Strona Główna
PKS Inowrocław Toruń Inowrocław
PKS Wrocław Wrocław Zakopane
PKS Bełchatów-rozkład jazdy
PKS Bus Jastrzębia Góra
PKS Bus Warszawa Toruń
PKS chjnice Starogard Gd
PKS Cieszyn rokład jazdy
pks cieszyn rozkład jazdy
PKS grodzisk-pruszków ceny
PKS Inowrocław Toruń cena
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rzanek.opx.pl

  • Widzisz posty znalezione dla zapytania: PKS Rodło Opole





    Temat: Właśnie przeczytałem...
    Kierowca PKS-u i 2,7 promila

    2,7 promila alkoholu w organizmie miał kierowca PKS, który w poniedziałek został zatrzymany w miejscowości Białowoda (Lubelskie), gdy prowadził autobus z pasażerami. Mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia - poinformowała policja.

    45-letni Ryszard T. z państwowego przedsiębiorstwa PKS Opole Lubelskie jechał na trasie Opole Lubelskie - Świdno. Wiózł około 10 pasażerów. Prowadzony przez niego autobus poruszał się całą szerokością drogi.

    "Policję zawiadomili ludzie, którzy jechali za PKS-em samochodem osobowym i nie mogli wyprzedzić autobusu. Zauważyli też, że autokar jechał z otwartymi drzwiami. Gdy PKS zatrzymał się na przystanku w miejscowości Białowoda, kierowca samochodu osobowego wszedł do autobusu i wyjął kluczyki ze stacyjki. Wtedy zjawiła się policja" - powiedział rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie Janusz Wójtowicz.

    Ryszard T. został zatrzymany. Będzie odpowiadał za sprowadzenie zagrożenia katastrofą w ruchu drogowym. Za to przestępstwo grozi kara do 8 lat więzienia. "Będzie odpowiadał w normalnym trybie. Takich poważnych przestępstw nie będą sądzić sądy 24-godzine" - dodał Wojtowicz.

    Policja będzie też sprawdzać, kto udostępnił autobus pijanemu kierowcy.

    źródło: www.interia.pl

    Takich ludzi normalnie bym banował ze społeczeństwa - na zawsze, bez możliwości odwołania...



    Temat: ::: ZLOT GRODKÓW 13-14.08.2005 ::: DOJAZDY :::

    Ja mam takiie godziny PKS-ów z Opola do Grodkowa dla tych co będą w Opolu o 14:03 tym pociągiem co to jego rozkład dostałem od Alga:
    15:45 czyli ponad półtorej godzinki czekania
    póżniejsze są o:
    16:30
    17:00 i 17:30, ale myśle że zdążymy na ten pierwszy. No i aha bilet ulgowy kosztuje koło 7zł w jedną strone jakby ktoś chciał wiedzieć, dokladnie będę wiedział jutro. To chyba tyle.


    przeciez sa jeszcze wczesniej dwa autobusy, o ktorych pisalam na poprzedniej stronie 14.35 i 14.40 (zakladajac oczywiscie, ze nikt sie nie spozni i takie tam LOL nevermind )

    @Larsowka, dzieki za effort

    @Amanii, no pewnie, ze Cie przygarniemy :*

    edit: wlasnie mi tu Algi mowi, ze kolega Mooshie sprawdzal na dworcu.. to hmmm jedno zrodlo jest nieaktualne ciekawe ktore no coz okaze sie na miejscu





    Temat: Europejskie Dni Ptaków na Opolszczyźnie

    W imieniu Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków i Opolskiej Grupy OTOP, zapraszam wszystkich miłośników przyrody a w szczególności ptaków, do wzięcia udziału w liczeniu ptaków, które odbędzie się w pierwszy weekend października w ramach obchodów Europejskich Dni Ptaków.

    W programie są dwie wycieczki:

    * 4 październik, sobota: w godzinach 10:00-16:00 liczymy ptaki na opolskiej Wyspie Bolko. Zbiórka o godz. 10:00 pod budynkiem Miejskiego Domu Kultury przy ul. Strzelców Bytomskich 1. Przy sprzyjających warunkach oczekujemy stadek łuszczaków i trznadlowatych, dużych ilości szpaków i czajek, gęsi, grążyc, dzięciołów i ptaków drapieżnych - stałych bywalców Wyspy (myszołowy, pustułki) i ptaków przelotnych. Najlepszy dojazd na miejsce zbiórki linią autobusową nr 9 (z obu przystanków pod Urzędem Wojewódzkim do MDK-u jest ok.150-200 m.)

    * 5 październik, niedziela; w godzinach 10:15-16:30 liczymy ptaki na Zbiorniku Turawskim. Zbiórka o godz. 10:15 przed kościołem św. Mikołaja w Szczedrzyku. Przy sprzyjających warunkach uda się zaobserwować różne gatunki przelotnych kaczek, gęsi, siewek, ptaków drapieżnych, łuszczaków i trznadlowatych, a także perkozy, czaple i inne ptaki związane z środowiskiem wodnym. Najlepszy dojazd z Opola na miejsce zbiórki autobusem prywatnego przewoźnika (rozkład jazdy na http://www.majda.travel.pl;) z przystanku MZK 1-go maja/dworzec PKS (9:13) lub Ozimska-Pływalnia (9:16) (w Szczedrzyku o 10:00). Uwaga! PKS-y nie kursują w niedzielę. Przystanek autobusowy w Szczedrzyku jest obok kościoła.

    Zgłoszenia (w celach czysto orientacyjnych) proszę przesyłać do 2 października na adres e-mail: ptaki_obs@o2.pl

    Serdecznie zapraszam również te osoby, które dotychczas nie są związane z OTOP-em, a chciałyby wstąpić w jego szeregi i aktywnie pomagać przy ochronie ptaków i ich siedlisk. Będzie również okazja do zapoznania się z programem naszej Opolskiej Grupy OTOP, która realizuje cele OTOP-u na Opolszczyźnie i możliwość przyłączenia się do nas  Dlatego proszę też o przesłanie tej informacji osobom, które temat ptaków mógłby zainteresować

    Więcej o ogólnopolskiej akcji liczenia ptaków na www.otop.org.pl
    Szczegółowych informacji udzielam również na gg: 8871256, mail: gawron1945@o2.pl; ptaki_obs@o2.pl , albo kom. 880 255 179

    pozdrawiam serdecznie!

    Maciej Kowalski
    Opolska Grupa OTOP


    Źródło



    Temat: Miejskie wojny o przystanki

    Miejskie wojny o przystanki
    Kierowcy międzymiastowych autobusów zatrzymują się na żądanie pasażerów, ale tylko tam, gdzie pozwalają gminni urzędnicy. Efekt? W niektórych miejscowościach trudno wysiąść...

    Zdaniem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, samorządy miast na terenie woj. łódzkiego stosują monopolistyczne praktyki, odmawiając udostępniania przystanków autobusowych niezależnym przewoźnikom. Kary nałożono już na Kutno, Łęczycę i Łask, a ostatnio problemy z UOKiK ma samorząd Wielunia. Tamtejszy Urząd Miejski nie zgodził się na zatrzymywanie się na centralnym placu miasta autobusów firmy przewozowej z woj. opolskiego. Miasto proponowało w zamian przystanki położone poza centrum.

    Choć firma przewozowa nie protestowała, zdaniem UOKiK, odmowa wieluńskich władz spowodowała, że przewoźnik nie mógł uzyskać pozwolenia na wykonywanie przewozów na zaprojektowanej linii. Wszczęto więc postępowanie antymonopolowe w sprawie nadużywania przez gminę pozycji dominującej na lokalnym rynku przystanków. Nie pomogły wyjaśnienia burmistrza i opinia policji, że wprowadzenie autobusów do zatłoczonego centrum spowoduje zagrożenie bezpieczeństwa ruchu. Urząd nakazał miastu zaniechanie stosowania praktyk monopolistycznych i nałożył 9 tys. zł kary.

    Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, do którego odwołał się magistrat, utrzymał decyzję w mocy. Prezes UOKiK argumentuje, że ustawa o drogach publicznych gwarantuje każdemu przewoźnikowi uprawnienie do korzystania z przystanków. W Wieluniu korzysta z nich bez ograniczeń miejscowy PKS.

    - Ale PKS obsługuje komunikację miejską, wykonując zadanie gminy - oponuje burmistrz Mieczysław Majcher. - Wyrok sądu jest wbrew logice. To tak, jakby zrobić przystanek autobusowy na rynku w Krakowie. Zwróciliśmy się o uzasadnienie wyroku i zamierzamy się odwoływać.

    Jak twierdzi Małgorzata Cieloch, rzecznik UOKiK, przypadki karania samorządów za wykorzystywanie, wbrew regułom konkurencji, silnej pozycji na lokalnym rynku są dość powszechne.

    W woj. łódzkim 10 tys. zł kary urząd wymierzył Łaskowi, 18 tys. zł Łęczycy, a Kutno ma zapłacić 25 tys. zł . Kielce za podobne przewinienie zapłaciły 40 tys. zł.

    - Nasz urząd zgodnie z kompetencjami ma możliwość sprawdzenia, czy gminy nie powodują zaburzenia konkurencji. Podobnych postępowań jest wiele - mówi Małgorzata Cieloch. I dodaje, że te samorządy, które nie dostosują się do decyzji prezesa, będą ponownie ukarane.

    Niektóre, jak samorząd Kutna, szukają ratunku w sądzie. Miasto odwołało się od decyzji UOKiK do warszawskiego sądu, a ten uchylił decyzję Urzędu. Powód był jednak proceduralny: decyzję skierowano do "gminy Kutno" zamiast do "gminy - miasta Kutno".

    Tymczasem w sprawie Łęczycy sąd utrzymał decyzję UOKiK. Żeby uniknąć kary w przyszłości, władze miasta podpisały umowę z przewoźnikiem i pozwoliły mu zatrzymywać się w centrum.

    Zdaniem Andrzeja Orłowskiego, prezesa firmy Orland z Zawadzkich, która starała się o przystanek w Wieluniu, monopolistyczne działania prowadzą przede wszystkim przedsiębiorstwa, bazujące na dawnych państwowych PKS. Bardzo niechętnie udzielają zgody na korzystanie z dworców: - PKS w Wieluniu zgodziło się na to po długich negocjacjach i nasze autobusy na trasie Płock - Brzeg będą mogły się zatrzymywać na tamtejszym dworcu. Wiele miast nam pomaga, wyznaczając wygodne przystanki w centrum, ale są też takie, jak np. Łódź, gdzie PKS nie dopuszcza na dworce innych przewoźników. (mim)
    Żródło Dziennik Łódzki 2007-05-29
    http://www.dziennik.lodz.pl/


    Popieram stanowisko władz miejskich.
    1.) Autobusy powinny zatrzymywac się na dworcach a nie na starówkach.
    2.)Zarządca danego dworca nie powinien miec prawa odmowy konkurencji wjazdu na dany dworzec.
    3.) Później wychodzą takie kwiatki jak:
    a) Autobus PKS Ostrów Wlkp relacji Kępno - Katowice (zamiast pociągu) w Częsochowie zatrzymuje się tylko na Rynku Wieluńskim i nie wieżdża na dworzec.
    b) Autobus PKS Sanok relacji Sanok- Kołobrzeg po wyjeźdźie z wieluńskiego dworca następny przystanek ma dopiero w Koninie chociaż przejeżdza przez Sieradz i Turek.



    Temat: Ranking dworców PKP
    Dworzec Opole Gł. w krajowej czołówce

    Ranking dworców "Gazety". Wśród dworców kolejowych w dużych miastach nasz opolski jest w czołówce. Ale toalety czy powiązanie z miastem zostawia jeszcze trochę do życzenia.

    Reporterzy "Gazety" objechali całą Polskę, by zlustrować dworce w największych miastach. Każdy oceniany był w 10 kategoriach - za każdą maksymalnie mógł zdobyć 10 pkt, czyli w sumie 100.

    Najlepsze dworce mają ok. 70 pkt, co i tak daje w skali szkolnej słabą czwórkę. Zwycięzcy nie powinni się więc zbytnio podniecać. Powody do zadowolenia wprawdzie są, ale wiele trzeba jeszcze poprawić. Wynik w okolicach 60 pkt (tu plasuje się m.in. Opole) oznacza, że dworcowi brakuje co nieco do doskonałości, że ma lepsze (na tle kraju) strony, ale i gorsze.

    Jak widzieli nasz dworzec reporterzy "Gazety"

    >> Dworzec piękny - wyjątkiem zachowane oryginalne wnętrze, półkoliste okna, łukowe sklepienie w ciemnobrązowym drzewie, taka sama ściana okien kasowych, rzeźbiona.

    >> Dwa perony tylko w małej części zadaszone i bez przejść podziemnych. Reszta ładnie zadaszona. Ale z peronu 2. trzeba dwa razy wchodzić i schodzić schodami.

    >> Ładna mapka sieci połączeń kolejowych wraz z rozkładami do wzięcia (w kraju to rzadkość).

    >> Obok dworzec PKS - łatwe dojście.

    >> Plac - na klombie może i ładne kwiaty, ale zastawione budami.

    >> Brak informacji jak dojść do miejskich autobusów, do PKS także. Plan miasta jest, ale mało widoczny.

    >> Toaleta - na peronie. Płatna 2,5 zł, czysta, ale dość stara. Zapaszek też mógłby być lepszy.

    >> Ławeczki są na peronie, ale za mało. Mało ławek w hali głównej, choć są przy księgarni w czymś w rodzaju poczekalni - tu jednak bardziej ponuro.

    >> Oznakowanie dworca - dobre, choć "wyjście do miasta" mało rzuca się w oczy.

    >> Budynek dworca w porównaniu do metropolii typu Wrocław, Warszawa czy Katowice jest zadbany. Estetyka kiosków nie powala, choć jeszcze jest znośnie.

    >> Internet w dwóch automatach z oryginalnym przelicznikiem walutowym; 1 zł = 0,5 euro = 7,5 min oraz 2 zł = 1 euro = 15 min.

    >> Informacja czynna w godz. 7-19.45 z irytującymi przerwami: 9-9.15 i 14.30-14.45 (ale w trakcie przerw pod telefonem!).

    >> Bar Przy lokomotywie, gdzie pani kucharka trze ziemniaki na placki dopiero po złożeniu zamówienia. I klasa!

    >> Kasy czynne wszystkie albo prawie.

    >> Dworzec sprawia wrażenie bezpiecznego, bo jest kameralny, ale w ciągu trzech godzin zaczepiło nas czterech wyłudzaczy.

    Na opolskim dworcu będzie nowocześniej

    Zarządcy opolskiego dworca zgadzają się, że trzeba jeszcze sporo poprawić, by osiągnął normę europejską. Zapowiadają, że zmiany na lepsze zauważymy już niebawem

    Mirosław Hałyno, zarządca Rejonu Dworców Kolejowych we Wrocławiu, pod który podlegają budynki dworca w Opolu:

    - Planujemy wraz ze spółką Intercity stworzyć centrum obsługi klientów, takie jak w Warszawie czy we Wrocławiu - mówi. A przy wyjściu na północne perony zwolnił się lokal i chcemy go przerobić na lepszą, bardziej wygodną i estetyczną poczekalnię. Prace powinny zacząć się jeszcze w tym roku, najdalej w przyszłym.

    Dodał, że najemca toalet zadeklarował, że w najbliższym czasie je zmodernizuje i przystosuje do potrzeb osób niepełnosprawnych.

    Z kolei Tadeusz Siwek, z-ca dyrektora ds. technicznych Zakładu Linii Kolejowych w Opolu, który administruje peronami i przejściami podziemnymi, mówi, że w przyszłym roku ruszy przebudowa linii kolejowej na odcinku Opole - Kędzierzyn, przebudowany będzie wtedy cały dworzec, w tym przejścia podziemne, które zostaną dostosowane do potrzeb niepełnosprawnych.

    Jeśli zaś idzie o lepsze powiązanie dworca z miastem, to Rejon Dworców Kolejowych chciałby powiększyć plac przed dworcem, wyrównać nawierzchnię, a także poprawić ciąg dla pieszych. - Ale tu sporo zależy od współpracy z opolskim urzędem miasta - mówi Hałyno.

    Ratusz jest zainteresowany. - Bo zdajemy sobie sprawę, że to wpłynie pozytywnie na wizerunek Opola - podkreśla Mirosław Pietrucha, rzecznik prezydenta.

    źródło: Gazeta Wyborcza Opole



    Temat: Lotnisko Kielce
    Buahahaha, to Gierontowa dała do wiwatu Już jej w ogóle nie rozumem. Raz wchodzi w 4 litery Prezydentowi bez wazeliny a teraz popełnia artykuł pod którym sam się tez podpisuje

    Tisze jediesz, dalsze budiesz. Analiza

    Joanna Gergont
    2008-09-19, ostatnia aktualizacja 2008-09-18 19:26

    Z rosnącym zainteresowaniem przysłuchuję się wielkiemu larum, jakie podnosi prezydent Kielc Wojciech Lubawski. Słucham, a każde jego kolejne wystąpienie budzi moje coraz większe zdumienie. Wydaje mi się, że żyjemy w dwóch innych miastach.

    Prezydent Kielc ubolewa, że miasto jest sekowane przez obecny rząd, że ministerstwa nie odpowiadają na jego pisma. Jako dowód przywołuje "fakty". Brzmią one mniej więcej tak:
    - rząd chce zlikwidować Narodowy Fundusz Zdrowia w Kielcach;
    - wstrzymał budowę ośrodka Telewizji Polskiej;
    - nie daje pieniędzy na lotnisko w Obicach;
    - nie ujął Kielc jako obszaru metropolitarnego;
    - nie chce skomunalizować Agromy i PKS-u
    Po usłyszeniu czegoś takiego każdy prawdziwy kielczanin czuje się zagrożony. Nie ma wątpliwości, że to straszne PO i PSL zmówiły się przeciwko nam. Przesadzam? Nie, bo Pan Prezydent nie pozostawia wątpliwości, umiejętnie przypomina, że za poprzedniego rządu było lepiej. Wszyscy (czytaj poseł Przemysław Gosiewski) wszystko nam obiecywali i miało być tak pięknie. Ba, lepiej to było nawet za SLD, kiedy rządził tu baron Henryk Długosz.

    Ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Bo oto kolejne fakty. Rząd chce zlikwidować NFZ. W miejsce 16 oddziałów powstać ma siedem Towarzystw Ubezpieczeniowych. Jak by nie liczył, fundusz zniknie z dziewięciu miast wojewódzkich, nie tylko Kielc.

    To nie rząd, ale zarząd Telewizji Polskiej, gdzie niepodzielnie króluje mianowany przez PiS prezes Andrzej Urbański, zdecydował o wstrzymaniu budowy siedzib w Kielcach, Gorzowie, Olsztynie i Łodzi oraz redakcji terenowej w Zielonej Górze.

    Nie tylko Kielce nie znalazły się na liście metropolii, bo razem z nami są i Rzeszów, i Olsztyn, i Gorzów, i Opole. A poza tym rząd już odstąpił od wstępnego projektu i gwoli historycznej prawdy przypomnę, że obecnie każde miasto, które utworzy obszar, gdzie będzie co najmniej pół miliona ludności, ma prawo do takiego statusu.

    Skarży się Pan Prezydent, że parlamentarzyści PO nie lobbują za jego pomysłami, nie udzielają mu żadnego wsparcia. I oburza się na wypowiedź senatora Michała Okły, który wypomina mu, że wybrał nieco inną opcję polityczną. - Ja nie należę ani do PO, ani do PiS. Moją opcją są Kielce - głośno krzyczy Wojciech Lubawski.

    Pewnie, że nie należy, ale w ostatnich wyborach parlamentarnych występował w reklamówkach wyborczych posła Przemysława Gosiewskiego (inaczej jego głosu poparcia traktować nie można). A skoro wystąpił, to po co teraz to oburzenie się na przypomnienie senatora Okły?

    Pan Prezydent skarży się, że radni PO z nim nie współpracują. A jak mają współpracować, skoro publicznie Pan mówi, że ich współpracy nie potrzebuje. Zrobił Pan to ostentacyjnie, firmując podpisanie porozumienia o współpracy w radzie miejskiej między klubem radnych PiS i Porozumienia Samorządowego. A stało się to po tym, jak radni PO odważyli się krytykować Pana decyzje dotyczące zarządzania miastem i nie głosować tak, jak Pan tego oczekiwał. Na dodatek ich argumenty trafiały do przekonania radnym z innych klubów.

    O jakiej współpracy mogą mówić radni w przypadku Pana decyzji o kupnie biurowca Kolportera przy ulicy Strycharskiej? Czy mieli od Pana jakąkolwiek informację na ten temat? Pani Prezydencie wola współpracy dotyczy dwóch stron.

    Prezydent Lubawski ma jedną, powiem, wybitną zdolność do zrażania sobie ludzi. Nic nam nie dają pokrzykiwania, że zażąda Pan na piśmie od komisarzy unijnych wyjaśnienia, dlaczego zakwestionowali optymistyczne dane z raportu Ove Arup na temat budowy lotniska w Obicach (na marginesie - jakoś nigdzie nie widzieliśmy tego żądania). Nie pomagają groźby, że jak rząd nie da na lotnisko, to Pan i tak je wybuduje. Nic pozytywnego nie przyniesie środowe grożenie sądem rządowi, jeśli lotnisko nie zostanie wpisane do Koncepcji Zagospodarowania Przestrzennego Kraju, gdy dopiero ona powstaje. Bo wbrew temu, co może się wydawać, do Warszawy te Pana groźby docierają i na pewno nie budują dobrego klimatu wokół naszego miasta. Nie są też sygnałem, że władze samorządowe Kielc są gotowe i chcą dobrej współpracy.

    Stare rosyjskie przysłowie mówi: "Tisze jediesz, dalsze budiesz". Panie Prezydencie, jeśli Panu naprawdę zależy na Kielcach, niech Pan odłoży na bok niechęć czy urażone ambicje, przestanie wszędzie szukać winnych i w zaciszu gabinetów przekonuje radnych, ministerialnych urzędników, parlamentarzystów i wszystkich świętych do wspierania naszych spraw w Warszawie.

    Źródło: http://miasta.gazeta.pl/kielce/1,35255,5710138,Tisze_jediesz__dalsze_budiesz__Analiza.html




    Temat: Zmiana taryfy - 2008
    Jutrzejsza Stołeczna napisze:


    Albo podwyżka, albo cięcia w komunikacji

    Jarosław Osowski

    2008-01-09, ostatnia aktualizacja 2008-01-09 21:38

    Ci, którzy nadal chcą mieć najtańszą komunikację w Polsce, nie powinni mieć pretensji, że na ulice wciąż wyjeżdżają zdezelowane ikarusy z lat 80. czy 40-letnie niedogrzane tramwaje. W tym roku nie da się uniknąć podwyżki cen biletów
    Ze strachu przed gniewem warszawiaków radni wymigują się od podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej - napisaliśmy wczoraj w "Gazecie". Z większości komentarzy pod naszym tekstem w internecie wynika, że populistyczne argumenty lewicy ("Podwyżka dotknie najbardziej ludzi niewiele zarabiających") i komunały PiS-u ("Najpierw trzeba poprawić jakość oferowanych usług") trafiły do elektoratu.

    Za co poprawiać, radni już nie powiedzieli. Niestety, nie zechciała im tego dotąd wytłumaczyć prezydent miasta zajęta tropieniem wydatków swoich poprzedników na bankiety.

    Dziś bilety w Warszawie należą do najtańszych w Polsce, nie mówiąc już o porównaniach z innymi stolicami europejskimi. I byłoby tak nawet po zmianie cen, którą zaproponował od kwietnia Zarząd Transportu Miejskiego. Najpopularniejsze bilety miesięczne w stolicy mają zdrożeć z 66 zł do 78 zł. W Łodzi już teraz kosztują 88 zł, w Krakowie - 94 zł, w Gdańsku - 110 zł, a w Szczecinie - 138 zł. Są droższe nawet w mniejszych miastach (Opole - 80 zł, Olsztyn - 105 zł, a Rzeszów - 114 zł). Również z nową ceną biletów jednodniowych (10 zł) Warszawa byłaby w połowie stawki (tu ceny w większości miast wahają się od 9 do 11 zł). Najbardziej drastyczna byłaby u nas podwyżka cen biletów jednorazowych - z 2,4 do 3 zł, choć i w tej kategorii są droższe miasta (Poznań: 3,2 zł). W planach są zresztą bilety za 2 zł na najkrótsze przejazdy do 20 minut.

    Decyzja o podwyżce nigdy nie jest łatwa, ale ostatnio Rada Warszawy podejmowała ją na wniosek SLD-owskiego wiceprezydenta w 2001 r. Jeszcze dawniej, w styczniu 2000 r., zdrożały jednorazowe. PiS-owskie władze miasta też chciały potem wyższych cen za bilety, ale nie wystarczyło im determinacji (odwagi?), żeby te zmiany przeforsować w Radzie Warszawy.

    Każdy, kto od tamtej pory kupuje np. benzynę, płaci rachunki za prąd czy robi zwykłe zakupy, wie, że w przeciwieństwie do cen biletów inne stopniowo, a czasem skokowo rosły. W tym czasie drożało też utrzymanie komunikacji. Dziś kosztuje ona 1,3 mld zł. Ratusz dotuje ją w ponad 60 procentach. Podwyżka miała przynieść dodatkowe 100 mln zł. Na co potrzeba tych pieniędzy, tłumaczył w "Gazecie" dyrektor ZTM. Przede wszystkim na dłuższe i dodatkowe kursy metra po otwarciu czterech ostatnich stacji, na dodatkowe kursy tramwajów, na 50 nowych minibusów, które wiosną dojadą do osiedli pozbawionych dziś komunikacji, na dalszą integrację kolei z transportem miejskim, a także na nowy tabor.

    Można i trzeba oczywiście poprawiać obecny system komunikacji, bo nie wszędzie i nie zawsze działa ona jak należy. Nie da się jednak tego robić w nieskończoność bez dodatkowych pieniędzy. Od czasu ostatnich podwyżek ratusz zaczął płacić za kursowanie Szybkiej Kolei Miejskiej, usprawnił komunikację nocną, otwarto trzy stacje metra. A oszczędności już się, niestety, zaczęły. Coraz więcej linii nawet w centrum kursuje z PKS-ową częstotliwością (co pół godziny!). Na razie głównie w dni wolne od pracy, ale na dłuższą metę nie obędzie się bez następnych cięć w rozkładach jazdy. Może więc radni zastanowią się jednak, czy pasażerów bardziej dotknie podwyżka, czy raczej jej brak.

    Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna


    http://miasta.gazeta.pl/w...62,4824469.html



    Temat: Linia Wrocław - Jelenia Góra
    PKP przygotowują projekt odnowienia linii kolejowej Wrocław-Jelenia Góra

    Szybciej na uczelnie i do pracy. Ze stolicy Karkonoszy do Wrocławia jedzie się pociągiem ponad trzy i pół godziny. Pasażerowie jak na zbawienie czekają na modernizację torowiska

    Za każdym razem, jak wybieramy się do Wrocławia, są kilkunastominutowe opóźnienia. Pociąg jedzie bardzo wolno – denerwują się Ewelina Gadzina, Katarzyna Zawierucha i Łukasz Krekowa, jeleniogórscy licealiści.
    Linia kolejowa Wrocław – Jelenia Góra liczy 128 kilometrów. Na tym dość krótkim odcinku, ze względu na fatalny stan torów, maszyniści muszą zwalniać aż sto trzydzieści razy! Nieraz pociągi jadą nawet 20 km/h. Dlatego podróż trwa grubo ponad trzy i pół godziny. Tę samą trasę autobusy PKS pokonują prawie dwa razy szybciej.

    Połowa dnia w przedziale

    We Wrocławiu pracuje kilkanaście tysięcy innych miejscowości. Będzie ich jeszcze więcej, bo pod metropolią lokalizują się kolejne firmy, w których znaleźli zatrudnienie m.in. wałbrzyszanie i jeleniogórzanie. Studentów jest drugie tyle. Codzienną drogę do pracy i na uczelnię najczęściej pokonują pociągiem, bo jest najtaniej.
    – To jest najwolniejsza trasa kolejowa, na jakiej kiedykolwiek jechałem. Do Opola z Wrocławia jedzie się tylko 57 minut, przy podobnej odległości do Wałbrzycha, podróżujemy prawie dwie godziny – irytuje się Daniel Stańczyk, student z Wałbrzycha. Jeleniogórscy licealiści i studenci także narzekają na marnotrawienie czasu. – Koleją jest taniej, ale kto będzie z niej korzystał przy takich niedogodnościach – zastanawiają się Ewelina Gadzina i Katarzyna Zawierucha.

    Lobbują w sejmie

    Jest duża szansa, że to się zmieni. W pomysł odnowienia trasy zaangażowali się politycy i władze PKP. Projekt naprawy właśnie tej linii kolejowej znalazł się w uchwale sejmiku wojewódzkiego dotyczącej kluczowych inwestycji Dolnego Śląska, które województwo zamierza zrealizować ze środków unijnych. Najpierw naprawiona miałby zostać część do Wałbrzycha, a później rozpocząłby się remont trasy do Jeleniej Góry.
    – Zwolennikiem zmodernizowania trasy jest też Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia – mówi Jerzy Tutaj, radny sejmiku wojewódzkiego z Wałbrzycha. Posłanka ziemi jeleniogórskiej, Marzena Machałek z PiS złożyła w tej sprawie interpelację do ministra transportu Jerzego Polaczka.
    Modernizacja całej trasy z Jeleniej Góry do Wrocławia miałaby pochłonąć ponad 100 mln zł. Nieoficjalnie wiadomo, że także firma LG byłaby zainteresowana dojeżdżaniem koleją swoich pracowników z regionu do fabryki.
    – Polskie Linie Kolejowe współpracują z nami nad tym projektem. Będziemy składać wspólnie wniosek na dofinansowanie tej inwestycji ze środków unijnych – mówi Katarzyna Zacharewicz z dolnośląskiego urzędu marszałkowskiego.

    Tylko godzinę

    Władze województwa są gotowe wyłożyć pieniądze na wkład własny w przebudowę. Jeśli uda się pozyskać resztę pieniędzy z Unii Europejskiej, to trasa będzie odnowiona w 2010 roku. Wtedy z Wałbrzycha do Wrocławia jechałoby się tylko godzinę, a z Jeleniej Góry niecałe dwie.

    W latach 30. było szybciej

    W 1931 roku pociąg pokonywał trasę z Wrocławia do Jeleniej Góry w ciągu dwóch godzin. Na odcinku do Jaworzyny Śląskiej pędził ponad 120 km/h. Pod koniec lat 30. na najbardziej płaskich częściach trasy osiągał nawet 140 km na godzinę.

    Historia kolei

    W latach czterdziestych XIX wieku powstały pierwsze plany powiązania linią kolejową Wrocławia z rejonem Wałbrzycha, a później i Jelenią Górą. Podstawą do ich wybudowania były czynniki ekonomiczno-gospodarcze. W owym czasie Wałbrzych był jednym z najlepiej uprzemysłowionych miast na Śląsku. Działało tu wiele kopalń. W Jeleniej Górze natomiast dużo zakładów przemysłu lekkiego (lniarskiego i bawełnianego), które potrzebowały nowych rynków zbytu. Najbliższym „oknem na świat” dla tego rejonu był Wrocław ze swoimi portami rzecznymi, przemysłem przetwórczym, powstającym węzłem komunikacyjnym oraz sporą rzeszą konsumentów.

    Źródło: Słowo Polskie Gazeta Wrocławska



    Temat: [pr] Albo podwyżka, albo cięcia w komunikacji
    http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4824469.html

    Albo podwyżka, albo cięcia w komunikacji
    Jarosław Osowski
    2008-01-09, ostatnia aktualizacja 2008-01-10 08:44
    Ci, którzy nadal chcą mieć najtańszą komunikację w Polsce, nie powinni mieć
    pretensji, że na ulice wciąż wyjeżdżają zdezelowane ikarusy z lat 80. czy
    40-letnie niedogrzane tramwaje. W tym roku nie da się uniknąć podwyżki cen
    biletów
    http://miasta.gazeta.pl/aliasy/mod/super_zoom.jsp?xx=4824377

    Ze strachu przed gniewem warszawiaków radni wymigują się od podwyżki cen

    większości komentarzy pod naszym tekstem w internecie wynika, że
    populistyczne argumenty lewicy ("Podwyżka dotknie najbardziej ludzi niewiele
    zarabiających") i komunały PiS-u ("Najpierw trzeba poprawić jakość
    oferowanych usług") trafiły do elektoratu.

    Za co poprawiać, radni już nie powiedzieli. Niestety, nie zechciała im tego
    dotąd wytłumaczyć prezydent miasta zajęta tropieniem wydatków swoich
    poprzedników na bankiety.

    Dziś bilety w Warszawie należą do najtańszych w Polsce, nie mówiąc już o
    porównaniach z innymi stolicami europejskimi. I byłoby tak nawet po zmianie
    cen, którą zaproponował od kwietnia Zarząd Transportu Miejskiego.
    Najpopularniejsze bilety miesięczne w stolicy mają zdrożeć z 66 zł do 78 zł.
    W Łodzi już teraz kosztują 88 zł, w Krakowie - 94 zł, w Gdańsku - 110 zł, a
    w Szczecinie - 138 zł. Są droższe nawet w mniejszych miastach (Opole - 80
    zł, Olsztyn - 105 zł, a Rzeszów - 114 zł). Również z nową ceną biletów
    jednodniowych (10 zł) Warszawa byłaby w połowie stawki (tu ceny w większości
    miast wahają się od 9 do 11 zł). Najbardziej drastyczna byłaby u nas
    podwyżka cen biletów jednorazowych - z 2,4 do 3 zł, choć i w tej kategorii
    są droższe miasta (Poznań: 3,2 zł). W planach są zresztą bilety za 2 zł na
    najkrótsze przejazdy do 20 minut.

    Decyzja o podwyżce nigdy nie jest łatwa, ale ostatnio Rada Warszawy
    podejmowała ją na wniosek SLD-owskiego wiceprezydenta w 2001 r. Jeszcze
    dawniej, w styczniu 2000 r., zdrożały jednorazowe. PiS-owskie władze miasta
    też chciały potem wyższych cen za bilety, ale nie wystarczyło im
    determinacji (odwagi?), żeby te zmiany przeforsować w Radzie Warszawy.

    Każdy, kto od tamtej pory kupuje np. benzynę, płaci rachunki za prąd czy
    robi zwykłe zakupy, wie, że w przeciwieństwie do cen biletów inne stopniowo,
    a czasem skokowo rosły. W tym czasie drożało też utrzymanie komunikacji.
    Dziś kosztuje ona 1,3 mld zł. Ratusz dotuje ją w ponad 60 procentach.
    Podwyżka miała przynieść dodatkowe 100 mln zł. Na co potrzeba tych
    pieniędzy, tłumaczył w "Gazecie" dyrektor ZTM. Przede wszystkim na dłuższe i
    dodatkowe kursy metra po otwarciu czterech ostatnich stacji, na dodatkowe
    kursy tramwajów, na 50 nowych minibusów, które wiosną dojadą do osiedli
    pozbawionych dziś komunikacji, na dalszą integrację kolei z transportem
    miejskim, a także na nowy tabor.

    Można i trzeba oczywiście poprawiać obecny system komunikacji, bo nie
    wszędzie i nie zawsze działa ona jak należy. Nie da się jednak tego robić w
    nieskończoność bez dodatkowych pieniędzy. Od czasu ostatnich podwyżek ratusz
    zaczął płacić za kursowanie Szybkiej Kolei Miejskiej, usprawnił komunikację
    nocną, otwarto trzy stacje metra. A oszczędności już się, niestety, zaczęły.
    Coraz więcej linii nawet w centrum kursuje z PKS-ową częstotliwością (co pół
    godziny!). Na razie głównie w dni wolne od pracy, ale na dłuższą metę nie
    obędzie się bez następnych cięć w rozkładach jazdy. Może więc radni
    zastanowią się jednak, czy pasażerów bardziej dotknie podwyżka, czy raczej
    jej brak.

    Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna





    Temat: Opolskie szynbusy psują się na potęgę
    Szynobusy wciąż się psują

    Szynobus jeżdżący na trasie Kędzierzyn-Koźle - Nysa znowu się zepsuł. Pasażerowie: To normalka! Nikt nie liczy, która to już awaria.

    Od dwóch lat dojeżdżam do liceum w Kędzierzynie-Koźlu - mówi Ania Skrętowicz z Głogówka. - W tym czasie wielokrotnie zamiast szynobusem jeździłam wynajętymi przez kolej autokarami.
    - Szynobusy psują się niestety dość często - przyznaje Andrzej Szwed, dyrektor opolskich przewozów regionalnych.

    Wczoraj posłuszeństwa odmówił układ chłodzenia w autobusie szynowym, wyprodukowanym przez bydgoską Pesę.
    - Nawalił wiatrak nadmuchujący powietrze na silnik - uściśla Józef Jurczyk, zastępca naczelnika stacji PKP w Kędzierzynie-Koźlu i na dowód pokazuje uszkodzoną część.

    Gdy mechanicy przystąpili do pracy, opolska dyrekcja przewozów regionalnych zaczęła gorączkowo organizować transport zastępczy.
    - Tylko że natychmiastowe wynajęcie autobusów nie jest łatwe - mówi dyrektor Szwed. - PKS nie zawsze gotów jest sprostać naszym oczekiwaniom. Na szczęście są jeszcze inne firmy.
    Dzięki jednej z nich pierwszy autobus wyjechał z Kędzierzyna-Koźla wczoraj o godz. 10.05, kolejny wyruszył pięć godzin później.
    - To pierwsza awaria szynobusu, na jaką się "załapałem”, ale wiem, że takie sytuacje zdarzają się często - usłyszeliśmy od Kazimierza Seremeta, który wybierał się do Zawady koło Głogówka.

    Pan Kazimierz z konieczności podróżując autobusem, a nie koleją stracił nie tylko sporo czasu (jazda jest dłuższa o kilkadziesiąt minut), ale i pieniądze.
    - Jestem rencistą, a wiem, że nie zdążę na PKS z Głogówka do Zawady. Nie pozostanie mi nic innego jak wynajęcie taksówki - narzeka Kazimierz Seremeta.
    Pierwsze szynobusy pojawiły się na Opolszczyźnie w 2004 roku. Kupił je urząd marszałkowski. Dziś kursują między Opolem a Klucz-borkiem oraz między Kędzierzynem-Koźlem a Nysą i Kamieńcem Ząbkowickim. Od początku są z nimi problemy.
    - Kiedyś się denerwowałam, że te buble są tak zawodne - mówi Anna Skrętowicz. - Teraz codziennie liczę się z tym, że zamiast szynobusem będę jechać autokarem. Ile razy już tak było, nawet nie potrafię policzyć.

    - Robimy, co możemy, żeby ułatwiać życie pasażerom - zapewnia dyrektor Andrzej Szwed. Przyznaje też, że i on ma już dość przepraszania ludzi za kiepską jakość taboru zakupionego przez urząd marszałkowski.

    We wtorek (15 maja) w kędzierzyńskiej lokomotywowni stały dwa unieruchomione szynobusy. Oprócz tego, w którym wysiadło chłodzenie, uszkodzony jest także inny - produkt raciborskiego Kolzamu. W tym przypadku nie zawiniła mechanika, lecz natura.
    - Podczas jazdy w czasie wichury w szynobus uderzył ułamany konar - relacjonuje Józef Jurczyk z PKP w Kędzierzynie-Koźlu. - Pękła szyba, a w dodatku pogięta jest karoseria.

    Wielki problem stanowi brak części zamiennych. Czas oczekiwania na podzespoły jest często znacznie dłuższy niż sama naprawa.
    - Awaryjność szynobusów nie wynika tylko z ich niskiej jakości. Równie istotną przyczyną jest bardzo intensywna eksploatacja pociągów - zauważa dyrektor Andrzej Szwed.

    Przedstawiciele Pesy, producenta trzech z czterech jeżdżących po Opolszczyźnie autobusów szynowych, potwierdzają, że w naszym województwie są one wręcz zajeżdżane.
    - Trudno się dziwić takim opiniom, skoro każdy szynobus dziennie przebywa trasy o łącznej długości 700 km. W takiej sytuacji awarie są nieuniknione - uważa Józef Jurczyk.

    - Skoro tak, to znaczy, że trzeba kupić kolejne szynobusy! - twierdzi Adam Adraszek, który na trasie Kędzierzyn-Koźle - Nysa podróżuje średnio raz w tygodniu. Podobnie jak inni pasażerowie stracił już wiele nerwów, czasu i pieniędzy, gdy okazywało się, że zamiast autobusem szynowym musi jechać tradycyjnym autokarem.
    - Trzeba zainwestować w porządny sprzęt od renomowanych firm, który nie będzie się co chwilę psuł - postuluje rozżalony pasażer.

    Podobnego zdania są pracownicy PKP. Przestoje szynobusów i konieczność organizowania komunikacji zastępczej jest dla kolei poważnym problemem finansowym. Cierpi także wizerunek właściciela co rusz psujących się pojazdów, czyli opolskiego urzędu marszałkowskiego.

    Pod lupą
    Urząd marszałkowski jest obecnie właścicielem czterech szynobusów. Trzy wyprodukowała bydgoska Pesa, jeden pochodzi ze zlikwidowanej fabryki Kolzam w Raciborzu. Jego awarie stanowią największy problem, bo syndyk Kolzamu odmawia samorządowi Opolszczyzny pokrywania kosztów napraw oraz wypłaty odszkodowań, mimo że pojazd z Raciborza zawodził już wielokrotnie. Bardzo często psują się także szynobusy z Bydgoszczy, lecz Pesa udzieliła na nie 36-miesięcznej gwarancji i na razie wypełnia umowę. Zdaniem producenta i kolejarzy przyczyną częstych awarii jest to, że każdy z szynobusów dziennie pokonuje kilkaset kilometrów. Tyle że szynobus z Bydgoszczy pierwszą awarię miał po... tygodniu od zakupu.

    Rozmowa
    ANDRZEJ KASIURA, członek zarządu województwa opolskiego.

    - Dlaczego szynobusy tak często się psują?
    - Przyczyn jest kilka. Najważniejsza to intensywna eksploatacja.

    - Ile pieniędzy urząd marszałkowski wydał już na zakup tych pojazdów?
    - Około 19 milionów zł. Szynobusy sprawdziły się, chociaż przyznaję, że problemem jest ich awaryjność.

    - Jak ją wyeliminować?
    - W Regionalnym Programie Operacyjnym znajdą się pieniądze na zakup kolejnych autobusów szynowych. Jeśli rozpiszemy przetarg np. na pięć pojazdów, a nie jak dotąd na jeden czy dwa, jest szansa, że przystąpią do niego także producenci zagraniczni, oferujący produkty wyższej jakości niż firmy krajowe. Zwiększenie liczby szynobusów pozwoli na mniej intensywną ich eksploatację i liczba awarii powinna znacząco zmaleć.

    źródło: NTO



    Temat: Masyw Śnieżnika
    3 lipca

    Nieco po siedemnastej dociera do mnie Witek i we trójkę (dwóch mężczyzn bez łódki nie licząc psa) wyruszamy na dworzec. Trochę przed 18. kupujemy bilet turystyczny oraz bilet dla psa, dogadując się ostatecznie z kasjerką w kwestii psa:

    kasjerka: pies ma kaganiec?
    seb: taaa.
    kasjerka: ja wiem co to jest pies (cośtam).
    seb: tak, to takie zwierzę.

    Dochodzi do kłótni między nią i Witkiem, ale spuśćmy na to zasłonę miłosierdzia. Pociąg do Wrocławia jest oczywiście zapchany ludźmi jak ul, więc siedzimy w przejściu między przedziałami. Jest więc oblewanie się wodą, klejące ręce, jest śliniący się pies i czytanie "Mrocznej Wieży". Jest bardzo dokładne sprawdzanie biletów, są pierwsze symptomy głodu.
    Łapiemy pociąg do Międzylesia, lecz najpierw na stacji kupuję sobie dezodorant, czym ratuję się od śmierdzenia przez następne dwa dni. Siadamy w przejściu między przedziałami a później przenosimy do przedziału dla podróżnych z większym bagażem ręcznym, gdzie pies je na gazecie a my pierwszy raz smakujemy chleba tostowego z serkiem topionym i szynką, nie wiedząc jeszcze, że niebawem będzie on nam wychodził bokiem. Na miejsce docieramy nieco po 22. i szukamy upatrzonej przeze mnie na stronie outdoora wiaty. Idziemy żółtym szlakiem na Sikornik, później dalej żółtym. Po jakimś czasie wracamy i idziemy dalej czerwonym. Przejeżdżający samochodem pijani koledzy radzą nam jak się dostać do wiaty. Przechodzimy przez Dolnicki Las, docieramy do jakiejś polanki a wiaty ciągle nie ma. Niełatwo wszak po ciemku znaleźć ambonę myśliwską, no nie? Abstrahując od tego, księzyc jest prawie w pełni a niebo bezchmurne i widać miliardy gwiazd. Wielki wóz nigdy nie był tak blisko. Piękno w nieokiełznanej formie, więcej nie trzeba. Stwierdzam (jest 2. w nocy):

    seb: mam dość, śpijmy tu.
    witek: dobra.

    Rozkładamy się na kamienistej drodze, śpiwory nieco amortyzują wbijające się krawędzie, przy dobrym ułożeniu nawet jest dosyć wygodnie. Przywiązuję sobie do ręki psa aby nigdzie nie pobiegł, dzięki czemu budzi mnie co godzinę, kręcąc się w kółko i plącząc w smycz. Leżąc na wznak patrzę w niebo i słucham ciszy. Śpimy snem niespokojnym nieco, czując wszak pierwotny niepokój pod skórą.

    4 lipca

    Budzimy się przy pierwszych promieniach słońca, o 6. rano. Wstaję, rozprostowuję kości i... widzę wiatę! Czterdzieści metrów od naszego hotelu. A nie mówiłem, chciałoby się rzec. Zjadamy śniadanie (dalej jest całkiem smaczne) i ruszamy czerwonym szlakiem, czując rosnącą temperaturę. W Pisarach płuczemy się w Nysie Kłodzkiej (bo zapomnieliśmy mydła!) i idziemy dalej. Szlak prowadzi przez wysoką trawę i przemakają nam buty wraz ze skarpetami i to istotny element opowieści, ale o tym później. W okolicach Opacza szlak przestaje istnieć praktycznie, na przestrzeni prawie kilometra nie ma ani śladu, przez co wchodzimy w Wielkie Pole i kłujemy pokrzywami. Idąc wzdłuż granicy docieramy do ścieżki. Pies tarza się w igliwiu i wygląda bardzo śmiesznie. W ogóle, ubaw z nim po pachy. Sam nawet nie wiem czy to sarkazm. Musielibyście poznać mojego psa. Po drodze obżeramy się jagodami i poziomkami a Misiek zażywa kąpieli błotnych. Tak wielkich i słodkich poziomek chyba nigdy nie widziałem. Ponadto myślę, że dobrze wybrałem szlak, bo nikt nam nie przeszkadza, od 6. do 14. nie mijamy żadnego człowieka. Na polance jakiegoś pomniejszego szczytu zjadamy śniadanie, pies zdradza pierwsze objawy zmęczenia, rychło w czas, zważywszy na fakt, że cały czas biegnie. Wspinamy się na Trójmorski Wierch, przysiadamy na chwilę i zaczynamy czuć pierwsze kontuzje, najbardziej, jak zwykle, odparzone stopy. Na Przełęczy Puchacza prowiant zaczyna powoli smakować jak papier. Docieramy na Halę pod Śnieżnikiem i w schronisku kanapki smakują już totalnie jak papier maché. Dzwonię do kuzyna, pytając jak się wydostać z Kotliny i kiedy jadą jakieś pociągi. O 18:30 z Bystrzycy Kłodzkiej. Łudzimy się, że może zdążymy. Schodzimy zatem czerwonym szlakiem do Międzygórza, gdzie orientujemy się, że sprawa jest beznadziejna. Możemy jednak wreszcie kupić colę i jakieś źródło cukru. Decydujemy się schronić przed, najwyraźniej nadciągającą, burzą. Wybieramy przystanek pks, gdzie okazuje się, że do Bystrzycy można dojechać. A nawet lepiej do Domaszkowa. W tym momencie spada Ogromna Ulewa i dziękujemy wszystkim bogom i larom i penatom, że nie zdecydowaliśmy się nigdzie dalej iść. Łapiemy pks, w którym kierowca wciąga Witka w jakąś kłótnię. Powoli nie mogę już znieść smrodu stęchlizny i obiecuję sobie solennie kupić solidne buty (co już zresztą uczyniłem). Docieramy do Domaszkowa, w pociągu kupuję jeszcze bilet dla psa. Patrząc przez okna na zachodzące słońce dochodzę do nieco paradoksalnej konkluzji - im mniej zorganizowany tryb życia prowadzę, tym bardziej czuję się związany ze światem. Tym więcej w nim dostrzegam i czuję. Trochę czytamy a później przesypiamy całą drogę do Wrocławia. Na ostatni osobowy do Opola spóźniamy się 10 (słownie: dziesięć) minut. Następny jest o 5. rano. Idziemy na kolację do KFC a później jedziemy na Bartoszowice, przespać noc u mojej cioci, zawsze skłonnej pomóc pielgrzymom.

    5 lipca

    Obudziwszy się o ósmej rano zdążamy na pociąg o 10. i na 13. docieramy do domów.

    zdjęcia:

    http://www.mojalbum.com.pl/Album=QE63V8XN
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.