Strona Główna
płacą i zabezpieczenia społeczne
płaca netto najniższa
płaca średnia miesięczna
płaca za zwolnienie lekarskie
płaca zasadnicza obliczanie
płaca informatyków
płaca krajowa
Płaca minimlna
płacą radnego
PKS Kluczbork Zarząd
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • streamer.htw.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: płaca w zarządzaniu





    Temat: Kapitalizm sie wali - a stwierdza to sam JKM
    douglasmclloyd napisał:
    > Gość portalu: Kagan napisał(a):
    > > douglasmclloyd napisał:
    > > indris napisał:
    > > Przywołany artykuł miał tytuł: "Prywatność = (1/2)^(n-1). (Znakiem ^
    oznaczyłem symbol potęgowania). JKM pisze tam expressis verbis,
    że "prywatność jest stopniowalna". Dalej definiuje ją jak w tytułowym wzorze,
    gdzie n jest ilością akcjonariuszy.
    >
    > > D: Z jego wzorem trudno sie jest zgodzic. Pomijam juz idiotyczne n-1. Wedl
    ug mnie prywatnosc = 1^n, poniewaz przedsiebiorstwo, tak dlugo jak nie zostanie
    znacjonalizowane lub jego udzialowcem nie jest panstwo, pozostaje prywatne.
    > > K: O swieta naiwnosci! Widac, ze nigdy w zyciu cie nie przyjeli do pracy
    w duzej firmie, takiej z setkami udzialowcow, firmie, gdzie de facto i
    nawet de jure rzadzi management (akcjonariusze zbieraja sie raz na rok,
    a i tak wiekszosc z nich nie ma pojecia o zarzadzaniu big biznesem)...

    > Co w niczym nie przeszkadza biznesowi istniec, jako biznes prywatny. Chyba,
    ze w Australii i w Polsce (za sprawa JKM) prywatnosc znaczy cos innego.
    K: Pracowalem w wielkich firmach w USA (Target), RPA (Anglo American),
    W. Brytanii (Barclays Bank), Australii (ANZ Bank, Compaq, Telecom).
    Wszystkie te firmy chrakteryzowaly sie olbrzymia biurokracja, brakiem
    wlasciciela i rzadami zawodowych, ale na ogol niezbyt profesjonalnych
    managerow. Niewiele sie roznily od Impexmetalu, gdzie bylem (profesjonalnym)
    managerem przed wyjazdem z Polski w roku 1981...
    A prawdziwe firmy prywatne tez znam, tyle, ze je omijam, bo one
    sa w olbrzymiej wiekszosci niedofinasowane, stad czesto padaja, marnie tez
    placa i oferuja marne warunki pracy...




    Temat: Targuj się - możesz kupić mieszkanie dużo taniej
    Tomek, wyluzuj, poczytaj archiwum...
    Emocjonalna reakcja steady'ego jest normalna na tym forum. Przykro mi, ale od
    dluzszego czasu pojawiaja sie tutaj rozni "wujkowie dobra rada", ktorzy cala
    swoja energie spedzaja na opowiadaniu wszystkim jak to zaraz kupia sobie
    mieszkanie, bo to bo tamto, bo sramto. Bo popyt, bo informatycy, bo nowe
    samochody, bo gielda, bo Euro, bo EUR, bo to, bo sramto. W rzeczywistosci sa to
    po prostu "inwestorzy 10/90", ktorzy staraja sie "glosem przecietnego czlowieka"
    na forum sklonic jakiegos jelenia do zakupu. Marketing bezposredni. Cos jak
    Gozdzikowa.

    Czlowiek z czasem lapie na to alergie.

    Przed wypisywaniem czegokolwiek na forum radze sie dobrze przyjrzec co sie tam
    dzieje - bo nieswiadomie mozesz napisac cos, co sprowokuje flame war. To taka
    rada, ktora odnosi sie tez do innych forow - jesli emocje sa duze, reakcje beda
    do nich proporcjonalne.

    Co do informatykow we Wrocku, to nie przesadzaj - sam tam konczylem uniwerek i
    tez szukalem tam pracy. Mam tam troche znajomych i wcale nie jest tak rozowo jak
    Ci sie wydaje - zarobki to 50-60% Warszawy, w ktorej tez nie placa jakos
    niesamowicie dobrze.

    I mam tu na mysli prawdziwych informatykow, a nie "magistrow od Javy, Pythona,
    Office'a i routera". Chodzi mi o ludzi z doswiadczeniem we wdrozeniach duzych
    systemow telco/finance, z wieloletnim doswiadczeniem w consultingu, analizie,
    zarzadzaniu projektami.

    Przecietny klepacz czy klikacz w ogole dostaje we wrocku jakies komiczne
    orzeszki - tacy ludzie na mieszkania sie nie zalapia. Nie przy tych cenach.

    Zgadzam sie ze steady'm w jeszcze jednej rzeczy - ludzie, ktorzy sa naprawde
    inteligentni nie beda sie lapac na te przewartosciowane klitki, z prostego
    powodu - majac wiedze na temat rynku w calej europie, znajac mechanizmy rynkowe,
    potrafiac policzyc rzeczywiste marze deweloperow i wiedzac do czego prowadza
    wzrosty po kilkadziesiat procent rocznie nie sposob uwierzyc w zapewnienia
    dzieci hossy dotyczace wiecznych wzrostow.

    Zreszta, kiedys to zrozumiesz - zycie nie jest po to, zeby zarobic tyle, zeby
    pochwalic sie przed sasiadami nowym samochodem czy apartamentem, tylko po to
    zeby je z usmiechem przezyc.

    Ja wybralem emigracje, bo chociaz moglbym, to nie chce mieszkac na osiedlu
    snobow, nie chce sie lansowac w drogich knajpach - i harowac do smierci zeby
    splacic te wszyskie kredyty na to zaciagniete.

    A zarobki w branzy na zachodzie to zupelnie inna liga... Tak jak we wrocku
    srednio zarabiasz na 0,5m2 (jako informatyk, rzecz jasna), tak ja w Brukseli
    zarabiam na 5-6m2 miesiecznie. Troche inny przelicznik, co?






    Temat: Fikcyjne nadgodziny czy zarzuty?
    Może gdyby władze UŁ nie stawiały na lewo i prawo budynków i nie robiły
    wszystkiego, żeby zniechecić studentów zaocznych do pójścia na UŁ to uniwerek
    zarabiałby. Tymczasem takie zwalanie winy na złych wykładowców, którzy czły czas
    nic nie robią tylko kombinują jak oszukać biedny UŁ to polityka odsuwania od
    siebie odpowiedzialności za kryzys na UŁ, tak samo jak PiS zwalał winę na PO za
    to że Lepper jest wiceministrem. Widać taka moda ostatnio. Oczywiście na pewno
    znajdziemy jakichś nieuczciwych wykładowców, tacy ludzie są w każdej grupie
    społ. czy zawodowej ale takie uogólnianie to zbrodnia. Niech lepiej wezmą się do
    roboty i zaczną szukać dobrych rozwiazań w zarządzaniu UŁ a jak tego nie
    potrafią, co widać od dłuższego czasu, to niech mają trochę honoru i podadzą sią
    do dymisji, a nie gadają głupoty. Czasem jak coś wymyslą to aż dziw bierze, że
    to są ludzie z wyższym wykształceniem. Ich pomysły doprowadzają do tego, że
    studenci wolą iść do prywatnych uczelni niż ciągle napotykać na paranoję w
    PRLowskim stylu. A co do wykładowców dorabiających sobie na innych uczelniach -
    no cóż z czegoś żyć trzeba, a pracownicy uniwersytetów nie nadają się do
    demolowania samochodów pod sejmem i bicia policjantów jak górnicy, więc co maja
    robić, jak nie dorabiać na innych uczelniach, które w dodatku płacą dużo lepiej?
    Tymczasem władze podnoszą pensum a pensji nie. Zwiększaja ilość studentów w
    grupach, co obniża jakość kształcenia i wymyślają inne tymczasowe prowizorki
    zamiast zabrać się za rozwiązania systemowe i poszukać sposobów na zarobienie
    pieniędzy. Gdzie jest jednostka zajmująca się np. wyciaganiem pieniędzy z UE?
    Dlaczego nie dba się o kandydatów na studentów zaocznych, którzy przynoszą
    pieniądze, dlacze nie można stworzyć ułatwień studentom zaocznym w płatnościach
    za studia? Gdzie jest offset związany z zakupem F-16 w którym ponoć miał
    uniwerek uczestniczyć? Dlaczego przyjmowanych na studia jest tak mało studentów,
    skoro możnaby więcej? Co zrobiły władze UŁ aby zwiększyć zarobki uczelni?
    Narzekac i zwalać na innych jest łatwo, już byli tacy co zwalali na stonkę
    ziemniaczaną? Jeśli ktoś się nie sprawdza na stanowisku to powinien zrezygnować,
    bo miło jest mieć dużą pensyjke i dodatki funkcyjne ale za tym niestety idą
    obowiązki, a jak pan Rektor chce postawić komuś zarzuty to nie tego dowiedzie
    konkretnym osobom, a nie gada głupoty i kompromituje całą uczelnię i miasto bo
    zniża sie do poziomu wicepremiera Leppera.
    A pieniądze z UŁ wyciągają Talibowie i dlatego tak źle się dzieje...



    Temat: Ogłosili budżetowy alarm dla miasta Wrocławia
    show must go on
    Alarm ?? Budżetowy ?? Teraz ??
    Przecież o złej sytuacji finansów Wrocławia wiadomo od lat. I teraz ogłaszacie alarm ??
    Pożar ma gasić ekipa która wysadziła wrocławski budżet brakiem rozsądnego gospodarowania. Ekipa Dutkiewicz & His Boys od zawsze była skoncentrowana na wydatkach. Nie słyszeliście o sprawnym zarządzaniu, aby pomnażać przychody wrocławskich podatników i ludzi żyjących we Wrocławiu. Nie było działań, aby wspomagać wrocławskich przedsiębiorców, wrocławskich kupców, wrocławskich rzemieślników, wrocławskich firm budowlanych. Wszyscy w Radzie i Zarządzie Wrocławia cieszyli się jak cholera, jak instalowały się zachodnie czy azjatyckie firmy. Szczodrze obdarowane przywilejami podatkowymi, ułatwieniami w uzyskiwaniu zezwoleń, przyśpieszonymi procedurami administracyjnymi, ... Tylko nie zadawano pytań, gdzie popłyną zyski ?? I zyski popłynęły, ale nie do kasy Wrocławia !! Co oczywiście było wiadome od samego początku. Ale któż by się zajmował takimi drobiazgami ! Wrocławianie muszą radzić sobie sami, a że w takich warunkach zarabiają mało i płacą małe podatki, to teraz właśnie to czuć i dlatego jest ALARM, ALARM, ALARM.. Lądowanie jest twarde. Bo jak się nie myśli najpierw o zarabianiu, i późniejszym wydawaniu, to jest ALARM, ALARM, ALARM..
    Teraz to można jedynie przyjąć do wiadomości, że sytuacja jest zła i powoli ograniczać wydatki. Czyli nie będzie Balu Sylwestrowego, nie będzie może Balu Prezydenckiego, nie będzie kilku załatanych dziur, nie będzie kilku pomalowanych kamienic, nie będzie tego i owego, ...
    Ale znajdą się napewno środki na badania sondażowe Dutkiewicza przy okazji startu na trzecią kadencję, na następne fontanny, na przetargi na flotę samochodów służbowych, na kampanie PR-owskie związane z następnymi startami w EXPO, EXPO, EIT, festiwalach sztuk wszelakich. Bo igrzyska muszą trwać. I trwać BĘDĄ.

    Show must go on !!



    Temat: Wymówki bezrobotnych i stereotypy dot. rynku pracy
    > Czasy są jakie są; a 800 złotych na ręke to wcale nie tak mało, znam ludzi,
    >którzy po studiach tyle dostawali za pracę w biurze.

    Pracownika zatrudnia się wtedy gdy pracy jest tak dużo że nie jesteśmy w stanie jej wykonać. W polskich firmach zazwyczaj zatrudnia się pracownika bo właścicielowi nie chce się pracować więc woli znaleźć jelenia który będzie tyral za grosze. Bycie prezesem jest łatwiejsze niż praca ( te wszystkie myjnie, biura turystyczne, sklepiki itp..) bierze się pracownika i biznesik się kręci. Uważam że obecnie minimalna płaca przy tych cenach powinna wynosić 2 tys. netto tzn że sprzątaczka powinna tyle zarobić. Wykwalifikowany robotnik około 3 tys. netto a wlaściciel małej i średniej firmy jakieś 3 do max. 5 razy tyle co sprzątaczka.Istnieje poważna blokada mentalna: jak ktos zarabiał grosz a potem zarobił nieco na zagranicznych truskawkach czy winogronach i założył firmę to nie ma mozliwości aby pracownik zarabiał te kilka tysiecy bo skoro właściciel kiedyś ciężko pracował za grosze to nie może tak być aby pracownik dostał więcej niż ( tu wpisać 800, 100 czy 1200 zł) choć obecnie tyle wypracował i tyle uczciwie się należy.Tu wypływa typowa narodowa zawiść (up..olić innego, po co ma mieć lepiej niż ja) i zazdrość ( jaki telewizor kupić? większy niż ma sąsiad).

    > A kto ci o tym powiedział, że się nie bierze absolwentów na takie stanowiska?

    A doswiadczenie powiedziało. Jak mamy duży zakład to istnieje szereg niższych stanowisk na których doskonale można przyjąć i wykorzystać umiejętności absolwenta dając mu mozliwości rozwoju. Stanowiska zarządcze wymagają kilkuletniej praktyki zawodowej i umiejetności pracy z ludźmi. Kierownik produkcji to praktycznie przedostatnie stanowisko w strukturze firmy( szczególnie dużej). W małej firmie można takiego przyjąć( na asystenta) bo nie ma pośrednich stanowisk ( kierownik i od razu szeregowi pracownicy, w średnich czasem trafi się jakiś majster jako stanowisko pośrednie). Co do zatrudniania inżynierów to w Polsce problem jest z językiem a nie z inżynierami.I dlatego zatrudnia się absolwentów.Ukształtowanie dobrego pracownika to powyżej 3 lat praktyki więc zagraniczne firmy potrafią to sobie skalkulować. Pamietaj jak będziesz narzekać na nowoczesne urządzenie bo fatalnej jakości i niepraktyczne kto go projektował i nadzorował produkcję :-))). Wtedy pogadamy o zarządzaniu zakładem produkcyjnym.



    Temat: Palin przeżyła debatę, ale zwycięzcą jest Biden
    mis22 napisał:
    > odpowiada na nieznane jej pytania z egzotycznej dla niej wiedzy o
    świecie i ekonomii.

    Bez przesady, Alaska to nie Syberia - Palin nie mieszka w lepiance,
    a media też tam istnieją, więc aż taka zacofana w wiedzy o świecie
    nie jest. A co do gospodarki to Palin, która jest gubernatorem i to
    z sukcesami ma zapewne większą wiedzę i doświadczenie niz Biden,
    którego, jak sam przyznał, jedyną "inwestycją" jest dom w którym
    mieszka, a całe niemal swoje zawodowe życie spędził na ławce w
    senacie.

    Jakie on ma pojęcie o gospodarce skoro jedyny punkt z zakresu
    gospodarki jaki porusza to 'tax cuts to big oil companies', których
    chęc przyznania zarzuca McCainowi. To biurokrata o mentalności
    socjalisty - zabrać bogatym by dać biednym, zatrzymując trochę dla
    siebie.

    Człowiek, który choć trochę zna się na gospodarce i prowadzeniu
    firmy wie, że za wszystko, w tym każdy podatek, ostatecznie płacą
    ludzie z samego dołu "łańcucha pokarmowego" czyli pracownicy najemni
    i konsumenci. Wyższe podatki dla firm oznaczają niższe zarobki dla
    pracowników i wyższe ceny produktów, bo przeciez firma nie może
    przynosić strat.

    Dlaczego w Polsce cena benzyny jest dwa razy wyższa niż w USA? Wszak
    baryłka benzyny na rynkach światowych kosztuje wszędzie tyle samo.
    Czyżby PGNiG i Orlen zarabiały na benzynie więcej niż Shell i Mobil?
    Nie - różnica jest w podatkach, które są ostatecznie doliczane do
    ceny benzyny. Niedawno nawet prezydent Francji Sarkozy 'wyszedł z
    inicjatywą' obniżenia podatków na benzynie w całej Unii aby
    utrzymać, lub nawet obniżyć jej cenę. A dlaczego to takie ważne?
    Dlatego by nie dopuścić do wzrostu inflacji - wszak ceny paliw
    przekładają się na ceny niemal wszystkiego innego - wzrostu kosztów
    utrzymania i tym samym spowolnienia gospodarki.

    Podejście McCaina jest więc dużo lepsze, choć nie wiem czy McCain
    zdaje sobie sprawę dlaczego. Natomiast Palin, która uporała się z
    korupcją owych firm na Alasce i ma doświadczenie w zarządzaniu,
    dopilnuje by firmy te uczciwie zarabiały swoje pieniądze co w
    połączeniu z niskimi podatkami zapewni im stabiność i rentowność, a
    tym samym wpłynie na stabilnośc i rentowność gospodarki USA.




    Temat: Nie ma " łapówek" dla lekarzy - są honoraria.
    st.nicolaus napisał:

    > W dalszym ciągu Cię nie rozumiem: albo - albo. Albo ufasz
    > umiejętnosciom lekarzy (jako grupie zawodowej w całości)

    powiedzmy ze ufam ich umiejetnoscia zawodowym czyli ufam im pod
    wzgledem medycznym. Zauwaz ze oni znaja sie na wszystkim. chca
    jeszcze bardziej rzadzic szpitalami a i tak rzadza za mocno
    chyba ze uwazasz ze znaja sie tez na zarzadzaniu?

    >i ich etyce,

    tu jest problem, jest duza czesc lekarzy godna tego zawodu i stojaca
    na wysokosci zadania, ale jest niestety ogromna czesc prymitywow,
    oszustow kanciarzy ktorzy dla kasy zrobia wszystko (patrze pogotowie
    w Łodzi)

    >czyli jak lekarze chcą innych
    > warunków pracy (jako grupa zawodowa w całości)

    podaj mi jakas firme na swiecie w ktorej pracownicy decyduja o
    sprawach organizacji czasu pracy i co za tym idzie o finansach
    ja chce pracowac 3 godziny dziennie i nie chca sie na to zgodzic u
    mnie. Dlaczego? Kaza mi chodzic na 7. Dlaczego? Ja nie chce
    Wez mi to wytlumacz ze swojego punktu widzenia. Zycze powodzenia w
    podawaniu argumentow

    >Wystarczy zresztą porównać ich sytuację do lekarzy w innych
    > krajach

    nie osmieszaj sie porownujac sytuacje w innych krajach
    takiego syfu jak u nas nie ma nigdzie

    > Poza tym za pracę należy się płaca. I nie jest sprawą lekarza
    > skąd "biedny" elektryk weźmie pieniądze.

    nie kompromituj sie
    wydzwiek slow tego doktorka byl taki ze elektryk zarabia 16 tys
    to byl jego argument na to aby lekarze mieli dostac podwyzke
    dlaczego nie chca zarabiam 32 tys? Nie nalezy im sie 2 razy wiecej
    niz elektrykowi po szkole zawodowej. Oni studiowali ciezko SZESC lat
    za nim odpowiesz postaraj sie zrozumiec co mowil doktorek i co ja tu
    pisze

    >Bądź realistą. Pozdrawiam

    o to chodzi ze ja realista jestem, bez naprawy organizacji pracy nie
    bedzie zadnych efektow. potem mozna mowic o podwyzkach



    Temat: Filharmonicy nie chcą Zygmunta Rycherta
    Nie jestem zwolennikiem/czką Pana Rycherta tylko po prostu
    obiektywizmu i prawdy. Chcę przypomnieć, że gdy wiele lat temu
    pojawił się w Szczecinie dyrygent, który wcale nie grzeszył brakiem
    zamordyzmu - skończyło się to wielomiesięcznym strajkiem orkiestry i
    o włos likwidacją filharmonii, która też z tego powodu przestała być
    państwowa. Chcę wierzyć, że nie w bacie jest narzędzie i metoda
    skłonienia muzyków do pracy nad poziomem własnym i zespołowym, tylko
    w zrozumieniu, atmosferze i konkretnej zarysowanej przed nimi
    perspektywie mającej też związek z ich płacą, dochodami oraz
    poczuciem prestiżu i osiągnięcia zawodowego. Wszak mowa o
    zawodowcach czyli ludziach "żyjących" z pracy muzyków.W takiej jak
    obecna strukturze organizacyjnej, która nie powinna dłużej mieć
    miejsca, ktokolwiek będzie dyrygentem - jest formalnie w sensie
    organizacyjnym podwładnym Dyr. Naczelnego nie mającego pojęcia o
    organizacji pracy, zarządzaniu instytucjami kultury itp. Dyrektor
    Artystyczny musi mieć oparcie w swoich działaniach organizacyjnych w
    autorytecie Naczelnego, a nie ma - jeśli jest to dorobkiewicz,
    człowiek bez charakteru i własnego zdania, tytpowy "Nikoś (Dyzma)".
    Opowiadano mi, że p. Rychert chciał poczynić pewne zmiany, np.
    powrócić do 4-godzinnygo cyklu prób (z przerwą) wymaganego
    przepisami oraz oczekiwanego przez ZUS, po to aby poprzez pełne
    wykorzystanie należnego czasu więcej pracować z orkiestrą, ale
    spotkał się z zaciętym oporem "leniuchów" i pseudo-związkowców oraz
    kompletnym brakiem wsparcia ze strony naczelnej...Gdyby Dyrektorem
    został Diadura, człowiek dość ponury i pozbawiony humoru,
    pedantyczny i wymagający bo bardzo dbający o swój wizerunek zawodowy
    i karierę - bardzo szybko nastąpi kolejny konflikt. Nie mówiac już o
    kwestiach finansowych; nie wyobrażam sobie kogoś innego, kto jak p.
    Rychert będzie zadowalał się w zasadzie symbolicznymi pieniędzmi.



    Temat: praca dla cyborgów
    Zgadzam się z Tobą. Nie wiem naprawdę o co chodzi potencjalnemu pracodawcy.
    Widziałem ofertę pracy w poważnej zdałoby się instytucji gdzie osoba
    zatrudniona jako zwyczajny sprzątacz(ka) musiała mieć grupę inwalidzką i
    posiadać znajomość języka niemieckiego lub angielskiego w stopniu
    komunikatywnym. PARANOJA! Mało sprawna osoba z tytułu inwalidztwa ma wykonywać
    było nie było fizycvznie nieraz ciężką pracę, a z miotłą rozmawiać po angielsku
    lub niemiecku. Ze tego nikt jeszcze nie wykorzystał w kabarecie i publicznie
    nie ośmieszył? Sam szukałem pracy i nie mogę do dziś zrozumieć jak może
    pracodawca stawiać warunki typu: uprawnienia szczególne do pełnienia
    określonych odpowiedzialnych funkcji które to przychodzą po latach doświadczeń
    w ruchu produkcyjnym (upr. budowlane których nie dostaje się z dziś na jutro),
    znajomości absolutne zasad biuralistyki (komputer perfekcyjnie, faks itp),
    języki obce biegle(najlepiej z trzy), znajomości obowiązujących przepisów prawa
    i norm technicznych, dyspozycyjność absolutna (czytaj niewolnicza podległość
    przekraczająca wszelkie granice przyzwoitości) i wieku do np 3o lat. Proszę mi
    pokazać takiego bezrobotnego, nie posiadającego dotąd poważnego z podobną pracą
    kontaktu, nie mogącego się wykazać przez to jako taką znajomością rzeczy,który
    dostanie pracę. Ignorancja i buta takiego pracodawcy jest szokująca. Z własnego
    doświadczenia wiem, że takiego pracodawcę należy omijać (mimo braku pracy na
    rynku). Taki nie wie co chce i po co stworzył firmę. Więc i nie zna się na
    zarządzaniu, choćby nie wiem jak obłożony był tytułami naukowymi. U pewwnego
    potencjalnego pracodawcy spotkałem się z opinią, że potrzebuje pracownika o
    wysokich kwalifikacjach, bo skoro ma praktykę i wiedzę to wie jak można omijać
    paragrafy. Moi drodzy! Nie dajcie się zaprowadzić na własne życzenie do
    prokuratora. Taki pracodawca bezwzględnie idzie po linii minimalizacji kosztów
    i maksymalizacji zysków. Posunie się nawet do oszustw w stosunku do urzędów
    skarbowych. Ale uwaga! Was będzie robił odpowiedzialnym! Omijać takich jak
    najdalej i znajomych ostrzegać. Pracodawcy znają sytuację na rynku pracy i
    wykorzystują ją szantażując utratą pracy. Nie daje to komfortu pracy więc i
    stosunek do takiej pracy nie wyzwala żadnych inicjatyw i aktywności bo ciągle
    jest się podejrzliwym by nie wpakować się w kabałę. Dziękuję za taką pracę,
    postoję. No i jeszcze płaca za takie stresy i umiejętności na wysokości
    pierwszej lepszej "piszpanny". Dziwne że młodzi uciekają za granicę?




    Temat: Bój o fotel prezesa SM Ustronie
    Z zainteresowaniem śledzę to, co się teraz dzieje w spólłzielni Ustronie, bo
    tak jest w większości spółdzielni mieszkaniowych w Polsce.
    Spółdzielczością zajmuję się od bardzo dawna, bo jetem też członkiem dużej
    spółdzielni, ale nie tak, jak Ustronia. Też są u mnie zaległości, ale w
    Ustroniu, jeśli jest prawdą, co pisze Gazeta Wyborcza, są wręcz astronomiczne!
    Rodzi się pytanie, co przez tyle lat w tej sprawie robiła prezes Radomska? Jak
    można było do takiego czegoś dopuścić? Gdzie były rady nadzorcze, przecież to
    one miały kontrolować poczynania Radomskiej, czy były ślepe? Nie wnikając w
    inne sprawy (ewentualne przekręty) to sam fakt takiego zadłużenia jest
    wystarczającym powodem, żeby Radomska wywalić, bo po co trzymać kogoś, kto ma
    tylko posadkę, żeby miesiąc w mmiesiąc kasować te 7 tys. złotych. Oczywiście
    wychodzi tu głupota spółdzielców, którzy tyle lat to tolerowali, przecież jesli
    istotnie jast taki dług, to nikt ich z tego nie zwolni. A co z tymi, którzy
    płacą? Ile płacą za niepłacących?
    Przykład Ustronie utwierdza mnie w przekonaniu, bo doszedłem do tajiego wniosku
    w swojej spółdzielni, że ZARZĄDOM PRAKTYCZNIE NIE ZALEŻY NA WŁAŚCIWYM
    ZARZĄDZANIU SPÓŁDZIELNIĄ I DBANIU O INTERES WSZYSTKICH, SKORO DOCHODZI DO
    TAKICH RZECZY JAK W USTRONIU CZY MOJEJ SPÓLDZIELNI. GŁÓWNYM CELEM ZARZĄDÓW I
    WIELU CZŁONKÓW RAD NADZORCZYCH JEST JEDYNIE PEŁNE KORYTO, Z KTÓREGO BĘDĄ
    CZERPAĆ. CI OSOBNICY MYŚLĄ TYLKO CHWILĄ OBECNĄ I CHCĄ JAK NAJDŁUŻEJ BYĆ PRZY
    ŻŁOBIE. NAJCZĘŚCIEJ NIE MAJĄ ŻADNEGO POMYSŁU, JAK WYJŚĆ Z FATALNEJ SYTUACJI.
    USTALAJĄ OPŁATY NA TAKIM POZIOMIE, ŻE WYSTARCZAJA ONE PRZEDE WSZYSTKIM NA ICH
    PENSJE I JAKIEŚ DROBNE PRACE. JAK SPÓLDZIELNIA SIE ZAWALI, ONI BĘDa MIELI
    ZAŁATWIONE JUŻ GDZIE INDZIEJ MIESZKANIE I POSADY. SPÓLDZIELCY ZOSTANĄ NA LODZIE!
    Być może zadłużenie nie jest tak duże, trzeba będzie dokładnie zbadać
    sprawozdania finansowe, bo często celowo wykazuje się zadłużenie, żeby straszyc
    spółdzielców, że będą musieli je spłacać, jeśli zechcą pozbyć się nieudolnego
    zarządu.
    Jest to dla mnie dziwna walka o stołek prezesa, bo jesli Radomska dalej chce
    tylko generować długi, to musi być wyjatkowo zdeprawowanym osobnikiem. Ktoś
    nowy na jej miejsce musi miec jakis pomysł, jak rozwiązac problem, bo nikt z
    zewnatrz nie będzie pokrywał długów społdzielni. Pisanie, że jednostka C sama
    ma w ogólnym zadłużeniu udział około 4,5 mln. złotych jest jedynie próbą
    zdyskredytowania spóldzielców chcących coś zmienić. Przecież to zarząd bierze
    pieniądze za właściwe funkcjonowanie spółdzielni, rada nadzorcza chyba też
    miala w tym spory udział. Charakterystyczne, że do stołka i pieniędzy jest
    dotychczasowy zarząd, do odpowiedzialności za dotychczasowa sytuację
    spóldzielcy, ich stowarzyszenie, jakiś były prezes, politycy PiS!

    Czy ktoś chce czy też nie, muszą się w to wdać politycy, bo sami spółdzielcy
    tego nie załatwią. Skoro są ludzie bez pracy, nie mają z czego żyć, to nie będa
    płaćic i za mieszkania. Ale nie można też żądąć, tak jak to sobie wyobrażaja
    teraz politycy, że jedni spóldzielcy będa płacic za innych. Trzeba stworzyć
    jakiś system pomocy mieszkaniowej. Ale wcześnie zbadać czy przypadkiem takie
    kolosalne zadłużenia nie są wynikiem nieudolności i pazerności prezesów.
    Niestety, związki spółdzielcze i Krajowa Rada Spółdzielcza zamiast zająć sie
    problemem, broni jedynie prezesów przed słusznymi żądaniami spółdzielców, żeby
    skończyć wreszcie tą nienormalną sytuację.
    Wszystko wskazuje na to, że sami Ustronianie nie dadzą sobie rady, tak jest w
    całej Polsce - wystarczy poczytać sobie o spółdzielni Pojezierze w forum GW dla
    Olsztyna. Zemści się teraz długoletnie odsuwanie spółdzielców od decydowania o
    swoim losie i umożliwienie działania różnym krętaczom, których pełno wokół nas.




    Temat: Zarządzanie a administrowanie
    Zarządzanie a administrowanie
    Umowa zawarta przez zarząd WM to umowa o administrowanie
    Cytat:
    W dniu 17 maja 2005 r. właściciele lokali, tworzący Wspólnotę Mieszkaniową "M." w Warszawie, podjęli uchwałę nr 6/2005, która została zaprotokołowana przez notariusza w przedmiocie zmiany formy zarządu nieruchomością wspólną (dowód - protokół k-240-2413). Na jej podstawie z dniem 1 czerwca 2005 r. wprowadzony został sposób zarządu określony w art. 20 ustawy. Zarząd został powołany, a następnie zawarł w dniu 2 maja 2006 r. umowę WMM/A/1//2006 r. o zarządzanie nieruchomością z E. B., posiadającą licencję zawodową zarządcy nieruchomości (dowód - umowa k-234-238).

    W tzw. dużych wspólnotach mieszkaniowych, do których zalicza się pozwana, dopuszczalną w oparciu o przepisy ustawy o własności lokali formą zarządu nieruchomością wspólną jest zlecenie zarządu (czynności z zakresu zarządzania nieruchomością wspólną) innemu podmiotowi na podstawie zawartej z nim przez wybrany zarząd umowy cywilnoprawnej. W oparciu o te umowy, usługi zarządzania nieruchomością wspólną mogą być świadczone przez osoby fizyczne zgodnie z regulacjami zawartymi w Rozdziale 3 - Zarządzanie nieruchomościami ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (tekst jedn. Dz. U. z 2004 r. Nr 261, poz. 2603 z późn. zm.). Sam fakt posłużenia się w zaskarżonej uchwale w ślad za przepisami ustawy o gospodarce nieruchomościami pojęciem "zarządca" a nie "administrator" nie przesądza jednak o charakterze zawartej umowy, która bezsprzecznie nie dotyczy zarządu w rozumieniu art. 18 ustawy, lecz czynności administrowania nieruchomością. Uchwała nie narusza więc art. 22 ust. 3 pkt 1 i 2 ustawy, ponieważ zarząd zawierając ewentualną umowę z zarządcą musi działać zgodnie z ustaleniami zawartymi w planie gospodarczym i nie ustala samodzielnie wynagrodzenia zarządcy.

    Sąd jest trochę niekonsekwentny. Jeśli bowiem stwierdza, ze umowa zawarta przez zarząd wspólnoty "nie dotyczy zarządu w rozumieniu art. 18 ustawy, lecz czynności administrowania nieruchomością", to dlaczego czynności te musi wykonywać osoba fizyczna "zgodnie z regulacjami zawartymi w Rozdziale 3 - Zarządzanie nieruchomościami ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami" - czyli zarządca z licencją? Licencja jest wymagana jedynie przy zarządzaniu nieruchomością, a nie przy administrowaniu - czyli pracy wykonawczej, pod nadzorem zarządu wspólnoty, bez podejmowania decyzji i bez odpowiedzialności za nieruchomość.

    Są osoby, które świadczą takie usługi wspólnotom mieszkaniowym za wynagrodzeniem, płacą podatki i nikt ich nie ściga z powodu braku licencji.

    źródło:
    wspolnota.net.pl/viewtopic.php?p=40006&sid=b3fe9ddf31c5273d4ac1d27ac15a4930#40006



    Temat: feminizm a lewica
    > Aha. A jakby państwo zniosło płace minimalną to wtedy te firmy by obniżyły
    > pansje chociaż już teraz płaca więcej niż pensja minimalna i już teraz by ją
    > mogły obniżyć.
    > Gratuluję logiki.

    sorry za pytanie, ale czy w ogóle uczyłeś się na jakiejś uczelni ekonomicznej?

    > >
    > > bo to zabiłoby wiele firm, a w rezultacie byłoby jeszcze gorzej.
    > Aha. Czyli obniżenie płacy minimalnej byłoby złe i podniesienie też byłoby
    złe.

    tego się nie robi OT TAK. Z tym jest tak jak z pkb, jest starannie wyliczone.
    nie można sobie od tak podnieść lub obnizyć płacy minimalnej, o czym ja w ogóle
    z tobą rozmawiam?

    > > gorzej płatna vs żadna
    > Każda praca jest gorzej płatna od jakiejś innej.

    JEZUS MARIA. PO RAZ KOLEJNY PRZYPOMINAM ROZMÓWCY, że w przypadu ww.
    słowa "gorzej płatna praca" odnosiły się do sytuacji nierównych zarobków kobiet
    i mężczyzn. gorzej płatna odnosiła się do kobiet.

    > Po pierwsze zazwyczaj jeśli pracownik zarabia mniej to znaczy ze jest
    > postrzegany jako mniej wartościowy

    POSTRZEGANY, bardzo dobrze to ująłeś. Powiedziałabym: trafiłeś w sedno.

    i nie znaczy to, że należy mu podnieśc
    > pensje.

    Tak, ale oceniamy jego wyniki, a nie to, jak nam się wydaje, że jest. Mówię
    oczywiście o porządnych firmach, które stać na controlling, na diagnozę stanu
    firmy, o wykształconych i sprytnych zarządcach.

    > To nie ogranicza się tylko do sytuacji k vs. m.

    oczywiście, że nie, ale ta sytuacja bezpośrednio mnie dotyczy, dlatego nią się
    zajmuję.

    > Po drugie pomijając wszystkie inne aspekty przymusowe (nakazane przez
    państwo) podniesienie płacy pracownikowi postrzeganemu przez pracodawcę jako
    gorszy

    W dobrze zarzadzanej firmie nie ma miesjaca, na "postrzeganie". ktoś jest albo
    dobrym pracownikiem, albo złym, wąskim ogniwem. na tej podstawie powinno się
    ustalać wysokość wynagrodzenia. niestety nie wszędzie tak jest. Ale jak mówił
    mój prof. z zarządzania- kiedyś robił kurs dla biznasmenów, takich, którzy to
    już sie dorobili i wogóle, i okazało się że 90% z nich w ogóle nie zna zadnego
    podręcznika, zadnej ksiązki, niektórzy nawet zmyslali tytuły...pomijając już
    fakt, że większość z nich nie miała pojęcia o zarządzaniu. Oto polska własnie.
    specyficzna polska gospodarka rynkowa. w pewnym sensie nie ma się co dziwić, że
    jest jak jest.

    > Czyli zgadzasz się ze mną, że pracodawca może sobie zatrudnić daną osobę bez
    > tłumaczenia się komuś dlaczego tak zrobił?

    Of course.

    > Tzn, że w nieidealnej sytuacji pracodawca pracownika zmusza?

    Bieda zmusza do pozostania na danej posadzie. Nie mówię tu o prawnikach. Matka
    koleanki jest sprzątaczką, zarabia 600 zł brutto. Ostatnio dowiedziała się, że
    szefowa nie płaci za nią zusu...ale w tym mieście nie ma innej pracy dla niej,
    ona cały czas szuka. nie może się przeprowadzić z 1000 powodów. i w tym wypadku
    jest to przymus. nie zyjemy w holandii, gdzie squoty "bezdomnych artystów"
    wyglądają lepiej niż nasze hotele.

    > Godziwa tzn jaka?

    godziwa znaczy odpowiednia do włozonej w działanie energii, z rozróznieniem na
    wysiłek fizyczny, intelektualny, inwencję, nowatorstwo itd. tzn proporconalna
    do zysków, jakie dzięki czyjejs pracy osiągnęliśmy. i mówię tu równiez o dobrym
    traktowaniu pracowników, bo uznanie też jest ogromną zapłatą.

    > A ty używasz argumentó że coś jest słuszne bo jest w konstytucji. Czy z aktu
    > bycia zapisanym w konstytucji wynika słusznosć danego prawa?

    wyobraź sobie, że tak. tak hipotetyucznie powinno być. znasz chyba zasadę, że
    wszystkie kodeksy, ustawy, okólniki muszą byc zgodne z dokumentem nr 1-
    konstytucją?

    > A jak pracownik i pracodawca chcieliby się umówić inaczej niż w kodeksi
    epracy?

    to łamią prawo.



    Temat: feminizm a lewica
    > sorry za pytanie, ale czy w ogóle uczyłeś się na jakiejś uczelni ekonomicznej?
    A dlaczego pytasz?
    > tego się nie robi OT TAK. Z tym jest tak jak z pkb, jest starannie wyliczone.
    > nie można sobie od tak podnieść lub obnizyć płacy minimalnej, o czym ja w
    ogóle
    A gdzie tam wyliczone. Co ty za bzdury opowiadasz.
    PKB się jak najbardzie starannie liczy ale płaca minimalna to poprostu efekt
    mniej lub bardziej pobożnych życzeń polityków.
    > JEZUS MARIA. PO RAZ KOLEJNY PRZYPOMINAM ROZMÓWCY, że w przypadu ww.
    > słowa "gorzej płatna praca" odnosiły się do sytuacji nierównych zarobków
    > kobiet
    Aha, czyli nierówności w płacach są złe tylko wtedy kiedy dotyczą k i m?

    > Tak, ale oceniamy jego wyniki, a nie to, jak nam się wydaje, że jest.
    Oceniamy wiele innych czynników. M. inn. to, czy danie pracownikowi niższej
    pensji powoduje ryzyko, ze odejdzie do konkurencji a firma straci cennego
    pracownika.
    > Mówię
    > oczywiście o porządnych firmach, które stać na controlling, na diagnozę stanu
    > firmy, o wykształconych i sprytnych zarządcach.
    Po co diagnozować skoro feministki twierdzą, że kobieta i mężczyzna na tym
    samym stanowisku po prostu muszą zarabiac tyle samo.

    > > To nie ogranicza się tylko do sytuacji k vs. m.
    >
    > oczywiście, że nie, ale ta sytuacja bezpośrednio mnie dotyczy, dlatego nią
    się
    > zajmuję.
    Rozumiem.
    Moralnośc Kalego.
    > W dobrze zarzadzanej firmie nie ma miesjaca, na "postrzeganie".
    Więc jak firma jest źle zarządana i źle ocenia przydatnośc pracowników to rynek
    zweryfikuje jej błędy i albo padnie albo będzi emusiała poprawić politykę
    personalną.
    Po co więc państwowe ustawy.

    > Ale jak mówił
    > mój prof. z zarządzania- kiedyś robił kurs dla biznasmenów, takich, którzy to
    > już sie dorobili i wogóle, i okazało się że 90% z nich w ogóle nie zna
    zadnego
    > podręcznika, zadnej ksiązki, niektórzy nawet zmyslali tytuły...pomijając już
    > fakt, że większość z nich nie miała pojęcia o zarządzaniu.
    Więc rynek zweryfikuje ich głupote ich firmy padną a na ich mijesce wejdą te
    mądre i porządne, które potrafią docenić pracę kobiet.
    > > Czyli zgadzasz się ze mną, że pracodawca może sobie zatrudnić daną osobę
    > >bez tłumaczenia się komuś dlaczego tak zrobił?
    > Of course.
    No widzisz. A w projekcie ustawy o równym statusie jest pomysł by musiał się
    tłumaczyć dlaczego zatrudnił te a nie inną osobę.
    I to jest bzdura.
    >
    > > Tzn, że w nieidealnej sytuacji pracodawca pracownika zmusza?
    >
    > Bieda zmusza do pozostania na danej posadzie.
    Czyli innymi słowy w danej sytuacji aktualny pracodawca jest tym, który
    zaoferował najwyższą cenę za pracę danej osoby.
    > Nie mówię tu o prawnikach. Matka
    > koleanki jest sprzątaczką, zarabia 600 zł brutto. Ostatnio dowiedziała się,
    że
    > szefowa nie płaci za nią zusu...ale w tym mieście nie ma innej pracy dla
    niej,
    > ona cały czas szuka. nie może się przeprowadzić z 1000 powodów. i w tym
    > wypadku
    > jest to przymus.
    Ale nie ze strony pracodawcy.

    > > Godziwa tzn jaka?
    >
    > godziwa znaczy odpowiednia do włozonej w działanie energii, z rozróznieniem
    > na wysiłek fizyczny, intelektualny, inwencję, nowatorstwo itd. tzn
    > proporconalna
    > do zysków, jakie dzięki czyjejs pracy osiągnęliśmy.
    Niezły ubaw.
    Już widzę jak robisz tabelki wyliczające ile energii włożyła dana osoba w
    wykonanie danej pracy.
    A w czym mierzymy te energię?
    W dżulach?
    No a jak zmierzymy wysiłek intelektualny.

    > wyobraź sobie, że tak. tak hipotetyucznie powinno być.
    No to wystarczy zmienić konstytucję i już bedzie lepiej.
    > znasz chyba zasadę, że
    > wszystkie kodeksy, ustawy, okólniki muszą byc zgodne z dokumentem nr 1-
    > konstytucją?
    A konstytucja ze zdrowym rozsądkiem i elementarnym poczuciem sprawiedliwości.
    >
    > > A jak pracownik i pracodawca chcieliby się umówić inaczej niż w kodeksi
    > epracy?
    >
    > to łamią prawo.
    To po co ten kodeks pracy, skoro ogranicza pracodawcy i pracownikowi swobodę
    zawierania umów?
    Komu służy?




    Temat: Ostatni skok AHE na kasę
    Studia to nie towar
    Adam Leszczyński Gazeta Wyborcza2008-02-13, ostatnia aktualizacja
    2008-02-12 19:11

    Studia już dzisiaj są - dla większości - płatne. Z 2 mln studentów
    płaci 1,5 mln. Z tego jednak nie wynika, że jest sprawiedliwe i
    pożądane, aby płacili za nie wszyscy

    Prof. Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego,
    regularnie powraca do propozycji wprowadzenia "współodpłatności za
    studia" na publicznych uczelniach.

    - Dotychczasowy system, w którym mniej więcej jedna trzecia
    studentów na studiach stacjonarnych nie płaci za studia, a
    pozostali, czyli studenci niestacjonarni i studenci uczelni
    niepublicznych, płacą, wielu osobom i środowiskom nie wydaje się
    sprawiedliwy - powiedziała ostatnio w wywiadzie dla
    miesięcznika "Forum Akademickie".

    - To, co chciałabym zaproponować, to nie jest po prostu system
    odpłatności za studia, a system bardziej sprawiedliwy. Powinien on
    równocześnie gwarantować pełną możliwość dostępu do kredytów i
    stypendiów - tłumaczyła minister. - Stan, jaki mamy obecnie, często
    promuje utalentowanych młodych ludzi, ale z bogatych rodzin i dużych
    ośrodków. Nie jest natomiast w stanie pomóc zdolnym uczniom z
    biedniejszych środowisk i mniejszych miejscowości.

    Minister Kudrycka odwołała się do argumentu, który często wraca,
    więc warto mu się przyjrzeć z bliska. Głosi on, że na studia
    stacjonarne dostają się przede wszystkim młodzi ludzie z rodzin
    lepiej zarabiających, a nie jest sprawiedliwie, żeby biedni
    dopłacali do edukacji bogatych. Przecież podatki, z których
    utrzymywane są studia stacjonarne, płacą wszyscy - zarówno biedni,
    jak i bogaci. Biedni zaś płacą podwójnie - bo ich dzieci najczęściej
    idą na płatne studia. Tak więc wprowadzenie czesnego na publiczne
    uczelnie staje się aktem społecznej sprawiedliwości.

    Liczy się kapitał kulturowy

    Skąd my właściwie wiemy, kto dostaje się na studia stacjonarne? Skąd
    wiemy, że to dzieci bogatych? Zadałem to pytanie socjologom
    zajmującym się edukacją.

    - Sprawdzałem, na jakich kierunkach studiów młodzież ma najlepsze
    pochodzenie społeczne. Okazało się, że na prawie, ekonomii,
    medycynie, zarządzaniu, architekturze - czyli na tych, które dają
    najwyższe dochody po studiach. To wychodzi także z danych
    pośrednich: na studiach dziennych młodzież ze wsi to tylko 10 proc.,
    podczas gdy w Polsce 38 proc. ludzi mieszka na wsi. Widać, że są
    niedoreprezentowani - mówi prof. Ireneusz Białecki z Centrum Badań
    Polityki Naukowej i Szkolnictwa Wyższego.

    Badania "pochodzenia społecznego" studentów są jednak wyrywkowe.
    Dużych, ogólnopolskich badań żaden z socjologów, z którymi
    rozmawiałem, nie mógł sobie przypomnieć.

    - To są prywatne obserwacje tych, którzy wykładają, w tym moje.
    Konkretnych badań sobie nie przypominam - mówi prof. Tomasz Szlendak
    z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

    Najnowsze badania, które przywołują moi rozmówcy, pochodzą sprzed
    czterech lat. W 2004 r. dr Tomasz Zarycki z Instytutu Socjologii
    Uniwersytetu Warszawskiego pytał studentów (ale tylko z kilku
    wybranych kierunków w Warszawie), do jakiej grupy społecznej
    zaliczyliby swoje rodziny. Ok. 15 proc. deklarowało pochodzenie z
    rodzin robotniczych, 8 proc. - chłopskich.

    - Tego nie trzeba badać. To oczywiste, że na studia dzienne dostają
    się przede wszystkim młodzi ludzie z domów o wyższym kapitale
    kulturowym - uważa prof. Janusz Czapiński, autor "Diagnozy
    społecznej", wielkich, przekrojowych badań społeczeństwa polskiego. -
    Dochód nie ma tu nic do rzeczy.

    - Dom o wyższym kapitale kulturowym najłatwiej rozpoznać po tym, że
    kolekcja książek jest większa od kolekcji puszek po piwie - mówi dr
    Dominik Antonowicz z Centre of Higher Education Policy Studies w
    Uniwersytecie w Twente w Holandii.

    wyborcza.pl/1,76842,4922520.html



    Temat: Co dalej z ustawą o biopaliwach?
    Gość portalu: wiktor napisał(a):

    > > Już ci pisałem . Zanim siądziesz do pisania sprawdź swoją wiedzę w tym
    > temacie.
    > > Podatek rolny to nie równowartość 5 q żyta/ha tylko 2,5 q żyta /hektar
    > > przeliczeniowy.Po marketingu i zarządzaniu powinieneś wiedzieć co to jest
    > > podatek ryczałtowy i że dla rolników stanowi on 20% od dochodu z tak zwane
    > go
    > > hektara przeliczeniowego. Co nie było tego na zarządzaniu , czy było się w
    >
    > tym
    > > czasie na piwku?
    > > Problem biopaliw jest tylko taki czy rzeczywiście mniej zatruwają środowis
    > ko
    > od
    > >
    > > paliw tradycyjnych? Jeżeli tak to należy je wprowadzić bez żadnej dyskusji
    > i
    > > alternatywy. Jeżeli nie to nie wolno ich wprowadzać nigdy i w żadnych
    > > ilościach. Inne argumenty to jest bicie piany.Aż tyle i tylko tyle.
    >
    > A ja Tobie mówię - skończ z tym pouczającym tonem, a sprawdź jakie są realne
    > kwoty płacone przez rolników. Poza tym nie studiowałem zarz i marketingu - bo
    > to twór szkół raczej mało ekonomicznych, zupełnie sztuczny. Więc jak uważasz
    > (tylko nie używaj szczeniackiego argumentu o dokształcaniu mnie, wystarczy mi
    > takie wykształcenie, żeby się wkur... o to, ile ja płacę, a ile rolnik),
    > ryczałtowy podatek wg Ciebie to 20% od dochodu, ale nie ważne czy był zysk,
    czy
    >
    > strata. To ja teraz Tobie poradzę poczytanie - bo widać jednak wiedza
    malutka -
    >
    > czym się różni dochód od przychodu? A jeszcze może chcesz się powymądrzać o
    > Krusie?Wiesz ile rolnicy płacą? A wiesz ile ja muszę zapłacić za każdego
    nowego
    >
    > pracownika? To przegięcie.
    > Pomijam juz swego czasu kredyty preferencyjne dla rolników - jak całe wsie
    > przyjeżdżały za tę kasę kupować deu i pulonezy. A później larum (vide Le
    Per),
    > bo kredyt trzeba spłacić i do sądu komornik wzywa!
    >
    > A wracając do sedna sprawy - to nie tylko kwestia zatruwania środowiska, czy
    > też niszczenia samochodów. To problem pozostawienia wyboru. Jak ktoś chce -
    > niech tankuje, ja zobaczę jak długo pojeździ, a jak będzie ok - też to
    zrobię.
    > Ale nie zaryzykuję mojego nowego auta żeby ktoś więcej zarobił. A najlepszy
    > jest argument - "lepiej dać zarobić Arabom, nie polskim rolnikom, tak?" -
    > dziecinna ironia! I tak podstawa benzyny/ropy będzie robiona z surowca
    > kupowanego od Arabów, więc oni tej maluczkiej Polszy i różnicy nie odczują!
    >
    > Takie jest moje zdanie - niech sobie wprowadzą te 5% alkoholu (swoją drogą i
    > tak zarobią na tym nieliczni - a rolnikom się tylko wydaje), ale pozostawią
    > wybór. Ja nie ryzykuję, wydałem sporo pieniędzy na samochód, firmowych też
    nie
    > dam tak zatankować (na początku). W razie czego dam zarobić niemieckim
    stacjom
    > na granicy.
    >
    > A swoją drogą - długo Ci zajmuje sprawdzanie kwestii podatkowych w necie! ;))
    > wiedza, taaa, hehe
    >
    > nosek niżej,
    >
    > poczytaj wypowiedź Serafina dla Wprost (może będziesz też długo szukał:)))))
    > bo mi się mocno takie traktowanie podobno wolnych współobywateli nie podoba,
    >
    > Na razie. Nie kłam więcej, bo to nieładnie...

    Tobie nie chodzi o biopaliwa i ewentualne korzyści dla Polski z tego tytułu. Ty
    jesteś chory bo to da polskim rolnikom zarobić jakieś pieniądze. Gdyby to od
    ciebie zależało zrobiłbyś z nich niewolników.Argumenty nie płacą podatku i
    ZUSu , a teraz jeszcze chcą zarabiać na biopaliwach.Gdy zbijam twoje pseudo
    argumenty wijesz się jak piskorz i zarzucasz mi kłamstwa i przytaczasz nowe typu
    "to nie tylko kwestia zatruwania środowiska czy też niszczenia samochodów. To
    problem pozostawienia wyboru ."
    Ty chcesz decydować czy masz truć sąsiada czy nie.Ty możesz decydować o tym co
    do garnka wkładasz,natomiast kwestia truć czy nie jest poza dyskusją.Mylą ci
    się pojęcia wolny wybór z samowolą.Cała ta dyskusja wokól biopaliw to bicie
    piany przeciwników politycznych PSL.To naukowcy winni się wypowiedzieć czy
    biopaliwa są mniej czy bardziej szkodliwe dla środowiska niż paliwa tradycyjne
    i to powinno decydować o wprowadzeniu lub nie biopaliw.



    Temat: Kariera w Polsce
    Kariera w Polsce
    Dawno siem tak nie usmialem:

    forum.gazeta.pl/forum/w,1054,94128211,97068978,Re_inrotmatyk_ekonomista_.html

    "Słuchaj jestem w podobnej sytuacji najłatwiejsze co możesz zrobić to odszukać
    jakąś lokalną (zagraniczną najczęściej) fabrykę produkcyjną i pójść na
    pracownika produkcji bezpośredniej. Na tym stanowisku nie jest wymagane
    doświadczenie i jest stosunkowo łatwo się dostać - najczęściej przez agencje
    pracy tymczasowej. Tam jest wymagana podstawówka i zdolnośći manualne ale
    olewasz to i pracujesz. Dostaniesz 1250 netto miesięcznie i nie płaczesz tylko
    robisz.
    Po skończeniu się umowy tymczasowej pół roku - przychodzisz do kadr żeby cie
    wzięli na stałe. A w międzyczasie jak tam będziesz pracował, próbuj się dostać
    wewnątrz firmy na lepsze stanowisko - oni sami cie nie wyłapią, musisz po prostu
    składać swoje oferty jak tam będą na jakiejś tablicy ogłoszeń i śledzić w
    internecie nazwa tej firmy + praca. Czy nie rekrutują kogoś. Jak ci się trafi
    "specjalista ds procesu" (to jest taka osoba co zarządza całym procesem
    produkcji, balansuje linie produkcyjne itd) to jesteś w domu. Z tego miejsca
    można łatwo awansować na jakieś inne jeśli ci nie odpowiada. Płaca w tym
    przypadku jakieś 1970 netto czyli już lepiej. I kombinujesz dalej. Albo siedzisz
    tam i przyjmujesz propozycje awansu za większą kase, albo próbujesz gdzie
    indziej również za większą kasę.

    Robisz Zarządzanie marketing. Jeśli chodzi o agencje reklamowe to zajmują się
    głównie grafiką. Żeby zostać grafikiem trzeba mieć predyspozycje lub bardzo dużo
    pracy poświecić w rozwijanie talentu. Oni robia ulotki, naklejki na samochód,
    plakaty, wizytówki, strony www. Strony www to wbrew pozorom trudny temat. Łatwo
    napisać prostą stronke html, ciężej zrobić to profesjonalnie i z CMS-em albo
    sklep internetowy. Można podłączyć gotowy np oscommerce ale go modyfikować czy
    zmieniać grafikę to masakra i to jest mało opłacalne. W tym trzeba długo
    siedziec i programiści tworzą swoje gotowe moduły które później wykorzystują -
    stąd niektórzy prograiści tak dużo zarabiają bo powielają swoją pracę - kod
    który napisali wykorzystują wiele razy. Strony się dynamicznie rozwijają, w
    kierunku FLASH i action script, oraz AJAX. Trudne to i nie polecam.

    2 znajomych jest analitykami finansowymi ale robili 2 kierunki zarz marketing
    specj. informatyka w zarządzaniu oraz rachunkowosć i zarządzanie finansami. I
    parę lat przesiedzieli w księgowości. Także nie masz szans z takimi wygrać o
    stanowisko analityka finansowego których i tak jest mało.

    Obserwuj lokalny rynek pracy i sprawdzaj na co jest zapotrzebowanie, w moim
    mieście np. pracuje 3 tys spawaczy, mnóstwo sprzedawców i pracowników fabryk.
    jest też trochę pracy dla kierowców, magazynierów, mechaników i elektryków. W
    innym zawodzie ciężko coś znaleźć a urzędy przyjmują tylko po znajomości i mają
    ustawionych ludzi - prawie jeśli nie - wszystkie. Do urzędu się trudno dostać bo
    wymagają parę lat doświadczenia na stanowisku zbliżonym do obejmowanego.

    po skończeniu studiów zarejestruj się w PUP i przeglądaj oferty staży. W moim
    pup od niedawna są wywieszone na tablicy i można sobie wybierać - tylko uważaj
    bo niektórzy (jeśli nie większość) traktują te staże jako wykorzystanie robola
    za darmo bez szans na zatrudnienie. Pytaj się zawsze czy jest możliwość
    zatrudnienia po skończeniu stażu i staraj się wywnioskować z tego jak kto
    odpowiada czy nie kłamie - 50% stażystom mówi sie dzięki po zakończeniu stażu
    tylko połowe się przyjmuje (jeśli przez te pól roku sie nie zniechęcili do
    swojego pracodawcy). polecam 3-miesięczne staże. Odbądź jeden jak nie będize
    zatrudneinia to olej i idź na drugi też na 3 miechy (pół roku trochę za długo -
    zniechęcisz się tylko). Staraj się w miare rozszerzać swoje doświadczenie
    zawodowe żeby cie nie szufladkowali wg jednego stanowiska.

    Możesz też skorzystać z akademickiego inkubatora przedsiębiorczości jeśli takowy
    jest - kluczem jest znalezienie 3 żyrantów którzy ci poświadczą podpisem że nie
    podejmiesz zatrudnienia przez rok. I dostajesz 50 tys dotacji z UE na zakup
    środków trwałych (na samochód trzeba mieć jakiś % wkłądu własnego) i 700 zł
    wsparcia pomostowego przez rok i ci dają pomieszczenia.

    Jak jesteś komunikatywny to możesz próbować na spec. ds kadr. zwykle wymagają
    rok dośw., śledź też oferty agencji pośrednictwa pracy i różne portale
    internetowe np jobrapido.pl - znajdź źródło gdzieś gdzie się ukazuja w miarę
    normalne oferty.

    oferty możesz znaleźć też w biurze karier swojej szkoły ale raczej słabe - nic
    tam dobrego nie ma.

    najlepiej przez staż uzyskać zatrudnienie z urzędu pracy.

    Jak już będziesz miał jakieś doświadcenie i znał dobrze angielski możesz
    wyjeżdżać do większego miasta"




    Temat: inrotmatyk + ekonomista = ?
    Słuchaj jestem w podobnej sytuacji najłatwiejsze co możesz zrobić to odszukać
    jakąś lokalną (zagraniczną najczęściej) fabrykę produkcyjną i pójść na
    pracownika produkcji bezpośredniej. Na tym stanowisku nie jest wymagane
    doświadczenie i jest stosunkowo łatwo się dostać - najczęściej przez agencje
    pracy tymczasowej. Tam jest wymagana podstawówka i zdolnośći manualne ale
    olewasz to i pracujesz. Dostaniesz 1250 netto miesięcznie i nie płaczesz tylko
    robisz.
    Po skończeniu się umowy tymczasowej pół roku - przychodzisz do kadr żeby cie
    wzięli na stałe. A w międzyczasie jak tam będziesz pracował, próbuj się dostać
    wewnątrz firmy na lepsze stanowisko - oni sami cie nie wyłapią, musisz po prostu
    składać swoje oferty jak tam będą na jakiejś tablicy ogłoszeń i śledzić w
    internecie nazwa tej firmy + praca. Czy nie rekrutują kogoś. Jak ci się trafi
    "specjalista ds procesu" (to jest taka osoba co zarządza całym procesem
    produkcji, balansuje linie produkcyjne itd) to jesteś w domu. Z tego miejsca
    można łatwo awansować na jakieś inne jeśli ci nie odpowiada. Płaca w tym
    przypadku jakieś 1970 netto czyli już lepiej. I kombinujesz dalej. Albo siedzisz
    tam i przyjmujesz propozycje awansu za większą kase, albo próbujesz gdzie
    indziej również za większą kasę.

    Robisz Zarządzanie marketing. Jeśli chodzi o agencje reklamowe to zajmują się
    głównie grafiką. Żeby zostać grafikiem trzeba mieć predyspozycje lub bardzo dużo
    pracy poświecić w rozwijanie talentu. Oni robia ulotki, naklejki na samochód,
    plakaty, wizytówki, strony www. Strony www to wbrew pozorom trudny temat. Łatwo
    napisać prostą stronke html, ciężej zrobić to profesjonalnie i z CMS-em albo
    sklep internetowy. Można podłączyć gotowy np oscommerce ale go modyfikować czy
    zmieniać grafikę to masakra i to jest mało opłacalne. W tym trzeba długo
    siedziec i programiści tworzą swoje gotowe moduły które później wykorzystują -
    stąd niektórzy prograiści tak dużo zarabiają bo powielają swoją pracę - kod
    który napisali wykorzystują wiele razy. Strony się dynamicznie rozwijają, w
    kierunku FLASH i action script, oraz AJAX. Trudne to i nie polecam.

    2 znajomych jest analitykami finansowymi ale robili 2 kierunki zarz marketing
    specj. informatyka w zarządzaniu oraz rachunkowosć i zarządzanie finansami. I
    parę lat przesiedzieli w księgowości. Także nie masz szans z takimi wygrać o
    stanowisko analityka finansowego których i tak jest mało.

    Obserwuj lokalny rynek pracy i sprawdzaj na co jest zapotrzebowanie, w moim
    mieście np. pracuje 3 tys spawaczy, mnóstwo sprzedawców i pracowników fabryk.
    jest też trochę pracy dla kierowców, magazynierów, mechaników i elektryków. W
    innym zawodzie ciężko coś znaleźć a urzędy przyjmują tylko po znajomości i mają
    ustawionych ludzi - prawie jeśli nie - wszystkie. Do urzędu się trudno dostać bo
    wymagają parę lat doświadczenia na stanowisku zbliżonym do obejmowanego.

    po skończeniu studiów zarejestruj się w PUP i przeglądaj oferty staży. W moim
    pup od niedawna są wywieszone na tablicy i można sobie wybierać - tylko uważaj
    bo niektórzy (jeśli nie większość) traktują te staże jako wykorzystanie robola
    za darmo bez szans na zatrudnienie. Pytaj się zawsze czy jest możliwość
    zatrudnienia po skończeniu stażu i staraj się wywnioskować z tego jak kto
    odpowiada czy nie kłamie - 50% stażystom mówi sie dzięki po zakończeniu stażu
    tylko połowe się przyjmuje (jeśli przez te pól roku sie nie zniechęcili do
    swojego pracodawcy). polecam 3-miesięczne staże. Odbądź jeden jak nie będize
    zatrudneinia to olej i idź na drugi też na 3 miechy (pół roku trochę za długo -
    zniechęcisz się tylko). Staraj się w miare rozszerzać swoje doświadczenie
    zawodowe żeby cie nie szufladkowali wg jednego stanowiska.

    Możesz też skorzystać z akademickiego inkubatora przedsiębiorczości jeśli takowy
    jest - kluczem jest znalezienie 3 żyrantów którzy ci poświadczą podpisem że nie
    podejmiesz zatrudnienia przez rok. I dostajesz 50 tys dotacji z UE na zakup
    środków trwałych (na samochód trzeba mieć jakiś % wkłądu własnego) i 700 zł
    wsparcia pomostowego przez rok i ci dają pomieszczenia.

    Jak jesteś komunikatywny to możesz próbować na spec. ds kadr. zwykle wymagają
    rok dośw., śledź też oferty agencji pośrednictwa pracy i różne portale
    internetowe np jobrapido.pl - znajdź źródło gdzieś gdzie się ukazuja w miarę
    normalne oferty.

    oferty możesz znaleźć też w biurze karier swojej szkoły ale raczej słabe - nic
    tam dobrego nie ma.

    najlepiej przez staż uzyskać zatrudnienie z urzędu pracy.

    Jak już będziesz miał jakieś doświadcenie i znał dobrze angielski możesz
    wyjeżdżać do większego miasta




    Temat: zła organizacja szkoleń - co robić?
    Co do rozmowy z dziewczynami - otóż zgłaszałam juz im poprzednio
    uwagę, iż powinny dawać mi więcej informacji na temat kursu
    (sprawdzonych informacji).
    Rozmowa niewiele dała, bo cały czas funkcjonują tak jak poprzednio.
    Poza tym każda z nich twierdzi, że wszystko było w porzadku i że ona
    myślała, że ja o wszystkim wiem od innych dziewczyn. A te inne mówią
    to samo.
    Dlatego uważam, że problem jest w zarządzaniu całością tego działu a
    nie w jednostkowym zachowaniu jednej osoby.
    Stąd pomyślałam, by pójśc do kogoś wyżej i "zaraportować problem".
    Jak sądzicie?

    Oczywiście poczekam z rozmową aż emocje mi opadną, bo teraz jestem
    wkurzona i nic dobrego by z tego nie było. (Ach ta natura
    choleryka! ;)

    Właśnie dlatego piszę tutaj, żeby pogadać.

    Co do robienia placementów - to jest to obowiązek szkoły. Jeśli
    placement nie był zrobiony, trudno, robie go ja. Jednak co do
    zasady, szkola za to odpowiada. Musze podkreslic, ze mam zajecia z
    menadzerami. Oni spodziewaja sie, ze przyjde na zajecia z konkretnym
    planem zajec odpowiadajacym ich poziomowi. albo propozycjami. ale
    nie ze przyjde zielona, nie wiedzac nawet, na jakim poziomie
    jezykowym jest pan menadzer. Tu jednak mam mniejszy problem bo
    nauczylam sie juz nalegac na dziewczyny w szkole, by placement
    przeprowadzaly i osobiscie pilnuje, żeby byl on zrobiony wlasciwie.

    Co do kursu specjalistycznego i opisanej przeze mnie sytuacji -
    niestety szkola nie zaplacila mi wyzszej stawki za ten 1 miesiac
    zajec kursu specj. Nie wyklocalam sie. A moze szkoda. Myslalam, ze
    to ich jednorazowa wpadka. Niestety nie.
    Tlumaczyli:
    "Klient nie podpisal umowy na kurs specjalistyczny z nami wiec nie
    mozemy ci zaplacic".
    Tyle ze wprowadzili mnie i sluchaczy w błąd, bo nie doczytali umowy.

    Jakos to przebolalam. 4 lata wspolpracy z tą szkołą na szali to było
    za dużo, żebym się wykłócała o 4 zł za godzine przez 1 miesiąc.
    Tak wtedy uznalam.

    co do specyfikacji kursu - to niestety dane ktore dostaje na
    papierze sa bardzo ogolne i nieliczne.
    np. nazwa firmy, godzina, adres. nazwiska sluchaczy.
    nic wiecej.
    O innych danych ma obowiazek poinformowac mnie dziewczyna pracujaca
    w dziale wspolpracy z klientem.
    I wlasnie w tym miejscu nie dostaję wlasciwych info.

    Nauczona doswiadczeniem zaczelam zadawac przy odbiorze kursu bardzo
    dokladne pytania. Zaczelam byc dociekliwa do bolu. ;)) Ale nie moge
    zadac wszystkich pytan, bo zawsze moze sie okazac cos, o co nie
    przyszlo mi do glowy zapytac.
    W koncu to nie ja czytam umowy miedzy szkola a firmą.
    To nie moje zadanie.
    Uwazam, ze powinnam dostawac szczegolowe info za kazdym razem kiedy
    ide "odebrac" kurs. To powinno byc mi dane. Tym dziewczynom placa za
    to. Mnie nie placa za ustalanie warunkow organizacyjnych kursu.
    Jestem tak niepewna tego, co dostaję po tych moich zlych
    doswiadczeniach, ze najchetniej sama bym wziela ich umowy i sama je
    przeanalizowala, przynajmniej bylabym pewna warunkow kursu.
    Ale to nie jest moja praca!! Nie za to mi placą.

    Uwaga zwrocona pojedynczej osobie moze nic nie dac. O czym sie
    przekonuję, bo ciągle, ciągle jest to samo.
    Wiec mysle by isc do dyrektora i przedstawic te zażalenia.
    Tu siada system zarządzania w szkole. IMO. I to powinno byc odgornie
    zmienione i to dosc doglębnie.

    I to nie sa panienki z sekretariatu, o ktorych piszę. To sa
    pracownice dzialu wspolpracy z klientem.
    One negocjują kursy i pod nich zalezy, ktore kursy zlecają ktoremu
    lektorowi.
    Dlatego jak powiem dyrektorowi, ze mam zazalenia do ich pracy, no to
    rozumiesz, hm, mozliwe ze nie dadza mi więcej kursów.

    Acha, i nie chce rzucac szkoly bo generalnie są mili i mam tam duzo
    kursow, dlugo tam pracuję.
    chce pokojowych rozwiazan. ale irytuje mnie ich niedbalstwo coraz
    bardziej.

    pozdr.
    lektorka, juz mniej wkurzona. :)




    Temat: Co dalej z ustawą o biopaliwach?
    > Już ci pisałem . Zanim siądziesz do pisania sprawdź swoją wiedzę w tym
    temacie.
    > Podatek rolny to nie równowartość 5 q żyta/ha tylko 2,5 q żyta /hektar
    > przeliczeniowy.Po marketingu i zarządzaniu powinieneś wiedzieć co to jest
    > podatek ryczałtowy i że dla rolników stanowi on 20% od dochodu z tak zwanego
    > hektara przeliczeniowego. Co nie było tego na zarządzaniu , czy było się w
    tym
    > czasie na piwku?
    > Problem biopaliw jest tylko taki czy rzeczywiście mniej zatruwają środowisko
    od
    >
    > paliw tradycyjnych? Jeżeli tak to należy je wprowadzić bez żadnej dyskusji i
    > alternatywy. Jeżeli nie to nie wolno ich wprowadzać nigdy i w żadnych
    > ilościach. Inne argumenty to jest bicie piany.Aż tyle i tylko tyle.

    A ja Tobie mówię - skończ z tym pouczającym tonem, a sprawdź jakie są realne
    kwoty płacone przez rolników. Poza tym nie studiowałem zarz i marketingu - bo
    to twór szkół raczej mało ekonomicznych, zupełnie sztuczny. Więc jak uważasz
    (tylko nie używaj szczeniackiego argumentu o dokształcaniu mnie, wystarczy mi
    takie wykształcenie, żeby się wkur... o to, ile ja płacę, a ile rolnik),
    ryczałtowy podatek wg Ciebie to 20% od dochodu, ale nie ważne czy był zysk, czy
    strata. To ja teraz Tobie poradzę poczytanie - bo widać jednak wiedza malutka -
    czym się różni dochód od przychodu? A jeszcze może chcesz się powymądrzać o
    Krusie?Wiesz ile rolnicy płacą? A wiesz ile ja muszę zapłacić za każdego nowego
    pracownika? To przegięcie.
    Pomijam juz swego czasu kredyty preferencyjne dla rolników - jak całe wsie
    przyjeżdżały za tę kasę kupować deu i pulonezy. A później larum (vide Le Per),
    bo kredyt trzeba spłacić i do sądu komornik wzywa!

    A wracając do sedna sprawy - to nie tylko kwestia zatruwania środowiska, czy
    też niszczenia samochodów. To problem pozostawienia wyboru. Jak ktoś chce -
    niech tankuje, ja zobaczę jak długo pojeździ, a jak będzie ok - też to zrobię.
    Ale nie zaryzykuję mojego nowego auta żeby ktoś więcej zarobił. A najlepszy
    jest argument - "lepiej dać zarobić Arabom, nie polskim rolnikom, tak?" -
    dziecinna ironia! I tak podstawa benzyny/ropy będzie robiona z surowca
    kupowanego od Arabów, więc oni tej maluczkiej Polszy i różnicy nie odczują!

    Takie jest moje zdanie - niech sobie wprowadzą te 5% alkoholu (swoją drogą i
    tak zarobią na tym nieliczni - a rolnikom się tylko wydaje), ale pozostawią
    wybór. Ja nie ryzykuję, wydałem sporo pieniędzy na samochód, firmowych też nie
    dam tak zatankować (na początku). W razie czego dam zarobić niemieckim stacjom
    na granicy.

    A swoją drogą - długo Ci zajmuje sprawdzanie kwestii podatkowych w necie! ;))
    wiedza, taaa, hehe

    nosek niżej,

    poczytaj wypowiedź Serafina dla Wprost (może będziesz też długo szukał:)))))
    bo mi się mocno takie traktowanie podobno wolnych współobywateli nie podoba,

    Na razie. Nie kłam więcej, bo to nieładnie...




    Temat: Szczecińska Spółdzielnia Mieszkaniowa bez prezesa
    Podsumowanie:

    Nasza Spółdzielnia mocno negatywnie wyróżnia sie od lat na tle innych. Rada
    Nadzorcza to jakieś pociotki tzw kościółkowców nadzorowanych przez ZChN w tym
    Duklanowskiego z osiedla Kaliny. Tak tego Duklanowskiego. Rada Nadzorcza pełna
    jest postaci takich jak Paweł Kowalski szef Solidarność 80 w PŻM, czy Krupcała
    i rodzina Drumlaków zapatrzona w aktywistów ZChN. Złemu zarządzaniu winna jest
    Rada Nadzorcza. Płacą Prezesom o połowę mniej niż w innych dużych
    spółdzielniach więc mamy takich zarządców jakim płacimy. Taniej to nie znaczy
    lepiej. Na 10000 mieszkań po 2 złote to daje 20.000zł na pensję na dwóch
    dobrych Prezesów, którzy za te pieniądze moga posiadać umiejętności takie aby
    chociażby to ciepło rozliczono bez nerwów.
    Tymczasem obecnie w Zarządzie są Prezes wojskowy na emeryturze i Zastępca
    oficer straży pożarnej na rencie. No to jak ma być dobrze !!!

    Duklanowski (obecnie PiS) jest dobrze ułożony z Głosem i nieżle z GW a jeżeli
    chodzi o Kurier Szczeciński to w Radzie Nadzorczej Spółdzielni jest redaktor
    Kwiatkowski z Kurierka. Dlaczego to uchodzi płazem ? Wybieramy w SSM
    niekompetentnych ludzi. Przecież aby sprawdzić zasadność decyzji to należy coś
    wiedzieć z zakresu ekonomi,zarządzania,elementów prawa. W SSM wybraliśmy
    taksówkarza, lekarza, byłego podoficera SB, samotną sklerotyczną rencistkę.
    Ludzie potrafiący przeanalizować decyzję zarządu stanowią, sądzę, w Radzie
    mniejszość, a poza tym biorą po 700 zł miesięcznie za udział w Radzie i są
    zadowoleni.Co tam ta cała reszta. Mają kadencję 3 lata i zapłacony czynsz za
    posiedzenia.

    Z tego co pamietam na zebraniach było dwóch Piekonko, ale tam prym wiodła pani
    Basalak z Panem redaktorem.

    Raczej pani Zofia Drumlak jako była przewodnicząca rady a jej mąż jako były
    przewodniczący Rady Osiedla Kaliny oraz towarzyszący im niejaki Duklanowski
    specjalista od tzw kwartałów norweskich w Szczecinie

    Zgadza się , ale pan Basalak z tego co pamiętam też był prezesem a jego żona
    przewodniczacą rady.

    Potwierdzam. Problem w tym, że ludzie nie uczestniczą w tych zebraniach i dokąd
    tak będzie to tak będzie. Działacze zagwarantowali sobie na Walnym w statucie
    3 letnią kadencję . Wynagrodzenie w Radzie to około 600 złotych miesięcznie za
    zebranie. Stąd stosują metodę : jak zbliża się Walne to odwołują Zarząd aby
    uzyskać na Walnym akceptację do następnego Walnego.

    p. K. Piekonko działacz "S", przykładowy wyznawca TKM,
    znają Go budowlańcy,
    w rozróbie czuje się jak ryba w wodzie,
    duży, niewykorzystany talent oratorski i
    przywódczy. Jeśli to On naprawdę w SSM czynnie działa,
    tłumaczy to częste zmiany w SSM.
    I szybko nie będzie końca.

    jak sie patrzy na te układy na zebraniu to sie odechciewa przychodzic,
    faktycznie pozostaje tylko prokuratura albo śledztwo dziennikarsie, byłby
    ciekawy materiał ,może TVN ?




    Temat: Polska:Białoruś 1:3!!! Polskie kaleki!!!! :-(
    > Źle mnie zrozumiałeś, zachodni kapitaliści nie wydają na polski sport, ale na
    > swój i owszem i niema co się dziwić

    Wstyd wstyd Che Guevaro...Nie odrobiliśmy zadania domowego z Marksa.kapitał
    jest w swojej istocie kosmopolityczny i bezideowy .Co najwyżej posługuje się
    nacjonalizmem dla swoich zysków :)

    Abramowicz w Chelsea jest Anglikiem ?Al-fayed w Fulham jest Anglikiem ?Grazer w
    Manchesterze UTD jest Anglikiem?NIE

    Oni po prostu inwestuja w cos , co moze przynosic zyski (no może poza Romkiem
    A.), a w polskiej piłce nie da się po prostu zarobic...

    > Pamiętasz Romanowskiego i jego wielką Legią z połowy lat 90-ych i jak ją
    > chaniebnie opóścił gdy po sukcesach w LM rosprzedał cały skład? Albo dwóch
    > panów biznesmenów którzy do ruiny doprowadzili Widzew Łódź?
    >

    Och pamiętam też Drzymałe , Cupiał i Filipiaka...W polskiej piłce zawsze
    kreciły się same podejrzane typy, ale to ma szanse sie zmienic

    > To też, np. bagno tego typu które swego czasu zakazało reklamować piwo, ale
    to
    > nie wymysł kounistów.

    Na poczatku komunisci lansowali zycie w trzeźwości , ale później zrozumieli ,
    że dla ich interesów jest lepiej , kiedy naród jest pijany...

    > Ukraińcy,Bułgarzy czy Rumuni, dużo biedniejsi od Polski, gdzie ryzyko jest
    > jeszcze większe jakoś sobie radzą

    W czym lepiej sobie radzą?

    > Do rolnictwa nigdy nie dopłacano

    A słyszałeś może o czymś takim jak Kasa Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych (w
    skrócie KRUS)-płaci za rolników większośc skladki emerytalnej.Państwo dokłada
    do niej co roku 16mld zł (!),Słyszałes ,ze rolnicy nie placa podatków (czyli de
    facto reszta społeczeńestwa płaci je za nich) słyszałeś o interwenycjnym
    skupie , o paliwie rolniczym etc.To wszystko sa formy subsydiowania

    Do górnictwa też nikt nie dopłaca,

    Od 89 roku w górnictwo wpompowano koło 10 mld $ (o ile dobrze pamietam).We
    wszystkie trupy socjalizmu włozono ok 40 mld $

    dopłaca
    > się złodziejskich prywatnych spółek, stworzonych przez kapitalistów,
    > handlujących węglem i stosujących nieludzką marżę na węglu.

    A ja myślałem , że wydobywanie wegla w polsce jest po proctu nieopłacalne ,
    gdyż zalega on głęboko pod xiemią , a pensje górników sa stosunkowo wysokie (ok
    2000 zł na rękę dla fizycznego = emerytura po 20 latach)W kopalniach
    odkrywkowych np. w USA wydobycie roczne na jednego górnika wynosi nawet 15000
    ton
    W polsce ta średnia wynosi ok 500 ton (czyli w USA typowy górnik wydobywa
    30krotine więcej)

    > Ukraińcy zostawili swoje kopalnie i huty w rękach państwa lub posłusznych
    > państwu oligarchów i jakoś nie muszą dopłacać

    hahaha Tutaj to się już skompromitowałeś:)))A nie było po prostu tak ,że grupa
    ludzi bandycko sprywatyzowała wszystko , co przynosilo na ukrainie zysk?A teraz
    wiekszość mieszkańców zarabia 100$ , natomiast oligarchowie mają fortuny ,
    które robia wrażenie nawet na zachodzie?Czy to nie jest jedna z
    najprymitywniejszych i najbardziej bezdusznych odmian kapitalizmu zwana
    KAPITALIZMEM POLITYCZNYM?CZy cały wzrost gospodarczy na Ukrainie idzie do
    ludzi , czy na konta klanu Donieckiego?Co to ma wspólnego z twoimi lewicowymi
    ideałami?he?

    Jak nie masz orientacji w tej sprawie to się nie udzielaj. Niema cudów i
    > przypadków, wszystkie sukcesy sportowe Polski z lat 60-ych,70-ych i 80-ych
    > zawdzięczamy niewyobrażalnym, jak na dzisiejsze czasy, inwestycjom w sport.
    > Każdy trener czy sportowiec powie tobie że za komuny niepomiernie bardziej
    > dbano o sport. Och my wtedy nie byliśmy wcale sportową potęgą , byliśmy
    średniakiem .to dzisiaj dzięki niedulnemu zarzadzaniu jesteśmy zerem...W Polsce
    sportu nie traktowano priorytetowo.Ważniejsze było "robienie z Polski jednej z
    10 największych potęg gosp. świata).Duze znaczenie sport miał np. w NRD , gdzie
    traktowano go jako wyróznik prestizu państwa za granica (słynne zmieniajace
    płeć po sterydach lekkoatletki :))

    Budowano stadiony, finansowano kluby, finansowano sport w
    > szkołach.

    Za kredyty Gierka , które dzisiaj spłacamy...

    Dziś nawet cienias w polskiej Lidze zarabia 200-3
    > 00
    > > tys. zł. Deyna , który był najlepszym bobk Beckenbauera rozgrywajacym na
    > > swiecie dostawał co najwyżej talon na dużego Fiata i mieszkanie...
    > > Nawet miernota sportowa zyje dziś lepiej niż mistrz świata 20 lat temu w
    > Polsce

    A do tego jak się odniesiesz?




    Temat: to co, prywatyzujem szpitale?
    gtk napisał:

    > > Totalny chaos. Właściwie nikt nie chciałby w
    > > ogóle wchodzić w taki interes.
    >
    > Dlaczego? Panstwowe szpitale musialyby normalnie konkurowac z prywatnymi.

    IMO tu się właśnie mylisz.
    Myślę, że nie musimy wdawać się w dywagacje nad różnicami w zarządzaniu
    jednostek prywatnych i państwowych.
    Krótko mówiąc, nie będzie żadnej konkurencji. Możliwości są dwie:
    - szpitale prywatne, jako nieporównywalnie lepiej zarządzane i efektywne
    zwyczajnie wykoszą szpitale państwowe,
    - szpitale państwowe nie zostaną nigdy wykoszone (co jest jasne jak słońce)
    ponieważ będą wiecznie "oddłużane" (dał nam przykład Bona-Kołodke, jak
    zwyciężać mamy, plum plum), co spowoduje bankructwo szpitali prywatnych,
    których oddłużanie nie będzie obejmować.

    Zresztą to nie jest już kwestia porównywania szpitali do kopalń. Szpitale po
    prostu muszą działać i nawet najzagorzalszy liberał się z tym zgodzi.
    Rzecz w tym żeby działały w jak najefektywniejszy sposób. To natomiast może
    zagwarantować jedynie realna groźba bankructwa.

    > Przy normalnym rynku ubezpieczeniowym
    > jedna kasa chorych podpisywalaby umowe z kilkunastoma, kilkudziesiecioma i
    > wiecej szpitalami, placac tylko za faktycznie "przerobionych" pacjentow. Z
    > drugiej strony kazdy szpital podpisywalby umowe z kilkoma lub najlepiej
    > wszystkimi kasami chorych.

    Teraz już "prawie" tak jest. Kasy chorych płacą za faktycznie przerobionych
    pacjentów, kupują w szpitalach konkretne usługi, itd. Problem jedynie w tym, że
    nie ma konkurencji. Założę się jednak, że konkurencja między różnymi KCh
    niewiele by pomogła w sytuacji gdy, jak wspomniałeś, każda miałaby obowiązek
    przyjąć każdego obywatela. Starszych, niedochodowych osób będzie nam tylko
    przybywać.
    Co do inwestorów długofalowych, no cóż, daj Bozia takich, ale nie łudził bym
    się zbytnio, tacy już się wyraźnie skończyli na świecie.

    > Ubezpieczenie w kasie chorych byloby obowiazkowe

    No właśnie. Dlaczego? A może na ten przykład młody bogaty wolałby ubezpieczyć
    się w firmie amerykańskiej? Na drobną usługę medyczną i tak byłoby go stać,
    wypadki pokrywałoby innego rodzaju ubezpieczenie, natomiast naprawdę poważne
    operacje i tak robi się za oceanem.

    > Kasa nie moglaby odmowic przyjecia nikogo,
    > bylaby to cena za mozliwosc funkcjonowania na rynku (i zarabiania na
    > zdrowych).

    Mam obawy, że to jednak nie będzie dochodowy interes. Chyba że wszelakie leki,
    odczynniki i technika medyczna mocno stanieją, a jednocześnie przybędzie nam
    wielu naturalizowanych imigrantów, którzy będą się ubezpieczać w KCh.

    > szpital powinien byl miec
    > podpisane umowy z 20 kasami chorych i nie moglby splajtowac tylko dlatego, ze
    > jedna kasa mu sie wycofala.

    To prawda.
    Niemniej jednak KCh są (mimo nakazowego charakteru całego systemu) dosyć
    sprawnymi instytucjami. Generatorami zapaści finansowej są szpitale.
    Jasne, możnaby zmusić KCh żeby dawały więcej pieniędzy na ich działanie, ale
    same nie ich naskrobią. Już przebąkuje się o podniesieniu stawki ubezpiecznie
    zdrowotnego.
    Z drugiej strony jednak istnieje możliwość, że brak pieniędzy na lecznictwo nie
    wynika ze skąpstwa KCh tylko ze zwyczajnej niegospodarności służby zdrowia.

    > Kasa chorych dbajaca o jakosc swoich uslug nie
    > wycofywalaby sie poza tym z umowy z dobrym szpitalem, co najwyzej naciskalaby
    > na obnizenie kosztow leczenia, w miare mozliwosci bez obnizania jakosci.

    Jest to kwestia w dużej mierze publicznego dozoru działalności państwowych KCh.
    Wspomniany przykład jest ewidentnie przykładem korupcyjno-patologicznym. Ktoś
    po prostu na tym zarobił. Kto zarobił? To chyba jasne.
    W sytuacji gdy wszystkie szpitale byłyby prywatne zniknąłby tego typu problem.
    Zniknąłby "styk gospodarki z państwem" ucieleśniany przez fundacje
    przyszpitalne. Jedyne co pozostawałoby do kontroli to same KCh.

    > > Z drugiej strony prywatne kasy chorych (nie prywatne szpitale, co należy
    > > podkreślić) mogą być przyczyną występowania poważnych patologii (zgodnych
    > > naturalnie z wolnym rynkiem), gdzie ludzie starsi i biedniejsi mogą nie
    > > otrzymywać nawet dosyć podstawowej opieki medycznej.
    >
    > Wydaje mi sie, ze przy obowiazkowym ubezpieczeniu i wolnym wyborze kasy takie
    > niebezpieczenstwo byloby zminimalizowane.

    Trzeba wziąć pod uwagę scenariusz opisany przeze mnie powyżej, w którym młodzi
    i bogaci po prostu ubezpieczają się obowiązkowo na minimalne sumy (są na to
    sposoby, każdy prowadzący własną działalność gospodarczą wie o tym doskonale).
    Poza tym, wspomniane przez Ciebie wymogi raczej nie możnaby określić jako
    komercjalizację KCh.

    > > Natomiast problem marnotrawstwa funduszy w szpitalach państwowych może być
    > > całkiem rozwiązywalny.
    >
    > Jak?

    Przeczytałeś artykuł? :)



    Temat: umowa z administratorem
    Każdy administrator podpisując umowę z zarzadem wspólnoty musi być traktowany
    jak każda inna firma z której korzysta zarząd , bo nie jest zarządcą ,wykonuje
    tylko pewne czynności jak ktoś wspomniał wcześniej (elektryk, sprzątaczka).Co
    do ceny usługi za administrowanie ,przeważnie (prawie zawsze )jest tak ,że cena
    jest brana od metra np:o,50zł. Co do tych pieniędzy to logiczne jest ,że zarząd
    choć nie musi mieć uchwały na podpisanie umowy z adm. to przecież mieszkańcy
    muszą wiedzieć o tego rodzaju wydatku ,bo raz ,że nie będzie on taki
    mały ,druga sprawa trzeba uregulować dokładnie sprawę opłaty dla zarzadu.I to
    właśnie mieszkańcy ustalają wynagrodzenie dla zarządu albo zarządcy(art18) .
    Jednak w przypadku kiedy zarząd decyduje się na podpisanie umowy z adm.ustawa
    nie przychodzi tu nam z pomocą gdyż nie ma takiego pojęcia jak adm.W tym
    przypadku jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest po prostu obniżenie wynagrodzenia
    zarzadu ,skoro scedował część swych obowiązków na firmę nie może być opłacany
    jak zarząd który zajmuje się wszystkim.Administrowanie zawiera w swej umowie
    bowiem bardzo duży zakres pracy ,ale to zależy oczywiście od umowy .Choć
    porównanie adm .do sprzątaczki ,czy elektryka jest uzasadnione co do zawierania
    umowy , to jednak zakres ich prac jest zdecydowanie inny .Elektryk jest od
    elektryki ,tak jak zarząd od zarządzania wspólnotą zgodnie z uwl ale skoro albo
    z lenistwa albo niewiedzy znajduje sobie pomocnika w postaci firmy adm. ,która
    to odwala całą robotę za zarząd . Nie może tu być mowy o podwajaniu kosztów
    zarządu skoro prawnie wybrany zarząd miał przyznane wynagrodzenie a dobiera
    sobie firmę a ta opłacana jest przez defacto właścicieli. Prawidłowym
    rozwiązaniem jest ustalenie kosztów opłaty dla zarządu i tego nieszczęsnego
    adm. z uwzględnieniem pomniejszenia wynagrodzenia dla zarządu .Przecież
    wynagrodzenie jekie otrzymuje zarząd zgodnie z uwl jest uzasadnione wkładem
    jego pracy a w przypadku zbycia obowiązków (części )ten nakład pracy jest
    zdecydowanie niższy. Proszę tu zwrucić jeszcze jedną istotna uwagę na całość
    sprawy ,znowu analogia do elektryka(coś wam to przypomina?)Elektryk wynajęty
    jest do spraw elektrycznych i tym się zajmuje ,bo zarząd nie musi się znać na
    elektryce, ale z pewnością powinien się znać na zarządzaniu wspólnotą i za to
    otrzymywać wynagrodzenie skoro nie potrafi to niech zrezygnuje z zarządu lub
    podpisuje umowę z adm. ,ale w takim przypadku niech zrezygnuje z wynagrodzenia
    ewentualnie właściciele ustalą mu ryczałt związany z kosztami jakie ponosza
    zcłonkowie zarządu (telefony, dojazdy,podpisywanie przelewów ,kontrola adm.) I
    to wszystko panowie panie nic innego tu nie wymyślimy.A jeżeli są take
    wspólnoty ,gdzie właściciele płacą zarządowi gróbe pieniądze , a do tego osobno
    jeszcze kupę szmalu dla adm.to po prostu albo są bogate albo głupie...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl



  • Strona 3 z 4 • Zostało znalezionych 165 rezultatów • 1, 2, 3, 4 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.