Strona Główna
Plac Adama Mickiewicza
Plac Grunwaldzki Wrocław
Plac Mariacki Kraków
Plac św Piotra
Plac zabaw Poznań
Plac Zbawiciela Warszawa
Plac Zwycięstwa Cynamon
Płace naliczanie płac
Plac Czerwony
Plac Waszyngtona
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotocafe.xlx.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: Plac manewrowy łuk





    Temat: Łuk-jak robicie bez "sposobów"?
    Mój "sposób"
    Napiszę Ci, jak ja się uczyłam.
    Pierwsza lekcja z instruktorem była mordęgą, bez jego dotknięcia
    ręką kierownicy łuku za nic bym nie zrobiła! Instruktor nawet
    powiedział, że mnie tego chyba nie nauczy! (ja na to: niech się pan
    nie poddaje:-) )
    Na drugiej lekcji było dość podobnie. Instruktor nawet mi coś mówił
    o obrotach, choć nie pamiętam, czy kazał je robić w "którymś okienku
    przy którymś słupku". Dla mnie też taka nauka jest nie do
    ogarnięcia! Najgorzej, że początkowo nie mogłam pojąć w którą stronę
    kręcić kierownicą, aby auto jechało w tę stronę, w którą chcę.
    Ciągle powtarzałam: "gdzie mam się patrzeć???". I instruktor pokazał
    mi w prawym lusterku: no tuuu!!! I ujrzałam w tym lusterku białą
    linię:-). To był przełom. Olśnienie! Patrzyłam na tę linię i
    jechałam obok niej! Nic nie liczyłami i nie obserwowałam żadnych
    okienek! Tylko troszeczkę kierownicą, tak, aby być w odpowiedniej
    odległości od linii i słupków. Na nie też oczywiście patrzyłam, aby
    nie najechać. I jeszcze rzuty oka w lewe lusterko, czy się nie
    zbliżam za bardzo do lewej linii. A gdy auto już wychodziło z łuku,
    rzut oka w tylną szybę. A tam środkowy tylny pachołek między
    siedzeniami... Po kilku razach zorientowałam się, gdzie on ma być. I
    do tyłu na prostej kierownicy zerkając chwilami w prawe lusterko,
    czy nie odjechałam od linii. Na koniec obserwacja koperty, po kilku
    razach zorientujesz się, o ile minąć przednie jej słupki i w jakiej
    odległości stanąć od tylego pachołka.
    Niczego nie liczę. Powolutku jadę do tyłu i skręcam kierownicą "po
    troszeczku". Gdy zaczęłam tak jeździć, łuk wychodził mi prawie
    zawsze, potem zawsze.
    Przy zmianie auta i instruktora na samym początku było trochę
    trudności, ale mój drugi instruktor widząc, że robię po swojemu i
    nawet mi wychodzi, nie musztrował mnie "na sposób". Ocenił, że
    umiem, i coraz częściej jeździłam po łuku sama. Na każdej lekcji po
    10 - 15 minut! Trochę mnie to już potem nudziło, ale cóż,
    wiedziałam, że jak nie zaliczę łuku, dalej nie jadę! Cierpliwie więc
    ćwiczyłam!
    W tym czasie ośrodek egz. wprowadził nowe auta, dokupiłam więc jedną
    lekcję na innym aucie, aby się na egzaminie ewentualnie jeszcze tym
    nie stresować. I pierwszy (i jak dotąd jedyny) raz siedząc w toyocie
    zrobiłam dwa razy łuk bez najmniejszego problemu! Do tego na całkiem
    innym placu manewrowym! Ale nie zastanawiałam się nigdy jak stoją te
    pachołki, czy tak samo czy inaczej i które to okienko i który
    słupek. Po prostu obserwuję linie i pachołki i jadę!
    Zaznaczam, że nie miałam nakierowanych lusterek na linie, lecz
    ustawione tak by było i do miasta i na plac, czyli klamka mniej
    więcej w połowie lusterka. Bo wiecie, że lusterek już przestawiać
    nie wolno?
    Zdawałam trzy razy egzamin, plac zaliczyłam za każdym. Nigdy
    egzaminator się nie czepiał, że patrzę tu a nie tu, odniosłam
    wrażenie, że nie było to dla niego ważne, chodziło tylko o to, by
    nie najechać. W końcu wiele osób najechało:-).
    Przy mojej "metodzie" pomogło mi "dojrzenie" w końcu tej linii i
    zrozumienie, że na nią mam patrzeć. Ale odkrycie, nie? I drugie:
    nauczenie się, że jak skręcam kierownicą w lewo, to auto jedzie do
    tyłu w lewo... Wiem, że to banał, ale wiem to teraz, przedtem nie
    było to od razu łatwe.
    Po prostu w jednej chwili doznałam olśnienia i potem już trzymałam
    się tego swojego odkrycja, a instruktorzy mi nie przeszkadzali.

    Czy wiecie, jak fajnie jest teraz jeździć swoim autem?



    Temat: Trzy lata bez jazdy...
    Poprawka - Cytuję z www.prawojazdy.com.pl/

    A oto najważniejsze wskazówki, które mogą być pomocne dla kursanta. Informacje
    zaczerpnięte są z " Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 27
    października 2005 r. w sprawie sprawie szkolenia, egzaminowania i uzyskiwania
    uprawnień przez kierujących pojazdami, instruktorów i egzaminatorów"

    Egzamin praktyczny polega na wykonaniu na placu manewrowym następujących zadań.

    1. sprawdzenie stanu technicznego podstawowych elementów pojazdu
    odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ruchu drogowego, osoba egzaminowana musi
    zaprezentować że potrafi sprawdzić:
    a) poziom oleju w silniku
    b) poziom płynu chłodzącego
    c) poziom płynu hamulcowego
    d) poziom płynu w zbiorniku spryskiwaczy
    e) działanie sygnału dźwiękowego
    f) działanie świateł zewnętrznych

    2. właściwe ustawienie fotela, lusterek, zagłówków i zapięcie pasów
    bezpieczeństwa, sprawdzenie czy drzwi pojazdu są zamknięte

    3. upewnienie się o możliwości jazdy (wykluczenie prawdopodobieństwa
    spowodowania zagrożenia w ruchu drogowym, ocena sytuacji wokół pojazdu).

    4. płynne ruszenie z miejsca

    5. płynna jazda pasem ruchu do przodu i do tyłu, obserwacja toru jazdy pojazdu
    zgodnie z technikę kierowania pojazdem przez tylną szybę pojazdu i lusterka.
    Pas ruchu jest teraz szerszy o pół metra od poprzedniego.

    6. nie przejeżdżanie przez linie i nie najeżdżanie na pachołki i tyczki
    ograniczające pas ruchu, lusterka zewnętrzne powinny być ustawione
    do "normalnej" jazdy. ( z czego wynika , że najeżdżanie na linie jest
    dozwolone, ale nie wolno tylko linii przejechać).

    Ruszanie z miejsca do przodu na wzniesieniu.

    Przy ruszaniu pojazd nie powinien cofnąć się więcej niż 20 cm, a silnik nie
    powinien zgasnąć - osoba egzaminowana w trakcie wykonywania tego manewru po
    zatrzymaniu pojazdu na wzniesieniu zaciąga hamulec awaryjny, a następnie rusza
    do przodu zwalniając go.

    Część egzaminu dotycząca ruchu na drogach publicznych (ruchu miejskim):

    a) parkowanie prostopadłe lub skośne - wjazd przodem wyjazd tyłem (możliwa
    jedna korekta toru jazdy),
    miejsce do parkowania wyznacza egzaminator, wskazując je osobie egzaminowanej,
    po zaparkowaniu musi być możliwość opuszczenia pojazdu przez kierowcę i
    pasażera z obydwu stron pojazdu, a pojazd musi być zaparkowany w sposób zgodny
    z przepisami ruchu drogowego (należy sprawdzić możliwość opuszczenia pojazdu),
    parkowanie odbywa się z zachowaniem zasad ruchu drogowego.
    lub
    b) parkowanie równoległe pomiędzy dwoma pojazdami (manewr jest wykonywany
    jeżeli jest możliwe wyznaczenie miejsca do parkowania - możliwa jedna korekta
    toru jazdy) - wjazd tyłem - wyjazd przodem,
    miejsce do parkowania wyznacza egzaminator, wskazując je osobie egzaminowanej,
    długość miejsca do parkowania pomiędzy pojazdami powinna być około 2 krotnością
    długości pojazdu egzaminacyjnego,
    w trakcie wykonywania manewru możliwa jedna korekta toru jazdy,
    po zaparkowaniu pojazd nie może stwarzać zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu
    drogowego
    w przypadku kiedy pojazd parkuje równolegle do krawężnika, w trakcie
    wykonywania manewru nie może najechać na krawężnik

    c) zawracanie na drodze jednojezdniowej - dwukierunkowej
    możliwość wykonywania manewru przy wykorzystaniu infrastruktury drogowej
    (bramy, wjazdy, podjazdy, zatoczki itp.)
    zawracanie musi odbyć się przy użyciu biegu wstecznego, miejsce do zawracania
    wyznacza egzaminator.

    D) hamowanie do zatrzymania w wyznaczonym miejscu z prędkości co najmniej 50
    km/h.

    Według nowych zasad egzaminowania kierowców na kat. B, B1, można kontynuować
    egzamin (jeżeli na łuku:nie spowoduje zagrożenia dla życia lub zdrowia, nie
    wyjedzie poza linie wyznaczające stanowisko, nie potrąci pachołka. W takich
    przypadkach egzamin jest natychmiast przerwany) nawet, jeżeli jego wynik już na
    placu jest przesądzony (negatywny). Gdy na placu nie wiesz gdzie jest bagnet
    oleju czy źle ustawiłeś zagłówek, lub dwa razy zgasł ci samochód na łuku, masz
    prawo wyjechać ma miasto. Dlatego nie należy rezygnować z dalszej części
    egzaminu, należy wykorzystać ten czas na oswojenie się z egzaminem. Następnym
    razem na pewno będzie lepiej. Pamietajcie, że możecie wnioskować o obecność
    instruktora prowadzącego na egzaminie.






    Temat: Prawo na lewo
    Prawo na lewo
    Prawo na lewo
    Sprytni mieszkańcy Lublina znaleźli metodę na tańsze i bezstresowe zdobycie
    prawa jazdy.

    Chcesz dostac prawo jazdy bez kosztownego kursu i trudnego egzaminu na placu
    manewrowym? To mozliwe, nie musisz nawet wiedziec, jak kieruje sie autem.
    Wystarczy, ze wyjedziesz do Anglii. Luke w naszych przepisach i niewiedze
    urzedników wykorzystują juz lublinianie.

    W Wielkiej Brytanii pierwsze prawo jazdy (zwane po angielsku provisional
    driving licence) dostaje sie bez egzaminu. Wystarczy pójśc na poczte z
    dokumentem zaświadczającym legalny pobyt w tym kraju i fotografią, wypelnic
    specjalny druk, zaplacic 38 funtów (ok. 230 zl) i... czekac na przesylke z
    prawem jazdy.
    Jest jednak bardzo istotne ograniczenie - na podstawie takiego dokumentu
    wolno jeLdzic tylko pod opieką kogoś, kto ma "pelne” angielskie prawo jazdy.
    A takie prawo jazdy mozna zdobyc tylko po zdaniu dośc trudnego egzaminu.
    Anglicy uznali, ze dokument "provisional” sluzyc ma do nauki poruszania sie
    po drogach. Oznaczyli nawet takie prawo jazdy duzą literą "L”.
    Dziura w przepisach i niefrasobliwośc lubelskich urzedników pozwala jednak na
    wyrobienie - na podstawie angielskiego "provisional driving licence” -
    zwyklego prawa jazdy w Polsce i to po zdaniu jedynie egzaminu teoretycznego.
    Wystarczy przyjechac z Wielkiej Brytanii z angielskim prawem jazdy,
    przetlumaczyc go na jezyk polski i zlozyc oba dokumenty w Wojewódzkim Ośrodku
    Ruchu Drogowego. Do kompletu trzeba tez dolączyc orzeczenie od lekarza.
    PóLniej zdaje sie egzamin teoretyczny - komputerowy test z wiedzy o ruchu
    drogowym - i po kilku tygodniach mozna cieszyc sie polskim prawem jazdy. -
    Wszyscy wiedzą, ze na placu oblewa wiekszośc zdających. A tak problem z
    glowy - zachwala Marta, która w Wielkiej Brytanii pracuje od dwóch lat i
    niedlugo zamierza wrócic do Polski.
    Marta o "sposobie” na prawo jazdy uslyszala od polskich znajomych w Anglii. -
    Przekazujemy miedzy sobą instrukcje, jak to zrobic. Moje dwie znajome
    zrobily "prawko” wlaśnie w ten sposób. Jedna przed świetami Bozego Narodzenia
    przyjezdzala do Lublina tylko po to, zeby zdac teorie.
    Dyrektor lubelskiego WORD Adam Kalinowski twierdzi, ze to nie on odpowiada za
    balagan z prawami jazdy. - My zajmujemy sie tylko przeprowadzaniem egzaminów,
    a nie weryfikowaniem dokumentów. Przepisy wyraLnie mówią, ze ktoś, kto chce
    wymienic brytyjskie prawo jazdy na polskie, musi zdac jedynie teorie.
    Prawa jazdy wydaje Miejski Inspektorat Komunikacji. Jego szef Tadeusz
    Franaszczuk od nas dowiedzial sie o metodzie na ominiecie klopotliwego
    egzaminu. - W tlumaczeniu angielskiego prawa jazdy nigdzie nie jest napisane,
    ze to dokument nie dający pelnych uprawnien. Nie mamy zadnych wytycznych w
    tej sprawie, nie mamy wzorców zagranicznych praw jazdy - tlumaczy sie.
    Nie wiadomo, ile osób do tej pory wykorzystalo luke - urząd nie ma takiej
    statystyki.
    Marta nigdy nie byla na kursie nauki jazdy, nie potrafi jeLdzic samochodem.
    Wyrobienie "prawka” traktuje jako inwestycje w siebie. - W Polsce bez tego
    dokumentu nielatwo dostac prace. A jak bede chciala jeLdzic samochodem, to
    sie naucze. Mąz mi pomoze - mówi.
    Przepisy o zasadach zdawania na prawo jazdy zmienią sie najblizszych
    miesiącach, m.in. kursanci na egzaminie bedą mniej jeLdzili na placu, a
    wiecej w mieście. Nowe projekty nie przewidują jednak zmian w sprawie
    wydawania praw jazdy na podstawie dokumentów z Wielkiej Brytanii. •

    Ile kosztuje prawo jazdy
    Metoda "brytyjska”
    Wyrobienie angielskiego prawa jazdy - 320 zl
    Przetlumaczenie go na jezyk polski - 45 zl
    Badanie lekarskie - 57 zl
    Egzamin teoretyczny - 20 zl (z reguly zdaje sie go za pierwszym razem)
    Formalności w Urzedzie Miasta - 77 zl
    W sumie - 519 zl

    Metoda "polska”
    Kurs w szkole nauki jazdy - ok. 900 zl
    (w tym badania lekarskie i materialy dydaktyczne)
    Koszt egzaminów: teoretycznego i praktycznego - 94 zl (czesto egzamin
    praktyczny trzeba powtarzac, czasem nawet kilka razy)
    Formalności w urzedzie - 77 zl
    W sumie - 1071 zl




    Temat: Ile razy zdawaliście egzamin -prawo jazdy kat. B?
    prawda jest taka ze jesli uwazasz ze trudno jest zdac ten egzamin to daj sobie
    spokuj z prawem jazdy. nie kazdy musi miec prawojazdy. wg mnie raczej nie jest
    trudno zdac. mialem dwa razy egzamin i nie doswiadczylem zadnych z tych
    rzeczy(mam na mysli niejasne, chamskie czy jeszcze inne postepowanie
    egzaminatora) opisywanych przez tych ktorzy oblali. wrecz przeciwnie...to
    zdajacy sami sie oblewaja. Kilka dni temu bylem i widzialem ile osob nie potrafi
    nawet po luku przejechac(a slyszalem ze jest jeszcze szerszy od tego ktory byl
    dawniej...) moze ruszanie pod gorke zostawiam bez echa bo faktycznie...znajac
    swoj samochod poradzimy sobie zawsze a na egzaminie siedzimy pierwszy raz w
    samochodzie. codo parkowan ktore teraz odbywaja sie w ruchu miejskim(bo chyba
    wlasnie tym glownie rozni sie 'stary' egzamin od 'nowego') szczerze mowiac nigdy
    jeszcze nie widzialem jak sie odbywa takie parkowanie w miescie ale chyba tez sa
    jakies kryteria wyboru miejsca ale nie o tym chcialem. pamietam przeciez
    dokladnie takie wypowiedzi z czasow gdy parkowalo sie na placu manewrowym: 'po
    cholere na mam umiec parkowanie miedzy pacholkami... jak mi przyjdzie zaparkowac
    na parkingu to itak sobie poradze a pacholki przeciez w normalnej jezdzie w
    niczym mi nie pomoga' noto prosze bardzo...teraz macie wszyscy okazje sie
    wykazac 'radzeniem sobie na parkingu'... noi...tak zle i tak niedobrze... tobylo
    do przewidzenia ale parkowanie w ruchu miejskim damagal sie nie kto inny jak
    wlasnie wy..zdajacy ktorzy narzekali na 'pacholki'a codo reszty wymagan
    egzaminatorow to mysle ze dalej wymagaja zeby jazda byla bezpieczna i
    niezaburzajaca porzadku ruchu drogowego bo na inne detale potrafia przymknac oko
    zreszta maja do tego prawo poniewaz mozna popelnic na egzaminie pojedyncze bledy
    niegrozne dla ruchu. pewnie ze zalezy to troche od jego nastroju, chumoru itp
    ale to tez czlowiek.
    noi jeszcze jedna sprawa: nerwy i stres... kardy je ma na egzaminie ale
    niektorych doslownie zjadaja... dlaczego? hmm mysle ze to powod niezbyt dobrego
    przygotowania ew niewiary we wlasne sily dlatego jesli ktos zapisuje sie na
    egzamin tylko dlatego ze wyjezdzil juz wszystkie godziny ale nie czuje sie
    pewnie szczerze polacam dokupienie nastepnych godzin najlepiej u jakiegos innego
    dobrego instruktora zamiast placic za kolejne oblane egzaminy. dlaczego u innego
    instruktora...? dlatego ze pojdziecie na jazde ze swoimi umiejetnosciami i
    bedziecie starali sie mu je 'sprzedac' a on je bedzie chcial i napewno oceni
    oraz napewno wam dodatkowo udzieli niejednej madrej rady;-) a z instruktorem
    'glownym' przjezdzilibyscie te godziny popychajac pierdoly. dlatego naprawde
    polecam dadatkowe godziny w sytuacji niepewnosci.

    egzamin zdawalem 2 razy. raz na kat B i raz na kat C

    aha i jeszcze slowko wyjasnienia nie uwazam ze egzamin powinni zdawac sami
    'mistrzowie kierownicy' czy 'urodzeni kierowcy' ale mysle ze niedopuszczalne
    jest sytuacja ze prawojazdy dostaje osoba ktora nie wie co do czego na drodze a
    jedynie 'wycwiczyla' z instruktorem wszystkie skrzyzowania w okolicy ale tutaj
    zaczynamy temat na osobny watek pt szkolenie kierowcow;-)

    pozdrawiam



    Temat: Do przodu na wstecznym
    Absurdalna teza...
    Pan Jerzy Danilewicz był łaskaw napisać:
    "Cały system szkolenia i egzaminowania kierowców sprawia wrażenie,
    jakby miał służyć nie tyle nauczeniu ludzi poruszania się
    samochodami, ile poddaniu ich jakiejś przemyślnej selekcji. Jakby
    sztuka jeżdżenia samochodem zarezerwowana była tylko dla wybrańców.
    Jest jednak XXI w. i kierowanie autem stało się - można powiedzieć -
    elementarną potrzebą człowieka. System ten powinien zatem działać
    tak, by jak najwięcej osób jak najskuteczniej wyuczyć. Wiele
    wskazuje jednak na to, iż na razie działa tak, żeby jak najlepiej
    udawało się na tym interesie zarabiać."

    zaraz... chwileczkę...
    prowadzenie samochodu nie jest już sztuką?! to może powie Pan to
    rodzinom ofiar wypadków komunikacyjncych, gdzie przyczyną była:
    a) brak umiejętnosci panowania nad pojazdem,
    b) brak znajomości przepisów prawa,
    c) psychofizyczna niedojrzałość lub/i ułomność dyskfalifikująca
    delikwenta jako kierowcę (a tu w Polsce mamy naprawdę parodię
    przestrzegania przepisów - ilość ślepców czy matołów na drogach
    przeraża).

    Samochód jest narzędziem na tyle niebezpiecznym, że jego używanie
    MUSI być poprzedzone surowymi i rzetelnymi testami. Do cholery, to
    nie są już czasy XIX i początków XX wieku gdzie wozy rozwijały
    prędkości rączego rumaka. Mówimy o ok. 1-2 tonach żelaztwa zdolnego
    rozpędzić się do 150 km/h i szybciej! Gdzie 100-110km/h jest na
    trasach przelotowych szybkością docelową (tak, tak... nie w Polsce
    na naszych superdrogach nie mniej ciężko spotkać osoby jadące 40,
    prawda?).
    Po prostu - jak ktoś nie dorósł/nie ma zdoloności do roli kierowcy
    to nie powinien być dopuszczony za kółko.
    Finito...
    Bo koszty społeczne (kontuzje, kalectwo, śmierć) są zbyt wysokie aby
    w swojej łaskawości obdarzać prawem jazdy każdego komu się zamarzy
    zostać drugim Zasadą.
    Czy osoba, która zdaje 15x będzie dobrym kierowcą? Śmiem wątpić.
    Rozumiem, że polska szkoła jazdy daleka jest od doskonałości, ale
    wybaczcie... jeśli ktoś x razy nie potrafi wyjechać poza plac
    manewrowy to o czym my rozmawiamy?! I nie mówię tu o legendach
    miejskich o egzaminatorach z linijką czepiających się 2cm
    niedokładności parkowania. Piję do ludzi, którzy nie potrafią ruszyć
    pod górkę czy cofać po łuku. Jak kogoś takiego dopuścić do ruchu?
    Prawo jazdy MUSI pozostać dobrem reglamentowanym. Bo jeśli mamy,
    zgodnie z tezami P red., zacząć rozdawać je za "jeden uśmiech" to
    nic nie stoi na przeszkodzie, aby wprowadzić prawo do posadania
    broni dla każdego.
    I to, i to w rękach nieodpowiedzialnych jest równie niebezpieczne.
    ps.
    świadomie pominąłem kwestię fatalnego systemu szkolenia; to temat na
    odrębny post...




    Temat: Nauka Jazdy - gdzie w Częstochowie najlepiej?
    Niezła jazda & Waldemar Szostek
    Ja chodziłem do „niezłej jazdy”… teoria wyłożona fajnie, nie mogę
    powiedzieć-zajęcia indywidualne ok. :) znacznie gorzej przedstawiał się kwestia
    jazdy… moim instruktorem był Marcin P. Ponoć wiele osób go sobie chwali, ale
    ja-idąc na naukę jazdy bez żadnego doświadczenia za kierownicą - strasznie się
    zawiodłem… Nie tłumaczył mi prawie nic, jeździliśmy bardzo wiele za jego
    sprawami-na osiedla, po jego kolegów, pod kantor albo do jego panny :/ masakra…
    kiedy w samochodzie był ktoś inny to już w ogóle nie mogłem liczyć na to żeby mi
    cokolwiek tłumaczył… już nie mówię o tym że jeździłem prawie non stop nissanem
    micrą, trochę zgruchociałym, a na corsie przypadło mi w sumie może około 5
    godzin… no i jeszcze jedna kwestia – Marcin jest nerwowy i dość porywczy… Na
    mnie to nie działało, a wręcz przeciwnie – kiedy dostawałem kolejny ochrzan „jak
    ja to źle jeżdżę”, to nie mobilizowało to mnie w ogóle, ale jeszcze bardziej
    stresowało przez co zdarzało mi się jeszcze więcej błędów… :( naprawdę nie
    polecam… Przez to wszystko uznałem że kierowcy dobrego ze mnie nie będzie i
    bardzo znielubiłem jeżdżenie samochodem… nie popełniajcie tego błędu co ja…
    Wiadomo-pierwszy egzamin oblałem – już na łuku, bo dostałem corsę… Tak naprawdę
    idąc na ten egzamin wiedziałem że mam małe szanse… :(
    Na drugi egzamin czekałem ponad 2 miesiące… zanim więc na niego poszedłem to
    wykupiłem sobie za namową kolegi jazdy u Pana Waldemara Szostka – ośrodek
    szkoleniowy przy I LO im Juliusza Słowackiego… Jazd dokupiłem sobie 4… choć
    początkowo nie byłem zbyt przekonany to już po poznaniu tego wspaniałego
    człowieka polubiłem go :) Jest to człowiek o bardzo przyjacielskim usposobieniu,
    spokojny, cierpliwy, żartobliwy – no i przede wszystkim-zna się na rzeczy… w tym
    ośrodku mogłem sobie wybierać jakim samochodem chcę jeździć, pan Szostek szedł
    mi na rękę odnośnie godzin… Jeździło się z nim całkiem inaczej niż z Marcinem…
    Przede wszystkim nic mnie nie stresowało, instruktor tłumaczył mi wszystko od
    początku – nawet ustawiał mi nogi na pedałach (co po 30 godzinach powinienem
    mieć we krwi), na co Marcin w ogóle nie zwracał uwagi… W Słowackim dano mi wiele
    praktycznych rad które wykorzystałem na egzaminie… Zrobiłem też znaczne postępy
    na placu manewrowym i nabrałem pewności siebie za kierownicą :) Wszystkie
    manewry – typu zawracanie, parkowanie itd. Miałem opanowane w jednym paluszku :)
    tak więc oczywiście drugi egzamin przebiegł sprawnie i pozytywnie, oczywiście
    zdałem… Uważam że zasługę mogę przypisać panu Waldemarowi Szostkowi, który
    powiedział mi że „jeszcze jeżdżenie zacznie sprawiać mi przyjemność i że będzie
    ze mnie kierowca bo mam na to zadatki” :) „Niezłą jazdę” wspominam niemiło –
    strata kasy i utrata wiary w siebie i swoje możliwości…
    Przemyślcie to zanim wybierzecie swoją szkołę jazdy :) gorąco polecam naukę
    jazdy przy pierwszym LO :)Ale oczywiście wybór należy do was :)




    Temat: Uprasza się kierowców z prawem jazdy na lato
    Widzę to zupełnie odmiennie:)
    luna333 napisała:

    > Jak jesteś taki szybki i wściekły, to kup sobie neospasminę
    (ziołowe
    > bez recepty). Jak mają się nauczyć jeździć w warunkach zimowych
    > ludzie, którzy zdali PJ latem? No nic, tylko wydawać im sezonowe
    > prawo jazdy nie?

    Pewnie, że tak. A dlaczegóżby nie? Skoro potrafią jeździć tylko w
    dobrej pogodzie, to niech nie pchają się jeździć, gdy pogoda staje
    się bardziej wymagająca.

    > Przypomnij sobie własną nieporadność przy
    > pierwszych jazdach.

    Tak... zima 1995/96, Fiat 126p z dużą "L" na dachu, okres w którym o
    oponach zimowych nikt nie słyszał... i ja pokonujący łuk na
    oblodzonym placu manewrowym bokiem.
    A potem bladość instruktora, gdy pierwszy raz odważyłem się pojechać
    tak po zwykłej drodze.
    Przeżycia zaiste niezapomniane (tak jak miny biednych "kierowców"
    wyprzedzanych przez malucha z "L" na dachu).
    Oj pamiętam ja swój start w życie kierowcy, pamiętam i z łezką w oku
    wspominam :)

    > Ci ostrożni i powolni dojadą do celu, ci szybcy
    > i wściekli w końcu wylądują w rowie.

    Przy okazji wkurzą tych, którzy nie byli szybcy i wściekli, do chwili
    napotkania na swojej drodze tych "ostrożnych i powolnych".
    Nie wiem jak Ty, ale ja prawo jazdy mam prawie 14 lat już, do tej
    pory jedna szkoda (ponad 13 lat temu, w niecały rok po odebraniu
    prawa jazdy- przyczyna: młodość i głupota, skutek: błotnik do
    klepania, klosz kierunkowskazu do wymiany. Czas: koniec lata/jesień
    '96, przy idealnych warunkach drogowych).

    > Przeszkadzają Ci ludzie, którzy
    > dostosowują prędkość i reakcje do posiadanych umiejętności?

    Tak, o ile ich prędkość i reakcje wskazują na brak elementarnych
    umiejętności.

    > Zasada jest prosta - dotrzeć do celu bezpiecznie.

    Bezpiecznie nie oznacza powoli. Bezpiecznie oznacza z prędkością
    dostosowaną do warunków na drodze. Bezpiecznie na kopnym śniegu to
    nie 20km/h tylko nadal około 70km/h.

    > Tak więc, jeśli Ci
    > się tak spieszy, to weź zapas czasu i zapas cierpliwości oraz
    > wyrozumiałości.

    Wyrozumiałość też ma swoje granice. Wyrozumiałości dla tych, którzy
    nie czując się dostatecznie pewnie na śniegu mimo wszystko wsiadają
    za kierownicę, miast skorzystać usług z komunikacji miejskiej,
    taksówki, PKP czy PKS pozbawiony jestem zupełnie.
    Jak nie potrafią jeździć na śniegu, to niech przeczekają porę
    szczytu, pojadą poćwiczyć po mniej uczęszczanych drogach i dopiero
    pakują się do ruchu w szczycie.

    > Każdy kiedyś miał swój "śnieżno bałwankowy pierwszy"
    > raz ;)

    Jak wyżej. Nikt nikomu nie każe wsiadać w samochód. Jeśli nie
    potrafisz, to nie pakuj się w śniegu w kłopoty, nie powoduj korków,
    nie wkurzaj innych kierowców. Siądź w nocy za kółko i poucz się
    cierpliwie i do skutku.




    Temat: galeria historyczna 27-łódzkie tramwaje-refleksje
    > Dzisiejsz plac Hallera wtedy nie istniał. Ulica Zielona kończyła się na
    obecnej
    >
    > Żeligowskiego. Tramwaj dojeżdżał do niej prosto po aktualnej jezdni w stronę
    > Zdrowia. Przed Żeligowskiego był przystanek wysiadkowy, następnie skręcął z
    > lewo z Żeligowskiego, po tym do tyłu by po przejechaniu Zielonej skręcić z
    > Żeligowskiego z lewo w Zieloną i tam był przystanej do wsiadania. Oczywiście
    > nie było wtedy jezdni z stronę Zdrowia a na Żeligowskiego na wprost Zielonej
    > stały jakieś dwa małe domki z stylu dla tkaczy. Bloki wtedy nazywane
    wojskowymi
    >
    > Żeligowskiego, Więckowskiego już były. Był to typowy weksel. Jak wybudowano
    > dalszy ciąg Zielonej to ten weksel zniknął. Podobny weksel był na
    > Świerczewskiego (obecnie Radwańskiej) przyz rzeżni oraz na Wróblewskiego -
    > Proletariackiej.

    Z tego co opisujesz, to był to typowy trójkąt manewrowy, a nie weksel. Czyli
    jak w końcu?

    > Żeligowskiego, Więckowskiego już były. Był to typowy weksel. Jak wybudowano
    > dalszy ciąg Zielonej to ten weksel zniknął. Podobny weksel był na
    > Świerczewskiego (obecnie Radwańskiej) przyz rzeżni oraz na Wróblewskiego -
    > Proletariackiej.
    > Inną ciekawostką ulicy Zielonej był skręt w prawo w ulicę Gdańską w kierunku
    > Obr. Stalingradu (obecnie Legionów). Skręcała tam chyba 9 jadąca na Zdrowie
    > gdyż wtedy ulica Zielona była ślepa właśnie przy Żeligowskiego. Ponieważ
    > skrzyżowanie Zielonej Gdańskiej w prawo (patrząc od Piotrkowskiej) było dość
    > wąskie tramwaj jadący od strony Piotrkowskiej przed Gdańską zjeżdżał na lewy
    > tor by skręcić również na lewy tor w ulicy Gdańskiej po czym zjężdżał na
    prawy
    > czyli właściwy tor i jechał juz właściwie ku obecnej ulicy Legionów. W
    kierunku
    >
    > odwrtonym skręcał z Gdańskiej w lewo bez dodatkowych manewrów po tym samym
    > torze. Było to dość skomplikowane skrzyżowanie gdyż oprócz tego lewoskrętu
    był
    > również skrę w prawo w Gdańską (jak obecnie) oraz jazda na wprost Zieloną i
    > Gdańską.

    Tak, to był ten sam patent, co na załaczonym w innym wątku obrazku skrzyżowania
    Kilińskiego/Przybyszewskiego. Zresztą dawniej sporo skrzyzowań miało takie
    rozwiązanie. Gdzieś mam skan zdjęcia skrzyżowania Gdańska/Zielona z tym
    dziwacznym torem, ale teraz nie mogę znaleźć. :(

    > Pamiętam też że kiedyś zdarzył się dość poważny wypadek tramwajowy na
    > tym skrzyżowaniu w efekcie tego zderzenia jeden z wagonów przewrócił się na
    bok.

    Słyszałem o tym wypadku od ojca. Opowidał, że jako młody chłopak szedł
    Piotrkowską i słyszał jak ludzie głośno dyskutowali o tym wypadku, więc pobiegł
    zobaczyć co się stało. Aż muszę dokładnie wypytać co pamięta. :P

    pzdr,
    luki



    Temat: WCZESNE DZIEJE POLAN
    O słowiańskiej taktyce słów kilka...
    ignorant11 napisał:

    > A jak walczy Król WładysławII..?
    > Swoich trzyma w cieniu w lesie...

    Król Jogajła, stary chytry Litwin, (czyli bynajmniej nie słowianin) stosuje
    taktykę zaczerpniętą od wojowników mongolskich (zwanych Tatarami), którzy
    kilkanaście dziesięcioleci wcześniej zadali kleskę zachodniemu polsko-
    niemieckiemu (słowiańsko-germańskiemnu) rycerstwu na Dobrym Polu pod Legnicą.

    > A dzikusy nie rozumieją, że zajęcie placu nic im nie daje i smażą się w
    słońcu
    > mając na sobie 80kg pancerze, zakute nie tylko łby, ale i konie...

    Rozumieją, ale honor każe stanąć do otwartej bitwy. Podobnie jak chrześcijański
    obyczaj bitewny każe przesłać przeciwnikowi broń przed bitwą. Dzikus Jogajła
    tego nie zrozumiał i nasi kronikarze musieli do tego dołożyć opowiastkę
    o "butnych słowach" krzyżackich posłów (którzy nota bene wcale nie byli
    zakonnikami Zakonu NMP Domu Niemieckiego a gośćmi Zakonu).

    > A Jogajła tylko zdrowaśki odmawia, przecież nie ze strachu, ani nie z
    > pobożności, bo chce zdezorientować zgubić pewność zadufanych Teutonów...

    Bo chce osiągnąć efekt propagandowy. Wszak on - chrześcijanin od lat dwudziestu
    paru zaledwie staje naprzeciw kwiatu rycerstwa zachodniej chrześcijańskiej
    Europy. W takiej sytuacji nigdy zbyt wiele mszy...

    > A pod Łukiem Kurskim, Rosjanie znowu w swoich lekkich, manewrowych czołgach
    > siedzą w lasach, gdy Niemoty na polu w swoich cięzkich, jak ich dowcip,
    > Tygrysach...
    > I co z tego, że mają przewagę odległości skutecznego razenia, gdy nie widzą
    > Słowian, co z tego, że mają grubszy pancerz, gdy jedno słabe trafienie
    > wystarczy by czołg stał bezwolny, jak osaczony mamut...
    > A przecież skryty w lesie T34 nadal jest skuteczny, nawet gdyby stracił
    > gąsienicę i blokuje lesnego przesmyku, ile tygrysów moze doszczętnie rozbić,
    > bo one musza się zbliżyć...

    T-34 powstał jako sowiecka odpowiedź na Tygrysa. Próbki pancerzy nowych czołgów
    zostały zdobyte przez sowieckich "komandosów" a za obróbkę wzięli się rosyjscy
    metalurdzy. Przewagami T-34 były lepiej profilowane płaszczyzny pancerza (co
    pozwalało odbijać rykoszetem pociski), mniejsza waga (lepiej przystająca do
    warunków terenowych), mniejsze zaawansowanie techniczne (można je było dzięki
    temu szybciej i byle jak produkować) oraz prostsza obsługa (do obsługi Tygrysa
    trzeba było kilku wyszkolonych czołgistów, go obsługi t-34 wystarczała świeżo
    przyuczona załoga i dowódca z NKWD). Dzięki temu T-34 było coraz więcej a
    Tygrysów coraz mniej.

    > Ka obyrtnę ciupazecką, ka wywinę siekierecką krew cerwoną wytocę...
    > I wyślij czołgi, rajtarów na górali...

    Czyżby górale w Afganistanie byli Słowianami? Przecież spuścili wp... Twojej
    słowiańskiej Armii Czerwonej )))

    > A Helweci, czemu nie zagrożeni?

    Bo mają banki i pieniądze. Ale spoko - degradacja postępuje - ujawnili
    tajemnicę bankową, zapisali się do ONZ...




    Temat: WCZESNE DZIEJE POLAN
    Słowiańska taktyka typowo leśna!
    jaro_ss napisał:

    > A kiedy ostatnio jakis rynsztunek na sobie nosiłeś?
    >
    > Z jednej strony przesada 1: widzenie wszystkich "zbrojnych" jako ciężkich i
    > ociężałych, wręcz przeciwnie, w takiej kolczudze 17 - 20 kg idzie się wcale
    > żwawo ruszać, zresztą nie zawsze kolczugę trzeba było zakładać, znane są
    zbroje
    >
    > skurzane, nawet porądna baranice fajnie tłumi ciosy. Wojsko składało się ze
    > zbrojnych i na koniach, ci raczej poruszali się traktami, i stawali do
    walnych
    > bitew, i "szczytników, piechoty, bądź lżejszych. Jak też Gall pisze, jak
    trzeba
    >
    > było, to sciągali kolczugi i sie na czechów przez rzeke ruszyli, podobnie i w
    > lesie.
    >
    > Z drugiej strony przesada 2. Widzenie walki mieczem czy toporem jako
    powolnej,
    > tak jak na niektórych "turniejach rycerskich". Fechtunek mieczem jednoręcznym
    > ok. 1.8 do 2kg, wyważonym, nawet w tej kolczudze (17 - 20 kg) + hełm (jakieś
    > 5kg)może być szybki i widowiskowy. Wszystko zależy od klasy walczącego. I
    tutaj
    >
    > wychodzą drobne niuanse: ustawienie bioder, kontrowanie bezwładnościowe przy
    > blokach, "praca nóg" itp, tak więc spokojnie "jeden mógł być wart
    dziesięciu",
    > no się mniej męczył wiedział jak udzerzyć i gdzie, panował nad sytuacją (taki
    > jeden pojedynek "rycerza" i lepiej wyszkolonego "woja" na "trafienia", 20:0)
    >
    > Co do toporów, jako narzędzi drwali, próbowałem walić berdyszem, takim jak to
    > Zbyszko z Krzyżakiem w filmie się pojedynkuje, rzeczywiście, lepiej byłoby
    nim
    > drzewo rąbać, natomiast toporki robione na wzów z "Lednicy" są całkiem
    > poręczne, bardziej do czekana niż do siekiery podobne. Łatwiejsze w produkcji
    i
    >
    > szybsze do opanowania w "klasycznym" układzie tarcza/broń zaczepna.
    >
    > Co do mieczy, to wykonanie miecza, który umożliwiałby walkę bez tarczy -
    wymaga
    >
    > lepszej metalurgii i pewnych osiągnięć. Pierwsze miecze (np Rzymskie) nie
    > służyły do parowania ciosów, zasłaniano się tarczą, bądź osłoniętą metalową
    > osłoną, czy płaszczem lewą ręką. Stąd też popularność toporków
    > (tarcza/toporek).
    > Mieczem mógł skutecznie walczyć wojownik lepiej wyszkolony, i był
    > skuteczniejszy, nawet jak stracił tarcze.

    Sława!

    A jak walczy Król WładysławII..?

    Swoich trzyma w cieniu w lesie...

    A dzikusy nie rozumieją, że zajęcie placu nic im nie daje i smażą się w słońcu
    mając na sobie 80kg pancerze, zakute nie tylko łby, ale i konie...

    A Jogajła tylko zdrowaśki odmawia, przecież nie ze strachu, ani nie z
    pobożności, bo chce zdezorientować zgubić pewność zadufanych Teutonów...

    A pod Łukiem Kurskim, Rosjanie znowu w swoich lekkich, manewrowych czołgach
    siedzą w lasach, gdy Niemoty na polu w swoich cięzkich, jak ich dowcip,
    Tygrysach...

    I co z tego, że mają przewagę odległości skutecznego razenia, gdy nie widzą
    Słowian, co z tego, że mają grubszy pancerz, gdy jedno słabe trafienie
    wystarczy by czołg stał bezwolny, jak osaczony mamut...

    A przecież skryty w lesie T34 nadal jest skuteczny, nawet gdyby stracił
    gąsienicę i blokuje lesnego przesmyku, ile tygrysów moze doszczętnie rozbić, bo
    one musza się zbliżyć...

    Jak mawiał rycerz Zagłoba: wojuje się dowcipem, a gdy dowcip toporny i
    ciężki...

    Ka obyrtnę ciupazecką, ka wywinę siekierecką krew cerwoną wytocę...

    I wyślij czołgi, rajtarów na górali...

    W bór górnolreglowy, Hannibal przegrał sam marsz.

    A Helweci, czemu nie zagrożeni?

    Pozdrawiam!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl



  • Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 172 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.