sportowe ale są to akcje prywatnych ludzi z pasją a i tak
    są problemy z urzędnikami
    proble nie dotyczy więc tylko tej zbrodni , to jest tylko efekt kilkuletnich
    działań najczęśćiej urzędników lub nauczycieli którzy nie potrafili wspólnie z
    rodzicami wychować tych chłopców taka jest moja teza
    pozdrowienia



    Temat: Droga do demokracji wg W.Putina,specyficzna
    Droga do demokracji wg W.Putina,specyficzna
    Na Uralu "pomarańczowa rewolucja"
    Wacław Radziwinowicz, Moskwa 26-02-2005, ostatnia aktualizacja 26-02-2005
    15:55

    Co najmniej 5 tys. ludzi demonstrowało pod pomarańczowymi flagami na ulicach
    Ufy, stolicy republiki Baszkiria na rosyjskim Uralu, domagając się ukarania
    milicjantów i ich zwierzchników odpowiedzialnych za brutalną pacyfikację
    pobliskiego Błagowieszczeńska, gdzie funkcjonariusze w grudniu skatowali
    setki chłopców i gwałcili dziewczęta

    Demonstranci na pomarańczowych plakatach i transparentach wypisali
    hasło: "Skatowany Błagowieszczeńsk - hańba całej Rosji". - Całej Rosji
    dlatego, że to nie tylko nasze lokalne i regionalne władze próbują zatuszować
    te ciężkie przestępstwa, do których w grudniu doszło w 30-tysięcznym
    Błagowieszczeńsku - wyjaśnił "Gazecie" Marat Hajrulin, jeden z organizatorów
    protestu.

    W grudniu ubiegłego roku po tym, jak rzekomo kilku wyrostków pobiło w
    uralskim miasteczku czterech miejscowych milicjantów, miejscowe władze
    przeprowadziły coś, co oficjalnie nazywało się "akcją profilaktyczną", a w
    rzeczywistości było brutalną pacyfikację przypominającą "zaczystki"
    przeprowadzane przez armię rosyjską w Czeczenii. Do Błagowieszczeńska
    ściągnięto oddział OMONu (odpowiednik peerelowskiego ZOMO), który zresztą
    wcześniej pacyfikował zbuntowaną kaukaską republikę. Milicjanci i omonowcy
    przez kilka dni polowali na młodych ludzi. Wyciągali ich z dyskotek, klubów,
    zakładów pracy, nawet prywatnych mieszkań. Przywożonych na posterunki
    chłopców katowali, dziewczęta gwałcili.

    Poszkodowanych są setki, ale miejscowa prokuratura nie chciała przyjmować od
    nich skarg. W styczniu, kiedy po interwencjach obrońców praw człowieka,
    masakra w Błagowieszczeńsku stała się głośna, na miejsce przyjechała komisja
    z MSW. Przyznała, że milicjanci "przekroczyli uprawnienia", kilku z nich
    ukarała dyscyplinarnie, uznała jednak, że decydując się na "operację
    specjalną", postąpili słusznie.

    Mieszkańcy miasta domagają się wszczęcia śledztwa i pociągnięcia winnych do
    odpowiedzialności karnej. Kilku z nich przez ostatni tydzień prowadziło
    głodówkę na Placu Puszkinowskim w centrum Moskwy. Pierwszy raz przyszli tam
    pod flagą pomarańczową. Milicja jednak kazała ją schować, tłumacząc,
    że "pomarańczowy jest w Moskwie zabroniony".

    W sobotę mieszkańcy Ufy wyszli najpierw na Plac Sowiecki. Władze w tym samym
    miejscu i tym samym czasie urządziły wiec faszyzującego Związku Młodzieży
    Baszkirskiej. - Dowódcy milicji baszkirskiej dali rozkaz, by funkcjonariusze
    pomogli młodym ze związku napaść na nas i rozpędzić demonstrację. Ale milicja
    Ufy odmówiła wykonania tego rozkazu i młodzi bojówkarze zniknę li z placu -
    wyjaśnił Hajrulin.

    Po wiecu na placu demonstranci podeszli na plac przed budynkiem
    republikańskiej administracji. Tu dołączyły do nich emerytki z miotłami
    przewiązanymi pomarańczowymi wstążkami i transparentem: "Wymieciemy brudy z
    Baszkirii". W tłumie pojawili się też przedstawiciele miejscowych partii
    demokratycznych ubrani w pomarańczowe szaliki.

    Zgromadzeni na placu, który coraz bardziej przypomina kijowski Majdan,
    domagają się, by wyszedł do nich Murtaza Rachimow, niezmienny od lat
    prezydent republiki.

    Pod wieczór okazało się, że nikogo z władz republiki w Ufie nie ma.
    Demonstranci przyjęli rezolucję, w której domagają się ustąpienia prezydenta
    Rachimowa i natychmiastowego wszczęcia śledztwa w sprawie pacyfikacji
    Błagowieszczeńska. Postanowili też, że w poniedziałek znowu zbiorą się w
    centrum Ufy.

    Wacław Radziwinowicz, Moskwa




    Temat: Znane częstochowskie puby closed lub przenosiny
    Znane częstochowskie puby closed lub przenosiny
    za zyciem czestochowskim;
    ZNANE CZĘSTOCHOWSKIE PUBY PRZEPROWADZAJĄ SIĘ LUB KOŃCZĄ DZIAŁALNOŚĆ
    Pub już nie pod gruszą?

    Szykują się zmian na częstochowskiej mapie klubowej. Z krajobrazu zniknął
    (przynajmniej na razie) pub Pod Gruszą, ważą się losy Utopii. Swoją siedzibę
    zmieni Teatr from Poland — scenę przeniesie do Carpe Diem, nowego lokalu,
    który za kilkanaście tygodni zostanie otwarty w II Al. NMP. Nowy pub ma być
    przede wszystkim enklawą dla studentów.

    Pub Utopia mieści się w piwnicach budynku przy Jasnogórskiej 13. O tyra, że
    zostanie zamknięty, mówi się od dawna. — Nie chcemy zamknąć „Utopii" — mówi
    Mariusz Borowik, właściciel lokalu. — To okoliczności sprawiają, że być może
    będziemy do tego zmuszeni. Z różnych powodów nie możemy dojść do porozumienia
    z właścicielem kamienicy, od którego wynajmujemy pomieszczenia. Do końca tego
    miesiąca powinniśmy wiedzieć, jak to dalej z nami będzie. A co, jeśli
    konsensusu nie będzie, czy Utopia zmieni siedzibę? Nie wiem — dodaje.

    Utopia to nie tylko pub. To także jedno z najbardziej aktywnych centrów
    kultury niezależnej. Bywało nieraz, że odbywały się tu trzy koncerty
    tygodniowo. O takim „przerobie" dyrektorzy większości instytucji kultury w
    tym mieście mogą jedynie pomarzyć.

    Na razie nieznany jest też najbliższy los „miejsca z charakterem", jak
    głosiło nie tylko hasło reklamowe pubu Pod Gruszą, słynącego m.in. z wiszącej
    tu koszulki siatkarza Piotra Gruszki i dyplomu za wzorowe przygotowanie
    sałatki wg przepisu wywodzącej się z Częstochowy aktorki Kaliny Jędrusik.
    Nieoficjalnie mówi się, że właściciele znaleźli już dla pubu nowe
    pomieszczenia. Lokal spotkań środowiska artystycznego, jazzowych koncertów
    letnich, również zasługujący na miano instytucji kultury, zamknięto pod
    koniec grudnia.

    Swoje miejsce zmieni Teatr from Poland. Za kilka, kilkanaście tygodni jego
    scena przeniesie się do Carpe Diem. Taki lokal, kolejny w ramach rozwijającej
    się sieci, powstanie w Częstochowie. — Wystrój, tradycje, sposób działalności
    będzie taki jak krakowskiego Carpe Diem — mówi Andrzej Gęsiarz, który zajmuje
    się otwarciem pubu w Częstochowie. — W środku znajdą się więc dwa bary,
    parkiet i oczywiście scena dla Teatru from Poland. Wystrój to m.in. motocykle
    i motywy zaczerpnięte z żeglarstwa, powtarzam: jak w lokalu krakowskim.
    Chcielibyśmy stworzyć miejsce przede wszystkim dla studentów i na studencką
    kieszeń. Wejścia, także na koncerty, będą bezpłatne.

    Mogę zdradzić, że na otwarciu zagra najprawdopodobniej Big Cyc. Lokal będzie
    spory, bo w sumie będzie miał blisko 200 m kw powierzchni. Z czasem być może
    dołączymy kolejne piętro.

    Wiadomo, że Carpe Diem powstanie w jednym z podwórek w II Al. NMP.
    Inicjatorzy przedsięwzięcia na razie proszą jednak o zatrzymanie informacji o
    dokładnej lokalizacji pubu w tajemnicy. — Ujawnimy to w swoim czasie, w tej
    chwili mogę powiedzieć tylko, że to miejsce sprawdzone na tego typu
    przedsięwzięcia — dodaje Gęsiarz.

    W ostatnim czasie coś dziać zaczęło się też w sprawie Klubu Jazzowego
    Paradoks, który wiosną 2006 roku został zamknięty. Działał niedługo, bo
    zaledwie od lutego 2004 r. Otworzyło go Częstochowskie Stowarzyszenie
    Jazzowe. Teraz nowy zarząd CSJ chce Paradoks reaktywować. Bardzo
    prawdopodobne, że nową siedzibą Paradoksu będzie sala kawiarniana w
    podziemiach filharmonii. Beata Młynarczyk, dyrektorka Filharmonii
    Częstochowskiej przyznaje, że rozmowy z zarządem
    Stowarzyszenia co do ewentualnej dzierżawy są prowadzone, jednocześnie dodaje
    jednak, że na konkrety jeszcze za wcześnie. Powtarza to również Maciej
    Grabałowski, prezes Stowarzyszenia: — Poczekajmy jeszcze tydzień, może dwa.
    AGNIESZKA KOLBE

    Odchodzą miejsca z magią. Z różnych powodów mają kłopoty te puby, które
    potrafiły zaoferować młodym coś więcej niż dyskoteka. I to nieraz przez parę
    lat. Na marne idą starania o wy lansowanie, utożsamienie pubu z ulicą czy
    podwórkiem. Nawet jeśli któryś z właścicieli zdecyduje się na ponowne
    podjęcie działalności, czeka go robota od początku. O tyle trudna, że
    obiecanych slupów na plakaty kultury niezależnej nie ma.

    Zły to znak dla kultury w mieście. Także tej oficjalnej, która nie czując
    oddechu konkurencji, może postanowić sobie „odpuścić" młodzież i pójść w
    propozycje farsowo-ludowo-chóralne pełną parą, wychodząc z założenia, że na
    takie głównie czeka powiatowa Częstochowa. JANUSZ PAWLIKOWSKI




    Temat: Wybrano tzw. "Gliwicjuszy" buahaha
    bełkoczesz.

    mieszko966 napisał:

    > Biorąc pod uwagę, że pan Berezowski dostał raptem nieco ponad 300 głosów,
    > najwyraźniej nie każdy. Nie mówiąc już o tych, którzy dostali ich jeszcze
    > mniej. Poza tym, skoro jesteś w stanie bez trudu załatwić sobie 500 głosów w
    > wyborach, to też mogłeś startować. Przecież od dawna było wiadomo, że
    > frekwencja nie będzie wysoka i że jest okazja, żeby zaangażować się dla dobra
    > miasta. Tylko, że niektórzy, jak już podkreśliłem, wolą siedzieć i narzekać,
    > zamiast działać. Już sama chęć do działania, którą przejawia Mieszko jest
    > czymś, co warto nagrodzić i stawiać jako przykład. Też by mógł przecież
    > siedzieć z założonymi rękami i mieć wszystko gdzieś. Nie robić imprez dla
    > młodzieży, nie zbierać pieniędzy dla WOŚP, nie pomagać ludziom, nie dbać o to,
    > żebyśmy mogli żyć w lepszym mieście. Krótko mówiąc, zamiast marudzić, jak to on
    >
    > nie zasługuje na uznanie, lepiej się weź w garść i też zrób coś równie
    > pożytecznego.

    Gliwice, to nie wieś z remizą, dyskoteki(których tu mnóstwo), to nie kultura, a
    rozrywka i młodzieży nie jest potrzebny do niej żaden Mieszko. zbieranie
    pieniędzy na krytykowany przez ciebie WOŚP, to chyba nie działanie na rzecz
    mieszkańców miasta, a może zmieniłeś nagle zdanie by w jakiś rozpaczliwy sposób
    podnieść znaczenie Adamkiewicza? ciągle brak konkretnej listy działań - coraz
    więcej lania wody i banałów. krótko mówiąc, nie trzeba mieć Nobla z literatury
    by być jej krytykiem.

    > Znowu przemawia przez ciebie zawiść. No co by człowiek dobrego dla innych nie
    > zrobił, to mu to wytkną jako największe draństwo. Naprawdę uważasz, że te
    > biesiady przełożyły się jakoś bezpośrednio na głosy?? Że ktoś przyszedł, zjadł
    > kiełbasę z grilla i stwierdził, że zagłosuje na tego, kto mu ją zafundował??
    > Naprawdę aż tak nisko cenisz ludzi?? Może ty na takiej zasadzie oddawałeś swój
    > głos, ale to nie znaczy od razu, że każdy gliwiczanin myśli żołądkiem.

    zaczynasz mnie szczerze bawić. wymień dokładnie, co zrobił, to pogadamy. na
    razie dowiedziałem się, że ma jakiś układ z właściecielami Gwarka, funduje swoim
    potencjalnym wyborcom kiełbasę i podczas miejskich imprez wywiesza baner z nazwą
    swojego stoważyszenia. konfabulacje sobie odpuść.

    >
    > Biesiady były po to, żeby stworzyć okazję do porozmawiania z ludźmi, żeby
    > przedstawić im pomysły Mieszka na to, jak może wyglądać ich dzielnica (widać,
    > że pomysły te im się spodobały, skoro głosowali), żeby wysłuchać ich pomysłów,
    > żeby stworzyć jakąś nić współpracy pomiędzy radnym a jego wyborcami, żeby
    > pokazać im, że to oni są w tym wszystkim najważniejsi i żeby zachęcić ich do
    > głosowania, żeby pokazać im, że warto iść na wybory i wybrać takiego kandydata,
    >
    > który najlepiej zadba o ich sprawy. A jak się już ich wszystkich zaprosiło na
    > takie spotkanie, to trzeba ich było jakoś ugościć, a nie trzymać w mrozie i na
    > głodzie ;).

    wiesz co, wyborcy go jednak głęboko skrzywdzili. nażarli się kiełbasy, napili,
    on się wykosztował i wymęczył laniem wody o nadchodzącej szczęśliwości, a dostał
    jedynie 500 głosów. inni kandydaci nie podjęli podobnego wysiłku, a ich wynik
    wyborczy był lepszzy.

    > Zresztą, w przeciwieństwie na przkład do ex-radnego Malca, Mieszko miał
    > przynajmniej chęć i odwagę sam na sam wymienić parę słów z wyborcami, a nie
    > gapić się tylko na nich z plakatów i ulotek. Zresztą, Malcowi się akurat nie
    > dziwię. Pół mojego osiedla ma mu za złe, że za wszelką cenę próbował
    > niedopuścić do budowy centrum logistycznego w okolicy, na które czeka tutaj
    > wielu młodych ludzi, poszukujących dobrej pracy, a niekoniecznie chcących
    > szukać jej za granicą.

    dlaczego z takim uporem pomniejszasz znaczenie swojego ulubieńca, porównując go
    nieustannie do słabszych lub przegranych?
    i po co te brednie o połowie osiedla wyczekującej na CL, robiłeś ankietę? dziś
    ta połowa siedzi w domu, bez zajęcia? a po wybudowaniu CL wszyscy oni dostaną
    tam świetną pracę? to obiecujesz im z Adamkiewiczem?

    jak napisałem wyżej, bełkoczesz. miało być o dokonaniach Mieszka Adamkiewicza, a
    wypisujesz pierdoły o innych. potwierdzasz tym, że twój faworyt nie ma nic
    konkretnego na swoim koncie działalności publicznej, czym mógłbyś mnie zatkać.
    ta twoja rozpaczliwa obrona poprzez zarzucanie mi zazdrości, zawiści i nic
    nierobienia jest żałosna i dowodzi twojej bezsilności. w końcu mnie nie znasz i
    nie masz bladego nawet pojęcia czym się zajmuję.
    twój kolega robi wiele by się w mieście wypromować, by być obecny w gazecie, na
    afiszu, itp. niestety, nie ma "produktu", który mógłby "sprzedać". taka
    wydmuszka. :)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl



  • Strona 2 z 3 • Zostało znalezionych 141 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.