Strona Główna
plakat mapy świata
plakatowanie miasta Kraków
plakat Alkohol
plakat informacyjny
plakat kinowy
plakat Wścieklizna
plakaty adis
plakaty Akona
Plakaty Anahi
plakaty fryzjerskie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ptsmkr.pev.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: plakaty do pokoju dziecięcego





    Temat: Wypociny malviny


    Projekt plakatu do pokoju dziecięcego. Oryginalny rozmiar obrazka - A3



    Temat: Męskie czy pedalskie

    A czy wieszanie plakatów z piłkarzami na ścianie nad łóżkiem jest pedalskie??
    Myślę, że to nie ta kategoria. Tutaj raczej pytanie powinno brzmieć: "męskie czy dziecinne?". Bo według mnie wywieszanie plakatów z piłkarzami na ścianie w pokoju jest taką dziecięcą modą, każdy chłopak, który interesuje się piłką, kupuje Bravo Sport czy coś w ten deseń dla plakatów.
    Nie chcę uogólniać, bo na pewno jest wielu dorosłych, którzy mają fizia na punkcie futbolu i pewnie mają swoich piłkarskich idoli na ścianach w swych pokojach. W każdym bądź razie ja z tego wyrosłem. :)

    A miałem swego czasu Henry'ego, Arsenal, Zidane'a (geniusz!), ostatni plakat ze ściany - Cesc Fabregas - zdjąłem chyba 3 lata temu.






    Temat: tapeta czy farba?

    "Także polecam farbę do pokoju dziecinnego typu magnezjowego najlepszy efekt nadający wizualizację. W pokoju dziecinnym Farba Magnes umożliwia stworzenie na ścianie pionowej płaszczyzny do zabawy. Plakaty i rysunki można umieszczać na ścianie nie uszkadzając jej. Używając kolorowych magnesów unikamy także konieczności dziurawienia pinezkami czy gwoździkami prac naszych pociech."

    to magnesowanie jest na całej powierzchni czy tylko w wybranym miejscu?



    Temat: tapeta czy farba?
    Witam
    Także polecam farbę do pokoju dziecinnego typu magnezjowego najlepszy efekt nadający wizualizację. W pokoju dziecinnym Farba Magnes umożliwia stworzenie na ścianie pionowej płaszczyzny do zabawy. Plakaty i rysunki można umieszczać na ścianie nie uszkadzając jej. Używając kolorowych magnesów unikamy także konieczności dziurawienia pinezkami czy gwoździkami prac naszych pociech.



    Temat: Z niemowlakiem w kawalerce
    Mój pomysł.


    Pokoj narysowany w proporcjach. Kącik dla dziecka wydzieliłabym regałami IKEA Billy o szerokość 80 cm każdy. Z tymże, dwa miałyby skierowane półki w stronę kanapy a jeden otwierałby się do kącika dziecięcego czyli plecy tego regały skierowane byłby do pokoju ale tam możesz powiesić plakat,zdjęcia i po kłopocie.
    Na takim wysokim regale można zamontować drzwi, które zamykają połowę jego wysokość - byłoby miejsce na ubranka, kosmetyki, pieluszki a zabrałoby dużo mniej miejsca niż komoda. Nawet dałoby radę tam wstawić jakiś zgrabny fotel, żebyś mogła spokojnie karmić. Przewijak musiałby być nakładany na łóżeczko. Samo wejście można by zakryć kotarą i wtedy wogóle pełna prywatność zapewniona.

    W sumie zyskujesz skoro powierzchni na przechowywanie.



    Temat: Pierwsze zdanie

    Mleczna jasność przenikająca zaslonę zwiastuje nadejscie poranka. Ból w piętach, głowa jak kowadło i rodzaj skafandra krępującego cale ciało. Powoli półmrok opuszcza mój pokój. Patrzę na fotografie bliskich, na dziecięce rysunki, na plakaty, na blaszanego cyklistę, nadeslanego przez kolegę w przededniu wyścigu Paris-Roubaix, i na wyciąg górująjący nad łóżkiem, do którego jestem przywiązany od sześciu miesięcy jak kamienny bernardyn do skały.
    Nie muszę długi się zastanawiać, by zorientować się, gdzie jestem, i przypomnieć sobie, że odpadłem od życia w piątek, 8 grudnia zeszłego roku.


    "Skafander i motyl" (Jean-Dominique Bauby)



    Temat: Wystrój gabinetów
    Gabinet doskonały w Polskich realich to marzenie.

    Dlaczego? Przepisy prawne w Polsce są czasem bardziej unijne niz cała Unia Europejska razem wzięta. Niestety jesli gabinet jest zarejestrowany jako gabinet masazu leczniczego, to pewnych wymagów sie nie przeskoczy. Kilka uwag z mojej strony:

    - Wymogi dotyczą nie tylko scian, podłogi ale takze wysokosci sufitu.
    - Nie można stosować kazdego kolaru i rodzaju powierzchni ?cian.
    - Nie mozna stosować bezposrednio np frotowych prze?cieradeł, wymogiem sa jednorazowe. No i jeszcze bardzo długa lista........

    - Inne są wymagi dla gabinetów stricto leczniczych a inne np do gabinetów w SPA - bardziej liberalne przepisy.
    - Wykresy i inne plakaty są czasem potrzebne aby wytłumaczyć problem pacjentowi.
    A ponadto to naprawdę w profesjonalnych gabinetach mamy związane ręce.

    Np klinika z która współpracuje zagranicą ma wykłądziny, a w pokojach terapii dziecięcej są pluszowe, miekkie misie - oczywi?cie odpowiednio prane. Sa swietne kotary oddzielające gabinety, z materiału!!! I parę jeszcze miłych akcentów mimo że jest to obiekt stricto medyczny.

    Powodzenia.



    Temat: Reakcja rodziny/znajomych i innych ludzi
    Moja rodzina... wyrzekła się mnie... a jednocześnie... wciąż mnie śledzi. Wysyłają za mną mojego ojca chrzestnego, chodzi za mną po strychach, nawet wyje dla niepoznaki, udając jednego z Braci...
    Nie podobają im się Moje dokumenty... Moje obrazy... Mój komputer... Mój klimat, który jest najważniejszy. Jestem dla nich złem, które należy zniszczyć. Cierpię w samotności, lub wyjąc z mymi Braćmi... lecz raz... zdarzył się cud.

    Moja 10letnia kuzynka przyszła do mego pokoju i zobaczyła plakat Mortiisa. Poczuła swe powołanie... wycięła sobie z tektury nos [pewnikiem była to ta sama tektura, którą TH kupują na bazarze za grosze] i biegała z nim po domu. W dodatku zaczęła grać na cymbałkach i flecie, przykleiła sobie też skrzydełka z syntetycznej skóry. Byłam taka dumna...
    Miesiąc później badał ją dziecięcy psychiatra i wysłał na terapię, a mnie na długo nie opuściły wyrzuty plugawych sługusów Światła.



    Temat: Mamy wrześniowo-październikowe 2009 część II
    Własnie dziś mój mąż mnie pocieszał (zapłakaną, a jakze), że mam się nie przejmować babińcowym zrywem zakupowym, bo Wy w większości rodzicie pierwsze dziecko i macie prawo kompletować wyprawki pól roku wczesniej, a ja mam pamiętac o tym, że jestem doświadczona i cyniczna
    Najlepsze, ze zadziałało

    To własnie moj komentarz do kocyków Davida Fcośtam, o ktorym usłyszałam dopiero przy okazji tego wątku
    Wyznam więc (schodząc z poziomu gornego c na dolne d), że w kocyki zamierzam się zaopatrzyć w Tesco bądź Lidlu albo gdzieś tam, o ile w ogole będę je kupować (pisząc te słowa patrzę na niebieski kocyk z czasow niemowlęctwa mojego syna, który zasadniczo wciąż się nadaje- muszę go tylko odebrać suce i wytłumaczyć, ze zmienia właściciela).

    (a tu jeszcze przypomniała mi się scena z filmu "Ojciec panny młodej II", gdzie główny bohater zostaje ojcem dziecka Diane Keaton i zatrudnia stylistę do zaprojektowania i wyposażenia pokoju dziecinnego.
    Jest więc króciutkie ujęcie tegoż wypieszczonego pokoju (istotnie jest przepiękny i dopracowany w szczególach gatunkowych, kolorystycznych i co tam jeszcze), gdzie kamera przez sekundę zatrzymuje się na dziecięcym stoliku, na ktorym ulożone w precyzyjną piramidkę spoczywają oldskulowe klocki drewniane z literami A, B i C.
    Siłę komiczną tej sceny zrozumieją raczej wieloródki
    Ale w sumie co ja tam będę się na złośliwości silić, skoro osobiście zrobiłam mojemu synowi kajutę żeglarską z łóżka, pomalowałam pokój na pięć starannie dobranych odcieni i pracowicie bejcowałam deski na bialo
    Tak więc rozumiem, że każdy niepatologiczny rodzic musi przejść etap klocków ABC i przeżywania doboru kolorystycznego skarpetek do dywanu.
    A to wszystko po to, aby za paręnaście lat gówniarz i tak zamalował ściany na czarno i powiesił nań plakat jakiegoś Tokio Hotel )

    Co do gadżetów pokojowych to plan mam następujacy: pomalować ściany, zeszlifować meble (olcha lita) i maznąć je "pastelową orchideą" duluxa. Uwazam, że jest to tak ambitny plan, ze zwalnia mnie zasadniczo z wszelkich innych podskoków okolonoworodkowych.
    Muszę dokupić jeszcze łóżeczko i kolyskę (koniecznosc z powodu dwupoziomowego domu), kupić obfite ilości bodziaków (kaszmir odpada, pranie obsranego kaszmiru za 100 euro byloby nad wyraz bolesne) i- miód na moje serce- zamówić kultowy kosz sangenic, o którym marzę i śnić od lat

    i to w sumie tyle

    kerala



    Temat: Wirtualne konie

    Pomijając fakt bezprawnego użycia zdjęć chociaż miałoby to znamiona małej szkodliwości społecznej (czy jak to tam się poprawnie nazywa) nie rozumiem dlaczego tak się wściekacie? Marciata ale tu nie ma mowy o niskiej szkodliwości społecznej, ponieważ przeciwko komuś kto "łamie" prawa autorskie , przywłaszcza sobie cudze zdjęcia nie występuje się z powództwem karnym tylko z cywilnym. Mała szkodliwość społeczna jest to instytucja prawa karnego a nie cywilnego. Ja nie chciałabym na takim blogu widzieć zdjęć, które są mojego autorstwa, mało tego jeszcze na których jest któryś z naszych koni:/

    ja tam przeciwko zabawom dziecięcym nic nie mam ale plakaty które wysiały u Marciatej w pokoju były kupione, otrzymane, itd itp...wątpię żeby były kradzione. bo umieszczanie na swoim blogu czyichś zdjęć z czyimiś końmi to jest KRADZIEŻ... a takie zachowana na pewno nie są pozytywne w kształtowaniu ich młodych światopoglądów. ja też się bawiłam "w dom", "w sklep" albo w gotowanie obiadków z piaska ziemi i trawy i jak dla mnie zabawy tego typu w realu o wiele bardziej rozwijają wyobraźnie niż siedzenie przed kompem... i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej, bo mojej znajomej córka (7 lat) jest właśnie dzieckiem wychowanym na TV, komputerze i elektronicznych zabaweczkach.... i nie ma o czym rozmawiać z rodzicami, bo wiecznie gra na kompie albo ogląda tv. a wystarczy ja zainteresować głupim układaniem domina, zabawą (w realu) w zawodnika i luzaka albo inną w tym stylu to robi się całkiem inne dziecko. więc co jak co ale komputer na pewno nie jest dobrym nauczycielem i nie rozwija wyobraźni bo dzieci dostają wszystko na tacy.... zamiast namalować sobie konika ze snów to ściągają z neta, zamiast z koleżankami w piaskownicy bawić się "w stajnie" to zakładają bolg i się wyłączają całkiem z rzeczywistości. zero kontaktu z rówieśnikami, zero kontaktu ze światem tylko ja, mój komputer i wirtualnie przyjaciele....



    Temat: Coś co psycholki lubią najbardziej, czyli wasze dziwactwa
    1. Ryczę ze śmiechu i głupawkuję przy każdej okazji.
    2. Kiedy się śmieję, wygląda to jakbym się dusiła xD do tego śmieję się zazwyczaj okropnie głośno.
    3. Sprzątam tylko wtedy, jak mnie zagonią siłą.
    4. Nigdy nie mogę niczego znaleźć w pokoju, zwłaszcza jak położę to w jakimś chatakterystycznym miejscu (żeby nie zapomnieć xD)
    5. Mam pokój zawalony książkami i kupuję coraz więcej.
    6. Nie znoszę wypożyczać książek, wolę mieć swoje.
    7. Wszędzie biorę ze sobą co najmniej jedną książkę.
    8. Uważam, że jestem wampirem xD
    9. Jestem totalnie zakochana w Armandzie z "Kronik wampirów".
    10. Jestem uzależniona od czekolady.
    11. Jestem uzależniona od czytania.
    12. Jestem uzależniona od muzyki.
    13. Uwielbiam muzykę klasyczną.
    14. Jestem uzależniona od WO.
    15. Noszę spódnicę z koronkami.
    16. I w ogóle uwielbiam spódnice.
    17. Mam czerwone rajstopy.
    18. Ludzie mówią że wyglądam jak wampirzyca.
    19. Uczę się 6 języków obcych i ciągle mi mało.
    20. Uczę się chińskiego.
    21. Posiadam drugie ja.
    22. Uwielbiam polski i interpretacje wierszy.
    23. Chodziłam po szkole w balowej sukience (znalezionej w biurku z naszej klasie) założonej na codzienne ciuchy.
    24. Śmieszą mnie słowa "czmychnąć" i "obwoluta".
    25. Jakiś czas temu pofarbowałam włosy na czarno i od ok. czterech dni po przefarbowaniu codziennie patrzę do lustra z nadzieją, że już się zmyło.
    26. Śpiewam w chórze dziecięco-młodzieżowym prawie 8 lat.
    27. Na każdym wyjeździe chórowym kręcimy z koleżankami "profesjonalne" filmy grozy, w których jestem współreżyserem, operatorem kamery, twórcą i wykonawcą ścieżki dźwiękowej, czasem aktorką.
    28. Często też przebieramy się za czarownice, malujemy i biegamy wszędzie gdzie się da, strasząc kolegów i koleżanki i wyłudzając słodycze xD
    29. Mam krwistoczerwoną szminkę.
    30. Kupiłam sobie kominiarkę do straszenia ludzi.
    31. Nie toleruję jak ktoś pali.
    32. Nigdy w życiu nie byłam na "prawdziwej" dyskotece (nie licząc połowinek)
    33. I wcale mnie tam nie ciągnie.
    34. Głowa mnie boli po paru minutach słuchania tej okropnej dudniącej muzyki.
    35. Nie lubię rozmawiać przez telefon.
    36. Nie lubię psów. Tych większych się panicznie boję.
    37. Za to kocham koty.
    38. Mam "kosmate" myśli xD
    39. Nie znoszę gier zespołowych jak noga, siatka itp.
    40. Domagałam się od sprzedawcy zakucia w dyby na zapleczu pewnego sklepu xD
    41. Nie ma chyba napoju, którym bym nie polałą klawiatury xD
    42. Panicznie boję się pająków.


    Jeśli na mojej scianie wisi plakat z jakimis postaciami, nie przebieram się we własnym pokoju, bo mam wrazenie, że one na mnie patrzą. Też tak mam O.o Dlatego od kilku lat nie wieszam już plakatów w pokoju...

    Edit:
    43. Siedzę właśnie przed komputerem w ludowym stroju holenderskim (no dobra, czymś zbliżonym, ale takie było zamierzenie :P szkoda że chodaków nie mam...) z gorsetową bluzką przez którą ledwie oddycham, a wcześniej mało nie zemdlałam. A jutro będę paradować w tym po szkole z okazji dnia języków. Naszej klasie przypadła Holandia, a ja od razu zgłosiłam się że mogę się przebrać :D



    Temat: Prawda, prawda i tylko prawda
    Chyba nie musi. Siostra stwierdziła (oglądając to co pisałam), że fiction jest głupie. Heh, takie miało być

    Część dla tych co to myślą, że nie mam nic na Sarę.

    Przenieśmy się teraz z powrotem do teamu Dragon Ball. Dla tych z Was, które mają Alzheimera, przypomnę, że Karen, Noel i Coco zdecydowały się wziąć Seirę pod swe skrzydła i uczynić ją wielką fanką Dragon Balla. W tym celu poszły do pokoju Noel, do którego wchodziła zawsze tylko ona sama (i czasami Hania, jak chciała pożyczyć puder albo podpaski). A tam...
    - Do cholery, nie wiedziałam, że ty masz tu swoje centrum dowodzenia J.A.G.! - krzyknęła Karenina z oczami poza swymi oczodołami. W pokoju Noel stało wiele, ale na potęgę, różnych dziwnych mechanicznych urządzeń, między innymi fotel przed którym piętrzyły się różne monitory i...no, inne rzeczy.
    - Co to jest, Noel? - zapytała z dziecięcą prostotą Seira.
    - Mega-wielki Synchroniczny Odczytywacz.
    - A to?
    - Plakat Luz Mercedes Rubinii Conchity Milagros - Noel wypięła dumnie pierś do przodu na wspomnienie tego jak biła się o ten plakat z dziewczyną w warzywniaku. Nikt jej nie powiedział, że taki sam był w japońskim Bravo, którego była za cholerę w kioskach. Oh well. Let her live in her dreams.
    - Nie chodzi mi o tę szkapę. To obok! - Karen wskazała na największe żelastwo.
    - Ekspres do kawy.
    - Och.
    Noel usiadła przed Mega-wielkim Synchronicznym Odczytywaczem i zaczęła coś sprawdzać. Wcześniej wyjęła jeszcze DVD z nagranym 345346456 odcinkiem Mody na Sukces spod stóp.
    - Dobra. Przez wiele, wiele, wiele, wiele, wiele lat szukałam wszystkich, ale to wszystkich wiadomości na temat Dragon Balla. No i tu jest wszystko. A teraz...załóżcie te super wypasione cybernetyczne gogle i i wejdźcie w świat Matriksa. To znaczy, Dragon Balla.
    Dziewczyny z Super Szwadronu Delta założyły ochoczo gogle.
    "Dziękujemy za wybór naszych rozmówek angielskiego. Teraz przejdziemy do pierwszego rozdziału: rozmowy w pociągu. Follow me..."
    - WTF! Noel, ty rudy kaszalocie, dałaś nam jakiś durny kurs Sita! - Karen zrzuciła gogle i poczęła tarmosić siostrę.
    - Spieprzaj! No dobra, może to nie to... - Noel odepchnęła swoją pseudo-siostrę (rodziny się nie wybiera...) i trzasnęła Coco po mordzie. Chciała się uczyć angielskiego, głupia. Nikt nie umie w tym domu angielskiego, używają go tylko do swoich psalmów o miłości i to w minimalnym stopniu.
    - Dobra. Porzućmy więc gogle. Użyjemy tej cudownej aparatury. - Noel coś tam powciskała i pojawiła się wielka encyklopedia DB.
    - WOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOW - rozległo się w pokoju.
    - Gdzie? - zapytała Noel oglądając się na każdą stronę. Znalazłyście gdzieś World of Warcraft bez abonamentu miesięcznego?
    ...Hę?
    - Nieważne - machnęła ręką na rozdziawione paszcze reszty.
    - Noel, coś się dzieje! - wrzasnęła Coco z głupim wyrazem twarzy.
    Rzeczywiście coś zatrzeszczało i na miejscu encyklopedii pojawił się hologram z Sarą.
    - Cześć, dziewczyny! - uśmiechnęła się Sara z hologramu. W tle kołysały się palmy, sama dziewczyna miała na nosie okulary przeciwsłoneczne i była odstrzelona w bikini.
    - ...mama? - zapytała Seria tępo.
    - JAKA MAMA!? - wydarła się Sara - Powaliło cię?! Widzisz żebym przytyła albo miała jakieś rozstępy?
    - Noel, weź to wyłącz, to chyba jakiś wirus. - powiedziała Karen dźgając Noel w ramię.
    - Masz rację. - Noel, w obawie, że z twardziela wykasują jej się odcinki Mody na Sukces już chciała kliknąć na "Wyłącz".
    - NIE! Przychodzę do was z wiadomością, kabany! - wrzasnęła znów Sara - I żeby pokazać wam, jak fajnie mi na Kanarach. Teraz, macie mi zazdrościć.

    Czego chce Sara? Czy pozycja zdziry Karen jest zagrożona? Czy Seira doznała szoku psychicznego? Coco nauczyła się czegoś? Gdzie Noel wyrzuciła płytę DVD z Modą na Sukces?

    Powiem Wam jak już włamię się do bazy danych Pentagonu gdzie są WSZYSTKIE odpowiedzi.

    Ciara




    Temat: Professor Vector, Polityka pro..., TW (Z).
    Professor Vector, Polityka pro...
    02.07.07 18:06:42
    Twórczość własna, zakończony

    Rozważając rozmaite alternatywy obecnego kierunku politycznego przyszło mi do głowy takie coś. Wybaczcie, że mało składne, ale po pewnym czasie umiejętność operowania słowem zanika.

    Wystawy biur podróży zalewały piękne widoki nadmorskich kurortów. Uśmiechnięci tatusiowie grali w tenisa, pływali ze swoimi synami na łódkach. Zadowolone mamusie, skromnie osłaniając przed słońcem rosnące brzuszki budowały z maluchami zamki z piasku. Młodzież obu płci rozgrywała jakiś turniej piłki wodnej. Wystarczyło popatrzeć na te zdjęcia, a czuło się już nadchodzące lato. Nowe buty wprawdzie trochę Wandę uwierały, ale z dumą patrzyła na ich elegancką linię. Złote klamerki przy noskach elegancko odbijały się w wypolerowanych witrynach.
    Miasto! O tak, tego właśnie chcieli – mieszkać w wielkim mieście, czuć tempo życia, być w samym centrum wydarzeń. Piotr pracował ponad etat ciężko dobijając się awansu, czasem nawet zabierał pracę do domu, gdzie pomagała mu wypełniać stosy formularzy, przepisywała sprawozdania. Janek z Gabrysią nie narzekali, mieli piaskownicę, basenik i całą masę zabawek. Tylko jak deszcz padał, albo...
    O, w takiej lagunie popływać! – rozmarzyła się. Byli w zeszłym roku nad Adriatykiem, teraz planowali pojechać do Grecji, tylko zamiana mieszkań zabrała im dużo czasu, nie zdążyła nic zarezerwować. Spojrzała na cenę. Jakby tak jutro wyjechać? Dzieci zdążą odwieźć do mamy, albo do siostry. Jej rodzina już wróciła z wakacji, na pewno zgodzą się na tydzień przygarnąć maluchy. Wyciągnęła komórkę, ale Piotr oczywiście nie odebrał. Pewnie załatwiał coś ważnego. Trudno.
    Po drugiej stronie ulicy, na wielkim plakacie czteroosobowa rodzina przechylała się przez reling statku lekko trącając palcami fale. ‼Was też stać na wakacje!” głosił napis. Cena na plakacie zachęcała. A może z dziećmi? Wystarczy nam na taki rejs. Podjęła decyzję.
    Zgrabnie wyminęła trzy dziecięce wózki, nie dała się zaczepić bliźniakom o rączkach lepkich od pączków. Nowe pantofelki zastukały na jezdni, kiedy lekko przebiegała na drugą stronę. Otworzyła drzwi do biura podróży. Na dźwięk dzwonka urzędniczka odsunęła na zaplecze wózek z właśnie usypianym maleństwem i z zawodową uprzejmością spytała czym może służyć. Omówiły pokrótce rodzinną wyprawę szlakiem Marco Polo, dietę, pokój. Z dodatkowymi łóżkami nie było kłopotu, wystarczył jeden telefon, ale tempo wypełniania dokumentów spadło.
    - Czy pani... - urzędniczka zawahała się przez moment uważnie lustrując klientkę, jej ubiór i nienaganny makijaż – czy pani ma decyzję o odroczeniu lub o niemożności?
    - O czym? Och nie! Wszystko jest w porządku.
    - Tak? A zgoda położnika na wyjazd jest?
    - Nie, nie jestem w ciąży – Wanda uśmiechnęła się promiennie. Bardzo dbali z mężem o te sprawy.
    - A kiedy wypada pani termin kolejnego porodu?
    - Słucham?
    - Nie ma pani skończonych czterdziestu pięciu lat, zatem obowiązuje panią...
    - No tak, ale mam jeszcze czas!
    - O ile wiem, nie istnieje gwarancja...
    - Ale tego teraz nie można powiedzieć. To się podsumowuje na koniec.
    - Od stycznia bieżącego roku – urzędniczka zatrzasnęła księgę klientów – wyszło zarządzenie. Zapewne umie pani czytać?
    - Ale ja...
    - Płacę? Nic z tego, kochaniutka. Bez potwierdzenia o realizacji normy porodowej nie ma wyjazdu.
    Schowała foldery na półkę. Wanda ciężko podniosła się z fotela. Jak mogli tak zapomnieć?

    Po drugiej stronie ulicy jaskraworóżowy neon kliniki położniczej zachęcał do porodu w towarzystwie najstarszej córki.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.